Skocz do zawartości

Ostatnio widziałem/widziałam...


aux

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

The Secret Life of Walter Mitty : no takie ciepłe kluchy, z bardzo ładnymi zdjęciami (w końcu tereny zobowiązują). Całkiem przyjemne, lekkie kino, zaznaczam, że scen komediowych tu prawie brak a "fantastycznych" (wyobraźnia Waltera) niewiele, w sumie szkoda. Jak ktoś ma nastrój na historię typu "przerywam nudę w życiu i zaczynam przygodę", to jak znalazł. 

 

Nawrót Depresji Gangstera : pierwszą część wspominam bardzo dobrze, widziałem więcej niż raz. Dwójka niestety poziom niżej. Niby większość sprawdzonych patentów obecnych, ale już jakoś tak nie śmieszy, nie wiem, może jedynka zyskuje przez sentyment ? No i film jakoś szybko się kończy, gdy

kończyli napad.

myślałem, że jeszcze sporo przede mną. Takie se. 

 

Robocop : oczywiście widziałem lata temu, jako dzieciak, ale nigdy nie był jakimś moim klasykiem, który męczyłem wiele razy, więc powtarzając sobie teraz mało co w ogóle pamiętałem. Co tu dużo gadać : typowy akcyjniak sci-fi lat 80tych, bez owijania w bawełnę jakie jest obecne w dzisiejszym kinie (brutalność momentami prawie groteskowa). Fajny pomysł, design, klimat, ale mimo wszystko oglądając to dziś, wielkiego wrażenia nie robi. Trochę za krótki, swoją drogą. 

 

Raging Bull : zaległy klasyk, w końcu sprawdziłem, no i było tak jak oczekiwałem, świetnie. Aktorsko wiadomo, pierwsza klasa (mowa o braciach, laska to typowy ozdobnik, a głębia początkowych relacji z Jake'iem miażdzy), mocne sceny. Propsy dla DeNiro za metamorfozę, choć nie mamy okazji zbyt długo go podziwiać w tym "stanie". Zaznaczę, że postacią LaMotty się zupełnie nie interesowałem, ale boks tu jest na drugim planie. Kto nie widział, to obowiązkowo nadrabiać zaległość. 

 

The Grudge Match : z rozpędu po RB, sprawdziłem komedię z autoironicznymi rolami DeNiro i Stallone'a jako emerytowanych pięściarzy. Są mrugnięcia okiem do fanów bokserskich klasyków z ową dwójką (niektóre trochę toporne), ogólnie nie powiem, żeby któryś z nich wypadł żenująco, jest ok, tyle, że niezbyt śmiesznie (lekka beka z Kevina Harta, nie irytuje).

No i Sly kolejny raz jakiś taki ciapowaty (romantyk kuhwa). Można obejrzeć dla samego pomysłu na fabułę. 

Edytowane przez kotlet_schabowy
  • Plusik 1
Opublikowano

 

Na Kosmicznych Jajach byłem kilka razy w kinie za czasów, kiedy kino było tanie jak lody. Doskonały pastisz.

 

to jest 100% parodia, a nie pastisz

 

 

z tym snowpiercerem to liczę, że będzie sytuacja jak z prometeuszem, czyli spuszczanie się niższej klasy nad głupotkami i brak zrozumienia dla solidnego i orzeźwiającego science fiction

 

kotlet widziałeś starą pamięć absolutną z arnoldem i żołnierzy kosmosu ?

Opublikowano

47 Roninów 7+/10 

 

Ostatnio obejrzałem wiele filmów w tym również oskarowe, nie będę się o nich rozpisywał bo raczej kontrowersji być nie może. Ale pytam się dlaczego co niektórzy tak źle oceniają 47 Roninów ? przez Was nie poszedłem na ten tytuł do kina !. Zresztą po raz kolejny przekonałem się że gusta nie których nie pokrywają się z moimi :) (Elizjum, Oblivion)

 

Zgodzę się że rola Neo ;) nie jest wybitna, raczej powiedziałbym że paradoksalnie drugoplanowa ale czy to jego wina ? czy scenariusza który za mało skupił się na bohaterze. Tak czy inaczej, klimat dawnej Japonii w połączeniu z mitami legendami dały mi świetne widowisko. A tym którzy filmu nie widzieli kierując się opiniami na tym forum radzę nadrobić zaległości i samemu wydać opinię. 

