Skocz do zawartości

Ostatnio widziałem/widziałam...


aux

Rekomendowane odpowiedzi

2 minuty temu, Farmer napisał:

Kanonicznym

  Ukryj zawartość

mordercą rodziców Bruce'a jest niejaki Joe Chill (zależnie która wersja jest obecnie aktywna: znana tożsamość sprawcy bądź też nie). Na przestrzeni dekad i przy okazji różnych restartów uniwersum Joe przejawiał wiele form: od zwykłego złodziejaszka-pijusa, przez cyngla do wynajęcia aż po bossa średniego szczebla, który za swoje zbrodnie oskarżał system i podział klasowy,

i to w tym ostatnim przypadku można doszukiwać się powiązań z Jokerem (z Phoenixem) ale raczej nie należy łączyć tego wątku z burtonowskim Batmanem.

No, ale jak kanoniczna? Niby Joe Chill zabił starych gacka, ale to nie Joker. Nawet w Wikipedii, którą cytujesz nie ma powiedziane, że to Joker. A w tym ostatnim przypadku to filmowy Phoenix-Joker na pewno nie był "cynglem do wynajęcia", więc dalej to się Wam kłoci. Żadna oficjalna wersja nie potwierdza, że Joker zabił starych Batmana. I nie musimy tego chować, bo to żadne spoilery:)

 

No mniejsza, aby post był wartościowy to ostatnio widziałem... w sumie wszystko od Jojo Rabbit pot Judy, ale szczególnie, bo w ogóle nie znane:

Freaks z Emilem z Into the Willd. Nie jest to jakieś dzieło, ale pozytywnie zachwyca w tematyce superbohaterów, w przeciwności do  zachwalanego i kiepskiego Code 8. Wolne, raczej psychodeliczne (bo właściwie 2 pokoje), ale solidne kino s-f do obiadu. Dobre aktorstwo i jest nawet Boomer z Battlestar Galactica. Takie naciągane 7, ale warto zobaczyć. 

 

Odnośnik do komentarza

1917 - ale ten film to sztos :obama: Przede wszystkim to małe arcydzieło reżyserii. Technika jednego ujęcia zrealizowana perfekcyjnie, ale też przecież kompresja czasu i gra ujęciami by spotęgować napięcie. Co ja mówię, NAPIĘCIE. Ten film łapie na jaja i ściska co raz mocniej, ale najważniejsze że potem WALI W MORDĘ KIJEM. To jest dokładnie to czego brakowało mi w "Dunkierce". Tam było aż nadto napięcia, ale rozładowanie go to był często kapiszon albo nic. A tu mamy po prostu oczekiwanie, po czym dzieją się rzeczy z totalnego zaskoczenia. To sprawia, że widz czeka na to jak na wyrok. Zdarzy się, albo nie? Ktoś zginie, ktoś przeżyje, ktoś straci rękę albo nogę? I taka właśnie powinna być kinowa wojna. Bezlitosna i niezapowiedziana. Całość jak wspomniałem jest zrobiona techniką jednego ujęcia, to znaczy że cięć nie ma (poza jednym, kluczowym momentem, chociaż jest on usprawiedliwiony). To znaczy, że czujemy się jak w grze komputerowej, w której kamera nie zostawia naszego bohatera. W sumie to trochę taki symulator chodzenia (z QTE :P ). Co więcej, jako że cały czas podążamy z bohaterami, możemy mieć też wrażenie bycia w sandboxie. Nawet jak wsiadają do pojazdu, to nadal jedziemy z nimi - nie ma fast travel, a co! Co jednak najważniejsze, dzięki wspomnianej dyskretnej kompresji czasu, tak naprawdę nie ma tutaj straconych scen. Nie ma nudy, że ktoś będzie szedł godzinę. Tak naprawdę bohaterowie zwiedzają spory kawałek terenu. Dobra inscenizacja, pokazuje gdzie toczyły się walki i co zostawiły po sobie. Czasami wręcz jest tym samym punktowana ich bezsensowność, gdy mijane są po prostu jakieś zabite wiochy, a jednak pełno na nich trupów jakby tam złoża ropy były jakieś. To jeden z tych filmów, który za szybko się kończy, bo się go dobrze ogląda. Może ten finał mógłby być bardziej hollywoodzki, z drugiej strony mógłby kontrastować z surowością obrazu pierwszej wojny. Napis po ostatniej scenie filmu, który wyjaśnia pewną rzecz, wbija w fotel. Jak dla mnie jeden z najlepszych filmów jakie widziałem ;)

