Soban 4 057 Opublikowano 3 lutego 2009 Opublikowano 3 lutego 2009 piszecie,że FFX ma niski poziom trudności.Dla mnie była ona na pewno trudniejsza niż wychwalana przez wszystkich pod niebiosa 7.W 7 jak dla to tylko Hojo był trudny.Zdobycie super broni banalne.Sephirot padl od limit breaka clouda co mnie z deka zaskoczylo Żeby nie było to w obu częściach nie pakowałem tylko po prostu nie uciekalem z random fights. W X to chyba najwieksza (pipi)ica mnie trafiła przy Seymourze na gadgazet,ciezki jeszcze byl ten żmij przed bevele i yunalesca.Jecht był dosyć prosty,ale i tak trudniejszy od Spehirotha. FFX był moim pierwszym finalem i ulubionym sposrod 5 w ktore gralem(7,8,9,10,12).Świetna fabuła,ale do xenogears daleko.Ogólnie Tidus nie był tragiczny.Co do drużyny to owszem nie była ona jakaś za ciekawa i zżyta ze sobą.Do wymiany jak dla mnie powinni być wakka,lulu i rikku.Kimari był spoko,a Auron to najlepsza postać w grze. Cytuj
Daffy 10 576 Opublikowano 3 lutego 2009 Opublikowano 3 lutego 2009 FFX jak na finale była nawet trudna(najtrudniejszy z ery finali na konsole playstation choć nie skończyłem FFX-2).Najbanalniejszy był dla mnie Final VIII - z 99 sztukami dobrego czaru podpiętymi pod damage(np aura) drużyna wręcz gromiła przeciwników.Final 12 też był banalny-praktycznie połowę fabularnych bossów dało się pokonać jedną dobrą kombinacją limitów naszej drużyny. Co do FFVII-pamiętam,że pierwszym wyzwaniem był u mnie boss z sejfu w posiadłości Sephirotha(choć on był opcjonalny) i jakiś mega trudnych przeciwników ta gra nie miała,taki średni finalowy poziom trudności. Hardcory to były starsze finale -taka FFVI to dopiero wyzwanie Cytuj
Killabien 553 Opublikowano 4 lutego 2009 Opublikowano 4 lutego 2009 Zagraj w IV, tam dopiero jest poziom pod koniec. A od VII wzwyż fajnale nie były specjalnie trudne, chyba że dodatkowi bossowie. Cytuj
German 0 Opublikowano 4 lutego 2009 Opublikowano 4 lutego 2009 Mi dziesiątka bardzo się podobała , poziom trudniości - średni, coś jak DQ8 (moim zdaniem). Ale przy Penance ( czy jak to się tam pisze ) trzeba było już trochę posiedzieć. A fabularnie było świetnie, porównywalnie z legendarną ósemką... Cytuj
Figaro 8 222 Opublikowano 5 lutego 2009 Opublikowano 5 lutego 2009 (edytowane) Mi dziesiątka bardzo się podobała , poziom trudniości - średni, coś jak DQ8 (moim zdaniem). Haha, tu nie ma żadne "moim zdaniem". FF X można przejść całe bez pakowania, a w DQ VIII takim sposobem nie pokonasz 1 bossa (sprawdzone). Edytowane 5 lutego 2009 przez Figaro Cytuj
Sonotori 0 Opublikowano 5 lutego 2009 Opublikowano 5 lutego 2009 Mi dziesiątka bardzo się podobała , poziom trudniości - średni, coś jak DQ8 (moim zdaniem). Haha, tu nie ma żadne "moim zdaniem". FF X można przejść całe bez pakowania, a w DQ VIII takim sposobem nie pokonasz 1 bossa (sprawdzone). To Wy konieczność level grindingu nazywacie wysokim poziomem trudności? Przepraszam, ale co w tym trudnego? Owszem, niektórym może być trudno znaleźć czas na pakowanie, ale to jakby do gry nie przynależy. Sam w sobie level grinding jest przeważnie trywialną czynnością. Tak naprawdę Dragon Quest VIII nie jest szczególnie grinderski. Pierwszy boss owszem, pokonał mnie za pierwszym razem, ale byłoby do dyskusji czy to przez moją wówczas niedostateczną znajomość systemu, czy przez zbyt niski level postaci. Jeśli w DQVIII nie nie unika się losowych walk, można całą grę właściwą przejść bez dodatkowego pakowania. Dragovian Trails oczywiście wymagają grindingu i poniekąd są trudne (w sensie iż długie walki toczy się non stop o włos od śmierci), ale to raczej taki extramocny extras dla hobbystów. Cytuj