Opublikowano

Tu raczej chodzi o to, że postać Keanu była po prostu zbędna. Praktyczne nic nie wnosi do filmu. Druga sprawa to na siłę wymuszony angielski. Szczerze to film sporo by zyskał w oryginalnym, japońskim języku. No i ostatnia rzecz to za dużo green screenu. Postawiliby na naturalne środowisko w niektórych scenach to byłbym bardziej zadowolony. Jednak design Tengu zadowalający. Zastanawiałem się jak połączą naturę duchów lasu z ludzką powłoką. 

Opublikowano

Kazub : Pamięć Absolutną starą oczywiście znam, i bardzo lubię (za gnojka straszyły sceny w końcówce), Żołnierzy natomiast nie widziałem ale mam na liście "do obejrzenia". Swego czasu po pierwszym rzucie oka niezbyt mi się design spodobał, ale z wieloma propsami się spotykam, więc obczaję. 

 

M szczerze mówiąc sprawdziłem go bez szukania drugiego dna, no ale to pierwszy seans.

 

Ostatnio widziałem jeszcze : 

 

Rain Man : kolejny z cyklu "zaległości". Rewelacyjny Hoffman, to po pierwsze. Cruise na wysokim poziomie, w swoim stylu, przekonujący jako cwaniaczek przechodzący powoli przemianę. No i plus za zakończenie

i trzymanie się mimo wszystko jakichś realiów. Wiem, że to adaptacja, ale w dzisiejszych czasach pewnie by się skończyło przyznaniem opieki Charliemu.

 

Jest parę wesołych momentów, można też się troszkę wzruszyć. Polecam, chociażby dla Hoffmana. 

 

You, Me and Dupree : cienizna niestety. Koleś - niedorajda (Wilson) zamieszkuje chwilowo u swojego żonatego przyjaciela (z czego żona nie jest zbyt zadowolona) no i zaczynają się związane z tym "gagi". Na drugim planie konflikt głównego bohatera z teściem (drugi plan Michaela Douglasa).

Gdzieś tam kiedyś robiąc sobie listę komedii do obejrzenia ten tytuł się trafił, no to sprawdziłem, niestety czas uważam za stracony. Nie, żebym się męczył, można uśmiechnąc się ze dwa, trzy razy pod nosem, no ale ogólnie nie warte zachodu. O aktorstwie nie ma co pisać, to najmniejszy problem filmu, Wilsona można lubić lub nie znosić, ja tam uważam, że z dobrym scenariuszem jest spoko, tutaj raczej irytuje. Nie polecam. 

Opublikowano (edytowane)

Snowpiercer - kretynizmy i fabularne luki wielkosci ksiezyca ale ogladalo mi sie to nawet ciekawie chocby z tego wzgledu, ze bylem swiecie przekonany, iz typ co to rezyserowal = typ co gral hakera = typ co gral oldboya i ze na koncu bedzie pier.dolniecie (jakis motyw zemsty etc.). Nie bylo. Za film tak 6+/10. Za hakera 8+/10. (okazalo sie, ze gral w panu i pani zemscie).

Edytowane przez Mejm
Opublikowano

Snowpiercer - kretynizmy i fabularne luki wielkosci ksiezyca ale ogladalo mi sie to nawet ciekawie chocby z tego wzgledu, ze bylem swiecie przekonany, iz typ co to rezyserowal = typ co gral hakera = typ co gral oldboya i ze na koncu bedzie pier.dolniecie (jakis motyw zemsty etc.). Nie bylo. Za film tak 6+/10. Za hakera 8+/10. (okazalo sie, ze gral w panu i pani zemscie).

