Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Kmiot 13 675 Opublikowano 8 października 2022 Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Opublikowano 8 października 2022 Mówią, że granie w gry z dawnych lat nie sprawi jeszcze, że poczujemy się jak my z dawnych lat. Otóż nie tym razem. Bo cofnąłem się przeszło dwadzieścia lat. Znów byłem tam, byłem nastolatkiem zafascynowanym głupim kawałkiem kodu wypalonym na pięknym w swoim minimalizmie Verbatimie. I znów było wspaniale. Nieco inaczej, ale wciąż wyjątkowo. Chyba nie ma sensu w tym gronie tłumaczyć pewnych prawidłowości. W życiu mamy tylko kilka okazji doświadczyć czegoś, co w jakimś sensie wpłynie na nasz kształt. Dotyczy to wszelkich dzieł kultury, poczynając od filmów (a jeszcze wcześniej animacji), przez pierwsze płyty muzyczne, być może książki i komiksy, na grach oczywiście kończąc. To są te jedyne momenty “wtedy i tam” gdy dochodziło do iskrzenia. Chwile nie do odtworzenia, nie do powtórzenia i trudne do opisania komuś, kto osobiście ich nie doświadczył. Każdy z nas ma własne, odmienne i pielęgnuje je w pamięci, prawdopodobnie mocno je przy tym idealizując. Nostalgia na to mówią, tęsknota za czymś, co minęło i nie ma szans się zdarzyć ponownie. Bo musiałyby się powtórzyć tamte okoliczności, a to niemożliwe, wszak świat pognał do przodu, my już jesteśmy inni, odmienieni, znacznie bardziej zgorzkniali branżą i nie tak podatni na bodźce, jak wtedy, gdy mieliśmy po kilkanaście lat. Chrono Cross był dla mnie takim momentem w życiu. Momentem beztroskim, gdy mogłem mu poświęcić całą swoją uwagę. Bo jakie inne mogłem mieć zmartwienia? Odrobić lekcje z biologii? Rozegrać mecz w piłkę z kolegami? Zjeść kanapki z tornistra? Dzisiaj, przy natłoku obowiązków, rozrywek i zajęć trudno wykroić z codzienności odpowiednio duży odcinek czasu, by móc się ponownie zapomnieć i oddać czemuś w całości. Chrono Cross był dla tamtego mnie czymś więcej i mój odbiór tej gry został w pełni ukształtowany właśnie wtedy. To była prawdopodobnie jedna z moich pierwszych styczności z koncepcją równoległych światów i po głowie zaczęły mi krążyć różne myśli, idee, warianty własnej rzeczywistości. Jakby to było, gdyby. Chyba nie bez powodu stale połykam każde dzieło kultury, które te wątki porusza. Dzisiaj brzmi to trochę infantylnie, ale wtedy uderzyło mi do głowy. Początek gry uruchomił istną galopadę myśli, a odwiedziny nad pewnym nagrobkiem były szalenie zaskakujące, niepokojące i… smutne. Chodziłem od NPCa do NPCa i uważnie czytałem, co mają mi do powiedzenia. Próbowałem zrozumieć co się wydarzyło, bo nie byłem na to przygotowany - nie czytałem wcześniej żadnej recenzji gry, więc jak obuchem w łeb dostałem. I nie był to jedyny taki moment, bo gra dostarcza ich więcej. Wybaczcie pewną enigmatyczność, ale czuję wewnętrzne zahamowania, gdy mam opisywać fabułę Chrono Crossa i jej meandry. Niby da się ją skrócić w dwóch zdaniach, ale i tak nie chcę. Nawet nie jestem pewien czy pisząc o alternatywnych światach nie zgrzeszyłem zanadto. Zdaję sobie sprawę i powtórzę, że ten impakt, który wtedy na mnie wywarł Chrono Cross jest dzisiaj już nie do powtórzenia. Na nikim. A na pewno nie w takim stopniu. To był tamten moment w czasie i przestrzeni, gdy należało w nim być, teraz już przepadło, nie ma powrotu. Dla