[InSaNe] 2 505 Opublikowano 1 stycznia Opublikowano 1 stycznia Rewelacyjny rok i bogactwo wyboru. Nowości aż tak dużo nie ograłem (w tym niestety nie grałem w Baldur's Gate III), bo chciałem wrócić do kilku tytułów i powbijać platyny 1. Yakuza 0. Jedna z moich gier życia i absolutny must - have. Powróciłem do gry, by wbić platynę. 2. Yakuza Kiwami. Świetnie odrestaurowana jedynka, wróciłem do niej, by wbić platynę. 3. Ghost of Tsushima plus dodatek. Zaległość, którą o grałem, bo wszyscy zachwalali. Niestety wynudziłem się mega, poza settingiem i samurajskim klimatem to typowy sandbox, których mam już dosyć. Bardzo prosta platyna. 4. Persona 5 Strikers. Spinoff Persony 5, całkiem udany. Gierka z Plusa, jak Ktoś ma wolne kilkanaście godzin, warto ograć. Oczywiście obowiązkowo trzeba ograć wcześniej Personę 5. 5. Far Cry 5. Zaległość, którą ściągnąłem już dawno i nie miałem czasu ograć. Nie lubię gier ubi, ale tutaj przyciągnął mnie klimat amerykańskiej prowincji i gierka weszła doskonale. Prosta platyna. 6. Mafia III: Edycja Ostateczna. Wróciłem po latach. Nareszcie jest tak, jak być powinno od początku i koniecznie trzeba ściągnąć wszystkie DARMOWE dodatki, które moim zdaniem są świetnie. Uwielbiam takie klimaty, więc nawet żmudne przejmowanie dzielnic nie było straszne. Platyna. 7. God of War Ragnarok. God of War z 2018 r. mnie mega wynudził i nie zamierzałem grać w Ragnaroka, ale kolega pożyczył i... mile się rozczarowałem. Wciągnęło mnie jak bagno, w każdym aspekcie jest lepsza niż poprzedniczka. Superprodukcja. No i najlepsza kobieta w grach - Freja <3 Platyna. 8. Elden Ring. Jestem umiarkowanym fanem gier soulsopodobnych, chociaż czasami lubię w takie gry pograć. Dla mnie przerost formy nad treścią, to po prostu Dark Souls w sandboxowych klimatach, z fatalną mapą. Dobrze się grało, ale peanów nie rozumiem. 9. Resident Evil 4 (remake) plus dodatek. Świetny remake kultowej dla wielu części RE. Remake doskonały i grało się świetnie. Dodatek też zaje.bisty. Platyna dość wymagająca i czasochłonna. Przez to już nigdy do tej gry nie wrócę, bo kończyłem ją 8 razy i więcej nie zamierzam 10. Alan Wake II To jest moje GOTY 2023. O tej grze w stosownym temacie napisano już wszystko. Absolutne arcydzieło. Platyna. 11. Terminator: Resistance Enchanced Gra dla fanatyków universum Terminatora, czyli również dla mnie. Dość siermiężna produkcja, ale ciekawa fabuła i sporo nawiązań do T1 i T2 sprawia, że gra się z przyjemmnością. Prosta platyna. 12. Final Fantasy XVI Największe rozczarowanie i zawód roku. Rozwleczona, nudna wydmuszka. Takie tanie efekciarstwo dla growych januszy. Jedne z najgorszych misji pobocznych w grach. 13. Cyberpunk 2077 - Widmo Wolności Ależ to było dobre. Rewelacyjny dodatek do świetnej gry. Koniecznie trzeba zagrać. 14. Robocop: Rogue City Dla mnie - miłośnika 80s, to było spełnienie marzeń. Najlepsza gra z Robocopem i niespodzianka roku. Nie mogłem się oderwać. Gra od fanów dla fanów. A jeśli nie jesteś fanem, to przynajmniej spróbuj, czy poczujesz kimat. Oczywiście wcześniej obejrzyj filmy - jedynkę i dwóję (trójkę zaorać), potem zagraj i zobacz, czy wsiąkniesz. Czeka Baldur's Gate III i Dead Space (remake). Zagrałbym jeszcze w Hogwart's Legacy, ale muszę znaleźć więcej czasu. Z niecierpliwością czekam na kolejną część przygód Cloud'a 5 Cytuj
oFi 2 499 Opublikowano 1 stycznia Opublikowano 1 stycznia 10 minut temu, [InSaNe] napisał: Rewelacyjny rok i bogactwo wyboru. Nowości aż tak dużo nie ograłem (w tym niestety nie grałem w Baldur's Gate III), bo chciałem wrócić do kilku tytułów i powbijać platyny 1. Yakuza 0. Jedna z moich gier życia i absolutny must - have. Powróciłem do gry, by wbić platynę. 2. Yakuza Kiwami. Świetnie odrestaurowana jedynka, wróciłem do niej, by wbić platynę. 3. Ghost of Tsushima plus dodatek. Zaległość, którą o grałem, bo wszyscy zachwalali. Niestety wynudziłem się mega, poza settingiem i samurajskim klimatem to typowy sandbox, których mam już dosyć. Bardzo prosta platyna. 4. Persona 5 Strikers. Spinoff Persony 5, całkiem udany. Gierka z Plusa, jak Ktoś ma wolne kilkanaście godzin, warto ograć. Oczywiście obowiązkowo trzeba ograć wcześniej Personę 5. 5. Far Cry 5. Zaległość, którą ściągnąłem już dawno i nie miałem czasu ograć. Nie lubię gier ubi, ale tutaj przyciągnął mnie klimat amerykańskiej prowincji i gierka weszła doskonale. Prosta platyna. 6. Mafia III: Edycja Ostateczna. Wróciłem po latach. Nareszcie jest tak, jak być powinno od początku i koniecznie trzeba ściągnąć wszystkie DARMOWE dodatki, które moim zdaniem są świetnie. Uwielbiam takie klimaty, więc nawet żmudne przejmowanie dzielnic nie było straszne. Platyna. 7. God of War Ragnarok. God of War z 2018 r. mnie mega wynudził i nie zamierzałem grać w Ragnaroka, ale kolega pożyczył i... mile się rozczarowałem. Wciągnęło mnie jak bagno, w każdym aspekcie jest lepsza niż poprzedniczka. Superprodukcja. No i najlepsza kobieta w grach - Freja <3 Platyna. 8. Elden Ring. Jestem umiarkowanym fanem gier soulsopodobnych, chociaż czasami lubię w takie gry pograć. Dla mnie przerost formy nad treścią, to po prostu Dark Souls w sandboxowych klimatach, z fatalną mapą. Dobrze się grało, ale peanów nie rozumiem. 9. Resident Evil 4 (remake) plus dodatek. Świetny remake kultowej dla wielu części RE. Remake doskonały i grało się świetnie. Dodatek też zaje.bisty. Platyna dość wymagająca i czasochłonna. Przez to już nigdy do tej gry nie wrócę, bo kończyłem ją 8 razy i więcej nie zamierzam 10. Alan Wake II To jest moje GOTY 2023. O tej grze w stosownym temacie napisano już wszystko. Absolutne arcydzieło. Platyna. 11. Terminator: Resistance Enchanced Gra dla fanatyków universum Terminatora, czyli również dla mnie. Dość siermiężna produkcja, ale ciekawa fabuła i sporo nawiązań do T1 i T2 sprawia, że gra się z przyjemmnością. Prosta platyna. 12. Final Fantasy XVI Największe rozczarowanie i zawód roku. Rozwleczona, nudna wydmuszka. Takie tanie efekciarstwo dla growych januszy. Jedne z najgorszych misji pobocznych w grach. 13. Cyberpunk 2077 - Widmo Wolności Ależ to było dobre. Rewelacyjny dodatek do świetnej gry. Koniecznie trzeba zagrać. 14. Robocop: Rogue City Dla mnie - miłośnika 80s, to było spełnienie marzeń. Najlepsza gra z Robocopem i niespodzianka roku. Nie mogłem się oderwać. Gra od fanów dla fanów. A jeśli nie jesteś fanem, to przynajmniej spróbuj, czy poczujesz kimat. Oczywiście wcześniej obejrzyj filmy - jedynkę i dwóję (trójkę zaorać), potem zagraj i zobacz, czy wsiąkniesz. Czeka Baldur's Gate III i Dead Space (remake). Zagrałbym jeszcze w Hogwart's Legacy, ale muszę znaleźć więcej czasu. Z niecierpliwością czekam na kolejną część przygód Cloud'a Widzę, że gust mocno zbliżony do mojego. Z ciekawości - ile h na platyne y0? Jestem w trakcie robienia platyny, bo zawsze mi się marzyła - mam 150h i dopiero połowa procent z całości pobocznych a do tego jeszcze mnie czeka przejście na legend. Ragnarok aż tak Ci siadł? Ja po przejściu gowa2018 mak dosyć tej formuły, ale jak zachwalasz mając takie same odczucia jakie ja miałem to wrzucam do backloga ( a nie zamierzałem). Czuje, że alanika muszę koniecznie nadrobić. 1 Cytuj