 

O to. Niezła obsada jak na taki film (Tilda <3)

Opublikowano

Closed Circuit - liczylem na cos niezlego, a dostalem balasa. Film zamiast mnie zaciekawic i spowodowac, ze przez te 90 minut bede siedzial i rozkminial to podal mi wszystko na poczatku na tacy i jedynymi zaskoczonymi podczas kolejnych scen byli bohaterowie tego filmu. Wlasnie dlatego film jest okropnie nudny i byl to jeden z tych filmow, ktore chcialem wylaczyc w polowie, ale jako ze nie lubie tego robic i liczylem na jakis twist, ktory spowoduje, ze moja opinia zmieni sie o 180 stopni, ale niestety nic takiego sie nie stalo. Filmu nie polecam i daje 4/10.

Opublikowano (edytowane)

Hardkor Disko - wybrałem się wczoraj do kina bo trailer był zachęcający. Niestety film mi się nie podobał, głębokiOFF chyba był dla mnie za głęboki i może nie zrozumiałem tego filmu no ale chyba nie byłem osamotniony, ponieważ po reakcji reszty publiczności po seansie było widać i słyszeć niezadowolenie. Podczas sensu sporo osób rozmawiało bo sceny po prostu były nudne a pod koniec 2 pary wyszły nawet nie czekając na zakończenie (niewiele stracili). 

Byłem na nim z dziewczyną w promocji Środy z orendż więc na szczęście zapłaciłem tylko za jeden bilet. NIE POLECAM! 3/10 ( za dobrze dobraną ścieżkę dźwiękową i Kowalczyka którego lubię za magika)

Edytowane przez Bjały
Opublikowano

Paranormal Activity - chory i poryty film, w końcówce się zesrałem ze strachu, a w nocy nie mogłem spać (mimo że oglądałem z dziewczyną z którą mieszkam- może to jest przyczyna mojego niewyspania). Następne części sobie odpuszczę, nie nadaję się do takich filmów :P

Opublikowano

Jakbyś oglądał na blu-ray'u i 46 calach w DD w nocy sam to byś inaczej mówił :) mój Boże, dobrze że tego nie ma w 3D bo jeszcze bym się skusił i w ostatniej scenie dostał zawału serca :P (nie no powaga, ostatnia scena mistrz)

Opublikowano (edytowane)

Hah, jedynkę oglądałem chyba o 1 w nocy. Tak samo prawie się zes.rałem na końcówce. Mimo, że nie lubię się bać(a może lubię? :D ) to oglądam każdą część. :D

Obejrzyj koniecznie mimo, że jakość jest różna to przy 4 chyba najbardziej się bałem po 1. :P

Edytowane przez suteq
Opublikowano

300: Rise of an Empire - długo podchodziłem do tego dzieła, strasznie się wynudziłem. Oglądałem kilka dni temu a już teraz nie pamiętam żadnej sceny walki, tylko debilny galop na koniu przez ogień. W ogóle nie ma startu do jedynki, na filmweb dałem 4/10 nawet nie wiem za co.

Opublikowano (edytowane)

Ty jesteś, skoro się tego boisz.

Bez obrazy.

 

Ale co to za argument?

Przed przystąpieniem do seansu wiedziałem że to fikcja, a te ludki to zwykli aktorzy, którzy... dostali po 500 dolców za swoją pracę, domagając się więcej po komercyjnym sukcesie filmu.

Edytowane przez _daras_
Opublikowano

w ostatniej scenie dostał zawału serca

 

jump scare czy coś więcej?

Opublikowano (edytowane)

Ostatnio widziałem : 

 

Cela 211 : film produkcji hiszpańskiej; główny bohater to świeżo upieczony strażnik więzienny, który dzień przed rozpocząciem pracy (stąd nieformalny strój) chciał zrobić obchód, no ale akurat wybuchł bunt i w wyniku (trochę naciąganego) zbiegu okoliczności zostaje uwięziony z resztą dzikusów. Postanawia więc udawać, że jest nowym więźniem. Całkiem dobra rozrywka, momentami brutalna, charyzmatyczny, choć trochę przesadzony (głos) szef więźniów i trochę ci.powaty, ale przekonujący główny bohater. Jest tu parę głupot, niestety na tyle poważnych i pchających fabułę do przodu, że nie można ich zignorować, chociażby

spałowanie ciężarnej żony i to, że w efekcie umarła, czy sam fakt, że nowy więzień tak szybko jest obdarzony zaufaniem przez starego wygę

ale mimo wszystko polecam. 