doświadczonych życiem graczy będzie to dzisiaj tylko kolejny retro tytuł, który może się spodobać, ale nie zmieni już niczyjego życia. natomiast obecni nastolatkowie wciąż podatni na wpływy? Oni nie interesują się takimi antykami, na tej samej zasadzie, co ja w 2000 roku nie interesowałem się grami z 1980 roku. Świadomy tych nieustępliwych prawideł nawet nie będę próbował nikogo tutaj przekonywać, że warto do Chrono Crossa mimo wszystko usiąść. Nie jestem obiektywny, nie potrafię na grę spojrzeć sceptycznie i nie zamierzam jej krzywdzić przykrym słowem. Będę wciąż pełen zachwytu, a tych kilku graczy, którzy w stosunku do Chrono Crossa czują podobną miętę leniwie zakręcą dobrym alkoholem w szklaneczce i mrukną z zadowoleniem. Byliśmy tam. Wtedy. Było wspaniale. Bo było. Cudowny klimat archipelagu El Nido wręcz uderza oceaniczną bryzą w oczy. Gdy tylko je otwieramy i podnosimy zasłony w swoim oknie jesteśmy zauroczeni. Rozglądamy się po pokoju pełnym gratów, klamotów, kolorów i detali. Rozkosznie, ciepło, przytulnie. Wychodzimy z domu i biegamy po rodzimej wiosce. Wszyscy nas znają, chętnie pogadają, nie szczędzą uszczypliwości. Muzyczka przygrywa. Wchodzimy do innych pomieszczeń i podziwiamy piękne tła, niczym malowane. Promienie światła przeciskające się przez szczeliny w deskach, drobne dzwoneczki lekko falujące na wietrze, leniwie kręcące się wiatraczki, snujące się po kątach kotki, zawsze coś się porusza, migoce. Soczysty, kolorowy raj nad wściekle błękitną, błyszczącą wodą. A to tylko pierwsza lokacja. Wiele z nich wywoływało we mnie tęsknotę, a odwiedziny w Dead Sea poruszyły bardziej, niż skory jestem przyznać. Mapa świata jest piękna. Skondensowana, charakterystyczna, przeurocza. Z czasem otwiera pełnię swoich możliwości, ale nigdy nie przytłacza. Czasem subtelnie wynagradza dociekliwość, ale nie oczekuje w zamian atencji i czasu. Koncepcja alternatywnych światów pozwala na ciekawe eksperymenty w rodzaju: co stanie się, gdy postać z jednego świata zabiorę na spotkanie z tą samą postacią drugiego świata? A wybierać jest w czym, bo do naszej drużyny możemy zrekrutować kilkadziesiąt bohaterów. Niektórzy przyłączają się w trakcie przygody sami, innych trzeba jakoś zmotywować. Możemy wykonać też kilka side questów, zapolować na summony, czy też pogrzebać w poszukiwaniu najbardziej dopasionych technik bojowych dla każdej postaci. Chcący wejść głębiej w grze raczej narzekać nie będą, bo jest tutaj co robić. Inni mogą to ominąć, świadomie bądź nie. I zapewne ominą całe mnóstwo możliwości, jeśli postanowią grać bez poradnika. Nic szczególnie istotnego dla odbioru całości, ale jednak. Ale przez to dostajemy jeden z najbardziej motywujących New Game+, gdzie kombinowanie wkracza na zupełnie inny poziom, bo ze zdobytą wiedzą jesteśmy panami swojego losu. Jak na dzisiejsze standardy gra jest dość krótka. Kiedyś JRPGi uchodziły za te “długie gry”. Obecnie byle gierka akcji je zjada. 