Skocz do zawartości

Ostatnio widziałem/widziałam...


aux

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano
9 godzin temu, Rudiok napisał:

 

Ale się cieszę, że najpierw widziałem oryginał, wspaniały film. Departed ok, ale jednak to trochę jak spisywanie wypracowania od kolegi z błędami. 


A jaki jest azjatycki oryginał? możesz podać link?

Opublikowano

THE GRAY MAN

 

Rozpierducha w Pradze to najlepsze minuty filmu. Cała reszta nudna i sztampowa do bólu. Obejrzeć i zapomnieć. Evans w roli świra mordercy mógł tu wypaść lepiej, ale mu na to nie pozwolono. Gosling się zresztą też nie popisał. Kamera w niektórych ujęciach dostaje większego pierdolca niż u Baya. 

Odmóżdżające kino na koniec weekendu, a którym w poniedziałek po pracy już nie pamiętamy. 

Opublikowano

The Killer - patrze Fassbender no to trzeba obejrzec. Poczatek mimo, ze przeciagniety to jednak ciekawy, ale pozniej to troche pachnie Johnem Wickiem tyle, ze bez widowiskowych pojedynkow i wlasciwie tez bez zadnej konkluzji. Dopiero teraz patrze, ze rezyserowal Fincher. Nigdy bym nie powiedzial, ale teraz intro z przedstawieniem aktorow ma sens. 6-/10.

  • Plusik 1
Opublikowano

"Z archiwum X: Pokonać przyszłość" z 1998 roku - klasyczny, według mnie złożony gatunkowo film; jest to okołoszpiegowsko-thrillerowy obraz z Uniwersum Archiwum X, z elementami świetnego dodatku typowego śledztwa dotyczącego ,,spraw na wysokich szczeblach władzy", z domieszką zagadek i tajemnic, które ciężko wyjaśnić, a które Rządy ,,zamiatają pod dywan".  Moja ocena filmu to naprawdę bardzo solidne: 8/10. Pierwsza kinówka z cyklu "The X Files", która pięknie podsumowuje do odpowiedniego momentu cały serial, od którego wszystko to w tym Uniwersum się zaczęło. Prosta produkcja w warstwie wizualnej, czasami aż za bardzo... stąd te minusy w ocenie. Scully i Mulder - ich role, relacje, to jaką aktorzy tworzą w tej parze między sobą chemię na ekranie - wszystko to bez zarzutu, płynne, aż chce się wnikać w to, co ci bohaterowie mają do powiedzenia! Niepodrabialna atmosfera, którą tworzy całość w filmie: od muzyki, przez obraz, aż po dialogi! Niepodrabialna! 

 

"Pijany Mistrz" z 1978 roku - prawdopodobnie najlepszy film akcji z głównym wątkiem skupionym wokół sztuk walki w karierze Jackiego Chana. I to jeden z najlepszych, najbardziej klasycznych dzieł z kina kopanego, licząc w to produkcje wschodnie i te hollywoodzkie w całej historii kinematografii. To taki ukłon w stronę tradycyjnej chińskiej i hongkongskiej szkoły sztuk walki, z uwzględnieniem hołdu ku ich filozofii. Nieskomplikowana historia, z motywem rozwoju głównej postaci, która musi doskonalić swoje umiejętności w sztukach walki, aby w końcu pokonać lokalnego watażkę i własne słabości również. Nie oceniam tu aktorów, ani dialogów - w przypadku "Pijanego Mistrza" jest to... dość dziwne. Tutaj wszystko piszą sztuki walki, wątki: uczeń i mistrz, no i cudowna choreografia ,,kopaniny", jej styl, świetna jakość w pojedynkach głównego bohatera czy ogólnie wszystkich charakterów, które ze sobą przypadkowo bądź nie walczyły. Z racji lekkich wątpliwości pozostawię ten film z oceną: 9/10. 
:obama:

 

  • Dzięki 1
Opublikowano

The Ice Road / lodowy szlak.

