Bzduras 12 581 Opublikowano wczoraj o 10:37 Opublikowano wczoraj o 10:37 Akurat te dwa przykłady co podałeś to były (w przypadku GTA, bo już tam połatali po trzech latach xd) kolosalne wtopy robione totalnie na kolanie i bez jakiegokolwiek napracowania, byle tylko wypchnąć na rynek i zainkasować siano. W opozycji stoi cała gama bardzo dobrze zrobionych remasterów, które nierzadko są lepsze od oryginałów przez delikatne szlify tu i tam plus do tego stanowią jedyną opcję posiadania gry X na współczesnej platformie. To, że nie grałeś w żadnego remastera tylko dlatego, że jest remasterem jest... no ok, nie zamierzam Ci cisnąć, że głupio robisz czy "beka z typa xd", skoro masz taką zasadę to fajnie, że się jej trzymasz. Jednak sam kupiłem sporo remasterków żeby wrócić do gierek, które robią mi dobrze na serduszko bez potrzeby instalowania w domu telewizora CRT i kilku zbędnych mi retrosprzętów tylko po to, żeby być TRU i grać w oryginalne wersje. Po co mi PS2 do Final Fantasy X skoro mogę sobie kupić wersję HD na PC/Bąka/Switcha? Cytuj
Mejm 15 316 Opublikowano wczoraj o 10:45 Opublikowano wczoraj o 10:45 26 minut temu, sadiker napisał(a): gracze się nauczyli Cytuj
sadiker 60 Opublikowano wczoraj o 11:07 Opublikowano wczoraj o 11:07 20 minut temu, Bzduras napisał(a): Akurat te dwa przykłady co podałeś to były (w przypadku GTA, bo już tam połatali po trzech latach xd) kolosalne wtopy robione totalnie na kolanie i bez jakiegokolwiek napracowania, byle tylko wypchnąć na rynek i zainkasować siano. W opozycji stoi cała gama bardzo dobrze zrobionych remasterów, które nierzadko są lepsze od oryginałów przez delikatne szlify tu i tam plus do tego stanowią jedyną opcję posiadania gry X na współczesnej platformie. To, że nie grałeś w żadnego remastera tylko dlatego, że jest remasterem jest... no ok, nie zamierzam Ci cisnąć, że głupio robisz czy "beka z typa xd", skoro masz taką zasadę to fajnie, że się jej trzymasz. Jednak sam kupiłem sporo remasterków żeby wrócić do gierek, które robią mi dobrze na serduszko bez potrzeby instalowania w domu telewizora CRT i kilku zbędnych mi retrosprzętów tylko po to, żeby być TRU i grać w oryginalne wersje. Po co mi PS2 do Final Fantasy X skoro mogę sobie kupić wersję HD na PC/Bąka/Switcha? To nie że mam taka zasadę, tylko jak już w coś raz zagrałem, przeszedłem całą fabułę to jakoś nie mam ochoty grać w to samo po raz kolejny. Może trzy gry w ciągu ostatnich 30 lat były dla mnie na tyle dobre by zagrać w nie drugi raz. Nie jestem zamknięty na wznowienia, taki Final Fantasy Tactics remaster na przykład bym chętnie przytulił, ale głownie po to bo łatwiej w (potencjalnej) wersji PC fani mogli potem robić wszelkie rodzaje mody. Cytuj
Bzduras 12 581 Opublikowano wczoraj o 11:11 Opublikowano wczoraj o 11:11 A widzisz, i tutaj się różnimy, bo ja bardzo lubię wracać do gierek, które już znam. Mam też stały repertuar tytułów ze znaczkiem "nostalgia approved", w które zagrywałem się za gnoja i chcę je mieć w bibliotece jeśli jest taka możliwość. Ilu ludzi tyle podejść do remasterków. Cytuj
