Skocz do zawartości

Koncerty - terminy, relacje, wrazenia


Obsolete

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Ciąg dalszy...

 

Przyznam się Wam do czegoś. Pierwszego dnia, kiedy tak czekałem na Slipknota sącząc ciepłego Sprite'a i przysłu(pipi)ąc się Batuszce miałem chwile zwątpienia. Zastanawiałem się co ja tu robię, może warto było siedzieć w domu i nigdzie się nie wychylać. Może warto z samego rana się spakować i wrócić do Warszafki? Skwar, pot lecący po plecach, dupie, nogach. Organizacja taka sobie, ciepłe zimne napoje i wszystko drogie jak (pipi) a ja dopiero tak naprawdę obejrzałem tylko dwie kapele, które ujęły mnie swoimi występami... Tak się jakoś nieszczęśliwie złożyło, że tydzień wcześniej ze względów bardzo osobistych nie mogłem pojechać na KISS. Urlop w pełni i serce płakało, że nie zobaczę ich już nigdy w Polsce. Był żal i smutek więc niejako zmotywowało mnie to jeszcze bardziej żeby pojechać na tego Mystica bo przecież będzie grało kilka moich ulubionych kapel. 

 

Drugiego dnia festiwalu wyszedłem z pokoju o 14.00 z kartonem z trzema kopertami z winyli Emperora pod pachą żeby ustawić się jako pierwszy w kolejce do podpisywania płyt. Tym razem elegancko trafiłem na klimatyzowane autobusy sztuk dwie i bez problemów oraz czekania dojechałem na miejsce w dniu, w którym ostatecznie miałem zdecydować czy mi się podobało czy nie. Rycerzy Powerwolfa zostało już niewielu. Już tylko niedobitki pojawiały się w koszulkach tejże hordy. Natomiast zacząłem zauważać coraz więcej brudnych, starszych gości, którzy odbywali służbę jeszcze pewnie za czasów kiedy w jednostkach wojskowych nie było telefonów zaufania (u mnie był wywieszony numer na każdej tablicy z ogłoszeniami). Kiedy dotarłem na miejsce signing session sobaczyłem już grupkę fanów jakiegoś bliżej nieokreślonego zespołu. Młode dziewczyny, grubi chłopaczkowie, wszyscy jakby przyjechali prosto z Owsiakowego spędu wolności i miłości. Grzecznie zapytałem na co czekają, na co usłyszałem, że na WIthin Templation. Pomyślałem "nie znam zespołu ale jeden (pipi), niech się bawią", po czym ogłosiłem, że w takim razie otwieram kolejkę do Emperora (ja tam byłem o 15.00 a Emperor miał signing session o 16.30. Natomiast Within Temptation o 17.15) po czym nagle z tłumu Within Temptation wychylił się gościu, który stanowczo orzekł, że to on jest pierwszy! W jego dłoni zobaczyłem pokaźnych rozmiarów siatkę więc zapytałem co to, na co dostałem odpowiedź, że to okładki z ostatniego boxsetu! Ooo szacun! Taki boxset to spokojnie 700 Euro + wysyłka. Wiedziałem, że trafiłem na fanatyka więc trochę pogadaliśmy, trochę popatrzyliśmy się w niebo żeby zabić krępującą ciszę i co 5 minut spoglądaliśmy na zegarki informując jeden drugiego ile jeszcze czasu zostało nim nasi Bogowie zejdą do Nifelheimu zaspokoić nasze nerdowskie potrzeby. W międzyczasie powstała za nami już całkiem pokaźna kolejka. 15.50, na 10 minut przed planowanym rozpoczęciem uchyliły się drzwi na spotkanie z zespołem Crowbar i...nie było zainteresowanych...Serio, w pewnym momencie wyszedł ochroniarz i zaczął pytać się ludzi czy nikt nie chce spotkać się z zespołem. Weszło w sumie może 15 osób i po 15 minutach muzycy opuścili lokal. My znowu zaczęliśmy spoglądać w górę i przypominać jeden drugiemu ile jesszcze zostało czasu nim nasi Bogowie zejdą do Nifelheimu by zaspokoić nasze nerdowskie potrzeby. Równo o 16:30 otwarły się wrota, za którymi siedziało trzech uśmiechniętych panów, z którymi można się było przywitać, uścisnąć dłoń i wymienić uprzejmości. Teraz zrozumiałem jakie podniecenie czuli fani Within Temptation więc nie tracąc czasu zrobiłem co miałem zrobić i wyszedłem stamtąd spełniony. 

emperorwinyle.jpg

Po tym wszystkim pogratulowaliśmy sobie z nowo poznanym kolegą i życzyliśmy kolejnych owocnych doznań.

