Skocz do zawartości

Ostatnio widziałem/widziałam...


aux

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Jestem podobnego zdania, odnośnie "The Boy in the Striped Pyjamas" - warto obejrzeć.


Autopsja Jane Doe

Rewelacyjny film... Świetna, budząca lęk atmosfera, tajemniczości i wielkiej niewiadomej, ciągłe poczucie strachu, mroczność, nieszablonowy scenariusz, dobra gra aktorska, idealnie dobrana klimatyczna muzyka. W zasadzie nie ma do czego się przyczepić. Jeden z lepszych horrorów ostatnich lat.

10/10



 
Opublikowano

Podpisuje sie bo nawet w kinie dalo sie wczuc w klimat. Co prawda ma swoje slabsze momenty ale nadrabia swietnym kilmatem i motywem jak i cala akcja ktora w zasadzie zagrana z kilkoma aktorami zrobila swietne wrazenie.

 

Btw. W sumie nie sledzilem i nie spodziewalem sie a na reklamach John Wick 2. :wytrysk:

Opublikowano

Dopisuję się do Autopsji Jane Doe. Bardzo dobry klimat, teatr dwóch (a w zasadzie trzech) aktorów, dobrze dobrana muzyka i straszenie na zasadzie im mniej tym lepiej. Fakt, ma kilka słabszych chwil, ale całościowo to miły powiew świeżości w horrorach.

Opublikowano

A w tym filmie to pokazują jak robią na niej autopsję, są jakieś drastyczne sceny tego typu? Bo ja za wrażliwy na takie coś jestem. Gore w Evil Dead spoko, ale jak wycinają komuś płuca na stole operacyjnym czy coś, to nie dla mnie. Nie mógłbym być lekarzem przez to. Znaczy nie tylko przez to, bo jestem tumanem. :sorcerer:

 

Jak znosiłeś odcinki The X Files kiedy Scully robiła autopsje? Przewijanie czy odwracałeś wzrok?

Opublikowano (edytowane)

Man Bites Dog - zazwyczaj mam tak, że o filmach o których najdłużej myślę po obejrzeniu nie mogę napisać zbyt wiele, bo po prostu ciężko mi ubrać te wszystkie myśli w słowa. Nie inaczej będzie tym razem, dlatego napiszę tylko tyle, że główny (anty)bohater został odegrany perfekcyjnie, czarnego humoru tu nie ma, to za mało powiedziane, humor jest po prostu diaboliczny, no i chyba podczas oglądania żadnego innego filmu nie odczuwałem takiej mieszaniny różnych emocji. Polecam.

Edytowane przez c0r
Opublikowano (edytowane)

Wczoraj zonka zdominowala komputer czego efektem koncowym byla trzecia Bridget Jones. I co ja, facet moze napisac? Film stworzony pod baby dlatego nie bede ocenial ale czasami klapa otwierala sie ze smiechu. Mozna obejrzec, ale seksu po filmie nie bylo co idzie na -

Edytowane przez okens
Opublikowano

dobra metoda co zrobić by kobita jednak nie zmuszała do ogladania takich gówien: narzekanie na każdy element filmu, nie wiem która wytrzyma takie towarzystwo wiecej niż 10 minut.

  • Plusik 1
Opublikowano

Takie dziala wyciagam dopiero gdy dochodzi do M jak Milosc. Ten serial o ostre niedojebanie. Na filmach staram sie zachowywac bo jednak zazwyczaj to ja wybieram repertuar a sam czesto lubie kino ktore nie jest" latwe".

Opublikowano

Ociągałem się nie powiem, mogłem zobaczyć przed premierowo, ale postanowiłem poczekać na znajomych. Teraz żałuję. że tak późno obejrzałem.

