Oldboy 984 Opublikowano 1 lipca 2010 Opublikowano 1 lipca 2010 (edytowane) Jeszcze trochę zachwytu nad grą. Końcowy otwór RDR Deadman's Gun powoli staje się moim ulubionym kawałkiem z gier ever. Bez trudu dołączył do mojej osobistej listy arcy genialnych szlagierów gamingu: "Late Goodbay"(Max Payne 2), "Calling To The Night" (MGS: PO), "The Best Is Yet To Come" (MGS1). Dodał bym jeszcze The way to fall by Starsailors (MGS3 credits song) A gdzie niezapomniane intro do MGS3? I ten który wywołał największy mój zachwyt w całej growej historii to istna perełka ICO i jej (ending song) http://www.youtube.com/watch?v=_x1sEH2ZHbA Edytowane 1 lipca 2010 przez Bushisan
Ural 13 Opublikowano 1 lipca 2010 Opublikowano 1 lipca 2010 za przeproszeniem - co to kurfa ma byc?! te 3grosze to jakas parodia nie dość ze gość przez caly tekst jedzie po grze jak po łysej kobyle ("beznadziejna jazda koniem" LOL) to na koniec daje 8+ ... jeśli gra jest taka beznadziejna to dlaczego 8+ a nie 3/10 ? ogolnie wady jakie wymienił to można o kant dupy potłuc.. oczywiscie są rozne gusta i nie kazdemu sie moze coś podobać, ale mimo to te 3grosze uwazam za tendencyjne, niesprawiedliwe i oglnie do zaorania ... żenada zrozumiał bym jak by skupił ataki na bugach ktore mogą kogos drażnic, ale jak mowi że fabula do dupy, grafika do dupy (same kaktusy) , konie do dupy.. to ja nie wiem czego on oczekuje... No normalnie się rozpłacz... Gra w 3gr dostała 8+ . Zastanawia mnie jak to jest, że niektóre tytuły muszą mieć grono zacietrzewiałych fanbojów. Sorry za dosadność, ale taka jest prawda. Każdy ma prawo do własnej opinii, a to co piszesz, to niestety, cytat z Ciebie: "żenada". Zero otwartości na zdanie innych ludzi. Trochę jak pewien polityk, co niby się przemienił w pazia królowej i światłość wiekuistą, ale tak naprawdę innych poglądów niż jego własne nie uznaje. Odrobina dystansu, to tylko gra. Natomiast sprawa jest prosta - 3gr, to bodaj 800 bajtów tekstu. Wszyscy się spuszczali nad RDR, więc skoncentrowałem się na minusach, na zasadzie prowokacyjnego kontrastu. Dla Ciebie może to być tytuł na 10, ba, co ja gadam... na 15/10 nawet, a dla mnie może być na 8+. I nie ma co podcinać sobie z tego powodu żył, tylko trzeba potrafić uszanować czyjeś zdanie. Czy ja Tobie, albo innym tu rozpływającym się nad RDR bronię oceniania tego tytułu na 10/10? Nie. Natomiast nie podobają mi się jakieś idiotyczne insynuacje, że pograłem parędziesiąt minut w ten tytuł. Grę przeszedłem całą, ale mnie osobiście nużyła. Fabuła jak dla mnie bez polotu, cały ten motyw odkupienia, dajcie spokój, ile już tego było. Nie kupiłem tego klimatu, nie podszedł mi, główny bohater wydał mi się bezpłciowy, a historia mocno naiwna. Co do wątków farmerskich, owszem, to tylko początek gry i co z tego, skoro strzelanie do zajęcy jest po prostu miękkim pędzlem malowane. Cała reszta natomiast bazuje na olbrzymiej wprost schematyczności i brakuje temu wszystkiemu jakiegoś większego polotu i jaja, o czym zresztą pisałem w wątku o nowym PE. R* zawsze było stać na znacznie, ale to znacznie więcej i w grze właśnie tego zabrakło, tj. polotu, którego zabrakło też w GTA4 (które wtedy naiwnie oceniłem na 10-). Tym razem jednak R* nie odpuszczam, bo od tej ekipy wymagam więcej. Osobiście wali mnie patroszenie zwierzaczków, czy ratowanie po raz 20 jakiejś babki powieszonej na gałęzi. Ja chcę misji z polotem, przywiązywania jakiegoś frajera do torów za jajca, żeby go przejechał pociąg. Indian, prawdziwych westernowych pościgów (a nie zaskryptowanych najazdów jakichś cowbojów, którzy będą się pojawiać w nieskończoność), Meksykanów z sombrero, westernowych cliche, wątków związanych z prawdziwymi realiami tamtych czasów (a tu mamy daleko idącą polityczną poprawność), chcę też oprycha z krwi i kości. Mam prawo? Mam. Powiem tak - gdybym ja recenzował tę grę, to pewnie bym dał jej 9. Może nawet z plusem, kto wie, choć niektóre bugi mnie tak irytowały, że pewnie bym tego plusa nie dał (np. misja, którą też opisałem w numerze o PE, więc nie chce mi się do tego wracać). Ale że pisałem tylko 3gr, to miałem ten komfort, że mogłem potraktować sprawę egoistycznie i z mojego prywatnego punktu widzenia. A moje zdanie jest takie, że RDR na takie peany po prostu nie zasługuje. Powiem tak - gry od Rockstar przeszedłem wszystkie i to jeszcze z czasów DMA Design (czyli zanim nazywali się Rockstar). I ci panowie przyzwyczaili mnie do pewnego standardu, do tego, że potrafią się wyłamać i wyjść przed szereg, że potrafią łamać zasady i prowokować, tak jak robili to z pierwszymi GTA, tak jak robili to z Manhunt, czy Bully. Po prostu mieli jaja, odwalali akcje jak z Hot Coffee. A teraz? RDR, to z pewnością bardzo fajna, rozbudowana i ogólnie "spora" gra. Ale wrzucona w ramy komerchy. To po prostu bardzo dobry produkt, ale już pozbawiony tego szaleństwa, które wyróżniało kiedyś produkcje Rockstarsów. Moja ocena ma być dla nich żółtą kartką i powiedzieć, panowie, idziecie w złym kierunku... zgubiliście gdzieś tę szaloną, hardcorową duszę. I właśnie jako hardcorowiec i fanboj Rockstar (tak, jestem fanbojem R* wbrew temu 8+ i nigdy się z tym nie kryłem) protestuję. Dla gier od Rockstar kupowałem różne konsole. Dlatego wobec tej firmy stawiam poprzeczkę znacznie wyżej niż względem konkurencji. A RDR, to tylko solidnie wykonany ogrom możliwości, przynajmniej dla mnie. Tak jak to powiedział Joker w ostatnim Batmanie. Madness is like gravity, all it needs is a little push. Mnie właśnie zabrakło tego delikatnego pchnęcia. Podsumowując - RDR wciąż jest wspaniałą grą, ale nie jest to tytuł tak bardzo dopracowany, jak poprzednie i nie ma tego pierwiastka szaleństwa, do którego R* mnie przyzwyczaiło, z kolei te podróże przez bezdroża, których nie da się przewinąć, po prostu wieją nudą. Dlatego w ramach otwartości i tolerancji dla poglądów innych uszanujcie moją ocenę, a nie próbujcie mnie przekonywać na siłę, że się mylę. Bo i tak mnie nie przekonacie, bo jak każdy Gracz mam prawo do własnych poglądów i własnego zdania. Kapisz? Kapisz. I nikomu nie bronię twierdzenia, że RDR, to najwspanialsza gra pod słońcem. Tak jak np. zakochałem się w Heavy Rain, a wielu wiesza na tej grze psy. No i co, mam się o to obrażać, albo obruszać? Ocena gry jest sprawą subiektywną i wynika z własnych, osobistych preferencji. Czekam na atak .