 

Przez kolejne dwie godziny zastanawiałem się co z sobą zrobić. Po godzinie szwędania się odkryłem, że paczkę z płytami mogę oddać do szatni za 3 zł i przypomniałem sobie o jeszcze ważnej rzeczy! Przed wyjściem przeczytałem, że w Tauron Arenie ma miejsce ekspozycja prac Zbigniewa M. Bielaka chyba najpopularniejszego autora grafik albumów muzyki ekstremalnej, które się teraz pojawiają. Poszedłem więc w miejsce ekspozycji i zastałem tam p. Zbigniewa rozmawiającego z fanami. Pochodziłem między pracami, pogapiłem się doceniając kunszt włożony w te wszystkie drobne szczególiki, z których znany jest artysta. Mozna się było zaopatrzyć w wielkoformatowe kolorowe plakaty z ozdobionych jego pracami płyt takich zespołów jak Vltimas, Deicide, Ghost itd za 350-400 zł więc sporo poza moim zasięgiem. Kiedy już zbierałem się do wyjścia moim oczom ukazała się mniejsza grafika pochodząca z jednego z albumów Watain. ZB już sobie poszedł jednak na stoisku pozostała pani, od której dowiedziałem się, że interesująca mnie reprodukcja kosztuje 100 zł i będę mógł odebrać ją do końca trwania festiwalu. Niczym dzik widzący loszkę na pastwisku kasztanów pobiegłem więc do bankomatu i nie myśląc o tym, że wypłata dopiero 10-tego pobrałem z Euronetu wymaganą kwotę i zapłaciłem pani na stoisku. Zapytała jeszcze czy chciałbym dedykację, na co odpowiedziałem, że jasne ale z drugiej strony. Najwidoczniej nie było to takie oczywiste bo pani zapisała tą uwagę na kartce.

 

Ucieszony poszedłem zająć miejsce na pod sceną w "Parku", gdzie miało dojść do drugiego spotkania z moimi Bogami, którzy mieli zejść do Nifelheimu by blablablabla. Obok mnie ustawił się wcześniej poznany kolega i z zamiarem oddawania należnej czci diabłu i naszym idolom przygotowaliśmy się do walki o stanowiska jak najbliższe sceny. Kiedy zaczęło grać intro do Anthems przed sceną zaczął gromadzić się tłum. Nie było to może morze ludzi niemniej na pewno nie było się czego wstydzić. Kiedy Ihsahn zaczął drzeć mordę metr za nami rozgorzała szybka wojna. To tam niedobitki Powerwolfa starły się z batalionem Sabatona by w rytm Ye Entrancemperium nieść pożogę i zniszczenie na wszystkich frontach małopolskiego. 

emperor.jpg

Samoth nie brał jeńców! Napierdalał w imię Pana jak mu żona przykazała co chwilę wskazując kciukiem do góry co miało oznaczać, że albo też dobrze się bawi albo żeby mu dzwiękowcy "podnieśli" gitarę. Ja też mogłem tym razem w spokoju wszystkiego posłuchać bo nie trafiłem na zjeba, który by mi śpiewał fałszował do ucha każdą jebaną piosenkę z tejże odgrywanej w całości płyty jak to miało miejsce rok temu na Metalmanii. Po tym wszystkim zagrali jeszcze trzy klasyczne utwory z "In the nightside eclipse": "Towards the Pantheon", "I am the black wizards" i tradycyjnie kończący koncert Imperatora "Inno a Satana". W tym ostatnim końcowe wersy śpiewała cała wieś jak OOOOOOO na Satyriconie. Na koniec panowie rzucili kostki do gitar a dwóch szczęśliwców chapnęło pałki Tryma (ale im (pipi)a zazdroszczę!). Szczęśliwy i spocony udałem się po wodę gazowaną za 8 zł. W sumie mogłem napić się piwa ale smakowałoby tak samo, tylko że zapłaciłbym za nie drożej.

 

Chyba o 21 przypomniało mi się, że w Shrine miał grać Immolation ale kiedy tam poszedłem nic jeszcze się nie zaczęło więc zdecydowałem się zająć sobie miejscówkę na "Króla". Tu już był konkret. Jestem niemal pewny, że zapełnił się cały ten "park". Ustawiłem się 3 metry przed sceną a ścisk był niesamowity. Sam King Diamond kazał na siebie trochę poczekać. Kiedy już się zaczęło było ciemno, wszędzie latały komary, pot spływał z pleców, po dupie i nogach jak na polach ryżowych w Wietnamie. Za mną chuchali mi na kark jacyś oldboje pamiętający zimę stulecia. Przede mną jakieś filigranowie dziewczyny, które Adam Małysz dałby radę złamać jak zapałki. 