Dwie wielkie ciężarówki pędzą na ratunek uwięzionym pod ziemią górnikom a arcy-niebezpieczna trasa prowadzi przez zamkniętą, skutą pękającym lodem, drogę. Oprócz walki z naturą, a jak wiadomo, nie da się wygrać z grawitacją, dodatkową przeszkodą są bardzo źli ludzie, którym nie na rękę, żeby ładunek ratowniczy dotarł do celu. 
Uwielbiam ten film. Piękne są te sceny gdy Liam Neeson z bratem naprawiają i wyciągają te tiry z obłędnych tarapatów.

To jest taki film, że jakby wyszedł w latach 90tych to oglądałbym na vhs raz w tygodniu razem z Bloodsport i Commando. I lion heart.

Plus, jest to śnieżne kino. Uwielbiam śnieżne kino. Die Hard 2, Wind River, Force Majeure, the Hateful 8, etc… Te dzieła z pozoru nic nie mają wspólnego, a są w moich ulubionych na zawsze ze względu na wszechobecny biały puch. Coś w tym jest.

Opublikowano

Blue Beetle - no jednak to film, który powinien być sceną po napisach. Origin story o gościu w mówiącej do niego zbroi, który staje naprzeciwko zlemu w prawie takiej samej zbroi, ale czerwonej. Tony Stark siedzi i śmieje się do siebie. Sama babcia, nieco humoru, lore z Tedem Kordem czy trochę walk nie wnoszą nic nowego do DC. Why/10

  • Haha 3
Opublikowano (edytowane)

znowu coś z "klasyki"

 

Tango i Cash

 

Zajekurwabisty, komediowy film z takowymi tekstami, grą aktorską i muzyką. Do momentu kiedy nasi herosi jadą zrobić rozpierdol na lotnisku. Wtedy klimat siada, teksty uciekają przed wybuchami i ogólnie robi się chaos. A szkoda. Może Rambo podmienił scenariusz za nazwanie go ciotą? O ile do lotniska jest to 10/10, tak potem jakieś 6.

Stallone i Russell doskonale się uzupełnili i szkoda, że nie zrobili drugiej części.

Edytowane przez PiotrekP
  • Plusik 6
Opublikowano

Dungeons&Dragons- świetnie się bawiłem,gromko się śmiałem,efekty specjalne nie kluły w oczy,postacie były charyzmatyczne. Wiele filmów widziałem w tym roku ale przy tym bawiłem się wyśmienicie. Myślę,że 8/10 to uczciwa ocena, chętnie też obczaiłbym część następna. Dodam,że do połowy filmu myślałem,że reżyseruje to Guy Ritchie,to może być zaletą dla potomnych.

  • Plusik 1
  • This 1
Opublikowano (edytowane)

Napoleon - początek zapowiadał się dobrze, chociaż śmiesznie było słuchać Francuzów walczących z Anglikami, którzy posługują się tym samym językiem co ich wróg, no ALE. Podobało mi się pokazanie Napoleona jako człowieka z niekonwencjonalnymi pomysłami strategicznymi, ale im dalej w las, tym okazuje się, że wszystkie te dobrze zrealizowane sceny batalistyczne są zaledwie dodatkiem do pokazania zawiłego związku Bonaparte z Józefiną, który to wątek jest głównym trzonem filmu, a oglądanie go nie należy do szczególnie pasjonujących. Całość bardzo mi się dłużyła, pomimo wielu rewelacyjnych scen, które zaraz później były przerywane smętami o spadkobiercy. Rozumiem, że posiadanie syna była ważną częścią życia ówczesnego władcy, ale oglądanie tego w filmie jakoś mnie męczyło. Inna sprawa, że jakkolwiek lubię Phoenixa, tak od pierwszego zwiastuna jakoś mi nie pasował do tej roli i nadal przystaję przy moim pierwszym wrażeniu.

 

Niewierni w Paryżu - nowy Woody Allen, po którym wiadomo mniej więcej czego się spodziewać i tak też było w tym przypadku. Dużo gadania i czająca się gdzieś groźba. Miło się patrzy na główną aktorkę, przez co łatwo było mi uwierzyć w wątek o odnalezieniu licealnej miłości po latach. Co mi jednak nie pasuje to sposób pokazywania scen napięcia czy nawet zbliżającej się groźby śmierci - w tle, jakby nigdy nic, przygrywa sobie wesoła instrumentalna muzyczka. Strasznie mi się to gryzie i jeśli ma być przewrotnie, to może i jest, ale to zwyczajnie nie pasuje. Intryga i zakończenie jednak są satysfakcjonujące, więc ogólnie miałem pozytywne wrażenia.