La La Land to arcydzieło, wizualne arcydzieło. Chazelle drugim swoim pełnym metrażem (trzecim, licząc pierwszy film bez normalnej dystrybucji) podniósł sobie i kolegom poprzeczkę tak wysoko, że nie widzę aby ktokolwiek próbował zrobić taki projekt jak ten.  Od pierwszego, genialnego mastershota po końcową klamrę, film jest cudowanie obleczony ukłonami w stronę klasyków kina, zarówno amerykańskiego jak i europejskiego (nawet do jednego znanego shorta). Przy tym reżyser nie popada ani na chwilę w epigoństwo, panuje nad filmem i bawi się nim na równi z widzami.

Musical bez dobrej muzyki nie jest sobą, więc w tej warstwie jest równie rewelacyjne (och, ukłony do tradycyjnego jazzu i jego złotej ery). Dobre utwory, świetne aranżacje.

Aktorsko bez zarzutu, z Emmą zdecydowanie na pierwszym planie.

Damn Chazelle, co teraz?

Opublikowano

Sonatine (jap) [1993] - film o członkach Dżakuzi, którzy pewnego dnia zostają przymusowo oddelegowani na wyspę Okinawa i mają tam przygody.

 

7/10

 

Deranged (s.kor) [2013] - film o południowym Koreańczyku, który w związku z epidemią musi walczyć o życie swojej rodziny. Dodatkowo miewa przeróżne przygody.

 

7/10

Opublikowano

Ociągałem się nie powiem, mogłem zobaczyć przed premierowo, ale postanowiłem poczekać na znajomych. Teraz żałuję. że tak późno obejrzałem.

 

La La Land to arcydzieło, wizualne arcydzieło. Chazelle drugim swoim pełnym metrażem (trzecim, licząc pierwszy film bez normalnej dystrybucji) podniósł sobie i kolegom poprzeczkę tak wysoko, że nie widzę aby ktokolwiek próbował zrobić taki projekt jak ten. Od pierwszego, genialnego mastershota po końcową klamrę, film jest cudowanie obleczony ukłonami w stronę klasyków kina, zarówno amerykańskiego jak i europejskiego (nawet do jednego znanego shorta). Przy tym reżyser nie popada ani na chwilę w epigoństwo, panuje nad filmem i bawi się nim na równi z widzami.

 

Musical bez dobrej muzyki nie jest sobą, więc w tej warstwie jest równie rewelacyjne (och, ukłony do tradycyjnego jazzu i jego złotej ery). Dobre utwory, świetne aranżacje.

 

Aktorsko bez zarzutu, z Emmą zdecydowanie na pierwszym planie.

 

Damn Chazelle, co teraz?

:banderas:

Zarezerwowalem miejsca na wtorek dla siebie i dziewczyny. Juz nie mogę się doczekać seansu.

Opublikowano (edytowane)

No jeśli ktoś nie toleruje musicali, to w zasadzie po co ma to oglądać? Przecież jasne jest w jakim gatunku operuje ten film (przy okazji deklasując konkurencję).

Edit:

Przy okazji posiada też dobrze napisaną, prostą i w miarę wiarygodną historię, z dobrze nakreślonymi postaciami, to samo w sobie jest osiągnięciem w tym gatunku :v

Jeśli ktoś chce zobaczyć czym mniej więcej może być ten film, to radzę obejrzeć zawczasu dwa filmy, do których w prostej linii nawiązuje Chazelle:

F.F.Coppola - Ten od Serca (przy czym film bierze inspiracje, ale jest kilka klas wyżej od tego specyficznego, jednakże nieudanego eksperymentu Coppoli z musicalem)

Jacques Demy - Parasolki z Cherbourga (dynamika między postaciami, wykorzystanie kolorów).

Oczywiście jest nawiązań i inspiracji więcej w samym filmie,  już rewelacyjny pierwszy mastershot, to przecież hołd dla 8 i pół Felliniego.