Konsolite 552 Opublikowano wczoraj o 12:13 Opublikowano wczoraj o 12:13 Te remastery to kwestia wykonania moim zdaniem. Mamy Square i kilka innych firm, które po prostu wrzucają rom/iso i doklejają "remaster", w przypadku pewnych gier to się sprawdza. Inni się bardziej lub mniej starają, ale głównie chodzi o to by dać możliwość legalnego zagrania w pewne tytuły, lub jak to Capcom ma tendencje - sprawdzić rynek pod względem zainteresowania i nic z tym nie zrobić. Jeśli jest opcja włączenia oryginalnej oprawy, ale jest poprawione sterowania, a raczej zaadaptowane do dzisiejszych standardów (przyspieszenie walk, sterowanie analogiem i inne) to czemu by nie, w ile gier sprzed 20-30 lat da się obecnie zagrać bez zgrzytania zębami, szczególnie w przypadku gier 3D? Sporo, ale jeszcze więcej po prostu boli. Tymczasem czekam na powrót do Nosgoth 3 Cytuj
Nomen dubium 10 Opublikowano 7 godzin temu Opublikowano 7 godzin temu (edytowane) W dniu 16.11.2024 o 16:10, K.Adamus napisał(a): Warto sugerować tutaj o czy chcielibyście czytać Wbrew pozorom bierzemy pod uwage opinie z forum/maili So you say... OK, you're asking for it, to zapinamy pasy i jedziemy z pomysłami na retro wspominki z szóstej (mojej ulubionej, i podejrzewam że nie jestem w tym odosobniony) gen. gier, i obym nie produkował się nadaremno; poniższa lista nie uwzględnia horrorów, thrillerów ani horrorów komediowych (Haunting Ground/Demento, Ghosthunter, Primal, dylogia ObsCure, Echo: Night Beyond, dylogia The Suffering, Kuon, Eternal Darkness: SR, Call of Cthulhu: DCotE) o nich skrobnąłem już bowiem co nieco w sekcji komentów pod tematem dot. poprzedniego numeru PE. 1. Canis Canem Edit/Bully: bez dwóch zdań najlepszy (pomijając kulejący aspekt wizualny) sandbox tamtych czasów, zostawiający w tyle całą konkurencję łącznie z ówczesnymi pięcioma częściami GTA; rewelacyjna (i co istotne oryginalna, nagrana specjalnie dla gry, a nie jakieś tam gotowe licencjonowane kawałki) muzyka, niesamowity oldskulowo - nostalgiczno - chillout'owy klimat, jedyna w swoim rodzaju możliwość wcielenia się w szkolnego łobuza (no może nie do końca łobuza, bo summa summarum okazał się nawet całkiem poczciwy) nieskończona kopalnia fun'u za sprawą możliwości kombinowania z rozmaitymi bugami (np. grapple glitch pozwala odwalać numery domyślnie "zablokowane", jak choćby opluwać przewróconych prefektów czy robić dziewczynom spłuczkę lub zamykać je w szafkach, albo np. umiejętne korzystanie z ichting powder'a pozwala "skłócać" ze sobą dowolnych NPC'ów prowadząc do wieloosobowych napierniczanek, z których jest kupa śmiechu gdy na ulicy zaczynają prać się dosłownie wszyscy ze wszystkimi, gliniarze, stare dziady, damulki w spódnicach, eleganccy "dżentelmeni" w garniakach i uczniowie, ba można nawet wciągnąć do bójek nauczycieli z czego zawsze mam największy ubaw, da się też nasyłać zrekrutowanych pomocników na dowolnych NPC'ów, choćby na prefektów, a ci będą bezkarnie pozwalać się tłuc - najlepiej sprawdzi się tu zdecydowanie Russel ze swoimi power slam'ami, wiadomo - jeśli tylko Jimmy ma w tym momencie niski lub zerowy trouble meter, można również bić dziewczyny i małe dzieci nie otrzymując przy tym czerwonego "poziomu poszukiwań", trzeba jedynie na chwilę przed zadaniem serii ciosów