Skocz do zawartości

Ostatnio widziałem/widziałam...


aux

Rekomendowane odpowiedzi

 

Filmów P.T. Andersona nie można ot tak, sobie obejrzeć. Lepiej brzmiałoby Bądź świadkiem Inherent Vice lub Przeżyj Inherent Vice.

film bazuje na dialogach, w których brak jakiejkolwiek dynamiki - zauważcie, że większość rozmów między bohaterami zrobione jest na jednym ujęciu, z bardzo powoli zbliżającą się do aktorów kamerą

 

Cudownie, lubię gdy w filmie jest raczej niewiele cięć montażowych.

Odnośnik do komentarza

The Voices : zainteresował mnie ze względu na dosyć ciekawy pomysł wyjściowy : Ryan Reynolds gra chorego psychicznie, nieprzystosowanego do życia w społeczeństwie gościa, który słyszy tytułowe głosy, między innymi ze strony swoich dwóch zwierzaków (ich rola jest podkreślana w opisach czy recenzjach, ale tak na dobrą sprawę nie oglądamy ich zbyt często na ekranie), a w pewnym momencie zaczyna coraz mocniej odpływać i dzieją się rzeczy dosyć dziwne. Fajtłapowatość i "ciepło" Jerry'ego fajnie kontrastuje z tym, co odpier.dala. Mamy tu lekką mieszankę thrillera, czarnej komedii i wątków psychologicznych (dosyć sugestywnie pokazano, co się może dziać w głowie psychola). Reynolds się spisał. Nic nadzwyczajnego, ale w sumie polecam.

Odnośnik do komentarza

Ex machina  vs.  Chappie

 

dwa filmy o powstaniu  sztucznej inteligencji, w tym pierwszym za sprawą inteligentnego miliardera, w  drugim młodego szambonurka pijącego red-bulle.

Pod jakim kątem by się nie patrzało ten drugi jest nie do wybronienia, pierwszy za to ma gołe kobiety.

Chappie to jeszcze większy gniot niż Elysium.

A ex vagina to film o którym się myśli po wyjściu  z kina.

Odnośnik do komentarza

Soylent Green - film ma bodaj 3 płaszczyzny, pierwsza, najbardziej dosłowna, to thriller o konspiracji okazującej się prawdziwą w przeludnionym świecie przyszłości. Druga - o docenianiu rzeczy, które uważa się za takie, które się zwyczajnie należą i o wierze, że te rzeczy / stany zawsze będą dostępne. Oraz trzecia - czy nam się te rzeczy stany należą. Do tego dochodzi umiejętne posługiwanie się kadrami, barwami, ścieżką dźwiękową i połączenie wymienionych.

 

Film jest banalny, ale taki... ładny w tej swojej banalności. Słyszeliście kiedyś jak ktoś mówił, że się czymś wzruszył bo to "było takie ładne i tak trafia do mnie"? Soylent Green wywołuje takie proste emocje i nie byłoby źle gdyby więcej filmów nastawionych na spowodowanie takiej reakcji u widza robiłoby to tak jak Soylent Green.

Odnośnik do komentarza

Jupiter Ascending o ja nie mogę, jakie badziewie totalne... Pamiętam jeszcze z pierwszych trailerów wydawało się, że będzie to naprawdę coś wartego uwagi. Tymczasem to masakra, bez ładu, składu, z fabułą gorszą od jakiegoś niszowego anime klasy Z, aktorzy chyba grali jedynie dla kasy, bo lepiej Mroczki w M jak Miłość grają, CGI kłuje w oczy niczym stare Niemki na basenie. Jedynie Sean Bean zaskoczył

bo nie zginął :)

 

 

2/10 i chyba nic od Wachowskich już długo nie tknę, jedynie Matrix im wyszedł, tacy one-hit-wonder.

Odnośnik do komentarza

Jupiter Ascending...brak slow, oddaje glos koledze.

 

 

Jupiter Ascending o ja nie mogę, jakie badziewie totalne... Pamiętam jeszcze z pierwszych trailerów wydawało się, że będzie to naprawdę coś wartego uwagi. Tymczasem to masakra, bez ładu, składu, z fabułą gorszą od jakiegoś niszowego anime klasy Z, aktorzy chyba grali jedynie dla kasy, bo lepiej Mroczki w M jak Miłość grają, CGI kłuje w oczy niczym stare Niemki na basenie. Jedynie Sean Bean zaskoczył

bo nie zginął :)

2/10 i chyba nic od Wachowskich już długo nie tknę, jedynie Matrix im wyszedł, tacy one-hit-wonder.