30-40 godzin mi zajęło, ale gdyby się skupić na wątku głównym, to myślę, że w jedną dobę można grę ukończyć. Bo trochę krążyłem, trochę drążyłem, nie zawsze osiągając cel, ale ciekawość zaspokoić musiałem. Chrono Cross ze względu na swój nieco uproszczony i sztywny sposób rozwoju postaci unika grindu. Bohaterowie znacząco potężnieją tylko w przypadku postępów fabularnych, a losowe walki podnoszą nam statystyki w marginalnym stopniu i tylko do pewnego momentu. Potem czy tego chcemy, czy nie, powinniśmy kontynuować historię. Rozwiązanie to ma swoich zwolenników i przeciwników, ale ja je lubię. Dzięki temu gra wydaje się lepiej zbalansowana i w żadnym momencie nie wywiera presji grindu. Nie oferuje szerokich możliwości bitewnych czy rozwojowych, ale pozwala się skupić na historii. To ona jest siłą gry. Nawet jeśli ostatecznie można ją opisać dość klasycznie dla gatunku: przy pomocy fikuśnych artefaktów ratujemy świat, możliwe, że więcej niż jeden. Ale niuanse, postacie, wątki nadrabiają i spychają ten banał na dalszy plan. O muzyce napisano już chyba wszystko i wielokrotnie. Majstersztyk i arcydzieło. Intro, którego wrażliwość nie pozwala mi przewinąć i zawsze oglądam całe. Zawsze. Każdorazowo gdy wychodzę na mapę świata Another World to moje serce się powoli roztapia. Shadow Forest niepokoi bardziej, niż powinien. Peril pompuje na przemian adrenalinę i obawy. Magical Dreamers sprawia, że nóżka chodzi. The Girl Who Stole the Stars uruchamia wieczną tęsknotę za tamtymi momentami. Dreams of the Ages sprawia, że czuję się epicko. Dragon God powoduje, że mocniej zaciskam dłonie na padzie. A narastające Life - A Distant Promise przynosi ulgę oraz żal jednocześnie, bo to już koniec. O porcie na Switcha również napisano już wiele, choć niekoniecznie miłego. Bo jest leniwy. Owszem, postacie doczekały się liftingu, podobnie jak ich portrety. Podobają mi się i nie czuć, by grę tym sprofanowano. Wprowadzono również drobne usprawnienia. Losowe walki da się ominąć (ponoć, nie stosowałem). Rozgrywkę jednym przyciskiem przyspieszyć, bądź spowolnić. To pierwsze bywa szczególnie przydatne w trakcie walk, gdzie animacje ataków potrafią się niekiedy dłużyć, jeśli oglądane dziesiątki razy. Ale gra cierpi wciąż na pewne techniczne dolegliwości, jak dławienie się animacji i mało responsywne menu wyboru ataków w trakcie walk. Dziwnie zlagowane bywa. Gra oferuje raczej powolne tempo, więc pewne aspekty da się przełknąć, tym bardziej, że warstwa eksploracyjna raczej unika problemów i większość przykrości spotyka nas w trakcie walk. Ale nie wypada mi tego przemilczeć. To nie jest zarzut w kierunku gry, bo o tej obiecałem nie napisać złego słowa. Tylko tytuł zasługuje na staranniejszy port. Chuje. Aha, jedną z najistotniejszych zalet portu jest fakt, że dołączono do niego Radical Dreamers. Gierkę - czytankę, dotychczas raczej trudno dostępną oficjalnymi kanałami. Ograłem i jak bym ją określił? Fabularnie chyba można ją potraktować jak jeden z wariantów alternatywnego świata. Pojawiają się skądinąd znajome nazwy postaci, ale niekoniecznie reprezentują one te, które znamy. Naszym zadaniem jest włamać się trzyosobową drużyną do posiadłości Lynxa i ukraść z niej Frozen Flame. Rozgrywka w całości opiera się na tekście, więc dostajemy tylko krótki, literacki opis zdarzeń, naszą aktualną pozycję oraz sytuację, po czym często musimy zdecydować o kolejnym ruchu. Pójść w lewo? W prawo? Schodami w dół? Wejść do pokoju? Obejrzeć książkę czy biurko? W trakcie włamu trafią się nam nawet walki, gdzie pod presją czasu musimy podejmować kolejne decyzje. Zaatakować? Zrobić unik? Zachować się niekonwencjonalnie i schować za kolegą? Co ciekawe, jeśli popełnimy kilka