Edytowane przez Hendrix
Opublikowano (edytowane)

Pierw to odpowiedz sobie czy tolerujesz amerykańskie kino lat '50 i klasyczny jazz, jeśli tak to spodoba się na 100% - no i jest przepięknie zrobiony (warto chociażby dla absolutnie rewelacyjnie zrobionej końcówki). Film też raczej unika szufladki musicali ostatnich dwóch dekad - czyli prze-aranżowania pierwotnych broadweyowskich wersji i średniego aktorstwa.

Powiem też trochę przewrotnie, jeśli ktoś uznaje "Burton's wanking fest (Swinney Tood)" i  Nędzników za arcydzieła, ten mooocno odbije się od tego filmu.

 

Edytowane przez Hendrix
  • Plusik 1
Opublikowano

Cieszy mnie, że Globy nie były przesadzone jeśli chodzi o ten film. Chętnie wybiorę się na niego.

 

A Monster Calls/Siedem Minut po Północy (2016) - Ech te polskie tłumaczenia. Kopiując Teke można by napisać, że "dzieciak przywołuje drzewo i razem mają przygody" ale to byłoby za proste. 

Powieści nie czytałem bo na niej jest oparty obraz więc ten wątek pozostawiam tym, którzy zaznajomili się z dziełem Nessa. Skupmy się raczej na dwóch kwestiach: fabule i warstwie audio-wizualnej. 

Historia chłopca "too old to be a kid, too young to be a man" to przede wszystkim walka z lękami, ze stratą ale też opowieść o odwadze by zmierzyć się z nieuniknionym. Pod tym względem jest dobrze. Jednak sama fabuła byłaby jak większość tanich dramatów rodzinnych gdyby nie "Monster". I tu dochodzimy do drugiej kwestii. 

Warstwa wizualna jest na bardzo dobrym poziomie. Malownicze przedmieścia ze wzgórzem i drzewem w tle. Wiatr smagający gałęzie podczas nocnej burzy jest zjawiskowy i na swój specyficzny sposób uspakajający. Ale gdy my wsłu(pipi)emy się w ten wykreowany świat budzi się Potwór. I tu mały zawód. Bo o ile przebudzenie wypada znakomicie w akompaniamencie iskier i łamanych gałęzi tak gdy ukazuje się nam cała twarz niepokój momentalnie znika. Nie taki potwór straszny jakby go twórcy chcieli zrobić. A potencjał był przecież. Same obrazy Conora czy jego mamy dają spore wyobrażenie designu w jaki mogli iść. A tak dostajemy wielkiego ale mądrego stwora, który budzi respekt ale nie przeraża. Niby tak miało być, żeby smarkacze nie walili w gacie na seansie jednak budowa filmu skłania się raczej ku większemu widzowi. Jednak "wnętrze" Potwora jest dobrze wykreowane. Liam Neeson dobrze sobie poradził. Jego spokojny głos odpowiednio spreparowany nadaje postaci głębi i wiarygodności. Nie jest to wg mnie poziom na miarę Draco i Sean'a Connery'ego z Ostatniego Smoka ale nie jest źle. Ekipa od efektów specjalnych nie przepiła funduszy i to widać w Potworze. Ruchy i mimika bez zarzutu. Również jego budowa. A czy przerażający to jak pisałem kwestia do rozważenia.

Nie samym Potworem żyje film. Aktorzy dali radę. Nawet Felicity nie drażniła choć zbyt dużo nie miała do pokazania. Weaver dobrze wypada w charakterze supportu. Nawet MacDougall świetnie wczuł się w postać. A wbrew pozorom nie miał łatwego zadania. Cały obraz leży na jego barkach. Nie wiem jak wypadł jako Nibs w tym rzekomym chłamie "Pan". No ale teoretycznie to jego pierwsza poważna rola. I moim zdaniem dał radę. 

