Skocz do zawartości

NBA


Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Wade tam pewnie coś ponarzeka, ale fakt jest taki, że to on w pojedynkę ograł Mavs swego czasu i zapewnił sobie pierścień.

 

W pojedynkę zapewnił sobie pierścień. Dobrze wiedzieć. Ja tam pamiętam, że chyba jeszcze ktoś tam w podobnej koszulce się kręcił po boisku, no ale to chyba przywidzenie było. Pytanie brzmi, czemu Wade teraz nie wygrywa meczów w pojedynkę, przecież to lepsze niż przegrywanie w pięciu. Gra gorzej? Coś nie wygląda.

 

 

 

ogqozo sorry, ale sport na calym swiecie dzisiaj opiera sie na sferze mentalnej! Mozna mnozyc multum przykladow. Zwlaszcza przy tak wyrownanym poziomie! Ona odgrywa najwazniejsza role w kluczowych momentach.

 

Grałeś kiedyś w ogóle w jakiś sport? Naprawdę po tym, jak lepiej zbudowany zespół ogrywał twój to myślałeś "hm, to kwestia mojej psychiki"? Rozumiem, że ich treningi wyglądały tak, że siedzieli na matach i medytowali ku lepszej mentalności, a wy jak cepy rzucaliście, biegaliście i chodziliście na siłkę, dlatego przegraliście.

 

Naprawdę, nie ma sensownego powodu, by wszędzie dorabiać wielkie znaczenie mentalności. Media muszą to robić, bo takie teksty są atrakcyjniejsze, ja też tak robiłem, nikogo obchodzi ciężka praca. Ale sukces w samym graniu w kosza jakoś zawsze wynika z analizy ścisłej, nie humanistycznej.

 

Heat nie mieli pod koszem nikogo i Kevin Garnett sobie robił co chciał, a Brandon Bass rzucił więcej punktów niż ktokolwiek w Heat spoza duetu LBJ/Wade - proszę, opisz mi głupiemu dokładnie, jak psychika innego gracza miała zmienić tę sytuację. Chętnie się dowiem, jakie to rozwijające doświadczenia trzeba mieć za sobą jako człowiek, żeby kolesie, którym rzucasz na obwód, trafiali czasem trójkę. Czemu raz trafiają, a raz nie? Czyżby LeBron w jednej minucie był dojrzały, a w drugiej znów niedojrzały? I czy nie wynika z tego, że w sumie cała ta liga jest skrajnie rozchwiana emocjonalnie? Nie pamiętam, żeby ktoś wygrał wszystkie mecze w karierze. Paulowi Pierce'owi w momentach trafionych rzutów jaja nagle wyrastają, gdy pudłuje znów ich nie ma? Chcę wiedzieć, jak to działa.

 

 

 

The Truth, za kotrym osobiscie nie przepadam, a pomimo niezbyt dobrej gry w calym meczu mial jaja, aby rzucic Lebronowi z przed nosa decydujaca trojke. Nie twierdze, ze wszystko sprowadza sie do psychiki, ale w takich momentach jest ona niezwykle istotna, jesli nie najwazniejsza.

 

Po tej "decydującej trójce" w tym meczu było jeszcze siedem akcji, z których potencjalnie mogło paść 18 pkt. Niektóre z tych akcji się udały, inne nie. Ale przecież one nie miały żadnego wpływu na wynik. Bo nie da się do nich dorobić fajnej historyjki o ludzkim charakterze.

Edytowane przez ogqozo
Opublikowano

ogqozo nie chce mi sie juz ciagnac tego tematu, ale napisze, ze mialem i mam nadal ze sportem baaaaaardzo wiele wspolnego! Baaaaa - nawet sporo wspolnego z tym, jak istotna jest psychika w sporcie :) Jesli jestes zainteresowany co i jak, to zapraszam na PW, bo nie mam zamairu pisac o tym na otwartym forum. Tymczasm zakonczymy juz polemike, bo kazdy pozostanie przy swoim zdaniu.

