Skocz do zawartości

Ostatnio widziałem/widziałam...


aux

Rekomendowane odpowiedzi

Gość yaczes
Opublikowano

wychodzi na to, ze w calej tej Grawitacji fabula, rezyseria, dzwiek itd. sa chooja warte i cala zaje.bistosc filmu sprowadza sie tylko i wylacznie do efektow

 

No tak.

Opublikowano

Ale Sandra zagrała życiową rolę! Co znaczy mniej więcej to samo, co: Franek Szczelipyta zagrał życiową rolę!

Opublikowano (edytowane)

 

wychodzi na to, ze w calej tej Grawitacji fabula, rezyseria, dzwiek itd. sa chooja warte i cala zaje.bistosc filmu sprowadza sie tylko i wylacznie do efektow

 

No tak.

 

 

no nie, bo akurat montaż, muzyka oraz dźwięk wyszły im zayebiście. 

Edytowane przez nobodylikeyou
Opublikowano (edytowane)

wychodzi na to, ze w calej tej Grawitacji fabula, rezyseria, dzwiek itd. sa chooja warte i cala zaje.bistosc filmu sprowadza sie tylko i wylacznie do efektow

 

 

"Fabuła" w filmie generalnie nie jest nic warta sama z siebie. A cała reszta... cała reszta to jest przekaz, z którego niewiele zostaje względem zamierzonej konstrukcji, jeśli odbierasz to w taki sposób.

 

Dzisiaj filmy są generalnie robione w komputerze, jest to narzędzie konstrukcji dla reżyserów, na które często są skazani z racji budżetowych, i używa się komputerów do wszystkiego, więc sam podział na "efekty" i "resztę filmu" jest śmieszny, to tak jakby dzielić książkę na, nie wiem, "litery" i "resztę filmu". Rozumiem, że książka jest chooja warta, jeśli czytałem tylko litery "a" i "ł".

 

 

To tak jakby mówić, że muzyka Led Zeppelin jest chu'ja warta, jeśli powiem, że nie możesz w pełni oceniać ich klasy i przyznawać im nagród na podstawie dzwonka midi na Nokię 3310.

 

 

 

Edytowane przez ogqozo
Opublikowano (edytowane)

"Fabuła" w filmie generalnie nie jest nic warta sama z siebie. A cała reszta... cała reszta to jest przekaz, z którego niewiele zostaje względem zamierzonej konstrukcji, jeśli odbierasz to w taki sposób.

 

Dzisiaj filmy są generalnie robione w komputerze, jest to narzędzie konstrukcji dla reżyserów, na które często są skazani z racji budżetowych, i używa się komputerów do wszystkiego, więc sam podział na "efekty" i "resztę filmu" jest śmieszny, to tak jakby dzielić książkę na, nie wiem, "litery" i "resztę filmu". Rozumiem, że książka jest chooja warta, jeśli czytałem tylko litery "a" i "ł".

ales pojechal... "Fabula w filmie nic nie warta sama z siebie" - bez obrazy, ale wiekszej bzdury dawno nie czytalem.

jak juz sie bierzesz za porownywanie do ksiazek, to z sensem:

fabula filmu jest jak tresc ksiazki, a efekty itd. jak ilustracje, zdjecia itd. Pomagaja sie wczuc w akcje, wyobrazic sobie wszystko czy moga stanowic estetyczne doznanie samo w sobie, ale bez fabuly sa nic nie warte. Z kolei historia opowiedziana w ksiazce bez obrazkow sama w sobie nadal jest tak samo zaje.bista, tyle ze wymaga wiecej wyobrazni. 

Faktem jest oczywiscie, ze lepiej ogladac ten sam film w zarabistej oprawie niz w beznadziejnej, ale liczy sie jednak przede wszystkim fabula.