rzucić w upatrzony cel jajkiem lub książką po czym błyskawicznie wyprowadzić combos'a, jest też sprytny trik pozwalający bez wszczynania alarmu nokautować ścigających Jimmy'ego prefektów, otóż wystarczy tylko natychmiast po wyrwaniu się z uchwytu strzelić kanalii w czerep z procy/spud gun'a - jeśli zrobi się to odpowiednio szybko, "miernik kłopotów" pozostanie żółty zamiast zrobić się czerwony - a następnie znów dać się chwycić i powtórzyć zabieg, a prefekt zostanie bez konsekwencji znokautowany; działa to zresztą nie tylko na prefektów ale i na wszystkie inne "autorytety", z tym że z innymi "autorytetami" jest znacznie trudniej, potrzeba bowiem aż pięciu trafień procą/spud gun'em w palnik do nokautu a nie tylko dwóch) ba nawet bez wykorzystywania bugów można pokładać się w niektórych sytuacjach ze śmiechu (polecam np. wskoczyć na dach dowolnego auta uciekając przed bagietami; niebiescy otaczają wówczas samochód i zaczynają rzucać w Jimmy'ego cegłami - SIC!!! - zanosząc się triumfalnym śmiechem po każdym trafieniu, zawsze mam przy tym ubaw po pachy, tak jak i przy rozpętywaniu "kulinarnych" zadym na stołówce - gdy już nadbiegną prefekci, najlepiej na do widzenia pieprznąć któremuś z nich jabłkiem/talerzem w ryj zwieńczając w ten sposób rozróbę i dać dyla - albo przy wszczynaniu zimą wojen na śnieżki, a już w ogóle można turlać się ze śmiechu po "wywabieniu" dyrektora lub któregoś z nauczycieli na tyły kampusu, żeby znokautować go tam pokrywą od kubła na śmieci, lub też po odebraniu szkolnemu sprzątaczowi miotły a następnie rozwaleniu mu jej na łepetynie paroma celnymi uderzeniami) ogólnie system walki, skoro już o nim mowa, jest o niebo lepszy niż w innych ówczesnych piaskownicach (pomijając już większe rozbudowanie, czuć po prostu power ciosów i rzutów czego brakowało m.in. w GTA, łącznie z powszechnie wielbionym San Andreas) i spokojnie nadawałby się do jakiegoś beat'em up'a, ponadto NPC'ki w Bully'm nie są tylko anonimowymi i bezużytecznymi statystami jak w GTA (gdzie jedyne co można to ich skatować/zastrzelić/przejechać i niczemu innemu nie służą) czy innych sandbox'ach, tam KAŻDA występująca w grze postać ma jakąś osobowość i KAŻDA ma dużo do powiedzenia (polecam wpisać na YT "bully quotes" i przesłuchać playlistę zawierającą wszystkie linie dialogowe przypisane do poszczególnych NPC'ków - WSZYSCY mają dosłownie SETKI sytuacyjnych odzywek wypowiadanych we free roaming'u) i nie mam tu na myśli wcale oskryptowanych dialogów pojawiających się w filmikach, tylko sytuacyjne gadki wypowiadane przezeń podczas swobodnego szwendania się po mieście/kampusie... Dobra, starczy już o CCE bo nie będziecie mieli o czym pisać biorąc ten tytuł na warsztat przy okazji ew. felietonu (mam nadzieję, że udało mi się Was zachęcić) na łamach Szmatławca, teraz parę słów o innych perełkach. 