Yano 3 697 Opublikowano 24 lipca 2010 Opublikowano 24 lipca 2010 .Jednego co mi brakuje to rozpryskiwanie się łbów przy headshocie moze nie ma rozpadania sie glowy na małe kawaleczki (co by bylo nierealne) i nie wiem jak w multi ale w singlu jak sie strzeli HS to po stronie wylotowej pocisku jest kawał mięsa , nie wyglada to moze mega realnie i pieknie ale jest, nie jest tylko textura krwi ale wlasnie kawalki miesa wystają
Oldboy 984 Opublikowano 24 lipca 2010 Opublikowano 24 lipca 2010 (edytowane) Właśnie, właśnie krew jest słodka szczególnie jak się rozlewa na ścianie albo na podłożu, początkowy wizualny efekt sprawia że jest mokra z czasem zastyga i wygląda to kozacko. Aaa byłbym zapomniał, czasem tyle tego jest że nie w sposób wszystko zapamiętać, wczoraj odkryłem kolejny mały detal w multi w Chuparosie wlazłem na kościół dokładnie obok dzwonnicy.Z niedowierzaniem cieszyłem japę strzelając w dzwon... a on reagował kołysaniem i biciem pierdoła a cieszy oprócz tego wszyscy się zlecieli a ja ich potraktowałem po bożemu p.s. Las Heramanas podczas burzy w multi bezcenne, szczególnie grając tylko w parę osób i na HC.Jak nic duże K ! Edytowane 25 lipca 2010 przez Bushisan
Yano 3 697 Opublikowano 24 lipca 2010 Opublikowano 24 lipca 2010 na tvn leci wild wild west z wilem smithem, inaczej sie ten film ogląda po RDR XD
sprite 1 787 Opublikowano 26 lipca 2010 Opublikowano 26 lipca 2010 (edytowane) Zgrentgen, tylko że w wydaniu IGN'u : http://uk.ps3.ign.com/articles/110/1108433p1.html Close to perfection- but not quite perfect Edytowane 26 lipca 2010 przez sprite 1
j3acek 1 Opublikowano 26 lipca 2010 Opublikowano 26 lipca 2010 Bushisan szkoda ze grasz jeżeli się nie mylę na xboxie ,pograło by się razem , choć ja wole tryb normalny ,bo w hardcorze jestem lama totalna (nawet nie chce mi się hardcora odpalać i się uczyć celować , za stary już jestem na to ) ze 300 godzin multi i 50 singla i platynka wpadła i dalej się granie w multi nie nudzi , teraz czekanie na dodatki
Oldboy 984 Opublikowano 26 lipca 2010 Opublikowano 26 lipca 2010 (edytowane) Nic straconego I czarnula z czasem stanie sie kiedyś faktem, co dziwne już wykonałem w tym kierunku jeden krok, najbardziej aktywny na Ps3 jestem A experta najlepiej stosowac od początku jej narodzin (czyt. singla) wtedy łatwiej jest jego opanować.Polecam gra nabiera zupełnie inny smaczek, dopóki nie wpadniesz na "Legendy" Wczoraj wpadł mi calaczek wyzerowałem rangę i jadę dalej, tym razem jako Legenda 8) Ciekaw jestem tylko kiedy RDR w moich żyłach wygaśnie Edytowane 26 lipca 2010 przez Bushisan
koso 114 Opublikowano 26 lipca 2010 Opublikowano 26 lipca 2010 Jeszcze taka jedna refleksja po weekendowym ciągu z RDR. Dżizas, jaką ta gra ma naiwną fabułę. Nie mówię o świetnej narracji, kapitalnym klimacie, doskonałych dialogach, ale o sensie całej tej epopei. Uwaga, będą małe spojlery dla osób, które jeszcze nie grały: Najpierw 10x: "-Hej, szukam Williamsona. - Wiem jak pomóc, jedź tu, zrób to, znajdziesz go. - Ok. (...) Nie było Williamsona. - A, to sorry, to jedź tu, zrób to, tam go znajdziesz. - Ok". Potem 10x: "-Hej, szukam Williamsona i Escuelli. - Wiem jak pomóc, jedź tu, zrób to, znajdziesz ich. - Ok. (...) Nie było Williamsona ani Escuelli. - A, to sorry, to jedź tu, zrób to, tam ich znajdziesz. - Ok". I znów 10x "-Hej, szukam Dutcha. - Wiem jak pomóc, jedź tu, zrób to, znajdziesz go. - Ok. (...) Nie było Williamsona. - A, to sorry, to jedź tu, zrób to, tam go znajdziesz. - Ok". Liczby oczywiście orientacyjne. Wiadomo, to prosta opowieść o nawróconym rzezimieszku. Jeśli jednak ta opowieść trwa kilkanaście godzin, to wypada stworzyć fabułę, która ma więcej niż jeden wątek. Nawet rozdymane i rozciągnięte GTA IV było znacznie ciekawsze w tym względzie.