 

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Maze Runner - kolejna ekranizacja jakiejś gimboksiążki o survivalowych przygodach nastolatków. Tym razem punkt wyjścia dla fabuły wydaje się względnie intrygujący, bo oto mamy polanę otoczoną betonowym labiryntem, na którą co miesiąc podrzucany zostaje nowy gimbus oczywiście z pełną amnezją. Mogłoby być ciekawie, ale nie jest.

Zaczyna się od koślawych prób przedstawienia relacji panujących w grupie okraszonych aktorstwem rodem z disney channel. Już pomijając wiarygodność sytuacji, w której grupa nabuzowanych hormonami nastolatków płci męskiej uwięzionych na małym terenie, narażona na nieokreślone zagrożenie z labiryntu jakimś cudem przez 3 lata się nie pozabijała, koszmarne dialogi i szablonowi do bólu członkowie grupy z irytującym małym grubasem na czele, który ma chyba budzić sympatię, skutecznie gaszą nadzieję na coś sensownego.

Kiedy dochodzi do eksploracji tytułowego labiryntu wcale nie robi się lepiej. Latają po tych korytarzach, szukając wyjścia robią randomowe rzeczy i dochodzą do randomowych wniosków po drodze uciekając przed beznadziejnie wyglądającymi biomechanicznymi pająkami. W międzyczasie oczywiście przebłyski pamięci, a w nich standardowa zła organizacja ze złą starszą panią na czele. W momentach, w których ma być brutalnie i dramatycznie PG12 wali po oczach, Hunger Games to przy tym full gore.

Kwintesencją spier/doliny jest moment, w którym opada zasłona tajemnicy i zaczynają się wyjaśnienia o co niby w tym wszystkim chodzi. Ja pier/dole, po tym co do tego momentu obejrzałem nie spodziewałem się niczego sensownego, a jednak poziom absurdu zdołał mnie srodze zadziwić. 2/10

Odnośnik do komentarza

Ok, Widziałem Avengers Age of Ultron w durnym kinie 4-D. Nie wiem czy takie patenty tylko w Korei ale dla mnie latające we wszystkie strony krzesło i przeciąg nie dodają frajdy do oglądania filmu.   W każdym razie nie jestem w 100% przekonany co do tego filmu. Może oczekiwania były zbyt duże, może chciano wrzucić zbyt dużo postaci do 2 godzinnego bajeru.  Ultorn nie do końca się sprawdza jako przeciwnik itp itd. Z drugiej strony dużo frajdy i głupkowatych żarcików przypominających mi stare kreskówki o Spider-Manie. W każdym razie filmidło przypomina komiksowe eventy, gdzie postaci jest cała masa ale każdy pojawia się tylko na chwilkę. Pewnie w przyszłym tygodniu wybiorę się jeszcze raz na normalniejszą wersję i wtedy będę wiedział jak ten film sprawdza się bez efektu hype.

Odnośnik do komentarza
enemy - bardzo dobry film, w którym jake gylenhaal pracujący jako profesor historii spotyka swojego sobowtóra. a może to jednak on sam albo ucieleśnienie jego najskrytszych pragnień? niewiemniewiem. w jednej z ról drugoplanowych piękna Sarah gadon <3. to podobno luźna adaptacja książki jakiegoś hiszpańskiego noblisty, pewnie przeczytam. chociaż z podobnych projektów wypuszczonych niedawno o wiele bardziej przypadł mi do gustu "the double" mossa z IT crowd. chyba lepsze od "prisoners". na tegorocznym Cannes kolejny film reżysera, a potem nowy blade runner \m/. -5/6. Edytowane przez tk___tk
  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

enemy - bardzo dobry film, w którym jake gylenhaal pracujący jako profesor historii spotyka swojego sobowtóra. a może to jednak on sam albo ucieleśnienie jego najskrytszych pragnień? niewiemniewiem. w jednej z ról drugoplanowych piękna Sarah gadon <3. to podobno luźna adaptacja książki jakiegoś hiszpańskiego noblisty, pewnie przeczytam. chociaż z podobnych projektów wypuszczonych niedawno o wiele bardziej przypadł mi do gustu "the double" mossa z IT crowd. chyba lepsze od "prisoners". na tegorocznym Cannes kolejny film reżysera, a potem nowy blade runner \m/. -5/6.