2. Burnout Dominator: totalnie nie ogarniam, jak najlepsza część tej kozackiej serii (i zarazem jedna z topowych samochodówek tamtej ery) mogła zostać praktycznie pominięta przez stacjonarnych graczy (tak, wiem - to schyłkowe czasy epoki PS2 i większość się już wówczas pomału przesiadała na next geny, ale to żadne usprawiedliwienie skoro jakoś równie wspaniały GoWII został należycie doceniony, ukazując się w tym samym miesiącu co właśnie piąty Burnout) i skąd ta dziwna moda na hołubienie o klasę słabszej trójki, która nie ma nawet w połowie takiego powera, jak właśnie piątka... W Dominatorze znacznie lepiej czuć jest ciężar kontrolowanej furki (jak i wrogich aut przy zderzaniu się z nimi) podczas gdy w przecenianym Takedownie ma się wrażenie sterowania zabawkowymi samochodzikami, o wiele bardziej się też w Dominatorze trzeba napocić nad każdym takedown'em (w trójce nabija się je z dziecinną łatwością każdym byle muśnięciem, co niezbyt mi przypadło do gustu) poza tym piątka jest ZNACZNIE szybsza za sprawą szalonego niebieskiego dopalacza, na którym zapierdziela się z dużo większą prędkością, niż na standardowym koloru żółtego/pomarańczowego (nie mówiąc już o tym, że w Takedownie mnóstwo czasu spędza się jadąc bez boost'a, a w Dominatorze można na nim popylać - i to na tym lepszym, błękitnym! - niemal bez przerwy, wystarczy "tylko" umiejętnie nabijać punkty łącząc burnout'y w łańcuchy, co tak nawiasem mówiąc wymaga skill'a i pompuje adrenalinę w sposób wręcz nieprawdopodobny) a co do braku trybu crash w piątce, cóż... Ja tam mam na to wywalone jajca, skoro i tak zdecydowanie bardziej rajcujące jest zasuwanie z niewiarygodną wprost prędkością na niebieskim dopalaczu i przepychanki ze znacznie twardszymi niż wcześniej przeciwnikami, w dodatku z o wiele lepszym poczuciem ciężaru kierowanego "odrzutowca" i wyższym poziomem trudności - POWER tej produkcji jest trudny do opisania słowami (tu nie ma co gadać, tego trzeba po prostu DOŚWIADCZYĆ!) a średnią ocen 76% na Meta odbieram w ramach mało taktownego żartu... Toż to jedno ze szczytowych osiągnięć ery PS2 i zasługuje na 9+ (przereklamowany Takedown jak dla mnie na 8+, średnia 94% zbyt wysoka) nawet bez żadnych crash'ów. 3. Darkwatch: obok popularniejszego Black'a jeden z dwóch najlepszych FPS'ów, jakie ukazały się na Czarnulę (choć preferowana wersja na X'a z uwagi na wyraźnie lepszą płynność; inaczej niż w Black'u, xbox'owe wydanie Darkwatch'a wyciąga 50/60 frapsów a nie tylko 25/30) z nieznanych mi przyczyn petarda ta przeszła bez większego echa, a wielka szkoda ponieważ naprawdę jest się czym tutaj jarać - wykonanie pierwsza klasa (jakość oprawy na tym samym poziomie co w Black'u, choć niestety brakuje destrukcji środowiska na taką skalę; inna sprawa, że Darkwatch może się za to poszczycić bardziej oryginalnym design'em) wyśmienita muzyka, niepowtarzalny steampunk'owo - gotycko - westernowy klimat, wymiany ognia dające konkretnego kopa (POWER nieustępujący Black'owi, po prostu CZAD!) bardzo dobre efekty dźwiękowe strzałów i wybuchów, niesamowicie atrakcyjna laska (pomijając już fantastyczną figurę i urodę Indianeczki Taluni - notabene, przypomina mi równie zarąbistą Nataslę z Champions: Return to Arms - ten uwodzicielski voice acting w wykonaniu młodej wówczas Rose McGowan trafiony w dziesiątkę, brzmi wręcz jak z jakiegoś sekstelefonu; co do Cassidy natomiast, to ta może się wprawdzie pochwalić sylwetką równie perfekcyjną jak Tala, ustępuje jej jednak znacząco urodą ani nie ma tak