 

The Wonderful Story of Henry Sugar - krótkometrażówka Wesa Andersona z Netflixa. Ten reżyser zdecydowanie znalazł swój styl, a tym filmem pokazuje, że może być jeszcze dziwniejszy. Jest to ekranizacja opowiadania, w najdosłowniejszym tego słowa znaczeniu, bo bohaterowie prowadzą narrację niczym w powieści. I chociaż dostrzegam nadmierną "cudaczność" takiego rozwiązania, to jednak jakoś mi się to podobało - szczególnie sceny w szpitalu. Poza tym film niesie w sobie ciekawą myśl: gdy człowiek ma jakiś cel i aby go osiągnąć musi przejść przez trudną drogę wyrzeczeń, to później może się okazać, że na tyle sam się zmienił w trakcie wędrówki, że jego pierwotny cel przestaje być dla niego ważny. Polecam jako coś innego (i krótkiego).

 

The Killer - gdyby ekranizacja Hitmana miała taką scenę otwarcia to płakałbym z radości, rewelacja. Szkoda, że dalsza część filmu - choć dobrze zrealizowana - była raczej nieprzyjemnym seansem. Rozumiem, że nie każdy bohater musi przechodzić przemianę i tutaj mamy gnoja, który gnojem pozostaje. Nie waha się zabijać nawet postronnych ludzi (co najmniej jeden przypadek) i właśnie to zupełnie wyrwało mnie z filmu i nie dało cieszyć się jego dalszą częścią. Co jest dla mnie o tyle zaskakujące, że o wiele dosadniejszy i perfidny "House that Jack built" z mordercą w roli głównej oglądałem zafascynowany. Ale tam było więcej zabawy i eksperymentów, a tu po niekonwencjonalnym otwarciu mamy dość tradycyjny film. Dobrze jednak widzieć z powrotem Fassbendera.

Edytowane przez Wojtq
  • Plusik 2
  • Dzięki 1
Opublikowano

"Batman & Robin" z 1997 roku, tak z tego dość dobrego kinematograficznie 1997-ego, kiedy debiutowały uważane dzisiaj za klasyki filmy takie jak "Faceci w Czerni", "Park Jurajski: Zaginiony Świat", "Kontakt", "Ukryty Wymiar", "Żołnierze Kosmosu". W takim towarzystwie ostatni z obrazów Batmana ,,BurtonVerse", jest bardziej osobliwym guilty pleasure wśród filmów sci-fi czy superbohaterskich, i to takim wykolejeńcem tylko dla wybranych, niż przykładem świetnego hitu z uznaniem widowni. Mało tego, a co tam, kupiłem tytuł w wersji pudełkowej 4K, z polską opcją językową; oczywiście, żeby nie było... jeszcze w Steelbooku. :D

 

Najbardziej dynamiczny, najbardziej... groteskowy, najdziwniejszy pod względem budowy świata przedstawionego obrazem (efekty specjalne praktyczne, komputerowe, scenografia, kostiumy etc.) film z wszystkich ,,Batków" ever! Ten eksperyment, owszem jest kiczowaty, ale w tej kiczowatości turbo-fantastyczny i zawsze, naprawdę zawsze podczas jego seansu, od pierwszych do ostatnich minut mam mega rogal zadowolenia na twarzy. :) :headbanger:Z racji osobistego guilty pleasure, B&R dostaje ode mnie: 7/10.