Gość Orson Opublikowano 26 lipca 2010 Opublikowano 26 lipca 2010 Koso zdradzę ci sekret: niemal we wszystkich grach tak jest! Tak, dokładnie. Bohatera odsyłaja od annasza do kajfasza a potem jeszcze na kamczatkę. Nasz heros nabiega się jak głupi nim zrealizuje quest. Wyobraź sobie inną sytuację: - wiesz moze pan gdzie jest Bill Williamson? - no, lezy pijany w saloonie -aha, dzięki po czym Marston podjezdża pod salon, wyciąga gnata , pif paf i masz ending.
koso 114 Opublikowano 26 lipca 2010 Opublikowano 26 lipca 2010 Koso zdradzę ci sekret: niemal we wszystkich grach tak jest! W sumie tak, Pac-Man goni kropkę, a w Fifie można wygrać, przegrać albo zremisować.
Gattz 217 Opublikowano 26 lipca 2010 Opublikowano 26 lipca 2010 "-Hej, szukam Dutcha. - Wiem jak pomóc, jedź tu, zrób to, znajdziesz go. - Ok. (...) Nie było Williamsona. - A, to sorry, to jedź tu, zrób to, tam go znajdziesz. - Ok". a Dutch byl?
Kazuun 221 Opublikowano 26 lipca 2010 Opublikowano 26 lipca 2010 Tu się trzeba zgodzić z Koso. Ciągle spotykaliśmy się ze schematem (może pomijając motyw z Bonnie): "Hej, szukam tego i tego -> Jedź tu i tu -> nie było go". Przyznam że najbardziej zmęczony tym byłem przy quest chainie z Dickensem. Ostatnie misjie to było tylko pytanie samego siebie "kiedy koniec". Brakowało mi trochę jak by wątków takich "samolubnych" ze strony Marstona. Bo ciągle szuka tego, szuka innego kolesia.... a brakło misji (znów pomijając Bonnie) które sam sobie wyznaczył, zrobić coś dla siebie - nie dla innych. Niby można powiedzieć że na początku gry sporo było takich misji - ok. Ale potem nic.... aż do samego, samiutkiego końca nic i powrotu do rodziny. A to trochę za późno. Mogli więcej takich motywów poprzeplatać w środku gry. Innych niż Bonnie.
