Skocz do zawartości

Aktualnie ogladam


Dawid-kun

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano
w zyciu nie widzialem tak antypatycznej postaci.
Nie widziałeś Basary z Macrossa 7 ;>

Flik a tego gościa znasz?

1168623253224jl0.jpg

 

Suavek widocznie nie słuchałeś jego piosenki ;p

Opublikowano

Shinn jest cudowny na tle Basary.

 

Serio, obejrzałem właśnie 12 odcinek Macross "ssiedem". Wrażenia?

1213260182126eo9.jpg

Jedyne co mnie pociesza to że niby później robi się nieco lepiej, a Basara przestaje śpiewać Planet Dance...

 

Mam nadzieje szybko ten badziew skończyć i przejść do Frontiera.

Gość Mr. Blue
Opublikowano

A po mnie, ostatnio, walcem przejechało Elfen Lied.

 

Swietny scenariusz, świetne profile postaci, wciągające prowadzenie akcji, animacja, nie - plastikowe emocje, muzyka... Długo by można tak wymieniać.

Jest krew, są cycunie, są kilkuletnie dziewczynki i ich kończyny w różnych miejscach, co czasami sprawia, że odwracamy wzrok (

A śmierć siostry głównego bohatera, śni mi się po nocach...

).

Ale tylko tak, można było ukazać całe obliczę tragedi Lucy, Nany, Miroko i ludzi, którzy je kochali.

 

Co jest głównym przesłaniem Elfen Lied? Tolerancja? Prawdziwa miłość? Czy też może pytanie o to, gdzie kończy się człowieczeństwo?

Jak łatwo sądzić innych, ale jak trudno sądzić o sobie samym... Co ja bym zrobił na miejscu Kurozawy, gdybym miał

zabić swoje własne dziecko

? Czy byłbym wstanie zapomnieć o tak strasznej przeszłości lucy, i uważać ją za przyjaciela?

 

Zaprawdę... twórcom udało się mnie poruszyć.

 

A co do zakończenia:

 

Jestem optymistą i kocham dobre Happy endy. Ucieszyłem się więc z zakończenia Elfen Lied, bo chyba nikt nie ma wątpliwości, że Nyuu - Lucy żyje.

 

 

 

 

Opublikowano

Shinnek byl pocieszny... a Stellar <3

Haibane Renmei skonczone kilka dni wstecz. W celu dowiedzenia sie czegos wiecej o symbolice mozecie zajrzec na fanowska strone. Kudosy za linka leca do jednego z czytelnikow tanuki-anime. Nie pamietam nicka, ale czasem warto poczytac komentarze. Nie obejdzie sie oczywiscie bez drugiego seansu. Czlowiek odpowiedzialny za HR - Yoshitoshi ABee (stworzyl mange, zeby nie bylo niedomowien... na bazie ktorej przygotowano anime) wczesniej maczal palce przy Serial Experiment Lain (wiedzialem, ze juz gdzies widzialem podobny styl) i opracowal chara design w NieA under 7. Z uwagi na brak ciekawych rzeczy do obejrzenia pociagne ten ostatni tytul, a i Lain bede musial sobie niedlugo odswierzyc. Moze w koncu uda mi sie zrozumiec to anime.

Opublikowano (edytowane)

"Manga" to troszkę za duże słowo, dla tego co stworzył Abe. Owszem planował stworzyć mangę, ale po 2 chapterach "Haibane of the Old Home" (obejmującą tylko niespełna cały pierwszy i kawałek drugiego epizodu anime) za namową przyjaciela (Yasuyuki Ueda - min. producent i scenarzysta ww. "Serial Experiments Lain") zaniechał projektu i zdecydował się przenieść go od razu na szklany ekran. Dopiero później "dodał" "Haibane of the Old Home - Extra" - chapter obejmujący przeszłosć Reki i "Haibane lifestyle diary" - czyli krótki artbook.