German 0 Opublikowano 13 lutego 2009 Opublikowano 13 lutego 2009 (edytowane) Ja przeszedłem zarówno DQ8, jak i FFX już jakiś czas temu, i nie pamiętam , by w DQ8 było trudniej niż w FF. Dragovian Trials też, o ile pamiętam, przeszedłem.Hero jest w każdym razie w smoczej zbroji czy jak to się tam nazywało. I poziom też nie był jakiś wgniatający w ziemię. Wydaje mi się, że w FFX było parę mocniejszych bosów od smoczków w DT. Edit: a tak naprawdę to w każdym rpg nadchodzi taki moment, gdy trza zacząć pakować postać Edytowane 13 lutego 2009 przez German Cytuj
orzech305 3 Opublikowano 16 lutego 2009 Opublikowano 16 lutego 2009 Czy da się zagrać w FF X na padzie od psone ? Cytuj
Fender 0 Opublikowano 9 czerwca 2009 Opublikowano 9 czerwca 2009 Mi dziesiątka bardzo się podobała , poziom trudniości - średni, coś jak DQ8 (moim zdaniem). Haha, tu nie ma żadne "moim zdaniem". FF X można przejść całe bez pakowania, a w DQ VIII takim sposobem nie pokonasz 1 bossa (sprawdzone). Wiem ze ten post został wysłany juz jakiś czas temu , ale jak to przeczytałem , szczena mi odpadła .... :) twierdzisz ze FFX można przejść bez pakowania ... hahahahahaha dobre ....... - Powiedz mi w takim razie jak zamierzasz przejść chociażby 1 dark aeona Valefora, ktory jest zdecydowanie najłatwiejszym potworem z serii darkow ....a dark Bahamut????? Dark Magus sisters???????Potrzeba..... streszczając sie w miarę ..około 150 godzin na 100% przejście final fantasy x. Chyba ze mówisz tylko o przejściu fabularnej części gry... to w tedy masz rajce. Cytuj
Killabien 553 Opublikowano 10 czerwca 2009 Opublikowano 10 czerwca 2009 Właśnie o to mu chodziło. Cytuj
Zetsu 0 Opublikowano 10 czerwca 2009 Opublikowano 10 czerwca 2009 (edytowane) To Wy konieczność level grindingu nazywacie wysokim poziomem trudności? Przepraszam, ale co w tym trudnego? Owszem, niektórym może być trudno znaleźć czas na pakowanie, ale to jakby do gry nie przynależy. Sam w sobie level grinding jest przeważnie trywialną czynnością. Tak naprawdę Dragon Quest VIII nie jest szczególnie grinderski. Pierwszy boss owszem, pokonał mnie za pierwszym razem, ale byłoby do dyskusji czy to przez moją wówczas niedostateczną znajomość systemu, czy przez zbyt niski level postaci. Jeśli w DQVIII nie nie unika się losowych walk, można całą grę właściwą przejść bez dodatkowego pakowania. Nie można. Sprawdzone. Sam przez całą grę zabijałem każdego napotkanego stworka, a mimo to przy niektórych bossach dodatkowe pakowanie było wręcz wymagane. Warto też zauważyć, że nawet jeżeli ma się w tej grze dość wysoki współczynnik lv. to walki wciąż nie są zbyt łatwe i nawet zwykła grupka przeciwników może bardzo szybko załatwić naszą drużynę na cacy jeżeli nie będziemy uważać. IMO DQVIII jest trudniejszy od FFX, co wynika przede wszystkim z konieczności dłuższego pakowania, chociaż i same starcia wydają się bardziej wymagające pod kątem taktycznym. Prawdą jest, że w zdecydowanej większości erpegów poziom