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza

W Batmanie Burtona zabija Joker.

 

W Batmanie Nolana zabija random.

 

W Jokerze zabija random z powodu zamieszek wywolanych przez Jokera (czyli jakby dwaj jednoczesnie zabijaja)

 

Nawet jesli to tylko przypadek, ze tak wyszlo to lubie myslec, ze mialo to w jakis sposob "pogodzic" dwa poprzednie filmy.

  • Plusik 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza

Dżentelmeni

 

Ritchie powraca w stylu znanym z Przekrętu i robi to z przytupem. Tu też wszystko świetnie współgra, Bo to w zasadzie to samo, tylko zamiast diamentu i nielegalnych walk, mamy plantację Maryśki. Przede wszystkim świetny aktorsko- przodują tu Grant, Hunnam i Farrell (w tej kolejności), którzy przyćmiewają trochę McConaugheya. Sporo postaci, wątków- ale wszystko zgrabnie się łączy jak w Snatch. Teksty i dialogi nie odstają od poziomu muzyki, montażu i reszty. To po prostu Przekręt na obecne czasy- z innym głównym wątkiem i postaciami.

 

9/10

 

 

Edytowane przez PiotrekP
  • Plusik 2
  • Lubię! 1
Odnośnik do komentarza
W dniu 14.02.2020 o 19:35, mozi napisał:

Mejm wylasnil o co mi chodziło. Na tych 2 pajaców powyżej szkoda strzępić ryja. 

no to pleciesz trzy po trzy i mejm musi wyjaśniać? No nie powiem, kto tu jest pajacem:facepalm:

 

na pewno nie Joker

Odnośnik do komentarza

365 dni :lapka:

Obiecalem zonce, ze ja zabiore i tak sie stalo. Musze powiedziec, iz film prezentuje sie duzo lepiej niz jego srednie oceny na portalach. Moze to wynikac z roznic miedzy proza, a filmem. Mi nic o tym nie wiadomo. Zwyczajnie wybralem sie do kina, tak jak zwykly Kowalski i ku mojemu zdziwieniu, dobrze sie przy nim bawilem. Scenariusz naciagany, ale nie na to zwrocilem uwage, a na piekne laseczki, kostiumy, a przede wszystkim hardcorowy sex, ktorego jest dosc duzo w filmie. Akcja caly czas idzie do przodu. Z niczym sie nie kryja. Jak na romantyczny film wyszlo calkiem spoko. 6+/10 :shieeet:

Edytowane przez MEVEK
  • Haha 5
Odnośnik do komentarza

Terminator: Dark Fate

 

Więcej napisałem w temacie dedykowanym i nie strzępiłbym już na tę kupę klawiatury, gdyby nie to, że seans nakręcił mnie na powtórkę T1 i T2 (co mogę dopisać do malutkiej listy plusów DF) i o ile na świeżo po filmie byłem jeszcze w miarę łaskawy, tak po odgrzaniu klasyków Camerona kontrast między nimi a nowymi popłuczynami stał się aż bolesny. Kwintesencja nieprzemyślanego, złego sequela znanej marki i rozmieniania jej na drobne. 

 

Lego Batman: Film

 

Niby jest wesoło, kolorowo i z dystansem, ale w pewnym momencie tempo i żarciki zaczynają męczyć, a film zwyczajnie nużyć. Props za stronę wizualną. Poza tym niezobowiązująca "bajka" na niedzielę. 