O 21.40 nadszedł ten czas i kotara się rozsunęła (albo opadła nie pamiętam) i ukazała scenografię typową dla występów Diamonda. Schody, pieterko, drzwi z których wyprowadzono Kinga na wózku inwalidzkim. Po chwili ożył i zaczął się za(pipi) a ja wbrew swojej woli zostałem teleportowany metr przed scenę czując ciągłe napieranie i opierając się o półnagiego spoconego gościa, który chyba za cel postawił sobie przyklejenie do siebie jak największej ilości osób jak jakiś pierdolony Katamari! Co tam się działo to głowa mała! Zaczęli od The candle by przejść w Voodoo! Miałem przed sobą gościówę, która śpiewała wszystkie piosenki nie fałszując. Zresztą nie tylko ją. Słyszałem jak tłum ludzi śpiewał z Królem!

king-diamond.jpg

Nigdy wcześniej nie miałem przyjemności być na jego koncercie jednak wiedziałem czego się spodziewać. Przerwy, przebieranki aktorki, rekwizyty, lalki, babcie, dzieci wylatujące z cip, orgia dla oczu i uszu. Nie potrafię pisać o muzyce więc dodam jedynie, że był to dla mnie prawdopodobnie koncert życia. Jeszcze przez kilka dobrych minut kiedy było już po wszystkim darłem się z innymi wołając King Diamond w nadziei, że Król wróci. Tak się jednak nie stało ale pamiętajmy, że niedosyt jest zawsze lepszy od przesytu. Czapki z głów, mogę umierać ;)

 

Po wszystkim spotkałem jeszcze swojego e-znajomego (nie tamtego od Emperora), z którym wymieniliśmy uprzejmości i wróciłem na stoisko Bielaka odebrać zamówioną reprodukcję po czym udałem się do wynajętego pokoju.

zbielak.jpg

Przepraszam za chaotyczne wpisy. Tak jak napisałem nie potrafię pisać o muzyce. Nie chcę też żeby ktoś myślał, że wypisując bzdury o innych zespołach robię to na serio. Każdy ma prawo do własnych gustów i cieszenia się muzyką jaką lubi. Slipknot mimo, że to nie moja działka też dał satysfakcjonujący koncert i nie żałuję, że na nich byłem (co nie zmienia faktu, że nadal za chuja nie rozumiem po co ich się tam tylu kręci na tej scenie :yao:)

 

PS Upał dawał mi się najbardziej we znaki. W sumie tak naprawdę wysłuchałem tylko pięciu zespołów ale jestem mega szczęśliwy i nie żałuję!

Edytowane przez ornit
  • Plusik 2
Opublikowano

Dodam jeszcze taką ciekawostkę odnośnie Mystic Festival i signing session. Jeden z poznanych w kolejce do Emperora gości powiedział, że Max Cavalera nie chciał mu podpisać płyt Sepultury:dynia:

Opublikowano
  W dniu 27.06.2019 o 15:18, ornit napisał(a):

Krótka relacja. 

 

Na początku napiszę, że nienawidzę podróżować. Gdybym mógł to siedziałbym w domu i z niego nie wychodził. Niestety Mystic zapodał kilka sztosów i trzeba było spiąć poślady i przejechać te 300 km pociągiem w skwarze i spiekocie. 

Pierwszego dnia miałem górnolotne plany obejrzenia większości zespołów które miały pojawić się na festiwalu. Postanowiłem, że zacznę od Vltimas, którego album tak jakoś średnio mi podszedł ze względu na wokale Davida. Kiedy wyszedłem z autobusu niedaleko Tauron Areny byłem cały mokry. Jeszcze nigdy nie spociłem się jak świnia w pojeździe komunikacji miejskiej. Jak się okazuje. Można ale pewnie tylko w Krakowie. Na miejscu napotkałem (pipi)nię i chaos organizacyjny. W(pipi)ieni ludzie biegali w każdym kierunku nie mogąc dojść do ładu gdzie należy się skierować z biletem, gdzie po opaskę, inni byli z kolei odsyłani z jednego punktu do drugiego. Żeby zaoszczędzić sobie nieprzyjemności zdecydowałem, że stanę w kolejce do baraku, na którym wisiała karta "informacja". Stałem tak dobre 40 minut w pełnym Słońcu czując pot moich braci w niedoli. Zewsząd dochodziły skowyty, złorzeczenia i liczne (pipi) w stronę organizatora imprezy. Kiedy wreszcie dotarłem pod okienko wydukałem, że mam bilet w telefonie. Gościu sprawdził numer i zawiązał mi na ręce żółtą opaskę uprawniającą mnie do przebywania na terenie imprezy przez dwa kolejne dni. Szczęśliwy udałem się do wejścia marząc o upragnionym piwie...