 

 

"Spider-Man: Homecoming" - film z własnej kolekcji pudełkowej produkcji w jakości 4K i Blu-Ray, kupiony niedawno, w dość satysfakcjonującej kwocie, w edycji (okładka, język) polskiej. Dołącza do niego niedługo "The Amazing Spider-Man" z 2012 roku - również w pudełku, również jak Homecoming Hollanda w jakości obrazu i dźwięku 4K, Dolby Atmos i w opcji językowej polskiej. A wracając do Spidey'ego z 2017 roku - najlepszy Spider-Man w wykonaniu Hollanda we wszystkich jego angażach do tej postaci; drugi najlepszy, zaraz po "Spider-Man 2" spider-manowy film Marvela w całej historii obrazów z tego typu postacią, licząc w tym seriale animowane, filmy MCU i nie-MCU. XD. Zasłużone w ocenie: 9/10.

 

P.S. Skorzystam z okazji, co do klimatów około-spidermanowych:

 

To pewien kadr, złapany przypadkiem!, z ,,wyjątkowej inaczej" produkcji serialowej, z cukierkowych i mocno konsumpcyjnych lat 80-tych XX wieku, i to animowanej. "Spider-Man" z 1981 roku, serial animowany nadawany przez NBC; dostępny na Disney+. Kurłaaaa... 5/10 - nie dam wyższej oceny, ani niższej temu... czemuś?! Sentyment, nostalgia i szacunek do animacji superbohaterskiej w ogóle, uratował ten serial od niższej mojej ewaluacji jego całości. 26 epizodów tak archaicznych, tak kurniaaa źle napisanych, tak dziecinnych nawet w kreacji Villainów, że... nie znając historii komiksu amerykańskiego, ewolucji treści superbohaterskich, istniała by duża szansa, że przy pierwszej lepszej okazji, po pierwszym odcinku można by rzucić ten serial w cholerę! Hue hue. 

 

 Beztytuudddddddddddd.thumb.jpg.6af3a7a8b9f43329e5f1ea1707540aec.jpg

Opublikowano
1 godzinę temu, Kalel napisał:

Napoleon - cesarz Francji chyba zrobił naprawdę dobrą robotę skoro 300 lat później Brytyjczyków dalej dupa boli i robią taki karykaturalny film.

Obejrzałem dziś recenzje Kinomaniaka i wspomniał o tym, że chyba Scotta dalej boli dupka :dunno:

Opublikowano
11 godzin temu, Figaro napisał:

 

To nie jest film Burtona, lol.

 

 

Tak, ale jest ciągłość, bo Alfreda i Gordona grali cały czas Ci sami aktorzy.

 

Z drugiej strony od niedawna wychodzi komiks 'Batman '89', który niejako 'kasuje' filmy po 'Batman Returns'.

  • Plusik 1
Opublikowano
10 godzin temu, Hubert249 napisał:

Obejrzałem dziś recenzje Kinomaniaka i wspomniał o tym, że chyba Scotta dalej boli dupka :dunno:


Tak, i to widać. O ile taka historia Napoleona mogła być ciekawa (kontekst listów które Korsykanin namiętnie pisał i które były drukowane w brytyjskiej prasie po przejęciu ich przez marynarkę wojenną) tak tutaj jest to niewykorzystany potencjał na rzecz dziwnych przejść i niespójnej fabuły która gna i gna i gna.

Mało jest powiedzieć że cała kampania Włoska Napoleona jest wycięta, wspomniana tylko w dwóch zdaniach a najwięcej czasu poświęcono Waterloo. Gdzie prym wiódł Wellington. Strasznie Ridleya dupa bolała.

Opublikowano
9 godzin temu, Masorz napisał:

 

Tak, ale jest ciągłość, bo Alfreda i Gordona grali cały czas Ci sami aktorzy.

 

Z drugiej strony od niedawna wychodzi komiks 'Batman '89', który niejako 'kasuje' filmy po 'Batman Returns'.