 

Jay i Cichy Bob Powracają

 

Wielkim fanem pierwszej części (czy w ogóle twórczości Smitha) nie jestem, ot trzeba czuć ten przejarany klimat. Problem z "rebootem" jest taki, że to właśnie fani będą najbardziej zawiedzeni, bo tego, za co można lubić przygody tytułowego duetu, jest tu jakoś dziwnie mało. Wjechały natomiast, niby traktowane z dystansem, ale jednak zalatujące powagą, wątki wychowania, rodzicielstwa czy tej słynnej równości. Zabrakło jaj, żeby całkiem pojechać po polit poprawności i jak dla mnie wyszło to wszystko jakoś sztucznie. Poza tym zwyczajnie nie ma tu za dużo powodów do śmiechu. Nie polecam. 

 

Jumanji

 

Jakoś ominął mnie w dzieciństwie, a wiem, że dla wielu to mega klasyk, to w końcu sprawdziłem. Cóż, ciężko teraz oceniać takie, co by nie mówić, filmy dla dzieciaków, więc nie będę zbyt surowy. Napiszę tylko, że trochę się zawiodłem, przede wszystkim tym, że film jedzie praktycznie cały czas na jednym, powtarzającym się patencie, a humor jest nienajwyższych lotów. W ogóle nie czułem atmosfery przygody, a na to liczyłem. 

Odnośnik do komentarza
W dniu 15.02.2020 o 17:30, PiotrekP napisał:

Dżentelmeni

 

Ritchie powraca w stylu znanym z Przekrętu i robi to z przytupem. Tu też wszystko świetnie współgra, Bo to w zasadzie to samo, tylko zamiast diamentu i nielegalnych walk, mamy plantację Maryśki. Przede wszystkim świetny aktorsko- przodują tu Grant, Hunnam i Farrell (w tej kolejności), którzy przyćmiewają trochę McConaugheya. Sporo postaci, wątków- ale wszystko zgrabnie się łączy jak w Snatch. Teksty i dialogi nie odstają od poziomu muzyki, montażu i reszty. To po prostu Przekręt na obecne czasy- z innym głównym wątkiem i postaciami.

 

9/10

 

 

 

Podbijam. Mega przyjemny, bardzo dobry w odbiorze, nie tak pocięty jak bywało wcześniej u Ritchiego, a narracja Hugh Granta wpasowana idealnie. Zgrabny scenariusz z paroma fajnymi zabiegami, dobra muza, aktorsko też na plus (Corel Farel błyszczy). Do tego się szczelajo, jest humor (świnia omg) i nawet trochę meta żartów w końcówce. No rozrywka przez duże R. 

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Ford vs Ferrari 

Nie jestem wstanie wysiedzieć chociażby godziny oglądając prawdziwe wyścigi. Bez znaczenia F1, Daytona, Nascar czy tytułowe (w Polsce) Le Mans. Ale filmy oraz gierki o tej tematyce uwielbiam, podobnie jak Top Gear czy Grand Tour. 

Ogląda się to fantastycznie, film jest lekki,  ma ten American Feeling, ale to też na plus. Zdjęcia i dźwięk kapitalne a duet Damon & Bale zgrał się idealnie. 

Polecam każdemu, zwłaszcza jeśli komuś podobał się podobny Rush. 

8.5/10 

Swoją drogą 2019 dostarczył niesamowitych produkcji. I tak jak w poprzednich latach, biorąc pod uwagę ogólny rozrachunek rządziły seriale, tak teraz filmy znowu górą. 