złych decyzji, to możemy nawet zginąć (co mnie za pierwszym razem w sumie zaskoczyło). Walki dzielimy na te fabularne (nie do uniknięcia) oraz najwyraźniej te losowe, bo podchodziłem do gry trzy razy i zawsze trafiały się w innych miejscach. Ich wynik również bywał często losowy i trudny do przewidzenia. Na chłopski rozum: jeśli atakuje cię goblin ciężkim morgensternem, to raczej nie próbujesz blokować takiego ciosu nożem, więc robisz unik. Błąd, czapa. Rozgrywka przebiega więc metodą prób i błędów, dlatego polecam często robić sejwy (o czym też przy pierwszym podejściu nie pomyślałem i po 1,5 godziny zaczynałem grę od nowa). Aha, narysujcie sobie mapę posiadłości, bo trochę po niej będziecie błądzić. Czy warto? Fani mogą spróbować, choć o ile wiem, Radical Dreamers nie stanowi kanonicznej wartości dla uniwersum, więc strata w przypadku rezygnacji nie jest znacząca. Około 5 godzin rozgrywki, jeśli wiedzieć co robić (gdzie iść i w jakiej kolejności) to można ją skrócić do dwóch godzin. Graficznie to kpina, bo grze towarzyszy kilka teł, które w żaden sposób nie zostały odświeżone i z grubsza prezentują się jak kupa. Nie ma kompletnie na czym oka zawiesić. Ale czyta się całkiem przyjemnie, bez dłużyzn. Muzyka to kilka znajomych kawałków w swoich starszych aranżacjach i wypadają one chwilami atrakcyjnie, bo można się poczuć jak pod ulubionym, ciepłym kocykiem. Ogólnie ciekawostka dla największych fanów. 7 7 Cytuj
pawelgr5 1 460 Opublikowano 20 lutego 2023 Opublikowano 20 lutego 2023 Wspaniała wiadomosc, kupione day 1 ale przez te problemy nie grałem. Bedzie pykane na SD pod kołderką. 1 Cytuj
Bzduras 12 582 Opublikowano 20 lutego 2023 Opublikowano 20 lutego 2023 "This month", czyli w przeciągu tygodnia paczyk wleci. Fajnie, bardzo chętnie pyknę New Game+ albo zacznę od nowa na deczku Cytuj
Bzduras 12 582 Opublikowano 22 lutego 2023 Opublikowano 22 lutego 2023 Paczyk wjechał już na wszystkie platformy. 30FPS w trakcie eksploracji, 60FPS w trakcie walki, i tak to powinno wyglądać od początku Jeśli jeszcze uchował się ktoś, kto wstrzymał się z zakupem z powodu działania tej gierki to może śmiało wskakiwać na wagonik, bo w końcu Cross dostał należytą mu porcję szacunku. Rok po premierze, ale chyba lepiej później niż wcale. 4 1 Cytuj
REZOK 1 020 Opublikowano 7 sierpnia Opublikowano 7 sierpnia Trochę odkopię, jakieś 20 lat temu przeszedłem chrono crossa, bardzo podobało mi się, czy to grafa, muzyka, klimat i fabuła. Teraz z racji urlopu planuje zabrać się za chrono triggera ( nigdy nie grałem). Jednak zastanawiam się jak ta gra przeszedła próbę czasu? Czy są jakieś duże wady, czy nie ma dużo walk, grindu? Dużo widziałem opinii, że warto, ale z reguły pisali to fani tej gry a wiadomo jak to sentyment wpływa na ocenę. Cytuj
łom 1 980 Opublikowano 7 sierpnia Opublikowano 7 sierpnia Świetna gra, bez większych wad. Ja przechodziłem dopiero koło 2010 i bardzo dobrze się bawiłem, nie było nic odrzucającego. 1 Cytuj
Meanthord 326 Opublikowano 7 sierpnia Opublikowano 7 sierpnia Gra nadal jest absolutnym sztosem (muzyka, klimat, wszystko), jeśli nie zależy Ci na polskiej wersji językowej graj od razu z tym hackiem https://www.romhacking.net/hacks/3691/ 1 Cytuj
REZOK 1 020 Opublikowano 7 sierpnia Opublikowano 7 sierpnia Właśnie mam spolszczoną wersję na snesa i to będę odgrywał Cytuj