 

 

No, nie zapominajmy o pierwotnym "Haibane Renmei", ale tamten, pierwszy projekt różni się od tego znanego nam niemalże wszystkim i łączy je tylko obecność Haibane.

 

 

Flik, nie zapominaj o Texhnolyze :) .

Edytowane przez Aramis
Opublikowano
Flik, nie zapominaj o Texhnolyze :) .

Texhnolyze jest najlepsze z serii w jakich Abe maczał palce, Lain było dziwne i ciekawe, Haibane ma swój lżejszy klimat, ale tamta historia mną najbardziej pozamiatała (w szczególności dołująca końcówka, która ściska za gardło i czujesz smutek, złość i bezradność...)

 

Opublikowano

Ja jestem świeżo po obejrzeniu Air

 

Wrażenia ?

Ujmę to tak: Czuję się, tak, jak by mnie ktoś wbił w ziemię, wyciągnął, i ponownie wbił :)

Air mną całkowicie pozamiatało.

 

Ale po kolei.

Anime opowiada o młodym chłopaku imieniem Yukito Kunisaki, który to przybył do pewnej sennej mieściny, aby trochę zarobić, oraz w innym celu - poszukuje uskrzydlonej dziewczyny, z legendy, którą przekazała mu zmarła matka.

Zarabia on (a przynajmniej próbuje), za pomocą małej laleczki, którą porusza siłą woli.

Gdy pewnego dnia, budzi się na wpół martwy z głodu (tak - nic nie zarobił :P) na falochronie, zauważa stojącą obok niego dziewczynę - ma ona na imię Misuzu.

Dziewczyna, widząc, ze bohater jest głodny zaprasza go na kolację do domu, w którym mieszka razem z 'mamą'.

I tak to się zaczyna :)

W kolejnych odcinkach, bohater poznaje kolejne osoby (same dziewczyny <_<) oraz ich problemy etc.

 

Oglądając pierwsze odcinki, można odnieść wrażenie, że jest to kolejne anime typu harem - bohater otoczony przez kobiety, etc.

Nic bardziej mylnego - jest to jedno z najgłębszych anime jakie dane mi było widzieć.

Późniejsze odcinki potrafią naprawdę chwycić za serce.

 

No, ale dość o fabule, bo to najlepiej odkryć samemu ;)

 

Wykonanie jest naprawdę świetne. Choć nieco przesadne oczy bohaterek na początku mnie trochę denerwowały, to potem stwierdziłem, że bardzo dobrze pasują do klimatu ;)

Tła są po prostu piękne. Dawno nie widziałem rak dobrze zrobionego anime. Nie da się tu odczuć żadna "pustka" ani nic w tym stylu.

 

Muzyka także jest dobra. Nie narzuca się jakoś mocno, i pasuje do klimatu (bardzo fajny wg. mnie kawałek OP - KLIK )

 

Ogólnie polecam anime każdemu, szczególnie, jeśli ktoś szuka czegoś "ambitnego", i wzruszającego zarazem.

 

Sorry za lekki chaos ale pierwszy raz piszę taką "reckę" ;)

Opublikowano

MOżecie mi polecić jakieś ambitne anime? Zobacze tego AIR'a bo go już pare osób polecało, ale oprócz tego jakieś inne. Z tego co widziałem to: NGE, Cowboy Bebop, Elfen Lied, i jeszcze pare ale teraz nie pamiętam.

Opublikowano
MOżecie mi polecić jakieś ambitne anime? Zobacze tego AIR'a bo go już pare osób polecało, ale oprócz tego jakieś inne. Z tego co widziałem to: NGE, Cowboy Bebop, Elfen Lied, i jeszcze pare ale teraz nie pamiętam.