 

Odpowiem na jedno: Na zwyciestwo skladaja sie umiejetnosci gry oraz sfera mentalna! Koniec kropka i juz nie poruszam tego tematu, ani nie bede odpowiadal. Wracam do czystego tematu koszykowki ;)

Opublikowano

No tak zaraz nam ogór udowodni, że Lebron zagrał wielki mecz, bo zdobył 30 pkt i rozdał sporo podań, po których nie trafiali koledzy, no ale to nie jego wina że podaję do cienkich strzelców, którzy grają jeden dobry mecz na 5.

 

Nie wiem czy oglądałeś wtedy finał i to co robił Wade czy chodziłeś jeszcze na 8 do szkoły, ale miał piłkę prawie w każdej akcji i robił od meczu nr 3 co chciał, 42 36 43 38 pkt chyba coś mówią. Tak owszem miał Shaqa u boku, ale ciężko twierdzić, że teraz nie ma wsparcia, na pewno kontuzja Bosha dużo namieszała w szykach Heat, a więcej miesza sam trener Spoelstra wystawiając 40 różnych S5 w ciągu sezonu.

Opublikowano

Stary Shaq mu wtedy zapewniał tyle miejsca + słynne sędziowanie i największe flopowanie w historii tak pamiętam te finały w wykonaniu Weda, a nie przez pryzmat jego cyferek.

Opublikowano (edytowane)

Po prostu nie ograniczałbym wszystkiego do alternatywy: albo zagrał wielki mecz, albo zmiękł psychicznie, nie dojrzał itp. W lidze jest 30 drużyn i 29 nie zdobywa tytułu, zazwyczaj jest to kwestia tego, że zagrali gorzej od rywala, a w przypadku jednej to kwestia psychiki jednego gracza.

 

Shaq był w 2006 roku trzecim graczem całych playoffów pod względem punktów i zbiórek, Alonzo Mourning był ich najlepszym defensorem i był wydajny w ataku, ale nie chodzi mi o wyliczanki, kto ma jakie gwiazdy w drużynie. Zespoły NBA używają 8-9 graczy i oni wszyscy coś robią na boisku. Idealnym przykładem byli Spurs w trakcie tej fantastycznej serii, aż przyćmiła ich Oklahoma. Ale nie byłbym entuzjastą teorii, że Durant czy Westbrook jednego dnia dojrzał psychicznie i z tego powodu Ibaka czy Sefolosha zagrali wielki mecz.

 

Łącznie, przez całe playoffy 2006 Wade nie grał na takim poziomie, na jakim jest LeBron. A jak szukacie innych wielkich playoffów indywidualnych, macie Chrisa Paula w 2008 roku czy w zeszłym. CP3 wymiękł psychicznie, że jego "drużyna" przegrała? Nie widziałem takich opinii. Myslę, że słusznie.

 

Heat to słaby zespół, którego organizacja w serii z Celtics jest zadziwiająca. Przez ostatnie 15 lat mamy, w temacie mistrzostw, dominację Popovicha i Phila Jacksona. W tym roku też może się to tak skończyć, choć nie widziano w Spurs siły. Wyobrażacie sobie, żeby Pat Riley kierował nadal Heat i okazywał tak wielki brak ogarnięcia? Ja nie. Przez dwa lata poszukiwania trzeciej opcji ciągle zawodzą. Mityczna już niemal kontuzja Bosha zakrzykuje fakt, że Heat przegrywają z zespołem o wychudzonej urazami ławce, a dwóch z "wielkiej czwórki" ewidentnie nie jest w pełni sił.