Meanthord 326 Opublikowano 7 sierpnia Opublikowano 7 sierpnia Tak tylko podpowiem, że istnieje rowniez polska wersja edycji na NDS, która powszechnie uważana jest za najlepszą (filmy, dodatkowe dungeony). Tak czy siak miłego grania ;). 1 Cytuj
Jukka Sarasti 364 Opublikowano 7 sierpnia Opublikowano 7 sierpnia Przechodziłem rok temu wersję na Steam (która chyba jest oparta o tej na NDS) i dalej bawiłem się wyśmienicie. Ta gra jest nadzwyczaj odporna na upływ czasu. Cytuj
pawelgr5 1 460 Opublikowano 7 sierpnia Opublikowano 7 sierpnia Teraz, Meanthord napisał(a): Tak tylko podpowiem, że istnieje rowniez polska wersja edycji na NDS, która powszechnie uważana jest za najlepszą (filmy, dodatkowe dungeony). Tak czy siak miłego grania ;). A na Steam przypadkiem nei wjechalo to wszystko w patchach zeby naprawic te gowno wersje z komorek ktora miala premiere? Grafike naprawili na pewno. Dodatkowy Dungeon tez jest. Nie wiem tylko jak z filmikami. Cytuj
Meanthord 326 Opublikowano 7 sierpnia Opublikowano 7 sierpnia 2 minuty temu, pawelgr5 napisał(a): A na Steam przypadkiem nei wjechalo to wszystko w patchach zeby naprawic te gowno wersje z komorek ktora miala premiere? Grafike naprawili na pewno. Dodatkowy Dungeon tez jest. Nie wiem tylko jak z filmikami. W rzeczy samej, tylko do tej wersji nie zaaplikujesz spolszczenia, a skoro kolega gra na spolszczeniu snesowym, to zaproponowałem spolszczenie nds-owe :). 1 Cytuj
ogqozo 6 553 Opublikowano 9 sierpnia Opublikowano 9 sierpnia Grindu nie ma na pewno. Wręcz przeciwnie. W sumie podobnie jak Cross, Chrono Trigger wygląda dziś najstarzej w tym sensie, że nie jest zaawansowanym RPG-iem. Właściwie tylko idziemy i wykonujemy dość oczywiste walki. Dzisiaj gry mają nasrane liczb do powiększania i rzeczy do zbierania, a Chrono Trigger to po prostu narracyjny show na swoje czasy. Rozgrywka jak na dzisiejsze czasy to nic specjalnego, a i show inaczej się odbiera dziś niż 30 lat temu, gdy człowiek miał nawyk używania wyobraźni. Przykładowo walki, no wtedy i tak były ciekawe, bo muzyka, grafika i animacje były aż tak zarąbiste. Natomiast ciężko nie jest. Przeciwnicy są na ekranie w określonych miejscach i czasami się nie da, ale dość często można walki uniknąć. Nie ma też specjalnie po co z nimi walczyć, co może być aż rozczarowujące. Aby mieć silną ekipę, głównie trzeba znaleźć odpowiedni ekwipunek i trochę przedmiotów leczących i masz spokój, a jak na dzisiejsze czasy ten ekwipunek zdobywamy w dość oczywisty sposób. No i trzeba trochę wiedzieć, co robić, nie jest to nic wielkiego, ale w porównaniu do wielu innych kultowych jRPG-ów trzeba jednak jako tako mieć pomysł na walkę żeby pokonać bossów. Jak na efektownego jRPG-a akcji, na tamte czasy gra wyróżniała się możliwością/koniecznością jakiegoś tam myślenia o składzie, współpracy trzech postaci, są też ważne techniki łączone. Gra była na tamte czasy ogromnym krokiem jeśli chodzi o połączenie RPG-owania ze znaczeniem wyrazistych postaci. Oczywiście była już taka ewolucja serii Final Fantasy na SNES-ie, ale w CT postaci były bardziej wyraziste i wyjątkowe, były większe i bardziej szczegółowe i żywe na ekranie niż w jakiejkolwiek innej grze, w pewien sposób to było jak filmowa gra na ile się dało (pierwsze gry 3D nie dawały tego efektu z racji na niższą