Elfen Lied ambitny nie jest, Ergo Proxy bym polecał

 

 

 

Opublikowano

Kurczę Ergo Proxy to, moim zdaniem, niewykorzystany potencjał. FENOMENALNA prezentacja, klimat na początku boski, główna bohaterka daje radę, ale im dalej tym jest coraz bardziej kosmicznie. Poziom spada gdzieś tak od akcji z

zainfekowanym Iggy'm

(rewelacyjny motyw!). No i zakończenie takie jakieś nijakie, ale ponoć jest manga która jest kontynuacją anime.

 

7.5/10 moim zdaniem

 

 

Elfen ma więcej głębi niż się może na początku wydawać :D .

Opublikowano

To mamy na temat zupełnie odmienne zdanie:) Ergo Proxy zaczyna się fajne po scenie z Iggym. Jest pokręcone i dziwne, ale to dla mnie plus. Odcinek z lunaparkiem niesamowicie dawał rade. Co innego Elfen Lied, ta głębia o której wspominałeś to patos na patosie. To wszystko było tak niestrawne, że nie dałem rady przez to przebrnąć.

 

Kolega wyżej polecał też Texhnolyze. Zrobię to samo. Nie każdemu się spodoba, ale jak już się spodoba to konkretnie.

 

Pozdrawiam.

 

 

Opublikowano

Coś mnie wzięło na OAVki i kinówki więc na weekend przygotowałem sobie niezły zestawik - I''s Pure (6cio epizodowa ekranizacja 144ro chapterowej mangi - muszę to zobaczyć :D ), From I''s, Appleseed, Appleseed Ex Machina, i pierwsze 2 epizody Kara no Kyoukai. Będzie fajnie :D .

Opublikowano
I''s Pure (6cio epizodowa ekranizacja 144ro chapterowej mangi - muszę to zobaczyć :D ), From I''s

Wystrzegaj się tego jak ognia! to i Video Girl Ai to najgorsze anime jakie ściągnąłem, są tak masakryczne że głowa mała, w szczególności ta dwuodcinkowa OAV "From I"s", normalnie aż uwłacza inteligencji...

 

Aktualnie siedzę w Basilisk, całkiem niezłe anime z klimatem i postaciami niczym w Ninja Scroll oraz The Tower of Druaga the Aegis of Uruk, też fajne anime z komediową konwencją fantasy i gier MMORPG, nie jest najwyższych lotów ale sporo można się pośmiać;)

Opublikowano

Zarathustra - Dzięki za wzmiankę o "the Tower of...", szukałem czegoś w tym stylu ;)

 

Aktualnie męczę Chrno Crusade. Nie jest to ambitne, ale bardzo przyjemnie sie ogląda. Główną bohaterką jest zakonnica, wspomagana przez demona, więc w sumie nic oryginalnego. Akcja dzieje się w okresie między pierwszą a drugą WŚ, w USA Na razie, zajmują się głównie walką z demonami, ale jeszcze kilkanaście odcinków przede mną, więc może się to rozwinie :P Kojarzy mi się to troche z Hellsingiem (mroczny klimat, etc.)

Opublikowano (edytowane)

Dobra obejrzałem sobi I''S Pure i powiem tyle - darujcie to sobie. W ogóle nie mogę pojąć jak można wpaść na pomysł upchania 143 chapterów mangi (udanej, należy dodać) w 6 niespełna półgodzinnych OAvek o_O. Prawda jest taka, że cała historia została niesamowicie spłycona - wycieli z niej wszystko, łącznie z ważnymi fabularnie postaciami - tak więc nie ma w OAVkach takich postaci jak Koshinae, czy też "późniejsza" Izumi. Mało tego - wycieli nawet cały wątek Asou. Inymi słowy - bieda.

 

Mangę polecam, OAVek nie.

 

A przede mną jeszcze 2 epki 'From I''S", może być...cieżko :D .

 

EDIT: I było...

Edytowane przez Aramis
Opublikowano

Dobra passa się skończyła. Po kilku bardzo dobrych seriach jakie obejrzałem po dość długiej przerwie od anime przyszła kolej na Macross 7.