 

Edytowane przez chris85
Odnośnik do komentarza

The Gentlemen - jakie to było dobre kino :banderas:. Dla mnie Guy Ritchie znowu wrócił do formy tym filmem. Przebłyski były już w UNCLE ale ten film jest PRAWIE tak samo dobry jak przekręt. Ogląda się wybornie. Fajne dialogi i tu ukłon w stronę Hugh Granta. Postacie ciekawe i z jajem. Najbardziej pozytywnie zaskoczył Colin Farrell. Fabuła sama w sobie jakaś odkrywcza nie jest ale sposób jej zaserwowania wyborny.  Nie jest to oczywiście arcydzieło ale idealny film na wypad do kina. Przez te prawie 2 h ani chwile się nie nudziłem. A na koniec żałowałem że to już koniec seansu. Montaż, muzyka, aktorzy, narracja tu wszystko ładnie ze sobą zagrało. Dla mnie mocne 8+/10. Polecam obejrzeć bo dawno nie było tak fajnego filmu gangsterskiego. 

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Irlandczyk

 

Fajnie się zaczyna i daje nadzieję na mocne kino, ale tak od połowy zaczyna być męczące. Jest zdecydowanie zbyt długi i bez sensu przeciągnięty. Czuć w tym trochę Chłopców z Ferajny, czyli jeden z moich ulubionych filmów, ale jednak tam to było bardziej skondensowane, ciągle coś się działo. Tutaj ostatnie 40 minut to już oglądałem, byle dotrwać.

 

Dazed and Confused

 

Pisałem już o tym w temacie o Netflixie. Mega mi się podobało i ciekawie jest oglądać młode, wschodzące i czołowe już dziś gwiazdy światowego kina. Do tego mega soundtrack i mamy kompletny film z gatunku tych relaksujących i lekkich.

Odnośnik do komentarza

juz prequel byl kupiszczem niegodnym nawet sequeli starych parkow. to znaczy mial fajnie zrobione dinki i nic poza tym. no i do tego byl bardzo glupi

 

hereditary - horror o duchach i demonach, zarowno tych wewnetrznych jak i niepokojaco zewnetrznych. buduje napiecie bedac gestym dramatem psychologicznym i z czasem gestnieje bardziej i bardziej i kiedy wydaje sie, ze gesciej sie nie da i czekamy na jakis wybuchowy twist z finalem....gestnieje tak bardzo, ze pytanie "to co teraz to serio czy na niby" nie przestaje byc aktualne do creditsow

 

gesto na 10

Odnośnik do komentarza

Sonic 

Świetnia familijna rozrywka, na filmie byłem z 10 letnią córką , po seansie stwierdziła że to najlepszy film jaki oglądała w ostatnim czasie .

Jak dla mnie Jim kradnie tam show jako główny badass , taniec w furgonetce bezcenny .

Dobrze było go zobaczyć po dłuższej przerwie.

Edit.

Mam nadzieję że Jeszcze raz wpadnie do nas tylko tym razem w oryginalnym udźwiękowieniu. :)

Edytowane przez Rezoo7
Odnośnik do komentarza

lista schindlera - rewatch po wielu, wielu latach. czarnobialy film o facecie ktory chcial zarobic na tragicznej sytuacji zydow podczas WW2 ale zmienil zdanie w trakcie.... rewelacyjne zdjecia i montaz, niemalze same popisowe role lacznie z tymi najmniejszymi z punktu widzenia opowiadanej historii ale wcale nie malymi ze wzgledu na kaliber ich losow. naprawde poruszajacy film. scena palenia cial jest piorunujaca - mysle ze nie mniej wazna niz najbardziej pamietne momenty z czasu apokalipsy, szeregowca rajana, czy full metal jacked. albo zydowskie kobiety robiace makijaz/roz z krwi z naklutego palca...albo...no jest tego sporo. aha postac amona goethego to bardzo intrygujacy przyklad osobowosci psychopatycznej, socjopaty, który doskonale wpasowal sie w tryby nazistowskiej machiny zaglady, skonfliktowanego miedzy bezwzglednym podporzadkowaniem doktrynie i wpajanym zasadom a slabym wewnatrz, samotnym czlowiekiem, ktoremu wirus antysemityzmu nie pozwala wydobyc sie ponad wlasne uprzedzenia i dazeniu do spelnienia pragnien, poczucia bezpieczenstwa i statecznego zycia. tragic shit. dynamika jego relacji z oscarem schindlerem doslownie decyduje o zyciu i smierci (facet z rana strzela ze snajpy do zydow na obozowym  placu jak do kaczek)   