 

Do tematu:

"Wyspa tajemnic"- kolejne dzielo duetu Scorsese - di Caprio, wspartych naprawde mocarnym Benem Kingsleyem. Swietny film, dobrze zagrany, bardzo dobra i dobrze poprowadzona historia z twistem na koniec. Efektow co prawda nie ma prawie zadnych, ale dzieki fabule naprawde mocne 8/10.

Edytowane przez tommi
Opublikowano

tak bardziej z sensem, to w sumie nie sensu wymagać od filmu dla którego scenariusz i gra aktorska były jedynie pretekstem dla pokazania genialnie oddanej atmosfery w przestrzeni kosmicznej czegokolwiek więcej. klimat poczucia małości oraz niebezpieczeństwa kosmosu oddane zostały pierwszorzędnie. 

DAT scena w fpp z perspektywy wirującej Bullock, pokazująca na zmianę oddalającą się Ziemię, oraz przestrzeń kosmiczną, oglądana na blurej w 3D. :obama: 

 

 

Opublikowano

 

 

liczy sie jednak przede wszystkim fabula

 

W filmie. Fabuła. W filmie liczy się jednak przede wszystkim... fabuła. W filmie. Aha.

 

 

Fabuła jest moim zdaniem tylko spoiwem dla zdjęć, przynajmniej w filmach, które najbardziej cenię.

Opublikowano (edytowane)

To nie chodzi o to, że jest "spoiwem", przynajmniej dla mnie, ale to idiotyczne mówić o "fabule w filmie" jako o samodzielnym bycie. Scena w stylu "koleś jedzie autem przy zachodzącym słońcu" albo "koleś patrzy przez okno" nie tylko może być najlepszą sceną w historii albo kompletnie niczym ciekawym, ale też może zupełnie co innego mówić, znaczyć i ogólnie na każdy możliwy sposób inny będzie sens jest istnienia, w zależności od tych "detali" jak... kompletnie wszystko, co się robi kręcąc film, a jest tego mnóstwo.

 

 

Nie wiem po co w ogóle oglądałeś ten film na tym monitorku, skoro można było przeczytać scenariusz i na jedno by wyszło dla ciebie, a przecież szybciej.

 

 

 

Niestety widzę nieraz tego typu opinie w internecie i przez to chyba rozumiem, czemu współczesne popularne filmy wyglądają tak, jak wyglądają. Bo nikt nawet ich na serio nie ogląda. W sumie fakt, niech tylko leci coś tam w tle przy przeglądaniu komórki. Najważniejsze, żeby dowiedzieć się, jaki jest układ wydarzeń w świecie przedstawionym, to przecież tyle przyjemności, a cała reszta to tylko "ilustracje". To tłumaczy, czemu w popularnym kinie współczesnym bohaterowie po prostu mówią wszystkie te strasznie ciekawe rzeczy, które odmieniają życie widza.

 

Dzieciom w szkołach powinno się puszczać Murnaua, Kurosawę czy inne Orsony Wellesy, żeby nauczyły się w ogóle odbierać to, co się dzieje w inny sposób, niż żeby ktoś im to po prostu powiedział słowami ułożonymi w chronologiczny ciąg czynności.

Edytowane przez ogqozo
  • Plusik 2
Opublikowano (edytowane)

Swoją drogą, puściłem sobie te wasze "Predestination" i to jest kawał subtelnego opowiadania. W pierwszej scenie najpierw mamy...

 

ech, no trudno, walnę to w spoiler, chociaż to naprawdę nic, ale wiadomo, jaka jest moderacja na forum, boję się, że pójdzie raport za zdradzenie, jaki film ma tytuł.

 

 

Najpierw mamy  panoramiczne ujęcie pokazujące generalnie, że mamy okolice lat 70... ale trzeba powiedzieć, że są lata 70, więc oczywiście leci piosenka pod tytułem "1970" (jedna z moich ulubionych bystrych zagrywek, prawie jak granie "London Calling" gdy bohater jedzie do Londynu)... ale trzeba powiedzieć, że są lata 70, więc bohater patrzy na zegarek, na którym ma wielki napis "6 LISTOPADA 1970".