 

Problemy ofensywne Pierce'a można zaliczyć jako tako na indywidualne konto LeBrona, ale nie obarczałbym go odpowiedzialnością za piątkę rywali. W ostatnich meczach nie grał perfekcyjnie, ale przed playoffami pisałem, że taki moment nadejdzie, bo ludzie się męczą, i wtedy Heat odpadną. Heat byli tak płytcy, że LeBron grał bardzo intensywnie, w sezonie rozegrał 400 minut więcej, niż Rondo. W tej serii gra po 46 minut na mecz. Tak to w obecnym NBA jest, dlatego mocne zespoły mają większą ilość graczy, którzy mogą coś zrobić. Heat mają rzucanie trójczyn, które wejdą albo nie. W tym sezonie raczej nie wchodzą. Albo coś się pokićka, jak w ostatniej akcji Game 4, i patrzcie, jak to wygląda. Może mając Shaqa i Mourninga Wade by sobie po prostu wszedł pod kosz, jak wtedy, gdy wygrywał pierścień w pojedynkę, ale Heat to co innego, a obrona Celtów to też co innego.

 

Scott Brooks to też niby młody i krytykowany trener, ale popatrzcie, ile usprawnień z meczu na mecz wnosi, by neutralizować kolejne zagrożenia ze strony Spurs. Thunder grają dużo izolacji i "spontanu", ale czuć, że za tymi błyskotliwymi talentami stoi jakiś mózg. Ktoś tam myśli w kategoriach zespołu. Dlatego w tym momencie Thunder są faworytem do mistrzostwa, choć za parę godzin może już nie będą. Ale jednego jestem pewien: nie są słabym zespołem jak Heat.

Edytowane przez ogqozo
  • Plusik 2
Opublikowano

No to mamy Thunder w finale, odrobili 18 pkt straty z pierwszej połowy i pewnie pokonali Spurs 4 raz z rzędu - szacunek dla trenera i dla Duranta, który uwierzył w zespół i nawet nie musiał zdobywać punktów w 4 kwarcie.

Opublikowano

Ciekawe co dziś powiedzą hejterzy James'a? Masakra co zrobił. Coś niesamowitego, gość nie mógł spudłować i wyglądał bardzo pewnie. Zniszczył Celtów właściwie w pojedynkę. James to jest bestia, niezależnie od wyniku game 7. A jak powtórzy, to co grał dzisiaj, to C's mają bardzo malutkie szanse, ale...

Celtics to Celtics i po takiej kiepskiej, bardzo kiepskiej grze we własnej hali, i po tym jak zawiedli swoich fanów, którzy mimo to okazali im niesamowite wsparcie, mam nadzieję, że wrócą silniejsi, zmotywowani, i sprawią, że Heat nie będą się mogli czuć pewni do ostatniej sekundy. Wyraz twarzy Garnetta mówił wszystko, następna gra to będzie prawdziwa wojna. Niech wygra lepszy!

Opublikowano

A co tu hejtować ? Jedyny taki występ w PO od czasów Wilta ? :) Zagrał genialne zawody, bo ma talent który pozwala mu tak grać ;) Jeśli w pojedynkę ogra Celtics jak za czasów Cavaliers to przynajmniej do czasu przegranych finałow krytyka ucichnie ;) Ciekawe jak to jest z kolanem Wade'a, bo momentami nie wygląda to dobrze, a bez Wade'a zdobywającego 25-30 pkt i double double Bosha nie mają czego szukać w finałach.

Opublikowano (edytowane)

Ja tu piszę, że żeby wygrywać, trzeba mieć zespół, że jest pięciu graczy na boisku, że w pojedynkę nikt nigdy nie wygrał, a tutaj LeBron robi coś takiego. Ja sobie piszę, że jest tylko człowiekiem i nie może nieustannie grać na takim poziomie, a ten sobie wchodzi na wyższy. Trudno to porównywać do Wilta, bo Wilt raczej nie trafiał takich rzeczy - trójek albo tych nienormalnych rzutów, gdy sobie biegnie przez całe boisko i kończy sam, jak w drugiej kwarcie ten rzut z obrotu, który wyglądał jak taniec a nie rzucanie do kosza.

