Skocz do zawartości

Primera Division


Rekomendowane odpowiedzi

Ronaldo i zidane byli tylko częścią potęgi jaką stanowily brazole z francuzami a taki c. Ronaldo czy messi to praktycznie rdzen swoich reprezentacji, bez nich ich wydajność spada o połowę. Chodzi mi o to, że brazole i Francuzi mieli lepszy teamy jeśli chodzi o kolektyw a nie nazwiska na koszulkach

 

Ależ nazwiska też były. Mundial 2006 sprawił, że do grona gwiazd weszli Ribery, Malouda i Abidal, wcześniej nieznani tłumom zawodnicy ligi francuskiej. Każdy z nich stał się jednym z najlepszych piłkarzy dużej ligi, do której trafił - przynajmniej na kilka lat. Nie zrobili tego nogami Zidane'a. Już byli gwiazdami Henry, Makelele, Thuram czy Gallas. Sagnol i Vieira także nie wypadli sroce spod ogona. W zasadzie gwiazdą z całej jedenastki nie był jedynie bramkarz, Fabien Barthez. Ogólnie, to była ekipa wielkich nazwisk.

 

 

Naprawdę, uważam, że to były dobre rozgrywki Zizou, z dwoma meczami geniuszu (Hiszpania i Brazylia), no i piękna, smutna i emocjonująca historia z pożegnaniem wielkiego zawodnika w taki sposób, jednak nie byłoby racjonalne przesadzać z przekładaniem tego na całokształt futbolu. Myślę, że każdemu, kto się interesuje piłką, nie trzeba przypominać miliona przykładów na to, że jeden zawodnik nie znaczy zbyt wiele w piłce nożnej i nawet najlepsze możliwości indywidualne nie przekładają się jeszcze tak znacząco na wynik, jak to marketingowcom pasuje wmawiać ludziom.

 

 

Wystarzy obejrzeć mecz półfinałowy, z Portugalią. Ale całe akcje - dobre i nieudane, dlaczego dobre, dlaczego nieudane - przez cały przebieg meczu, nie powtórkę paru fajnych zagrań Zidane'a. Ile wpływu miał Zidane na wynik 1-0? Troooszeczkę... Ale ile to będzie na tle całego meczu - 2%? 5%? Sam gol - karny po błędzie Carvalho, ale i nurku Henry'ego. Henry był w polu karnym głównie dzięki zręcznej organizacji środka pola (z udziałem dobrej gry zarówno Zidane'a, jak i Makelele i skrzydłowych) oraz pokazowi umiejętności Maloudy, który podryblował i mu podał. Z kolei, przykładowo, gdyby Ronaldo minimalnie lepiej się ustawił w końcówce, pewnie byłoby 1-1, może przeszłaby Portugalia, ale jaki na to wpływ mógł mieć Zidane? Niewielki, podał wolnemu Saha, ten miał sporo miejsca, stracił piłkę w bardzo zły sposób, Zidane był gdzie indziej, zagrał dość bezpiecznie, miał zero wpływu. W innym momencie mógł pewnie zrobić co innego, żeby zwiększyć szanse Francji na strzelenie gola, ale tego nie zrobił - nieprzeliczalne. Popatrzcie na cały mecz i porównajcie wszystkie zagrania, ile opiera się na Zidane'ie, ile Maloudzie, ile Riberym, Henrym, możecie się zdziwić.

 

 

Zupełnie nie chodzi mi o podważenie, żeby Zidane grał dobrze, zwłaszcza w meczach z Hiszpanią i Brazylią, po prostu to nadal jest bardzo, bardzo daleko od samodzielnego decydowania o wyniku. Naprawdę niewiele goli pada w ten sposób, że jeden zawodnik zaczyna w obronie, po czym mija samodzielnie wszystkich dziesięciu rywali i strzela bramkę. To nie jest przypadek, ani że są tak wielcy i decydujący, że im się nie chce, tylko o to właśnie chodzi w piłce nożnej. W innych okolicznościach Zidane mógł grać tak samo i zaliczyć może jedną bramkę, może jedną asystę na całym Mundialu. Francja mogła nawet odpaść w grupie, z dokładnie taką samą grą Zidane'a - wystarczyłoby, że Szwajcaria i Korea by się umówiły na bramkowy remis, a Francuzi bez Zidane'a bardziej męczyli z Togo, wygrywając 1-0 zamiast 2-0. Nagle cały ten geniusz znacznie traci na geniuszu, chociaż kurde facet grał dokładnie tak samo. To chyba każe przyznać, że może trochę jest tutaj dorabiania historii do faktycznej gry. Że nie jest to w ogóle celny sposób określania, kto gra na jakim poziomie.

