Daffy 10 629 Opublikowano 18 kwietnia Opublikowano 18 kwietnia Co się stanie jak do miksera wrzuci się zelde2d, metroidvanie i twin stick shootera? Powstanie indyk który wyszedł na początku miesiąca, który ma szansę być jednym z lepszych i ciekawszych w tym roku. Do tego robiony przez dwóch kolesi, ma demko i obecnie dostępny jest tylko na pc i mac. 3 1 1 Cytuj
Dahaka 1 878 Opublikowano 18 kwietnia Opublikowano 18 kwietnia Ja już ograłem, dosłownie pierwsza NESowa Zelda, tylko że stick shooter i z QoL na miarę dzisiejszych czasów. Mega przyjemna gierka, dobrze wyważony poziom trudności walki i eksploracji, na minus jedynie muzyka która brzmi jakby była stockowa. 1 Cytuj
Daffy 10 629 Opublikowano 19 kwietnia Autor Opublikowano 19 kwietnia Ja wczoraj kupiłem i przed spaniem załatwiłem pierwszego bossa, absolutnie świetny tytuł, po prostu wow Cytuj
ogqozo 6 574 Opublikowano 7 czerwca Opublikowano 7 czerwca Bądźmy poważni, gdyby gra wyszła na Switcha, na pewno było by o niej głośniej. Jak wspominałem w jakimś tam temacie, to jedna z najlepszych giereczek tego roku, i ma na to papiery (87 na Metacriticu). Niemniej dość o niej cicho jak na razie. Nie ma co, gra nie jest pierwszą kopią schematu 2D Zeldy w pastelowo narysowanym opakowaniu, i nie robi niby nic wybitnego z samym pomysłem. Głównie zbieramy klucze, wciskamy przyciski by otworzyć przejście, opcjonalnie zapalamy znicz by otworzyć drzwi. Sekrety nie są wyrafinowane, co może cieszyć, bo da się wszystko jakoś tam znaleźć - jeśli jest ściana do rozwalenia to widzimy to, jeśli jest ukryte przejście to ściana ewidentnie wygląda inaczej, itd. Trzymanie się tradycji jest czasami dość zabawne wręcz. W Zeldzie był taki czerw z segmentami na pustyni? Robot-czerw z segmentami! Master sword trochę niewiele zmienia, bo w tej grze i tak strzelasz? Musi być! Do tego dochodzą dość oczywiste elementy modne dzisiaj, np. z przeciwników ciągle się sypie exp, który możemy wykorzystywać w drzewku umiejętności. Nie znaczy to, że nie ma dodatków zdobywanych bardziej za eksplorację, są - część z questów pobocznych trzeba robić, by móc odkryć "prawdziwego", znacznie trudniejszego bossa i mieć szanse z nim oraz potem w oblokowywanym panteonie, który nawet przy zdobyciu większości ulepszeń wcale nie jest łatwą serią walk. Wykonanie można określić jako poprawne. Gra nie ma zachwycających widoczków ani animacji ani muzyczki, jest po prostu skrzętnie wykonana. Aczkolwiek cieszy uczucie szczelania, które wykorzystuje bardzo satysfakcjonujący efekt łamania się jakiegoś materiału (czasami na drodze są nawet skały, z których nic nie wynika, ale fajnie sobie poszczelać i je pokruszyć, zaskakująco miły dźwięk. Oczywiście warto rozwalać absolutnie wszystko, co się da, bo a nuż pod spodem jest żuczek do znalezienia albo po zabiciu wszystkich przeciwników w okolicy otworzy się przejście). Niemniej gra jest super z wielu powodów: - ten schemat jest nadal zarąbiście wciągający, a Minishoot bierze z niego wiele z tego, co najlepsze. W grze nie ma prawie żadnych scenek i dialogów, nie ma w ogóle prawie nic napisane. Ot latamy po świecie i trafiamy na barierę albo nie. Tak naprawdę nie mamy wiele wolności i powinniśmy po prostu zbierać kolejne moce otwierające nam kolejne lokacje, ale jest przyjemna dawka wolności i po prostu 100% GRANIA - świat jest bardzo przyjemnie zrobiony, zawsze po śmierci odradzamy się pośrodku, a jednak zawsze blisko tego, gdzie byliśmy. Gra zajmuje najwyżej 10 godzin do przejścia na 100%, ale zaskakujące jak kompaktowa jest przy takiej długości. Naprawdę nie trzeba niczego zapamiętywać ani człapać. Mimo że rozgrywka jest niby jednowymiarowa, mamy tu całkiem sporo głębi, zbieramy parę rodzajów znajdziek które coś tam dają ostatecznie, mamy wystarczająco wiele odskoczni by o dziwo nie znużyć się ani prostym dungeonowaniem ani prostym strzelaniem - stateczek lata SZYBKO. Wbrew pozorom wymaga to trochę techniki, by gra dobrze chodziła w takim tempie i z czasem masą pocisków na ekranie. W wielu linktothepastówkach, bohater porusza się dość powoli, powoli otwiera drzwi, doczytuje się każdy pokój itd. Tutaj naprawdę szybko latamy po tych lokacjach i mamy całkiem angażujący i głęboki system staminy. Ogólnie tempo eksploracji znacząco cieszy, biorąc pod uwagę treść - nie ma co - gra to szczelanka i trzeba to lubić, żeby naprawę polubić grę. Jeśli nie zbieramy dopałek i nie inwestujemy EXPA ostro we wszystko, to kilka walk z bossami potrafi być bardzo długimi. Czasem może wkraść się schemat - jakikolwiek macie ruch, krążenie dokoła, lewo-prawo, przesuwanie by znaleźć lukę - na pewno wiele razy go użyjecie, bo nie ma tu wiele zwrotów do klasyki gatunku bullet hell, po prostu jest masa kul do uniknięcia i masa szczelania w bossa aż padnie. MIMO WSZYSTKO, w porównaniu do innych opcji w gatunku, jest to całkiem ciekawy sposób na walki i nie miałem znużenia, które często mnie dotyka. Kompletnie nic nie zmieni waszego życia w tej gierce, ale taki właśnie mamy świat gierek, że jedne są bardzo wciągające i po prostu chce się grać, a inne są bardzo wymyślne. Minishoot Apostrof Adventures należy do tych pierwszych, ale bije wszelkie popularne hiciory tego roku w tej kategorii. Niezłe osiągnięcie dwuosobowego studia i zabrakło głównie promocji, niemniej z czasem na pewno gierka dotrze do wielu klientów. O wydaniu na konsole nadal jednak cicho i nie wygląda jakby miało szybko nadejść. 1 Cytuj
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.