 

Jak się wkrótce okazało, serwowano jedynie 3,5% sikacza za 12 zł, bezalkoholowe sikacze za 12-15 zł, napoje za 10 zł i wodę za 8 zł oraz ohydne zapiekanki i hotdogi (później znalazłem miejsca z 3 [słowem TRZEMA] foodtruckami serwującymi dania, których ze względu na cenę pominąłem).

 

Opity dwoma sikaczami 3,5% (musiałem jakoś ugasić pragnienie) skierowałem się w stronę "parkowej" sceny (na głównej arenie grało Jinjer - nieznam). O (pipi)a zobaczyłem puste pole ze sceną a Słońce napierdalało jak skurwysyn! Pod sceną zebrała się garstka ludzi i tak czekaliśmy na pojawienie się super-tria Vltimas. Kiedy już wybiła ta godzina było nas trochę więcej ale nadal mało. Po kolei na scenie zaczęli pojawiać się muzycy, basisty i gitarzysty nie znam ale podobno są znani, za perkusją usiadł Flo Mournier. Po chwili dołączył dawno przeze mnie niewidziany gitarzysta Blasphemer a potem żwawym krokiem wkroczył David Vincent. Jak już wcześniej wspomniałem ich debiutancki album nie przypadł mi do gustu, jednak pod sceną machałem łbem jak po(pipi)any żywo reagując na to co grali i co działo się na scenie! Co chwilę tylko zerkałem na Davida szczerząc się na widok jego popisów tanecznych. No komedia. On w tym kapeluszu i gorsecie wywija jeszcze lepiej niż Roman Kostrzewski:dynia: Co by jednak nie mówić facet ma głos. Odśpiewał swoją partię znakomicie, Blasphemer nawet jakąś solóweczkę zapuścił i bawiłem się wyśmienicie. Wiem, że żałowałbym gdybym się tam wtedy nie pojawił. Nagłośnienie też pierwsza klasa.

vltimas.jpg

Po skończonym występie Flo rzucał pałkami. Nie zależało mi na złapaniu ale gdybym tego nie zrobił to skończyłbym z pustym oczodołem:yao: Będzie miła pamiątka :)

unnamed-2.jpg

Po tym udałem się po Colę za 10 zł. Nabuzowany kolejnymi bąbelkami wróciłem pod scenę ciekawy co takiego zaprezentuje Soulfly. Nie pamiętam kiedy ostatni raz słuchałem tego zespołu. Chyba kiedy wyszedł debiut, który jak na tamte czasy bardzo mi się podobał. Bez ceregieli na scenę wyszedł Max z zespołem, (pipi)ił coś o tym, że kocha Polskę i dali czadu. A właściwie to chciałem żeby dali czadu bo albo to ja jestem za stary albo przez te wszystkie szatany inne rodzaje muzyki już do mnie nie trafiają.

soulfly.jpg

Trochę znudzony oddaliłem się od sceny i usiadłem na trawie w cieniu Tauron Areny przysłu(pipi)ąc się dźwiękom wydobywającym się ze sceny. Pod koniec Max założył koszulkę piłkarskiej reprezentacji Polski i namawiał publiczność do wspólnego śpiewania OLE OLEE OLEEE SOULFLY SOULFLY! Nie mogłem uwierzyć bo to cringe większy niż oglądanie poczynań Davida Brenta w serialu "The Office":dynia: Nie wiem, może facet i jego fani tak mają. Nie mi to oceniać, jednak czułem się głupio :D

Nie pamiętam co później robiłem. Próbowałem się dodzwonić do Absolema ale potem zaczepił mnie jakiś gościu zwracając się do mnie po angielsku, że mam koszulkę dobrego zespołu ((pipi)a! Jedyny miałem koszulkę TAAKE! dam sobie rękę uciąć, że 50% publiki zapierdalało tamtego dnia w Powerwolfach:yao:). Swoim łamanym angielskim wydukałem uprzejmości i zamieniliśmy jeszcze kilka słów o festiwalu po czym każdy ruszył w swoją stronę.