Kazuun 221 Opublikowano 1 lipca 2010 Opublikowano 1 lipca 2010 (edytowane) Fajny pościk Ural. Zawsze byłem zdania, że opinie które wyłaniają się z morza obelg lub z morza zachwytów sprawiają, że dysputa ożywia się i staje się ciekawsza. Bo ileż można słuchać/oglądać/czytać fapania na około nawet jeżeli dany szpil jest wyśmienity @Ural: ja dla Halo 3 bym dał ocenę 7+, MAX 8- więc z pisma by mnie wyrzucili, a fani spalili by mi dom, więc tak najgorzej nie miałeś Poprawię Cię tylko w jednym: te podróże po bezdrożach da się przewijać, fakt że nie wszystkie ale jednak da. *idzie po popcorn, siada wygodnie i czeka na reposty do słów Urala* Fight Night się chowa xD Edytowane 1 lipca 2010 przez Kazuun 1
Ural 13 Opublikowano 1 lipca 2010 Opublikowano 1 lipca 2010 Fajny pościk Ural. Zawsze byłem zdania, że opinie które wyłaniają się z morza obelg lub z morza zachwytów sprawiają, że dysputa ożywia się i staje się ciekawsza. Bo ileż można słuchać/oglądać/czytać fapania na około nawet jeżeli dany szpil jest wyśmienity @Ural: ja dla Halo 3 bym dał ocenę 7+, MAX 8- więc z pisma by mnie wyrzucili, a fani spalili by mi dom, więc tak najgorzej nie miałeś Poprawię Cię tylko w jednym: te podróże po bezdrożach da się przewijać, fakt że nie wszystkie ale jednak da. *idzie po popcorn, siada wygodnie i czeka na reposty do słów Urala* Fight Night się chowa xD No, ja niestety Halo też bym dał taką ocenę, ale całe szczęście, nie pisałem nigdy recki żadnego Halo, bo pewnie bym został zlinczowany, hehe. Choć moje bodaj 7+, czy 8 w przypadku 3gr do Halo ODST przeszło zadziwiająco bez echa .
xzdunx 7 Opublikowano 1 lipca 2010 Opublikowano 1 lipca 2010 (edytowane) Bardzo dobry post(sporo wyjaśnia i całkiem się zgadzam:), chodź dla mnie osobiście rdr pomimo pominięcia Indian oraz sporą ilość bugów..., zasługuje na więcej:)- co najmniej 9+, bo co w tym roku poza hr było lepszego:)) Tylko zastanawia mnie jedna sprawa... Jakbyś ty recenzował dałbyś 9 albo 9+.... Czyli do tej pory źle rozumiałem "3 grosze"(pismo kupuje od 1998 roku... )?? Dla mnie od zawsze były ocenami w pigułce, czyli inni zgredzi którzy ukończyli tytuł dają ocenę jaką postawiliby w recenzji... Nie jest tak?? Jak mam rozumieć wyższą ocenę jakbyś ty pisał recenzję?? czyli 9 za hype/fanboy'ów czy jak?? Edytowane 1 lipca 2010 przez xzdunx
Ural 13 Opublikowano 1 lipca 2010 Opublikowano 1 lipca 2010 Bardzo dobry post tylko zastanawia mnie jedna sprawa... Jakbyś ty recenzował dałbyś 9 albo 9+.... Czyli do tej pory źle rozumiałem "3 grosze"(pismo kupuje od 1998 roku... )?? Dla mnie od zawsze były ocenami w pigułce, czyli inni zgredzi którzy ukończyli tytuł dają ocenę jaką postawiliby w recenzji... Nie jest tak?? Jak mam rozumieć wyższą ocenę jakbyś ty pisał recenzję?? czyli 9 za hype/fanboy'ów czy jak?? No... nie do końca, tzn. może tak... Ocena w recenzji danej gry bywa często oceną gremialną, żeby było sprawiedliwiej - jak np. idzie jakaś dycha, to zwykle jest to konsultowane w większym gronie. Z 3gr natomiast bywa różnie. Tzn, jest to bardziej indywidualna ocena, choć z drugiej strony zwykle pokrywa się z oceną, jaką ktoś by danej grze wystawił ALE - no jeśli np. hmm... myślę nad jakimś crapem... recenzowałbym dajmy na to... a zresztą żeby nikogo nie krzywdzić - recenzowałbym jakiegoś crapka i chciał mu dać 9, albo 10, to Ściera by zaraz mnie walnął miotłą w łeb . Gdybym recenzował RDR, to bym oceniał grę z punktu widzenia statystycznego Gracza, ale wtrącając moje 3gr mogę sobie pozwolić na bardziej indywidualne i osobiste podejście, bo to nie jest ocena w recenzji, tylko właśnie moja prywatna. A 8+ dałem z przekory i prowokacyjnie, w ramach żółtej kartki dla panów z R*, a dlaczego, to już pisałem wyżej . Ogólnie dobre pytanie zadałeś...