 

Ale to tylko jeden mecz. Przed nami Game 7. Trochę dziwiło mnie, że nawet w takim meczu, gdy od połowy trzeciej kwarty przewaga była bezpieczna, LeBron zszedł z boiska dopiero na ostatnie parę minut. To Celtowie powinni się wtedy jeszcze męczyć z innym składem Heat. A jednak Rivers odpuścił szybciej niż Spo. Oczy się otwierają szeroko patrząc na taki one-man show, ale one są rzadkie, a tzw. reszta Heat trafiła mniej rzutów, niż LeBron, mimo że oddała ich dwukrotnie więcej (to brzmi jak żart). Nie daję Heat szans w ewentualnym finale, ale hej, Celtom w tej serii też nie dawałem. Więc kto wie. Rivers nie dopuści, by dzisiejszy mecz wyglądał tak jak poprzedni, powinno być kolejne wyrównane spotkanie, w którym LeBron będzie musiał oddawać piłkę. Jeśli Wade nie zacznie grać lepiej, to możemy mieć comeback Celtów i ich zaskakujące wejście do finału. To się ogląda.

Edytowane przez ogqozo
Opublikowano

Porównywanie jakichkolwiek rekordów do Wilta jest schÓjałe. Tam to były inne czasy. Jego rekordy nie biorą się wcale z tego, że był wybitnym graczem tylko dlatego, że grał z ochłapami. Tak to kiedyś wyglądało i solidny gracz urósł do rangi legendy. Hejtuje.

 

Natomiast to, że LBJ jest legendą to sama prawda. Może nie zdobyć ani jednego pierścienia. Mam to w dÓpie. Jest graczem kompletnym. Drugim takim terminatorem od czasów Jordana (Kobe na równi a nawet chyba gorszy), i za to należy mu się szacunek bo to Lebronem jarają się teraz dzieciaki jak my kiedyś Jordanem i Pippiem.

  • Plusik 1
Opublikowano (edytowane)

Trudno porównywać graczy z różnych epok. Wilt przez wiele lat był bezwzględnie najlepszym graczem ligi, później Kareem i Jordan, teraz to samo można powiedzieć o LeBronie - może najlepiej niech to zostanie bez dalszego porównywania.

 

Heat, po dużo większych problemach niż rok temu, w końcu zamęczyli Celtów. W mediach pojawiły się różne teksty o tym, że LeBron oświadczył się, uspokoił i w ogóle awans jest dowodem, że dojrzał psychicznie. A przecież gdyby Chris Bosh zaliczył jeden z tych swoich meczów, gdy na dziesięć rzutów trafia jeden, to Heat mogliby odpaść. Chwała psychice Bosha (znów Grantland: fajny tekst o tym mitycznym podejściu do koszykówki).

 

 

Miami wygrało dwa ostatnie mecze i w sumie wypadło w nich dobrze, ale chyba aż za dobrze. W jednym LeBron musiał zagrać jeden z najlepszych playoffowych meczów w historii, w drugim - Bosh trafiał co chciał, a Shane Battier trafiał... czterokrotnie. Wszystkie te zjawiska nie staną się normą, a być może powinny, by Thunder mogli przegrać. Będą to w każdym razie atrakcyjne medialnie finały, bo obie ekipy opierają swoją ofensywę na gwiazdach. Sęk w tym, że gwiazdy Thunder są niedoceniane, a Heat - przeceniane. Wade ma za sobą jedną ze słabszych serii w karierze i Heat mogą tylko liczyć, że obrona Oklahomy pozwoli mu na więcej.