czarującego głosu, niestety) towarzysząca nam w niektórych rozdziałach, hardkorowy poziom trudności (ten podstawowy shootist to nie, ale wybierzcie sobie deadeye!) ogólnie same ochy i achy, lecz niestety skazą na tym diamencie jest (analogicznie jak w Black'u) krótki czas gry, zmuszający mnie do obniżenia noty z 9+ na 8+ (przydałoby się także więcej walk z bossami, choć z drugiej strony taki Black nie miał ich wcale) stąd też te 74% na Meta nie razi mnie tak mocno, jak 76% dla piątego Burnout'a. 4. Grand Prix Challenge: prawie nikt tego nie zna, a tak realnie patrząc to dzieło magików z Melbourne House należy do ścisłej czołówki racer'ów tamtych czasów - model jazdy, poczucie speed'u, imponująca grafa (śmiem twierdzić, że po włączeniu deszczu to najładniejsze wyścigi szóstej gen. bowiem tak pięknie wykonanych opadów nie ma w żadnym konkurencyjnym tytule ani w ogóle w żadnej grze tamtej ery - co prawda takie Gran Turismo 3/4, Enthusia: Professional Racing, Forza Motorsport, Project Gotham Racing 1/2 czy RalliSport Challenge 1/2 prezentują się lepiej przy normalnej pogodzie, ale pod względem "deszczowym" nie mają startu do GPC, nie mówiąc już o tym że w GPC mamy na ekranie aż 22 ruchome i szczegółowo wykonane bolidy przy stałych 50/60 klatkach, bez żadnych spadków framerate'u nawet w gęstej ulewie, a GT3/4, Enthusia, Forza i PGR ograniczone są do bodajże tylko ośmiu aut) możliwość "custom'owania" sobie rozgrywki albo w stronę symulacji, albo w kierunku arcade'u (w zależności od wybranych ustawień) implementacja zniszczeń, porządne AI oponentów (żadnego grzecznego jeżdżenia po sznurku jak u konkurencji, trzeba tylko ustawić SI adwersarzy na hard i otrzymujemy realną walkę na torze) ogólnie po przyzwyczajeniu się do jakości, dynamiki, poziomu trudności, mocy i intensywności tej gierki, wszelkie Forzy i inne Gran Turisma wydają się nieco nudne, powolne, toporne, sterylne i bezjajeczne, czego natomiast brakuje GPC to dobrej muzyki, anti aliasingu, bardziej efektownej destrukcji bolidów i zaawansowanej zabawy oświetleniem (aż się prosi o jakieś malownicze wschody i zachody Słońca, niestety nic z tych rzeczy) stąd oceniam to na 9- a nie 10-, wyrażając przy tym ponownie dezaprobatę wobec MetaCritic'a, na którym GPC ma średnią 76%... Dobra, o następnych gierkach będzie już krótko, bo trochę mnie zmęczyła ta obszerna pisanina. 5. Urban Reign: ukłony dla pana HIV'a za te jego 9- dla tego klejnotu; metacritic'owa średnia 60% (na szczęście, gracze stanęli na wysokości zadania przyznając 86) dla tak grywalnej, klimatycznej, solidnie wykonanej, hardkorowo trudnej, dynamicznej i mającej takiego POWER'a młócki (najlepszy beat'em up tamtych czasów, ot co) to po prostu SKANDAL, wypaczenie na poziomie 81% dla pozbawionej gameplay'u, nudziarskiej dylogii Hellblade. 6. Shadow of Rome: kolejna obok Haunting Ground'a niedoceniona produkcja Capcom'u (sprzedaż 4x lepsza niż w przypadku HG, co i tak nie było zbyt dużo) również bardzo mocna pod kątem oprawy A/V i klimatu, również wyróżniająca się niespotykanym praktycznie nigdzie indziej gameplay'em (w przeciwieństwie jednak do Demento, tutaj mamy dwa rodzaje rozgrywki w jednej grze, analogiczny zabieg jak przykładowo w Peter Jackson's King Kong) i również interesująca fabularnie, poza tym to jeden z najostrzejszych i najbardziej krwawych tytułów na drugiego Soniaka. 