 

"BurtonVerse" czy też "BurtonVersum" składa się w miarę spójną koncepcyjnie (świat przedstawiony, oś czasu, stylizacja wynikająca z pracy kamerą montażu, trzon gatunkowy, charakter postaci etc etc.) opowieść, którą stanowią cztery filmy o Mrocznym Rycerzu w DC, a którą właśnie w takiej koncepcji rozpoczął swym wyjątkowo pamiętnym "The Batman" z 1989 roku Tim Burton. To ,,burtonowskie" coś, jego wizje danych tematów, te kreacje, których się podejmuje - w tym pierwszym ,,Batku" spod jego skrzydeł to było tu widoczne, raz się zakorzeniło i tak stylistycznie burtonowsko pozostało (licząc w tym rozumieniu jako podejścia do całości, 4-ech filmów; reżyser ,,Forever" i B&R wnieśli coś do tej wizji jeszcze, ale to rozmowa na inny dział. xD) do końca ,,kwadrologii Batmana" (sam nie wiem czemu w niektórych społecznościach mówi się na te cztery obrazy, od 1989-1997, kwadrologią Burtona!). Najbardziej wyjątkowe Uniwersum filmowe o Mrocznym Rycerzu ever! Najbardziej klimatyczne, w tym sensie, że o atmosferze i klimacie tych dzieł ciężko jest zapomnieć, ciężko jest opisać to dlaczego są tak niemożliwie wyjątkowe, co nie oznacza, że najlepsze; ,,wyjątkowe" bardziej w ujęciu subiektywnym. Kwadrologia Burtona w jakiś sposób zachwyca i rządzi. :)

 

 

P.S. Widziane kinowo ostatnio:

 

"Chłopi" 2023; wielce potężny audiowizualny byt! Byt, bo to nie jest zwykły film animowany, ani jakiś tam twór filmowy, który ma zapewnić tylko i aż rozrywkę! Nie, to kultura, dziedzictwo, dojrzałość obyczajowa, niezapomniana, przebijająca wszystko siła folkloru! To ta mała, ale wielka sercem i historią ojczyzna! Za to ponad wszelką miarę należy docenić ów abstrakcyjnie wizualny, subtelnie przeciągany ,,kreską" film. Pełna satysfakcji ocena dla tego filmu, ode mnie: 9/10. 

 

"The Hunger Games: The Ballad of Songbirds and Snakes" 2023 - totalnie totalne pozytywne zaskoczenie! A taka olewka była na te całkowicie ,,Young Adult" filmy z Uniwersum IŚ. Damn it! Klimatyczna historia, pełna własnej, wyspecjalizowanej specyfiki Świata, polegającej na połączeniu orwellowskiej antyutopii, z dobrym post-apo oraz z lekką baśniową opowieścią! Uzależnia! Ocena: 9/10.

Opublikowano

MissionImpossibleDeadReckoning.jpeg.1a3f714399fff5aa86c9807573d6b4bf.jpeg

Jestem mocno zawiedziony, także tymi opiniami z ostatniej strony tematu o Mission: Impossible w dziale filmowym, bo zastanawiam się, czy oglądaliśmy ten sam film.
Ta część to jakieś CGI popłuczyny z mocną domieszką nijakości i "szybkowścieklizmu", a nie godna kontynuacja dwóch poprzednich, szczytowych osiągnięć serii (jeszcze M:I3 uważam za świetne, reszta średnio).
Już po pierwszym trailerze, w którym wyczułem jakąś taką "netflixową" sterylność i sztuczność, miałem pewne wątpliwości, a jak wjechał dopisek "Part One" to owe mocno się nasiliły.
Do samego jednak końca wierzyłem, że Tom Cruise mnie nie zawiedzie, bo on wie, czego widzowie oczekują i jednoosobowo ratuje wysokobudżetowe kino akcji przed popadnięciem w miałkość i nijakość.
No niestety Tom mnie zawiódł...
Po świetnych Rogue Nation i Fallout, które były tak cudownie intensywne poprzez swoją prawdziwość (w sensie scen) tutaj dostajemy wiele akcji mocno wspomaganych CGI i różnego rodzaju filtrami upiększającymi, które zupełnie nie robią na mnie wrażenia.
Tak, nawet ten signature stunt ze skokiem na pociąg - no skoczył sobie, pewnie z adrenalinopędnego punktu widzenia było to imponujące, ale fabularnie nie miało to żadnego sensu, ani uzasadnienia (bo umówmy się - ta śmieszna wymówka, że nie zdążył na pociąg to niezłe :dafuq:zamiast gonić go po ziemi to musiał szukać najwyższego szczytu a Austrii, tia...).
Zdecydowany przerost formy nad treścią dotknął tu praktycznie każdego aspektu - od wrogów i głównego zagrożenia, poprzez ilość postaci, a na przedawkowaniu nudnego pierdolenia skończywszy.