Słupek 2 143 Opublikowano 26 lipca 2010 Opublikowano 26 lipca 2010 (edytowane) U mnie na odwrót. Pamiętam jak Ci co skończyli grę pisali (zresztą w reckach też), że drugi rozdział jest nijaki. A dla mnie Meksyk i misje w Meksyku to najlepsze motywy a już w ogóle mistrzostwo to się zaczyna na 3 misje przed końcem w Meksyku no i potem cały Blackwater no i farma. Szczerze mówiąc to właśnie misje dla Dickensa i Irisha były nudne, tylko Marshal i Seth dawał radę z pierwszego rozdziału, jeżeli chodzi o wątek główny i misje. Ejj a tak poza tym to przecież taki schemat jest praktycznie w każdym GTA (nawet zaryzykuje stwierdzeniem, że w większości sandboxów).. Że za przeproszeniem jesteśmy "chłopcami/śmieciami na posyłki" szczególnie to mnie dobijało w czwórce tzn. postać Niko i jak się dawał traktować. Baa przecież ten schemat nawet w Vice City występował. Śmiem twierdzić, że Marston i tak był najbardziej "agresywny" i potrafił się wkurzyć, odpyskować. Edytowane 26 lipca 2010 przez SłupekPL
Kazuun 221 Opublikowano 26 lipca 2010 Opublikowano 26 lipca 2010 (edytowane) Vice City nie będę przywoływał tutaj, bo grałem tak dawno, że nie pamiętam za wiele a zmyślać nie chcę ale GTA4.... hmm... ja tam miałem lepsze wrażenia niż w RDR w omawianej przez nas kwestii. Choćby misje związane z rodziną - Roman. Nigdy nie traktowałem go jak zwykłego zleceniodawcę a coś co robię sam dla siebie. Swój udział miały też randki. Niby motyw niespecjalnie rozwinięty ale też był swego rodzaju odskocznią od "pracy". No i GTA4 miało znacznie więcej zleceniodawców co w jakiś sposób też wpływało na różnorodność w moim odczuciu. Pod względem różnorodności misji dla mnie GTA4 wygrywa starcie z RDR (choć jako gra w całości RDR uważam za lepsze. Edytowane 26 lipca 2010 przez Kazuun
Słupek 2 143 Opublikowano 26 lipca 2010 Opublikowano 26 lipca 2010 (edytowane) Vice City nie będę przywoływał tutaj, bo grałem tak dawno, że nie pamiętam za wiele a zmyślać nie chcę ale GTA4.... hmm... ja tam miałem lepsze wrażenia niż w RDR w omawianej przez nas kwestii. Choćby misje związane z rodziną - Roman. Nigdy nie traktowałem go jak zwykłego zleceniodawcę a coś co robię sam dla siebie. Swój udział miały też randki. Niby motyw niespecjalnie rozwinięty ale też był swego rodzaju odskocznią od "pracy". No i GTA4 miało znacznie więcej zleceniodawców co w jakiś sposób też wpływało na różnorodność w moim odczuciu. Pod względem różnorodności misji dla mnie GTA4 wygrywa starcie z RDR (choć jako gra w całości RDR uważam za lepsze. O kur.. poważnie? Nie wierzęęęęęęęęęę, dobrze rozumiemy słowo "różnorodność" heh? Nie no spoko ale ciężko mi to nazwać sprawą gustu. A większa liczba zleceniodawców dawało tylko jedno; więcej tych samych misji ;p (choć mi to kompletnie nie przeszkadzało). W RDR też są misje dla rodziny Ja broń boże się nie wykłócam tylko dopóki, dopóty żyję nigdy nie zrozumie i nie pojmę argumentu, że misje w RDR są mało zróżnicowane. No po prostu nie ma , nie istnieje dla mnie ten argument dla mnie to jest jakaś "fikcja" heh. Dla mnie to jest stwierdzenie równe stwierdzeniu np. że w Killzone 2 nie strzelamy z broni, serio. Edytowane 26 lipca 2010 przez SłupekPL