[InSaNe] 2 505 Opublikowano 1 stycznia Opublikowano 1 stycznia Na Yakuzę 0 poszło jakieś 170h łącznie Ale grę skończyłem w 2017 r. i sporo zrobiłem już wtedy. By grać tylko w to ciągiem celem zrobienia platyny, to bym chyba nie dał rady. Ragnarok dla mnie o wiele lepszy niż jedynka, wszystko dynamiczne i zmierza ku nieuchronnemu końcowi. Ekstra w tej grze jest też to, że po zakończeniu głównego wątku można grać dalej i to nie jest wcale koniec. Można zobaczyć, że nasze działania miały wpływ na świat gry, relacje z postaciami itd. Super pomysł. Alan Wake II pozamiatał konkurencję (choć nie grałem w wychwalane BG). Nawet bug w postaci braku dialogu jednej z postaci, by pociągnąć wątek główny dalej, nie zmienił mojej decyzji. Mam jeszcze sporo molochów rozgrzebanych i nieskończonych, jak Wasteland 3, Yakuza: Like a dragon (kupiony na premierę w 2020 r.), Weird West i inne. Kiedyś pewnie do nich wrócę. Cytuj
lukas_k96 310 Opublikowano 4 stycznia Opublikowano 4 stycznia Jaki to był rok? Ciężki pod kątem growym. Z jednej strony zaległości dużo, ale z racji na różne rzeczy nie było wielkiej chęci do gry, a dwa, że zniechęcałem się trochę przez słabszy sprzęt (laptop czasy świetności miał za sobą) i zastanawiałem się nad zmianą, przez co niektóre gry wstrzymywałem na później. Potem jak już kupiłem sprzęt i był czas, to złapałem dobrze płatną fuchę, przez co większość czasu po swojej normalnej pracy przeznaczam właśnie tam. Koniec końców, czasu na granie mniej, grałem po nocy, co powodowało, że człowiek ledwo żywy był następnego dnia albo po prostu wolałem iść w kimę, niż ślęczeć przed monitorem. A weekendy i święta odpadają, spędzam je u dziewczyny. Reasumując, kilka gier udało się ograć. Lecimy chronologicznie, według daty ukończenia: 1. Deus Ex: Rozłam Ludzkości - zdecydowanie słabsza część od Buntu Ludzkości. Praga to pewna nowość, mechaniki spoko, dużo opcji różnorodnego gameplayu. Fabuła jednak za krótka. 7/10 2. Tom Clancy`s Ghost Recon: Breakpoint - ciśnie się na usta fraza Stonogi: coście zrobili z tą serią... Wildlands było mega fajne, Breakpoint to natomiast lekkie nieporozumienie. Szkoda... 6/10 3. As Dusk Falls - pierwsze trzy epizody - opad szczeny! Kolejne trzy to już trochę takie wymuszanie i przedłużanie zabawy. Generalnie fajnie, wybory mają znaczenie. 7/10 4. Watch Dogs: Legion - najgorsza część. Zero wczutki ze względu na brak głównego bohatera, płytka i nieangażująca fabuła. Na plus Londyn, możliwości rozgrywki. 5/10 5. Marvel`s Spider Man: Miles Morales - dobra gra. Nowe klimaty, nowy bohater, nowe moce.Śnieżny Nowy Jork wygląda obłędnie. Skondensowana fabuła, jak ktoś chce się bawić dalej to ma mnóstwo znajdziek. 7/10 6. Batman: Arkham City - fajna kontynuacja, mocne i genialne zakończenie, ale mimo wszystko bardziej wolałem jedynkę. Tutaj za dużo backtrackingu, wątki poboczne rozmywają wątek główny. 7/10 7. Control - spory zawód. Fabuła zagmatwana i bez czytania dokumentów nie ogarniesz, o co chodzi, do tego backtracking. Na plus fizyka, możliwości walki i grafika. 6/10 8. Hellblade: Senua`s Sacrifice - ciężko to nazwać grą, może to bardziej swego rodzaju doświadczenie. Gdyby to była produkcja na 2-3 h to byłoby idealnie. Tak jest za długo i monotonnie. 5/10 9. Grand Theft Auto III - ukończona wersja Definitive Edition. Ciężko obecnie trójkę ocenić - z jednej strony gra ma przestarzałe mechaniki, z drugiej wtedy była prawdziwą rewolucją. 6/10 10. Grand Theft Auto: Vice City - oczywiście wersja Definitive Edition. Stare, dobre Vice City. Trochę graficznie przesadzili, ale mniejsza z tym. 9/10 11. Grand Theft Auto: San Andreas - również Definitive Edition. To samo, co z Vice City - przede wszystkim to dobrze nam znana gra, z ważnymi mechanikami jak checkpointy czy automatyczne save`y. 9/10. 12. Cyberpunk 2077 - weryfikuję opinię sprzed dwóch lat. Wtedy było 7/10. Poprawili grę, zagrałem na lepszym sprzęcie i przepadłem... Fabuła, klimat, postacie - cudo! 9+/10 13. Cyberpunk 2077: Widmo Wolności - Redzi pokazali, jak się robi DLC. Dojrzała fabuła z zaskakującym zwrotem akcji, ciekawe i fajne kwestie poboczne. 9+/10 Jak widać, nie jest tego dużo, w porównaniu do innych graczy z tego wątku, ale w sumie mogło być gorzej Bardzo dużo open worldów, dopiero teraz to sobie uświadomiłem. W samym Cyberpunku spędziłem ponad 70 godzin, do tego dochodzą molochy jak trzy części GTA, które też ogrywałem porządnie, nie po łebkach. No i oczywiście złodziej czasu, czyli Football Manager 2023. Tam nabiłem setki godzin. W nowy rok wchodzę z postanowieniem poprawienia tego wyniku. Czy się uda? Nie wiem, mam taką nadzieję. Bo jak nie w tym roku to w kolejnych, z racji na różne zmiany prywatne, które pewnie się wydarzą, będzie to zdecydowanie trudniejsze. Mam sprzęt na porządne granie, więc trzeba to wykorzystać 2 Cytuj
Rudiok 3 376 Opublikowano 5 stycznia Opublikowano 5 stycznia Jaki był rok 2023 dla każualowego gracza? Odkopywaniem backlogu, pykaniem w każualowe popierdółki i odkurzeniem 3DSa Gorogoa - fajna i krótka gierka logiczna z ciekawymi mechanikami, bardzo przyjemne doświadczenie 8/10 Ghosts of Tsushima - piękne lokacje, japońska przyroda, ciekawa historia i bardzo satysfakcjonująca rozgrywka. Jedyny zarzut to za szybko gra odkrywa wiele kart i po pierwszym obszarze można dopakować postać tak, że idzie jak Terminator przez kolejne lokacje. No i te pieprzone lisy. Ale całościowo 9/10 What Remains of Edith Finch - symulator chodzenia i odkrywania tajemnic opuszczonego domostwa wciągnął mnie na tyle, że wspominam do dziś. Bardzo fajny klimat i bez dłużyzn. 8/10 Kaze And The Wild Masks - prosty i dość krótki platformer, dobry na odmóżdżenie, ale bez jakiegoś większego efektu wow. 6/10 Murdered: Soul Suspect - mimo słabej mechaniki i trochę trącących myszką technikaliów historia i pomysł na fabułę dość ciekawe. 6.5/10 Call of Duty: Black Ops Cold War - pif paf, cut scenka, pif paf, cut scenka, zgon od niewiadomo czego, cut scenka, pif paf. CoD jak CoD, fajnie się grało, ale w pamięci jakoś nie zostało. 6/10 Far Cry 6 - Jestem fanem od początku serii, ale 6. część mnie zmęczyła zbyt dużą ilością zadań i powtarzalnością. Silenie się na wydłużanie rozgrywki dodając kolejne obszary i mnożąc zadania poboczne to niezbyt dobry pomysł. Na plus klimacik. 