xzdunx 7 Opublikowano 1 lipca 2010 Opublikowano 1 lipca 2010 (edytowane) Rozumiem że jakbym u was pracował i miał dać 3 grosze, mógłbym zaszaleć i takiej fifie 10(gdzie każdy prócz mnie się nią "jara"),dać 6-??.(ja barcelona- konsola lechia a i tak wynik 0-8:P:P). Twoją żółtą kartkę dla r* rozumiem, ja taką dałem dla gta4:P Ale przyznaj szczerze że r* od lat nie stworzył tak dobrej i wciągającej historii, po 40h w gta 4 zrezygnowałem i monotonia + schematyczność sprawiły że więcej do gry nie wróciłem... Też nie rozumiem tego zatrzęsienia bugowego(czy to ja jestem jedynym szczęściarzem który miał łącznie 2 pomniejsze błędy i to wszystko??) o których wszyscy tak sie rozwodzą... Natomiast po ochłonięciu również stwierdzam że nie jest to gra idealna(gdzie ci Indianie!!!!!) ale jest jednym z lepszych tytułów na current geny:) i zasługuje na goty tak samo jak Heavy rain:) Edytowane 1 lipca 2010 przez xzdunx
Texz 670 Opublikowano 1 lipca 2010 Opublikowano 1 lipca 2010 Po patchu 1.02 zdarzały Wam się crashe? Już po 1.01 nie miałem crashy.
Ural 13 Opublikowano 1 lipca 2010 Opublikowano 1 lipca 2010 Rozumiem że jakbym u was pracował i miał dać 3 grosze, mógłbym zaszaleć i takiej fifie 10(gdzie każdy prócz mnie się nią "jara"),dać 6-??.(ja barcelona- konsola lechia a i tak wynik 0-8:P:P). Twoją żółtą kartkę dla r* rozumiem, ja taką dałem dla gta4:P Ale przyznaj szczerze że r* od lat nie stworzył tak dobrej i wciągającej historii, po 40h w gta 4 zrezygnowałem i monotonia + schematyczność sprawiły że więcej do gry nie wróciłem... Też nie rozumiem tego zatrzęsienia bugowego(czy to ja jestem jedynym szczęściarzem który miał łącznie 2 pomniejsze błędy i to wszystko??) o których wszyscy tak sie rozwodzą... Natomiast po ochłonięciu również stwierdzam że nie jest to gra idealna(gdzie ci Indianie!!!!!) ale jest jednym z lepszych tytułów na current geny:) i zasługuje na goty tak samo jak Heavy rain:) Hmm, najpierw musiałbyś dostać zgodę Ściery, by owe 3gr na temat Fify móc napisać . A poważnie - w GTA IV, to chyba 100 godzin nabiłem, albo i więcej, ale z perspektywy czasu uważam, że te 10-, to była ocena na wyrost. Co do bugów, cóż, no ja niestety widać w pechowym gronie - z jednym bugiem się męczyłem długo (odsyłam do wątku nt. nowego PE) i szczerze mnie to wkurzyło. Tak czy siak nie zmienia to faktu, że RDR to bardzo fajna gra, ale uważam, że mogła być o wiele lepsza biorąc pod uwagę dawne dokonania Rockstar... takie Vice City miażdżyło klimatem jak Kolos Rodyjski i wgniatało w ziemię humorem, niepokornością, itd., było zadziorne i przepełniane całą masą pomysłów. W RDR niby wszystko jest, ale czegoś brakuje, przynajmniej mnie. Właśnie owego pierwiastka szaleństwa. Przypomina mi się taki dialog z GTA: VC, kiedy to koleś będący reżyserem (taki niby Spielberg) na jachcie nawija o swoim nowym filmie i wypowiedź kończy tekstem (cytat z pamięci): "i wtedy podpływa do niego rekin i odgryza mu jaja!", ostro przy tym gestykulując. 8 lat minęło, a wciąż pamiętam teksty z tamtej gierki. RDR skończyłem prawie miesiąc temu i nie pamiętam już żadnego dialogu. No mniejsza, widocznie jestem wobec R* zbyt wymagający .
Kazuun 221 Opublikowano 1 lipca 2010 Opublikowano 1 lipca 2010 Przypomina mi się taki dialog z GTA: VC, kiedy to koleś będący reżyserem (taki niby Spielberg) na jachcie nawija o swoim nowym filmie i wypowiedź kończy tekstem (cytat z pamięci): "i wtedy podpływa do niego rekin i odgryza mu jaja!", ostro przy tym gestykulując. 8 lat minęło, a wciąż pamiętam teksty z tamtej gierki. RDR skończyłem prawie miesiąc temu i nie pamiętam już żadnego dialogu. No mniejsza, widocznie jestem wobec R* zbyt wymagający . Ural, nie fair! Nie przytacza się najlepszej części serii GTA do porównywania czegokowiek bo wszystko wypadnie blado xD Już przy GTA IV Rockstar ostro stonowało ze specyficznym humorem w swoich grach. Tak jak w ostatnim GTA straaaaaaaaaaaaasznie mi tego brakowało, tak w RDR nie odczułem już tak tego. Powiem więcej. Nie jestem przekonany czy do RDR taki humor, takie szaleństwo przejaskrawione by pasowało. Jeżeli ktoś by mnie spytał o najnudniejsze postacie RDR to bez większego zastanowienia wskazał bym na pana Westa Dickensa oraz Irisha. Miast bawić, mnie nudziły i momentami irytowały. Za to przez ponad 150h zabawy miałem niedobór Bonnie we krwi Mógłbym nawet wziąć, zostawić swoją żonę i syna i ożenić się z Bonnie. Taka *unosi łokieć* babeczka z niej!