jakość i wielką umowność tego co widzimy). Po FF7 Rebirth uważam, że JEST możliwe zrobić dobry remake Chrono Triggera. Nie ma aż tak wiele postaci i miejsc, jeśli Square-Enix był w stanie zrobić coś tak wyjebanego jak Rebirth, to byłoby możliwe zrobić remake Chrono Triggera. Te lokacje i sceny byłyby absolutnie niesamowite w tym wykonaniu (trzeba by oczywiście zrezygnować z kreski Toriyamy, co już jest wątpliwe). Oczywiście straciliby na tym miliardy. Ale technicznie to sobie wyobrażam, po raz pierwszy. Kurde, jakby ludzie którzy zrobili koloseum w FF7 Remake zrobili scenę w sądzie. Wykonane na tym poziomie sceny jak walka z Magusem, pewne spotkania na skraju przylądka, masamune, odkrycia Robo, los jaszczurów, zrobienie w tej grafice Zeal, i tak dalej, i tak dalej... TA MUZA zrobiona jak w remake'ach FF7, jprdl. Ta gra to same legendarne momenty, i gdyby je zrobić jak Rebirth, do tego dodać równie genialny system walki i ogólnego RPG-owania, byłaby dalece najlepsza gra wszech czasów. Ta gra ma tak wiele najlepszych momentów w historii gier, że to nie fair. Samo Zeal mogłoby być kultową grą. Kiedy pojawił się YouTube, zauważyłem z komentarzy, na ilu ludzi te motywy z Zeal, idealnie zgrane motywy historii i TE motywy muzyczne, po prostu... po prostu tak działają, że nie potrafią tego opisać. Dotykają ich istnienia, jakby kojąco i niepokojąco zarazem. Piękna sprawa. Chrono Trigger to na zawsze wyjątkowa gra w historii, co nie zmienia faktu, że dzisiaj jak ktoś włączy, to nie poczuje tego samego, bo mamy nawyk przelatywać wszystko na szybciocha. Komentarze w takich wideo jak to, to jest community samotników samo w sobie. 3 Cytuj
KrYcHu_89 2 298 Opublikowano 9 sierpnia Opublikowano 9 sierpnia Czy budżet FF VII jest możliwy to nie wiem, z drugiej strony HD-2D taniej i zachować ducha łatwo. Na pewno nie chciałbym czegoś na modłę niskiego budżetu 3D jak Secret of Mana itp. to byłoby po prostu okropne. Perfekcyjny jRPG. Bardzo lubię tą wersję Corridors of Time 1 Cytuj
ogqozo 6 553 Opublikowano 9 sierpnia Opublikowano 9 sierpnia Remake pikselowaty 2D byłby ciekawostką, nie byłby jak dla mnie faktycznym remake'iem Chrono Triggera, bo w dzisiejszych czasach pikselowate 2D kompletnie nie osiągnie żadnego efektu, który osiągał oryginalny Chrono Trigger. Przykładowa walka z Magusem to była najefektowniejsza, najbardziej dynamicznie i dramatycznie przedstawiająca sprawę rzecz, jaką w danym momencie w grze video dało się zrobić. Odpowiednikiem tego pod względem ogólnego zamierzenia i ogólnego efektu jest walka z Sephirothem w FF7 Remake, a nie retro jRPG-i i dwie klatki animacji jak sprite robi ciach ciach mieczykiem. Jakkolwiek może komuś się fajnie gra w Octopathy i inne Hundred Heroesy, to nie wierzę, że ktokolwiek sra z wrażenia na cokolwiek w tych grach. Po pierwsze to one z definicji i z założenia niczym nie zaskakują, co już jest ogromnie wbrew duchowi Chrono Triggera. Takiego remakeu' to nie ma po co robić, bo kto by serio w ogóle to kupił? Jak ktoś chce pikselowego reto Chrono Triggera, to może pograć w Chrono Triggera - jako się rzekło, ta gra się akurat zbyt mocno nie zestarzała pod względem QOL i ma porty na wszystkie platformy. Można zrobić odświeżonko, ale nie byłoby to żadne znaczące wydarzenie dla nikogo. Kurde ale by się pograło znowu w FF7 Rebirth, po pół roku serio nie wierzę nadal że to wszystko co tam jest jest w jednej grze lol. To by musiała być taka produkcja by oddać to czym był Chrono Trigger w 1995. Ten kawałek jest wyjebany, ładnie oddaje to uczucie słuchania tego, kurde jak momentami słychać ten sitar jakby był prawdziwy, ta gra zajmowała jakieś 3 megabajty. Cytuj