6/10 Broforce - gierka, która głównie mi towarzyszyła w rekonwalescencji. Wspaniała oldschoolowa zabawa, ogrom nawiązań do popkultury, do tego odpowiednio trudna, ale nieprzekombinowana. Nawet udało się pograć online. 9/10 Marvel's Guardians of the Galaxy - bardzo miłe zaskoczenie, wiele rzeczy tu zagrało, jak interakcje między postaciami, fabuła, sceneria, finał. Jedyne co zmęczyło to powtarzalny system walki w późniejszych etapach. 8.5/10 Scott Pilgrim vs. the World - wizualnie i klimatycznie bardzo dobrze, ale walka jakoś mało satysfakcjonująca. A finalny boss napsuł sporo krwi. 6.5/10 Bayonetta - jedna z gierek życia, tym razem scalakowana i splatynowana kosztem rozklekotanego pada, ale było warto. 9.5/10 Donkey Kong Country Returns - wizualnie pięknie, dużo wyciska z 3DSa, muzyczka, klimacik na plus. Ale poziom trudności i etapy z kolejką potrafiły mnie odrzucić na kilka dni. Całościowo jednak 8/10 Kirby Triple Deluxe - śliczne, kolorowe, satysfakcjonujące doświadczenie, aż uśmiech sam się ciśnie na usta. Odpowiednio długa i pełna zawartości. 9/10 Luigi's Mansion 2 - wciąga jak bagno, Luigi jest pocieszny, duszki wciąga się aż miło, do tego sporo znajdziek i sekretów. Super zabawa. 9/10 W tym tempie to może w 2025 zacznę ogrywać coś na PS5 1 Cytuj
Homelander 2 222 Opublikowano 11 stycznia Opublikowano 11 stycznia Dla mnie to był bardzo słaby rok pod względem growym. Oczywiście nie ze względu na ilość gier, tylko na to, że nie miałem na nie czasu zupełnie. Playstation Wrap Up pokazuje mi 35h grania w 2023. Na Xboxie może trochę więcej, bo grałem w Age of Empires 2 nawet całkiem sporo. Na Switchu skończyłem Advance Wars i Zeldę. No i to wszystko. Oby nowy rok był dla mnie lepszy pod tym względem 1 Cytuj
ogqozo 6 574 Opublikowano 10 lutego Opublikowano 10 lutego Od paru lat robię Top 10 roku w oparciu o DUŻO gier. Właściwie to idea jest taka, by spróbować, ile się da, wszystkiego, co ktoś pochwalił. Układając listę, uznałem to za lekką przesadę, życiowo mówiąc. Mam nadzieję, że to ostatnia taka lista. Po prostu życie jest tylko jedno i to, co było fajne jak się zaczęła korona, nie jest metodą którą człowiek może utrzymać na całe życie. Pochłaniały te gierki nierealną ilość czasu i kasy w ostatnich latach. Od roku 2024, będę raczej kupował na premierę tylko największe hiciory, i ogrywał jakieś mniejsze rzeczy na promocjach. Wybór był bardzo ciężki, w tym roku, i podejrzewam, że gry z ostatnich miesięcy miały pewne fory w porównaniu do tych z początku 2023. Wyjątkiem Midnight Suns, hehe. A co, nie załapało się rok temu. Tears of the Kingdom (Switch) – specyficzny kierunek po poprzedniku, ale ogólnie taki sam wniosek: jak bym nie patrzył, to kurde jest najlepsza gra wszech czasów. Po prostu trudno zaprzeczyć. Teoretycznie rozumiem, że niektórzy woleliby to samo na innej mapie, ale już mamy wystarczające setki gier robiących to samo na różnych mapach. Zelda kolejny raz sprawiła, że inne gry (jeszcze zanim dogoniły Breath) wyglądają tak prymitywnie. Coś sobie jest? Połącz to z czymkolwiek innym i rób z tym co chcesz! Gdzieś jest jakieś miejsce? Dostań się tam! Jak? Jak chcesz! Gra nadal ma też swoje niezrównane piękno świata i dźwięku i w jakiś sposób osiąga uczucie bardzo dla mnie rzadkie – jednocześnie relaksuje i wciąga. Jest jednocześnie bardzo inteligentna, jak i w pewien sposób bardzo prosta i niedenerwująca. Po prostu feel jest najlepszy, jaki kiedykolwiek był w grze. A produkcje AAA jest pewnie przez dekady nie dadzą nam tego, co dały nam Tearsy. Można by spędzić całe książki opisując osiągnięcia tej gry, ale inni to zrobią. W pewnym sensie, można narzekać, że „ten sam świat”, ale to kompletnie niecelny opis. Bo jeśli nawet weźmiemy wszystko „stare” z Tearsów, i zostawimy tylko kompletnie nowe elementy, miejsca, rzeczy – gra ma nadal dużo więcej, niż cokolwiek innego w tym roku. Jeśli cokolwiek może zbawić gry, to ta Zelda. Theathrythm Final Fantasy: Final Bar Line (Switch) – zaskoczenie roku, bo wersję na 3DS wyłączyłem od razu zawiedziony, że nie steruje się jak w Elite Beat Agents… nikt mi nigdy nie powiedział, że Theathrythm to znacznie więcej, niż po prostu wciskanie przycisków w rytm piosenek. W jakiś sposób, Final Bar Line okazuje się wciągającym RPG-iem, a najlepszy fenomen tej gry to fakt, że każdy sam sobie wybierze, z którego źródła ile będzie czerpał. Sprawy są bowiem dość niezależne, za sprawą mnogości opcji i wielu poziomów trudności. Można traktować grę jako wyzwanie nawalania w przyciski, i faktycznie nie zabraknie okazji do łamania palców. Można też jednak w pełni skupić się na konstruowanie zespołów i pakowaniu statsów – przykładowo, dodanie technik leczących dodaje masę tolerancji w kwestii błędów w egzekucji. W praktyce, Final Bar Line jest jak czysty RPG z najlepszym systemem walki, polegającym na nawalaniu w rytm setek wspaniałych utworów. To celebracja magii tej serii nie tylko w powierzchownym sensie – to najbogatsze świętowanie osiągnięcia naszej kochanej branży co najmniej od czasu Smash Bros. Ultimate. Spędziłem dziesiątki godzin ciągle myśląc o różnych buildach, które ostatecznie pozwolą mi wykonać określone questy, i tak dalej. Jest tu sporo obliczania obrażeń i wyliczania DPS-ów, jeśli chcemy cyknąć niektóre zadania. A jednocześnie świetnie się bawiłem przy tych utworach, bo Final Bar Line daje okazję i poprzeżywać w bardziej intensywny sposób klasyki (bardzo świadomie – przykładowo, twórcy wiedzą, że najbardziej „powtarzalne” kawałki z wielu edycji to battle theme’y, i właśnie te hitowe kawałki mogą dawać więcej expa, tak by osoby „pakujące” sięgały i tak naturalnie po nie, i tak dalej), i odkryć na nowo, jaki urok mają przeproste melodie z GameBoya, jaka jest niesamowita różnorodność FF XIV, czy też jakie bangery miała Dissidia. Xenoblade Chronicles 3: Future Redeemed (Switch) – wspominam tę grę bardzo dziwnie, bo pojawiła się i zniknęła, bardzo po cichu. Nie słyszałem, by ktokolwiek o niej gadał. Ja też przestałem, bo… była tak wciągająca, że przeszedłem ją w jeden weekend. A naprawdę mi się to nie zdarza. Formuła Xenoblade’a po prostu jest najbardziej wciągającą, jaką w życiu widziałem, nie mogę tego odłożyć, aż nie cyknę 100%. Dodatek to niby miniaturowa wersja wszystkiego, co już znamy z XC3, a jednak wnosi wspaniałe rzeczy do całego gatunku. Cały koncept, by rozwój ekipy zależał nie od powtarzania czegokolwiek, ale od robienia konkretnych rzeczy na mapie, wnosi zaangażowanie w eksplorację mapy i w rozwój ekipy zarazem na nowy poziom. Jednocześnie opcji dopakowania ekipy jest nadal tyle, a zarazem