Gość Rozi Opublikowano 26 lipca 2010 Opublikowano 26 lipca 2010 Vice City nie będę przywoływał tutaj, bo grałem tak dawno, że nie pamiętam za wiele a zmyślać nie chcę ale GTA4.... hmm... ja tam miałem lepsze wrażenia niż w RDR w omawianej przez nas kwestii. Choćby misje związane z rodziną - Roman. Nigdy nie traktowałem go jak zwykłego zleceniodawcę a coś co robię sam dla siebie. Swój udział miały też randki. Niby motyw niespecjalnie rozwinięty ale też był swego rodzaju odskocznią od "pracy". No i GTA4 miało znacznie więcej zleceniodawców co w jakiś sposób też wpływało na różnorodność w moim odczuciu. Pod względem różnorodności misji dla mnie GTA4 wygrywa starcie z RDR (choć jako gra w całości RDR uważam za lepsze. O kur.. poważnie? Nie wierzęęęęęęęęęę, dobrze rozumiemy słowo "różnorodność" heh? Nie no spoko ale ciężko mi to nazwać sprawą gustu. A większa liczba zleceniodawców dawało tylko jedno; więcej tych samych misji ;p (choć mi to kompletnie nie przeszkadzało). W RDR też są misje dla rodziny W GTA pojawiało się dużo postaci niezwiązanych z fabułą, przez co można było się pogubić. Co do różnorodności misji to RDR bije "czwórkę" na głowę; jest dużo strzelania to fakt, ale to strzelanie jest zrobione o wiele lepiej, gdyż czuć "ciężar" wystrzałów 8)
Pryxfus 820 Opublikowano 26 lipca 2010 Opublikowano 26 lipca 2010 Grę ukończyłem kilka dni temu, ochłonąłem więc można coś o niej skrobnąć. Po tym tej całej aferze z brakami gry w Polsce (swoja zamawiałem w Anglii) i wychwalającymi pod niebiosa recenzjami i opiniami forumowiczów muszę powiedzieć, że oczekiwałem gry idealnej, a dostałem "tylko" grę bardzo dobrą. Gra jest za łatwa, nawet z celowaniem bez wspomagacza trudno w niej zginąć, najczęściej mi się to zdarzało gdy przez przypadek wjeżdżałem w jaka grupkę lokalnych gringo i nie zdążyłem się schować. Po pierwszych zachwytach rozległymi krainami potem coraz częściej korzystałem z dyliżansu by przenosić się na miejsce akcji, choć jak się trafiła burza lub akcja w środku nocy to było co podziwiać. Trochę mało precyzyjne jest sterowanie naszym kowbojem, w jednej misji trzeba zabrać coś ze skrzyni na pomoście, chodzenie po nim by nie spaść do wody w której giniemy :] zestresowało mnie bardziej niż nie jedna strzelanina Grę mam ukończoną jakoś na 60%, więc za dużo "boków" nie robiłem, pewnie za jakiś czas do niej wrócę i dokończę misje od nieznajomych. John Marston jest świetnie zarysowana postacią, dokładnie rozumiemy dlaczego robi to do czego został zmuszony. Fabuła po spokojnym wstępie nabiera tempa by na końcu znów zwolnić, najpierw byłem tym zdziwiony, potem jednak uznałem , że Rockstar dobrze to rozegrał. Podobały mi się jeszcze postacie drugiego planu: Irish i Seth, szczególnie ten drugi :] Zwierzaki w grze są tez bardzo dobrze zrobione, jak pierwszy raz zabiła mnie Puma to podskoczyłem na kanapie. Podczas skórowania zabitych zwierząt John zawsze odwraca się w inną stronę niż ta z której podchodził, taka mała irytująca rzecz. Wiem, że w sumie więcej narzekam niż zachwalam ten tytuł. Ale o zaletach powiedziano tu bardzo wiele i się z nimi w większości zgadzam. Z czystym sumieniem polecę ten tytuł każdemu kto lubi grać w sandboxy.