Oldboy 984 Opublikowano 1 lipca 2010 Opublikowano 1 lipca 2010 ....W RDR niby wszystko jest, ale czegoś brakuje, przynajmniej mnie. Właśnie owego pierwiastka szaleństwa. Przypomina mi się taki dialog z GTA: VC, kiedy to koleś będący reżyserem (taki niby Spielberg) na jachcie nawija o swoim nowym filmie i wypowiedź kończy tekstem (cytat z pamięci): "i wtedy podpływa do niego rekin i odgryza mu jaja!", ostro przy tym gestykulując. 8 lat minęło, a wciąż pamiętam teksty z tamtej gierki. RDR skończyłem prawie miesiąc temu i nie pamiętam już żadnego dialogu. No mniejsza, widocznie jestem wobec R* zbyt wymagający . Jest jeden taki tekst normalny i zarazem zwyczajny, zapada na długo w pamięci "My name is John Marston" i to w zupełności do całej tej historii jak dla mnie wystarczy.
Yano 3 697 Opublikowano 1 lipca 2010 Opublikowano 1 lipca 2010 (edytowane) mam w taj chwili na glowie o wiele wieksze problemy niż dyskusje o grze, ale napsize chociaz 2 zdania (a jutro wiecej) Ural ja nie odbieram prawa do własnego zdania, ale co innego jest własne zdanie (ktore pokazales w tym temacie) a co innego pisanie "beznadziejna jazda koniem a fabuła..olaboga, i same kaktusy" , to jest już naginanie rzeczywistości, piszesz że 3gr to krótka formuła i nie ma miejsca na rozpisywanie sie, ale nawet w tych 3 zdaniach mozna było napisać bardziej sprawiedliwie. np "moim zdaniem grafa jest średnia i fabuła mi sie nie spodobala" i wtedy nikt by sie nie przyczepił. co do jazdy koniem to nie wiem co masz na mysli, niewiele jest gier żeby to porownac mi przychodzi do głowy tylko SOTC, asassin creed i wlasnie RDR, i uwazam że w assaisnie był najgorszy koń, ale nawet tam bym nie nazwał go "beznadziejnym" (ani jazdy na nim), w SOTC koń może byc bardziej żywy, taki koński, domyslam sie co Ci sie nie podobalo w RDR - koń jezdzil troche jak na karuzeli, była animacja biegu + osobno przemieszczanie sie, zwlaszcza na niektorych zakretach wydawalo sie że to nie nogi go niosą, ale bez przesady, konie nadal są przepiękne i wiekszosc ich zachowań też (tylko te sztuczne zakrety, naprawde niesprawiedliwie jest mowienie że cokolwiek w koniach jest "beznadziejne" , to poprostu zbyt mocne słowo .. druga sprawa to ten brakujący element "szaleństwa" - czy firma musi robic wszystkie gry na jedno kopyto? czy wszedzie musi być brucie? ktory był rzeczywiscie śmieszny, ale RDR ma inny klimat i jest poprostu inne (a przeciez nie zabraklo smiesznych tekstow i docinek, ale na innym poziomie) zresztą czy seth nie był takim szalenstwem? i scena [mini spoiler]gdzie parodiuje golluma? brakowalo tylko by mowil "my pressioussS" ? tu akurat w pelni uznaje że ktoś mógł sie spodziewać ze kazda gra rockstar musi byc szalona i mogł sie zawieść co do indian to ja po części też jestem zawiedzony brakiem typowych indian i np obrony karawany wozow przed atakami, ale jednak R* zdecydowalo sie na inne czasy , i indianie są tylko że w innej formie ;p (ja osobiscie nie traktuje tego jako wady na tyle duzej by sie tego czepiac, mialem podczas gry tyle innych zajęć że brak indian (ktorzy byli;) mi nie doskwierał) a co do tego że to "bandzior a ma żone i dziecko" - to przecież jest były bandzior ktory po jakichś tam zdarzeniach postanowił skonczyc z bandytyzmem i założyc rodzine, ale panowie federalni zmusili go do roznych działań, nie widze tu specjalnego problemu ;p chociaż bardzo chetnie ujżał bym DLC w stylu epizodów do gta4 w ktorym bysmy grali jakimś typowym zabijaką (albo marstonem z czasów bandyckich) żeby mozna było w pelni wykorzystac potencjał napadów na pociągi i banki i rozne takie kowbosjkie zabawy ;> Edytowane 1 lipca 2010 przez Yano
Kazuun 221 Opublikowano 1 lipca 2010 Opublikowano 1 lipca 2010 (edytowane) zresztą czy seth nie był takim szalenstwem? i scena [mini spoiler]gdzie parodiuje golluma? brakowalo tylko by mowil "my pressioussS" ? Kurde, pewnie na YT nie znajdę ale dałbym sobie rękę uciąć, że padła fraza "My presioussssss" chociaż bardzo chetnie ujżał bym DLC w stylu epizodów do gta4 w ktorym bysmy grali jakimś typowym zabijaką (albo marstonem z czasów bandyckich) żeby mozna było w pelni wykorzystac potencjał napadów na pociągi i banki i rozne takie kowbosjkie zabawy ;> Yano, kapitalny pomysł jak dla mnie. Ukazanie innej strony Marstona, tej złej, tej pierwotnej mogło by być kapitalnym posunięciem. Np DLC oscylujące tematem w okół nękania jakiejś jednej, konkretnej mieściny. Regularne napaści, porwania itp. Wiem ze zakończenie by juz nie było za specjalne ale co wy na to by zakończyć je przytupem ukazując postrzelenie Marstona i zostawienie go na śmierć? Może lepiej byśmy zrozumieli wtedy emocje jakie towarzyszyły mu gdy spotykał na swej drodze kolegów już w podstawowej wersji gry. Edytowane 1 lipca 2010 przez Kazuun