tak przejrzyste, że chciałoby się tylko więcej i więcej. Jaka szkoda, że wydanie tego DLC po cichu sugeruje, że to może być koniec serii, a Monolith zamieni się czysto w wyrobników open worldowych Zeld… A może nie szkoda, może dobrze, bo zmarnowałem na tę serię giereczek prawie tysiąc godzin m d m. Lisa The Painful (Switch) – ja pier’dolę. Co tu się dzieje. Zawsze mówiłem, że wpływ Last of Us na świat gier był okropny, więc muszę się pokajać. Oto przykład, że może z tego wyjść też coś dobrego. Oto projekt, wydany po latach na konsole w tym roku, który można niemal opisać jako próba zrobienia Last of Us jako dobrej gry, japońskiego RPG-a. Jak dla mnie, jest zupełnie inne w każdym aspekcie. Nic nie jest tu efekciarskie, ckliwe i moralizatorskie, wszystko jest faktycznie okrutne, wieloznaczne, powalone i szalenie zabawne. Gra potrafi zrobić się naprawdę trudna wskutek nieznajomości wielu dziwnych mechanizmów, albo po prostu losowych wydarzeń. Postaci z naszej ekipy mogą nagle zacząć padać jak muchy, albo nawet być muchami. W pewnym sensie gra może być bardzo „trudna”, ale w tym przypadku wszystko faktycznie zależy od gracza (banał, który w przypadku tej akurat gry jest jednak prawdą). Można powiedzieć, że gra jest tak odważna i ciekawa, jak produkcje Kojimy, ale jednocześnie nie każe nam człapać po górach godzinami, by doświadczyć mięska opowieści. Po prostu mamy opowieść, prosto do celu. Shadows over Loathing (Switch) – drugi z najlepszych scenariuszów roku. Shadows to po prostu więcej tej samej gry, i ma podobne zalety jak poprzednik. Jest niesamowicie zabawny, zrobiłem setki screenshotów by zapisać sobie złote cytaty tej pięknej, literackiej gry, a ponadto konstrukcja RPG-a jest bardzo fajna i angażuje ciekawe zadania do dodawania sobie statsów robiących różnicę w grze. Jak na grę głównie toczoną w okienkach dialogu i opisach, fajowe są tu wybory, wpływ decyzji, buildy itd. Nie wiem, kto to zrobił, ale jest geniuszem pisarstwa. Sea of Stars (Switch) – jest coś bardzo generycznego w Sea of Stars, ale ostatecznie gra po prostu mnie wciągnęła. Jest ładna, nie ma wiele powtarzania, i zmieszczono tu niemal każdy wciągający system, jaki znam, od ulepszania bazy po zbieranie ostatniej muszelki w ukrytym, ale nie bardzo trudno ukrytym, zakamarku. To jest mój słaby punkt, jak ktoś robi grę, która nie jest za duża, jest wypchana nowymi rzeczami, idzie prosto do przodu i wszystko jest w niej zrobione ładnie i dobrze. Dave the Diver (Switch) – Dave to jeden z fenomenów tego roku nie bez powodu. Gra ma ten rzadki dzisiaj vibe, że wszystko jest możliwe (i dzieje się szybciej, niż w Yakuzie). Co chwila wpada ci postać i odkrywa jakąś zupełnie nową stronę gry. Jednocześnie zarządzasz wieloma cyferkami i rzeczami, by rozwijać każdy aspekt swojej działalności nurka i restauratora. Jedyne, co mi nie przypasiło, to aspekt „soulsowy” i tracenie tysiąca rzeczy w razie śmierci w głębinach. Wszystko poza tym jest kapitalne. Pokemon: Indigo Disk (Switch) – nie mogę umieścić niżej, bo spędziłem masę godzin z tym dodatkiem, i z radością. Nie jest to nic nowego po zeszłorocznej rewolucji w serii. Nowy, mniejszy open world, a przede wszystkim więcej (nieciekawych) misji, więcej pokemonów, więcej rzeczy do zdobycia. Liczba kontentu zadziwia, a jakość jest spora. Co najbardziej zwraca uwagę, to najtrudniejsze walki w singlowej kampanii w historii serii – o kurde, czyli Game Freak wie, że można mieć naprawdę sensowne i dobre teamy, tylko wcześniej to ukrywał w multi. Te 5 walk naprawdę potrafi zmienic podejście człowieka do tego, o co chodzi w pokemonach. Na szczęście metod na dopakowanie zespołu też nie brakuje, bo dochodzi masa "nowych" pokemonów, nowych możliwości oraz kolejne udogodnienia w coraz łatwiejszym dobieraniu ruchów, natur, EV, IV, i tak dalej. Fascynujący świat kompetytywnych pokemonów jeszcze nigdy nie był tak blisko z singlem. Chants of Sennaar (Switch) – bądźmy szczerzy. Gry „logiczne” są po prostu najlepszymi grami. Pomysły w nich, zarówno narracyjne jak i estetyczne i gameplayowe, są po prostu najbardziej inteligentne i kreatywne, i te gry jako jedyne są warte nazywania naprawdę mądrymi, i tylko ich fani mają podstawy czuć się lepszymi ludźmi. Przykładów na to w tym roku była masa – Talos Principle 2, Void Stranger, Can of Wormholes, Rytmos, Puzzmo, American Arcadia, Birth, Viewfinder, i tak dalej. Jedyny powód, dla którego te gry nie dominują list GOTY, to fakt, że wymagają myślenia. Ludzie bowiem nie myślą – ja na pewno nie. Chants of Sennaar to przykład idealnego balansu. Gra ma bardzo unikalne zagadki, bez wskazywania palcem wciąga w bardzo wyjątkowy sposób myślenia, i czujemy się naprawdę jak geniusz, że to wykombinowaliśmy… ale jednocześnie NIE jest faktycznie tak wymagająca intelektualnie, żebym po prostu się poddał. Jest w sam raz. Do tego jest wspaniale narysowana i ogólnie cały pomysł jest kapitalny. Ta gra jest tak mądrze pomyślana, że grając w nią, aż niemal widzimy w rogu ekranu, jak fani Rockstara sypią jej minusy. Humanity (PS5) – gra aż zbyt godna podziwu... wręcz nieznośnie intensywna gra, w której nie wiem, na czym się skupić. Jest tu i transowa prostota i minimalizm rodem z tetrisowych gier studia, jak i zaskakujące bogactwo pomysłów. Intrygująca historia i przekaz, ciągle nowe mechanizmy i wymagania nowego sposobu myślenia, by przejść dalej i zdobyć złoto. Jednocześnie są tu nawiązania do masy innych gier, ale jednocześnie kompletnie unikalne odjazdy, a to wszystko w ciągu kilku godzin. Niestety, mam trochę za niskie IQ, by tych godzin nie zrobiło się więcej, bo czasem ciężko było znaleźć rozwiązanie. Humanity ma jednak to do siebie, że nie rozwija wymagań, piętrząc je, ale ciągle niemalże zmienia cały gatunek gry. Dredge (Switch) – zawsze chciałem, by ktoś zrobił grę Failbetter, ale, kurde… nie tak ciężką, a Dredge dostarcza to marzenie. Jest faktycznie mrocznie i ciężko – nadal czasami zbieramy długo na coś, by to stracić bo potwór nam walnął w łódź, ale jednak wszystko to w rozmiarze przekąski na 10 godzin. Kinder Cthulhu. Mamy akurat tyle wolności, by poczuć zew oceanu bez faktycznego zagubienia przez żaden dłuższy czas. Mamy wiele czynników wpływających na nasz sukces, ale zawsze znajdziemy drogę. Gra jest po prostu ładna i przyjemna. FF XVI (PS5) – okazało się, że to nie Mesjasz, który przywróci Japonię i PlayStation na sam szczyt. Ale nadal jeden z głównych powodów, bym w końcu widział sens mego kupna PS5. Gra jest bowiem naprawdę przyjemna i nie nudzi przez cały czas jakże rozbudowanej opowieści. Co najbardziej mi się podoba, to że oprócz ogromnych starć godzillasów rzucających w siebie planetami, nadal mamy