 

O Macrossie pisałem już wcześniej, zachwycając się na lewo i prawo świetnymi pozycjami tej marki. Niestety, siódemce bliżej do bajeczki dla dzieci typu Power Rangers aniżeli solidnej historii wiążącej miłość, muzykę, dramat i codzienne życie w interesującą całość.

 

W sumie to może nietrafny opis. Macross 7 jak najbardziej w dużej mierze skupia się na muzyce, zawiera tradycyjny trójkąt miłosny, czasem trafi się jakaś bardziej poważna scena a występujące postaci w dużej mierze są ukazane na tle naturalnego, ludzkiego życia w mieście. Problem tkwi w tym, że wszystko to zostało totalnie przesadzone, że aż stało się surrealistyczne. I choć już oryginalny Macross cierpiał na kilka mało logicznych elementów, to żaden z nich nie dorasta do pięt nawet pojedynczemu odcinkowi siódemki.

 

Bardzo krótko o fabule. W celu zapewnienia przetrwania gatunku ludzkiego, w przestrzeń kosmiczną wysyłane są floty kolonizacyjne, mające na celu znalezienie planety odpowiedniej do zasiedlenia. Jedną z nich jest tytułowy Macross 7, składający się z kilku statków cywilnych, w tym zdolnego pomieścić nawet milion mieszkańców City 7, oraz ochraniających je statków wojskowych. *cough*Niespodziewanie*cough* flota zostaje zaatakowana przez tajemniczych obcych, wysysających energię życiową z istot żywych. Tutaj w sam środek konfliktu pcha się główny wokalista zespołu rockowego Fire Bomber, który w swoim mechu nie walczy z wrogiem, ale śpiewa piosenki, z nadzieją, że tym sposobem trafi do serc wroga.

 

I tak - anime jest równie głupie jak powyższy opis. O ile muzyka w poprzednich seriach Macross także stanowiła istotny element, który potrafił zaważyć na losach ludzkości, to tam było to wszystko solidnie uzasadnione i przedstawione. Tutaj natomiast otrzymujemy magię i smerfy, show godny porównania ze wspomnianym Power Rangers. Wszystko co oglądamy jest totalnie bezsensowne, naciągane, nielogiczne, a w dodatku pełne naiwnych i oklepanych już miliardy razy w innych serialach, filmach i anime motywów. Aby tego było mało, główny bohater serii zyskuje u mnie miano jednej z najbardziej irytującej postaci wszelkich anime. To co ta postać wyprawia, jak się zachowuje itp. przechodzi wszelkie pojęcie, przez co niejednokrotnie zdarzało mi się oglądać anime z tak zwanym "facepalmem".

 

W sumie psioczę i psioczę a wielu argumentów nie podałem. O głównym bohaterze już wspomniałem, ale faktem jest, że w późniejszych odcinkach nieco się uspokaja (tudzież widz się przyzwyczaja). Oglądanie uprzykrza natomiast zrobienie z w miarę realistycznego anime szmelcu dla dzieciaków. Serio, wiedzieliście, że śpiewaniem można pokonać gigantyczne kosmiczne potwory? Że samo śpiewanie wytwarza magiczną energię zdolną wytworzyć barierę energetyczną, tudzież nawet zniszczyć sprzęt elektroniczny? W ogóle śpiewanie zdolne jest uratować świat, a główny bohater w jakiś debilny sposób wiedział o tym od początku. Ba, w miarę kolejnych odcinków nabierali się na to kolejni bohaterowie...