 

Nie mówię przez to, że Zidane nie zrobił wiele w swojej karierze tak czy siak, ale to nie znaczy, że zawsze ocenianie przez pryzmat jednego czy dwóch meczów całej historii futbolu będzie trafne. Zazwyczaj nie będzie. Zidane był ogólnie dobry, a przy okazji także w części meczów swojej kadry na Mistrzostwach Świata i Europy (ale bynajmniej nie wszystkich, nawet w imprezach zakończonych medalem, a nie kompromitacją). To zupełnie nie jest tak, że jedno wynika z drugiego lub że jedno bez drugiego jest niemożliwe.

Edytowane przez ogqozo
  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Dobrze ,oggozo nam uświadomił że piłka nożna jest grą zespołową nie indywidualną. Brawa dla niego.

 

Pytanie teraz na jakiej podstawie można oceniać gre indywidualną zawodnika i jego wartość? Z tego co napisał oggozo, nie da sie. Napisał oczywiste rzeczy które kazdy wie, bo kazdy kto choć troche wie o piłce pisząc poprowadził drużynę ma na mysli to że był najlepszy, był siła napędową zespołu. Nie to co sugeruje ogór że Zidane gra, reszta stoi.

 

Tak więc mam pytanie do ekspertów jak mozna ocenić gre zawodnika. Nie raz tutaj słyszałem np od pajgiego, że messi ciągnie grę barcelony, np przy ostatnim meczu kiedy przebiegł 30m i podał do wychodzacego na wolne pole pedro bodajże. Nie chce sie spinać tylko mi jako komuś kto sie nie zna na piłce bardzo prosiłbym o wyjasnienie. Bo idąc tokiem rozumowania oggozomessi w tej sytuacji nic by nie zrobił gdyby pedrom w świetny sposób nie urwał sie obrońcom. Więc jak to jest?

 

Karny strzelony przez zidane w finale wg logiki oggozo był w minimalnym stopniu tylko zasługą zidana. Bo to nie on dał sie sfaulowac a jedynie wykonał rzut karny. Oczywiście w takich sytuacjach oggozo nie bierze pod uwage takich czynników jak np radzenie sobie z presją, emocjami. Wg niego karny=gol. Ktokolwiek strzela.

Odnośnik do komentarza

Zauważcie, że nawet mówiąc o współczesności, pomijacie obecną sytuację, mówiąc o lidze dwóch zespołów. Tymczasem w realu: za nami już 21 kolejek i Real jest trzeci. Mimo, że ma zdecydowanie najlepszego piłkarza świata. I trzeciego najlepszego. I na pewno stoperów, środkowych pomocników też wysoko na tej liście, jakby popytać ludzi.

 

No więc pytanie rzuca się oczywiste: czemu "każdy wie", że ci piłkarze są lepsi, jeśli grają gorzej? Oczywicie, wiem, że można podać inne kryteria, niż wpływ na wynik, nie trzeba mi ich wymieniać. Tylko przypominam, że te kryteria nie polegają na graniu lepiej w piłkę. Gdyby grali lepiej, to by nie byli gorsi, zarówno "na oko", jak i w tabeli, jak i w bezpośrednim meczu, co nie? No więc grają gorzej. Ale są lepsi. Te kryteria wielu osobom się mieszają i zaczynają mówić, jakby faktycznie również lepiej grali w piłkę.

 

 

Weźmy przykład tego sezonu. Wyobraźmy sobie, że Real skończy na trzecim miejscu, zasłużenie, będąc gorszym od Atletico (nie stawiałbym na to, ale hipotetycznie załóżmy, że druga połowa sezonu skopiuje pierwszą). Co się będzie mówić za 10 lat? Kogo będzie się wspominać? Chyba wszyscy wiemy, że nie piłkarzy Atletico. Odpowiedź na pytanie "dlaczego" wiele tłumaczy. Dzisiejsi nastolatkowie bez wątpienia będą wspominać: wow, ale ten Real był mocny. Ronaldo takie gole strzelał... Szwecji hat-tricka strzelił... Bale masakra, gole i asysty rąbał, koleś miał rąbnięcie... Modrić i Alonso takie rozgrywanie, praca na terenie całego boiska, bezbłędni zegarmistrzowie... Pepe zatrzymywał wszystko, Ramos też, Marcelo maszyna do wrzutek, Carvajal zarąbisty... Isco jakie czary odstawiał... to była ekipa. Dzisiaj takich nie ma!