 

Edytowane przez Kazub
Odnośnik do komentarza

Call Me By Your Name

 

Słońce, północne Włochy i romans 17-letniego chłopaka z asystentem jego ojca. Opowieść głównie o dorastaniu i rozumieniu samego siebie przeplatana naprawdę piękną muzyką. Dużo domysłów, rozterek i nieco naiwności. Przepiękne kino, któremu zdecydowanie warto poświęcić czas jako, że sama tematyka została ujęta z wyczuciem.

 

brzoskwinia/10

  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza

Z ostatnimi dwoma postami nie sposób się nie zgodzić. 

Do Listy Schindlera dodałbym przecudowną muzyke Johna Williamsa. No płakałem okrutnie na końcu, jeszcze ten motyw z potomkami ocalonych.. 

 

Tamte Dni, Tamte Noce też super, fajny klimat. Obok "Tajemnicy górskiego namiotu" jedyny chyba film o homoseksualistach gdzie wogole sie nie krzywiłem, a nawet rozumiałem. 

Polecałem nawet w pracy, ale nikt nie obejrzał bo o gejach

Odnośnik do komentarza

Dragonslayer (1981) - ograniczenie wiekowe PG, kobiety sa uprzedmiotowione w roli ofiar, mowia o sobie, ze sa glupie, absolutnie zero czarnej obsady i to wszystko od Disneya. Co za czasy. Kocham ten film, niekoniecznie za te powody wyzej (no moze za PG). Opowiesc w swiecie, gdzie i magia i smoki zanikaja, zastepowane przez chrzescijanstwo (ale to taki watek 3 planowy). Liczy sie smok A widac go w calej okazalosci dopiero w 3/4 filmu. Warto jednak czekac bo efekty robia do dzis. Za gnoja na vhsie nie wylapalem kilku szczegolow, ktore uwidocznila wypozyczona zremasterowana wersja. No i nie bylo napisow do wypowiadanych zaklec. Wtedy myslalem, ze to jakis dziwny jezyk magow a okazuje sie, ze to lacina. I dzieki google translate wiem, ze to co mowia ma sens (polecam sobie przetlumaczyc kwestie Urlicha bo fajnie zagajaja przyszle wydarzenia). Jeden z moich filmow zycia a na pewno najlepszy smok jakiego widzialem na ekranie. 10/10.

Odnośnik do komentarza
W dniu 10.03.2020 o 00:32, Kazub napisał:

lista schindlera - rewatch po wielu, wielu latach. czarnobialy film o facecie ktory chcial zarobic na tragicznej sytuacji zydow podczas WW2 ale zmienil zdanie w trakcie.... rewelacyjne zdjecia i montaz, niemalze same popisowe role lacznie z tymi najmniejszymi z punktu widzenia opowiadanej historii ale wcale nie malymi ze wzgledu na kaliber ich losow. naprawde poruszajacy film. scena palenia cial jest piorunujaca - mysle ze nie mniej wazna niz najbardziej pamietne momenty z czasu apokalipsy, szeregowca rajana, czy full metal jacked. albo zydowskie kobiety robiace makijaz/roz z krwi z naklutego palca...albo...no jest tego sporo. aha postac amona goethego to bardzo intrygujacy przyklad osobowosci psychopatycznej, socjopaty, który doskonale wpasowal sie w tryby nazistowskiej machiny zaglady, skonfliktowanego miedzy bezwzglednym podporzadkowaniem doktrynie i wpajanym zasadom a slabym wewnatrz, samotnym czlowiekiem, ktoremu wirus antysemityzmu nie pozwala wydobyc sie ponad wlasne uprzedzenia i dazeniu do spelnienia pragnien, poczucia bezpieczenstwa i statecznego zycia. tragic shit. dynamika jego relacji z oscarem schindlerem doslownie decyduje o zyciu i smierci (facet z rana strzela ze snajpy do zydow na obozowym  placu jak do kaczek)   