KrYcHu_89 2 298 Opublikowano 9 sierpnia Opublikowano 9 sierpnia Na pewno jest to bardziej prawdopodobne niż dużo większy pod względem miejscówek, postaci i ogólnie wszystkiego FF VI. Jak SE zdecyduje się na jakiś pełny wielki projekt starej gry po FF VII to będzie to Chrono Trigger. Pytanie ile części? Dwie się wydają sensowne w tej akurat grze, nie wydaje mi się, że jedna wielka gra byłaby wystarczająca, ehh pomarzyć można, ale przede wszystkim muszą jeszcze dowieść do końca FF VII i podejmować wiecej dobrych decyzji marketingowowych:) Może dożyjemy. Cytuj
ogqozo 6 553 Opublikowano 9 sierpnia Opublikowano 9 sierpnia Marne szanse, z wielu powodów. Chrono Trigger po pierwsze nie jest aż tak kochany przez samo Square-Enix. Co prawda Kitase i Nomura nad nim pracowali, ale w Japonii na masową skalę nigdy Chrono Trigger nie był aż tak kochany, jak Fajnal, Dragon Quest. Swoją drogą to szkoda że Another Eden nigdy nie wyszedł na konsole. Fajny nawet grindowacz na komórki, który już chyba pozostanie ostatnią grą Kato i to z muzyką Mitsuno. Ale tak jak np. Sakaguchi i wielu innych z tamtych czasów, tak i Kato po czasach SNES-a też bardziej chyba interesował się powtarzaniem standardów RPG w nieskończoność zamiast pójściem do przodu. Ale Another Eden to fajna giereczka dla fanów takich rzeczy, no ale w Japonii rządzą komórki i niejeden z dawnych twórców kultowych gier Square-Enix skończył wydając gierki tylko na komórki. Nawet jak były wywiady z twórcami FF XVI, to uderzyło mnie, jak wielu z nich jest fanami tradycyjnego fantasy, standardowych klimatów i ogólnie takiego najbardziej standardowego rozumienia RPG rodem z lat 80. To, co dla mnie w fajnalach jest najlepsze, dla wielu z nich wydaje się być jakby produktem ubocznym, bo oni by chcieli robić Baldury lol. Również wśród graczy, wiele osób nie bierze Chrono Triggera tak poważnie, jak FF7, z jakiegoś powodu. (Może to kwestia grafiki które nie jest mhroczna itd.). Sam Sakaguchi itp. spytany ostatnio o Chrono Triggera 2 powiedział, że on tego nie zrobi, ale przecież jest Sea of Stars. No, Sea of Stars jest fajne, ale to nie jest TAKIE wydarzenie w życiu, ograć Sea of Stars... No ale jest nadzieja, skoro Kitase i Nomura mają inne podejście. Kitase niedawno wypowiadał się o remake'u Chrono Triggera w wywiadzie. Sam stwierdził, że widzi właśnie trzy metody wydania gry: port, odświeżonko/remaster, oraz balabonga taka jak FF7 Remake. My Perfect Console with Simon Parkin: Yoshinori Kitase, director & producer (Final Fantasy series, Chrono Trigger). on Apple Podcasts Tak więc myśl jest w ich głowach i jeśli by im z badań wyszło, że to ma szanse się zwrócić finansowo (oceniam to na jakieś 0%), to jest to teoretycznie możliwe. Cytuj