 

Absolutnie nikt nie będzie wspominał Gabiego, Tiago, Godina czy Filipe Luisa. To nie ma wiele wspólnego z tym, jak oni grają, ani poziomem gry, ani stylem. Po prostu Atletico to nie jest scena, na której można być gwiazdą. Patrząc na sytuację obecną, myślę, że będzie się pamiętać jedynie że był Villa - za to, czym był wcześniej (imprezy reprezentacji i Barca), i pewnie, że był Koke - za to, czym był później, bo stawiam, że pójdzie gdzieś do Anglii i zrobi karierę jako skrzydłowy.

 

No ale co w tym dziwnego? Sam zgłaszasz wątpliwości co do końcowego sukcesu Atletico, więc kto ma pamiętać o przegranych? Czy triumfy Valencii oraz Deportivo zostały zapomniane przez wszystkich? Baraja, Mendieta, Canizares, Ayala, Albelda, Makaay, Diego Tristan, Valeron, Pandiani...  Najpierw jednak trzeba udowodnić, że umie się wygrywać na własnym podwórku i w takim wypadku za 10 lat raczej też nikt o Gabim, Godinie i ich następcach nie zapomni. No chyba, że Atletico po roku zacznie grać dno, nie pokaże przez następne kilka lat w Europie nic ciekawego, ale taki numer w PD raczej nie przejdzie. PD to jest scena na której można być gwiazdą, tylko początki są diablo trudne.

Odnośnik do komentarza

Grę jednego zawodnika można ocenić biorąc pod uwagę:

 

-ilość przebiegniętych km

-ilość podań

-ilość celnych podań

-ilość strzałów

-ilość celnych strzałów

-ilość odbiorów piłki

-ilość bramek

-ilość asyst

-ilość wygranych pojedynków 1v1

-ilość wygranych pojedynków główkowych

-ilość wygranych sprintów

Odnośnik do komentarza

No ale co w tym dziwnego? Sam zgłaszasz wątpliwości co do końcowego sukcesu Atletico, więc kto ma pamiętać o przegranych? Czy triumfy Valencii oraz Deportivo zostały zapomniane przez wszystkich? Baraja, Mendieta, Canizares, Ayala, Albelda, Makaay, Diego Tristan, Valeron, Pandiani...  Najpierw jednak trzeba udowodnić, że umie się wygrywać na własnym podwórku i w takim wypadku za 10 lat raczej też nikt o Gabim, Godinie i ich następcach nie zapomni. No chyba, że Atletico po roku zacznie grać dno, nie pokaże przez następne kilka lat w Europie nic ciekawego, ale taki numer w PD raczej nie przejdzie. PD to jest scena na której można być gwiazdą, tylko początki są diablo trudne.

 

 

Nie wiem, czy to dziwne. Zwracam uwagę na fakt, że piłkarze mogą grać lepiej, ale wszyscy są przekonani, że są gorsi. I potem niepostrzeżenie z tego robi się "oczywiście, że grali gorzej", chociaż trudno na to znaleźć racjonalny wskaźnik. Jeśli dla ciebie tyle samo osób wspomina jako wielkich piłkarzy Baraję czy Pandianiego, co Makelele, Roberto Carlosa czy Zidane'a, to żyjesz w innym świecie. Nie ma w ogóle porównania, żadnego. Nawet teraz pisząc to obracam się za plecy, czy ktoś mi nie da w ryj, że w ogóle napisałem Zidane i Mendieta w jednym zdaniu. Bez dwóch zdań. Chociaż... gdyby Mendieta urodził się 5 lat później, był częścią reprezentacji triumfującej na kolejnych imprezach? Być może byłby uważany za jednego z najlepszych w historii. A może z nim w składzie Hiszpania nic by nie wygrała, możemy gdybać.

 

 

Podobnie będzie, jeśli nawet Atletico wygra ligę i LM. Pogadaj z kimś, kto średnio interesuje się piłką... interesuje, ale bez maniactwa - ilu wymienisz piłkarzy z Porto 2004? Deco... (bo Barca i wielkie imprezy międzynarodowe)... Carvalho (bo Chelsea)... eeee... Vitor Baia? Może jakiś Maniche się trafi, Costinha, ale już wątpię. A teraz skład Realu z tego roku? No wiadomo - sami najlepsi, Zidane, Figo, Raul, Ronaldo, Casillas, Beckham, Owen, Roberto Carlos, Salgado i tak dalej... Sami lepsi piłkarze, tylko gorzej grali w piłkę. Daję głowę, że w większym badaniu nawet porażki tamtego okresu (Woodgate czy inny Gravesen) pamięta więcej osób, niż każdego poza Deco i Carvalho piłkarza Porto.