 

sprawdz to https://www.imdb.com/title/tt0074695/?ref_=nv_sr_srsg_0

Odnośnik do komentarza

Mnie szczerze mówiąc niezbyt ruszył. Może w tym kontekście to nienajlepsze określenie, ale jako całość wydawał mi się trochę tani, ckliwy. Zdecydowanie Pianista i Lista Schindlera to top topów jeśli chodzi o tematykę. Polecam też Fałszerzy. 

 

Ja ostatnio widziałem: 

 

Tańczący z Wilkami: dobre kilka lat leżał i czekał, bo długość mnie mocno odstraszała (wersja reżyserska to prawie 4h), a też tematyka jakoś mocno nie motywowała do odpalenia, no ale jako, że to klasyka, którą "trzeba" znać, to się doczekał. No przyjemnie się oglądało i nawet się nie dłużyło, całkiem fajny rozwój relacji między obcymi sobie światami, no ale zarys fabuły to na dzisiejsze czasy już klisza. Tańczący zapoczątkował zapewne sporo tropów w filmach "indiańskich". Wrażenie robią zdjęcia, piękne i ładnie sfotografowane widoczki, wszystko naturalne i autentyczne. 

 

Lighthouse: nie będę się silił na ambitniejsze interpretacje i opisy wrażeń, bo żaden ze mnie mędrzec. Film bardzo klimatyczny i dziwny. Rewelacyjna gra Dafoe (Pattison na wysokim poziomie, ale trudno nie wypaść zauważalnie słabiej przy takim gigancie), za którym przepadam od dawna i obserwowanie go na ekranie to czysta frajda. Napięcie budowane nawet w prostych wymianach zdań jest mocarne. Wątki oniryczne/surrealistyczne to już akurat nie moja bajka, cieszy mnie, że nie było tego za dużo. Ciekawe doświadczenie, warte sprawdzenia. 

 

Ad Astra: nuuudy. Pretensjonalne filmidło z ładnymi widoczkami i sporymi głupotami w scenariuszu ( tym bardziej zauważalnymi, że mocno kontrastują z powagą całości i pozą na poważne sci-fi), ale największym grzechem jest właśnie brak zaangażowania widza. Ktoś powie, że "ej ale to nie miało być widowisko sci-fi, tylko kameralne studium relacji ojciec-syn". No fajnie, nie mam nic przeciwko, ale żeby to było zrobione dobrze i ciekawie. Tu mamy trochę suchej ekspozycji i narracji, mało emocjonujące

 

spotkanie z ojcem

wszystko jakieś takie zimne i zdystansowane. Taka atmosfera ma w sobie jakiś urok, a za parę scen mimo wszystko props, ale dla mnie mocny zawód (choć w sumie po premierze głosy były raczej umiarkowane). 

 

Polityka: w sumie nie był AŻ TAK tragiczny jak się spodziewałem (choć kusiło wyłączyć już na początku) i na nudne popołudnie z brakiem pomysłu, co by tu odpalić (tak wiem, z łatwością można by znaleźć 100 lepszych pomysłów) uszło w tłoku. Co prawda jest mocno rozwleczony i spokojnie uciąłbym z niego z 20-30 minut, bo po prostu męczy. O filmie powiedziano już wszystko i wszystkie obawy sprzed premiery się spełniły. To zwyczajne odegranie powszechnie znanych (z mocną inwencją twórczą/reinterpretacją scenarzystów) scenek i sytuacji z politycznych newsików ostatnich lat. Minimum inwencji i jakichś własnych obserwacji wprowadza rozdział z "prezesem", kończący się jednakże bardzo sztampowo. Aktorzy, mimo, że się starają, to często przeholowali, generalnie czuć na każdym kroku taniochę i tandetę. No jest to bardziej twór filmopodobny. Wartości w sumie brak. 

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...