Portugalskiego ;) Bardzo polecam jego prozę, Jose Sarmago to pewnie jeden z ciekawszych iberyjskich pisarzy (zdecydowanie odróżnia go pesymizm dotyczący przywar ludzkich i zdecydowane inne podejście do realizmu magicznego, tak częstego u pisarzy z półwyspu czy z Ameryki Płd). Akurat Podwojenie (the Double) jest raczej średnie w porównaniu do reszty, chociaż ekranizacja bardziej mi się podobała niż Miasta Ślepców (Blindness).

 

Jak chcesz poczytać Saramago to polecam zacząć od Ewangelia według Jezusa Chrystusa, Wszystkie Imiona, Miasto Ślepców i Kaina (moje ulubione jeśli chodzi o Sarmago, ale w zasadzie większość jego prozy jest na wysokim poziomie)

 

No i racja Dennis Villeneuve to bardzo ciekawy reżyser, też wyczekuję jego nowych projektów.

Odnośnik do komentarza

Chappie (2015) - Cenię Blomkampa za "Dystrykt 9" po czym trochę podpadł mi za sprawą "Elizjum". Historię świadomego robota uznaję za formę przeprosin za Matta Damona, które nie do końca mu wyszły.

Reżyser chyba nie do końca wiedział co chce przekazać tym filmem. Jest sporo elementów zaczerpniętych z jego poprzednich filmów ale jest też kilka scen gdzie widać inspirację z kilku innych dzieł. Motyw czarnej owcy był świetnie przedstawiony właśnie w Dystrykcie zaś tutaj potraktowano ten motyw po macoszemu. Zresztą nie tylko to.

Postacie wydają się płytkie. Ripley zdegradowano do corpo-szefowej, która przelicza tylko roboty na kasę. Szkoda jej potencjału. Wolverine wypada lepiej choć z fryzurą biedniejszego Joe Dirta, obcisłych szortach i zawiścią w oczach wygląda co najmniej groteskowo. Slumdogowi też trochę brakuje rozwinięcia. O dziwo najlepiej wypadają Die Antwoord ale to dlatego, że prywatnie też są mocno "oryginalni". Gorzej u nich niestety z grą aktorską. Copley w roli Chappie'ego daję rade. Widać to w głosie i w poruszaniu się postaci. Także drobne gesty nadają "człowieczeństwa" postaci (podcieranie nosa, którego nie posiada).

Technicznie to poziom wyżej wspomnianych filmów. Ładny design robotów, broni i efekty na przyzwoitym poziomie. Słabo wypadają za to lokacje. Większość czasu widz spędza albo w starym zakładzie albo w budynku twórców Skautów. Joburg to miasto pełne obskurnych ale na swój sposób ciekawych miejsc. Blomkamp pokazał to w "Dystrykcie 9", a nawet w "Elizjum". Tu jest biednie pod tym względem. Muzyka za to świetna. Idealnie podkręca tempo nawet w typowo spokojnych scenach. Kawałki Die Antwoord dobrze wplecione. Nie niszczą ogólnego zamysłu.

Wspomniałem wyżej o motywie czarnej owcy. Przemiana czy raczej rozwój u Chappie'ego wydawał mi się zbyt gwałtowny. Ale biorąc pod uwagę czas filmu i ilość motywów reżyser nie miał za bardzo jak tego rozwinąć. Brakuje też czysto egzystencjalnych rozważań. W filmie z krewetkami udało mu się połączyć akcję z pytaniami o sens życia i przemianie. Tutaj za dużo chciał wrzucić. Widać też, że Blomkamp lubi klasycznego Robocopa. Design robota Jackmana mocno przypomina te z Robocopa właśnie. Zresztą scena z konfrontacją z członkiem ekipy (America) ze starego zakładu dobitnie pokazuje inspiracje. 

Podsumowując: Dobry pomysł, ciekawie zrealizowany ale też napakowany drobnymi błędami. Jednak budżet swoje robi. Im mniej kasy tym lepiej wychodzą indywidualne projekty bo wtedy reżyser stara się pokazać jak najlepiej w filmie, a nie jak najwięcej. Co do świadomych robotów to wciąż  No. 5 > Wall-E > Chappie

No i jeszcze jedna ważna kwestia

 

PS4 przenosi świadomość  :banderas:

Headshot xboty :shotgun:

 

 

 

Ocena: 8-/10

Edytowane przez Farmer.
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...