balon 5 355 Opublikowano 30 grudnia 2021 Opublikowano 30 grudnia 2021 59 minut temu, Pupcio napisał: Szanuje za granko w jakiejś gry x razy bo dużo tu jęczybuł co muszą szybko dawać w żyłkę nową grę i nie mają czasu sobie zrobić kolejnego przejścia jakiejś gierki na którą mają ochotę bo SZKODA CZASU No ja mam tak co roku, że zawsze coś muszę odświeżyć i przejść z gierek, które uwielbiam. W tym roku dość mało (ze względu na relację wolnego czasu do dwóch next genów i GPU), ale za to dwa cukierki od Remedy sobie ponownie ograłem Aaa i pograłem trochę w „remaster” ukochanego GTA IV na XSX. No ale jakbym musiał wybrać nowa gierka, w którą mam ochotę zagrać, czy coś po raz n-ty, to wiadomo, że wybiorę to pierwsze. Na szczęście nie dożyłem jeszcze do tak smutnego momentu Z drugiej strony niech każdy sobie gra tak jak mu najbardziej to fun sprawia. No bo chyba o to w tym wszystkim chodzi, co nie? Cytuj
Sep 1 624 Opublikowano 30 grudnia 2021 Opublikowano 30 grudnia 2021 Słabo w tym roku, bo tylko 19 gier ukończonych: The Surge Rage Dragon Quest Heroes: The World Tree's Woe and the Blight Below Spyro the Dragon Mark of the Ninja Yakuza 6 Bloodstained: Ritual of the Night Spyro 2: Ripto's Rage Sexy Brutale Observer Blasphemous Concrete Genie Sherlock Holmes: Devil's Daughter Spyro 3: Year of the Dragon Terminator Resistence Alan Wake Remastered Vampyr The Last Campfire Najbardziej się ciesze że udało mi się zaliczyć trylogię Spyro (oczywiście w tej nowej wersji) bo nigdy wcześniej nie grałem, a była to przednia przygoda, i jakaś odskocznia od gier z zabijaniem. Pozytywnie zaskoczył Blasphemous swoim religijnym klimatem i pokręconymi bossami, oraz The Surge po którym nie spodziewałem się za wiele. Ale najlepsza i tak była Yakuza 6. Zaniedbałem za to strasznie swój ulubiony gatunek czyli jrpg . Ale w 2022 zamierzam to nadrobić. 2 Cytuj
LiŚciu 1 332 Opublikowano 30 grudnia 2021 Opublikowano 30 grudnia 2021 45 minut temu, balon napisał: Z drugiej strony niech każdy sobie gra tak jak mu najbardziej to fun sprawia. No bo chyba o to w tym wszystkim chodzi, co nie? W punkt. Ale skoro już wywołałeś do podsumowanka to dałbys jakieś minusa, plusa czy neutrala Cytuj
Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Kmiot 13 709 Opublikowano 30 grudnia 2021 Autor Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Opublikowano 30 grudnia 2021 (edytowane) U mnie chyba trochę słabiej niż w zeszłym roku, nie pamiętam, poza tym to trudno porównywać, bo gra grze nierówna. Ale podaję w kolejności chronologicznej, plus parę zdań komentarza, by się nie rozpisywać. Obszerne wrażenia z wielu gier zamieszczałem zresztą w "właśnie ukończyłem", więc tutaj tylko krótko. Spoiler Ori and the Blind Forest [Switch] - no prześliczna ta gra jest. I wspaniale się rusza. Cudownie brzmi. Ma intrygująco rozwiązany system checkpointów. Grafika jest przepiękna, ale w związku z tym czasami nieczytelna. "Walka" mnie nie przekonuje (przewaga mashowania), tak samo jak wachlarz przeciwników, w którym w większości są różne gatunki "glutów" - małe gluty, większe gluty, gluty na suficie, gluty ogniowe, gluty lodowe, gluty dzielące się na mniejsze gluty, gluty strzelające bezpośrednio, gluty strzelające w sposób rozproszony. W zasadzie brak bossfightów, zamiast tego sekwencje "ucieczki" sprowadzające się do prób i błędów - niezwykle spektakularne, ale też mocno linowe. Ogólnie pod względem wykonania to jestem tą grą zachwycony, ale szczerze mówiąc spodziewałem się też, że pod względem rozgrywki bardziej mnie porwie. A nawet, że mnie rozjebie na kawałki. Tymczasem metroidvania z tego przeciętna i słabo motywująca szperanie po zakamarkach, za to platformówka z Oriego jest kapitalna. Gra nie przytłacza swobodą i często kieruje gracza korytarzami jak po sznurku, oferując tylko krótkie odnogi dla bardziej ciekawskich. Nie zrozumcie mnie źle - gra jest mistrzowska, ale hypowałem się na coś gameplayowo zbliżonego Hollow Knightowi (większa swoboda i nieliniowość, bardziej angażująca i wymagająca walka, ciekawiej skonstruowana mapa jako całość, z większą ilością skrótów oraz zapętleń) - moja wina. Niemniej to nadal 8+/10. Dying Light [PS4] - kontynuacja za pasem, więc trzeba nadrabiać zaległości. Klimatem ta gra mnie zauroczyła. Tak sobie wyobrażałem idealną grę o epidemii zombie. Zawsze chciałem stanąć na dachu autobusu i patrzeć na kłębiące się pode mną tłumy nieumarłych. Prześwietnie zrealizowano ten cały parkour, bo śmiganie po dachach jest czystą przyjemnością. Walka wręcz również niezwykle udana, czuć siłę ciosów, zombie fajnie się poddają ich impetowi, a absurdy w rodzaju "nasza postać dźwiga w plecaku około 30 kg złomu (gazrurki, szpadle, młotki) i nadal śmiga jak chyża sarenka" uznam za uproszczenie i zaletę działającą na korzyść funu płynącego z gry. Bo te siekiery, maczety i katany (!) robią krwawą oraz satysfakcjonującą robotę. No i po pierwszej styczności z "nocnym Harran" rzeczywiście nie miałem ochoty wracać na ulicę po zmroku xd Spodziewałem się dobrej gry, a dostałem wyśmienitą. Strzelanie w sumie przeciętne (choć dubeltówa ma niezły wygar urywający gnijące głowy) i AI żywych przeciwników wcale nie lepsze od AI zombie. Droga do finału zajebista, sam finał ociupinkę rozczarowujący. 40 godzin (fabuła + poboczne). Kunai [Switch] - sympatyczna w sumie. Ciut metridvania, choć według mnie zbędny to trud i autorzy mogli postawić na nieco bardziej liniową platformówkę. Bo movemencik całkiem całkiem im wyszedł, a śmiganie na linkach (tytułowe kunai) jest zadowalająco dynamiczne. Dodajmy do tego giwery, które również można wykorzystać przy poruszaniu i robi się z tego spory potencjał. Szkoda, że projekty poziomów tego nie wykorzystują, bo niczym się nie wyróżniają i większość leci na tym samym patencie. Jest kilka chlubnych wyjątków, ale wciąż brakuje większego urozmaicenia. Styl graficzny może się podobać, ale dość monotonna paleta barw i bliźniacze mapy już niekoniecznie. No i jest trochę backtrackingu, ale tego chujowego rodzaju - czyli wymuszonego fabularnie, a nie motywowanego naszą ciekawością i chęcią eksploracji poza wątkiem głównym. Minus też za brak jakiegokolwiek fast travel - mapa nie jest gigantyczna i raczej należy do tych kompaktowych, ale wciąż trochę to uciążliwe. Można bez większego stresu popykać kilka godzin - u mnie zeszło około 8 na wątek główny (zresztą pobocznych nie ma) i trochę szukania sekretów, ale bez napinki, bo w sumie i tak są zbędne (w większości nakrycia głowy, więc kosmetyka). Dying Light: The Following [PS4] - jeden z najlepszych DLC, jaki miałem zaszczyt ogrywać. Tak, zaszczyt, bo - podobnie jak podstawka - ten dodatek jest wprost rewelacyjny i na tyle duży, że mógłby być uznawany za Dying Light 1,5. Taki sam fun, choć rozgrywka pod wieloma względami całkiem inna. Zrezygnowano z gęstych zabudowań na korzyść otwartych, wiejskich terenów, które przemierzamy łazikiem. I to jest szalenie przyjemne uczucie na pełnej kurwie wbić się zderzakiem w gromadę zombie, rozjebać je jak kręgle po polu i pomknąc dalej. Mnóstwo aktywności na mapie, sporo niegłupich zadań pobocznych (i trochę głupich - kłaniają się moi ulubieńcy z podstawki - Fatin i Tolga xd), nowe bronie, nowe patenty, około 20 godzin wspaniałej zabawy i ani chwili nudy. Mlask. Untitled Goose Game [PS4] - pocieszna, ciepła, przytulaśna gierka. Czilowa, z vibem starych point and clicków. Na jeden wieczór, albo dwa wieczory, jeśli zechcemy zrobić wszystkie dodatkowe questy (ich lista odblokowuje się po przejściu "fabuły"). Nie jest to jakiś popis umiejętności developerskich, ale obrana stylistyka i lekkość gameplayu sprawia, że to idealna rozrywka na przekąskę między poważniejszymi grami. Super Smash Bros Ultimate [Switch] - imponuje przepychem. I chwilami chaosem na ekranie. Oszałamiający rooster postaci, aren, trybów, modyfikacji, muzyki. Całość rusza się bajecznie. Osobiście grę sprawdzałem w ramach ciekawostki (oraz ewentualnej przydatności w losowaniu giwałeja), bez ambicji zostania pro playerem, więc włączyłem tryb Adventure na najłatwiejszym poziomie (tak!), aby tylko podziwiać patenty i odblokować wszystkie postacie, a potem je bezstresowo wypróbować w walce. No właśnie - kiedyś w bijatykach trzeba było grać, by odblokować dodatkowych wojowników. Obecnie są oni dostępni albo od startu, albo są do kupienia. A SSBU z odblokowywania postaci zrobiło główną motywację dla trybu