 

 

Find Me Guilty : raczej niezbyt znany film z Vinem Dieselem w dosyć nietypowej jak na niego kreacji. Film, oparty o prawdziwe wydarzenia, przedstawia przebieg procesu sądowego rodziny mafijnej z New Jersey, w centrum stawiając broniącego się samemu, charyzmatycznego i zabawnego bohatera  granego przez Diesela. Gość co chwila rozśmiesza ławę przysięgłych, robi sobie jaja z prokuratury i sędziego (do czasu). Wg. wprowadzenia, duża część wypowiedzi została "wyjęta" prosto ze stenogramów. W każdym razie mamy tu do czynienia z luźnym filmem "sądowym", z niezłym głównym bohaterem i Peterem Dinklagem na drugim planie. Całkiem spoko. 

 

 

Ostatnie Kuszenie Chrystusa : niełatwa sprawa. Po latach otoczka kontrowersji (wręcz herezji) już nie taka mocna, ale po części rozumiem reakcje ówczesnej publiki (najczęściej niedoszłej widowni). Ja jako katolik nie czuję się w żadnym wypadku oburzony, bo, rzecz najważniejsza, staram się w ogóle oddzielać utwór artystyczny od wiary i poglądów (do pewnych granic), a druga sprawa, że w zasadzie nic tak strasznie gorszącego się tu nie dzieje i osoba umiejąca wyjść poza kanoniczne myślenie dopuści do głowy myśl "no mogło być różnie". Dafoe świetny, Keitel (Judasz) również, reszta to w większości epizody (Bowiego nie poznałem, znowu). Film nie mógł być oczywiście krótszy, ale mamy tu momenty troszkę nużące. Zaskoczyć potrafią również sceny prawie surrealistyczne. Dobra muzyka, ale trochę jej mało. Pokazanie jeszcze bardziej ludzkiego Jezusa, mającego duże wątpliwości, niekonsekwentnego, momentami mało przekonującego lud, bardzo ciekawe, natomiast samo

ostatnie kuszenie, choć również pomysłem jest interesującym, wypadło jakoś chaotycznie. Przyznam jednak, że zakończenie przynosi poczucie ulgi i radości

Obejrzeć trzeba, ocenić dosyć trudno, ale raczej na plus. 

 

Magnolia : również ciężko się wypowiedzieć. Z jednej strony, poza męczącym, głównie ze względu na montaż, początkiem (tzn. sceny po prologu z opisanym niedoszłym samobójstwem, pokazanie nam bohaterów), nie mogę się doczepić do filmu samego w sobie. Minus za przesadne operowanie muzyką (zapewne miało to swój głębszy sens, mnie momentami irytowało). Aktorsko najwyższa półka, niezła plejada gwiazd, z dominującym Tomem Cruisem (rewelacyjna rola), wyróżnia się też Julianne Moore, choć rolę miała dosyć krótką. Reszta na podobnym, wysokim poziomie, props. Historia, a właściwie historie, interesujące, ale w pewnym momencie człowiek zadaje sobie pytanie "dobra, do czego to w ogóle zmierza, jeśli w ogóle do czegokolwiek ?", a wynika to z rozciągniętego punktu kulminacyjnego, przynajmniej ja to tak odebrałem. Jednak zakończenie jest dosyć satysfakcjonujące. Motywem przewodnim określiłbym mimo wszystko relacje rodzice/dzieci. Film jest troszkę rozwleczony (przykład wystąpienia bohatera granego przez Cruise'a, mimo, że mocnego, to jednak pokazuje, że dałoby się sporo obciąć), ale raczej nie nudzi. Od P.T. Andersona nadal najwyżej stawiam Boogie Nights, ale to ze względów czysto rozrywkowych. 

Edytowane przez kotlet_schabowy

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...