 

Dlatego, jeśli nawet Atletico by wygrało ligę i LM, to nadal jedyną metodą zostania zapamiętanym jako wielki piłkarz będzie... odejście do klubu, w którym można takim zostać. Ci, którzy zostaliby w Atletico, skończą jak te wymienione Albeldy, czyli zapomnieni przez tłum, a przez fanów cenieni, ale bez porównania z tymi wielkimi, którzy grali na podobnym poziomie, tyle że w Barsie, Realu, Chelsea, Manchesterze itp. Przykładów, że to tak działa, jest aż za wiele, by wymieniać.

 

 

 

Tak samo jest ze współczesnością, i tutaj wraca temat Złotej Piłki, która w obecnej formule jest na moje oko dość niezłym miernikiem popularności, pozwala zauważyć pewne trendy. Casillas w top 5 bramkarzy do jedenastki FIFA za ten rok, wśród nominowanych obrońców jeden z Dortmundu, czterech z Realu (w tym trzech stoperów), Vidić był a Subotić nie, ogólnie dwóch zasłużonych finalistów LM niedocenionych w każdej możliwej mierze (zwycięzcy, jedenastka roku, nominacje), i tak dalej... no, to wszystko co już było w tym temacie omawiane.

 

To wpływa na to, jak się zapamiętuje dany okres. Za 10 lat ludzie będą wspominać, wow, Vidić to był koleś, zawsze najlepszy stoper, nawet jak klub coś tam nie wygrał to wiadomo, że on był w tym okresie najlepszym stoperem - bo po prostu to wiem, nie pytajcie skąd! To się kształtuje w ten sposób. A fakt jest taki, że nawet słabsze występy albo i brak występów pomagają piłkarzom kontynuować swoje "dziedzictwo" bycia najlepszymi w historii, jeśli tylko marka jest odpowiednio zbudowana.

Edytowane przez ogqozo
Odnośnik do komentarza

Popadasz ze skrajności w skrajność. Pisałeś "nikt", więc odpisałem, że nie przez wszystkich, a ty "jeżeli dla ciebie tyle samo osób wspomina A co B..." czego też nie pisałem. Zdaję sobie sprawę z wartości marketingowej takich klubów jak Barca czy Real w konfrontacji  z Atletico. Nie jest też tak, ze Atletico jest tam gdzie jest w świadomości kibiców, pomimo 3-4 tytułów LM i ok 20 tytułów mistrza kraju. Można założyć, że w takim wypadku każdy piłkarz lądujący w ich składzie miałby większą szansę na przebicie się do makówki przeciętnego fana. W sumie w piłce nożnej jest to zjawisko całkiem uzasadnione, bo jeżeli ktoś kibicuje zagranicznemu klubowi nie będąc w żaden sposób związany z regionem z którego się wywodzi, to zapewne swoje lubienie opiera na:

a) sukcesach obecnych i przeszłych

b)-ostatnio najpopularniejsze- drogich piłkarzach mających w przyszłości ten sukces osiągnąć.

 

Ważna jest regularność w jednej bądź drugiej kategorii, a gwarancja występowania we wspominkach za 10 lat jest pewna. Nikt przecież nie zapamięta petro drużyny, zbudowanej za 1mld i wyprzedanej po roku za 1/10 tej sumy, nie mieliśmy kiedy nacieszyć się tymi przyszłymi sukcesami. Możemy również  przeoczyć jakiś tam pojedynczy tytuł zdobyty przez desperatów grających dla i za 1/3 średniej krajowej, no bo akurat byliśmy w łazience.

 

Ja bym się tak tym nie przejmował.

Edytowane przez Gość
Odnośnik do komentarza

Tak właściwie to teraz się kapnąłem, że już w środę derby Madrytu, bo puchar. Niby tylko puchar, ale też prestiżowe starcie, obie ekipy raczej nie będą chciały go olać. Jest się na co szykować. Rewanż 6 dni później, no a w następnych tygodniach hiszpańskie ekipy będą rywalizować także o to, kto lepiej wypadnie w LM. Czas bezstresowego punktowania słabeuszy się kończy.