uczucie poczciwej wioseczki, w której proste osoby mają swoje banalne zabawne tekściki o hodowaniu pomidorów czy umawianiu się z kimś tam. Bardzo fajnie oglądało się te proste menusy i wypełniało wszystkie zadania. System walki pokazuje swój precyzyjny potencjał tylko w kilku opcjonalnych trialach - i praktycznie nigdy w ogóle w żadnym innym momencie ani trochę nie, ale ma tak wiele zawartości, że daje możliwości pobawienia się wystarczająco ciekawie przez całą długą grę. Mam nadzieję, że to jedyny fajnal tego typu hehe, ale jak na grę godofowarową jest wyjątkowo sympatyczny i japoński. Pikmin 4 (Switch) – Nintendo obrało oczywisty, ubisoftowy kierunek, by przybliżyć jedną z najbardziej uroczych, najładniejszych serii szerszemu gronu graczy. Koniec ze specyficznymi wyzwaniami Pikmina, teraz robisz w tej grze to, co w każdej – zbierasz punkciki z mapy, wciskasz oczywiste interakcje na oczywistych obiektach, rozszerzasz swoją moc aż zbierzesz 100%. Nadal jest pięknie – może najładniejsza gra roku – i fajnie, że można sobie w nowoczesny sposób pospędzać czas z pikminami i tym przeuroczym pieskiem. Fani mogą tęsknić za bardziej wyjątkowym gameplayem, ale teraz bez frustracji można spędzić dziesiątki godzin, cyckając świat Pikmina. Jaka miła gra. Marvel’s Midnight Suns (PS5) – kto by pomyślał, że Marveloza znajdzie się tu kiedykolwiek! Jasne, już od dawna rzygam tą zbroją Irona Mana, naprawdę, rzygam, nie mogę już widzieć jego stroju czy spidermana, ile kurva można udawać że to jest ciekawe... ale w tej grze mogę szybko zebrać sto przebrań i go przebrać za jakiegoś stalowego rycerza i nie jest tak źle. Ale serio, tak poza tym jednym "detalem", to jest trochę idealna gra dla mnie. Rozwijanie całkiem rozbudowanej bazy, relacje z postaciami, RPG ale tak naprawdę pakowanie nic nie daje i trzeba myśleć, troszkę łażenia dokoła, no i głównie karty - nie tak liczne, żebym się pogubił, jak w większości karcianek. 8 na talię - okej, to mogę ogarnąć umysłem, i nadal jest ciekawie i zróżnicowanie. Wszystko przekłada się na coś, punkty przyjaźni, RPG-izacja życia, simsyzacja fantasy. No i można sobie zazwyczaj dobrać postaci tak, by mieć w ekipie takie nieznane specjalnie z filmów. Gra trochę w pewnym sensie donikąd nie zmierza na dłuższą metę, i scenariuszowo i rozwojem tych statsów, ale droga jest bardzo wciągająca. Neverawake (Switch) – nie byłoby listy ogura debila bez psychologicznego shoot-em-upa, co nie? Neverawake wnosi jedną z najbardziej przystępnych prezencji i opowieści w historii gatunku bez zrywania z sednem rozgrywki. Kluczowa jest tutaj płynność wyzwania – mając do wyboru mnóstwo akcesoriów, a nawet dostając więcej w razie porażki, zawsze sami decydujemy, jaki mamy potencjał ofensywny i defensywny. Gra więc nie będzie nigdy banalna, ale też nie stanie się niemożliwa. Oto shmup, który warto przechodzić, i każdy też może. A galeria narysowanych wrogów naprawdę robi wrażenie. Baldur’s Gate 3 (PS5) – trudno mi coś dodać o Baldurze po tym, co się stało z tą grą, świat oszalał na jej punkcie, a Gabe prawdopodobnie stał się najbogatszym człowiekiem świat po jej premierze. Niektóre rzeczy mówione o niej są po prostu nieprawdziwe. Niemniej, w pewien sposób to ideał pecetowego grania i świetna zabawa. W porównaniu do produkcji konsolowych, czuję tu wiele braków, pod względem scenariusza, rozgrywki, technicznie itd. Mimo wszystko, nowy Baldur to najlepsza egzekucja idei nerdowatego D&D od dawna, zachęcająca do różnorakich zabaw i dająca nam do ekipy wiele sympatycznych postaci. Chciałeś, nie wiem, rzucić na siebie niewidzialność i być niewidzialnym – w Baldurze 3 możesz. To nie zmieni jakoś niesamowicie wiele w grze, ale będziesz niewidzialny. Super sprawa. Goodbye Volcano High (PC) – visual novele, jak gry logiczne, miały niesamowity rok. Wymienić można tak różne stylem pozycje jak anime-klasztorna Misericorde, przepiękna Mediterranea Inferno, strasząca wyborem Slay the Princess, yuri Little Goody Two Shoes, japoński Paranormasight i Anonymous;Code, króciutki Murder of Sonic the Hedgehog, przedziwny World of Horror, gamepassowy Coffee Talk, retro Life after Magic, romansowy Jack Jeanne, nintendowskie Master Code coś tam, i tak dalej, ja nie mogę… Goodbye Volcano High było jednak dla mnie najciekawsze do faktycznego grania. Bo w końcu po co wymyślono visual novele - żeby stulejarze mogli romansować z laseczkami w fantazji, najlepiej kierując samemu jakiąś inną nastoletnią laseczką. Tutaj mogę „grać” (dino) nastolatką w liceum i mieć hot romans z inną (dino) laską. Dwa, że gra ma zaskakująco przyjemny, animowany flow, będąc nie tyle visual novel, co... visual film? Początkowo denerwowało mnie np., że tak powoli wybieramy opcje dialogowe, ale później uznałem, że to naprawdę dobrze pasuje do sytuacji, mamy okazję nieco poczuć, że faktycznie jest wybór, pomyśleć, z czego rezygnujemy. No i ten nastrój jest niezły – kurde, grasz dinozaurami i leci meteor, cóż za lepsza metafora dla czasu końca liceum, gdy wszystko w naszym życiu się kończy, i pora powiedzieć po raz pierwszy do widzenia tak wielu rzeczom. Gra trochę głupia, ale wciągnęła mnie na te kilka godzin. El Paso Elsewhere (Xbox) – wiem, co myślicie - fajnie by było, jakby wyszła w 2023 dobra gra związana z Maxem Paynem, najlepiej z wszechobecnym autorem gry. No i na szczęście jest El Paso Elsewhere, w którym twórca Xalavier Nelson i gra główną rolę, i wykonuje absurdalne piosenki, i tak dalej. A całość, jest to bardzo zrzyna z Maxa Payne’a, ale w pozytywnym znaczeniu. Latasz dokoła, strzelasz, przeładowujesz, bullet time, i tak w kółko, nic innego. Gra bierze najlepsze z czasów prostego grania na PS2 i wcześniejszych, ale ma też imponujący styl opowieści i dźwięku. Against the Storm (PC) – tradycyjna na liście jedna gra z peceta, przy której nie miałem czasu siedzieć setki godzin, ale żałuję, bo w czasach gimnazjum bym to kochał i siadał codziennie po szkole. Przy grach takich jak ta i Dotage, można powiedzieć, że 2023 był rokiem połączenia city buildera i rogalika. Formuła jest szalenie wciągająca – nowe zawartości i zadania to właśnie to, co potrzebne było szkieletowi zarządzania miastem/cywilizacją znanym od dekad z wielu pecetowych gier. Dynamika zadań sprawia, że Against the Storm ma te fajne elementy RTS-ów, ale nie te nudne części, gdy wszystko jest już ustalone. To wszystko nadal zajmuje nieraz masę czasu, ale pod względem znaczącej ingerencji gracza, dzieje się więcej, niż kiedykolwiek. Jakość jest świetna – wygoda menusów, estetyka, liczba rozwiązań pozwalających dostosować się do innych warunków. Tak wygląda klikanka, gdy się ją zrobi właściwie. 30XX (Switch) – jeszcze jeden gatunek, który połączono z rogalikiem, ale znów – warto było to zrobić, bo pasuje doskonale. 30XX okazuje się dzięki temu najfajniejszą od dawna kopią Mega Mana, a wychodzi ich co roku około dwunastu milionów. Nie ma dobrego rogalika bez dobrego sedna rozgrywki i sterowania, i 30XX je ma. Dodaje do tego zróżnicowane i długo świeże wyzwanie. Zawsze miło sobie popykać. Wyróżnienia: Astral Ascent (Switch), Coccoon (Xbox), Thirsty Suitors (Xbox), Frog Detective: Entire Mystery (PC), Lil Gator Game (Switch). 6 Cytuj
Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Dahaka 1 878 Opublikowano czwartek o 16:23 Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Opublikowano czwartek o 16:23 Kolejny rok za nami, więc i czas na kolejne podsumowanie. Rok uważam za udany, backlog udało się uszczuplić i w przeciągu dwóch lat powinien być już oficjalnie na bieżąco z gamingiem 1. Astro’s Playroom – rok zacząłem od kupna ps5, więc i Astro wjechał na start. Bardzo przyjemna gierka z fajnymi mechanikami i wykorzystaniem dual sensa. Po skończeniu stwierdziłem, że przydałby się sequel z większym rozmachem... 2. Final Fantasy XVI – walka, która po 10 godzinach zaczyna wiać nudą, prawie zero elementów RPG, nieangażujące side questy i fabuła, która mogłaby być spoko, jakby była rozpisana na 100h gry, a nie 40. Zmarnowany potencjał i zawód roku. 3. Jusant – gra o wspinaczce, całkiem przyjemna, ale nie na tyle, żebym ją komukolwiek polecił. Niemniej samą mechanikę mogliby wykorzystać w jakiejś innej przygodówce, która nie skupia się tylko na wspinaniu, bo całkiem fajnie to zrobili. 4. Hi–Fi Rush – spodobał mi się koncept rytmicznej gry akcji, jak już się złapało flow, to było mega satysfakcjonująco. Niemniej gra trochę zbyt liniowa jak na mój gust, mogli porobić większe lokacje, żeby sobie można było trochę pozwiedzać ten kolorowy świat. 5. Cocoon – bardzo fajna gierka logiczna, poziom trudności taki w sam raz, klimacik sztosik, polecam. 6. A Plague Tale: Requiem – eleganckie zwieńczenie dylogii. Czasami wieje drewnem, ale duszy i klimatu tej serii odmówić nie można. Fabuła i postacie też na niezłym poziomie, chociaż główna bohaterka w tej części zaczynała już być trochę męcząca. 7. FF XIV: Heavensward – pierwszy i mój ulubiony dodatek. Śliczne mapy, niesamowita muzyka, surowy klimat i super fabuła. Wyraźny krok naprzód względem podstawki na każdym polu i wzór dla przyszłych dodatków. 8. FF VII: Rebirth – graficzka, rozmach, muzyka, postacie, sidequesty, no wszystko mi tutaj kliknęło. Oprócz minigierek, których jest za dużo i wyzwań Chadleya w symulatorze, które męczyły dupę. 9. Children of the Sun – całkiem ok indyczek o byciu snajperem. Musimy jednym pociskiem zabić wszystkich oponentów – po trafieniu każdego możemy zmienić trajektorie pocisku i wycelować w kolejnego (tak, to gra logiczna). Dobry pomysł, chociaż w momencie jak gra zaczyna rozwijać skrzydła, to się już kończy. 10. FF XIV: Stormblood – ok dodatek, początek i koniec fabuły mega nudy, środek fajny, znowu eleganckie mapy i muza. Na uwagę zasługują raidy, bo są wyśmienite. 11. Animal Well – podobało mi się, nie trzyma za rączkę, fajny klimacik... ale w sumie nic już nie pamiętam z tej gry, nawet gameplayu xD 12. Lorelei and the Laser Eyes – chyba moja ulubiona gra tego roku. Łazimy po posiadłości, rozwiązujemy zagadki i odkrywamy tajemnicę. Fabuła i klimat wspaniałe i windują tę grę to miana DZIEŁA. 13. Balatro – co tu dużo mówić, kolejna gierkowa kokaina, którą rzuciłem po paru godzinach w obawie o swoje życie. 14. FF XIV: Shadowbringers – kolejny wspaniały dodatek. Fabuła nie była dla mnie aż tak fajna jak w Heavensward (nie licząc reveali pod koniec gry). ale to jak jest napisana zasługuje na najwyższe wyróżnienie. Nowa scenarzystka potrafi bardzo „ludzko” pisać, przez co wszystkie postacie nabierają niesamowitego kolorytu i życia, a główny antagonista to już w ogóle jest topka jrpgowych antagów, o ile nie najlepszy. 15. Rogue Legacy 2 – fajny rogalik, ale tylko do pewnego momentu, bo tempo odblokowywania upgradów szybko leci na pysk i gra zamienia się w nudny grind. Polecam zagrać z jakimś modem, który robi korektę cen upgradów, konsolowcy raczej mogą sobie darować. 16. The Great Ace Attorney – dylogia zaliczona. Świetne postacie, bardziej przyziemne sprawy (względem ostatnich części AA), ale ta historia nie była warta 80h życia. Nie była zła, ale spodziewałem się czegoś więcej. 17. The Case od Golden Idol – wspaniała gierka, siostra Return of Obra Dinn, czyli dostajemy stopklatke sceny i klikając różne rzeczy musimy rozkminić kto jest kim, kto zabił kogo i o co chodzi w ogóle. Układanie porządku z chaosu jest mega satysfakcjonujące, a przy tym nie aż tak trudne jak w Obra Dinn. 18. Kingom Come: Deliverence – gra jedyna w swoim rodzaju. Bardzo podobał mi się realizm i powolne tempo rozgrywki, niemniej walka pozostawia wiele do życzenia. Fabuła i side questy na bardzo dobrym poziomie, a to chyba najważniejsze. 19. Lost Judgment – początek gry to fabularnie KOSA, ale gdzieś od połowy fabuła zaczęła tracić parę i pod koniec moje zainteresowanie wyparowało kompletnie. A reszte to wiadomo, solidna Yakuza, ale bez fajerwerków. 20. Tomba! – wspaniała gierka. Mega upierdliwa i w potrzebie QOL, ale na szczęście instant sejwy i loady pod przyciskami w remasterze leczą większość frustracji i można bez problemu cieszyć się tym, co fajne (no, czasami trzeba zajrzeć do poradnika bo uj wie gdzie iść, ale jest to do wybaczenia) 21. Thank Goodness You’re Here! – zabawny symulator chodzenia. Jak lubicie brytyjski humor to polecam, jak nie lubicie, to nie polecam, bo nic innego gra do zaoferowania nie ma. 22. Astro Bot – ... no i parę miesięcy później się doczekałem. Gra wspaniała, ale brakło mi w niej czegoś nowatorskiego, bo to taki trochę platformówkowy „The Greatest Hits”. Po sukcesie sprzedażowym (chyba?) i nagrodach czekam na sequel, który stawi jakiś odważniejszy krok w rozwoju platformerów. 23. Persona 4 – gampleyowo w świetle dzisiejszych gier atlusa z megatenowej kategorii nie ma tu czego szukać, fabuła tez dupy nie urywa, ale sielski klimacik i pocieszne postacie wynagradzają wszystko. 24. The Plucky Squire – bardzo fajny koncept, ale że to gra dla dzieci, to pozostawiła duży niedosyt. Ostatni patch trochę łagodzi sprawę i redukuje poziom trzymania za rączkę, no ale mimo wszystko zobaczyłbym sequel, który zrobi z tego konceptu zeldówke na pełnych obrotach, a nie ciekawostkę dla dzieci. 25. AI: Somunium Files – fajna japońska gra/VN w stylu zero escape. Dobre tempo, spoko fabuła, trochę humorku. Nic niesamowitego, ale na solidnym poziomie, więc jak ktoś lubi takie, to można spróbować. 