Skocz do zawartości

Banishers: Ghosts of New Eden


Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Nie zawsze, mają tyle samo wtop, co sukcesów. Tak jak LiS było sztywniutkie, to już dwójka spadek o kilka poziomów, tak samo w kontekście tych dziwnych wrzutek, można to zrobić dobrze, albo źle i tutaj też bywało u nich różnie. Gdzieś tak od 2018(po vampyrze) zaczęło im się odklejać coraz bardziej, i teraz płaczą, że są problemy.

  • This 1
Opublikowano

Zacząłem pisać tego posta w temacie "Niegranie w gry", ale zrobił się z tego dłuższy rant na Banishers, więc jednak umieszczę tutaj.

Nie wiem, czy to przez nową pracę i potrzebę przyswojenia zupełnie nowych zagadnień i obowiązków (a także dziwnego, bardzo nieregularnego grafika pracy, który przewiduje ledwie jeden wolny weekend w miesiącu, a w tygodniu zaliczam wszystkie 3 zmiany i czasem nawet 7 dni pracy z rzędu), czy przez koniec roku, po którym czytam te wszystkie podsumowania, ale jakoś właśnie tak od połowy grudnia nie mogę się ogarnąć z gierkami.

Co odpalę to mnie nudzi/wk#rwia, a nawet jak zassie, to i tak odstawiam, bo weny brak.
Jak już zaskoczy to w takim S.T.A.L.K.E.R.2 bawię się wybornie, ale zaczyna mnie wk#rwiać ogrom tej gry i to, że po robocie często zasypiam z padem w łapie podczas zwiedzania zony.
Pomyślałem, że może potrzeba mi czegoś bardziej liniowego, najlepiej z angażującym wątkiem fabularnym, więc zacząłem mocno chwalone Banishers, ale póki co zupełnie tego nie czuję - w porównaniu z VAMPYRem mocny regres i sam nie wiem, czy to mniej interesująca tematyka, czy zachłyśnięcie się DEI przez DONTNOD, ale na razie to tylko irytują mnie te wszechobecne silne baby, a główny wątek niezbyt mnie interesuje, bo jakoś yebie mnie to wielkie uczucie dwójki głównych bohaterów.
Sam gameplay też jakiś taki bardziej upośledzony w porównaniu z VAMPYRem - walka dużo gorsza, opierająca się na mashowaniu jednego przycisku - zero tu mocy szlagów, satysfakcji z ubijania przeciwnika...
Odkrywanie tajemnic i te "dochodzenia" mocno po sznurku, zero kombinowania, wszystko podane na tacy.
Nawet te dialogi, mimo że świetnie odegrane, to wszystkie jakieś takie o niczym i nie chce mi się tego słuchać, gdzie w VAMPYRze do końca gry z przyjemnością wyczerpywałem opcje dialogowe.
W ogóle to gierka przypomina takego God of Wara z AliExpress - taka budżetowa wersja z gazetki, czy innego koszyka w markecie.
Jedyny plus póki co to akcent i głos Reda - wydaje mi się, że to ten sam aktor, co dubbingował Stana w Under the Waves, ale nie chce mi się sprawdzać.
 

  • Smutny 1
Opublikowano
3 minuty temu, Shen napisał(a):

Trochę smutne co piszecie, bo recki mnie zainteresowały tytułem i mam go na wishliscie. Najwyzej poczekam, az wrzuca do plusa.

Świetny tytuł, chłopaki może zmęczone. Przeczytaj wcześniej recki fulla. 

 

Oczywiście gra nie stoi gameplayem i jest to AA. 

 

No i jak fabuła nie siądzie, to nie ma ratunku, że pograsz. Musi siąść. To 90% tej gry. 

Opublikowano (edytowane)

U mnie pod koniec była też trochę męczarnia ale to z innego powodu. Ja takich gier widziałem dziesiątki, animacje, mechaniki, walka, crafting, "tryb detektywa". 

Jak tak sobie pomyślisz to takich podobnych gier jest zatrzęsienie. Niby zaczynasz nową grę a robisz to samo xd

Dlatego skończyłem i póki co mam zamiar omijać tpp akcji huje muje.

