Skocz do zawartości

Nasze epickie boje lub przełomowe momenty w grach


Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Jeszcze dwa mniej znane momenty dodam (bo FF7, MGS1 i 3, GTA3, Bloodborne to wiadomo).

Tenchu 1 - misja nr 5. Właściwie niczym się nie wyróżniała pod względem rozgrywki ale pruszący śnieg + odpowiedni skill (bo pierwsze 4 misje to było bardziej ogarnięcie systemu) + muzyka poniżej robiły mega klimat.

Zone of the Enders: The 2nd Runner - demo tej gry było na płytce przesłanej za rejestrację konsoli (trzeba było wysłać pocztówkę którą dostawało się wraz z zakupem konsoli) i nie spodziewałem się takiego przeskoku bo już jedynka wyglądała dobrze. 2nd Runner pozamiatał. Gra prezentowała się genialnie i w przeciwieństwie do jedynki grało też się bardzo dobrze, lasery przecinające powietrze, dynamika starć, dziesiątki pocisków w powietrzu, wybuchy, bossowie (w demie było trzech), udźwiękowienie. Wszystko tam zagrało i nawet jak ogrywałem ponownie 3 lata temu na PS4 to nic ta gra nie straciła.

Opublikowano

Wiele osób przywołuje pierwszą styczność, lub zakup konsoli. No przyznaję, że odpalenie własnego PS2 na którego sumiennie odkładałem każdy grosz było takim momentem, choć z konsolą miałem już wcześniej styczność. Podobną radochę miałem, gdy zaopatrzyłem się w zestaw HDD + Network Adaptor + HD Loader niedługo po zdanej maturze, dzięki czemu mogłem wreszcie pograć w furę gier japońskich, mając jeszcze przy tym furę wolnego czasu (ech, chciałbym tak teraz... :( ). Fajny to był okres.

Poprzednie sprzęty, czy zakupy PC za młodego AŻ takiego wrażenia nie robiły, bo mimo wszystko jak się na coś samemu uzbierało i zapracowało, to efekt zawsze będzie lepszy, niż kiedy jeszcze rodzina coś fundowała za dzieciaka.

 

Jeśli chodzi o gry, to nie mam dziś głowy do wspominek, ale na szybko:

 

Ace Combat 5 - spora część gry była "epicka", ale szczególnie w pamięci utkiwły mi misje ze Scinfaxi, Hrimfaxi oraz finalne dwie misje. Szczególnie te ostatnie trzymały w napięciu, także za sprawą cudownej muzyki. Inne odsłony serii nie robiły już na mnie takiego wrażenia, jak piątka. Miała coś w sobie szczególnego, co w połączeniu z fajnymi postaciami i dialogami przekładało się na tę epicką otoczkę. W dodatku kluczowe momenty tych misji udało mi się ukończyć za pierwszym razem, bez powtórek, siedząc spięty i uważny przed TV, co z pewnością spotęgowało ogół pozytywnych wrażeń.

 

Silent Hill - jestem w mniejszości, która dwójkę lubi za historię i klimat, ale za nic więcej. Natomiast jedynka i trójka od strony faktycznie strasznych momentów to były chyba jedyne gry, przy których czułem prawdziwy niepokój grając późno po ciemku. Wyobraźnia robiła swoje i pikseloza jedynki wcale nie przeszkadzała. Szkoła, czy szpital, to były niesamowite lokacje. Myślę, że momenty, czy same gry były przełomowe, bo nigdy wcześniej tak się nie czułem przy jakimkolwiek medium (Horrory filmowe mnie nie ruszają. Gry widocznie co innego, ze względu na interakcję i pewne ryzyko)

 

Metal Gear Rising - tutorial/pierwsza misja :banderas: No petarda, tak się zachęca do dalszej gry, robiąc dobre wrażenie na wstępie.

 

 

Przełomowe było też spontaniczne zagranie w demo Hatsune Miku: Project Diva, które w przeciągu 20min zmieniło dorosłego chłopa z depresją w uśmiechniętego weeba i sprawiło przy tym, że polubiłem gry rytmiczne... inb4 beka z typa

 

Opublikowano

Najmocniej przepraszam.

W swoich wypocinach calkiem zapomnialem o jednej misji w Driver 2, poscig za gosciem...

 

 

 To bylo epickie. Wszyscy pamietamy :lapka:

  • Plusik 1
Opublikowano (edytowane)

Kupno psxa razem z między innymi MGS. Było to przejście z pegazusa i nie mogłem się nadziwić jak filmowo i fotorealistycznie ta gra wygląda. Pierwszy raz skończyłem ją bez karty pamięci na jednym posiedzeniu, nie do zapomnienia przeżycie.

Gran turismo i to jak fotorealistyczne się to wtedy wydawalo. 

 

Pozniej to już DMC, które tak mnie wciągnęło że skończyłem w dzień, a zaraz po skończeniu odpalilem od nowa, cały dzień grania bez przerwy, no wyjątkowa ta gra była. 

 

Nastepnie the last of us i to jak bardzo realistyczna ta gra się wydawała i jak bardzo z krwii i kosci byli jej bohaterowie, żadna gra wcześniej ani (póki co) później tego nie powtórzyła (tlou 2 też nie ma żadnych szans). 

 

A ostatnie gry to FF7 remake, Returnal i Sekiro. Returnal od nienawidzenia tej gry i prawie decyzji od niegraniu w masochistyczny shit, az do grania do 4 rano bez możliwości oderwania się. No feeling strzelania tam jest taki, że ja chyba nigdy takiego czegoś nie miałem. Niesamowity sztos.

 

Sekiro to walka z genichiro i takie emocje, ze ręce się trzęsły z nerwow, żeby nie zrobic błędu. Emocje po pokonaniu tego gada były nie do opisania.

 

A FF 7 remake to po prostu powrót do przeszłości w nowych szatach i te dziwne uczucie jak się pierwszy raz odzywali znani bohaterowie, że oni wlasnie tak mają brzmieć, że właśnie tak ich sobie wyobrażałem te 20 lat temu. Piękna sprawa.

Edytowane przez agst

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...