ogicool 43 Opublikowano 13 listopada 2008 Opublikowano 13 listopada 2008 moim bohaterem jest Cela - koleś który nie wie za bardzo kim jest, troche zamotany, wychował sie z przyjaciółmi na przedmieściach, wiedzą oni wszyscy, że w okolicy dzieje sie coś dziwnego ale zaspokojenie ich ciekawości ogranicza sie tylko do uaktywniania samodzielnie skonstruowanych wykrywaczy tych dziwnych zjawisk, któregoś dnia mój bohater zostaje porwany, nie rozumie na początku co do niego mówia, bo to stek bzdur;] ,nie ma pojęcia o swoich zdolnościach ale wie o nich ktoś inny, od tego momentu poznaje podziemny(dosłownie) świat, ma do spełnienia misję i spotyka osobników takich jak na przykład Długa Szyja, która wykonuje np. eg/rotyczny taniec jak sie w.urwi albo jest zmęczona, ogólnie wesoła opowiastka fantasy premiera w księgarniach pewnie za tysiąc lat Cytuj
okens 541 Opublikowano 14 listopada 2008 Opublikowano 14 listopada 2008 A zatem przyznam oficjalnie, choc byc moze nie jestem mistrzem ortografi( co jest przedmiotem smiechu na calym forum) co nie wyklucza, ze nie umiem pisac. Pewien czas temu gdy mialem za duzo wolnego czasu z ktorym nie mialem co zrobic ambitnie zabralem sie za pisanie wlasnej powiastki. Nie chcialem nic dlugiego bo to mial byc dopiero poczatek mojej przygody pisarskiej ale jak juz mozna wnioskowac z uzywanego wczesniej czasu przeszlego wszystko poszlo sie pieprzyc przez maly szczegol... Opowiastka miala byc o naszym swiecie, dalszej przyszlosci gdzie w porze monsumowej( wystepujacej juz na calej planecie) zamiast deszczu pada benzyna, zakwaszajac wody, trujac lasy itp. Ludzie zmuszeni wycofac sie w czasie monsunowej do kryjowek, staraja sie przezyc( z roku na rok coraz ciezej) bez ognia te kilka miesiecy. Wszystko mialo sie jednak skupiac na grupce osob ktore wyruszaja na poszukiwanie innych siedlisk i gubia sie w lesie... na kilka dni przed rospoczeciem pory" deszczowej". Bla bla bla strasznie nie chcialem aby czytelnik przegladajac te kilkadziesiat stron mial odczucie, ze podstawa jest przeslanie ekologiczne i sporo czasu sie nameczylem aby odwlekac od takich spostrzezen mysli, jednak.... w pewnym momencie pisania utknolem XD najzwyczajniej nie wiedzialem jak pocisnac fabule na przod, a nie chcac sie qwracac rzucilem wsyzytkim i ot dalej prowadze zywod nieroba hehe Cytuj
Wiolku 1 592 Opublikowano 6 czerwca 2010 Opublikowano 6 czerwca 2010 Dobra miałem zakładać nowy temat ale odkopię. Pisać, piszę od jakiegoś czasu. Dużą wyobraźnię mam od dzieciaka, z warsztatem i ortografią jest gorzej ale to da się wyszlifować ;] Skrobię sobie thiller z lekką nutą fantazy. Trochę już napisałem to "pochwalę" się tylko pierwszą stroną<zawstydzony>. Pewne miejsca wykropkowałem bo nie umiejscowiłem jeszcze przypadku mojego bohatera. Prawdopodobnie padnie na jakieś wielkie współczesne miasto w Ameryce. " Uczucie niesamowicie mocnego zimna po raz kolejny obiega moje ciało. Umysł na granicy jaźni próbuje odnaleźć się w fali szoku. Jednoczesny relaks i ból, strach i ukojenie. Szkoda, że nie mogę otworzyć oczu. Cóż bym ujrzał ? Niebo? Kres mej kary? Czy może mrożący chłód przeistoczyłby się w palący ogień? Nazywam się ???????????.. . Zabiłem człowieka. Spodziewam się kary dożywocia lub śmierci. W dzisiejszych czasach organy ścigania przestępczości, pod banderą największej organizacji ?????.. działają