26. Corn Kdz 64 – z tych wszystkich indie 3d platofrmówek stylizowanych na czasy psx/n64, to ta jest moim zdaniem najlepsza. Świetny movement, otwarte poziomiy do zwiedzania i o odkrywania rzeczy, dobry poziom trudności. Szkoda tylko, że taka krótka. 27. Shogun Showdown – wspaniały rogalik na modłę „Intro The Breach”. Turowa strategia, w której liczy się precyzja wykonywanych ruchów. Uzależnia max, runy są szybkie, contentu jest „na styk”, nie czujesz że grasz w niekończącego się rogala, tylko gierkę, którą faktycznie można sprawnie ukończyć (co dla mnie jest plusem, bo rogaliki mi się po prostu nudzą po pewnym czasie). 28. Disney Epic Mickey: Rebrushed – gameplyowo jest to zaledwie poprawna gra, ale nadrabia artstylem. Bardzo przyjemnie się biega po tych levelach i szuka znajdziek, więc jak ktoś lubi ładne 3d platformówki w stylu „biegam i zbieram śmieci” to polecam. 29. Metaphor: Refantazio – pierwsza połowa gry wspaniała, ale niestety od pewnego momentu widać, że czas się zaczął kończyć developerom i wszystko powoli siada trochę na ryj w ostatnim kwartale gry. Także jak nie graliście, to polecam zaczekać na wersje royal. 30. Paper Mario: Thousand Year Door – najlepszy marian rpg? Chyba tak. Mega urocza gierka, pociesznie napisana, z fajnym system walki i różnorodnymi światami. Niestety pacing czasami kuleje i mimo, że rimejk dostał trochę QOL, to przydałoby się tego więcej, bo parę rzeczy dalej niemiłosiernie denerwuje. Niemniej z całego serca polecam, bo drugiej takiej gry nie znajdziecie. 31. Silent Hill 2 - polak jednak potrafi. Wszystko mi w tej grze siadło, chociaż niektóre lokacja mogły by być trochę bardziej zwięzłe i walka wręcz jest taka na granicy funu. Niemniej dialogi, cutscenki, graficzka i detale tworza wspaniały klimat i to zasługuje na pochwałę. 32. Ratchet & Clank: Rift Apart – kolejny ratchet po rimejku z 2006, który jest dla mnie zwykłą wydmuszką mającą przede wszystkim prezentować moc konsoli. Seria desperancko potrzebuje jakiegoś restartu, bo od czasu Crack in Time stoi w miejscu, a czasami wręcz się cofa. 33. Slay the Princess – fajnie napisana VN, w której próbujemy zabić (lub nie) księżniczkę. Dużo wyborów, które kierują nas na różne ścieżki i ostateczne do różnych zakończeń. Przejścia długo nie zajmują, pierwsze najdłuższe (3-5 godzin), w kolejnych można skipować rzeczy, które się już widziało, więc można posprawdzać różne ściezki. To wszystko, do zobaczenia za rok 14 Cytuj
oFi 2 499 Opublikowano czwartek o 17:10 Opublikowano czwartek o 17:10 To chyba ja też już wrzucę podsumowanko, bo niezapowiada się bym skończył w tym roku coś ekstra nowego. Uznaje to za przyzwoity wynik, bo ostatni kwartał w roku był trudny w pracy czasowo 1 1 4 Cytuj
creatinfreak 3 854 Opublikowano czwartek o 17:29 Opublikowano czwartek o 17:29 (edytowane) Ja to na bank jeszcze dogram jeden tytuł, a może uda się jeszcze jednego indyka. Wtedy sobie zrobię podsumowanie na steam aby mieć pełen obraz ile godzin i co skończyłem w tym roku. Ale na pewno jest słabiej niż w zeszłym roku. Edytowane czwartek o 17:30 przez creatinfreak Cytuj
Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Daffy 10 628 Opublikowano czwartek o 18:26 Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Opublikowano czwartek o 18:26 Godzinę temu, oFi napisał(a): To chyba ja też już wrzucę podsumowanko, bo niezapowiada się bym skończył w tym roku coś ekstra nowego. Uznaje to za przyzwoity wynik, bo ostatni kwartał w roku był trudny w pracy czasowo 1 10 1 Cytuj
suteq 203 Opublikowano czwartek o 19:26 Opublikowano czwartek o 19:26 A już miałem dawać plusa ale Ficuś zaorał Cytuj
Wojtq 809 Opublikowano piątek o 21:11 Opublikowano piątek o 21:11 (edytowane) W tym roku spróbowałem dużo mniej gier niż w zeszłym, bo już działam bez Plusa, ale i tak grałem naprawdę sporo, czego w dużej mierze zasługą był Bloodborne, w którym - co ciekawe - zakochała się też moja druga połówka, choć ona bardziej lubi szukać "światełek" i oddawała mi pada przy każdej cięższej potyczce. W ogóle odkryłem na nowo dobrodziejstwo lokalnego co-opa, dowiedziałem się, że horrory są dla mnie cięższe niż kiedyś, ale i tak nie potrafię sobie odmówić zapoznania się z nimi. Na głosowanie w forumowej TOPce przyjdzie jeszcze czas, więc tutaj wypiszę gry ograne w chronologicznej kolejności: 1. Ghostrunner II - rozpływałem się nad tym tytułem w odpowiednim temacie. Pamiętam, że pisałem o tej grze, że jaram się, że gry wciąż mogą mnie tak jarać. Obydwie części Ghostrunnera dostarczyły mi kupy zabawy, a dwójka to dla jedynki taki Portal 2 dla oryginalnego Portala. Jest więcej, bardziej różnorodnie, a gra wciąż dokłada nowe pomysły do tej intensywnej rozgrywki. Grałem blisko ekranu, żeby mieć super "wczucie" i było ekstra. Czekam z niecierpliwością na kolejną grę podnoszącą poziom adrenaliny od naszych rodaków. 2. A Plague Tale: Innocence - ładny tytuł z fajnie wykreowanym światem, ale ogólnie sprawił mi zawód, bo to straszny samograj. Super wizualia, klimat i muzyka, ale w dwójkę już mi się nie chciało grać. 3. Silent Hill: The Short Message - ciekawy eksperyment, w aspekcie fabuły raczej chybiony, ale zaliczony za jednym podejściem był fajnym przeżyciem. Sekwencje ucieczki co prawda są irytujące, ale mam chorobliwą słabość do irytujących gier zmuszających gracza do powtarzania w kółko tych samych poziomów (Celeste, Ghostrunner…),więc ucieczkę przed Sakurahead w tych wąskich labiryntach traktowałem jako wyzwanie, które koniec końców dało mi satysfakcję. Zapamiętam ten tytuł na długo choćby za samego potworka (Sakurahead) i za piosenkę końcową, którą słyszałem od marca jakieś milion razy. 4. Tinykin - słyszałem, że to fajny platformer, w którym można poćwiczyć orientację w terenie i rzeczywiście te złożone poziomy z bardzo zróżnicowanymi i rozmyślnie rozmieszczonymi elementami dają frajdę. Trochę brakowało mi tu większych wyzwań, ale taka to prościutka gra, która nadaje się do relaksu. Sympatyczny tytuł raczej dla najmłodszych. 5. Unravel Two - bardzo przyjemny tytuł dla dwóch osób, a przy tym idealna dla nowicjusza do zapoznania się z graniem na padzie w ogóle. Gra bardzo fajnie przewiduje, że jeden z graczy może być doświadczony, a drugi nie, więc daje możliwość oszukiwania systemu przez wskakiwanie jednej z "włóczek" na drugą, co pozwala zaliczyć nieco trudniejsze fragmenty gry. Fajny klimacik, super zabawa fizyką i rozwiązywanie prostych łamigłówek we dwójkę. W tle działa się jakaś dziwna fabuła, której w ogóle mogłoby nie być. 6. Stellar Blade - byłbym bardziej zadowolony z tej gry, gdyby nie było w niej tylu zapchajdziur w postaci dodatkowych questów w otwartych mapach. Bardzo podoba mi się klimat i udźwiękowienie tej gry, mocno inspirowane przygodami 2B. Walka też daje radochę. Fabuła i postaci były dla mnie zbyt infantylne, a cały twist zbyt przewidywalny i nie odczuwalny przeze mnie emocjonalnie (do NIERa nie ma podjazdu). Eve to fajna lalka, ale właśnie - to tylko lala, bo postać z niej żadna. Tak czy owak dobrze, że powstała, bo przy obecnych trendach dobrze mieć taką przeciwwagę w designie kobiecych postaci. 