fabularnego. I nie powiem - wyszło dość zachęcająco, bo lepszego wynagrodzenia za grę mi nie trzeba. Co nie zmienia faktu, że sam tryb fabularny to moloch, jak na gatunek. Rozwój postaci, modyfikacje, namiastki dungeonów. Ponad 600 walk stoczonych, prawie 20 godzin rozrywki, ponad 70 wojowników odblokowanych, epicki finał i nawet o true ending się postarano. Super Mario Sunshine [Switch] - rewelacyjny klimat wakacyjnej przygody. Podoba mi się w tej kwestii wszystko - poziomy, muzyczka, kolorystyka. Niektóre patenty na rozgrywkę szalenie przyjemne i czuć w nich muśnięcie geniuszu. Inne pomysły z kolei potrafiły mnie zirytować (niektóre minigierki to przyprawiały wręcz o wylew). Mechanika sikawki? W sumie ostatecznie nawet mnie przekonała do siebie, jednak rewelacją bym jej nie nazwał. I dlaczego za każdą skuchą wypierdala mnie z poziomu do huba? To tylko powoduje, że porażka boli podwójnie i to w bardzo nieprzyjemny sposób. Koniec końców mocno polubiłem tę część, wyczułem movement i śmigałem z przyjemnością. Przeważnie przyjemne było również kompletowanie 120 shine'ów, choć niektóre tak absurdalnie ukryte, że bez podpowiedzi z YT szukałbym ich pewnie do tej pory (dotyczy również niebieskich monet). No i jako gość, który zarówno w SM64 jak i Sunshine grał dopiero pierwszy raz, to siłą rzeczy stawiam wyżej tę drugą grę. Tytuł tak bardzo wakacyjny, że tylko utwór Bailando jest wakacyjny bardziej. Może się komuś narażę, ale ogólnie poza pewnymi fragmentami bardzo mi się podobało. Doom (1993) [Switch] - boziu, jakie to nadal dobre. Tempo, frajda z obsługi strzelby, te szalone slalomy między pociskami przeciwników, te wymagające i rozbudowane (choć nie do przesady) mapy. Nie podoba mi się tylko koncepcja sekretów, których czasem trzeba szukać dosłownie liżąc ściany, choć ten problem częściowo rozwiązuje znalezienie mapy poziomu, która zwykle... znajduje się za ukrytą ścianą. Gry szerzej przedstawiać nie trzeba, ale z ogromną przyjemnością zwiedziłem sobie wszystkie epizody i mapy (choć nie siliłem się zbytnio na 100%). Legenda pod kołderką na Słiczuniu? Jak najbardziej. Assassins Creed: Odyssey [PS4] - AC włączam, gdy mam ochotę poeksplorować, bo co jak co, ale Ubi umi w światy, choć często ich ponosi w kwestii rozmiarów. Kasandra (tak, grałem babą) ma fajny charakterek i jakiś wyraz. Natomiast AC wciąż kuleje w tematach mocno kluczowych. Wspinaczka nie stanowi wyzwania (ok, może nie miała w żaden sposób hamować eksploracji i chodziło o flow), stealth znów zaimplementowano tylko na bazowym poziomie (schowaj się w krzakach, zagwizdaj, a głąb sam podejdzie pod nóż), a walka wręcz nie daje większej satysfakcji (takie tam ciachanie w sumie, byle specjala naładować - spartański kopniak rządzi i pięknie się nim posyła głupków w przepaść). Chwilami bawiłem się nieźle, ale ponieważ mam nerwicę czyszczenia mapy to momentami czułem się przytłoczony jej ogromem i ilością znaczników. Wpadałem na pełnej kurwie do takiego fortu pełnego przeciwników, zabijałem kapitana, ignorowałem pozostałych, zgarniałem co tam trzeba i elo, wypierdalam. Po 10 godzinach widziało się już wszystko. Znów zbieramy setki złomu w postaci broni i wyposażenia (które nadają się tylko do rozbiórki na jeszcze więcej złomu), znów czyścimy posterunki (po pewnym czasie idzie dostrzec, że w wielu powtarza się w nich nawet układ budynków i pomieszczeń), znowu niby jesteśmy skrytobójcą, ale gra w żaden sposób nie motywuje do podejścia stealth, ani w żaden sposób tego nie wynagradza, znowu ubijamy setki, tysiące wrogów, którym stale skaluje się level, abyśmy przypadkiem nie poradzili sobie z nimi zbyt szybko i spędzili w grze kolejne godziny na bezmyślnym szlachtowaniu. Znowu zwiedzamy piękny, ale przeogromny świat (tak, to wada) - urozmaicony, ale po pewnym czasie otoczenie zaczyna się powtarzać i wiele miejscówek jest bliźniaczo podobnych, więc zbędnych. Znów biegamy od znacznika do znacznika (jazda na koniu to jakiś żart), znów wyjątkowo często korzystamy z fast travel. Astro's Playroom [PS5] - śliczniutka, słodziutka, ale rusza się całkiem żwawo i morda mi się cieszyła podczas kicania po platformach. Że łatwiutka? No łatwiutka, ale celowana zapewne w gówniaki, więc nie chciała zniechęcać. Że króciutka? No króciutka i tutaj mam mały żal do twórców. Za to całkiem intensywna, napakowana po brzegi uroczymi odniesieniami i smaczkami, milutko udźwiękowiona (ta pioseneczka GPU, GPUUUU wbiła mi się do łba xd) i robiąca odpowiedni użytek z DualSensa. Dmuchanie w pada wciąż uważam za głupie, ale reszta bajerów się sprawdza i potrafią zrobić dobre wrażenie, szczególnie jeśli to nasza pierwsza styczność z kontrolerem. Rozbudowane demo technologiczne, jak na preinstalowaną darmową grę w sam raz na 2-3 wieczory. Mam nadzieję, że będzie kiedyś z tego pełnoprawna, długa platformówka. Maquette [PS5] - chuj tam, dali za darmo, to sprawdziłem i w sumie takie trochę meh, 5/10. Dużo łażenia, niektóre zagadki bardzo fajne (zabawy z perspektywą oraz rozmiarami), potrafią dać nawet sporo satysfakcji z rozwiązania, choć często brakuje im konsekwencji (dlaczego nie mogę odłożyć kryształu przy bramie, aby pozostała otwarta?). Najsłabszy element to zdecydowanie etapy korytarzowe, bo to walking simulatorowa nuda w najczystszej postaci. Tak jak mówię - kilka fajnych patentów, ale przetykane są zbyt często monotonią. Można popykać kilka godzin, a potem zapomnieć. Aha, odnotowałem kilka fajnych utworów muzycznych. No dobra, ze 2-3. Captain Tsubasa: Rise of New Champions [PS4] - To gra dla fanów. I tylko fanów. To ukłon w ich stronę. Morze sentymentalnych bodźców. Uwielbiam tę grę, a jednocześnie jestem świadomy, jak wiele wad posiada. Ale i tak kilkadziesiąt godzin siedziałem jak zauroczony. Jakbym oglądał anime i miał możliwość rozegrania meczów w trakcie fabuły. Zresztą co ja będę, więcej tutaj. Returnal [PS5] - czyste złoto gameplayowe, satysfakcjonujące strzelanie, wciągająca eksploracja, wspaniały klimat, niepokojąca muzyka, cudowne biomy, spektakularne walki z bossami, intrygująca i przytłaczająca fabuła. Moje GOTY. Chciałbym zapomnieć, by móc przejść jeszcze raz. Tutaj szerzej. Doom II [Switch] - wciąż mi dobrze robią animacje przeciwników i (szczególnie) ich zgonów. Chwilami, ale tylko chwilami, za dużo błądzenia za kluczami, teleportami, elementami "platformowymi" i ukrytymi ścianami. Niektóre poziomy nużące wizualnie, ale to nadal wściekle satysfakcjonujące strzelanie (dwururka), movement i gameplay w ogólności. Rozszerzony wachlarz przeciwników, broni (no kurwa, dwururka!), rozszerzone wszystko, więc wanna pełna miodu. Sequel godny LEGENDY. Wreckfest [PS5] - jest tym, czego się spodziewałem i niczym szczególnym się przy tym nie wyróżnia. Wyścigi kosiarek, kanap na kółkach i kombajnów bawią tylko raz, ale poza tym ściganie (tradycyjnymi furami) jest całkiem przyjemne. AI przeciwników nie zachwyca, a im wyższe ustawienia w tym temacie, tym bardziej po sznurku oraz bezbłędnie jadą, choć i tak nie zliczę ile razy widziałem tych głąbów zaklinowanych w bandzie, albo próbujących wjechać pod górę, choć żadnych powodów ku temu nie było. Rozwałka zrealizowana miło dla oka, jednak czasem brakowało mi w niej powera i jakiejś-takiejś siły uderzeń, huku, impetu. Za to otoczenie wyjątkowo uroczo się sypie, nawet tynk z murków odpada. Kariera w sumie nudy na pudy i powtarzanie tych samych zawodów w innych klasach samochodów. Liczyłem też na... lepszą muzykę, bo lubię pojeździć przy dobrej nucie. Tutaj jest tak bezpłciowo pod tym względem, że absolutnie żaden utwór mi nie utknął w głowie nawet na sekundę. No, ale ostatecznie pojeździło się paręnaście godzin, więc tragedii chyba nie ma. Rewelacji z pewnością nie. Uncharted: The Lost Legacy [PS4] - wszystkie zalety i wady serii, skondensowane w 10 godzinną przygodę. Zrywające się gzymsy, markotny początek (tempo poruszania się bohaterki to chwilami żart), chaotyczne sceny ucieczek wśród gradu kul, w ogóle strzelanie jak zwykle nieco za mało satysfakcjonujące. Otwarty teren daje więcej frajdy, a im bliżej finału, tym bardziej spektakularnie. Strzelaniny, pościgi, skrypty, dialogi pasujące do awanturniczej przygody (czasem dowcipne, czasem suche), ale całość w sumie cieszy zmysły, a dzięki temu, że gra nie jest sztucznie rozciągana, to nawet nie zdąży się znudzić i już lecą napisy. No i Chloe Frazer usiądź mi na twarzy, skarbie. Return of the Obra Dinn [Switch] - moje niepozorna perełka tego roku. Wspaniały klimat podany w unikatowej stylówie. Tutaj liczy się spostrzegawczość, dedukcja, umiejętność wnioskowania i analizy. A wszystko to w akompaniamencie muzyki, która z pewnością nie pozostawi Was obojętnymi. Szeroko o grze pisałem tutaj. Polecam ją serdecznie. Szczególnie kawałek muzyczny, który zaproponowałem. Devil May Cry 4 [PS4] - o boże, jaka krindżówa xddd Uwielbiam. Nero wydawał się na początku wyluzowany, ale przy Danciochu to sztywna parówa z tym swoim "Kyrie!" i łzami w oczach. A Pan Dante? Czy można być bardziej luźnym i bezwstydnym? Te filmiki wywołują jedynie parsknięcia śmiechu, a jak już wchodzą "erotyczne ujęcia" to można załamać ręce, ale jednocześnie nie sposób oderwać oczu xd Gameplay? No rześki jak wiosenny deszczyk, szlagi siadają pięknie i soczyście. Bogactwo postaci, stylów, broni, klawe walki z bossami, przez większość czasu udane poziomy. Kilka elementów wciąż drętwych (fragmenty platformowe, dżungla, poziomy na czas, pewien recykling lokacji/przeciwników i backtracking, plus obowiązkowy dla serii powtórkowy boss rush pod koniec gry), ale całość jest wciąż kapitalna, nieźle się rusza i cieszy oko spektakularnymi scenkami. Top slaszerek. Ratchet and Clank: Rift Apart [PS5] - formuła znajoma, acz twórcy zrobili wiele, by ją urozmaicić, więc nie nudziłem się ani minuty. Strzelanie ciągle bawi, ale wyższe poziomy trudności mają tę niedogodność, że chwilami bardzo ciężko ogarnąć co się dzieje za naszymi plecami. Nie dostajemy żadnych informacji graficznych, a dźwiękowo czy poprzez różnorodną kolorystykę nadlatujących pocisków (mogłyby być jednolite i bardziej wyróżniające się) też nie czułem zagrożenia intuicyjnie, tak jak np. w Returnalu. To oczywiście jest obecne na każdym stopniu trudności, ale na tych wyższych konsekwencje bywają bardziej bolesne. No, ale mówimy o niezbyt trudnej strzelanko-platformówce dla młodszych i starszych, więc nie było frustracji. Nowi bohaterowie? Bardzo udani, bo Rivet i Kit polubiłem na takim samym poziomie jak starą gwardię, a i dziewczyny wniosły ze sobą odrobinę świeżości w obsadę. Grafika to wiadomo - śliczna i ilość detali na ekranie chwilami musi imponować. Podobała mi się też muzyka, szczególnie fragmentami wypadała bardzo filmowo oraz dojrzale. Ogólnie gra nie wymyśla niczego na nowo, ale spełnia swój podstawowy cel - dostarcza przyjemność i frajdę. Shadow of the Tomb Raider [PS4] - duży plus za w sumie niewiele strzelania, bo ten element jest daleki od porywającego (a SI to chwilami smutny żart). W związku z tym zastanawia jednak nieproporcjonalnie duży arsenał, który może nosić ze sobą Lara - rodzajów broni jest bezsensownie wiele i nawet nie ma gdzie z tego bogactwa korzystać. Ta gra najlepsza jest w momentach eksploracji różnego rodzaju krypt i grobowców, pomimo ich ogromnej liniowości. A potem wchodzą niepotrzebne (według mnie) fragmenty open-worldowe, bieganie po wioskach, wypełnianie fetch-side-questów i zbieranie dziesiątek rodzajów surowców (znowu!). Fabuła chciałaby być mroczna, ale brakuje jej odwagi i w sumie jest bez wyrazu. Niby próbuje mieć momenty, ale nic imponującego ani wstrząsającego. No i te zakamuflowane loadingi w postaci Lary przeciskającej się przez wąskie przesmyki występują w nadmiarze i szybko zaczynają irytować (choć rozumiem ich potrzebę istnienia). Pathless [PS5] - w sumie relaksująca gierka. Dla lubujących się w eksploracji, prostych zagadkach logicznych (akurat tutaj to żadna wada, bo nas nie spowalniają) i ładniutkiej, cieszącej oczy oprawie graficznej. Dynamiczny movement oparty na wyczuciu timingu jest niezwykle satysfakcjonujący i po prostu przyjemny. Tutaj się rozpisałem więcej, więc gdyby ktoś. THPS 1+2 [PS5] - odświeżyłem na nowej generacji i przy okazji wbiłem wreszcie platynę. Lepsze opcje graficzne, szybsze loadingi, jest jeszcze przyjemniej. Cyfrowe ucieleśnienie wspaniałości. Znów spędziłem na deseczce kilkadziesiąt godzin, choć znam w tej grze każdy kąt. Titan Quest [PS4] - lekko zardzewiały szrot, który jakimś cudem mnie nie odrzucił. Umysł gracza (w tym przypadku mój) to dla mnie czasami zagadka. Chwilami dramat, którego w żadnym razie nikomu nie polecam, choć sam spędziłem w tym świecie ponad 50 godzin. Chlew, ale przytulny. Więcej wrażeń tutaj. Psychonauts [PS2] - no dobra, bolączki gry rodem z PS2 były do przewidzenia. Oprawa graficzna i rozdzielczość jest oczywiście do przełknięcia ("da się przyzwyczaić"), a sporadyczne acz bolesne spadki klatek sprawiają, że mocniej się zaciska szczęki i tutaj już trzeba odrobinę więcej wyrozumiałości i nie każdy ja będzie miał. Co więcej? Struktura gry mi się podoba, bo pozwala na ciut swobody, jednak jest przy tym na tyle opiekuńcza, że nikt się raczej nie zgubi. Cieszy zróżnicowanie poziomów i patenty z mocami, choć tutaj kilka z nich jest według mnie zbędnych (shield, confusion, niewidzialność też ma tylko banalne zastosowania), znajdźki w postaci figmentów są szalenie irytujące i przede wszystkim jest ich zbyt dużo na każdym levelu. A same levele? W przeważającej liczbie to świetna robota i eksplorowanie ich to w sumie przyjemność, ale niektóre ze względu na dobraną kolorystykę są katorgą dla oczu, szczególnie gdy polujemy przy tym na figmenty (te przezroczyste gówna często zlewają się z otoczeniem). Gra jest zabawna i mimo niepokojącej atmosfery rozluźnia beztroską, a bohaterowie chwilami rozbrajają, szczególnie niektóre dzieciaki z obozu. Ogólnie mówiąc, Psychonauts przy ociupinie dobrej woli nadal jest w pełni grywalne, a ja się bawiłem wyśmienicie. Silnie mi się kojarzyła i przywoływała w mojej pamięci Raymana 2. To samo, ale szerzej: tutaj. Nex Machina [PS4] - gameplay, responsywność, wizja artystyczna (voxelki <3) zasługują na owacje. Już na domyślnym stopniu trudności (experienced) można się solidnie spocić, bo na ekranie odpierdalają się imponujące harce. Dziesiątki wrogów, pocisków, laserów, barier, dopałek, a my w tym chaosie czujemy się zaskakująco pewnie i ani na moment się nie gubimy. Imponuje mi to, jak w takim chaosie udało się zachować intuicyjność. To szalenie przyjemne uczucie, a walki z bossami to już w ogóle koszmar epileptyka. Nie od dziś wiadomo, że panowie z Housemarque mają niesamowity dryg do strzelanek, a Nex Machina aż się prosi o to, by ją zapakować w budę automatową i pozwolić grać z doskoku. Bo kampanii jako takiej tutaj nie ma, jedynie tryb arcade (sześć światów do zwiedzenia w dwie godzinki), oraz liczne wyzwania społecznościowe czy bitwy o najwyższy wynik. Dla rzeźników top score'owych to wymarzona sytuacja. Ja do nich nie należę, ale doceniam tę grę, bo była dziko satysfakcjonująca. Grę uznaję za "ukończoną", bo przeszedłem cały cykl sześciu światów na domyślnym stopniu trudności (niższy jest okrojony z ostatniego biomu i przez to ending jest niepełny). Wyższe to "tylko" więcej przeciwników oraz mniej dostępnych żyć/kontynuacji, a to już prawdopodobnie nie na moje nerwy (jest też TRUE true Boss do pokonania, jeśli przejdziemy grę na jednym kredycie). Niemniej jeśli ktoś czasem ma ochotę na krótką partyjkę w arcade shootera, to Nex Machina będzie doskonałym wyborem, tym bardziej, że chwilami przy okazji promocji chodzi za grosze. No i ten Ending Theme to nagroda sama w sobie. Kena: Bridge of Spirits [PS5] - trochę stara szkoła w nowych barwach. Ani gameplayowo, ani fabularnie, ani pod względem mechanik niczym nie zaskakuje, oferując absolutne podstawy. Ale te filary są solidne, przemyślane i sprawnie zrealizowane. Niby liniowa, ale miejscami pozwala na tyle swobody, abyśmy nie poczuli duszności. Daje możliwość powrotu do odwiedzonych lokacji z nowo nabytymi umiejętnościami, więc nutka metroidvanii odhaczona. Fabuła skromna, z zaledwie kilkoma bohaterami (co według mnie jest zaletą, bo nikt nie traci naszego czasu wieloma pogadankami), ale podana nam ze smakiem i przepięknie zrealizowana (niektóre filmiki to świetnie odegrana uczta animacji i nawet jakiś ładunek emocjonalny w nich odnotowałem). No i walka wypada nadspodziewanie dobrze. Szczególnie gdy dochodzi do bossów, którzy już na normalnym stopniu trudności potrafią zaleźć za skórę. Starcia pozostawiają sporo możliwości i wymagają przy tym planu działania, zimnej krwi oraz znajomości przeciwnika. Bezmyślne machanie patykiem szybko jest karane. Gra ma w tym aspekcie taki Dark Soulsowy posmak. Ogólnie jestem ogromnie