Całość wypada dobrze. Choć skierowana raczej dla starszego widza. Zresztą J.A. Bayona ma już nieco doświadczenia w mrocznych niepokojących klimatach. Mowa oczywiście o Sierocińcu i Penny Dreadful. Mógł iść nieco głębiej z designem Potwora ale i tak miejscami klimat jest dobry. Ja tam się nie nudziłem na seansie.

 

Ocena: 4/6

Opublikowano

Nim diabeł dowie się że nie żyjesz - dzieło (a zwlaszcza ostatnia scena) idealnie podsumowujące twórczość Sidneya Lumeta. Odwieczny motyw kodeksu moralnego w wielkim mieście gdzie człowiek może polegać tylko na sobie i druzgocaco prawdziwi bohaterowie. Aż pęka serce ze już go z nami nie ma. 9+/10

Opublikowano

Film będzie zakupiony na BR, ścieżka dźwiękowa już w pre-orderze, teraz w sumie jestem ciekaw jakie opinie zbierze na forum :v

 

Mialem iść w piątek i trochę lipa samemu jak wszędzie widziałem zajęte miejsca przez parki więc zaprosiłem koleżankę i idę w poniedziałek a teraz w piątek skocze na Manchester by the Sea (bo nie miałem okazji na AFF obejrzeć) ale nie powiem narobiłeś smaka i mam trochę hype.

Opublikowano

Arrival [2016] - cóż za pięknie zrealizowany film. Audiowizualnie to majstersztyk, jak to u Villeneuve'a ostatnio.

Mógłbym się natomiast przyczepić do tego, że

spodziewałem się trochę większej ilości informacji o Heptapodach. W tym przypadku akurat oczekiwałem trochę większej dosłowności typu skąd przybyli, czegoś więcej o nich samych.

 

Tyle czepiania się do reszta to sam miód.

 

8+/10

Opublikowano

La La Land

 

Prawdziwa miłość stoi na drodze marzeniom? Marzenia stoją na drodze prawdziwej miłości? Nie wiem, mi stoi po tym filmie coś innego.

 

9/10

Opublikowano

Good, good, niech dobre opinie spływają dalej. Monolithowi się należy spora widownia na tym filmie, szybko załatwili premierę u nas (plus tonę pokazów przedpremierowych).

No i można będzie wreszcie pogadać o nim :v

Opublikowano (edytowane)

To jak myślisz Hendrix, na końcu

była jej wizja czy jego? Na świeżo po seansie w 100% byłem przekonany, że był to jej mokry sen o tym, że mogła zjeść ciastko i mieć ciastko, znajdując przy tym szczęście. No ale właśnie, może ona jednak była szczęśliwa? Minęło 5 lat, po jej relacjach z mężem (pokazanych szczątkowo, ale jednak) nie widać, że męczy ją ten związek, ma dziecko, które kocha i jest gwiazdą Hollywood.

 

Co innego Gosling, który jest sam, a moment, kiedy ujrzał ją ponownie uruchomił w jego głowie ten obraz pod tytułem "co by było gdyby". Hmm.

 

 

Tak czy inaczej, końcówka jest bardzo mocna. Fantastyczny film, koniecznie do obejrzenia.

Edytowane przez ragus
Opublikowano

@Ragus

Sądzę, że to wizja Ryana - bo jednak naprawia jego decyzje, od pierwszego spotkania, po monodramat i pojechanie za nią do Francji. Ach, to jak był zrobiony cały ten segment to majstersztyk, świetne i bardzo pomysłowe rozwiązania na quasi-retrospekcję.

Oczywiście uważny widz końcówki mógł się domyślić, choćby nawiązaniami do Casablanci, które nie pojawiają się bez powodu - przecież scena z wejściem do baru i spotkaniem Sebastiana to wariacja na temat "Of all the gin joints in all the towns in all the world, she walks into mine."

Zresztą nawiązania do klasyki w filmie nie pełnią roli tylko ozdobników, a przekazuje równie dużo informacji widzowi, bardzo sobie to cenię.

 

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...