trudności jest śmiesznie niski, co ma oczywiście związek z grindowaniem postaci (żaden boss nie straszny kiedy nasz hiroł ma 90 level doświadczenia), taki już ich urok. Jednak jest kilka RPG perełek przy których i pakowanie na niewiele się zdaje jak np. Vagrant Story (tam się w ogóle da pakować?) czy FFXII (bez dobrej taktyki na większych madafaków ani rusz). Ogólnie jednak RPG to łatwy gatunek, dlatego jeżeli już w nich szukać wyzwań to raczej intelektualnych opierających się na zagadkach i łamigłówkach (tych nigdy nie brakuje) lub w przepakowanych bossach dodatkowych. Edytowane 10 czerwca 2009 przez Zetsu Cytuj
Sonotori 0 Opublikowano 10 czerwca 2009 Opublikowano 10 czerwca 2009 (edytowane) To Wy konieczność level grindingu nazywacie wysokim poziomem trudności? Przepraszam, ale co w tym trudnego? Owszem, niektórym może być trudno znaleźć czas na pakowanie, ale to jakby do gry nie przynależy. Sam w sobie level grinding jest przeważnie trywialną czynnością. Tak naprawdę Dragon Quest VIII nie jest szczególnie grinderski. Pierwszy boss owszem, pokonał mnie za pierwszym razem, ale byłoby do dyskusji czy to przez moją wówczas niedostateczną znajomość systemu, czy przez zbyt niski level postaci. Jeśli w DQVIII nie nie unika się losowych walk, można całą grę właściwą przejść bez dodatkowego pakowania. Nie można. Sprawdzone. Sam przez całą grę zabijałem każdego napotkanego stworka, a mimo to przy niektórych bossach dodatkowe pakowanie było wręcz wymagane. E tam. Zdarzało się, owszem (chyba 2 razy), że boss mnie zabijał, ale wtedy nie szedłem grindować, tylko od razu z powrotem na bossa. Oczywiście gra jest tak urządzona, że między bossem a savepointem z reguły jest dungeon, więc rozwalałem co się tam po drodze napataczało, ale to była raczej formalność niż grindowanie z prawdziwego zdarzenia. ŻADEN z regularnych bossów nie wymusił na mnie starego niedobrego level grindingu z piekła rodem. Część zasadniczą pokonałem z marszu. Edytowane 10 czerwca 2009 przez Sonotori Cytuj
lena163 5 Opublikowano 11 czerwca 2009 Opublikowano 11 czerwca 2009 (edytowane) No ja to Jechta i tego tam brylca na końcu podszedłam z nastawianiem, że zobacze jaki jest mocny, żeby wiedzieć ile podpakować i że mnie rozwali w pył w kilku rundach i jakież było moje zdziwnienie jak w dość krótkim czasie padł. A końcowy boss to już w ogóle śmieszny był przez chwilę się ludziłam, że to jeszcze nie koniec gry. Trudniejsze mi się wydawału potworki z Sina czy choćby Yunalesca która mnie dużo nerwów kosztowała przy braku odporności na status zombie Końcowy boss z FFVIII był trudniejszy i pokonanie jej bez pakowania, bez ostatecznych limitów postaci i bez GF'a Edena zajmowało duużo czasu. No bo z spełnieniem powyższych elementów to była dziecinnie prosta Ale za to pokonanie jej bez odblokowanych limitów i itemów jest prawie niemożliwe tj. zależy od szczęcia czyli od tego które czary nam zakosiła najpierw Edytowane 11 czerwca 2009 przez lena163 Cytuj