 

Można by spokojnie uznać, że Thunder mają lepszych graczy na czterech pozycjach no i, tak, mają też lepszą ławkę. Ale są to porównania ofensywne. Heat mogą zaskoczyć ich poziomem defensywnym, którego nie zaznali na Zachodzie. Mogą, ale czy to wystarczy? Tak czy siak, kurs 1,6 nie wydaje się dziwny, ale to nadal zadziwiające, że byli w stanie tak szybko stać się tacy dobrzy. Mam na myśli zarówno tę młodziutką Wielką Trójkę (with a guest star: Serge Ibaka), jak i historyczną serię ze Spurs. Za dziewięć dni mogą być nowymi mistrzami NBA, a już teraz toczy się po cichu dyskusja, czy staną się dynastią.

 

Do zobaczenia jutro!

Edytowane przez ogqozo
Opublikowano

na wstępie chciałbym podziękowac psychice Jamesa za to, że nie musimy oglądać Celtów w finale (z całym szacunkiem dla nich). nie wyobrażam sobie tej ostatniej serii bez tegorocznego MVP, w dodatku grającego w play-off na takim poziomie i ch.uj, że Heat jako drużyna to cieńkie bolki ale te łamagi rzucające 5/20 potrafią zagrać bardzo intensywnie w obronie co przy potencjale ich big3 daje im większe szanse na niespodziankę niż Celtom. i oczywiście pojedyneki Durant-LBJ czyni ten finał bardziej medialnym i zapewne przełoży się odpowiednio na oglądalność.

Opublikowano

bo na euro to jeszcze będzie kilka niespodzianek a tutaj już wiadomo kto skończy z tarczą, a kto na tarczy. Heat mieli sporą przewagę, Battier zagrał najlepszy mecz w tej serii i w ogóle trójki im zaczęły wpadać a OKC zniwelowali tą przewagę ot tak. sędziowie starali się pomóc troche gwiazdą gwizdając 2 faule zamiast ofensów ale na nic się to zdało. Wade padaka, James niby najlepszy w Heat ale +/- drugi najgorszy w drużynie, zaraz po tragicznym Boshu i tuż przed Haslemem. nie wiem czy to miało znaczenie ale cała trójka grała na PF. jeśli Heat chcą coś wygrać to każdy z big 3 musi zagrać na swoim poziomie + solidna obrona. a OKC i tak zawsze będzie im deptać po piętach, Westbrook odda kilka durnych rzutów, a potem wciskają gaz do dechy i po chwili mają już przeciwnika w tylnim lusterku.

Opublikowano

Przegięte strasznie jest to OKC. Westbrook ma w du.pie motor, do tego Harden i Durant to ofensywna potęga. Dodajmy do tego fenomenalną obronę - cała czwórka Sefolosha, Collison, Ibaka gra jakiś kosmos i w zasadzie mamy drużynę kompletną. Zobaczymy, daje Miami szansę na góra 2 zwycięstwa jak LeBron wrzuci piąty bieg w game 3 albo 4 i Big 3 OKC zacznie ceglić.

Opublikowano (edytowane)

, James niby najlepszy w Heat ale +/- drugi najgorszy w drużynie

 

James zszedł z boiska na dwie minuty, w trakcie których obie ekipy rzuciły po dwa punkty. Wiele to nie mówi poza tym, że Heat przegrali. Ogólnie różnica w wydajności Heat, gdy LeBron siedział w tych playoffach, była procentowo wielka, ale w rzeczywistości niedostrzegalna, bo w ciężkich meczach jest na parkiecie w zasadzie cały czas.

 

 

Szkoda nieco chłopaka, ale co zrobić, Heat są po prostu słabsi. Oklahoma po Game 2 ze Spurs wkroczyła na chory poziom i w sumie nie ma co pisać, no jadą dalej, ci Heat nie mają szans. Gdyby Battier i Chalmers grali cały czas jak w pierwszej kwarcie, gdy rzucili razem 17 punktów... uhaha. W drugiej połowie zdobyli łącznie 5 i to raczej bliżej ich średniej.