zaskoczony, że małemu studio udało się dowieźć taki sztos, którego nie powstydziłyby się znacznie większe firmy, więc będę w ocenie pod pewnymi względami pobłażliwy. Kłaniam się nisko. Paratopic [Switch] - czy "gra", której twórcy w napisach końcowych dziękują "amfetaminie i wszystkim innym, którzy utrzymywali nas przy życiu" może być normalna? To nawet nie jest gra, to jakiegoś rodzaju projekt, bo całość można zaliczyć w kilkadziesiąt minut (poniżej 30). To zlepek pomieszanych chronologicznie scenek (w duchu horroru), podczas których nie wiemy o chuj tu chodzi. Po obejrzeniu wszystkich wiemy niewiele więcej. To krótkie fragmenty walking symulatora (i driving symulatora) przeplatane zgrabnymi choć dziwacznymi dialogami. Projekt utrzymany w stylistyce low polygon, a dźwięk i dialogi są podane w stylistyce "creepy", że tak to nazwę. To przez większość czasu takie niezrozumiałe mamrotanie (więc należy opierać się na napisach), choć często przebijają się w tym szumie pojedyncze słowa czy sformułowania, a intonacja jest poprawna. Ogólnie dziwne to wszystko w chuj, ale daje sporo pola do interpretacji i jak ktoś lubi takie mindfucki to może poświęcić 20 minut na jednorazowe przejście (rzecz kupiłem za 4 zł, bo jest chyba na niekończącej się promocji). Ja przeszedłem całość dwa razy, bo byłem ciekawy czy da się inaczej pokierować fabułę dialogami. Nie da się, więc już nie musicie próbować. Carrion [Switch] - przede wszystkim dlaczego tutaj nie ma mapy?! Mimo, że gra jest dość liniowa w postępie to było kilka momentów, gdy zaciąłem się na kilkanaście minut i szukałem przejścia dalej. To taka LABIRYNTÓWKA (pzdr ogqozo mdr) w wersji soft-light. Niby są poboczne znajdźki, ale jest ich raptem kilka, mimo to mapa by się przydała, bo nie każdy będzie miał wystarczającą orientację w terenie, by zapamiętywać rozwidlenia. Szczególnie jeśli zrobi sobie dzień przerwy w połowie gry i potem postanowi do niej wrócić. Może być problem z odnalezieniem się w przestrzeni. Szczęśliwie gra nie jest długa, zajmie około pięciu godzin, więc da się przeżyć. A sam gameplay? No małe cudeńko. Poruszanie się naszą drapieżną biomasą jest niezwykle przyjemne oraz płynne, a majtanie po ścianach i pożeranie wrzeszczących ludzików dziko satysfakcjonujące. Tempo potrafi być naprawdę wysokie, jednak można się nieco przyczaić na ofiary, atakując gdy się tego najmniej spodziewają. A potem tylko krew, krzyki, flaki i rozczłonkowane ciała. Mmmm. Raczej kiepskie są za to fragmenty rozgrywki "ludzikiem", ale to krótkie, kilkuminutowe epizody, więc można machnąć ręką. Ogólnie polecam bardzo i bez wahania. Krótko, ale treściwie i mięsiście. Mlask. Mała perełka, na którą polecam zwrócić uwagę. Days Gone [PS4] - kojarzy się trochę z Mad Maxem. Motocykl, który sprawia, że podróżowanie po mapie jest przyjemnością (podobne odczucia miałem właśnie w MM i tamtejszym samochodzie). Ludzcy przeciwnicy to skończeni debile. Hordy przeurocze, ale na początku spierdalałem nie oglądając się za siebie xd Mapa nie przytłacza i czyszczenie jej przez większość czasu sprawia satysfakcję. Fabuła? No wystarczająca - ani to jakieś arcydzieło, ani krindżowa popelina. Ogrywane na PS5, więc komfort większy (przede wszystkim fpsy). To tak skrótem. Więcej szczegółów tutaj. Deathloop [PS5] - Żaden z tego rogalik, świetny styl i klimat, uwielbiam tę tematykę, więc w sumie w fabułę też się wciągnąłem. Generalnie znacznie lepiej, niż oczekiwałem. Szersza opinia tutaj. Spiritfarer [PS4] - niepozorny indyczek, który okazuje się zaskakująco rozbudowany. I wciągający, przynajmniej mnie, bo za innych nie ręczę. Dopiero co tutaj pisałem "recenzję", więc nie przedłużam. Hot Wheels Unleashed [PS5] - arcadowa ścigałka, do której nie trzeba udziału mózgu. Ale śmiga się przyjemnie. No i ma vibe Micro Machines. Świeżo pisałem o grze tutaj. Do tego kilka gier próbowałem, ale z jakiegoś powodu nie ukończyłem i porzuciłem. Spoiler 12 is better than 6 [Switch] - Hotline Miami wannabe, ale potencjał mocno zaprzepaszczony. Problem w tym, że to gra one shot one kill, a dość bliski rzut kamery z góry nie sprzyja takim zabawom. Przeciwnik ledwo się wyłoni zza krawędzi ekranu i jesteśmy trupem, jeśli nie zareagujemy w sekundę, czasem mniej. Dwóch takich nagłych przeciwników to już dla nas wyrok śmierci. To irytuje. Samo strzelanie też odrobinę mniej mięsiste, niż bym chciał. Fabułka pretekstowa, więc irytują wszystkie te rozmowy, które co prawda możemy natychmiast przerwać jednym przyciskiem, ale zastanawiam się po co one w ogóle są. Przekombinowany patent z pozyskiwaniem amunicji z porzuconych broni - zamiast po prostu ją zbierać, to trzeba podnieść gnata, rozładować go i pustego ponownie wyrzucić - może czegoś nie ogarniam, ale strasznie to spowalnia rozgrywkę. Poziomy w większości małe i nieciekawe. Artstyle może się wydawać klawy, ale szybko nuży, elementy otoczenia wciąż się powtarzają i całość bywa nieczytelna oraz nieintuicyjna (poruszających się przeciwników zauważyć łatwiej, ale ci stojący nie zawsze się rzucają w oczy). Pograłem godzinę, a potem przez całą drugą nie zaszczycono mnie żadnym nowym patentem, więc się znudziłem. Gra strasznie szybko się wypstrykała ze swoich możliwości. Shift Happens [Switch] - gra logiczno-zręcznościowa stworzona dla co-opa. Problem w tym, że próbowałem w nią grać solo, a ciągłe przełączanie się między postaciami szybko zaczęło mnie nużyć, szczególnie w późniejszych, bardziej skomplikowanych poziomach. Tylko to mnie zniechęciło, ale jeśli będę miał okazję pograć w kanapowym co-opie, to pewnie chętnie wrócę. Helldivers [PS4] - mógłbym tę grę podsumować jednym określeniem: irytująca. Szczególnie, jeśli próbować w nią grać solo. Bezustannie spawnujący się przeciwnicy, patrole wykrywające nas spoza ekranu, przeciętny feeling strzelania (przynajmniej z tych broni, które testowałem, słabe poczucie progresu, szybko nużąca się pętla takich samych misji w bliźniaczo podobnych środowiskach (te mapy to w zasadzie różnią się tylko kolorem podłoża), tanie zgony, przeciwnicy strzelający do nas spoza ekranu, sporo bezużytecznych Manewrów (tutejsze skille i bronie dodatkowe). Ja wiem, że ta gra jest stworzona do co-opa, ale takie Alienation też było, jednak solo grało się tam wyśmienicie. Tutaj to udręka i nikła frajda. Pograłem kilka godzin i zdążyłem się wkurwić nieproporcjonalnie wiele razy. Mario Golf: Super Rush [Switch] - wymiękłem. Zacząłem karierę, która ponoć trwa około 4 godzin, a i tak nie dałem rady jej dokończyć. Bieganie z miejsca na miejsce, jakieś mało emocjonujące zawody od czasu do czasu i jakby mało było jeszcze biegania, to podczas walenia w kulkę też trzeba biegać. Bez sensu, nie czuć funu z tego elementu, za to najczęściej po prostu irytuje i rozwleka rozgrywkę. Warstwa czysto golfowa fajna, ale wszystko poza tym ssie (kariera, bieganie, bieda wśród trybów, chybione pomysły na polach - jakieś tornada, przeszkadzajki, chuje muje). Uznałem, że szkoda mojego czasu, skoro przyjemności z tego niewiele. Swego czasu zacząłem też dużo grać w Hadesa na Switchu, ale po kilkunastu godzinach stwierdziłem, że chcę się przenieść na TV. A że docka nie mam nawet podłączonego i na Switchu gram wyłącznie w trybie handheld, to postanowiłem poczekać na wersję PS5. Kupiłem, ale w sumie jeszcze nie odpaliłem. I tak się żyje xd No i w Animal Crossing: New Horizons doszło mi z 20 godzin, bo pod koniec roku dodali trochę atrakcji, więc z przyjemnością wróciłem. Kupiłem też DLC, ale nawet nie zdążyłem tam zajrzeć. W grudniu zacząłem też grać w Yakuza 0 oraz Metroid Dread (chciałem się nim napawać w okresie świątecznym, ale w sumie miałem na to niewiele czasu). W tym roku już ich nie ukończę, więc nie liczę. Edytowane 30 grudnia 2021 przez Kmiot 10 1 Cytuj