niezwykle szybko i skutecznie. Góra 24 godziny i mnie zgarną. Wspomniałem o przestępstwie. Jednak czy mogę nazwać siebie mordercą? Zdrowy ludzki rozsądek nie dopuszcza tak okrutnych myśli. Kiwam głową w przeczącym geście. Fakty są jednak inne. Siedzę w mieszkaniu wraz z ciałem 27 letniego mężczyzny. Otrzymał on około 8 ciosów w klatkę piersiową, 3 w okolice nerek oraz 2 w tętnicę szyjną. Krew już zaschła, również moja. Może kilka kropel ukryje się w kilku litrach? Nie zabieram się nawet za tak zwane ?zacieranie śladów?. Wyszkoleni do perfekcji funkcjonariusze dzięki nowoczesnych metodom i tak je wynajdą. Pracowałem przez jakiś czas w policji więc mam jako taką wiedze na ten temat. Za pomocą tak zwanych destabilizatorów skanują oni pomieszczenie, w tym przypadku moje mieszkanie i znajdują nawet najmniejszą ilość komórek DNA, jednocześnie korzystając z ultra nowoczesnej bazy danych obywateli. Krwi ofiary nie trzeba będzie szukać, mojej tak. I ją odnajdą, zapewniam was. Nie zapomnę anegdoty, którą usłyszałem z ust kolegi po fachu, w sensie milicjanta. Przed laty pewien seryjny morderca, były funkcjonariusz, obeznany z technikami dochodzeń, wpadł na dość makabryczny pomysł. Ze swoich ofiar, małych dziewcząt ?wysysał? całą krew w postronnych miejscach. Robił to w odzieniu anty radioaktywnym, by zmniejszyć ryzyko nawet minimalnego zadraśnięcia samego siebie i utraty choć kropelki krwi. Sama technika ?wysysania? do dziś dzień nie daje spać agentom prowadzącym tamto śledztwo. Zszokowani byli również lekarze, rodziny czy grabarze. Wracając jednak do naszego rzezimieszka, pozbawił płynów 5 dziewczyn. Czy dosięgła go za to kara? Los bywa ironiczny. Dla niepoznaki działał charytatywnie, ponoć nawet adoptował dzieci na wakacje. Wpadł przez przypadek za pedofilię. Nie była ona zamierzona, próbował wytrzeć wacikiem zadraśniecie swojej pociechy. Z odpowiedniej perspektywy człowiek widzi co chcę widzieć. Tym człowiekiem okazał się nadpobudliwy sąsiad, zapewne ofiara ?złego dotyku?. Natychmiast zgłosił sprawę pod 997. Pech chciał, że panował wtedy swoisty boom na karcenie molestowania. Nasz antybohater trafił do aresztu, gdzie dostał okropny wycisk z racji swego przewinienia. Plotki o pedofilach błyskawicznie się rozchodzą, nawet ?za kratkami?. Przed samą rozprawą miał już dość więzienia. Chciał za wszelką cenę zmazać sobie haniebną wśród skazanych etykietę. Dziesięć lat bicia, poniżania czy dożywocie ze świadomością, że wszyscy mają Cię za psychola i nie tkną Cię ze strachu? Przyznał się do wszystkiego, zapomniano mu nawet wybryk z dziewczynką, szczególnie że ofiary nie były nawet tknięte pod względem seksualnym. Tak więc odpuściłem sobie wzniosłe próby zatajenia zbrodni. Wolę wpaść w normalny sposób niż np. próbując odkazić ranę małej dziewczynce. Pewnie zastanawiacie się dlaczego jestem tak spokojny? Opowiadam śmieszne anegdotki? Szok był, choć spodziewałem się większego. 