Welna 1 094 Opublikowano 12 czerwca 2009 Opublikowano 12 czerwca 2009 To Wy konieczność level grindingu nazywacie wysokim poziomem trudności? Przepraszam, ale co w tym trudnego? Owszem, niektórym może być trudno znaleźć czas na pakowanie, ale to jakby do gry nie przynależy. Sam w sobie level grinding jest przeważnie trywialną czynnością. Tak naprawdę Dragon Quest VIII nie jest szczególnie grinderski. Pierwszy boss owszem, pokonał mnie za pierwszym razem, ale byłoby do dyskusji czy to przez moją wówczas niedostateczną znajomość systemu, czy przez zbyt niski level postaci. Jeśli w DQVIII nie nie unika się losowych walk, można całą grę właściwą przejść bez dodatkowego pakowania. Nie można. Sprawdzone. Sam przez całą grę zabijałem każdego napotkanego stworka, a mimo to przy niektórych bossach dodatkowe pakowanie było wręcz wymagane. E tam. Zdarzało się, owszem (chyba 2 razy), że boss mnie zabijał, ale wtedy nie szedłem grindować, tylko od razu z powrotem na bossa. Oczywiście gra jest tak urządzona, że między bossem a savepointem z reguły jest dungeon, więc rozwalałem co się tam po drodze napataczało, ale to była raczej formalność niż grindowanie z prawdziwego zdarzenia. ŻADEN z regularnych bossów nie wymusił na mnie starego niedobrego level grindingu z piekła rodem. Część zasadniczą pokonałem z marszu. Za 1 przejsciem zabil mnie Seaymur (czy jak to sie pisze ) w Mt. Gagazeet Cytuj
lena163 5 Opublikowano 22 lipca 2009 Opublikowano 22 lipca 2009 (edytowane) Heeh ostatnio z nudów właczyłam sobie na Finala X i doszłam do wniosku że się starzeje. Kiedyś ta gra wydawała mi sie super podobała mi się fabuła, postacie itd a teraz stwierdzam że owszem fabuła jest porządnie zrobiona (w sensie rozbudowana), ale jakaś taka strasznie cukierkowa mi się wydaje, podobnie jak główne postacie. A druga sprawa to to że co prawda wszystkie finale są mniej lub bardziej liniowe ale w X ta liniowość jest wręcz namacalna bo tam się chodzi dosłownie po lini nawet pobiegać w boki za bardzo nie można z wyjątkiem kilku lokacji. Z kolei w XII jest zupełnie na odwrót tak jakby chcieli ten błąd naprawić i się im to udało bo gra jest obszerna Dodatkowo starsze finale z wiekiem coraz bardziej mi się podobają (szczególnie VII), dlatego teraz chyba spróbuje zdobyć VI część bo słyszałam o niej wiele dobrego. Nadal uważam że X jest fajna ale teraz wole bardziej VII czy VIII część. Ciekawa jestem czy tylko mi się tak zmienił gust? Edytowane 22 lipca 2009 przez lena163 Cytuj
stoodio 2 075 Opublikowano 22 lipca 2009 Opublikowano 22 lipca 2009 (edytowane) Heeh ostatnio z nudów właczyłam sobie na Finala X i doszłam do wniosku że się starzeje. Kiedyś ta gra wydawała mi sie super podobała mi się fabuła, postacie itd a teraz stwierdzam że owszem fabuła jest porządnie zrobiona (w sensie rozbudowana), ale jakaś taka strasznie cukierkowa mi się wydaje, podobnie jak główne postacie. A druga sprawa to to że co prawda wszystkie finale są mniej lub bardziej liniowe ale w X ta liniowość jest wręcz namacalna bo tam się chodzi dosłownie po lini nawet pobiegać w boki za bardzo nie można z wyjątkiem kilku lokacji. Z kolei w XII jest zupełnie na odwrót tak jakby chcieli ten błąd naprawić i się im to udało bo gra jest obszerna Dodatkowo starsze finale z wiekiem coraz bardziej mi się podobają (szczególnie VII), dlatego teraz chyba spróbuje zdobyć VI część bo słyszałam o niej wiele dobrego. Nadal uważam że X jest fajna ale teraz wole bardziej VII czy VIII część. Ciekawa jestem czy tylko mi się tak zmienił gust? Heh, całkiem niedawno (patrząc jak brat gra) doszedłem do podobnego wniosku kurczę, kiedy sobie przypomnę jak to nocki zarywałem z FFX to się trochę dziwię, z drugiej strony były to czasy ogromnej fascynacji konsolą jako taką. Owszem gra jest solidnym jRPG'iem i dała mi masę frajdy, ale wyżej stawiam "hajpowaną" ostatnimi czasy FFVII czy wspaniałą, niedocenianą IXkę Edytowane 22 lipca 2009 przez stoodio Cytuj