 

Durant jest najbardziej morderczym graczem NBA w ofensywie, LeBron - w defensywie, więc oczywistą decyzją było, żeby... LeBron nie krył Duranta w czwartej kwarcie. Doskonała decyzja Spo, której ja - przyznam, laik taktyki koszykarskiej - nie zrozumiem.

 

Pierwszy mecz był tak przewidywalny, nie umiem napisać nic poza tym, że obie strony grają nadal swoje. Jeśli Heat wygrają mecz, wcześniej niż przy stanie 0-3, to będzie można coś napisać. Ozdrowienie Wade'a, kolejny killerski mecz rzutowy Bosha, dobra decyzja Spo - to niby może się zdarzyć i to byłby zwrot akcji. Do tej pory... no tak, Euro jest ciekawsze, na Euro nie wiem, jak zagrają obie drużyny i kto wygra. Ale przecież wiem, że to samo pisałem o obu finałach konferencji, więc cóż, czekamy na zwrot akcji.

Edytowane przez ogqozo
Opublikowano

Fenomenalny mecz, w końcu coś się dzieje, po Game 1 chlopcy z OKC chyba trochę się rozluźnili. Seria jedzie do Miami, tym ciekawiej, ale dzisiaj zaliczyli jakąś koszmarną końcówkę, no i w kluczowych momentach psuli co się dało. Westbrook tragiczny w 1. połowie. Myślę, że OKC i tak wygra, no ale teraz muszą wrócić z tarczą z Miami, co może nie być łatwe.

Opublikowano (edytowane)

Prawie OKC odrobiło straty w końcówce. No i więcej powinien grać Harden w tym meczu, bo z nim na parkiecie zdecydowanie lepiej wyglądała gra, a zawodnicy MIA mieli wielkie problemy z kryciem jego.

Jak bardzo lubię OKC, tak liczę, że pierścień w końcu zdobędzie LBJ.

Edytowane przez Razel
Opublikowano

no to mamy ten zwrot akcji a którym pisałeś ogqozo. i jak mówi prastare przysłowie, seria zaczyna się od pierwszego wyjazdowego zwycięstwa. finały możemy więc uznac za oficjalnie rozpoczęte. mam nadzieję, że ta porażka obudzi OKC i zaczną grac od początku kolejne mecze bo jak widać nie zawsze się udaje odrobić różnicę. jednak jesli zanotują w Miami 1-2 to będą stąpać po bardzo kruchym lodzie.

Opublikowano

Najlepsze ale także najgorsze co może spotkać OKC to Westbrook, gość potrafi grać jak z innej planety by za chwilę być najsłabszym ze wszystkich na parkiecie i na odwrót. Mnie cieszy zwycięstwo Miami, bo teraz się zaczną prawdziwe finały.

 

Wielki szacunek dla Battiera, nie poznaję gościa ;]

Opublikowano (edytowane)

Tak, teraz mamy finały. Już w trzeciej serii z rzędu Miami przegrywa, po czym wyrównuje na obcym terenie. Teraz NIBY ma przewagę parkietu, ale... najlepiej by było, żeby wykorzystali ją w pełni. Oklahoma wcale nie jest w złej sytuacji, bo jeśli nie przegra w Miami wszystkich trzech spotkań, będzie faworytem - ich pierwsza w tych playoffach domowa porażka ("najgłośniejsza hala, w której byłem" - Magic Johnson) była minimalna i w sumie można by ją zwalić na lekkie zaspanie w pierwszej połowie, w której Durant grał słabo, a Westbrook beznadziejnie. To się raczej nie powtórzy.