7. True Crime New York City: edycje na Xbox'a i PS2 (gorzej wypadają te na PC'ta i GC'a) znacząco przewyższają technologicznie ówczesne GTA (łącznie z przesadnie wychwalanym SA) co jest o tyle niespodziewane, że poprzednik (True Crime: Streets of LA) odstawał pod tym względem ale na minus; poza wizualiami, TC:NYC przebija tamte stare odsłony GTA również m.in. realizmem, dosadnością i systemem walki (z kolei bardziej mroczny klimat TC nie każdemu musi przypasić) nie warto się zatem oglądać na średnią 60% na MC; tak realnie to pozycja z pogranicza dobrej i bardzo dobrej, czyli na 8=. 8. The Getaway Black Monday: w sumie to bliźniaczo podobny przypadek (w sensie, że z podobnymi przewagami nad ówczesnymi odsłonami GTA, i z podobnie zaniżoną średnią na MC) co ww. True Crime: NYC przeto nie będę się powtarzał, wspomnę tylko że w TG:BM także i fizyka robi wrażenie, no i generalnie wbrew MetaCritic'owi tak trzeźwo patrząc to właśnie sequel jest w dylogii The Getaway lepszy od poprzednika, a nie odwrotnie. 9. Mercenaries Playground of Destruction: o ile np. Driv3r i Parallel Lines górują nad starymi częściami GTA modelem jazdy, fizyką stłuczek i pościgami policyjnymi (ogólnie wszystkimi elementami związanymi z prowadzeniem fury) tak ta piaskownica ma z kolei przewagę we wszystkim, co wiąże się ze strzelaniem i poziomem widowiskowości rozpętywanych rozpierduch. 10. Transformers (2004): następny po Grand Prix Challenge popis czarodziejów z Melbourne House (na szczęście, tym razem sprzedaż była już 10x lepsza) i choć w tym przypadku rozgrywka nie musi się podobać (bardziej ma się wrażenie zabawy plastikowymi robocikami, niż operowania potężnymi mechami) to należy się twórcom szacunek za tak umiejętne wykorzystanie architektury Czarnuli - plansze są nie tylko ślicznie wykonane ale i bardzo rozległe, pozwalając na dostanie się w każde widoczne z daleka miejsce, no i mamy tu nawet normalną ładną trawę w przeciwieństwie do Mafii II na PS3, szacun. 11. Just Cause: pierwsza część tej sagi w wydaniu na Czarnulkę do pominięcia (brzydkie kaczątko, ot co) ale już na maszynie Bill'a udała się bardzo dobrze, nie ustępując zanadto edycji blaszakowej; warta uwagi choćby dlatego, że podobnie jak inne piaskownice ze sporządzonej przeze mnie listy przeważała nad ówczesnymi GTA w niektórych elementach, jak choćby w efekciarstwie czy wymianach ognia. 12. The Matrix Path of Neo: tu z kolei to wersja na drugiego Soniaka góruje nad pozostałymi, błyszcząc bonusowymi efektami graficznymi których z jakiegoś powodu brakuje na Xbox'ie i PieCu; w ogóle, jeśli się nie mylę to jedna z naprawdę niewielu (innym przykładem Hitman: Blood Money, także bardzo udany w edycji na Czarnulę) gierek na PS2 oferujących bump mapping (i choćby za to należą się twórcom ukłony, podobnie jak za np. możliwość przepychania różnych obiektów ciałem kierowanej postaci i inne bajery związane z fizyką, należące wówczas do rzadkości) atrakcyjność samej rozgrywki jest oczywiście dyskusyjna (udane pomysły i mechaniki wymieszane z głupimi i kiepskimi, ciężko powiedzieć których jest więcej) jednak bez wątpienia TM:PoN jest całościowo o klasę lepszym tytułem od swej poprzedniczki, choć jak pamiętam Zg[red]akcja była odwrotnego zdania. 