Bartg 5 470 Opublikowano 23 marca 2011 Opublikowano 23 marca 2011 Genialny mecz, troche chodzę jak zombie od rana, ale warto było obejrzeć Polecam obejrzeć jak ktoś nie widział, jeden z bardziej emocjonujących w sezonie. Cytuj
wet_willy 2 163 Opublikowano 23 marca 2011 Opublikowano 23 marca 2011 Czy np po ostatnich 3 spotkaniach ktoś dalej ma wątpliwość co do tego ze Rose powinien być MVP sezonu zasadniczego ? Cytuj
Bartg 5 470 Opublikowano 23 marca 2011 Opublikowano 23 marca 2011 Raczej nie, wczoraj wręcz ośmieszał Hawks momentami, a jak nie miał ochoty to po prostu trafiał trójki. Cytuj
Gość Opublikowano 23 marca 2011 Opublikowano 23 marca 2011 Już nawet nie dyskutuje, niech Wam będzie, że Rose na MVP . Muszę oblukać ten mecz Lakers : Suns, po statystykach widać, że sporo trójek wpadło, więc nawet skrótu nie oglądam i ściągam całość Cytuj
Bartg 5 470 Opublikowano 24 marca 2011 Opublikowano 24 marca 2011 Suns wygrali trudny mimo wszystko ( bo grany po 3 dogrywkach w LA ) mecz z Raptors, Gortat zrobił swoje standardowe ostatnio ( chyba nikt nie myślał pare miesięcy temu, że będziemy mówić standardowo o meczu na poziomie 15 pkt 8 zbiorek + dzis 5 blokow ) statsy, martwi jedynie kontuzja Pietrusa. Cytuj
ogqozo 6 551 Opublikowano 24 marca 2011 Opublikowano 24 marca 2011 Regularny wzrost Chicago Bulls jest powalający. Oczywiście to szaleństwo wszystko to sprowadzać do Derricka Rose'a, bo sezon życia gra praktycznie każdy zawodnik. Tom Tiboddeau zrobił coś niesamowitego - w jeden sezon włączył się do grona najlepszych trenerów ligi, a jego zespół gra koszykówkę tak poukładaną i dopracowaną, że Doc Rivers wymięka. Po przerwie All-Star (no i po transferze Perkinsa do OKC) Bulls grają po prostu najlepiej spośród wszystkich drużyn w lidze, obok może Lakers. Kto się tego spodziewał? Wydawało się, że "walka o trzecie-czwarte miejsce na Wschodzie" to będzie cel dla nich na ten sezon. Spośród, o ile pamiętam, 80 ekspertów ESPN ankietowanych przed sezonem, tylko jeden stawiał, że Bulls zwyciężą konferencję, a Derrick Rose zostanie MVP. W sumie się z tego kolesia śmiałem, Rose nawet w top 10 nie był to sam Boozer mu nie pomoże. Nie doceniłem, jak wielkim trenerem jest Tiboddeau. Teraz obie te rzeczy wydają się niemal pewne. Mówię o tym, bo sezon sezonem, czasem i run-n-gun pozwala mieć dobry bialns, ale w playoffach wygrywają zazwyczaj właśnie trenerzy. Wielkie osobistości, tytani pracy, doświadczeni wymiatacze. Przez ostatnie 15 lat mistrzostwami dzieliło się tylko kilku trenerów: Jackson, Popovich, Riley, Larry Brown i jedyny stosunkowo młody Doc Rivers. Tibbodeau może do nich dołączyć i to szybko. Obecna forma Bulls, ich sposób gry oparty na perfekcyjnej defensywie i podziale obowiązków w ataku oraz warsztat Tiboddeau (który niezwykle szybko reaguje na wszelkie luki w matchupach i często już w przerwie odmienia zespół, by załatać praktycznie wszystkie dziury) stawiają ich wśród faworytów do mistrzostwa. Brak doświadczenia? Owszem, nawet Boozera trudno nazwać doświadczonym w playoffs graczem. Ale ten team już nie raz zaskoczył i