24 godziny to szmat czasu. Może będą to najlepsze 24 godziny mojego życia? A może będzie ich 48 gdyż moja sprzątaczka akurat zachoruje i nie znajdzie ciała? Nikt po za nią nie odwiedzał mnie od dobrych kilku tygodni. Biedna Amel, ma słabe nerwy więc widok zmasakrowanego ciała może ją wysoce pobudzić. Dzisiejszy obraz więziennictwa to kolejny powód braku moich zmartwień. Rząd w końcu postąpił mądrze i oddzielił małych złodziejaszków od zwyroli takich jak ja. Mają cele w osobnych budowlach, jedzą, spacerują na innych placach. Jedyny kontakt, trzeba dodać że wzrokowy, mają gdy przechodzą przez rozgałęźnik budowli i przez szybę obserwują siebie nawzajem. Nie trzeba chyba wyjaśniać kto pierwszy spuszcza wzrok. Mieszkańcy ?gorszej? części to twardziele. Nie dochodzi tam do bójek. Każdy szanuje każdego, czasem nawet za to co zrobił. Niektórzy bowiem ludzie zasłużyli na śmierć lub trwałe kalectwo. Z pewnością trafię do zwyroli. Nie jestem typem ala żelazny wzrok, ale na pewno poczuję się pewniej wśród ?swoich? niż wśród drobnych, słabych ludzi bez wyrazu. Zresztą to tylko gdybanie, nawet nie wiem gdzie trafię. Może od razu na zgubną śmierć?" <skill> Cytuj
Gość Opublikowano 6 czerwca 2010 Opublikowano 6 czerwca 2010 Stany zjednoczone i nr na paly 997? Cytuj
Wiolku 1 592 Opublikowano 6 czerwca 2010 Opublikowano 6 czerwca 2010 Napisałem, że prawdopodobnie trafi na USA. Tekst będzie pewnie z 10 razy poprawiany zanim ... no właśnie zanim co ? Może jak napiszę, z 50 stron to pomyślę o "publikacji" na jakimś portalu. Cytuj
tk___tk 4 795 Opublikowano 6 czerwca 2010 Opublikowano 6 czerwca 2010 (edytowane) kultowego poniedziałku i tak nie przebijesz więc nie trudź się nawet, a tak poz tym to za długie, nie czytam. Edytowane 6 czerwca 2010 przez Walter_Cronkite Cytuj
Wiolku 1 592 Opublikowano 7 czerwca 2010 Opublikowano 7 czerwca 2010 A idźze idźze, nikogo nie chcę przebijać. Piszę dla funa. Jak będę już sławny to wspomnisz te słowa. Cytuj
marjano 161 Opublikowano 7 czerwca 2010 Opublikowano 7 czerwca 2010 tego nie da sie czytac. zacytuja mnie w Ny Timesie? Cytuj
Banny 2 656 Opublikowano 7 czerwca 2010 Opublikowano 7 czerwca 2010 niedlugo zostane poetą, serio Cytuj
Kmiot 13 836 Opublikowano 7 czerwca 2010 Opublikowano 7 czerwca 2010 <mocny agrument>Poeci to pedały.</mocny agrument> Cytuj
Banny 2 656 Opublikowano 7 czerwca 2010 Opublikowano 7 czerwca 2010 no dobra, jeden byl taki , Rimbaud, ale on mógł, dodawalo to bonusowy szok do image poety przekletego Cytuj
froncz piotrewski 1 732 Opublikowano 7 czerwca 2010 Opublikowano 7 czerwca 2010 Chyba przekłutego. Cytuj
Wiolku 1 592 Opublikowano 8 czerwca 2010 Opublikowano 8 czerwca 2010 Nie znacie się<foch>. Banny walcz jak świnia w rzeźni z takimi jak tu. Krytyka to oczywisty element, szczególnie tego forum. Cytuj
Mikes 65 Opublikowano 25 lipca 2010 Opublikowano 25 lipca 2010 Ale serio slabe to wiołku. A ja se tu, http://z-a-do-b.blogspot.com/ krótkie prozy, jest tam też kryminał którego nie skoncze bo nie, teraz robię coś dluższego ale to tam kiedy indziej. Cytuj
Figaro 8 274 Opublikowano 26 lipca 2010 Opublikowano 26 lipca 2010 (edytowane) WIOLKU NIE MARTW SIĘ, TRZYMAM KCIUKI. Edytowane 26 lipca 2010 przez Figaro Cytuj
michal 558 Opublikowano 26 lipca 2010 Opublikowano 26 lipca 2010 Wiolku jesli myslisz na powaznie o pisaniu to ustaa sobie pewne surowe wytyczne np. 5 stron dziennie bez zadnych wyjatkow . Tylko poprzez dyscypline mozna cos osiagnac bo tak pisanie raz na pol roku mija sie kompletnie z celem . Cytuj
tk___tk 4 795 Opublikowano 26 lipca 2010 Opublikowano 26 lipca 2010 (edytowane) e tam gadasz. taki martin eden zapier.dalał po paredziesiąt stron dziennie i co? dzi.wka go odrzuciła, a na końcu się zabił . Edytowane 26 lipca 2010 przez Walter_Cronkite Cytuj