13. Richard Burns Rally: może niekoniecznie pod kątem grywalności, ale pod względem realizmu to chyba najlepsza rajdówka tamtej epoki; wtedy nie zdobyła żadnego rozgłosu i mało kto ją w ogóle kojarzył, teraz ma status kultowej i społeczność fanowska co i rusz tworzy doń kolejne mody poprawiające grafikę i fizykę (podnoszące jeszcze bardziej poziom realizmu) no i dorobili też mnóstwo bonusowych pojazdów czy tras; i znowuż mamy do czynienia ze zbyt niską średnią na MC (74) a przecież produkcja ta bez żadnych modów dorównuje najlepszym (z tamtych czasów) odsłonom WRC i Colin'a, zasługując tak jak one na bardzo wysokie noty rzędu 8+ czy 9-. 14. Scarface The World is Yours: i jeszcze jeden sandbox przebijający w wielu aspektach 5 ówczesnych odsłon GTA (także i nadmiernie czczone SA) m.in. jeśli chodzi o oprawę wizualną, poziom brutalności czy jakość strzelanin, plus na dokładkę szurnięty charakterek Tony'ego też robi swoje, wiadomo. 15. MotorStorm Arctic Edge: podobnież jak Burnout: Dominator, niesłusznie olana przez posiadaczy PS2 petarda ze schyłkowej ery Czarnulki, zbliżona poziomem do trylogii z PS3, jedyne braki względem "dużych" odsłon mająca w zakresie stanowczo zbyt mało efektownych wypadków, bez rozdupczania pojazdów na czynniki pierwsze; moja ocena 8+, zatem o stopień wyższa niż 72 widniejące na Meta. Ufff... Dobra, na razie tyle wystarczy bo z wycieńczenia opadam już mordą na klawiaturę, innym razem dopiszę tego więcej w sekcji komentów pod którymś z następnych numerów Extreme'a. W dniu 16.11.2024 o 17:47, Ken Adams napisał(a): ranking gier wideo z najladniejsza woda Gdyby takowy miał powstać, apeluję o umieszczenie weń Ico - wczesna gierka na PS2, a po dziś dzień daje radę w tej materii. W dniu 21.11.2024 o 22:36, grzybiarz napisał(a): Ty to masz łeb. pamiętasz recenzje gierki którą czytałeś 21 lat temu... Tak to jest, jeśli zamiast grzecznie do sprawdzianów/klasówek zakuwać jak na rozsądnego młodzieńca przystało, czyta się po 1000 500 100 900 razy każdą zdobytą gazetkę o grach - wprawdzie życiowo nie wyszedłem na tym zbyt dobrze (ci co się pilnie uczyli ustawili się bez porównania lepiej) ale wcale nie żałuję i nie zamieniłbym tego na nic innego, nawet gdybym mógł cofnąć się w czasie i zrobić wszystko inaczej. W dniu 22.11.2024 o 17:36, Pix napisał(a): Macie szczęście, że wspieram Was dla samego wspierania, a nie dla bonusów Przyznam, że kompletnie nie rozumiem takiej idei wsparcia dla samego wsparcia - tak jak nie przelewam kasy przykładowo producentom pijanych przeze mnie herbat (ot po prostu uważam, że powinien im wystarczyć zarobek ze sprzedaży swoich produktów, które jakoś tam sobie po swojemu wycenili, a ja nabywając ich produkty wyrażam swoją akceptację dla ceny danego towaru) wychodzę z założenia, że i redaktorom czytanego przeze mnie czasopisma również nie należy się ode mnie żadna darmowa forsa (tylko ta konkretna kwota 25 zł