Pykam na zmianę w PoE2 i Sea of Stars (czyli obce mi gatunki) co daje mi powiew świeżości 

Edytowane przez drozdu7
  • Plusik 2
Opublikowano

@Shen, spróbuj bo to może być tylko moje mylne wrażenie i opinia podyktowana życiową frustracją, skumulowaną w ciągu ostatnich kilku tygodni.
Wczoraj np się zmusiłem, przysiadłem na dłużej i jak zacząłem eksplorować to mnie wciągnęło i zaczęło się podobać.
Jeszcze nie skreślam gierki w takim razie - jest nadzieja.

  • Plusik 1
Opublikowano

Nuż*:reggie:
No mi właśnie siadło i to nie za sprawą fabuły, ale gameplayu właśnie.
Jak świat się bardziej otwiera i dostajemy giwerę to zarówno pojedynki, jak i eksploracja mocno zyskują - wkręciłem się, nie chcę wyłączać konsoli, jest dobrze.
Paradoksalnie to z fabułą póki co mam największy problem, a konkretnie znowu z zagęszczeniem silnych bab na metr kwadratowy.
K#rwa, same babochłopy, albo pyskate jędze, które muszą coś naprawiać, bo ich facet zjebał, albo jest za słaby i one wszystko muszą.
Do tego oczywiście już ze dwie lesby, no bo przecież.
Moja martwa żona też mogłaby już zamknąć swój pozagrobowy ryj, bo za każdym razem, jak Red uzewnętrzni się z jakimś spostrzeżeniem to ta go jeb na ziemię, że to nie do końca tak i ona wie lepiej (plus jeszcze wkurzający backseating i ustawiczne domaganie się przełączania na nią w trakcie walki).
Zresztą sam bohater też często popada w samodeprecjację, np wspominając o swojej siostrze, która "miała więcej mózgu ode mnie" i oczywiście "na pięści też by mi najebała".
Nie jest to może poziom odklejenia ubisoftu, bo pisarstwo i historyjki nadal stoją na wyższym poziomie, ale naprawdę już jestem zmęczony tym schematem i szczerze powiedziawszy to po opiniach w tym temacie nie spodziewałem się, że DONTNOD aż tak poszło w te rejony.
Klimacik i niektóre z historii są top, przyjemnie mi się zwiedza i zbiera, a ostatnio nawet walczy, więc grać dalej będę, ale niesmak pozostanie.

Opublikowano

Trudno się teraz do tego sterowania przyzwyczaić. Ciągle chce :PS_square: używać jak w Wiedźminie. Ale jak już odpaliłem i zaliczyłem kolejne nawiedzenie to będę grał, bo Avatara mam dość póki co. 

Opublikowano

Wróciłem sobie i ciągnę to dalej. To bieganie po mapie i niszczenie na czas korzeni (żeby przejść dalej) to sztuczne wydłużanie rozgrywki.  Od ogniska, do punktu, potem powrót, teleport do innego ogniska, bieg do punktu, itd aż do finału każdego nawiedzenia. Więcej czasu spędzamy na tuptaniu niż faktycznym "śledztwie".

Opublikowano

Doceniłem napisane dialogi, ale nie opuszcza mnie wrażenie, że konwersacje są często zbyt rozwidlone. Personalnie nic do tego nie mam, choć te mocno wydłużają grę i przy takim nawarstwieniu treści w kontekście samej rozgrywk, której tutaj jest bardzo dużo Banishersi są grą po prostu przydługą, choć zaangażowania twórcom odmówić nie sposób. Niemniej - lubię to. 

Opublikowano

To może ja się podzielę moimi spostrzeżeniami po prostu wklejając swoją recenzję ze Steama (jak ktoś ma ochotę, to możecie mi tam dać plusa, albo klauna albo cokolwiek ;) )

 

Cytat

Gra Banishers stanowi drugą próbę studia Don't Nod aby wyjść trochę poza ramy symulatorów chodzenia i przygodówek, z którymi są kojarzeni od początku. Aczkolwiek jeszcze wcześniej stworzyli grę pod tytułem Remember Me, która miała więcej wspólnego z Banishers i Vampyrem niż serią Life is Strange, więc mógłbym też powiedzieć, że Banishers stanowi *powrót* do korzeni?