równie dobrze może to zrobić w po, mając przewagę własnego parkietu. Parę Gortat-ciekawostek: - od czasu, gdy w boxscore'ach zaznacza się rezerwowych i starterów, żaden ławkowicz nie zagrał w meczu przez 53 minuty - Polak liczy się nie tylko w klasyfikacji "6th man", ale i "most improved". Jeśli popatrzeć na ranking wydajności (mierzonej przez NBA.com), Gortat zajmuje 5. miejsce pod względem postępu (pomimo spędzenia niemal połowy sezonu w Magic!). Postęp Gortata wynosi 7,9, podczas gdy lider tej klasyfikacji Kevin Love ma 9,0. Cytuj
23kowal 54 Opublikowano 24 marca 2011 Opublikowano 24 marca 2011 mądrze prawisz obqozo. chicago przez ostatnie 2 sezony zebrali sporo doświadczenia w PO, zagrali między innymi pamiętną serię z Bostonem, a teraz mają po swojej stronie współautora sukcesów Celtów z mistrzowskim doświadczeniem. jeśli utrzymają 1 miejsce to finał jest całkiem realny. Celtowie po stracie Perka zasysają a Miami ma kłopoty w walce z potentatami. to oczywiście może się zmienić, do gry wróci Shaq a i Miami ma tyle talentu, że jest po prostu nieobliczalne. w nagrody dla Gortata nie wierzę. Cytuj
wet_willy 2 163 Opublikowano 25 marca 2011 Opublikowano 25 marca 2011 Ja tez nie z prostego powodu nie jest czarny Cytuj
Bartg 5 470 Opublikowano 26 marca 2011 Opublikowano 26 marca 2011 No Gortat zrobił double double kolejne to Nash sie wkurwił i zlamał mu przypadkiem nos Rewelacja <_< Cytuj
Gość Opublikowano 27 marca 2011 Opublikowano 27 marca 2011 (edytowane) Kolejny świetny mecz Rose'a, pokazał czym się różni od grajków, którzy zdobywają dużo punktów w przegranych meczach. Ostatnie decydujące rzuty, wzięcie ciężaru gry na siebie w trudnym dla teamu momencie. No i jeszcze ta ilość asyst... Edytowane 27 marca 2011 przez Gość Cytuj
asfalt 439 Opublikowano 27 marca 2011 Opublikowano 27 marca 2011 (edytowane) On jest jakiś poje.bany Kto normalny przedziera się lecąc w powietrzu pomiędzy dwoma obrońcami, żeby zdobyć kosz? Edytowane 27 marca 2011 przez asfalt Cytuj
ogqozo 6 551 Opublikowano 27 marca 2011 Opublikowano 27 marca 2011 Boski screen, tylko czekać aż ktoś tam coś domaluje. Nos Gortata został już zacerowany i Gentry ogłosił, że po raz pierwszy od dawien dawna Robin Lopez zacznie mecz na ławie. Będzie to drugi start Marcina "53 minuty" Gortata podczas jego pobytu w Phoenix. Gortat-ciekawostki: Marcin Gortat zajmuje już 11. miejsce w klasyfikacji PER wśród centrów i zapewne skończy sezon w top 10. W klasyfikacji PG Steve Nash jest czwarty. Wśród SG 20. miejsce zajmuje Vince Carter, który dziś zacznie na ławce kosztem Jareda Dudleya. Po porażce z Hornets, Suns praktycznie stracili praktyczne szanse na playoffs i dziś grają już któryś z kolei "mecz o życie", z Dallas. Cytuj