 

Irytację zwiększa w dodatku ciągłe słuchanie tych samych utworów muzycznych, nie zawsze fajnych. Ja rozumiem, że to anime na muzyce się skupia, ale słuchanie tego samego kiczu trzy razy na odcinek potrafi wywołać odruch wymiotny. Poprawia się to w późniejszych odcinkach wraz z wprowadzeniem większej ilości ciekawych utworów, ale przez pierwsze ~20 zmuszeni jesteśmy słuchać na zmianę Planet Dance lub Love Herat, których nienawidzę. Kreska też nie powala. Nie jest zła, miejscami ładna, ale czasem zbyt prosta i ze źle dopasowanymi kolorami jak dla mnie, szczególnie w kosmosie. I powiedzcie mi, jak można wykorzystać tę samą animację trzy razy w przeciągu jednej minuty? Ja rozumiem, że zabieg ten jest dość często stosowany w anime, ale tutaj było to po prostu śmieszne, o ile nie żałosne. Nawet walki mechów nie były w żaden sposób ekscytujące jak w poprzednich seriach (świetne Dogfighty). Ciągle to samo.

 

Same odcinki natomiast to żałosny schemat. Najpierw trochę historyjki, czasem rozwijającej główny wątek, czasem rozwijającej jakieś postaci, potem "niespodziewany" atak obcych, główny bohater wylatuje i śpiewa, wróg się wycofuje i tyle. Enemy of the week.

 

Najsmutniejszym elementem tego wszystkiego jest to, że anime miało mimo wszystko potencjał. O ile główny bohater to totalny debil, to część postaci drugo i trzecioplanowych była naprawdę świetna, i tylko dla nich byłbym w stanie oglądać to anime gdyby nie cała reszta. Mylene i Gamlin to świetna parka, choć ich wątek trochę zawodzi pod koniec. Max i Milia to postacie znane jeszcze z oryginalnego Macrossa, i choć tutaj pełnią niemałą rolę to moim zdaniem było ich stanowczo za mało. Interesującą postacią wydał mi się także Ray, ale problem taki jak w przypadku poprzednich - za mało. Wychodzi na to, że wiele wątków nie otrzymuje swego zakończenia, a o niektórych postaciach wiemy stanowczo za mało.

To co charakteryzuje w dużej mierze Macrossa, to przedstawienie normalnego życia ludzi. Miało to miejsce w oryginalnym Macrossie, ma i tutaj. I prawda jest taka, że dopóki nie przychodziło do strzelania i kosmitów, to wszystko wyglądało nawet nieźle. Choć postacie potrafiły zachowywać się dziecinnie bądź niedorzecznie, to jednak oglądało to się przyjemnie. Stwierdzam tym samym, że ogólnie anime wyglądałoby o niebo lepiej gdyby od początku do końca skupiło się na perypetiach grupy rockowej - nawet na statku kosmicznym - aniżeli wiązaniu tego z kosmitami, walkami i ratowaniem świata.

 

Podsumowując, nie chciałbym obrażać osób, którym seria się podobała, ale dla mnie jest to typowy przykład anime skierowanego do młodszego odbiorcy, miłośników Power Rangers i tego typu bzdurnych, niewymagających widowisk. Nie polecam, a już w szczególności miłośnikom wcześniejszych serii Macross. Sięgajcie bez zastanowienia po oryginalnego Macrossa, po Macross Plus czy Macross Zero, ale siódemką nie zaprzątajcie sobie głowy.

 

Obejrzałem także OVA Macross 7 Encore, na którą składają się trzy samodzielne odcinki, każdy przedstawiający inną historię rozwijającą w jakiś sposób znanych bohaterów. Niby niewiele, ale po obejrzeniu stwierdzam jeszcze bardziej, że anime miało potencjał, który niestety został zmarnowany na rzecz dennych walk z kosmitami, wielce ratowaniem świata itp. podczas gdy najlepsze w Macross 7 jest właśnie życie ludzi, ich czasem zabawne, a czasem poważne perypetie. Odcinek pierwszy w dużym stopniu nawiązywał do oryginalnego Macrossa, z szokiem kulturowym przedstawionym jak należy, w miarę wiarygodnej formie. Odcinek drugi w końcu zagłębił się w przeszłość członków zespołu Fire Bomber - coś czego brakowało mi w oryginale. W dodatku zrobił to w bardzo ciekawy sposób, ukazując dramatyzację prawdopodobnych wydarzeń, a ostatecznie pokazując flashbacki tych prawdziwych. Żadnych walk, strzelanek, beznadziejnego śpiewania do obcych - po prostu super. Ostatni odcinek utrzymany jest w nieco bardziej komediowym klimacie, skupiając się na próbie zorganizowania ślubu Mylene przez jej matkę. Ponownie - żadnych walk, strzelanek, za to ponownie wgląd w przeszłość Mylene, świetna muzyka, sporo komedii.