Od razu powiem, że gra mi się bardzo podobała, mimo szeregu zarzutów (o których za chwilę) i w moim osobistym rankingu stoi wyżej niż Vampyr, który był interesujący fabularnie, ale niedomagał technicznie. W przypadku Banishers również nie jest idealnie, ale widać znaczącą poprawę. Dużą zasługę w tym ma wykorzystanie silnika Unreal Engine 5 - gra jest piękna, podobały mi się modele postaci jak i krajobrazy. Szkoda, że praktycznie cała gra to jeden biom (w niektórych obszarach przyprószony śniegiem, ale to nadal to samo). Udźwiękowienie również stoi na wysokim poziomie, voice over jest idealny, a dialogi bardzo dobrze zagrane.

Nadal szlifów wymaga system walki. Na początku wydawał mi się strasznie toporny, ale jak doszły nowe umiejętności i nauczyłem się co i jak to stał się po prostu poprawny, chociaż nieporywający. Taki pro-tip: w walce ważna jest ciągłe zmienianie postaci między Redem i Anteą, kiedy pierścienie (runy) na dłoni Reda rozbłyskują na niebiesko, to znaczy, że możecie dokonać szybkiej zamiany na Anteę i wykonać potężne combo. Było znacznie ciekawiej, gdyby plejada przeciwników była bardziej rozbudowana. Przez całą grę walczy się dosłownie z zaledwie kilkoma rodzajami przeciwników, wszystko na jedno kopyto.

Gra od początku urzekła mnie settingiem -- siedemnastowieczna Ameryka, który jest dzikim krajem porośniętym gęstymi lasami i purytańscy koloniści walczący o przetrwanie w tym obiecującym, ale jednocześnie niebezpiecznym środowisku to coś, czego się często w grach nie spotyka. Troszkę mi się to kojarzyło z GreedFall, chociaż tam realia są bardziej fantastyczne, a w Banishers bardziej przyziemne. W Banishers akcja umiejscowiona jest w naszym świecie, jedynie New Eden to miejsce fikcyjne, ale niedaleko znajduje się Boston (do którego nie można się udać), a w listach pojawiają się wzmianki o Londynie i innych rzeczywistych miejscach w Europie i Ameryce.

W tej kolonialnej Ameryce twórcy postanowili opowiedzieć historię (a nawet wiele historii) o duchach i sile miłości. Tytułowi Pogromcy to ludzie, którzy badają sprawy nawiedzeń i wypędzają duchy. W toku rozgrywki trafimy na wiele takich wydarzeń i będziemy mogli pomóc lokalnym społecznościom w rozwiązaniu trapiących je problemów. W grze pojawił się system moralności, podobnie jak w Vampyrze -- tam dr Reid mógł jako wampir pożywiać się na ludziach, aby rozwijać swoje moce lub oszczędzać NPC, ale kosztem swojej siły. Stanowiło to ciężki dylemat moralny. W Banishers możemy pomagać duchom dostąpić Wstąpienia lub je Wygnać, ale możemy też wydać Wyrok na człowieka z krwi i kości, co kończy się jego śmiercią, natomiast nam ma pozwolić na końcu gry wskrzesić Anteę. W założeniach jest to super pomysł, w wykonaniu wypadł bardzo słabo (to kolejny z moich zarzutów), przynajmniej w moim odczuciu. Sęk w tym, że bohaterowie na początku gry składają sobie przysięgę polegającą na tym, że gracz wybiera ich ostateczny cel (pomóc Antei dokonać Wstąpienia czy ją wskrzesić kosztem innych żyjących?). Ja tego wyboru dokonałem i potem się go trzymałem już do końca gry, w praktyce po rozwiązaniu każdego Przypadku Nawiedzenia wybierając odpowiednią opcję. Tak, niestety jest to wybór z menu i jest tak emocjonujący jak zakończenie Mass Effect 3 w wersji premierowej. W ten sposób ani razu nie stałem przed dylematem moralnym.