creatinfreak 3 828 Opublikowano 30 grudnia 2021 Opublikowano 30 grudnia 2021 (edytowane) Dla mnie rok trochę przełomowy. Najpierw sprzedałem switcha po zmęczeniu sm3dw i porzuceniu zeldy links awakening. Później sprzedałem ps5 po ograniu Ratcheta i przypomnieniu sobie epickiej przygody w dwóch częściach tlou. A skończyło się na graniu w chmurze, która okazała się bardzo strawna w połączeniu Razer kishi z dobrym łączu i mniejszymi produkcjami. Niezmiennie od premiery najbardziej graną konsolą jest Xbox series x i tak zostanie przynajmniej kolejny rok. Trochę gier rozpocząłem, kilka jest w trakcie i chociaż część mam zamiar dograć w przyszłym roku jak crash4 czy AC oddyssey. Dziś dokończyłem ostatnia grę w tym roku zamykając się na 27 tytułach. Jest więcej niż w zeszłym roku (19) ale ograłem trochę mniejszych tytułów. Z multi ciągle grany Apex, a teraz jeszcze halo. Ogólnie rok uważam za udany growo mimo iż doszło obowiązków z nowym członkiem rodziny. Poniżej lista ogranych gierek w 2021r : 1. My Friend Pedro (xsx) 2. The Medium (xsx) 3. Assassins Creed Vallhalla (ps5) 4. The Dark Pictures Anthology: Man Of Medan (xsx) 5. Little Nightmares (xsx) 6. Super Mario 3D World (ns) 7. Darksiders Genesis (xsx) 8. Dead Space 2 (xsx) 9. Concrete Genie (ps5) 10. Ratchet & Clank: Rift Apart (ps5) 11. The Last of Us Remastered (ps5) 12. The Last of Us Part 2 (ps5) 13. Raji: An Ancient Epic (xsx) 14. Resident Evil Village (xsx) 15. Tetris Effect: Connected (xsx) 16. Carrion (xcloud) 17. Hades (xsx/xcloud) 18. Guacamele 2 (xcloud/xsx) 19. The Artfull Escape (xcloud) 20. Katana Zero (xsx) 21. Donut County (xcloud) 22. Forza Horizon 5 (xsx) 23. What's Remains Of Edith Finch (xcloud) 24. Marvel: Strażnicy Galaktyki (xsx) 25. Battletoads (xcloud/xsx) 26. The Gunk (xsx/xcloud) 27. Hellblade: Senua's Sacrifice (xsx) Edytowane 30 grudnia 2021 przez creatinfreak 1 Cytuj
Gość suteq Opublikowano 31 grudnia 2021 Opublikowano 31 grudnia 2021 Mój rok growy był bardzo obfity bo jestem pojebany: Spoiler 79 tytułów podzielonych na 8 platform. Króluje PC bo to główna platforma, do tego skończyłem kilka gierek VR, coś tam na Switchu oraz PS4, a także pojedyncze tytuły na NDS, w chmurze, na telefonie czy NES (emu na Switchu). Duuużo nadrabiałem staroci które jakoś tak wpadały znienacka (trochę klasyków, troszkę gier z ostatnich lat, troszkę gierek zapomnianych z młodości - prosze się nie śmiać z Freddi Fish bo to zajebiste gierki w które grałem daaaaaaawno temu a teraz sobie odświeżałem bo nostalgia to pojebana sprawa ) ale ograłem też sporo gierek z tego roku chociaż jeszcze kilka czeka w kolejce ale to ogarnę w styczniu zapewne. Oprócz tego skończyłem również 22 DLC na 3 platformach gdzie ponownie króluje PC, za nim PS4 oraz rodzynek w postaci Switcha: Spoiler Jak widać wymaksowałem łącznie 15 gier oraz 9 DLC, w większości (nie)stety calak wpadł sam ale Borderlands 3 zjadło mi naprawdę sporo godzin (podstawka + DLC to jakieś 80h z tego co widzę). Do tego dobiłem calaka w podstawce Forzy Horizon 4 oraz Fortune Island a także prawie udało mi się wbić calaka w Forzy 5 ale niestety Playground zjebało po całości playlisty. Chuje Na pewno warto wymienić kilka gier z którymi bawiłem się najlepiej w tym roku (niekoniecznie z tego roku): Spoiler Half-Life: Alyx - dostałem dokładnie to a nawet więcej czego mógłbym oczekiwać od kolejnej części serii. Nie dość że jest to pełnoprawny Half-Life to do tego w VR i takiej immersji i takiej radochy z gry nie miałem od dawna. Absolutnie wszystko tam zagrało i nie mogę się doczekać aż wrócę do niego w przyszłym roku aby dobić pozostałe osiągnięcia. Tetris Effect Connected - zawsze lubiłem pograć sobie w Tetrisa, o Tetris Effect słyszałem masę dobrych rzeczy i jak odpaliłem to nie mogłem się oderwać. Naprawdę wessało mnie na kilkanaście godzin i nawet jak czasem przegrywałem to nie wkurzałem się tylko próbowałem dalej a wspaniała muzyka tylko sprawiała że chciałem więcej. Jak ktoś nie grał to musowo. Na pewno do gry jeszcze wrócę. Mafia: Definitive Edition - uwielbiam pierwszą część cyklu, od pierwszego zagrania się zakochałem i jak usłyszałem że będzie remake to od razu się podekscytowałem. Uważam że odwalono tutaj kawał wspaniałej roboty. Gra wygląda świetnie, jest super poprowadzona w kwestii reżyserii, ocieka gangsterskim klimatem, nowe głosy mi się podobały (do tego stopnia że wolę chyba nowego Tommiego), postaci ogólnie strasznie mi się podobały z charakteru i wyglądu. Miasto jest wspaniałe, model jazdy daje radę, strzelanie też całkiem ok. Nie mógłbym sobie wyobrazić jakby to miało inaczej wyglądać. The Medium - nie przepadam za poprzednimi grami Bloobera głównie przez dosyć nużącą rozgrywkę i niezbyt interesującą warstwę fabularną. Gra wylądowała w passie no i zagrało mi tam niemal wszystko. Tematyka, historia, świat, klimat, dwa światy, bohaterka, elementy horrorowe. Czasami jednak dokuczał mi gameplay w postaci chodzenia i szukania chuja w śmietniku ale poza tym? No podobało mi się bardzo. Pillars of Eternity 2: Deadfire - w jedynce główny wątek nie zrobił na mnie wrażenia, w dwójce również był on raczej na uboczu ale nie mówię że był zły, wręcz przeciwnie. Za to to co mnie niewątpliwie najbardziej uwiodło w tej grze to wątki poboczne które są interesujące, rozbudowane i zwyczajnie sensownie przemyślane. Zawsze w grach ceniłem sobie wybór a w tej grze można grać na naprawdę wiele sposobów. I o ile walka już od pierwszej części w ogóle mi się nie podobała, tak czerpałem niezwykłą frajdę z dialogów, przekonywania ludzi do swoich racji czy robienie ich w chuja byleby tylko wyjść na swoje. Staroszkolne, izometryczne RPG, polecam serdecznie. Monster Hunter Rise - wcześniej próbowałem MH: World ale odbiłem się dwa razy gdyż gra ma dosyć wysoki próg wejścia. Za to Rise to jest wybawienie dla takich osób bo to najprzystępniejsza część cyklu która bardzo łagodnie wprowadziła mnie w cały ten świat, mechaniki i walkę. Spędziłem z grą dobre kilkadziesiąt godzin kończąc prowizorycznego singla jak i polując na potwory w multi. Wirebug to jest tak wspaniała mechanika nie tylko do walki ale i do poruszania się że nawet nie chcę słyszeć że jej zabraknie w kolejnej części. Capcom, patrzę wam na ręcę a sam na pewno wrócę do MH: World kiedy już wiem o co chodzi w tej serii. Omno - indyk od niemieckiego twórcy Jonasa Manke który oczarował mnie przede wszystkim swoją bardzo relaksującą rozgrywką. Gra ma bardzo prostą historię która jest w sumie tylko pretekstem do odwiedzania kolejnych krain ale co chwilę dostajemy kolejne mechaniki które sprawiają że gra się w ogóle nie nudzi a do tego wspomniane lokacje zachwycają swoim projektem i ciągle spotykamy jakieś nowe, fantastycznie zaprojektowane stworzenia. Mega urocza gra dająca masę pozytywnych emocji. Unpacking - kolejny indyk tym razem o rozpakowywaniu się. Również tutaj historia jest gdzieś tam w tle ale to co najbardziej mnie wciągnęło to bardzo relaksująca rozgrywka gdzie jedynym naszym celem jest ustawianie przedmiotów na pólkach, szufladach i innych meblach. Siedziałem jak zahipnotyzowany przez kilka godzin i tylko się zastanawiałem jakie byłoby najfajniejsze rozstawienie przedmiotów. Moim zdaniem gierka pobudza szare komórki i troszkę pozwala nam poćwiczyć sobie umiejętności planowania/projektowania jak co ma stać żeby było jak najbardziej efektywnie ale i efektownie. Forza Horizon 5 - mimo że mam jej sporo do zarzucenia (mało nowości, problemy z wieloma rzeczami - głównie playlista festiwalowa która dalej nie działa jak powinna) to mam już w niej przeszło 70h i dalej bawię się bardzo dobrze. Na duży plus zasługuje konstrukcja kampanii gdzie gramy tak jak chcemy i nie jesteśmy zmuszani do jeżdżenia torowych wyścigów jak ich nie lubimy aby tylko odblokować kolejny etap festiwalu. Model jazdy dalej jest fantastyczny, mnóstwo aut do wyboru, duża i ładna mapa (chociaż wolałem chyba UK). No na pewno spędzę w niej jeszcze sporo godzin. Superhot VR - wersja naleśnikowa bardzo mi się podobała ale to czego doświadczyłem w wersji VR rozjebało mi mózg. Doświadczenia i satysfakcja z tej gry w VR jest tak ze 100 razy większa niż z normalnej wersji bo nic nie zastąpi radości kiedy zrobimy Neo z Matrixa omijając lecące kule jednocześnie strzelając do dwóch przeciwników z dwóch pistoletów i trafiamy rozwalając planszę w kilkanaście sekund. Grałem w krótkich sesjach (30 minut mniej-więcej) a czułem się po takiej sesji jakbym zrobił godzinę cardio na siłowni. Było kilka frustrujących momentów ale jak się w końcu udało to satysfakcja ogromna a te wszystkie ruchy i widowiskowe sekwencje które wykonamy zapamiętamy na długo. F1 2021 - lubię tę serię od dawna, zaczynałem przy 2010, potem 2011, 2012, 2015, 2019 i teraz 2021. Nie dość że ma całkiem spoko tryb Story to ma kampanię w trybie współpracy w którą cały czas gram z kumplem. Jeździmy treningi, kwalifikacje oraz wyścig (25% okrążeń) i jest super. Model jazdy jest super, gra jest bardziej realistyczna niż kiedykolwiek chociaż AI momentami potrafi dziwnie się zachowywać no i