 

Naprawdę, gdyby przeciętny odcinek Macross 7 wyglądał tak jak te rzekome "niewyemitowane" epizody, to bym nie narzekał. Nawet Basara wydaje się znośny dzięki temu ;>.

 

Skończyłem także oglądać film Macross 7: The Galaxy is Calling Me oraz Macross Dynamite 7.

 

Pierwsza pozycja to film w cudzysłowie. Trwa on niecałe 40min i podobnie jak Encore jest samodzielną historią rozgrywającą się gdzieś pod koniec serii odcinkowej. Nad fabułą nie będę się rozwodził, ale powiem tyle, że całość sprawuje się całkiem nieźle, a wkomponowanie muzyki w całość nareszcie jakoś wygląda w Macross 7. Co prawda musiał się pojawić najbardziej irytujący "zły" ale na szczęście tylko na krótszą chwilę. Ideał to to nie jest, ale przy serii odcinkowej wręcz poezja. Ponownie plus dla Basary, który jest mniej irytujący niż w serii.

 

Dynamite 7 natomiast to sequel, rozgrywający się rok po zakończeniu serii odcinkowej. Główny bohater trafia na planetę znaną z obecnych w przestrzeni kosmicznej "wielorybów". Po raz kolejny śpiew Basary został ciekawie wykorzystany, a do tego mieliśmy okazję poznać grupę nowych, całkiem interesujących postaci, podejrzanie podobnych do tych już nam znanych ;>. Całość wykonana jest nieźle, a i kreska mocno się poprawiła.

 

Naprawdę wielka szkoda, że potencjał serii odcinkowej został tak zmarnowany. Te dodatkowe OVA i film świetnie pokazują, że mogło coś z tego być. Niestety, wątki a'la Power Rangers wzięły górę i wyszło co wyszło.

 

Ok, został mi tylko Macross Zero do nadrobienia (oglądałem już kiedyś ale mało pamiętam) i zabieram się za Frontiera ;>.

Opublikowano (edytowane)

Ja też plus nadrabiam zaległości w postaci Black Lagoon. Wiele o tym słyszałem i zdobyłem wszystkie odcinki. Miało być cos na wzór tandetnych seriali z lat '80, których jestem miłośnikiem. Po 3 odcinkach byłem zachwycony, ale potem było coraz gorzej, od okropnych epów z pokojówką po mase głupich motywów. Wszystko jest jakby robione 'na serio' tak jakby tówrcy poczuwali się do storzenia czegoś więcej niż parodii amerykańskich seriali. Jest tandentnie, głupio, sztampowo, czasami żenująco. Tragiczne postaci (Revi, ta jej koleżanka zakonnica i ta chinka beznadziejnie głupimi odzywakmi) + okropne dialogi, od których można rozlać mleko w akcie napadu rozpaczy sprawiają, że czuję się podczas seansu jakbym marnował czas.

 

Szukam czegoś poważnego do obejrzenia. Może ktoś coś doradzi? Ma być w klimatach cyber-punk(chociaż w sumie nie musi). Żadnych pokemonów, śmiesznych minek itp. Dobra kreska, wątki filozoficzne, troche akcji na plus. Hm?

 

 

 

Edytowane przez gekon

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...