Trzcina 11 Opublikowano 23 lipca 2009 Opublikowano 23 lipca 2009 Ahhh prosze... FFX, to gra epicka, jest klasa sama w sobie. Przyniosla niesamowite ilosci zmian w bardzo sztywnej strukturze poprzednich czesci. Poczawszy od rozwiazan technicznych (voice acting), poprzez fabule (no chyba nikt sie nie spodziewal ze TO sie stanie na samym koncu :o) i systemowych (brak leveli jako takich, obecnosc sphere grida, przelamanie bariery 9999). Oczywiscie w parze z tym szly pewne ograniczenia. Eksploracja mapy jest nieistniejaca, mozemy jedynie pochodzic po drogach laczacych lokacje ze soba, jest to na tyle ograniczone ze latanie statkiem odbywa sie z punktu do punkty. Niemniej jednak, jest to DOKLADNIE to samo co w poprzednich czesciach, odjac element swobodnego prowadzenia statku. FF to nie oblivion, praktycznie nie ma tutaj nic ciekawego poza lokacjami do ktorych jestes doprowadzany fabularnie. Ewnetualnie dodatkowy dungeon, lub miejscowke zawierajaca skarb (materia, chocograph, magic draw point). Ale jest tego znikoma ilosc. Latanie statkiem daje falszywe poczucie 'nieliniowosci', tylko dlatego ze zamiast byc przeniesionym do nastepnej lokacji (jak w FFX) musisz tam poleciec samemu. Jezeli chodzi o cukierkowosc, to powiem szczerze ze nie rozumiem tego za bardzo. Najbardizej cukierkowym elementem FFX jest kolorystyka Mocno bijace po oczach kolory jednym przypadkly do gustu, innym niespecjalnie. No i mamy mocno (chyba najmocniej w finalach) rozwiniety watek romansu (z ktorego wyszla dodatkowa, nowa gra). Niemniej jednak wydarzenia nie sa cukierkowe. Nie bede ukrywal ze jestem ogromnym fanem FFX. Ilosc zmian w serii (na dobre) przerosla zdecydowanie ilosc negatywnych. Czesc ta byla rewolucyjna pod wzgledem odbioru (pokazuje co moze zrobic dobry voice acting, a rewelacyjna grafika do tej pory cieszy oko), pozwalala tez na niespotykana wczesniej swobode rozwoju postaci (osobiscie uwielbiam sphere grid... ale wiem ze sa tacy ktorzy wola podzial na klasy obecny w FF9). FFX oferuje rowniez OGROMNA ilosc pozafabularnych doswiadczen, zadna inna gra z serii nie jest tak rozbudowana, czego efektem byly godziny spedzone przy konsoli Anyway, FFVII jest dla wiekszosci graczy pierwsza w serii, gra od ktorej rozpoczela sie ich fascynacja tym gatunkiem (bardzo specyficznym), jest wiec tez kultowa, niemniej jednak oferuje nieporownywalnie mniej atrakcji graczowi niz FFX. Preferencje co do fabuly na bok, kazdy lubi to co lubi (mnie sie podobalo wyjatkowosc zakonczenia FFX) ale cala reszta serii, po prostu nie ma szans z FFX. Na zakocznenie dodam tylko, zeby nikt nie pomyslam inaczej ;p, ze uwielbiam wszystkie finale. Wszyskie z nich konczylem wielokrotnie, ale to wlasnie FFX jest ta gra ktora moze na nowo mnie przyciagnac. Powod jest prosty, kiedy historie znasz na pamiec i nie grasz aby poznawac fabule, musza byc inne elementy ktore cie przyciagna, a w tej kwestii, jak juz wspominalem, FFX nie ma sobie rownych. Ale i tak numero uno jest dla mnie FFT 1 Cytuj