Kazuun 221 Opublikowano 26 lipca 2010 Opublikowano 26 lipca 2010 @Słupeczku drogi Ja miałem na myśli różnorodność misji pod względem zleceniodawców. A nie ich przebiegu. Myślałem, że ten skrót myślowy zostanie wyłapany, przez co inteligentniejsze grono ;p (żarcik :*) Bo wiadomo, że zawsze większość misji w sandboxach to będzie zabij/wysadź/przynieś. W GTA to było przeważnie zabij/przyprowadź dany samochód w dane miejsce. Ktoś pisał tutaj (nie wiem czy nie Ty), że liczy się też to JAK są te misje podane. I właśnie w GTA bardziej mi ich podanie przypasowało. Tam nigdy nie zrobiłem fast travela taryfą, nigdy nie odczułem zmęczenia danym zleceniodawcą itp. W RDR robiłem fast travel już w połowie gry. Disckensa miałem dość. tez w połowie misji dla niego. Tak naprawdę najlepiej bawiłem się przy Bonnie, Marshalu oraz Rickecie Zleceniodawców w RDR mógłbym podzielić na trzy: Marston (czyli gdzie jest Williams/Dutch/ktokolwiek? = fabuła) Bonnie (jakiś rodzaj odskoczni) Rodzinna farma (znów fabuła w dużej mierze) A mnie właśnie brakowało takiego czegoś w stylu. Marston: ok pierwiaszczyć moje zadanie główne na chwilę. Chce sobie zrobić coś innego. Coś dla siebie samego - nie dla innych. Wiem, ze niespecjalnie był na to czas itp... no ale mnie to doskwierało i tyle. Za mało Bonnie w RDR!!!!! xD Ja broń boże się nie wykłócam tylko dopóki, dopóty żyję nigdy nie zrozumie i nie pojmę argumentu, że misje w RDR są mało zróżnicowane. No po prostu nie ma , nie istnieje dla mnie ten argument dla mnie to jest jakaś "fikcja" heh. Ja nigdy nie twierdziłem że same MISJE są mało zróżnicowane. Mnie chodzi o to co za nimi stoi. Motywy. Ludzie.
Ural 13 Opublikowano 26 lipca 2010 Opublikowano 26 lipca 2010 Tu się trzeba zgodzić z Koso. Ciągle spotykaliśmy się ze schematem (może pomijając motyw z Bonnie): "Hej, szukam tego i tego -> Jedź tu i tu -> nie było go". Przyznam że najbardziej zmęczony tym byłem przy quest chainie z Dickensem. Ostatnie misjie to było tylko pytanie samego siebie "kiedy koniec". Brakowało mi trochę jak by wątków takich "samolubnych" ze strony Marstona. Bo ciągle szuka tego, szuka innego kolesia.... a brakło misji (znów pomijając Bonnie) które sam sobie wyznaczył, zrobić coś dla siebie - nie dla innych. Niby można powiedzieć że na początku gry sporo było takich misji - ok. Ale potem nic.... aż do samego, samiutkiego końca nic i powrotu do rodziny. A to trochę za późno. Mogli więcej takich motywów poprzeplatać w środku gry. Innych niż Bonnie. Eee, co też wygadujecie, przecież fabuła jest za(pipi)ista, a misje są pełne polotu i z pewnością nie na jedno kopyto, tylko bardzo zróżnicowane, wielowymiarowe, wielowątkowe - chyba nie graliśmy w tę samą grę! (sarkazm mode off)
Yano 3 697 Opublikowano 26 lipca 2010 Opublikowano 26 lipca 2010 (edytowane) ja mimo że pod koniec gry pare razy uzylem fast travel (chociaż glownie w rzeczach pobocznych, podczas misji nigdy, tylko gdy robilem trofea albo szukalem kwiatków to challenga) to i tak o wiele bardziej podobalo mi sie jezdzenie po pustyni niż samochodem po miescie w gta4, bo tam juz w polowie gry mialem dosyc jakiegokolwiek jezdzenia po miescie, a poniawaz 95% misji zawiera jazde samochodem to serio ziewalem a w dodatku w gta4 mimo niby zroznicowania postaci i kilku pobocznych rzeczy jak randki z babami i z "kolegami" to wlasnie mialem też tego dosyc, jade na misjie a tu mi jakis kutas