 

Koleś zaczyna rozmawiać z koleżką i dyskutują o takich zawiłościach filozoficznych jak czy pierwsza była kura czy jajko (w 1970 jeszcze nie było teorii ewolucji, co nie?) czy też padają niezwykłe cytaty jak "sometimes truth is stranger than fiction".

 

Rozmawiają i Ethan Hawke mówi: "masz niezłą kobiecą perspektywę... masz żonę, siostry?" (swoją drogą, to faktycznie wyjątkowa sprawa na świecie, mieć żonę). On mówi: "nie zgadłbyś".

Ale przecież to jest niesamowicie tajemnicze i nie wiemy, o co kamon - trzeba powiedzieć, że był dziewczyną! Więc koleś zaczyna: kiedy byłem małą dziewczynką...

Ale czekajcie, to dziwne, trzeba nadal powiedzieć, że był dziewczyną, że to nie przypadkowe wyrażenie, widz musi zauważyć, cóż tu się stało! Więc Ethan Hawke mówi przez 20 sekund, że to dziwne i żeby powtórzył. Ten powtarza: kiedy byłem małą dziewczynką...

Ale nadal nie wiemy, o co kamon. Więc ten mówi: kojarzysz przypadek Jane Christensen? No nadal nie mam pojęcia, cóż to on może mieć na myśli, powiedzcie mi dokładniej.

Więc Ethan Hawke mówi: "sprawa zmiany płci???". NO SHIT SHERLOCK

 

 

Tak że początek niezły, dialog, który by został obśmiany w każdej filmówce, bo w ciągu 5 minut generalnie mówi to, co średni dialog by powiedział w 10 sekund, a dobry w 3. Film może okaże się dobry, ale tak tylko rzucam przykład, jak się robi filmy dla ludzi, którzy nie są jakimiś miłośnikami oglądania filmów.

 

Edytowane przez ogqozo
Opublikowano

The Equalizer - Denzel w pojedynkę przeciwko ruskiej mafii. Widać, że ma już prawie 60 lat na karku, ale mimo tego daje radę. Dobre kino akcji.

 

Wrong Cops - dawno nie widziałem tak porytej komedii. Oficerowie Duke i de Luca będą mi się chyba śnić po nocach. Uwielbiam absurdalny humor na tym poziomie w dodatku muzyka Mr. Oizo (reżysera) ryje banie.

 

"właśnie straciliście 95%" :)

 

Gość yaczes
Opublikowano

Swoją drogą, puściłem sobie te wasze "Predestination" i to jest kawał subtelnego opowiadania. W pierwszej scenie najpierw mamy...

 

ech, no trudno, walnę to w spoiler, chociaż to naprawdę nic, ale wiadomo, jaka jest moderacja na forum, boję się, że pójdzie raport za zdradzenie, jaki film ma tytuł.

 

 

Najpierw mamy  panoramiczne ujęcie pokazujące generalnie, że mamy okolice lat 70... ale trzeba powiedzieć, że są lata 70, więc oczywiście leci piosenka pod tytułem "1970" (jedna z moich ulubionych bystrych zagrywek, prawie jak granie "London Calling" gdy bohater jedzie do Londynu)... ale trzeba powiedzieć, że są lata 70, więc bohater patrzy na zegarek, na którym ma wielki napis "6 LISTOPADA 1970".

 

Koleś zaczyna rozmawiać z koleżką i dyskutują o takich zawiłościach filozoficznych jak czy pierwsza była kura czy jajko (w 1970 jeszcze nie było teorii ewolucji, co nie?) czy też padają niezwykłe cytaty jak "sometimes truth is stranger than fiction".

 

Rozmawiają i Ethan Hawke mówi: "masz niezłą kobiecą perspektywę... masz żonę, siostry?" (swoją drogą, to faktycznie wyjątkowa sprawa na świecie, mieć żonę). On mówi: "nie zgadłbyś".