śrubowanie kolejnych wyników (szczególnie w deszczu) daje mi dużo frajdy. Resident Evil Village - kolejna odsłona i od początku ciekawiła mnie bardziej niż siódemka za sprawą miejsca akcji oraz fantastycznemu klimatowi jaki prezentowała na trailerach. Fabularnie to typowy Resident ale rozgrywka dalej jest świetna (chociaż strzelanie mogłoby być lepsze). No niezwykle dużo frajdy sprawia mi w tej serii łażenie po pokojach, szukanie lootu, odblokowywanie nowych przejść, rozwiązywanie zagadek, wracanie się do już znanych lokacji jak mamy odpowiedni przedmiot i oczywiście walka z bossami. Fajnie że w tej ostatniej kwestii jest bardziej różnorodnie, sama wioska jako HUB bardzo mi się podoba i wyczyściłem niemal wszystkie lokacje w grze (ominąłem troszkę w zamku) i zdobyłem prawie wszystkie skarby (zderpiłem z jednym w wiosce ). No i gra ma świetne, niezwykle klimatyczne lokacje oraz wygląda świetnie pod względem wizualnym. Lake - odpaliłem z ciekawości i jak na początku niezbyt mnie interesowała warstwa fabularna tak szybko zacząłem z zaciekawieniem śledzić perypetie naszej głównej bohaterki. W dzień robimy za listonoszkę rozwożąc przesyłki a po pracy odnawiamy stare znajomości oraz zdobywamy nowe. Podobały mi się postaci, lokacja jest bardzo malownicza i podczas rozwożenia paczek można się było całkiem nieźle zrelaksować. Z dodatków to oczywiście najlepiej bawiłem się przy The Old Hunters do Bloodborne. Fantastyczny dodatek wprowadzający nowe lokacje, nowe L O R E, postaci i oczywiście wspaniałych bossów. Chociaż po tych wszystkich komentarzach odnośnie ich trudności miałem lekką kupę w majtach jak zaczynałem niektóre walki ale okazywały się one nie takie trudne, za to niektóre dawały mi momentami popalić. Na pewno jeszcze kiedyś znowu przejdę całość (teraz też przeszedłem podstawkę przy okazji) ale kuuurde, ta gra potrzebuje remastera bo <30fps nawet na PS4 Pro zwyczajnie boli. Co poza tym? Ano zrobiłem 100% w Snowrunnerze (podstawka oraz 4 pierwsze dodatki) co zajęło mi w coopie 130h ale nie mam ochoty na więcej bo ta gra w multi jest kurewsko popsuta. W ciągu roku coś tam pograłem jeszcze w multi Siege, cały czas multi Forzy 5 cisnę, spędziłem sporo godzin w GTA Online robiąc z ekipą wszystkie skoki. Troszkę tego było. A 2022? Chyba zapowiada się jeszcze lepiej, nie tylko pod względem nowych gierek ale też zamierzam ponadrabiać dosyć dużo staroci bo są gierki które zawsze chciałem ograć ale jakoś tak nie było okazji lub porzucałem je jak byłem gówniakiem jeszcze więc 2022 to pewnie będzie głównie retro na PC/PS2/Xbox (może X360 skoro ma emu pierwszego Xboksa/PS3) ale też mam zamiar nadrobić sporo gier z obecnego backloga - kilkanaście gier VR, kilka dużych pozycji z tego roku/poprzedniego (jak GoT) i ogrywać mniej-więcej na bieżąco nowości wyłapując dodatkowo jakieś perełeczki z GamePassa od . Zapewne wpadnie też PS5 na kilka tygodni to ogram te 3 gry na krzyż co wyszły do tej pory, Switch dla mnie na razie jest martwy w przyszłym roku i chyba naprawdę go puszczę za 'grosze' na początku przyszłego roku bo przez większość czasu się kurzy niestety chociaż ostatnio odpaliłem w końcu Metroida od @Kmiot. Cytuj
20inchDT 3 361 Opublikowano 31 grudnia 2021 Opublikowano 31 grudnia 2021 Przebiłeś mnie jezeli chodzi o ilość gierek, bo mam *tylko* 71 Cytuj
Paolo de Vesir 9 142 Opublikowano 31 grudnia 2021 Opublikowano 31 grudnia 2021 Nie wierzę jak można wcisnąć 60+ gier w ciągu roku czyli średnio kończąc grę co 6 dni. Cytuj
creatinfreak 3 828 Opublikowano 31 grudnia 2021 Opublikowano 31 grudnia 2021 47 minut temu, Paolo de Vesir napisał: Nie wierzę jak można wcisnąć 60+ gier w ciągu roku czyli średnio kończąc grę co 6 dni. Nawet gdybym odpuścił multi to pewnie max 50 bym dobił. @Paolo de Vesir a jak Twoje podsumowanie? Cytuj
Mejm 15 332 Opublikowano 31 grudnia 2021 Opublikowano 31 grudnia 2021 Godzinę temu, Paolo de Vesir napisał: Nie wierzę jak można wcisnąć 60+ gier w ciągu roku czyli średnio kończąc grę co 6 dni. A policz posty suteqa i swoje w CW. 4 Cytuj
20inchDT 3 361 Opublikowano 31 grudnia 2021 Opublikowano 31 grudnia 2021 (edytowane) Godzinę temu, Paolo de Vesir napisał: Nie wierzę jak można wcisnąć 60+ gier w ciągu roku czyli średnio kończąc grę co 6 dni. Bo troche oszukujemy np. obaj mamy unpacking, ktore jest na 1-2h, donut county 2-3h, a omno na 4h. Kilka gier też odpalilem, pogralem i uznalem, ze nudne i nie dla mnie. Edytowane 31 grudnia 2021 przez 20inchDT Cytuj
LiŚciu 1 332 Opublikowano 31 grudnia 2021 Opublikowano 31 grudnia 2021 No raczej nie ma oszustwa w tym że przeszedłeś gre która jest krótka. Gra to gra. Cytuj
Kmiot 13 709 Opublikowano 31 grudnia 2021 Autor Opublikowano 31 grudnia 2021 Niektóre DLC są dłuższe niż wszystkie trzy gry wymienione przez 20inchDT razem wzięte, a często DLC nie zaliczamy do ukończonych gier. Dlatego żeby "miarodajnie" to ocenić, trzebaby liczyć godziny, ale jaki to ma sens? Ktoś, kto przez 20 godzin ukończył jedną grę jest lepszy od kogoś, kto w tym samym czasie ukończył trzy mniejsze? Czy na odwrót? Nie da się tego ocenić, bo to jak porównanie jednego konkretnego obiadu do trzech mniejszych dań - ostatecznie sycą tak samo, choć mogą różnie smakować. Ja DLC (The Following) do Dying Light bez wahania wliczyłem do ukończonych gier, bo zeszło mi tam pewnie z 30 godzin i to odrębna historia, na zupełnie innej mapie i której z pewnością nie traktuję jako byle DLC. Podobnie jak Wiedźminowe dodatki - byłoby krzywdą stawiać je w jednym szeregu z innymi DLC, które składają się tylko z dodatkowych misji na tej samej mapie czy jakiejś mini gierki. Cytuj
Paolo de Vesir 9 142 Opublikowano 31 grudnia 2021 Opublikowano 31 grudnia 2021 1 godzinę temu, creatinfreak napisał: @Paolo de Vesir a jak Twoje podsumowanie? No tak średnio, z gier które faktycznie skończyłem mam: Haven - gdyby nie data wydania byłoby moje GOTY 2021, technicznie bez rewelacji, ale duszy tu jest na tony. Tetris Effect Ghost of Tsushima DC Wolfenstein a New Order Shadow of the Damned Astro's Playroom Psychonauts 2 Spider-man 2018 Remastered Ratchet and Clank: Rift Apart A reszta to klasycznie - 3 razy tyle gier rozgrzebanych, nieskończonych. 1 Cytuj
Ludwes 1 682 Opublikowano 31 grudnia 2021 Opublikowano 31 grudnia 2021 kupno ps5 uratowało chłopa Cytuj
Paolo de Vesir 9 142 Opublikowano 31 grudnia 2021 Opublikowano 31 grudnia 2021 Tak jak mówisz, na XOS dobiłem już do ściany i ograłem co chciałem. Tytuły wydane powiedzmy po 2020 chciałbym już jak człowiek ograć w jakości (przynajmniej) XSS. Cytuj
Szymek 1 048 Opublikowano 31 grudnia 2021 Opublikowano 31 grudnia 2021 1. My Friend Pedro 2. A Plague Tale 3. Ninja Gaiden II...lubie japonie, lubie trudne gierki. Chcialbym zobaczyc nowa czesc 4. Ryse:Son of Rome...wbrew powszechnej opini mi sie podbalo. Bardzo podobna sytuacja co The Order 5. Little NIghtmare 6. New Super Lucky Tale 7. Spec Ops: The Line...mocna polecam jak ktos nie ogral. 8. Katana Zero 9. Hellblade 10. Wolfenstein: The New Order 11. Wolfenstein: The Old Blood 12. Fractured Minds 13. Crysis 3...lubie ta serie. Mimo 30 fps gralo sie przyjejmnie. Pewnie ogram kiedys remastery dorwane po taniosci 14. The Touryst 15. Children of Morta...grane z kobieta w coopie. Bawilem sie genialnie 16. Wreckfest 17. Forza Horizon 18. Dead Space...taki troche Resident Evil w kosmosie przede mna jeszcze druga czesc 19. Quantum Brake 20. Control Ultimate Edition...tak jak gierka wyzej dostalem to czego oczekiwalem. Zakrecona fabula z bardzo fajnym strzelankiem 21. A Way Out 22. Wolfenstein II 23. Splinter Cell: Blacklist...lubie tego skradankowo/akcyjnego Sama. Mocno czeka co pokaze remake 24. Limbo 25. What Remains Of Edith Finch...zachecony wysokimi ocenami chcialem sprawdzic te symulatory. No chyba gatunek nie dla mnie 26. The Medium 27. Outriders 28. Forza Horizon 2 29. Bloodroots 30. Deaths Door...cichy bohater tego roku. Siadlo mi bardzo. Przez historie, gameplay (taka troszke Zelda), MUZYKA. 31. CoD: MW 32. Resident Evil 7...mozecie sie smiac ale mi sie nie podobalo tak do konca. Klimat klimatem ale dla mnie za malo tam grania. Taki troszke bardzie symulator lazenia 33. Batman: Arkham Origins 34. Apex Legends 35. Halo 1 36. Halo 2 37. Halo 3 38. Halo ODST 39. Halo Reach...najlepsza czesc. 