23kowal 54 Opublikowano 27 marca 2011 Opublikowano 27 marca 2011 chyba chciałeś napisać, że Dudley zacznie mecz kosztem Cartera. dosyć nieoczekiwany start Marcina biorąc pod uwagę to, że jeszcze wczoraj nie wiadomo byo czy w ogóle zagra. ciekawe czy wyskoczy w masce, to byłby widok hehe. no niestety PO jest już poza zasięgiem. spora strata plus kilka ciężkich meczów z CHI, OKC, DAL i SASx2. Memphis ma o wiele łatwiejszy terminarz i dzisiaj grają preview pierwszej rundy PO ze Spurs (2-1 dla SAS). Rakiety też jeszcze walczą ale jakoś mam przeczucie, że Memphis wyjdzie z tej batalii zwycięsko. p.s. jakoś późno dzisiaj te mecze. jeden SAC-PHI w normalnej porze, w dodatku dziwny mecz na maxa. z taką grą to 76ers zostaną zmieceni w PO. Cytuj
ogqozo 6 551 Opublikowano 27 marca 2011 Opublikowano 27 marca 2011 Biorąc pod uwagę to, jak wielką determinację i chęć do gry wykazuje od pewnego czasu Vince, sądzę, że miejsce na ławce odbierze z przyjemnością. Może to kwestia tej jego grypy, ale Maciek Kwiatkowski twierdzi, że w swojej karierze Carter już nie zacznie meczu w NBA. Zobaczymy. Po tym roku Suns zrezygnują z kontraktu z wielką ulgą (18 mln dol. piechotą nie chodzi) i może będzie to, co jakiś czas temu było z Allenem Iversonem. Carter bez wątpienia jest jeszcze na tyle dobry, by budzić zainteresowanie wielu klubów, ale jego rola jako postaci ważnej w lidze raczej dobiegła końca. Vince Carter jest rok młodszy od Iversona. Statystyki Iversona w zeszłym sezonie w 76ers, jego ostatnim amerykańskim klubie? 14/3/4, 42% z gry. Statystyki Cartera od czasu transferu do Suns? 14/4/2, 42% z gry. Jeśli mu się będzie chciało, to pogra jeszcze rok-dwa za minimum, ale nie wygląda mi na to. Chyba, że dostanie propozycję z Miami. Zobaczymy. Cytuj
23kowal 54 Opublikowano 28 marca 2011 Opublikowano 28 marca 2011 po odejściu Jordana to Kobe, Iverson, Carter i T-Mac byli typowani jako jego następcy. każdy z nich miał predyspozycje by zostać nie tylko gwiazdą tej ligi ale też kimś więcej. ale predyspozycje fizyczne to jedno, a psychiczne to drugie. kiedy Kobe zapierdalał na treningach to reszta... co tu dużo gadać, wystarczy obejrzeć to i wszystko jasne -> AI jakkolwiek oceniać by jego zachowanie poza parkietem, to na boisku zostawiał całe serce. grał jakby każdy mecz miał być jego ostatnim. pamiętam przed finałami 76-Lakers na nba.com była ankieta w której pytano czy chiałbyś mieć siłę Shaqa, umiejętności Bryanta czy serce do gry Iversona i wiecie co? ponad 40% odpowiedziało tak jak ja. Iverson i tak osiągnął wiele, szczególnie jeśli weżmiemy pod uwagę cały jego życiorys (polecam film No Crossover z serii ESPN 30for30). dużo więcej a niżeli wygrany konkurs wsadów, który jest szczytowym osiągnięciem w karierze Cartera. ten za to od jakiegoś czasu sprawia wrażenie jak by miał nadzieję, że mecz w którym akurat gra jest już jego ostatnim. po odejściu z Toronto Vince zwyczajnie odpuścił. po co ma się starać i pocić kiedy grając na 80% może kręcić podobne cyferki? a że sportowo nic w ten sposób nie osiągnie? ... T-Mac to dla mnie największy zmarnowany potencjał z tego grona. ten artykuł sporo wyjaśnia http://zawszepopierwsze.bloog.pl/id,328947386,title,WERE-TALKING-ABOUT-PRACTICE,index.html?_ticrsn=3&ticaid=6c06a kontuzje też zrobiły swoje ale to i tak nie jest wytłumaczeniem dla zawodnika o takim talencie, który pierwszy raz przeszedł do drugiej rundy PO siedząc całą serię na ławce. tym większy szacunek powinniśmy mieć dla Kobe'ego, który udowadnia, że by osiągnąć sukces potrzeba 10% talentu i 90% ciężkiej pracy. amen. Cytuj