michal 558 Opublikowano 26 lipca 2010 Opublikowano 26 lipca 2010 nie znam tego anonima . Taki Czarek Harasimowicz dobra kase robi na pisaniu scenarow .Chlopak zaczynal od 10 stronic dziennie , a teraz prosze tak sie wyrobil ze zostal nawet nagrodzony w Sundance . Cytuj
tk___tk 4 795 Opublikowano 26 lipca 2010 Opublikowano 26 lipca 2010 (edytowane) czekaj no schowam to w spoilera bo ktoś znowu 20% doje.bie wiolku ogólnie pisz dalej może coś z tego bedzie tylko pamiętaj żeby nie wykorzystywać takich motywów jak: jaranie zielska, pościgi po blokowiskach i na końcu nie może się okazać, że to był sen albo trip Edytowane 26 lipca 2010 przez Walter_Cronkite Cytuj
michal 558 Opublikowano 26 lipca 2010 Opublikowano 26 lipca 2010 przeczytaj najpierw Ulisses jesli myslisz o tym serio . Cytuj
Figaro 8 274 Opublikowano 26 lipca 2010 Opublikowano 26 lipca 2010 (edytowane) Wiolku jesli myslisz na powaznie o pisaniu to ustaa sobie pewne surowe wytyczne np. 5 stron dziennie bez zadnych wyjatkow . trochę pie.rdolenie, jak nie ma weny, pomysłu na kolejne kartki to lepiej zrobić sobie przerwę, a nie napjerdalać codziennie 10 kartek, które są gó.wnem wynikającym z braku owej weny. Edytowane 26 lipca 2010 przez Figaro Cytuj
michal 558 Opublikowano 26 lipca 2010 Opublikowano 26 lipca 2010 nie skapowales . Ulissess opiera sie wlasnie na laniu wody przede wszytskim . W mniemaniu czytelnikow , bo dla pisarza to bylo troszke wieksze wyzwanie niz pierdniecie kilkuset stronic o niczym . Nawijac mo dzisiejszym dniu , ogolnym wrazeniach itp . Nie musi miec to nawet ogolnego sensu , wazny by szlifowal warsztat bo bez tego ani rusz . Cytuj
Figaro 8 274 Opublikowano 26 lipca 2010 Opublikowano 26 lipca 2010 nie skapowales . Ulissess opiera sie wlasnie na laniu wody przede wszytskim . W mniemaniu czytelnikow , bo dla pisarza to bylo troszke wieksze wyzwanie niz pierdniecie kilkuset stronic o niczym . Nawijac mo dzisiejszym dniu , ogolnym wrazeniach itp . Nie musi miec to nawet ogolnego sensu , wazny by szlifowal warsztat bo bez tego ani rusz . masz racje, ale rzeczywiście trza dużo czytać, słuchać, poznawać nowe słówka bo tak to nie ma sensu nawet takie lanie wody dla siebie. Ale tu dochodzi mój problem (zachęca do wejścia) http://www.psxextreme.info/topic/89338-pytania-rozne-i-rozniste/page__pid__2181823__st__620entry2181823 Cytuj
Wiolku 1 592 Opublikowano 26 lipca 2010 Opublikowano 26 lipca 2010 Dzięki za rady, krytykę(choć brakuje konkretnej i konstruktywnej). Macie dalej jak chcecie, nie zmuszam do czytania ... Wspominam dzieciństwo. Świeżość obrazów jest niesamowita. Jak bym tam był. Widok matki wieszającej pranie. Kochałem gdy wyschły, i wtulałem się w ich świeżość, czystość. Nie należałem do czystych dzieci a jednak to uczucie zapamiętałem najbardziej. Słyszę głos Ojca ? W końcu wstałem z kanapy, i dopiłem drinka. Drugi stał nietknięty. Nie zdążył. Swój przykryłem palemką, co by nie upaskudzić szklanki a co gorsza samego trunku. Smakował wybornie jak na jeden z ostatnich w życiu. Delikatny posmak wyborowej wódki w słodyczy najnowszego dopalacza alkoholu o smaku dojrzewającej czereśni. Co jak co ale potrafiłem robić wyborne drinki. Szkoda, że koleś leżący obok nie miał okazji spróbować. Ostatnia porządna kąpiel! Przede wszystkim zmyłem dokładnie całą krew pozostawioną na skórze. Ogoliłem się moją staro szkolną brzytwą, nie zacinając