40. Halo 4 41. F1 2020 42. The Artful Escape 43. RDR...cudownie bylo ponownie odyebac Dutcha tym razem w 4k 44. Marvel Avengers...mehhhh 45. Donut County 46. Hades 47. art of rally 48. Alan Wake Remastered 49. Rain on You Parade 50. The Ascent 51. F1 2021 52. Back 4 Blood 53. Forza Horizon 4 54. Batman: Arkham Knight...po ograniu Originsa naszla mnie ochota na wiecej. Ogrywajac drugi raz to podobalo mi sie jeszcze bardziej. Skonczylem tez DLC i od razu patrze przychylniejszym okiem patrze na gre bez Gacka 55. Sunset Overdrive...dla mnie obok Oriego 1/2 najlepsze co ogralem na X. Trzeba w to zagrac. 56. Psychonauts 2 57. Townscaper 58. Unto The End 59. Gears of War: UE 60. The Gunk 61. Forza Horizon 5 62. Halo Infinite...przegrane 170 h. Mimo ze nie umiem grac, walczy mi sie w multi pysznie. Od poltora miesiaca w sumie nie gram w nic innego 63. Doom Eternal...DLC czeka na dysku Sorki ze takie skromne opisy ale Geralt mnie wzywa by rozwiazac zagadke utraty pamieci. Jade drugie przejscie. Wpadlo z poczatkiem roku troszke h w Destiny 2. Cale szczescie ze przestalem juz w to grac. Mam pare gierek ktore gram jak najdzie mnie ochota FM7, CTR, Spyro Trilogy, Wormy w coopie. Mam zaczetego Resident Evil 2 ale przez Pana Kapelusika jakos nie moge sie zabrac. Metro Exodus czeka na lepsze czasy. Pare sztuk porzuconych sie trafilo. Ogolnie poyebany rok pod wzgledem giercowania 4 1 Cytuj
Dr.Czekolada 4 494 Opublikowano 31 grudnia 2021 Opublikowano 31 grudnia 2021 No to pora na moje podsumowanie. Zdążyłem przed chwilą jeszcze zaliczyć The Gunk i tym samym zamykam obecny rok z liczbą 41 gier. Zabawne, że miałem wrażenie iż w poprzednim roku było lepiej. Tymczasem wtedy było równe 40. Ogólnie czuję, że nie grałem tyle ile bym chciał bo za dużo pracy na głowie i innych dupereli. W grudniu praktycznie nic poza tym The Gunk nie skończyłem, więc był moim najgorszym miesiącem. Gdzieś tam rozgrzebane Tales Of Arise i playslisty festiwalowe w FH5, które notorycznie mnie zabierają na wieczór. Deus Ex: Mankind Divided - Fajnie było wrócić do przygód Jensena po tylu latach odkąd skończyłem HR. Ogólnie bezpieczna kontynuacja, końcówka bez szału a DLC nierówne ale całościowo dostała ode mnie 4+/6. Little Nightmares - Całkiem przyjemny platformer z niepokojącym klimatem. Zacieram rączki żeby kiedyś ograć dwójkę. Może w przyszłym roku? 4/6. Final Fantasy XV - O jezu co oni zrobili z tą serią, to nawet nie wiem od czego zacząć. Pomysł był, chcieli zrobić produkcję bardziej przychylną zachodnim graczom i nie tylko fanom jrpg ale jako całokształt biorąc pod uwagę ile czasu ludzie czekali i jeszcze musieli "poprawiać" ją updatami? Cieszę się, że wylądowała w gamepassie i szybko ją przejechałem samochodem jako pasażer. Oczywiście to nie jest tak, że na grę patrzę tylko źle. Szanuję, że chcieli spróbować coś innego pomimo, że elementy z których składa się XV nie są odkrywcze jak na AAA tytuł. Grafika, voice acting, muzyka i wiele momentów w grze trzymało wysoki poziom. Chyba dałem dosyć wysoką ocenę ale duża w tym zasługa, że nie miałem czasu się znudzić przez ponad 26 godzin xd 4/6. Resident Evil VII - Świetny moim zdaniem powrót serii po akcyjniakach. Ogólnie spodziewałem się bardziej stonowanej historii tymczasem rollercoaster wydarzeń zaczął skakać już na samym początku. Skończyłem dwukrotnie, raz na normal a potem na madhouse 5/6. Medium - Najlepsza IMO dotąd gra tego studia. Nie była jakimś hitem miesiąca pomimo rodzącego się hypu ale przyjemnie było skończyć. Uwielbiam przygodówki i szczerze wolałbym ich poprzednie Blair Witch bardziej w takim wydaniu jak Medium 4/6. Alan Wake - Kiedyś już skończyłem ale przed ograniem Control chciałem wkręcić się we wszystkie poprzednie produkcie Remedy by wyłapać wszelakie smaczki. Ogolnie Alan dla mnie jest ok. Trochę patetyczny i lekko kiczowaty ale tak miało być. 4/6 (lubię tą czwórkę xd) Alan Wake's American Nightmare - Trochę bardziej skręcający w akcję i grindhouse. Poprawili lekko gunplay ale refresh leveli i przewidywalny scenariusz skutecznie zmęczył. 3/6 Dishonored 2 - Król. Arkane stworzyło prawdziwe arcydzieło w podgatunku immersive sim. Po szalonych poziomach z klasycznych Thiefów myślałem, że już żadna gra nie zrobi nic w tym kierunku tymczasem to, co się dzieje tutaj przerosło moje najśmielsze oczekiwania, a wciąż jeszcze nie zasiadłem do DLC 5/6. Quantum Break - Najsłabsza gra Remedy. Gameplay taki sobie, a historia zwyczajnie zbyt zawiła dla własnego dobra. Nikomu nie chce się czytać ścian tekstu w strzelance tpp. To dobre dla gier innego gatunku ale nie akcyjniaków. Pomysł symbiozy z serialem cholernie ciekawy i akurat ten element mnie kupił 3/6. Control: Ultimate Edition - Tutaj kompletnie odwrotne odczucia do gry powyżej. Bardzo szczątkowe informacje nt tego, co się dzieje. Czułem się jak po seansie Diuny w kinie, gdzie nie miałem do czynienia z książką. Niektórych odepchnie takie słowotwórstwo i niedopowiedzenia jakich ta gra skutecznie się trzyma ale jako fan wszelakich klimatów SCP, Archiwum X łyknąłem to bez popity i chciałem więcej w DLC 5+/6. Hakoniwa Explorer Plus - Lekko zboczone indie action jrpg. To była dobra odskocznia od pochłaniających czas dużych produkcji. Szkoda, że całość taka krótka ponieważ dałem radę skończyć w lekko ponad 6 godzin. Podobała mi się pomimo, że balans gry był dosyć nierówny i parę lokacji polegało na błądzeniu, gdzie przejście wymagało odpowiednich sekwencji kierunków na mapie 4-/6 Final Fantasy XII The Zodiac Age - To było moje drugie podejście do tej odsłony od czasu PS2. Muszę powiedzieć, że dobrze czasem po latach wrócić do jakiejś produkcji. Często okazuję się, że coś wtedy rozczarowało albo "to nie dla mnie" a dzisiaj możemy mieć kompletnie inne refleksje. Może kwestia rozbudowania tej wersji o nieograniczoną możliwość rozwoju postaci czy też ochłonięcie z tym, że czasy ps2 i tamtych Finali już dawno za nami. Generalnie jednak nie zważając na poprzednie gry to naprawdę spoko RPG. Fabuła i postacie może nie są najmocniejszą stroną ale pomysł na gameplay świetny. Biegając po dungeonach trochę miałem SW KOTOR vibe. Gambity świetna rzecz i udało się mnie pochłonąć na prawie 94 godziny. 4+/6 Minoria - Krótka metroidvania autorów Momodory. Lekko zawiodłem się ponieważ liczyłem, że produkcja będzie troszkę bardziej rozbudowana jeżeli chodzi o rozwój postaci i znajdźki. Niestety w tym podgatunku Symphony Of The Night zawsze będzie wzorem. Niemniej jednak klimat i oprawa graficzna daje radę 4-/6. Timespinner - Też metroidvania ale troszkę bardziej mi przypasowała. Tutaj inspiracji Symphony było znacznie więcej jak i sama gra była znacząco dłuższa. Trochę odbił mnie lesbijski wątek pod koniec gry. Wg mnie był niepotrzebny i kompletnie z dupy ponieważ zabrakło czasu i środków na i tak dosyć rozbudowaną fabułę, jaką posiada ta gra 4+/6. Nier Replicant ver 1.22 - Pierwszy prawdziwy kontakt z tą serią i panem Yoko Taro. Jednocześnie uwielbiam jak i n i e n a w i d z ę tą grę. Historia, muzyka to dzieło sztuki ale fetchquesty, achievementy z wykuwaniem tych wszystkich bezużytecznych broni o mocno randomowych statystykach. Ogólnie ten dziwny miszmasz świetnych i okropnych pomysłów sklejonych japońską taśmą klejącą w jeden byt. Przez tą grę utknąłem w pułapce zrobienia wszystkiego na 100 % gdzie niekoniecznie sprawiało mi to przyjemność. Przechodzenie gry ponad 3 razy, żeby zobaczyć wszystkie cutscenki uważam za jeden z najgorszych pomysłów w scenariuszu gry video jaki kiedykolwiek wymyślono. Resident Evil: Village - Początek z tą grą miałem ciężki. Od razu zacząłem od najtrudniejszego poziomu trudności licząc na doświadczenia na poziomie poprzedniczki czy świetnego Re2make ale miałem poważne problemy z przeżyciem pierwszego kontaktu ze stworami i mój hype na grę bardzo szybko przeszedł na frustrację i dosłownie chęć wyjebania płyty do kosza. Na szczęście nie poddałem się i im dalej w las było już coraz łatwiej. Dosyć nierówny pacing gry sprawił, że podzielam opinie iż gra chyba jednak jest trochę gorsza od VII. Ogólnie mniej straszy a więcej wkurza - Tak chyba bym podsumował jednak nie miałem serca dawać jej gorszej oceny. Dobrze się bawiłem przy dodatkowym trybie i fajnie się upgradowało pukawki 5/6. Nier Automata - Dzieło sztuki, piękne gacie, muzykę do teraz słucham. Wrócę do tej gry na Steam Deck 5/6. Mafia: Definitive Edition - Ciekawe spojrzenie na oryginał. Parę rzeczy bardziej podoba mi się w tej wersji ale nie wszystko zagrało, tak jak powinno. Przede wszystkim zmiany w fabule są mocno