 

 

Nie powtórzy się też raczej taki mecz Shane'a Battiera... tak sądziłem. Ale się powtórzył. Ostatnie trzy spotkania to chyba czołowy moment jego kariery. To dobry znak dla Miami, że tym razem w trudnej sytuacji nie potrzebowali najlepszego meczu w historii od LeBrona, żeby wygrać. MVP niby był najlepszym zawodnikiem na boisku i zdobył ostatnie punkty w zaciętym meczu, czego według niektórych nigdy nie robi... A nawet gdzieś pod sam koniec oddał skazaną na porażkę trójkę, tak jakby naczytał się forów internetowych i wiedział, że granie dobrze nie jest tak ważne, jak żeby "mieć jaja oddawać trudne rzuty". Być może jednak dla jego szans mistrzowskich byłoby lepiej, gdyby nie miał jaj i tak nie rzucał. Przede wszystkim, w ostatnich minutach parę razy pogubił się przy Durancie i mogliśmy mieć albo faul, albo trafienie Duranta. "Fani" Heat w internecie zaczęli krzyczeć o przekręcie sędziowskim, zapominając wygodnie o tym, że w tym samym meczu licznik fauli samego Duranta zatrzymał się w magiczny sposób. Ale ta trójka mogła wejść.

 

Bosh zbierał, Wade zagrał całkiem nieźle - powinno wystarczyć na wyrównaną serię, która dostarczy nam jeszcze kilka tak fantastycznych widowisk, jak to ostatnie. Durant zdobył 68 punktów w swoich dwóch pierwszych meczach finałowych (uprzedzając oczywiste pytanie: Jordan zdobył 69) i ciągle jest to wrażenie, że stać go na o wiele więcej. Ale czy już teraz? Być może nie będzie nawet musiał.

Edytowane przez ogqozo
Opublikowano (edytowane)

LeBron ciągle nosi ocharaniacz na zęby z liczbą XVI. Już wyrównał XIV, które osiągnął w zeszłym roku. Nie bez pomocy Shane'a Battiera.

 

 

Battier nadal zwraca uwagę, bo Wade i Bosh akurat dziś nie zagrali powalająco. Dzisiaj to znowu Wade był pośmiewiskiem, jeźdźcem bez głowy (nie żeby nie miał wielu kapitalnych akcji, ale to marnowanie piłki w końcówce...), a Russell Westbrook - chyba najlepszym graczem Oklahomy. Bosh trafił 3-12 i był jedynym graczem "reszty Heat", który trafił trzy rzuty...

 

Dziwnie to brzmi w kontekście całego sezonu, ale Miami chyba gra całkiem dobrze. Znowu nie dali jakoś strasznie poniszczyć Durantowi (tylko trochę...) i znowu wpędzili go w problem z faulami. Harden latał po boisku, ale miał dużo mniej swobody. Po tym kapitalnym okresie, kiedy Oklahoma zaczęła kleić akcje telepatycznie, dzisiaj tylko 11 asyst. Kendrick Perkins jeszcze może być kluczowym graczem tej serii, bo Wade i Bron naprawdę za łatwo wchodzą pod kosz, zwłaszcza, gdy nie ma Perka. "Wielka trójka" Miami zaliczyła 32 zbiórki, a LeBron większość punktów zdobył spod kosza, bo po prostu sobie tam przebywał, czasem walcząc o piłkę z pięcioma rywalami (i ją zdobywając). Thunder to Thunder, trójek nie rzucają (dziś Durant tylko jedną), muszą spróbować odzyskać przewagę pod koszem. Mają dwa mecze. Jeśli nie wygrają jednego z nich, to wszyscy będą zawiedzeni - że jak szybko wzlecielli na ten niebotyczny poziom, tak szybko z niego spadli. Tyle gorąco po meczu.

Edytowane przez ogqozo
Opublikowano

No coz, jeszcze jeden, moze dwa mecze ( w zaleznosci od stanu zdrowia Jamesa ) i LBJ zdobedzie upragniony pierscien. Dzis nawet genialny Westbrook nie dal rady, bo na 15 sekund przed koncem popelnij debilny faul umyslny na Chalmersie przy sekundzie na zakonczenie akcje i tym samym pozbawil Thunder jakichkolwiek nadziei na tytul.

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...