Ural 13 Opublikowano 2 lipca 2010 Opublikowano 2 lipca 2010 co do jazdy koniem to nie wiem co masz na mysli, niewiele jest gier żeby to porownac mi przychodzi do głowy tylko SOTC, asassin creed i wlasnie RDR, i uwazam że w assaisnie był najgorszy koń, ale nawet tam bym nie nazwał go "beznadziejnym" (ani jazdy na nim), Wiesz, animacja, itp jest spoko, nie przeczę, mnie chodzi o model jazdy na koniu, że się tak wyrażę, tak jak chyba napisałem w 3gr - realistyczny, a po co? Jazda na koniu tylko mnie wkurza - rozpędzisz się i hamujesz na odcinku parudziesięciu metrów i ma się średnią jak dla mnie nad tym kontrolę. Ogólnie jazda na koniu mnie osobiście irytowała w tej grze, a że w sumie na koniu się jeździ prawie cały czas to... wpłynęło to na moje odczucia z całej rozgrywki. W dodatku strzelanie będąc na koniu i polowanie na jakichś atakujących nas czy goniących wtedy kowbojów, fast niewygodne... przynajmniej moim zdaniem. W grach po prostu jestem taki, że lubię mieć nad czymś pełną kontrolę... w RDR czułem się, jakby to koń miał kontrolę nade mną, a nie ja nad nim. Ok, ktoś zaraz powie, że to zwierze, więc nie musi się słuchać, bla, bla, bla, że koń musi swoje przebiec, by wyhamować. Ja to wszystko wiem. Ale to jest gra, ma być przyjemna. Jak będę chciał sobie pojeździć na koniu, to śmignę do stadniny, do czego nigdy mnie nie ciągnęło... co do indian to ja po części też jestem zawiedzony brakiem typowych indian i np obrony karawany wozow przed atakami, ale jednak R* zdecydowalo sie na inne czasy , i indianie są tylko że w innej formie ;p (ja osobiscie nie traktuje tego jako wady na tyle duzej by sie tego czepiac, mialem podczas gry tyle innych zajęć że brak indian (ktorzy byli;) mi nie doskwierał) No właśnie czasy - i tu dochodzimy do sedna problemu. Gra jest umiejscowiona w (pipi)atych czasach, czyli gdy wkracza już mocno technika i era industrialna. A ja, wychowany na westernach w Johnem Waynem, spodziewałem się po prostu czegoś innego... Tu naprawdę klimat Dzikiego Zachodu jest... na swój sposób oszukany. Owszem, mamy te westernowe miasteczka, karety, cowbojów, duperele, ale wystarczy obejrzeć pierwsze lepsze Eldorado, czy inne Rio Bravo, by zobaczyć, że coś tu nie gra. Owszem, są różne westerny, są też te z Eastwoodem, który w każdym filmie ma minę, jakby dostał sraki, ale ja wolę te z Wayne'm, które może były przejaskrawione, z przymróżeniem oka, naiwne momentami, ale też szalone, z humorem i bardzo specyficzne. A w RDR misje za mało czerpią z takich westernów. Pojedynki, panienki do towarzystwa, inne duperele wydają się tu wrzucone "bo wypada" - często nie ma to w fabule znaczenia. W sensie... cała fabuła RDR mogłaby być wrzucona do dzisiejszych czasów i też by się sprawdziła - nie widzicie tego? Mogłoby być o byłym mafiozo, który przechodzi na jasną stronę mocy. Liczyłem na coś bardziej westernowego, a Indian mi brakowało jak cholera, bo jak się też wychowa na książkach Karola Maya, no to kurcze... jak może nie brakować Indian? chociaż bardzo chetnie ujżał bym DLC w stylu epizodów do gta4 w ktorym bysmy grali jakimś typowym zabijaką (albo marstonem z czasów bandyckich) żeby mozna było w pelni wykorzystac potencjał napadów na pociągi i banki i rozne takie kowbosjkie zabawy ;> Ha, widzisz i tu dochodzimy do sedna. Ja się nastawiałem od początku na taki klimat, że jesteśmy oprychem, napadamy na banki, saloony, pociągi, farmerów, urządzamy zasadzki, wykolejamy pociągi, wieszamy, porywamy dla okupu, uczestniczymy w ujeżdżaniu byków, bierzemy udział w bijatykach w saloonach (ile tego było w westernach!), jakieś szalone akcje odwalamy z kolesiami od firm pogrzebowych (szmuglowanie coś w trumnach, pogrzeby, strzelaniny?), wysadzamy masę rzeczy dynamitem (dynamit też przecież podstawa westernów), akcje z kościołami, klechami, napady na karety, bycie bezczelnym dżentelmanem wobec dam, więcej spluwaczek (), palenie kalumetu pokoju, złoto, jakieś akcje z Indianami, kradzenie bydła, ogniska, ale takie prawdziwe, w większej grupie, z dyskusjami, harmonijki, krzaki targane na wietrze, no naprawdę można wymieniać i wymieniać, czego zabrakło, albo czego było zdecydowanie za mało. Cóż, nastawiałem się na grę bardziej niepokorną i innego bohatera. Tak jak napisałem wcześniej - trochę szkoda, że Martsona poznajemy wtedy, gdy już postanowił się zmienić i jest grzeczny. Skoro już chcieli się bawić w tą przemianę, to mogli go przemieniać w połowie gry - byłoby to znacznie lepsze, bo byśmy sobie ponapadali na te pociągi i banki, potem bylibyśmy zdradzeni, a potem byśmy szukali odkupienia. Tak czy siak cieszy mnie, że niektórzy dostrzegają, że temat można było pociągnąć głębiej i w większym stopniu wykorzystać bogactwo Dzikiego Zachodu, bo Dziki Zachód, to nie tylko kaktusy... (to taka metafora, bo znów ktoś uczepi się tych nieszczęsnych kaktusów ).
Karol633 2 Opublikowano 2 lipca 2010 Opublikowano 2 lipca 2010 Właśnie, DLC... CIekawe w jakim kierunku w tym temacie R* pójdzie. Czy bedą to tylko kolejne mapki/tryby do multi, dodatkowe stroje i inne pierdy, czy doczekamy sie także "Epizodów" do RDR. Chętnie pograłbym wspomnianymi właśnie indianami. Możnaby dać jakieś minigierki o jaraniu, o znakach dymnych Stealth kille łukiem Co do przeszłości Marstona... chętnie bym obejrzał jak rozrabiał zanim van der Linde i reszta go zdradzili. Ale co powiedzielibyście na kontyunowanie wątku młodego Marstona?