Tak się jakoś złożyło, że w międzyczasie w głównej hali grał Testament. Ciekawski co to (ok, wiem co to Testament ale rzadko słucham) przez kilka dobrych minut szukałem wejścia na "salę dla stojących". Kiedy okazało się, że da się tam wejść słabo oznakowanymi drzwiami, trzeba było pokonać jeszcze kilkadziesiąt stopni schodów po czym wchodziło się na główną arenę gdzie witał nas całkiem spory tłum i jakieś bulgoczenie dobywające się z głośników lol

testament.jpg

"Co to do (pipi) nędzy jest?" pomyślałem i udałem się w głąb sali coby zniwelować ewentualne "martwe" punkty. Na 1/3 długości też było (pipi)owo, goście z Testamenta chodzili w tę i z powrotem a ja słyszałem ścianę dźwięków więc pomyślałem, że warto stamtąd (pipi)ć bo zaraz gra Possessed!

 

I tu kolejna ciekawostka. Bo Amerykanie mieli grać w miejscu zwanym "shrine". Jak się okazało to mała (pipi)owa scenka z małą ilością miejsca wielkości średniego klubu. 

Kiedy już wybiła godzina Słońce jeszcze przedzierało się przez wyposażenie sceny, na której zaczęli pojawiać się muzycy.Kiedy na scenę wjechał na wózku Jeff z głośników zaczęła dobiegać muzyka. O ja (pipi)ę! Jaka rzeźnia! Stałem tam cały czas z bananem na twarzy. Jeszcze raz to napiszę ale nagłośnienie na tych dwóch dodatkowych scenach było bez zarzutu. Szacunek dla Jeffa, że chciało mu się reaktywować ten zespół. Bycie inwalidą nie przeszkodziło mu w odegraniu profesjonalnego show! CO rusz ze sceny odchodziły inkantacje do diabła tak, że tylko oczekiwałem znaku z góry (albo z dołu lol). Coś niesamowitego. Szkoda tylko, że za każdym razem kiedy chciał pogawędzić z publicznością, ze względu na czas, był ponaglany przez puszczane intra kolejnych kawałków.

possessed.jpg

 

Po tym poszedłem zjeść ohydną zapiekankę żeby tylko zapchać żołądek i kupiłem sobie wodę za 8 zł. Tak czekałem na kolejny interesujący mnie zespół, który miał zagrać w "shrine" czyli...Batushkę dłużnika K. zwaną także "fake" batushką. Napiszę tylko, że pierwszy album uważam za naprawdę udany i nadal świetnie mi się tego słucha. Pamiętam jak widziałem ich po raz pierwszy na trasie "Rzeczpospolita Niewierna" z Behemothem i Bolzerem i wypadli tam naprawdę świetnie, Rok czy dwa lata później zobaczyłem ich ponownie i...ziewałem. Dla mnei jest to taki jednorazowy projekt więc zdziwiłem się kiedy okazało się, że chcą to kontynuować a następnie dodatkowo powstały dwie różne Barushki. Kasa musi się jednak zgadzać. 

Jak się okazało scena Batushki K. nie różniła się tak bardzo od tej, którą tworzył ze swoim dawnym kolegą z zespołu. Tamtego nową płytę już jednak słyszałem więc ciekawiło mnie co zaprezentuje Bart. Zaczęło się. To było takie dyskotekowe pierdolnięcie. Właściwie nie wiem co to było ale taki skok na kasę, zupa z hitów przygotowana na niemieckie talerze.

batushka.jpg

Bezpieczny "black"metal. Znowu kadzidełka, znowu ikonki i rytuały. Wyszedłem i z ławeczki nieopodal przysłuchiwałem się kolejnym numerom. Serio po dźwiękach, które do mnie dochodziły czułem się jakbym spał w krzakach obok remizy. Nie podobało mi się ale tak jak wcześniej wspomniałem. Dla mnie ta formuła już dawno się wypaliła choć jeśli ludziom pasuje to nie mam nic przeciwko temu.