Ale przecież to jest niesamowicie tajemnicze i nie wiemy, o co kamon - trzeba powiedzieć, że był dziewczyną! Więc koleś zaczyna: kiedy byłem małą dziewczynką...

Ale czekajcie, to dziwne, trzeba nadal powiedzieć, że był dziewczyną, że to nie przypadkowe wyrażenie, widz musi zauważyć, cóż tu się stało! Więc Ethan Hawke mówi przez 20 sekund, że to dziwne i żeby powtórzył. Ten powtarza: kiedy byłem małą dziewczynką...

Ale nadal nie wiemy, o co kamon. Więc ten mówi: kojarzysz przypadek Jane Christensen? No nadal nie mam pojęcia, cóż to on może mieć na myśli, powiedzcie mi dokładniej.

Więc Ethan Hawke mówi: "sprawa zmiany płci???". NO SHIT SHERLOCK

 

 

Tak że początek niezły, dialog, który by został obśmiany w każdej filmówce, bo w ciągu 5 minut generalnie mówi to, co średni dialog by powiedział w 10 sekund, a dobry w 3. Film może okaże się dobry, ale tak tylko rzucam przykład, jak się robi filmy dla ludzi, którzy nie są jakimiś miłośnikami oglądania filmów.

 

Ogor, a standupy jakies wczesniej ogladales? Bo wygladalo to jakbys swoj zrobil dla ludzi, ktorzy sa milosnikami, eeee, nie wiem, ale na pewno nie standupow.

 

Film porusza problem, o ktorym nigdy bys nawet nie pomyslal.

I to jest piekne.

No ale najlepiej obejrzec 10 minut i przyczepic sie do czegos, co mozna zarzucic 99% filmow.

Opublikowano

polecam equalizera chociaż pierwsze 30 min można by wyciąć bo nuży - niby przedstawia tło i rózne postaci ale taki mocny zapychacz, który troche sztucznie wydłużył film

jak już dojdziemy do sedna to jest bardzo sympatycznie, denzel to taki czarny bourne zmiksowany z taken

Opublikowano (edytowane)

Film porusza problem, o ktorym nigdy bys nawet nie pomyslal.

I to jest piekne.

No ale najlepiej obejrzec 10 minut i przyczepic sie do czegos, co mozna zarzucic 99% filmow.

 

Ja mógłbym opisać tę tendencję w całym filmie, nie tylko na przykładzie pojedynczych zdań i wątków rozmowy w scenie, ale całej konstrukcji scenariusza, tylko że to by zajęło z deczka więcej miejsca i też byś hejtował.

 

I co mnie obchodzi, że 99% filmów nie jest dobrych; może i tak jest - na pewno z 30% filmów, które oglądam, nie są dobre, a przecież szukam tych najwyżej ocenianych, więc możliwe - tylko co z tego, skoro nadal zostają tysiące dobrych?

 

 

Film porusza problem, który w książkach sci-fi jest podejmowany z wielu stron od dziesiątek lat, często lepiej. Wolę mówić za siebie, a nie innym, o czym kto by pomyślał albo nie pomyślał. No ale jak się nie ma biblioteki w mieście to trzeba ogladać filmy, w których "liczy się fabuła", najlepiej wykrzyczana kilkanaście razy dla pewności, że fabuła została przekazana. Nie wiem, jak długa jest książka, na której oparto "Predestination", ale znając życie, całkiem wyobrażalne, że to było opowiadanie na 15 stron, które i tak powiedziało więcej, po prostu nie powtarzało tego jak dziecku.

 

Ogólnie wszystko jest kwestią gustu, ale kurde, jeśli to kiczowisko to jest wspaniały film, to jak opisać "AI" czy "Raport mniejszości" Spielberga?

Edytowane przez ogqozo

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...