lena163 5 Opublikowano 23 lipca 2009 Opublikowano 23 lipca 2009 No masz racje że wszystkie finale były liniowe, ale właśnie mi w X właśnie brakowało tego oszustwa że jest inaczej w postaci map świata pojazdów itp Co do fabuły to tak jak mówiłan najwyraźniej się starzeje bo ogólnie uważam że fabuła jast największym atutem X łącznie z zakonczenim, które rzeczywiście cukierkowe nie było i mnie również zaskoczyło (żeby tylko taka fabuła była w XII), ale ogólnie stwierdzenie że fabuła jest cukierkowa wzieło mi się stąd że ja najbardziej lubie jak głowny bohater ma dziary (i nie chodzi mi o Squalla ) , mroczną przeszłość i niewiadomo czego konkretnie chce (chętnie bym widziała jako głownego bohatera np Sephirotha z VII) itp więc biedny Tidus nie ma szans a o Vaanie już w ogóle nie wspomnę bo Tidus to przynajmiej miał charakter. A co do VII to własnie w siódemkę grałąm po X więc jak zobaczyłam te kloce to się przeraziłam ale potem już się to tak w oczy nie rzucało A FFT rzeczywiście jest fajne, ta gra to najlepszy dowód, że grafika nie zawsze jet najważniejsza Cytuj
Aramis 10 Opublikowano 23 lipca 2009 Opublikowano 23 lipca 2009 (edytowane) Ta gra jest ponadczasowa. Bez kitu. Po ostatnich jrpg na obecną generację odpaliłem dla jaj FFX i wiecie co? Już sam prolog mnie zniszczył. Widok miecza Tidusa, laski Yuny i piłki Wakki, na tle ruin Zanarkand, ekipa siedząca w ciszy przy ognisku, słowa Tidusa i ta muzyka - to wprowadzenie jest bardziej epickie niż jakakolwiek scenka z nowych rpg. System tej gry to rewolucja w serii umożliwiająca nieograniczone wręcz kombinowanie (jest mega elastyczny) i zapewniająca hardkorowcom niesamowite replayability - chcesz przejsć grę tylko Yuną? Nie ma sprawy! Chcesz przejsć grę nie używając w ogóle sphere gridu? No problem - musisz tylko ruszyć głową. Ilość challenge'y jakie wymyślili ludzie jest imponująca i inne RPG ze swoim typowym 'low level challenge' wypadają przy tej grze po prostu blaldo. Kwestia liniowości - praktycznie KAŻDY jrpg jest liniowy. Fabuła jest swietna i bogata w ciekawe zwroty akcji. Zakończenie natomiast to majstersztyk. Tą grę warto jest przejść dla samego endingu, jak to powiedziała pewna osoba;]. Ah no i imo FFX to najciekawsze i najlepsze love story w dziejach serii. Duet Rinoa x Squall mimo wszystko nie dają rady Tidusowi i Yunie. Powiedział to gosć co kupił PS2 dokładnie w dniu PALowej premiery FFX:P Edytowane 23 lipca 2009 przez Aramis Cytuj
stoodio 2 075 Opublikowano 24 lipca 2009 Opublikowano 24 lipca 2009 Ta gra jest ponadczasowa. Bez kitu. Po ostatnich jrpg na obecną generację odpaliłem dla jaj FFX i wiecie co? Już sam prolog mnie zniszczył. Widok miecza Tidusa, laski Yuny i piłki Wakki, na tle ruin Zanarkand, ekipa siedząca w ciszy przy ognisku, słowa Tidusa i ta muzyka - to wprowadzenie jest bardziej epickie niż jakakolwiek scenka z nowych rpg. System tej gry to rewolucja w serii umożliwiająca nieograniczone wręcz kombinowanie (jest mega elastyczny) i zapewniająca hardkorowcom niesamowite replayability - chcesz przejsć grę tylko Yuną? Nie ma sprawy! Chcesz przejsć grę nie używając w ogóle sphere gridu? No problem - musisz tylko ruszyć głową. Ilość challenge'y jakie wymyślili ludzie jest imponująca i inne RPG ze swoim typowym 'low level challenge' wypadają przy tej grze po prostu