Słupek 2 155 Opublikowano 2 lipca 2010 Opublikowano 2 lipca 2010 (edytowane) @Ural Teraz jak napisałeś wszystko dokładnie o co Ci chodzi. To ma to ręce i nogi i brzmi wiarygodnie niż no sorry argumenty z 3 groszy ;]. Choć nie zmienia to faktu, że nadal się nie zgadzam, baaa ale teraz przynajmniej mogę Ci wierzyć, że naprawdę grałeś a po prostu ... nie nie przypasił Ci RDR ;p Natomiast tylko 2 rzeczy poruszę. 1. Szaleństwo, brak jaj itd. A czy w każdej produkcji R* musi tworzyć głupkowate postacie ala Brucie czy cała ferajna z San Andreas!? Jak dla mnie odpowiedź jest prosta no pewnie, że NIE. RDR jako western mimo wszystko musi być bardziej poważniejszy, pewne elementy "humoru" które występują w GTA chyba nie do końca tutaj by się sprawdziły. Poza tym może z ciut mniejszym przytupem ale RDR to nadal gra z jajami (powiedzmy, że mniej owłosionymi) do których przyzwyczaiło nas R*. Ciężko się o to spierać skoro tego nie odczułeś (kwestia gustu!?) ale ja czułem to samo co przy każdym GTA, Bullym (też dodam, że kocham/wielbię/ubóstwiam R* i ich produkcje, jestem fanbojem, nie kryję się z tym) ani razu nie pomyślałem "ohoo R* się wypalił", "ohoo brak pomysłów" itd. Nadal mamy do czynienia z tym z czym zawsze (w każdym aspekcie) łącznie z przerysowanymi, szalonymi, filmowymi postaciami, misjami z jajami (dla mnie poziom VC), muzyką itd. To nadal stary, kochany, bezkonkurencyjny Rockstar ciężko mi się zgodzić a nawet zaakceptować, że niby idą złą drogą, wypalili się czy coś takiego. No ale to Twoje zdanie. I jeszcze ostatnie zdanko w tej sprawie, z kolei obstawiam, że gdyby R* popłynęło aż nadto też byś psioczył. Na zasadzie bo to western nie pasuje itd. choć mogę się mylić. To tylko teoria ;] 2. Druga sprawa bardziej złożona. Chodzi o czasy w jakich gra się dzieje itd. o bohatera o historię. Po pierwsze to nie za bardzo mogę zrozumieć jak mogłeś się w tych elementach zawieść. R* jak mało przy jakiej grze, tak przy RDR puszczał dużo pary z ust. Wiedzieliśmy naprawdę sporo o samej grze a przede wszystkim w jakich czasach będzie się dziać, kim będziemy grać, jaka historia nam się szykuje, co porusza RDR itd. Skoro praktycznie od pierwszych zapowiedzi wiadome było, że RDR będzie się dziać w 1911, nie będziemy grać oprychem to nie rozumiem jak mogłeś cytuję "Ja się nastawiałem od początku na taki klimat, że jesteśmy oprychem, napadamy na banki, saloony, pociągi, farmerów, urządzamy zasadzki, wykolejamy pociągi, wieszamy, porywamy dla okupu, uczestniczymy w ujeżdżaniu byków, bierzemy udział w bijatykach w saloonach (ile tego było w westernach!), jakieś szalone akcje odwalamy z kolesiami od firm pogrzebowych (szmuglowanie coś w trumnach, pogrzeby, strzelaniny?), wysadzamy masę rzeczy dynamitem (dynamit też przecież podstawa westernów), akcje z kościołami, klechami, napady na karety, bycie bezczelnym dżentelmanem wobec dam, więcej spluwaczek (), palenie kalumetu pokoju, złoto, jakieś akcje z Indianami, kradzenie bydła, ogniska, ale takie prawdziwe, w większej grupie, z dyskusjami, harmonijki, krzaki targane na wietrze, no naprawdę można wymieniać i wymieniać, czego zabrakło, albo czego było zdecydowanie za mało." Mało tego było wiadomo kim będziemy grać, mało tego były gameplay series filmiki (już powstawał jakiś zarys RDR). Te wszystkie elementy dawały jakieś mniej więcej wyobrażenie o czym i jak będzie wyglądał RDR od razu było można wywnioskować, że nie będzie to typowy western w stylu Rio Bravo, Siedmiu wspaniałych itd. z indianami i tym wszystkim co napisałeś. Bo nie o tym RDR miał być, nigdy go nie kreowano na taki western na taką grę. Przede wszystkim to miała być opowieść " o ostatnim kowboju" który szuka zemsty. O zmieniającym się świecie, a w zasadzie już zmienionym, o zmierzchu pewnej epoki, o końcu Dzikiego Zachodu ITD. I taki właśnie jest RDR a i tak uważam, że R* wrzuciło dużo elementów westernowych które nie powinny się znaleźć w tej historii w tych latach. I tak R* mocno nagięło historię i fakty co by było bardziej oldschoolowo westernowo. Dla mnie to trochę tak jakby narzekać na Fifę, że nie znalazła się w niej możliwość grania w hokeja albo jeszcze inaczej narzekać na Modern Warfare, że nie walczymy z kosmitami. Gdzie z góry raczej było wiadomo, że to się nie znajdzie. To jest przerost wyobrażeń nad faktami. Taki stan rzeczy jestem wstanie zrozumieć jeżeli z ręką na sercu powiesz, że nie czytałeś żadnych zapowiedzi, newsów, informacji nie oglądałeś żadnych filmików, trailerów itd. Wtedy przeproszę i przyznam Ci rację bo w takim wypadku rzeczy miałeś prawo sobie wyobrażać, że dostaniemy "rasowego westerna". Ale mogę się założyć, że tak nie było. I tu kolejna rzecz która mnie dziwi, nie pretensje do R*, nie do samej gry tylko do własnej wyobraźni która mimo konkretnych informacji wyobrażała sobie co innego, i co najważniejsze mylnego. Ale to nie tylko Ty tak masz ;] w wypadku RDR. Często można usłyszeć podobne jęki zawodu tylko mówię pretensje do siebie nie do RDR. Chyba, że tak jak napisałem jest się osobą która faktycznie odcięła się od wszystkiego co dotyczyło zapowiedzi RDR. Ale tu znowu wina leże po Twojej stronie. To już akurat typowa sprawa gustu