7. It Takes Two - gra, która nie oszczędza pomysłów, co chwila oferując jakąś nową mechanikę. Super zabawa dla dwóch osób, bo nie dość, że gameplay jest super, to dialogi są pełne wigoru i humoru (tylko co oni zrobili temu biednemu słonikowi?!). Wcale się nie dziwię, że to gra roku w roku jej wydania. "Split Fiction" biorę już na premierę. 8. Bloodborne - odpadłem od tej gry w 2016 roku gdy kumpel mi pożyczył, ale mając ją w Plusie uznałem, że spróbuję jeszcze raz, no i wsiąkłem. Wkrótce kupiłem własny egzemplarz i teraz dumnie zdobi półkè. Rozumiem już kult tej gry, bo klimat jest nie do podrobienia. Jedna rzecz mnie zawiodła, ale i dała trochę do myślenia: zakończenie (tu będzie zawoalowany spoiler - walczyłem z Ghermanem, ale nie podobało mi się zakończenie po jego pokonaniu. O wiele lepsze wydało mi się zakończenie po poddaniu się, które sprawdziłem na YT). Fantastyczna gra. 9. Silent Hill 2 (Remake) - z tą grą wiążę tyle emocji, że trudno to pozbierać w składną całość. Sam fakt powstawania jej w biurowcu, w którym sam pracuję rył mi mózg i ryje trochę do dzisiaj, ale jakoś to już przepracowałem. Polacy stworzyli coś niesamowitego, pięknie oddając hołd klasykowi poprzez nadanie mu nowych szat. W grę grałem bardzo długo, bo 2 miesiące, ale klimat czasem był tak przytłaczający, że musiałem sobie dychnąć. Uwielbiam stronę wizualną tej gry, postaci i aktorstwo, muzykę w nowym brzmieniu, strukturę przypominającą escape-roomy. Zakończenie uderzyło mnie bardziej niż się spodziewałem i dotknęło mnie gdzieś głęboko. Bardzo możliwe, że grając jako nastolatek również miałem to samo zakończenie, ale nie doceniłem go tak jak doceniam dzisiaj. Brawo Bloober. Nie mogę doczekać się Waszych kolejnych projektów. Człowiek najlepiej się uczy przez naśladownictwo, a tutaj nie dość, że odnowiliście grę w tak pięknym stylu, to daliście też wiele dobrego od siebie. 10. Neva - skończona wczoraj, ostatnia gra tego roku. Ładna, choć czasami może zbyt oszczędna wizualnie i zbyt często polegająca na samym wychylaniu gałki w prawo w imię "ikspirjensu". Gra jest podzielona na rozdziały osadzone w porach roku, i z czasem widzimy coraz bardziej rozpadający się świat. Najlepiej moim zdaniem wypada zima, czyli rozdział 3. Dostarcza najwięcej ciekawych rozwiązań rozgrywki i emocjonujących walk. Bardzo, ale to bardzo podobały mi się animacje, szczególnie tych większych przeciwników, a zwłaszcza ostatniego bossa. Te kłęby dymu malowane tuszem wyglądają zjawiskowo. System walki jest prościutki, ale sprawdza się świetnie i daje satysfakcję przy bardziej złożonych potyczkach. To tyle. To był udany rok w giereczkowie, a przyszły zapowiada się również bardzo soczyście. Edytowane piątek o 21:15 przez Wojtq 7 Cytuj
Homelander 2 222 Opublikowano 7 godzin temu Opublikowano 7 godzin temu (edytowane) 2024 zapamiętam dla mnie jako rok przełomowy, oczywiście ze względu na otworzenie się na Steamdecka. Ale moją opinię na ten temat znacie, więc skupię się na giereczkach. Zacznę od klasycznych konsol. Xbox - tutaj nie przeszedłem nic. Pograłem trochę w Age of Empires 2 i gra się mega na klawiaturze i myszy, koszmarnie na padzie. Kupiłem dwa razy Gamepassa: raz dla Hellblade 2, którego olałem po 2 godzinach, bo nie obchodziło mnie to co na ekranie się dzieje. Drugi raz dla Indiana Jones i ta gra jest absolutnie fantastyczna. Niestety, jestem w trakcie innej, więc musi poczekać. Switch - skończyłem Advance Wars 1+2. Dla mnie tytuł kultowy. I na GBA i na NDS spędziłem w sumie z serią setki godzin, wersja na Switcha jest świetna, pomimo złego pierwszego wrażenia wywołanego stylem graficznym. Mocno polecam, ta gra to moloch. Do tego rekreacyjnie grałem sobie w Diablo 2, Zeldę Breath of the Wild i Super Mario Odyssey. Playstation - oprócz testowania VR2, które okazało się nie dla mnie, Playstation stało pod znakiem Astro Bota. Najpierw, pod wpływem zapowiedzi gry skończyłem Astro's Playroom, które okazało się fantastyczną pozycją z cudowną muzyką, a potem day1 wleciał wymieniony wcześniej Astro Bot. Zasłużone GOTY i rewelacyjna pozycja. No i wreszcie Steamdeck. Skończyłem kilka gier, do których zabierałem się od dłuższego czasu. Odświeżyłem kilka innych. Ale na samym początku jak szczerbaty na suchary rzuciłem się na RTSy. Skończyłem, już nie wiem który raz Starcrafta. Najlepszy RTS jaki stworzono, bez dwóch zdań. Po jedynce wleciał Starcraft 2. Tego kończyłem pierwszy raz. Gameplayowo mistrzostwo, fabularnie trochę meh. Ogólnie, razem z jedynką, wzorzec gatunku. Z rozpędu zaliczyłem też Warcraft 3. Zawsze wyżej stawiałem Starcrafta, ale i Warcraft to kawał świetnej strategii. Ostatnią, typowo pecetową grę, którą skończyłem byli legendarni Commandos: Behind Enemy Lines. Nigdy tego nie przeszedłem w okolicach premiery, teraz dałem radę. Gra jest potwornie czasem trudna, ale bardzo satysfakcjonująca jak wszystko wychodzi. Ponowne skończenie trylogii Mass Effect chodziło za mną od lat i w końcu się udało. Gra nie zestarzała się wcale, rewelacyjna space opera do której za kilka lat powrócę. Najważniejszym tytułem, który w tym roku ukończyłem jest zdecydowanie Cyberpunk 2077. Gra automatycznie wskoczyła na krótką listę moich gier wszechczasów i nie chce wyjść z mojej głowy. Czuję, że muszę kupić dodatek i zagrać raz jeszcze. Na fali hajpu na WH40000 postanowiłem zagrać pierwszy raz w Dawn of War. Po fantastycznych kampaniach obydwu Starcraftów Dawn of War jednak okazał się sporym zawodem. Gra ma bardzo solidne mechaniki, ale dla pojedynczego gracza okazał się nudny i monotonny. A jak przeczytałem, że kampania w podstawce jest najlepsza to dodatki odpuściłem. Kolejne zaliczone tytuły za to, czyli Titanfall 2, Portal 2 i Resident Evil Village okazały się świetne i wspaniale się przy nich bawiłem. Odświeżyłem sobie Gears 5 i lepsza jest to gra niż ją zapamiętałem. Doskonała strzelanina godna trylogii. Koniec roku za to należy do Red Dead Redemption 2, którą sobie powoli przechodzę. No i cały rok pykam sobie w nieśmiertelne Heroes of Might and Magic 3 Dla mnie fantastyczny growy rok. Nowy sprzęt, nowy sposób grania i skończone 10 gier pierwszy raz i 6 odświeżonych. Edytowane 6 godzin temu przez Homelander 4 Cytuj
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.