Edytowane przez ogqozo
Odnośnik do komentarza

+ Dodał MODERATOR
Panowie wronerro i kanabis zostali tymczasowo oddelegowani z forum, i proszę też innych by opanowali dziś emocje, mimo iż MU i Barca wtopiły.

 

No właśnie, jak to się mogło stać? :/

 

Anyway, to jeszcze nie koniec sezonu, ale tak nie wygrają z City chyba raczej... :/

Odnośnik do komentarza

Myślę, że gol na 2-1 mówi wszystko. Jeśli twoja obrona tak wygląda, to bardzo możliwe, że będzie tracić gole

 

Messi bardzo dobrze (mijał rywali jak chciał, pod tym względem mecz fenomen, dodatkowo miał asystę i spokojnie mógł mieć więcej niż jedną), ale nadal nie wygląda dobrze z wykończeniem, oddał sporo strzałów, wszystkie były blokowane.

 

 

Ogólnie jednak trzeba przyznać, że Messi i tak był zdecydowanie najlepszym zawodnikiem na boisku i normalnie Barca powinna wygrywać taki mecz - to nie tak, że im z tej strony czegoś zabrakło. Ale im bliżej bramki, tym gorsza postawa. Jeśli Barca ma sporo okazji i robi z tego dwa gole, to nie jest nic dziwnego, natomiast jeśli rywal ma tylko trochę okazji i robi z tego trzy, to widać ewidentnie, że coś tu poszło nie tak. Jednak do tej pory Barca traciła ok. pół gola na mecz, więc jedno spotkanie, gdy traci trzy, trzeba uznać na ten moment za wpadkę, jak na razie jednorazowy wybryk. Jeśli będzie regularnie odstawiać taką groteskę w obronie, to zobaczymy, ale w porównaniu do średniej, to po prostu był bardzo, bardzo nieudany dzień dla nich i tyle.

 

 

 

 

Wszedłem z ciekawości na stronę TVP Sport i tam jest artykuł, że wszystkie półfinały Pucharu Hiszpanii będą lecieć. Mi niestety i tak zostaje powtórka, bo pracuję w ten wieczór, co gorsza - w pracy będę musiał z definicji mieć kontakt wyłącznie z ludźmi, którzy z własnej woli wolą robić coś innego niż oglądać mecz Real-Atletico, czyli z ludźmi głupimi.

Edytowane przez ogqozo
  • Minusik 1
Odnośnik do komentarza

Nie zgodzę się co do gry Messiego w tym spotkaniu. Owszem wygrywał dużo pojedynków z pojedynczym rywalem, ale Messi właściwie nigdy nie staje naprzeciwko jednego rywala... Jaka różnica dla jego skuteczności, jeżeli minie jednego i przegra z drugim? Strata jest stratą. Przy stanie 1-0  mógł dobić rywala wystawiając łatwą piłkę Albie, ale... miło, że chociaż przeprosił kolegę. Specjalnie oprócz tej okazji nie miał za dużo możliwości do strzelenia gola. Fakt, że statystykę ma niezłą: gol i asysta, ale samą postawą niespecjalnie mnie przekonał.

 

Zdecydowanie bardzie podobał mi się Xavi, tyle że został zdjęty i zastąpiony "wiecznie wygrywającym z jednym by przegrać z następnym" Iniestą. Fakt, że Xavi specjalnego zagrożenia pod bramką nie stanowi, a w sumie Barcelonie na tym w tamtym momencie zależało, ale co miał zmienić jeszcze gorszy pod tym względem Iniesta?

 

Zgodzę się że meczu nie przegrali przez słabą skuteczność (bywały spotkania znaaaaaacznie pod tym względem), co obronę i sitem na bramce. W środę żal mi było tragicznego bramkarza Levante, ale dzisiaj żal było patrzeć na Valdesa. Bezradny jak sezon wcześniej. Obrona poraziła mnie swoją bezradnością (zwłaszcza to co zrobili przy trzeciej bramce...). Brak pomysłu na atak i dzień konia defensywy.