SebaSan1981 3 600 Opublikowano 10 sierpnia Opublikowano 10 sierpnia Ja bym wziął każdą odświeżoną wersję CT. Na PSX przeszedłem ponad 15razy odkrywając wszystkie zakończenia i odblokowując praktycznie wszystkie dodatkowe ficzery jakie w tej wersji były dostępne. Na lapku właśnie teraz robie NG+2 bo nadal mam na to cholerną zajawkę. Saiyuki Journey West Czekam bardzo na jakikolwiek remaster Chrono Triggera, to obok Final Fantasy Tactics i zapomnianego nieco Saiyuki Journey West (wogóle pamiętacie ten tytuł?) gra, która wzbudziła we mnie uwielbienie do gier rpg i jrpg. 2 Cytuj
Szwed 642 Opublikowano 15 sierpnia Opublikowano 15 sierpnia Remake Chrono Triggera w takiej oprawie i z takim rozmachem jak FFVII? Ale to by był banger. Tak jak ogqozo jestem ogromnym fanem oryginału i bardzo bym chciał, żeby do tego doszło. Z resztą, w historii było już kilka prób zrobienia remake'a 3d (nawet na początku tego wieku), ale SE zawsze projekty bardzo szybko zamykało. Pamiętam, że jeden wyglądał bardzo obiecująco (czytałem chyba nawet w naszym szmatławcu). Another Eden serio jest fajną grą, ale teraz wolę nie grać w więcej gacz niż jedna na raz xD @SebaSan1981, oczywiście że pamiętam Saiyuki, przeszedłem raz czy dwa za dzieciaka, nawet niedawno (rok? dwa? lata temu) odświeżałem sobie tę gierkę na Vitce. Bardzo lubię tę bardziej tradycyjnie podaną Wędrówkę na Zachód 1 Cytuj
ogqozo 6 553 Opublikowano 18 sierpnia Opublikowano 18 sierpnia Chrono Resurrection to była duża historia w mediach, wtedy nawet się jarałem, choć dziś patrząc na to, wiem, że to nie byłaby świetna gra. Sterowanie postacią nie było dostosowane specjalnie do 3D, walki rozwiązane w ten sposób dziś wyglądają bardzo biednie. Przede wszystkim, gry z dialogami i bez dialogów wymagają zupełnie innej reżyserii. Remake'i gier z czasów sprzed dialogów często się z tego powodu nie sprawdzają dla niefanów. Chrono Trigger, jak wszystkie gry z tamtej epoki, był dla osób, które używały wyobraźni do tworzenia opowieści bardziej, niż ktokolwiek dziś jest w stanie, opowiadał słowem pisanym i muzyką. Pamiętne scenki wyglądały tak, że przez kilka sekund postać robi jakąś bardzo przesadzoną pozę. To się wtedy rozumiało, ale nie jest to tak łatwo oddać i wiernie, i dobrze we współczesnej grafice. We współczesnych grach, muzyka jest prawie w 100% tłem, a scenki muszą mieć zupełnie inne dialogi i reżyserię, bo postaci zachowują się zupełnie inaczej i zupełnie co innego jest na ekranie, w innym tempie i inna jest i scena i punkt skupienia kamery. To się da zrobić, ale trzeba po pierwsze chcieć, a tu już większość odpada, zazwyczaj twócy remake'ów nie chcą - chcą żeby jak najwięcej zachowano z oryginału, bo za to im płaci klient. Dlatego mówię, że dopiero Rebirth mi pokazał coś takiego, że myślę pierwszy raz: okej, teoretycznie da się zrobić sensowny remake Chrono Triggera. Oczywiście na tamte czasy to wyglądało ogniście, jak na projekt który miał wyjść w 2004 roku. Ale to też miała być czysto pokazówka. Wtedy tego nie wiedziałem, albo zapomniałem - ale nie było w nich ambicji zrobić całego Chrono Triggera w ten sposób. To miała być ciekawostka, zbiór 10 kultowych scen z gry zrobiony w ten sposób. Może nawet nie byłoby wyboru grywalnych postaci, a paru z nich w ogóle nie było, nie byłoby pewnie żadnych menusów itd. Twórcy zawsze wiedzieli, że nie mogą zrobić całego RPG-a. (Wcześniej ten sam koleś miał zamiar zrobić pełny remake Chrono Triggera, na N64 - a nawet dwa! - ale szybko sobie odpuścił). 1 Cytuj
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.