dyskusyjne lub mocniej oskryptowane misje ale nie będę ukrywał cieszyłem michę z jeżdżenia po ulicach Lost Heaven 4+/6. Touhou Luna Nights - Nie jestem zaznajomiony z uniwersum ponieważ nie grywam w shmupy ale uwielbiam metroidvanie i ten spin off jak najbardziej przypadł mi do gustu. Krótka ale treściwa. Po prawdzie dopiero przy końcowych bossach doceniłem ten nietypowy system walki ale jak już załapałem o co chodzi to 4/6 Drakengard - Stara, archaiczna, surowa, okropna gra Pana Yoko Taro. Vibe takimi dziełami jak Berserk mocno wyczuwalna. Późniejsze etapy w grze to był czysty koszmar ale udało się ukończyć. Nawet nie zabierałem się za calakowanie 3/6. Drakengard 2 - Z początku byłem ukontentowany ulepszonym gameplayem ale równie szybko dało się wyczuć, że Yoko już nie odpowiadał za tą grę i dostaliśmy avarage jrpg ckliwą historyjkę o chłopaczku ratującym świat. Nie czuć już tego klimatu nieuchronnej zguby i fatalizmu. Powrót pomysłu z ukończeniem wielokrotnie gry żeby zobaczyć wszystkie zakończenia 3/6. A Plague Tale: Innocence - Jeb*ć hejterów jak na grę AA było więcej gameplayu niż w Hellblade i ch*j. Jedyne co mogło mnie trochę irytować to voice acting 4+/6. Metro 2033 Redux - Również już kiedyś ukończyłem ale chciałem odświeżyć całą serię. Całkiem klimatyczna strzelanka chociaż preferuję bardziej Stalkera i jego otwartość od liniowości i skryptów tejże serii 3/6. Metro: Last Light Redux - Jest lepiej. Skradanie się działa tak, jak powinno. Fajnie wkomponowane zadania poboczne w pewnych sekcjach gry 4/6. Star Ocean: First Departure R - Bardzo fajny staroszkolny jrpg. Czuć tutaj ducha psx. Całość pykła w zaledwie 31 godzin 4+/6. Legend Of Zelda: Skyward Sword - Z początku ruchowe sterowanie było dla mnie zaskakująco nieprzyjemne biorąc po uwagę, że grałem tak np w Okami, gdzie moim zdaniem działało całkiem ok. Niemniej jednak dosyć ważna odsłona dla lore całej sagi i muszę powiedzieć, że bardzo niedoceniona gra 4/6. Legend Of Zelda: Ocarina Of Time 3D - No Okaryna co tu mam napisać xd Każdy zna, a jak nie to giereczkowy teoretyk i nic więcej 4/6. Legend Of Zelda: Majora's Mask 3D - Możecie się śmiać ale mój pierwszy kontakt z Majorą. Bardzo zagmatwana gierka i nie ukrywam że posiłkowałem się poradnikiem ale teraz myślę, że to było wywołane presją czasową o jakiej słyszałem, że gra narzuca. Kompletnie niepotrzebnie 4/6. Project Warlock - Nienawidzę muzyki w tej grze jest okropna ale w ostatnich chapterach dało się znieść. Lubię wszelkiej maści boomer shootery więc grzech było nie przejść 4/6. Metroid: Samus Returns - Zacząłem przed oczekiwaniem na Dreada. Ogółem Metroida zapamiętałem przez nieszczęsnego Super (chociaż AM2R był pierwszym jaki skończyłem), w którym sprawdzało się każdy milimetr ściany, czy czegoś nie skrywa czego nie lubię. Tutaj fajnie rozwinęli metodę i tempo eksploracji mapy 5/6. Metroid: Zero Mission - Krótka i bardzo treściwa. Fajnie poprowadzone etapy 4/6. Metroid: Fusion - Pomysł z nawigacją, która nam mówi gdzie iść i ścigające nas zagrożenie fajny ale trochę za mało tego było 4+/6. Scarlet Nexus - Demo średnio mnie przekonało, zwłaszcza po Nierze ale faktycznie im dalej w grze to i gameplay się rozwijał i nie ukrywam, że to jedna z gierek, które szczególnie zapamiętam w 2021 4+/6. Metro: Exodus - Otwartość poziomów super ale po czasie czar prysł, kiedy okazało się, że niewiele jest do roboty ponieważ szkielet gry wciąż jest prostą strzelanką fpp i daleko jej do Stalkera. Trochę jakby też poprzednie odsłony były dla mnie ciut straszniejsze? 4+/6 Metro: Exodus DLC - Dodatki dosyć nierówne ale Sam's Story było mega fajne. Bardzo charyzmatyczny Amerykaniec z rosyjskim akcentem xd 4/6 Metroid: Dread - Dla mnie chyba najlepszy Metroid. Warto było w to zagrać na oledzie ale nie ukrywam też, że jak szybko przeleciała premiera tej gry równie szybko o niej, jak i o Switchu zapomniałem aż do końca tego roku 5/6. Visage - Ostrzyłem sobie ząbki po zachwalaniu tego horroru na forumku. Ogólnie raczej zawiodłem się ale faktycznie były momenty gdzie trochę popuściłem w spodnie a o to przecież chyba chodziło. Moim zdaniem gdyby gra miała większy team i budżet byłaby spokojnie warta ceny w sklepach a tak to cieszę się, że była w gamepassie 3+/6. Mortal Shell - Słabiutki Souls Like. Kupiłem ją zanim trafiła na gp i w sumie żałuję. Drewno i nuda. Kompletnie bezcelowa eksploracja, która sprawia że w Sekiro to z przyjemnością podnosiłem każde gówno z ziemi. Nie miałem siły ani ochoty na DLC 2/6. Halo 5: Guardians - Ludzie nie żartowali i kampania w tej odsłonie jest dosyć marna. W sumie to bardziej historia Spartanina Locke a struktura poziomów względem poprzednich odsłon dawała odczucie bardzo przeciętnego fpsa. Biorąc pod uwagę historię, jaką przeczytałem w książce wcześniej to strasznie pompatycznie i popkorniasto przedstawili wydarzenia w grze. Brak suwaka FOV również mocno wpłynął na moje odczucia co do grania ale ostatecznie daje 4-/6. Gears Of War: Ultimate Edition - Pudziany dostały w końcu boost do 60 klatek więc nie mogłem nie zagrać. Ogólnie w moim odczuciu gameplay pudziaków bardzo się zestarzał. Może jarało to w czasach X360 ale teraz nie wiem. Może uda się skończyć całą serię ale nie mam pojęcia jak to się rozbiegnie z czasem. Chyba jednak bardziej Halo mnie przekonało do siebie 4/6. The Gunk - Przyjemna i stosunkowo krótka gierka od ojców Steamworld. Nie było zbyt mocnego hypu i gra też w pierwszych godzinach nie zachwyciła ale również poczułem się trochę jakbym zagrał w coś z czasów ps2/gcn/xbox ale w nowoczesnej oprawie i wcale nie było to złe doświadczenie. Wielka szkoda, że gra nie stawia żadnego wyzwania a upgrade postaci i skanowanie nie wydawał mi się szczególnie ważny. Nie ukrywam jednak, że chętnie zobaczyłbym jakiegoś Steamworlda w takiej oprawie 3D? Gierka trochę koślawa ponieważ postać potrafi zrobić dziwne animacje albo utknąć w jakimś miejscu, typowe symptomy lepienia na Unrealu 4-/6. 7 Cytuj
20inchDT 3 361 Opublikowano 31 grudnia 2021 Opublikowano 31 grudnia 2021 Widze, ze jest kolejna osoba, ktora grała w little nightmares. W tym roku to dawali w goldzie? xd Cytuj
Pupcio 18 476 Opublikowano 31 grudnia 2021 Opublikowano 31 grudnia 2021 Ta gra często jest w promkach za śmieszne pinionżki Cytuj
Ludwes 1 682 Opublikowano 31 grudnia 2021 Opublikowano 31 grudnia 2021 wcześniej w tym roku dawali za free na steamie Cytuj
Rudiok 3 372 Opublikowano 31 grudnia 2021 Opublikowano 31 grudnia 2021 Może nie jestem tak P-O-T-Ę-Ż-N-Y-M GRACZEM jak niektórzy koledzy, ale ważne, że jeszcze daje to trochę radości i oddechu od czasem stresującego dnia codziennego Growy rok nie był jakoś imponujący, a mój backlog dopiero zahacza nieśmiało o rok 2018 no ale lajf is lajf. Skończyłem: - Prey - twórcy umieją w immersive simy, mimo mało satysfakcjonującej walki, klimat i historia na mega plus. - Control - weszło do mojej topki. Pochłonęło mnie na całego, aż się za DLC wziąłem. - Unravel - ciepła, fajnie pomyślana, miły przerywnik od strzelania w głowy przeciwników. - Shadow of the Tomb Raider - najsłabsza z trylogii, ale to nadal Lara. - Darksiders Genesis - jako fan serii nie mogłem przejść obojętnie i bawiłem się bardzo dobrze. - Butcher - szybka, krwawa popierdółka, czysty fun. - AC: Origins - mój pierwszy AC i od razu się zachwyciłem. Klimat mi siadł w 200%. Calakować nie mam czasu, ale to co już ugrałem to będę miło wspominał. Odbiłem się od: - Shadow Tactics - mimo bycia fanem Commandos coś nie pykło. - RDR2 - za wolno, za długo, za ślamazarnie, ale jeszcze dam szansę kiedyś. - Terminator Resistance - mimo fajnego klimatu gra się w to topornie jak, nomen omen, Resistance z PS3. W tym tempie może na przyszłą gwiazdkę sprawię sobie PS5 Slim 1 2 Cytuj
balon 5 355 Opublikowano 31 grudnia 2021 Opublikowano 31 grudnia 2021 12 godzin temu, Paolo de Vesir napisał: Nie wierzę jak można wcisnąć 60+ gier w ciągu roku czyli średnio kończąc grę co 6 dni. 11 godzin temu, Mejm napisał: A policz posty suteqa i swoje w CW. 3 Cytuj
Pupcio 18 476 Opublikowano 31 grudnia 2021 Opublikowano 31 grudnia 2021 Paolo weź się c0rwa xD nawet tirex w temacie o koronce tyle nie najebał xD Cytuj
Mejm 15 332 Opublikowano 31 grudnia 2021 Opublikowano 31 grudnia 2021 Wezyr na domowczce 2 na 2 niby z pelna kultura a cos czuje, ze jutro pierwszy post bedzie w "wypite mam". Cytuj
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.