 

Wybiła TA godzina żeby zobaczyć pierwszego headlinera, którym był SLIPKNOT! Na twarzach rozentuzjazmowanych nastolatków widziałem pryszcze pękające z podniecenia a z kroczy dziewcząt parowało jak z gdańskiej pierogarni!. Pamiętam kiedy pierwszy raz obejrzałem teledysk Slipknota "spit it out" pod koniec lat dziewięćdziesiątych. Uważałem to za to samo co Korn, StaticX, System of a Down, Limp Bizkit i inne nu metale, którymi gardziłem bo ich formuła była prosta jak budowa cepa. Najpierw szept wokalisty, widok zgarbionych na maxa gitarzysty i basisty, potem ryk (gitarzysta i basista nadal zgarbieni albo trenujący przed auto-fellatio), ew. jakaś melodyjna zaśpiewka. Zastanawiałem się czy od tego czasu coś się zmieniło bo nie rozumiałem fenomenu tej kapeli, jej fanów i peanów na cześć zespołu, którego muzykę spokojnie mogłoby grać max 6 osób na scenie. Przedarłem się jakoś na początek sali w tłum nastolatków, dziewic pasztetów i niemieckich transsexualistów i bojowników lgbt. Zdziwiłem się, że tym razem nie spotkałem tam Nergala streamującego na instagram ale w tym czasie grał porządnego rock'n'rolla gdzieś tam w świecie starając się udowodnić, że nie każdy Polak to pijak i złodziej lol. 

Kiedy tych dziewięciu gości w końcu zdecydowało się wyjść na scenę na sali zawrzało, zahuczało a ja skąpany w pocie bojowników Powerwolfa i płynach ustrojowych piszczących emo-czarownic łapałem się za kieszenie żeby w trakcie skakania nie zgubić portfela, telefonu, klucza, karty, chusteczek, kompasu, scyzoryka, broszurki informacyjnej i biletów autobusowych.

slipknot.jpg

Nie ma do (pipi)a pojęcia co oni tam grali ale tak jak się spodziewałem Corey szeptał, potem wrzeszczał a następnie śpiewał radosne melodyjki, jedynie gitarzyści stali tym razem wyprostowani ( nie wiem może w latach 90-tych też grali wyprostowani, wiem, że w 75% kapel nu-metalowych wszyscy się garbili jakby szukali drobnych na chodniku bazaru Różyckiego). Gdzieś tak w 2/3 występu żeby wyschnąć wycofałem się na tyły i...tak jak z przodu dźwięk był żyleta i wszystko było cacy tak z tyłu większej chujni dawno nie słyszałem (tzn kilka godzin od występu Testament). Wszystkie dźwięki się zlewały, wokali niemal nie było słychać. Niemniej nie to kłebiło się wtedy w mojej głowie leczy pytanie za co jest odpowiedzialny ten chujek w czarnym płaszczu z kapturem i masce, który za konsoletę wszedł może 3 razy na około 15 minut? Zanim się tego dowiedziałem koncert się skończył a ja wróciłem do wynajętego pokoju gdzieś tam w okolicy Krakowskiego rynku. 

 

Widząc ludzi na przystanku postanowiłem zapierdalać z buta modląc się o to żeby mi się w telefonie bateria nie wyczerpała. Kiedy po 44 minutach dotarłem na miejsce okazało się, że pokój mam nad jakimś pubem skąd po 1:30 dobiegało darcie mord i wyzwiska. Byłem jednak tak zmęczony i spocony że wziąłem prysznic i od razu zasnąłem. CDN...

Rozwiń  

ojej..musi byc z ciebie bardzo mroczny kolo.

Opublikowano (edytowane)

@ornit fajna relacja. Osobiście nie doświadczyłem utrudnień o których piszesz, wszedłem szybko ale miałem normalne bilety więc wystarczyło jedno zaobrączkowanie. Na takich koncertach piję raczej mało bo gardzę nachlanymi nieprzytomnymi kucami z obłędem w oczach, dla mnie ten browark 3% jest w takich miejscach odpowiedni. Co do strefy gastro to te food tracki to jakaś porażka, korzystałem z baru przy małej scenie bo tam bez kolejek ze sprawą obsługą i z normalnym jedzeniem typu kiełbaska, kaszanka itd. Co do nagłośnienia bylo bardzo dobre na każdej scenie, generalnie może się mylę co do hali bo byłem tam tylko na Slipknocie (który brzmiał świetnie) a resztę olewam. Te koncerty które chciałem zobaczyć pozostaną w pamięci na długo. Vltimas, Possessed, Emperor, Immolation i King, pełna profeska i za to zapłaciłem. Lekki niedosyt co do merchu, chciałem kupić koszulkę Vltimas a tu raptem dwa wzory i to jakieś kiepskie takie.. Koszulka Kinga którą namierzyłem szybko się sprzedała, kupiłem jedynie Immolation ale zabrakło np podpisanych płyt jakichś gadżetów itd. Ogólnie podobało mi się, super klimat, na przyszły rok też się wybieram tym bardziej że przecieki mówią o Venom Cronosa a tego nie odpuszczę. Szkoda że się nie udało złapać, pierwszego dnia spotkałem masę znajomych i trochę się zjaraliśmy, po fotkach patrząc na Possessed staliśmy chyba obok siebie, może następny razem się uda :lapka:

Edytowane przez Absolem
  • Plusik 1
Opublikowano

Ooo na Venoma też bym się wybrał :) Mi tam najbardziej doskwierał upał. Gdyby żar nie lał się tak z nieba, na pewno obejrzałbym większość występujących na Mystiku zespołów. Miałem na przykład iść na Amon Amarth ale w pewnym momencie stwierdziłem, że usiądę pod ścianą i spałaszuję zimny jogurt. Drugiego dnia to już w ogóle było piekło. Czekając na Kinga (wtedy grało Immolation:frog:) stałem w takim tłumie, że o 21.30 pot lał się po całym ciele a komary atakowały każdy odkryty element ciała.

Na stoiska z płytami bałem się zaglądać bo na same zimne napoje wydałem chyba 150 zł :/

A co do oficjalnego festiwalowego merchu to mi się w ogóle nie podobał, natomiast tłumy waliły po niego drzwiami i oknami przy każdym stoisku.

Ta biała koszulka Kinga była w porzo ale jakoś zajrzałem na to stoisko raz a później (na szczęście) zapomniałem :D

Opublikowano

Koszulka Kinga ta ze świecznikiem była za(pipi)ista, bardzo jestem zadowolony z tej Immolation, solidna sztuka. Co do płyt, było tanio, kumpel kupił ostatnie Possessed za 70 zł, mieli też tam pełny asortyment koszulek na gildianach po 65 zł więc całkiem spoko, wpadł Marduk z tarczą Panzer schweine. Pogoda była dla mnie ok, drugiego dnia byłem od 19 więc bez zmęczenia, lepiej słońce niż deszcz ;) Muszę też dodać że Kraków to przepiękne miasto i bardzo lubię tam przyjeżdżać, cieszę się że ten festiwal odbywa się właśnie tam. Hotel na przyszły rok już zarezerwowany. 

Opublikowano (edytowane)

65672548_1314252485396047_35696219705321

Jak mi się będzie BAAAARDZO nudziło to w ostatniej chwili kupię bilet i może pojadę na Slagmaur i Satyricon ale baaaaardzo słabo to wygląda. Może nie

odwołają...

 

 

Ktoś się na to wybiera?

Edytowane przez ornit
  • 2 tygodnie później...
Opublikowano

Anselmo grający dzisiaj covery Pantery w Warszawskiej Progresji.

unnamed-2.jpg

Nie mam (pipi)a pytań ale co tam się działo. Typ miał niesamowite przyjęcie, wyglądał na wzruszonego:shieeet: Sala to praktycznie jeden wielki kocioł. Po niecałej godzinie musiałem się trochę cofnąć żeby złapać oddechu (kiedy wychodziłem mogłem wyżymać koszulkę z potu swojego i innych ludzi). Grali min. Mouth for war, I'm broken, Becoming, Walk, Fucking Hostile, New level, Yesterday don't mean shit. Na "Broken" wskoczył na scenę jakiś gościu i śpiewał piosenkę razem z Philem.  Brzmienie takie sobie. Raz lepiej raz gorzej ale cały czas miałem banana na ryju i choć to nie to samo co Pantera to jestem szczęśliwy, że mogłem w tym uczestniczyć.

  • Plusik 2
Opublikowano

Właśnie na żywo było super! Tzn nie wiem jak kawałki Illegals bo grali samą Panterę ale Phil dawał radę! Łatwo też załapał kontakt z publicznością, wczoraj streamowali prawie całe wydarzenie i wydaje mi się, że jeszcze nie raz wrócę do zapisu tego występu bo było dość żywiołowo :obama:

Opublikowano

@ornit samą panterę grali? Obczajałem setlisty i wychodziło że tak pół na pół z materiałem the illegals na trasie gral, chyba że w wwa specjalny set ;]

 

Phila widziałem dwa razy w DOWN w pl i miał zaje.bisty kontakt z publiką.

Opublikowano

Neurosis / Godflesh / Yob - O2 Forum Kentish Town - Londyn

 

Niezła skucha ten gig, zwłaszcza że w miejscówce byłem pierwszy raz ale po kolei. W UK koncerty zaczynają się dość wcześnie, Yob wjechał już 18.30 ale że się nie jaram kompletnie to piłem w tym czasie piwko z Mausem na trawce przy kanale bo pogoda była zaje.bista.