się ani razu. Drżenie rąk opanowałem do perfekcji. Ap ropo zabiłem wczoraj kupionym, wyspecjalizowanym nożem do patroszenia ryb. Zalecane gatunki to dorszowate, oraz karpiowate. Cóż padło na homo sapiens. Mycie zębów, nitka do czyszczenia. Dlaczego jej nie użyłem? Zazwyczaj stosuje się ją na początku, i łatwo się z niej oswobodzić odpowiednio naginając krtań. Nie chciałem mieć doczynienia z tym fagasem. Toaleta, odpowiedni początek bardzo wczesnego poranka, a w zasadzie jeszcze nocy bo było po trzeciej. Przebrany, musiałem jeszcze poprzebywać w cuchnącym domu, ponieważ wychodząc o tej porze naraził bym się na podejrzliwych sąsiadów. Mają trzy złe cechy. Po pierwsze słyszą nawet najmniejszy szmer, a moja blokowa winda hałasuje jak odrzutowiec. Po drugie mnie nie lubią, po tym jak nie pożyczyłem wielce wielmożnej hrabinie szklanki cukru. Po prostu go wtedy nie miałem, lecz starsza pani nie mogła przyjąć tego do wiadomości. Po trzecie natomiast on jest tak jak ja byłym milicjantem. W dzisiejszych czasach policjant to bardzo pożądany zawód. Zapewnia szereg udogodnień w sferze prawnej, czy finansowej. Minęły czasy pogardy dla funkcjonariuszy prawa. Dziś każdy z nich jest szanowany, zważywszy na to, że codziennie naprawdę ryzykuje życie w obronie biednych obywateli. Nie bałem się, że zapuka on czy ona. Po niej mógłbym się tego spodziewać, jednak nie o tej karygodnej porze. Cukru miałem kupione kilka kilo na zapas. Na wszelki wypadek. Nie lubiłem bowiem mimo wszystko złych stosunków z ludźmi. Jestem ugodowym i spokojnym człowiekiem. Czekanie w momencie gdy masz bardzo ograniczony czas nie jest zbyt miłe. Mimo, że byłem otumaniony alkoholem to myślałem niezwykle trzeźwo. Telewizja i Internet już dawno mnie znudziły. Po za tym naprawdę nie było co robić w mieszkaniu. Moje domowe życie sprowadzało się do jedzenia, spania czy ewentualnego seksu, nie koniecznie z samym sobą. Książki, gdy istniały jeszcze w tradycyjnej formie często do mnie trafiały. Teraz w erze audiobooków z wizualizacją chłonięcie wizji pisarza straciło sens. Co gorsza ludzie, szczególnie młodzi na to przystali. Wykorzystanie wyobraźni spadło do minimum. Jeden z najbardziej tajemniczych procesów naszego mózgu został spłycony do totalnej niszy i zaściankowości. Widać to szczególnie na drogach, gdzie dochodzi do zatrważającej ilości bezmyślnych wypadów. Ludzie po prostu nie umieją sobie wizualizować podstawowych manewrów. Ale odłóżmy edukację ludzkości na bok. Tak więc postanowiłem po raz ostatni opuścić mieszkanie, a że schody były w remoncie, winda obudziła by pół bloku, to padło na okno i nie używane od lat wyjście pożarowe. Zupełnie już niepotrzebne swoją drogą. Pożar w nowoczesnych dzielnicach nie zdarzył się od lat ze względu na nowoczesne zabezpieczenia. Czasem śmialiśmy się, że dym jeszcze się nie pojawił a maszyneria już działała. Czujniki wyczuwały wszelkie zmiany w materiałach łatwopalnych takich jak siarka, papier czy suche drewno i interweniowały zanim powstał zapłon. Stare wyjście więc okazało się jednak pomocne dla mordercy próbującego wyjść niezauważonym ze swojego mieszkania. Problem w tym, że drabinka spadająca w dół przechodził centralnie naprzeciwko okien sąsiedniego, blisko stojącego wieżowca. Chyba nie ma nic dziwnego w tym, że człowiek w środku nocy zamiast spać, wychodzi nerwowo przez okna z mieszkania? Dla