ale ja np. osobiście cieszę się, że R* poszło w tym kierunku, zdecydowało się na 1911 i na historię Marstona. Cieszę się, że nie ma Indiańców, napadów na bank, tej całej otoczki typowych westernów z przed 1900 rokiem. A bardziej poważny klimat w stylu "Aż się poleje krew", "Bez przebaczenia". Ale to już typowa sprawa gustu. ;] PS. Ural poczytaj to, myślę, że Cie zainteresuje http://gameinformer.com/b/features/archive/2010/07/01/where-should-red-dead-go-next-a-gi-editor-roundtable.aspx Tak sobie myślę idealnym rozwiązaniem dla ludzi którzy oczekiwali typowego westerna po RDR z tymi wszystkimi akcjami co wypisałeś itd. Byłoby wypuszczenie RDR2 który by był prequelem kiedy Marston był jeszcze po drugiej stronie prawa a dwa akcja by się działa przed 1900 powiedzmy. Co by pozwalało wprowadzić te wszystkie elementy. http://gameinformer.com/b/news/archive/2010/07/01/red-dead-redemption-cleans-up-in-may-npds.aspx Red Dead Redemption Cleans Up In May NPDs (haha nawet SMG2 RDR przebił) Edytowane 2 lipca 2010 przez SłupekPL
Oldboy 984 Opublikowano 2 lipca 2010 Opublikowano 2 lipca 2010 (edytowane) Podsumowując - RDR wciąż jest wspaniałą grą, ale nie jest to tytuł tak bardzo dopracowany, jak poprzednie i nie ma tego pierwiastka szaleństwa, do którego R* mnie przyzwyczaiło, z kolei te podróże przez bezdroża, których nie da się przewinąć, po prostu wieją nudą. Przewinąć ??? Ural zatraciłeś widocznie istotę tego jaką nam chciał przekazać R*. RDR wyostrza zmysły wyrafinowanym kierunku, tę grę trzeba poczuć delektując z każdym jej krokiem to jest zupełnie co innego do czego zdążył Nas przyzwyczaić już Rockstar czy też reszta developerów.Całość to specyficzne i na swój sposób dość nowatorskie podejście gdzie odrębny udział w grze gra przyroda,otoczenie które skutecznie odtrąca od głównego jej wątku, dokładając przysłowiowe swoje trzy grosze przypadkowi napotkani tubylcy. Przyjrzyj się, może odkryjesz to co utraciłeś po raz pierwszy http://gamersyde.com/stream_red_dead_redemption_stroll-15516_en.html co do jazdy koniem to nie wiem co masz na mysli, niewiele jest gier żeby to porownac mi przychodzi do głowy tylko SOTC, asassin creed i wlasnie RDR, i uwazam że w assaisnie był najgorszy koń, ale nawet tam bym nie nazwał go "beznadziejnym" (ani jazdy na nim), Wiesz, animacja, itp jest spoko, nie przeczę, mnie chodzi o model jazdy na koniu, że się tak wyrażę, tak jak chyba napisałem w 3gr - realistyczny, a po co? Jazda na koniu tylko mnie wkurza - rozpędzisz się i hamujesz na odcinku parudziesięciu metrów i ma się średnią jak dla mnie nad tym kontrolę. Ogólnie jazda na koniu mnie osobiście irytowała w tej grze, a że w sumie na koniu się jeździ prawie cały czas to... wpłynęło to na moje odczucia z całej rozgrywki. W dodatku strzelanie będąc na koniu i polowanie na jakichś atakujących nas czy goniących wtedy kowbojów, fast niewygodne... przynajmniej moim zdaniem. W grach po prostu jestem taki, że lubię mieć nad czymś pełną kontrolę... w RDR czułem się, jakby to koń miał kontrolę nade mną, a nie ja nad nim. Ok, ktoś zaraz powie, że to zwierze, więc nie musi się słuchać, bla, bla, bla, że koń musi swoje przebiec, by wyhamować. Ja to wszystko wiem. Ale to jest gra, ma być przyjemna. Jak będę chciał sobie pojeździć na koniu, to śmignę do stadniny, do czego nigdy mnie nie ciągnęło... Ural to jak rozumiem Twoim szczytem marzeń w RDR byłaby "jazda po szynach" ? To jest koń ! Żywa istota, która nie podporządkowuję się z każdym Twoim krokiem.Ale co jako co mieć trudności z jej opanowaniem ? Proszę Cię, zaczynam powątpiewać w Twoje zdolności manualne, które i tak nie są w niej wygórowane.A strzelanie na koniu to jedna z wielu rzeczy która sprawia że cholernie się przy tym bawię, szczególnie podczas galopu a (Expert) dodaje jej tylko uroku 8). Podobne odczucia co nie którzy mieli z jazdy w GTA4 narzekając że udziwniony i trudny.A zapytam sie czy zna Ktoś słowo, realizm? Ok, w takim razie stawiasz na "Arcade"?.To nie masz czego szukać, odnośnie doznań w RDR. Edytowane 2 lipca 2010 przez Bushisan
Pryxfus 820 Opublikowano 2 lipca 2010 Opublikowano 2 lipca 2010 (edytowane) Nie wiem czy ten post nie zniknie pomiędzy postami z Uralem, ale mam pytanie. Mam za sobą jakieś 20% wątku głównego, robię trochę boków, ale nie zamierzam masterować tytułu. Wszystko jest pięknie podane: główny bohater, drugi plan, widoczki, konie, zwierzaki itp. itd. Czy sama gra nie wydaje wam się za łatwa? Jak na razie poziom trudności jest jak w AC2, czyli prawie żaden. EDIT gram na normalu. Edytowane 2 lipca 2010 przez Pryxfus
Texz 670 Opublikowano 2 lipca 2010 Opublikowano 2 lipca 2010 Nie wiem czy ten post nie zniknie pomiędzy postami z Uralem, ale mam pytanie. Mam za sobą jakieś 20% wątku głównego, robię trochę boków, ale nie zamierzam masterować tytułu. Wszystko jest pięknie podane: główny bohater, drugi plan, widoczki, konie, zwierzaki itp. itd. Czy sama gra nie wydaje wam się za łatwa? Jak na razie poziom trudności jest jak w AC2, czyli prawie żaden. EDIT gram na normalu. Sam sobie odpowiedziałeś na pytanie. Autoaiming odwala dużą część roboty za gracza. Jeżeli czujesz, że coś jest nie tak spróbuj na ekspercie.