Odnośnik do komentarza

Adriano i Alba w obronie nie powalają, ale Hiszpan ma motorek w (pipi)e i tym ciut nadrabia. Mache o dziwo ostatnio grał całkiem niezłe mecze (z Atletico zaliczył chyba najlepsze zawody w tym sezonie), no ale to Mache, więc to było tylko odwlekanie nieunikionego

Odnośnik do komentarza

Nie no,jeśli według ogqozo Messi zagrał dobry mecz,to chyba inne mecze oglądaliśmy,Męczyło mnie jak po dryblingach ciągle tracił piłkę,raz czy dwa chyba nawet przez to kontra poszła.Widać było,że starał się strzelić w końcu gola,ale kurde nie za wszelką cenę.

Valdes zagrał chyba najsłabszy mecz w tym sezonie(imo ze 2 bramki to ewidentnie jego wina) i jakoś łatwiej będzie mi przyjąć jego odejście.

Co do obrony - Martino musi zrozumieć pewne rzeczy:

1.Masche nie jest obrońcą

2.Puyol nie jest młody

3.Jeśli ma się dwóch niskich bocznych,to środek powinien mieć jednak te minimum 185 cm.

Boję się meczu z ManC jak masakruje nas słaba Valencia i wbija 3 gole (ostatnio chyba Bayern tyle strzelił w jednym meczu Barcelonie).Ten gol Piattiego z główki to już było za dużo,Valdes pod ziemię sie powinien zapaść.

Edytowane przez Ader
Odnośnik do komentarza
Gość suteq

Messi zagrał ch.ujowo, tracił niepotrzebnie piłkę, wbijał się w 3 typów bez cienia szansy, aby coś ugrać, jedynie w samej końcówce mógł uratować mecz, ale i to spier.dolił. Valdes i obrona to był jakiś żart. Sędzia w sumie też totalna porażka. W sumie dobrze, że Barca przegrała, może to będzie jakaś nauczka aby ku.rwa zaczęli coś grać zamiast tylko klepać piłkę przed polem karnym.

Odnośnik do komentarza

Podobno Altletico nie było pierwsze w tabeli od 1996 roku. W sumie dość wiarygodne. 1996 to było ich ostatnie mistrzostwo. Przedostatnie, w 1977, osiągnął żegnany właśnie na stadionie Luis Aragones, podobnie jak poprzednie - jako piłkarz - w latach 1966-73.

 

 

Swoją drogą: nie wiem, jak oni to robią, że mając chyba największe długi w Europie (w porównaniu do przychodów) nadal udaje im się ściągać wartościowych piłkarzy. Na ławce: Diego, a także Adrian Lopez, Toby Alderweireld, Javi Manquillo czy Raul Garcia. Zupełnie poza składem Josuha Guilavogui. To wszystko świetni piłkarze, którzy mogliby robić karierę w Anglii. Atletico nie jest minimalistyczne, jak np. Borussia Dortmund.

Edytowane przez ogqozo
Odnośnik do komentarza

Druga połowa popisowa, Atletico trzymało żelazną pięścią kontrolę nad meczem, a gdy ruszało do przodu, z zadziwiającą łatwością wykańczało akcje. Warto zwrócić uwagę, że akurat w tym meczu każdy z trzech zmienników wiele wniósł do gry, mając też kolosalną już przewagę fizyczną nad wymęczonymi przez pierwsze 60 minut Baskami. Po paru dniach w klubie Diego już wyglądał komfortowo zarówno wbiegając w pole karne, jak i puszczając długie piłencje jako środkowy pomocnik pilnujący 30 metrów od własnej bramki.

 

Indywidualne wyróżnienie - chyba jednak Diego Costa. Nadal czasami nie wiem, co myśleć o tym piłkarzu, w sensie gdzie stoi w panteonie gwiazd tego sezonu. Bez wątpienia bywa toporny i jest daleki od perfekcji, gra zupełnie inaczej niż można oczekiwać po tej budowie ciała (mało i słabo główkuje, za to dużo próbuje mijać i podawać, fauluje niczym zawodnik jakiegoś Levante), ale gra Atletico to przykład, że absurdalne jest udawanie, iż tylko ilość goli świadczy o tym, co dał drużynie napastnik, co zrobił dobrze, co źle. To typowy mecz Costy, ale przecież przy okazji zdobył wreszcie bramkę, i to kluczową na 2-0, po której zapanował czas dożynek, a Sociedad już kompletnie nic nie zrobił.

 

 

Dla mnie, Atletico to na ten moment równorzędny kandydat do wygrania LM, oczywiście pierwszy jest Bayern, ale potem, w gronie wielu ekip które powinny powalczyć (Barca, PSG, Real, może Chelsea), Altetico jest chyba najwyżej.

Edytowane przez ogqozo
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...