Bartg 5 470 Opublikowano 28 marca 2011 Opublikowano 28 marca 2011 No to Suns mogą się skupić na graniu dla przyjemności już raczej. Gortat ze złamanym nosem robi 20/15/3bl, oj ciekawe czy zostanie w Suns na następny sezon. Cytuj
ogqozo 6 551 Opublikowano 28 marca 2011 Opublikowano 28 marca 2011 Raczej tak, bo kogo niby Suns potrzebują bardziej niż Gortata? Polish Hammer też pewnie jest zadowolony, aczkolwiek brak playoffs na pewno boli. Cóż, Thunder właśnie pozyskali centra dla siebie, więc nie widzę nawet możliwości sensownego trade'u. Pytanie, czy zostanie Steve Nash. Ma jeszcze jeden rok kontraktu po tym sezonie. Wiele się mówi o "miłym geście" jakim byłoby wytransferowanie go do contendera (Orlando? Atlanta?), by mógł powalczyć o mistrzostwo. Chodzi o to, by zacząć już teraz budować od nowa to, co obecnie już nie ma szans powodzenia. Za Nasha mogliby dostać jakiś talent, wybory w drafcie - coś, co pomoże im bardziej niż po prostu przejście Kanadyjczyka na emeryturę za rok. Aaron Brooks nie jest Nashem i Gortat na pewno wiele straci na odejściu dwukrotnego MVP, ale Nash ma 37 lat. Grant Hill - nadal ważny w rotacji - we wrześniu skończy 39. A Thunder, Memphis, Houston, Clippers - to obecnie głównie młodość, zespoły, które już się przebudowały w dużej mierze i teraz idą naprzód. Nie ma co się oszukiwać, że przyszły rok będzie dla Suns lepszy. Tymczasem płace Nasha i Cartera to, teoretycznie, 30 mln dol. wolnego miejsca, czyli duże możliwości dla klubu, który ciągle jest w top 8 najbogatszych w całej lidze. Tak naprawdę jedynym graczem, który w tej chwili jest naprawdę kluczowy dla Suns, jest... Marcin Gortat. W najlepszym wieku, mający parę lat korzystnego kontraktu - jest wart więcej, niż można za niego dostać. Zostanie na 90%. Niestety dla Suns, to lato nie jest urodziwe we free agentów, ale mogą pokombinować z transferami. Cytuj
Cris 120 Opublikowano 28 marca 2011 Opublikowano 28 marca 2011 Hill nie kończy czasem kariery po tym sezonie? Cytuj
ogqozo 6 551 Opublikowano 28 marca 2011 Opublikowano 28 marca 2011 Prawdopodobnie. Ale on rozważa koniec kariery od 10 lat, więc mógłby jeszcze zostać, jest nadal lepszy od wielu graczy mających wyższe kontrakty niż on. P.S. Alvin Gentry po meczu z Thunder powiedział, że Durant pewnie już nigdy w karierze nie rzuci 3-14 z gry przez cały mecz. A po trzydogrywkowym starciu z Lakers - że na każdym innym obrońcy Kobe rzuciłby nie 40 pkt., a 60. Widać, że w Suns rozumieją, jak wspaniałego zawodnika mają w Hillu. Cytuj
Bartg 5 470 Opublikowano 28 marca 2011 Opublikowano 28 marca 2011 Na razie i tak wszystko zmierza do lockoutu, więc cięzko powiedzieć jak będą wyglądać finanse ligi po sezonie i ile będzie Gortat warty z być może dość drogim kontraktem. Cytuj