Poprzednie części miały sensowny plot, jasno określony, przyziemny cel, ozdobiony szpetną buźką Seana Harrisa i dookoła tego zbudowano fajną intrygę, którą w napięciu obserwowaliśmy i kibicowaliśmy naszej już zgranej ekipie.
Tutaj natomiast mamy jakiś Skynet, który jakimś cudem bruździ z dna oceanu (swoją drogą niezła beka, że "nie wiemy, gdzie to jest", ale chwilę wcześniej mowa o zamarzniętych, utopionych marynarzach - nikt nie wpadł na to, by szukać ciut niżej, w kierunku dna?), a jego przydupasem i uosobieniem jest jakiś szpakowaty goguś z dowolnej reklamy Paco Rabane, który ma zero charyzmy, charakteru i zerową dawkę złowieszczości.
Na jego usługach jest jakaś chińska Harley Quinn, która ciągle milczy i przez to pewnie ma być tajemnicza, a wypada jak jakaś karykatura ze starych Bondów.

Do tego agent Stasiak i jego piętaszek, ścigający Hunta, powrót Kittridge'a, żeby było mrugnięcie oczkiem do wieloletnich fanów serii, biała wdowa z braciszkiem, koleś który grał w parodii Top Gun (Hot Shots) i jakaś no-name laska, która ma fajny tyłek i nosi fajne kamizelki, ale ani ona nie błyszczy jakimś aktorstwem, ani kaskaderką, ma zero fajnych akcji i jeszcze mniej wyrazu, ale jest super złodziejką, bo tak mi napisało na ekranie, kiedy Ethan profilował ją przez swoje super okulary.

Nasza ekipa też jakoś nie błyszczała chemią, motywacje Ethana i to przedstawianie go jako troskliwego misia, co dla ziomków zrobi wszystko były zwyczajnie słabe, a w tym wszystkim żal tylko zmarnowanego potencjału pięknej pani Ferguson -
 

Spoiler

sposób, w jaki ją odprawiono był żenujący i zupełnie pozbawiony jakiegokolwiek ładunku emocjonalnego, a wszystko przez to, że wcześniej byłem świadkiem tylu nudnych rozmów o niczym, że nawet
śmierć postaci, której w poprzednich częściach byłoby mi autentycznie żal (bo piękna dziewczyna, odwalająca efektowne akcje) tutaj spłynęła po mnie jak woda po kaczce.


I ta teatralna otoczka tego pojedynku z gogusiem - choreografia jak ze spektaklu, zamiast autentycznej walki, mosty, mgiełka, pustki na ulicach - w Wenecji jest jakaś godzina policyjna, że nocą nie ma nikogo w tak malowniczych miejscach?

Kurde, nawet fajnych akcji było tu jak na lekarstwo.
To rozbijanie skuterów za pomocą BMW, a później ten żółty Fiacik - słabiutkie, skok ze skały też mnie nie ruszył (i jeszcze to idealne wpadnięcie przez okno), walka na dachu pędzącego pociągu to coś, co w filmach było robione setki razy, a wybuch mostu i spadające wagoniki to dość rzucające się w oczy CGI.
Jedynie ten "Uncharted 2" chwilę później był spoko, ale tak poza tym to ja pamiętam ten film (przed chwilą skończyłem seans) głównie z nudnego gadania o przejęciu władzy nad światem (buhahaha) i skoków kamery na mordy kolejnych postaci, które chuja mnie obchodzą :dunno:
W słabą to stronę poszło i już wiem, że nic lepszego od Rogue Nation oraz Fallout nie zobaczę, przez co trochę smutłem, ale wszystko kiedyś musi się skończyć i Tom Cruise wiecznie nie może być respiratorem filmowej branży.
Ode mnie 6/10 -film bez ciekawej historii i akcji, które by się oglądało z wypiekami na twarzy, ale za to z masą nieinteresujących postaci, które mamy w dupie - coś jak ostatnie 4 części Szybkich i Wściekłych, choć jeszcze nie ten poziom debilizmu całe szczęście.
 