mnie w tej sytuacji było to normalne, dla mieszkańców wieżowca niekoniecznie. Schodząc nieporadnie, z bądź co bądź 5 piętra spoglądałem co jakiś czas w okna budowli naprzeciwko. Nie znałem wielu ludzi cierpiących na bezsenność. Jednak w jednym z okien pojawiła się postać ubrana w biały szlafrok. Zesztywniałem natychmiast. Miałem ciemne ubrania, więc w bezruchu przeczekałem te kilkanaście sekund chowając twarz za zardzewiałą drabinką. Człowiek natomiast palił sobie jak gdyby nigdy nic papierosa. Musiał mięć bardzo poważną wadę wzroku, albo ściślej ujmując nie był zbyt zamożny bo dziś nie ma już ślepców. Implanty skutecznie zastępują nasze organy. Okno zamknęło się, natychmiast ruszyłem dalej, zeskakując tym razem ?na strażaka? zdzierający przy tym boleśnie skórę z dłoni. Wolałem chwilę pocierpieć niż znów narażać się na wzrok ślepca. Stanąłem na nogi, nie myślałem jak to miałem w zwyczaju o tym, czy zamknąłem dom, pogasiłem światła. Leżało mi to i powiewało. Miasto należało do mnie, nie ważne na ile. Czułem, że z perspektywą niezbyt optymistycznej przyszłości mogę zrobić wszystko. Brak oporów, czarny szarlatan wchodzący niepostrzeżenie do świątyni pełnej białych, wyzwolonych dusz. Chodź synu coś Ci pokaże. Zaprowadził mnie do stare zagajnika, gdzie leżał złapany w sidła jeleń. Makabryczny widok. Miał maksymalnie 10 minut zanim się wykrwawi. Cierpiał okropnie, jego wycie słyszę do dziś. Ojciec kłusownik, okazał mu łaskę i szybkim strzałem dał ukojenie? Mimo, że dzielnicę znałem jak własną kieszeń to szczególnie nie zastanawiałem się gdzie pójdę. Nogi spontanicznie prowadziły mnie w kierunku głównej części miasta. W głowie miałem tylko myśl o tym, że za jakieś 6 czy 7 godzin pojawi się Amel i zaczną mnie szukać. Był środek weekendu, pogoda dopisała, trwać więc musiał jeszcze nocny rave. Naszła mnie dzika ochota na szalony, nieskoordynowany taniec w rytmach ciężkich brzmień. W oddali było słychać kilka mocniejszych źródeł dźwięku. Miałem już cel podróży. Dochodziła wpół do piątej. Na imprezie tego typu zostały już tylko nafetowane niedobitki z zaschniętymi gardłami, ale ja miałem po prostu ochotę trochę się poruszać. Nie ważne z kim, gdzie i jak. Co dziwne plan ?spędzenia? kilku kolejnych godzin przesłonił mi zupełnie to co zrobiłem przed kilku dziesięcioma minutami. Tak już miałem, że szybko zapominałem, nawet o tym, że przed chwilą kogoś zadźgałem. Najbliższy rave odbywał się na ?????????.. , szybko obmyśliłem drogę, próbując wdrożyć sobie omijanie grupek znarkotyzowanych ?dzielnicowych? popaprańców. Łatwo było dostać wpierdziel. Nie musiałeś robić nic szczególnego, ot tak za to że jesteś i śmiesz iść po ich chodniku. Może i w centrum kręciło się mnóstwo policji, ale zajmowała się ona przede wszystkim właśnie imprezami a nie tym co akurat dzieje się w ciemnej uliczce jakiegoś brudnego osiedla. Na taką trafiłem. Grupa, którą kojarzyłem z widzenia, oni mnie też. Jednak noc to noc, ma swoje prawa, nie ma przebacz, że znasz z widzenia. Ich oczy bez mrugnięć, w świetle migającej latarni pokazywały się i znikały czarne niczym ta noc źrenice. Nie mieli pojęcia, że jestem bardziej zdesperowany niż oni. Choć nie, to złe słowo, byłem w stanie ?nie zależy mi?, nawet na czyimś życiu. Szedłem twardo, jeden, drugi, trzeci stają przede mną. W takich sytuacjach nie ma złotego środka. Policyjna gadka ?wszystko co powiesz może być wykorzystane przeciwko Tobie? pasuje tu jak ulał. Z tym, że tu brzmi zgoła inaczej i dosadniej. W milczeniu poczekałem co powiedzą. ?Dawaj kasiore cioto!!? ? zabrzmiało jakże wyrafinowanie. Nie miałem czasu na cackanie, wyjąłem mój ulubiony, sprawdzony już nóż do patroszenia dorszy i bez zawahania wbiłem kolesiowi w okolice bicepsa. Tu na jaw wyszła psychologiczna sytuacja tej jakże miłej grupki osób. Jeden z nich od razu zwiał, być może po wsparcie. Drugi natomiast próbował tamować krew kolegi krzycząc coś w stylu ?Coś Ty zrobił chory człowieku?!?!? Czyli z tamtym nic go nie łączyło, a z rehabilitantem miał stosunek przyjacielski. Trafiłem w dziesiątkę bo krew aż bryzgała. Gdyby to był każdy inny dzień to ja mógłbym być na miejscu poszkodowanego. Leżał bym w gęstej kałuży i wykrwawiał się cierpiąc przy tym okrutnie. Moja łaska ich opuściła i bez wzruszeń ruszyłem dalej wycierając nóż o znaleziony obok kosza papier. Jest to przerażające, że w dzisiejszych czasach życie można stracić w tak prosty, głupi sposób. Dlatego też wolałbym zginąć wznioślej. Czyli jak zapytacie? Nie zastanawiałem się szczerze mówiąc. Może za chwałę ojczyzny? Za rodzinę? Za miłość? Jakże to nieaktualne w dniu dzisiejszym. O dziwo z daleka widziałem jak uciekinier wrócił z pokaźną grupą. Zmierzali biegiem w moją stronę więc i ja musiałem przyspieszyć kroku. Skok przez siatkę, szybki trucht na dół i już byłem po za siłą ich rażenia. Szczególnie słownego, bo ich wyzwiska było słychać już z daleka. Banda idiotów, którzy z każdym problemem zwracają się do ?osiedla?. Przyszłość jako taka to dla nich tak odległe słowo jak kiełbasa dla bezpańskiego psa. Z akcentem na ostatnie słowo. Zero ambicji, jakichkolwiek zasad moralnych, życie z dnia na dzień w akompaniamencie taniego alkoholu i niesprawdzonych narkotyków. Plaga, której z chęcią bym się pozbył. No nic. Rave słychać było co raz głośniej. Energetyczne bity już wprawiały moje nogi w nieskoordynowany ruch. Wszędzie szlajała się młodzież, czy to idąca tak jak ja czy wracająca z zabawy. Ubiorem nikogo oszukać nie mogli. Dominowała biel, z odblaskowymi wstawkami. Ja cały na czarno wyglądałem przy nich o ironio jak dziwak. Za raz za winklem ukazała mi się prowizoryczna brama a w oddali migała już scena. Każdy miał wstęp wolny. Tańce odbywały się na dużym polu, tu i ówdzie stały zmęczone drzewa. Układ ich gałęzi wskazywał na korzystanie z nich w roli huśtawki. DJotka była co raz bliżej, było sporo białych nie tylko pod względem ubrań ludzi. Muzyka z pogranicza transu i DnB. Wpadał w ucho nie ma co. Rytm szybko poruszał me ciało. Nie przepadam za zabawą na trzeźwo. Ten drink już dawno przestał działać. W mig wytrzeźwiałem, chociażby przy stresującej sytuacji ze ?znajomymi?. Chęć zabawy była jednak silniejsza i w oka mgnieniu wbiłem się w jakąś grupkę. Wyraźnie zmęczeni. O tak późnej godzinie wcale im się nie dziwiłem. Ruchy na zasadzie ?aby się ruszać?. Dziewczyny choć ładne to tak wypłowiałem przez narkotyki, że strach było je tknąć. Wkręcałem się co raz bardziej. Każdy bas, każdy sopran wchodził we mnie i poruszał skoordynowanie którąś z kończyn. John Travolta elektrycznego disco lub twista. Taniec łagodzi obyczaje, naprawdę. Zapomniałem o wszystkim. Po woli odczuwałem zmęczenie. Cytuj
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.