dzowni że chce isc na obiad, ze 2 razy to bylo ciekawe, ale całą reszte gry bluzgałem na to ze mi przerywa robienie fabuły, a w RDR bylo odwrotnie, te wszystkie przeszkadzajki mozna bylo łatwo ominąć a mimo to i tak 99% skorzystałem (doslownie olałem moze ze 3-5 przypadków eventów typu kradzież konia albo wieszanie żony, w sumie z 5) ktos wspomniał o średnim sterowaniu, nie moge sie zgodizc, marstonem biega sie cudownie w porownaniu z postaciami w gta4, jakis czas temu po ograniu mocnym RDR właczylem na chwile epizody gta4, i pogralem ze 3 misje tym motocyklistą to caly czas mialem wrazenie jak bym grał betonowym klocem, jakos wolno chodził, opornie zakręcał, wszystko jakos dziwnie robil, marston byl o wiel wygodniejszy w prowadzeniu i lepiej wspolpracowal z graczem ;p nie mowiac juz o zabijaniu, w RDR przez cale grubo ponad 100h gry kazde zabicie sprawia przyjemnosc, a w gta4 po 3 misjach "omg czemu oni maja takiwe duze paski zycia i czemu walą we mnie serią mimo ze dostali strzałw klate" (to samo mialem w uncharted2 ktore rpzechodizlem zaraz po RDR) - pare osob nazeka ze w rdr sie za duzo strzela, moze i sie strzela duzo ale to najprzyjemniejsze strzelanie jakie widzialem w grach (jedyny zgrzyt to nieśmiertelni przeciwnicy na expercie w coopie ktorzy przyjmuja 3 hedszoty i nadal biegną ;p) EDDIITTTTTTTTTTTT Ural w zrentgenie znowu nasadziłeś farmazonów, wiec lepiej sie tu nie pokazuj xD np - tekst o przejazdach na drugi koniec mapy bez mozliwosci przewijania, wiekszość misji "dojazdowych" da sie przewinąć , poza misjami też mozna sie teleportowac bez potrzeby osobistego jechania na miejsce - "zadania na jedno kopyto" to serio jakiś żart - ugrzeczniona pipa marston... no tak, w koncu jakas odmiana , bohater gry R* który nie rucha dziwek i odrazu jest ugrzecznioną pipą, i jeszcze w dodatku wykonuje polecenia ludzi podczas fabuły.. no jak tak mozna, powinien wszystkich zabijać odrazu, wtedy fabula by byla ciekawsza <_< - "najgorsza epoka przez co o tematach jak wybicie bizonów mozemy zapomniec" - dziwne ja za wybicie bizonów dostalem nawet trofeum - indianie tez byli pod koniec gry, moze nie byli to typowi faceci w samych gaciach i z irokezami ale byli i to masowo - "milion minigierek" , ja znalazlem tylko z 10, a chetnie zobaczyl bym wiecej ogolnie mam wrazenie że 1 spodziewales sie gry pełnej gwałtów i przemocy 2 spodziewales sie że wetknął do gry WSZYSTKO co związane z dzikim zachodem, i to w dodatku duże ilosci wszystkiego 3 spodziewałeś sie ze konie bede sie zatrzymywać w miejscu w ułamku sekundy 4 spodziewałeś sie że gra bedzie odwzorowaniem najbardziej stereotypowego westernu świata no cóż, rzeczywiscie mogłeś poczuc sie zawiedziony, ale to nie usprawiedliwia takiego czepialstwa "oderwanego od rzeczywistosci" , zarzuciłeś mi kiedyś że nie pozwalam miec własnego zdania, nic z tych rzeczy, poprostu co innego jest własne zdanie a co innego mowienie "w grze nie ma bizonów" Edytowane 26 lipca 2010 przez Yano