widniejąca na okładce ich magazynu) bo niby czemu oni mieliby ją dostawać, a np. producenci past do zębów których używam już nie? W dniu 24.11.2024 o 01:44, Kmiot napisał(a): Kroolik teraz wielki pewniak po fakcie i wytyka graczom, że mieli obawy co do remaku Silent Hilla 2. Nie mam zielonego pojęcia, co tutaj wytykać... Przecież te obawy były jak najbardziej uzasadnione i wiele z nich się potwierdziło (a przynajmniej te moje okazały się w większości słuszne, niestety) no chyba, że dla Zająca sam fakt znakomitej średniej ocen na Meta stanowi niepodważalny dowód, że dana pozycja jest arcydziełem bez skazy - wolę nie zgadywać, póki co tego najnowszego numeru jeszcze nie kupiłem (i co za tym idzie nie zapoznałem się dotąd z komentarzem Zająca, wybieram się do salonu prasowego po nowy nr dopiero dzisiaj) ale to "wytykanie graczom ich obaw co do remake'u SH2" jakoś nieprzyjemnie mi brzmi. W dniu 24.11.2024 o 01:44, Kmiot napisał(a): To jakiś żart, że wracamy do 30 klatek na sekundę, ale na PS5 Pro już na pewno pójdzie w 60 ramkach. Gwoli ścisłości: nie ma czegoś takiego, jak "60 ramek" - 60 (tudzież 50) to może być kl. na sek./fps'ów/frapsów (jak zwał tak zwał) co oznacza właśnie animację śmigającą w rameczce (w przeciwieństwie do "filmowych" 25/30 fps'ów) ale coś takiego jak "50/60 ramek" to nie istnieje. W dniu 24.11.2024 o 01:44, Kmiot napisał(a): Teraz chcę od Blooberów pierwszego Silent Hilla, a potem trójeczkę. Ja też chcę jedynkę (przede wszystkim, bo w moich oczach oryginał zasługiwał - uwzględniając oczywiście fakt, że wyszedł na PS1 a więc hardware z 1994 r. - na 9+ i był lepszy nawet od dwójki) i trójkę, oraz dodatkowo jeszcze czwórkę i Shattered Memories (w mojej opinii ostatnia warta reaktywowania część cyklu) ale nie od Bloober'ów - w ich remake'u SH2 zobaczyłem już wystarczająco dużo (moja "recka" w komentarzach pod tematem o poprzednim numerze PE, jakby co) i następne odświeżenia wolałbym od innych twórców, takich którzy byliby artystami jak KCET a nie tylko biegłymi rzemieślnikami jak BT. W dniu 24.11.2024 o 10:17, K.Adamus napisał(a): Nie kojarzę akurat tej książki, ale jak widzę zamieścili tam niezły bullshit; triceratops o długości 9 m (a tak dużego jeszcze nie odnaleziono, największe miały po ok. 8.5 metra i dochodziły do 11 ton wagi) to ważyłby blisko 12 t a nie tylko 6.5, z kolei saltriovenator tę 1 tonę to by owszem ważył, ale przy dł. 7 m a nie 10 (nic mi nie wiadomo o tak dużych osobnikach, dostępne mi źródła mówią o długości 7 - 8 m i wadze 1 - 1.5 t) przy 10 metrach to on miałby wagę pewnie w okolicach 2.5 tony. Edytowane 6 godzin temu przez Nomen dubium 1 Cytuj
K.Adamus 684 Opublikowano 6 godzin temu Opublikowano 6 godzin temu Co do spisu tytułów - dzięki wielkie, zawsze to inspiracja, może coś się uda pokminić. Uwaga z "ramkami ma sekundę" cenna, samemu zdarzało mi się tak pisać. A co do dinozaurów, to kupione dla półtorarocznej córeczki żeby sobie oglądała obrazki i łapała zajawkę, więc jeszcze trochę będzie miała czasu na weryfikowanie treści Niemniej błędy merytoryczne w publikacjach zawsze trzeba punktować, szanuje. Cytuj
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.