blaldo. Kwestia liniowości - praktycznie KAŻDY jrpg jest liniowy. Fabuła jest swietna i bogata w ciekawe zwroty akcji. Zakończenie natomiast to majstersztyk. Tą grę warto jest przejść dla samego endingu, jak to powiedziała pewna osoba;]. Ah no i imo FFX to najciekawsze i najlepsze love story w dziejach serii. Duet Rinoa x Squall mimo wszystko nie dają rady Tidusowi i Yunie. Powiedział to gosć co kupił PS2 dokładnie w dniu PALowej premiery FFX:P Ahhh prosze... FFX, to gra epicka, jest klasa sama w sobie. Przyniosla niesamowite ilosci zmian w bardzo sztywnej strukturze poprzednich czesci. Poczawszy od rozwiazan technicznych (voice acting), poprzez fabule (no chyba nikt sie nie spodziewal ze TO sie stanie na samym koncu :o) i systemowych (brak leveli jako takich, obecnosc sphere grida, przelamanie bariery 9999). Oczywiscie w parze z tym szly pewne ograniczenia. Eksploracja mapy jest nieistniejaca, mozemy jedynie pochodzic po drogach laczacych lokacje ze soba, jest to na tyle ograniczone ze latanie statkiem odbywa sie z punktu do punkty. Niemniej jednak, jest to DOKLADNIE to samo co w poprzednich czesciach, odjac element swobodnego prowadzenia statku. FF to nie oblivion, praktycznie nie ma tutaj nic ciekawego poza lokacjami do ktorych jestes doprowadzany fabularnie. Ewnetualnie dodatkowy dungeon, lub miejscowke zawierajaca skarb (materia, chocograph, magic draw point). Ale jest tego znikoma ilosc. Latanie statkiem daje falszywe poczucie 'nieliniowosci', tylko dlatego ze zamiast byc przeniesionym do nastepnej lokacji (jak w FFX) musisz tam poleciec samemu. Jezeli chodzi o cukierkowosc, to powiem szczerze ze nie rozumiem tego za bardzo. Najbardizej cukierkowym elementem FFX jest kolorystyka Mocno bijace po oczach kolory jednym przypadkly do gustu, innym niespecjalnie. No i mamy mocno (chyba najmocniej w finalach) rozwiniety watek romansu (z ktorego wyszla dodatkowa, nowa gra). Niemniej jednak wydarzenia nie sa cukierkowe. Nie bede ukrywal ze jestem ogromnym fanem FFX. Ilosc zmian w serii (na dobre) przerosla zdecydowanie ilosc negatywnych. Czesc ta byla rewolucyjna pod wzgledem odbioru (pokazuje co moze zrobic dobry voice acting, a rewelacyjna grafika do tej pory cieszy oko), pozwalala tez na niespotykana wczesniej swobode rozwoju postaci (osobiscie uwielbiam sphere grid... ale wiem ze sa tacy ktorzy wola podzial na klasy obecny w FF9). FFX oferuje rowniez OGROMNA ilosc pozafabularnych doswiadczen, zadna inna gra z serii nie jest tak rozbudowana, czego efektem byly godziny spedzone przy konsoli Anyway, FFVII jest dla wiekszosci graczy pierwsza w serii, gra od ktorej rozpoczela sie ich fascynacja tym gatunkiem (bardzo specyficznym), jest wiec tez kultowa, niemniej jednak oferuje nieporownywalnie mniej atrakcji graczowi niz FFX. Preferencje co do fabuly na bok, kazdy lubi to co lubi (mnie sie podobalo wyjatkowosc zakonczenia FFX) ale cala reszta serii, po prostu nie ma szans z FFX. Na zakocznenie dodam tylko, zeby nikt nie pomyslam inaczej ;p, ze uwielbiam wszystkie finale. Wszyskie z nich konczylem wielokrotnie, ale to wlasnie FFX jest ta gra ktora moze na nowo mnie przyciagnac. Powod jest prosty, kiedy historie znasz na pamiec i nie grasz aby poznawac fabule, musza byc inne elementy ktore cie przyciagna, a w tej kwestii, jak juz