 

Ile taki Yob może pograć, 40min max, więc na 19.30 byliśmy już pod klubem i Godflesh zaczął łupać pierwszy numer ale dopalaliśmy fajeczkę to wbiliśmy w trakcie drugiego numeru. Nadmienię że, trochę psując sobie niespodziankę, obczaiłem na setlist.fm co grają obie kapele... Wbijamy do środka,parę metrów w tłum, leci Anything is Mine i po dwóch minutach jestem tak oblany potem że jap.ierdole, sauna niemiłosierna. Nie wytrzymuję i wyłażę złapać oddechu. Wracam po dwóch minutach, grają Merciless, super! Ale wytrzymuję chwilę i znowu muszę wyjść, ni nie ma ku.rwa czym oddychać! Z ciekawości idę zbadać balkon ale widzę ochroniarza to myślę trzeba specjalny bilet pewnie. Ja swój odkupiłem od ziomka na miejsca stojące. Wracam na dół. Lecą dwa pierwsze numery z albumu Post-self, zaje.biście! Bujam się trochę z tyłu ale jest ciężko, pocę się dosłownie strumieniem. Zaczął lecieć trzeci numer z post self - no body ale nie wytrzymałem i wyszedłem napić się piwa. Z racji że obczaiłem setlisty to powinni jeszcze grać Messiah i Like rats, wtedy wbiję, dopijam piwo, wbijam na sale A TU CH.UJ koniec, niespodzianka, krótszy set XD Nagłośnienie całkiem spoko, dudniło jak poje.ban, można było tańcować jak świr, dyby tylko nie ta duchota. Broadrick coś tam się bujał po scenie ale Green to stał jak posąg.... no ale stare dziady, wiadomo. Zawiodłem się.

setlista

 

Okazało się że balkon jest free, wiec jak ludzie wybyli po godlesh na fajkę to z piwkami złapaliśmy wolne miejsca, widoczek super, i było czym oddychać w końcu! Czterdzieści minut przerwy miedzy setami XD Neuroza nie rozje.bała, widziałem ich lepsze sety i byli bardziej w formie. Co do numerów odegrali wszystko tak jak na całej trasie dotychczas więc bez zaskoczeń, dużo dobrego dla fanów nowszych albumów ale zagrali też starsze kawałki. Brzmienie potężne, szkoda że wizuali już nie robią, grali 1h.30min więc bardzo dobrze. Co do samego performencu to Scott Kelly wyglądał jak je.bana kukła z gitarą XD Włazi jak zramolały dziad, co już zresztą pisałem przy jego występie z Mastodontem. reszta dalej ma wczutę i nieźle się bujają.

setlista

widoczek z balkonu w spoilerze

  Pokaż ukrytą zawartość

Co do merchu do bieda, chyba że się było fanem Yob, bo ci to mieli co sprzedać, Neuro pewnie rozgrabione na wcześniejszych gigach na trasie, godflesh to  chyba nic nie miał bo nic nie  widziałem...

 

Ziomeczek w kolejce do piwa powiedział mi że to jedna z lepszych miejscówek z UK, taki chu.j, KOKO czy Electric Ballroom wciągają ją dup.ą, nigdy więcej tam nie zawitam.

  • Plusik 2
Opublikowano

67237833_2451099691613524_32775599337966

Ja raczej pasuję :/ Dzisiejszy Carpathian Forest to już nie to samo co na początku XXI wieku. Solstafir i primordial nie słucham a dla samych IW i Arkony nie opłaca mi się iść...

Opublikowano

A my się z kumplem rychtujemy na jutrzejszy koncert Scorpions w Ergo Arenie. Ciekawym czy te stare pryki potrafią jeszcze grać ;) Aha, wcale nie z mniejszym zainteresowaniem obejrzę i posłucham naszych rodzimych rozgrzewaczy w postaci Lion Shepherd, tj moje największe polskie muzyczne odkrycie od wielu lat...

Opublikowano

@tukan dzięki za relację, ja zrezygnowałem z wyjazdu na koncert w Polsce, bo na tej trasie nie grali nic starszego niż Times of Grace.

 

Ja  w środę ruszam, po rocznej przerwie, do Jaromierza na Brutal Assault. Plan: środa rozgrzewka, czwartek okupuję dużą scenę, piątek rozkładam obóz na małej, sobota dobicie i zgliszcza. Zaznaczyłem sobie 55 kapel, ale jak zobaczę 30 to będzie bardzo dobrze. Poniżej rozpiska, w środę zamiast The Obsessed gra Belzebong.

 

cHpRqq4.jpg

 

  • Plusik 1

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...