Gość Orson Opublikowano 2 lipca 2010 Opublikowano 2 lipca 2010 Gra jest bardzo łatwa (jak dla mnie to wada) Ural pisze, że czas w którym osadzono RDR to pomyłka. Nie zgadzam się. Jak pisze na pudełku, jk mówi Marston, jak wiemy z książek historycznych- Dziki Zachód umierał. Wraz z nim w niepamięc odchodziło dziewicze piękno przyrody (przygniatane industrializacją), odchodziła bogata fauna, odchodzili ludzie pokroju Johna. Mając tego swiadomość RDR było przepełnione pewnym rodzajem smutku, który aż czuć było w powietrzu (muzyka fajnie to podkreślała). Indianie- byli- ale już ucywilizowani, sprowadzeni do parteru, pod butem kolonistów. Motyw odkupienia to kapitalna sprawa. Może to nic odkrywczego ale takie sa westerny -kilka wytartych już kliszy , powtarzanych do znudzenia. A zakończenie...ja je znalem bo mi jakiś kutafon zaspojlował ale i tak połozyło na łopatki. Smutek rozdarł serce. Uczucie, gdy jako sayn Marstona- Jack- strzelałem do tego dziada - było przedziwne. Z jednej strony zastanawiałem się czy to ma sens, z drugiej z radością posłałem go do piachu
koso 114 Opublikowano 2 lipca 2010 Opublikowano 2 lipca 2010 Feeling dekadencji to kapitalna rzecz i mocny atut RDR. Mało komu udaje się to przekazać w grze. Wiele rzeczy mi się nie spodobało. Dojazd na miejsce misji - nuda. Fajnie, że sobie po drodze gadają, ale często to gadki jałowe. W GTA lawiruje się między autami, a tu po prostu trzyma się X i tyle. Misje poboczne - nuda. W karty czy w kości grałem w dziesiątkach innych gier. Fajnie tu to przedstawili, ale odkrywczości za grosz. Śmiganie za przestępcą ściganym listem gończym, wybicie do nogi bandziorów w ich bazie - ogrywane setki razy. Patrolowanie miasta z psem - nuda. Ujeżdżanie konia - prymitywna gra "rytmiczna". Dziki Zachód to niejako wada sama w sobie. Bo nic się tam nie dzieje (gdyby nie randomowe wydarzenia, byłoby naprawdę nudno). Jedziemy przed siebie i jedyne, co nas interesuje, to to czy podjedziemy pod skarpę. No i misje główne na jedno kopyto. Strzelamy, albo na nogach, albo na koniu. Łaaał. Przecież za mało pomysłowe misje krytykowano GTA IV, a tu jest to samo. W ogóle w tekście "RDR naprawia te elementy, w których GTA IV zawodziło" jest takie natężenie bzdur, że koniec. Poza tym - gra jest fantastyczna. Peanów nie chce mi się wypisywać, więc tylko uargumentowałem, dlaczego gra nie ociera się o dychę. Dla mnie mocne 9-.
Gość Mr. Blue Opublikowano 2 lipca 2010 Opublikowano 2 lipca 2010 Naprawdę Ural twierdzisz, że RDR jest poprawnie polityczne? Dlatego, że nie ma wieszania za jajca i seksu z prostytutkami? Przecież historia Johna Marstona to najbardziej antyamerykańska produkcja Rockstar. W przeciwieństwie do GTA, gdzie władze są ukazywane w złym świetle odgórnie (bo głównym bohaterem jest przecież ktoś z drugiej strony barykady) tak RDR ukazuje sprawę szerzej. Pokazuje czym są prawdziwe fundamenty, na których została zbudowana Ameryka - ksenofobia, szowinizm, nepotyzm, chciwość i zachłanność (szczególnie na władzę). W grze dostrzec można też pewną alegorie do naszych czasów: industrializacja pozornie miała łączyć ludzi, jednak tak naprawdę służyła zdobywaniu coraz większej nad nimi kontroli. Czy nie jest to sytuacja podobna do obecnej, gdzie za coraz większy postęp technologiczny płacimy pozwoleniem na inwigilowanie naszych żyć?
Słupek 2 155 Opublikowano 2 lipca 2010 Opublikowano 2 lipca 2010 Czy ja wiem czy Dziki Zachód to problem sam w sobie. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia (wiem też mi odkrycie). Zamiast przebijania się przez korki, gnania pod prąd, przemierzanie ulic, autostrad itd. Mam piękno natury, mamy przepiękne krajobrazy Dzikiego Zachodu oddanego z wręcz szaloną precyzją, mamy żywy, dziki, bezwzględny świat (zwierzęta, randomowe wydarzenia). Właśnie randomowe wydarzenia toż one sprawiają, że ten świat, świat w RDR jest tak kurevsko przekonywujący, prawdziwy. Dla mnie ten świat jest o wiele bardziej wciągający i jeszcze bardziej żywy niż całe LC. Niech za przykład posłuży, że ani razu nie użyłem taxi, skip czy coś takiego. Ok zasłońmy się po raz wtóry gustem tak samo w przypadku mini gier, jazdy konnej ( choć tu już ciężko się tym zasłonić). Ale jednej rzeczy nie rozumiem i na pewno tu już zasłona gustem nie wystarczy. Mianowicie jak można pisać, że misję są nudne. Naprawdę tego akurat nie mogę zrozumieć i zgonić "każdy ma swoje zdanie" itd. Mamy do czynienia z najbardziej klimatycznymi, zaje.bistymi misjami od czasów VC bez efektu deja vu ( GTA4). No sorry ale pisanie, że są nudne to dla mnie herezja. Poza tym najpierw piszecie, że zaganianie bydła, ubicie zająca to badziew itd. a potem wyskakujecie z tym, że są na jedno kopyto Jedno kłóci się z drugim. Może tu chodzi o to czego obawiano się od początku, że RDR obrywa się bo nie ma GTA w nazwie !? Z drugiej strony świat docenił RDR słusznie wystawiając RDR 10 (8 i 9 też są jak najbardziej na miejscu) tylko te argumenty. W sumie to nigdzie wcześniej nie widziałem żeby ktoś na te rzeczy psioczył i to w takim stopniu.
Rekomendowane odpowiedzi