wspominalem, FFX nie ma sobie rownych. Ale i tak numero uno jest dla mnie FFT Fajnie się czyta Wasze wspomnienia Coś ode mnie - Rodzice wyjeżdżali wtedy na wakacje i zostawili nam kasę na prowiant. Przez tydzień jedliśmy z bratem kanapki z suchym chlebem i miodem ale mieliśmy FFX Pamiętam jak gdzieś od połowy gry trząsłem portkami w obawie, że niedługo ta wspaniała przygoda się skończy - jakie było moje zdziwienie gdy okazało się, że miałem przed sobą jeszcze ponad 60 godzin zabawy. Dla jasności - nie kwestionuje klasy FFX, jednakże zauważyłem, że odczuwając głód porządnego jRPG'a (w trudnych dla tego gatunku czasach) chętniej sięgam po starsze części serii - FFIX czy FFVII właśnie. Być może dzieje się tak dlatego, że z Xki wycisnąłem ostatnie soki a poprzednie tytuły ciągle mają coś do zaoferowania Cytuj
Trzcina 11 Opublikowano 24 lipca 2009 Opublikowano 24 lipca 2009 Nie jestem do konca pewien, bo nie wiem ile masz lat , ale moze to byc powodowane tym, ze nie grales w tamte gry w czasach gdy one wychodzily. Gdy tylko FFVII pojawilo sie na rynku w PALu, ja mialem ja u siebie. Nastepny rok to bylo granie w te gre, praktycznie kazdego dnia, chociaz przez chwile. Po przejsciu gry wlasciwej, jedyne co pozostawalo to wyhodowanie sobie zlotego chocobo i zbicie dwoch weaponow. Wobec czego samemu trzeba bylo sobie znalezc cos do roboty. Np maksowanie wszystkich statsow morphujac przeciwnikow, itd itp... W tamtych czasach, nie bylo po prostu innych gier, wobec czego gdy raz sie to odpalilo, nie wylaczalo sie tego az do wycisniecia wszystkiego. Potem pojawily sie inne jRPG, a jeszcze pozniej kolejny FF itd itp... ale fakt jest faktem, w chwily wydania FFVII, nie bylo praktycznie nic innego. Anyway, jak juz wspominalem FFX pozwala na niepowtarzalnosc rozgrywki, oczywisice historia jest ta sama, ale sposob jej przejscia moze byc diametralnie inny. Cytuj
Dr.Czekolada 4 494 Opublikowano 24 lipca 2009 Opublikowano 24 lipca 2009 Cieszę się że tak piszecie właśnie o FF X, już myślałem że tylko mi się tak bardzo podobała ta przygoda . To był mój drugi (shame) prawdziwy FF jakiego zacząłem (pierwszym był X-2, ale pomyślcie jaką miałeś filozofię co do serii po tym spin-offie XD), starszych części pokroju FF IV nie liczę bo to już inny typ "przeżycia fabuły przed telewizorem". To była dziwna gra - nie mogłem się początkowo wczuć (no po x-2 !?) a im dalej w las tym bardziej mnie irytowała swoją "dziwnością" (klimat mi nie pasował, zupełnie) - dopiero w zacznie dalszej części gry (Yunalesca) nagle ją pokochałem, ot tak po prostu . To praktycznie ostatni "prawdziwy FF" spod skrzydła Square, któremu nie brakuje niczego ! Oby przyszłe FF'y trzymały się tej idei, OBY ! Cytuj
Welna 1 094 Opublikowano 24 lipca 2009 Opublikowano 24 lipca 2009 Pamietajcie Piekna Zasade Co 3 FInal jest Wielki, I kazdy Final na Nowa Generacje jest Wielki Moj osobisty Ranking FF 1 FFX - za caloksztalt 2 FF VII za fabule i materie 3. FF VIII za smaczki i zaleznosci nad ktorymi mozna sie zastanawiec latami Cytuj
stoodio 2 075 Opublikowano 24 lipca 2009 Opublikowano 24 lipca 2009 Pamietajcie Piekna Zasade Co 3 FInal jest Wielki, I kazdy Final na Nowa Generacje jest Wielki Tak i jeszcze ostatni danej generacji - Final Fantasy IX Cytuj
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.