ogqozo 6 551 Opublikowano 28 marca 2011 Opublikowano 28 marca 2011 Co do "następców Jordana". No cóż, był taki moment, że każdy musiał być następcą Jordana. Na szczęście to mija. Ostatnim narcyzem w lidze jest LeBron James, może największy bufon, ale też dający z siebie najwięcej pod względem koszykarskim. Jednym z problemów bycia "następnym Jordanem" jest kult mistrzostw. Skoro MJ miał 6 mistrzostw, no to widocznie trzeba zdobyć chociaż kilka, żeby być dobrym. "Nowi Jordanowie" zbliżający się do trzydziestki zaczynają się wkurzać, nie mając pierścienia. Carter, póki grał w Orlando, jakoś tam się starał, ale Suns? Walka o 8. miejsce? Phi. O Kobe'em można było powiedzieć to samo parę lat temu. Wszyscy pamiętamy, że mając słaby team chciał się wynieść na Plutona. Na szczęście dostał Gasola, z nim okazję walczenia o mistrzostwo i ciągle jest w absolutnym topie. Jestem pewien, że to kwestia Jordana, bo to właśnie te roczniki, które zaczynały, gdy Air kończył, tak miały (Steve Francis, Baron Davis, Marbury). Zblazowania uniknęli Kobe, Ron Artest, Paul Pierce - właśnie dlatego, że walczą o mistrzostwo i je zdobywają. Jeśli przypomnicie sobie ich wypowiedzi przed transferami dającymi im realne szanse na mistrzostwo, to wiecie, że te zdarzenia zrobiły wiele, by dodać im chęci. Z kolei nowe pokolenie gwiazd NBA to skromnisie. Kevin "co by zrobił Jezus?" Durant, Russell Westbrook, Kevin Love, Derrick Rose. Ten ostatni dostanie MVP także dlatego, że jest "lubialny". Jest alternatywą dla "Supermana" prężącego muskuły, Kobe'ego "zrobię to sam", LeBrona... wiadomo. Ciekawy artykuł o tym właśnie: http://www.nba.com/bulls/news/smith_110328.html?ls=iref:nbahpt1 Heat-ciekawostka: wczorajszy mecz Heat-Rockets był drugim w historii, gdy trzech kolegów z drużyny zalicza 30 pkt. i 10 zbiórek. Poprzedni raz - równo 50 lat temu, gdy zrobili to Robertson, Embry i Twyman dla Royals. Ale w 1961 r. było zupełnie inne tempo i zupełnie inne statystyki. Heat mają obecnie łatwy terminarz i tak to mniej więcej wygląda ostatnio, zwłaszcza że nie gra Chalmers. Na ESPN Insider już się pojawił artykuł, że może to dobrze, iż reszta Heat jest taka beznadziejna. Ale IMO to nie jest dobrze. Bulls czy Celtics trudno będzie rozwalić we trójkę, choćby rzucającą łącznie 100 pkt. Nie wspominając o tym, że akurat te drużyny miały jak na razie metodę na Bosha, co robi z Trójki już tylko Wielką Dwójkę. Dlatego obecna forma Heat, przy słabym terminarzu, nie powinna zwodzić co do ich faktycznej siły - jest podobna jak wtedy, gdy kilkoma punktami przegrywali z silniejszymi ekipami. Po prostu gra się tak, jak rywal pozwala. Cytuj
Bartg 5 470 Opublikowano 30 marca 2011 Opublikowano 30 marca 2011 (edytowane) Miami 90 - 102 Cleveland :potter: Kibice w Cleveland mają chociaż to, na co czekali cały sezon Edytowane 30 marca 2011 przez Bartg Cytuj
triboy 973 Opublikowano 30 marca 2011 Opublikowano 30 marca 2011 Należało im się A LeBron "Invisibile Man" James po raz kolejny pokazał jak bardzo dojrzałym jest człowiekiem Cytuj
shanhaevel 8 Opublikowano 31 marca 2011 Opublikowano 31 marca 2011 Ktoś widział mecz Miami z Washington? Tylu emocji co tam to ja już dawno nie widziałem .... mało sobie oczu nie wydziubali . Cytuj
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.