Gość Orson Opublikowano 26 lipca 2010 Opublikowano 26 lipca 2010 (edytowane) Tu się trzeba zgodzić z Koso. Ciągle spotykaliśmy się ze schematem (może pomijając motyw z Bonnie): "Hej, szukam tego i tego -> Jedź tu i tu -> nie było go". Przyznam że najbardziej zmęczony tym byłem przy quest chainie z Dickensem. Ostatnie misjie to było tylko pytanie samego siebie "kiedy koniec". Brakowało mi trochę jak by wątków takich "samolubnych" ze strony Marstona. Bo ciągle szuka tego, szuka innego kolesia.... a brakło misji (znów pomijając Bonnie) które sam sobie wyznaczył, zrobić coś dla siebie - nie dla innych. Niby można powiedzieć że na początku gry sporo było takich misji - ok. Ale potem nic.... aż do samego, samiutkiego końca nic i powrotu do rodziny. A to trochę za późno. Mogli więcej takich motywów poprzeplatać w środku gry. Innych niż Bonnie. Eee, co też wygadujecie, przecież fabuła jest za(pipi)ista, a misje są pełne polotu i z pewnością nie na jedno kopyto, tylko bardzo zróżnicowane, wielowymiarowe, wielowątkowe - chyba nie graliśmy w tę samą grę! (sarkazm mode off) misje sa na "jedno kopyto", to prawda. Ciagle się strzela i jeździ na koniu. Normalnie mozna by pomyślec, ze gra się w grę , opartą na kanwie westernu, ale fuuu, odpędźmy tę niedorzecznośc od siebie. Ok Ural, serio teraz. Zaproponuj trzy misje, które by ci się podobały. Ale takie, by nie zepsuły powagi opowieści- czyli bez przebierania marstona w damskie ciuszki, bez jakichś elementów gier tanecznych. Takie, by nie powstydził się ich film traktujący o dzikim Zachodzie.... Edytowane 26 lipca 2010 przez Orson
Ural 13 Opublikowano 26 lipca 2010 Opublikowano 26 lipca 2010 Ok Ural, serio teraz. Zaproponuj trzy misje, które by ci się podobały. Ale takie, by nie zepsuły powagi opowieści- czyli bez przebierania marstona w damskie ciuszki, bez jakichś elementów gier tanecznych. Takie, by nie powstydził się ich film traktujący o dzikim Zachodzie.... Eee... bez przebierania Marstona w damskie ciuszki, to się nie da! A poważnie - spoko - dopiszę jakieś propozycje, jak wrócę do chaty z pracy .
Yano 3 697 Opublikowano 26 lipca 2010 Opublikowano 26 lipca 2010 no ciekawe co wymyslisz, skoro wszystkie misje w rdr sa wg Ciebie na jedno kopyto to żeby nie był to chyba muszą zawierać kosmitów albo symulator gotowania typu coocking mama ;p
Zwyrodnialec 1 715 Opublikowano 26 lipca 2010 Opublikowano 26 lipca 2010 Skoro wszystkie misje są na jedno kopyto, to Ural chyba dopiero zaczął grać po misjach u Bonnie i tych dla West Dickensa.
Yano 3 697 Opublikowano 26 lipca 2010 Opublikowano 26 lipca 2010 albo mowiac "na jedno kopyto" ma na mysli to że wszystkie misje zawieraja kowboja, konie, dziki zachód i strzelanie (chociaz i tak nie wszystkie)
Gość Orson Opublikowano 26 lipca 2010 Opublikowano 26 lipca 2010 Przeczytałem zgrentgen, którego mozna podsumowac tak: Kali, Butcher, Soq vs Ural". Dziwne argumenty Ural przytoczył np z tym kupowaniem / sprzedawaniem towarów czy tez podrózowaniem po mapie. Kali mu fajnie odpowiedział, dublowac tego smerfnego kolesia nie zamierzam;-) za to rozbawił mnie fragment wypowiedzi Urala, gdzie pisze tak "wyszalał się, narozrabiał, zaliczyl legiony dziwek- najlepszy okres zycia ma za sobą". He he 8) Nikt nie wspomniał o jeszcze jednej kwesti: o ile strzelanie zostało udoskonalone w stosunku do GTA IV (tam trąciło odrobine myszką, cover system też odstawał od najlepszych) tak bójki na pięsci dalej są do doopy. Niemal się tego elementu nie używa bo raz że misje tego nie wymagają a dwa- walka na piąchy jest nieciekawa. Aha- Ural, RDR porusza temat Chińczykow, nie pamiętam dokładnie ale chyba quest "love is opiate" wnosi coś na ten temat. Bizony...jest nawet trofeum za wybicie OSTATNICH egzemplarzy , co uważam za genialne trofeum ;-) ;-) ;-)
Rekomendowane odpowiedzi