  • Dzięki 1
  • This 1
Opublikowano (edytowane)

Avatar 2 (disney+)

 

Nie będę pisał o stronie wizualnej, bo każdy wie jak z nią jest i opisywanie wrażeń, nawet z 4k oleda 65" nie oddaje efektu, który robi swoje, ale już nie tak jak oryginał.

Za to nie wiem jak opisać to coś, co nazwano tutaj scenariuszem. Bo nie ma takich słów. Ale spróbujmy.

To gówno na poziomie ostatnich  FF, przy czym rozwleczone na 3 godziny. 180 minut cholernej nudy, zbędnych dialogów, scen akcji, na których się ziewa, bo nie ma tam krzty emocji. Serio. Zapętlona do trzech godzin rozmowa z dyliżansu z Nienawistnej ósemki jest bardziej emocjonująca.

Wisienką na tym torcie są jak zwykle ludzie- banda zjebów, która ma ratować ludzkość. Ich zachowania są jeszcze gorsze niż w jedynce, gdzie też inteligencją nie grzeszyli. Wysyłają ludzi, żeby zabić dżejka, ludzie giną i tak w kółko. Skoro wiecie gdzie jest, to czemu nie zbombardujecie tego obszaru? Co za debile. Rzecz jasna wojak który w jedynce zginął jak leszcz, powraca jako smerf i znowu ginie jak spierdolina, a nie wyszkolony komandos. I te jego przechwałki z początku, jaki jest kurła zajebisty. Aż zęby bolą.

 

Nie strawiłem tego scenariuszowego balasa na raz. Aż takim hardkorem nie jestem. Najgorsze, że ludzie powrócą na Pandorę jeszcze (przynajmniej) dwa razy i kolejne dwa razy obskoczą wpierdol od smerfów na latających jaszczurkach, czy co tam Cameron wymyśli. 

 

 

 

 

Edytowane przez PiotrekP
  • Plusik 1
  • Dzięki 1
  • This 1
Opublikowano

Disney +, Seria ,,Planeta Małp", film: W podziemiach Planety Małp, 1970 rok - sequel dość dobrego startu filmowego do jednej z najbardziej zasłużonych w historii kina sci-fi, post-apo, form przygodowych, fantasy z elementami akcj etc. serii filmowej; w ogóle Uniwersum to sprzed 50 lat to bodaj... pierwsze w historii kina rozrywkowego Uniwersum w ogóle, jako cykl tematyczny rozgrywający się w tym a tym świecie, z takim a takim założeniem fabularnym. A wracając do samego obrazu z 1970 roku, moja jego ocena: 9/10. To zdecydowanie o wiele lepszy całościowo film niż pierwsza "Planeta Małp" z 1968 roku. Proste zdjęcia, realizowane w logicznie dobranym do gatunku, fabuły, wizji twórców plenerze. Ale za to, jak to hipnotyzująco kadr po kadrze wyglądało, jakie fantastyczne wrażenie robiło! W kwestii ról: główny angaż postaci męskich, aktorzy Franciscus i Heston, spisali się tak jak do ich sylwetek w filmie przystało - oni, jak i te postaci pasowali do całej historii filmu i Uniwersum. Bohaterki ,,małpoludy" i jedna ludzka kobieta, były do tej dwójki nieco przygasłe, ospałe. Na pewno cholernie zapadające w pamięć jest niespodziewane zakończenie, które daje do myślenia... bo w końcu przed nami jeszcze trzy tytuły z cyklu ,,Planety Małp", a tu taki plot-twist. Damn it! :obama:

Opublikowano

Ojciec Chrzestny 

Część 1 i 2

 

Co tu można napisać- klasa sama w sobie, w każdym aspekcie. Nie będę pisał zbędnych słów, bo każdy kinoman dobrze zna te tytuły.

Trójka jak dla mnie odstaje od reszty, poza pokazaniem w jakich warunkach kończy Michael. 

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...