Same Przypadki Nawiedzenia też mogłyby być jakoś lepiej skonstruowane, mniej liniowe, niejednoznaczne. W praktyce wszystkie są zrobione na jedną modłę i mimo że opowiadają jakieś ciekawe historie, to konstrukcja rozgrywki im nie służy. Ot, dowiadujemy się o nawiedzeniu, rozmawiamy z NPC, biegamy tu i tam, coś czytamy, coś zbieramy i na końcu dokonujemy wyboru czy wydać Wyrok na człowieka, pomóc Wstąpić duchowi czy Wygnać ducha. Następny proszę...

Ta gra zajęła mi prawie 80 godzin (znowu nie umiem grać, bo na HLTB nawet Competionist jest o połowę krótszy...). God of War 2018, do którego Banishers jest najbardziej podobne pod względem rozgrywki i konstrukcji, jest chyba o prawie połowę krótszy, jednocześnie oferując ZNACZNIE więcej zawartości i różnorodności. Banishers to gra po prostu zbyt długa, moim zdaniem kompletnie niepotrzebnie. Wolałbym, żeby było tu mniej backtrackingu i nawet żeby lokacje były korytarzowe, wszystko inne mogłoby zostać. Byłbym wtedy bardziej zadowolony.

Podsumowując - mimo pewnych zarzutów, grę bardzo polecam. Myślę, że Don't Nod może śmiało myśleć o pójściu w pełnoprawne RPG na tym etapie, nawet jeżeli będą to tytuły AA. I dla takich tytułów znajdzie się miejsce na rynku.

BTW gra działa bardzo dobrze na Steam Decku, warto!

 

 

  • Plusik 1
  • Lubię! 1
Opublikowano

Wpadam w górskie regiony, sypie śnieg i Reda bierze na wspominki, że z siostrami często walczył na śnieżki:

194755489cf93-screenshotUrl-min.thumb.png.3ae05dbada7845d147727dd7c28b3dcb.png

Myślę sobie - pewnie zaraz będzie, że zawsze dostawał wpierdol, no i nie pomyliłem się:

1947554be4012-screenshotUrl.thumb.png.85f2220a3ac740f71ea2d9a9906aa067.png

I tak cały jebany czas...
Nawet niebinarszcza i zaimki mnie tak nie irytują, bo pojawi się to na chwilę, człowiek się pośmieje i lecimy dalej, a tu na każdym kroku baba musi być lepsza od faceta, w każdej rozmowie, nawet pozornie niewinnej.
Najgorsze jest to, że nasza ukochana nieboszczka również co chwila dopierdala swojemu mężowi, a wyłączyć jej nie można - chętnie bym jej zrobił banishing, żeby już zamknęła mordę.

  • Haha 2
Opublikowano
2 godziny temu, Wredny napisał(a):

Wpadam w górskie regiony, sypie śnieg i Reda bierze na wspominki, że z siostrami często walczył na śnieżki:

194755489cf93-screenshotUrl-min.thumb.png.3ae05dbada7845d147727dd7c28b3dcb.png

Myślę sobie - pewnie zaraz będzie, że zawsze dostawał wpierdol, no i nie pomyliłem się:

1947554be4012-screenshotUrl.thumb.png.85f2220a3ac740f71ea2d9a9906aa067.png

I tak cały jebany czas...
Nawet niebinarszcza i zaimki mnie tak nie irytują, bo pojawi się to na chwilę, człowiek się pośmieje i lecimy dalej, a tu na każdym kroku baba musi być lepsza od faceta, w każdej rozmowie, nawet pozornie niewinnej.
Najgorsze jest to, że nasza ukochana nieboszczka również co chwila dopierdala swojemu mężowi, a wyłączyć jej nie można - chętnie bym jej zrobił banishing, żeby już zamknęła mordę.

Jakoś inaczej to wszystko zapamiętałem tzn. aż tak mi to nie przeszkadzało, przecież ten Red to jakaś fajtłapa po swoich przeżyciach wojennych przez co związał się z czarną dominą, która tyra go nawet po śmieci.

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...