Skocz do zawartości

Metal Gear Solid V: The Phantom Pain


Fuji

Rekomendowane odpowiedzi

Zauważyłem, ze prawie za każdym razem teraz, kiedy gram z kobitka to dorzucają mi jeepa do składu. Miło z ich strony. 

 

ale przecież sam możesz sobie wybrać pojazd na misje w czasie wyboru właśnie sprzędu/buddego/pojazdu. możesz też wyłączyć pojazd który ci proponują jesli uważasz że nie bedzie potrzbny

 

 

 

co do misji na lotnisku o której mowicie - ja ją zrobiłem w jakieś 3 minuty, najpierw za pomocą d walkera, potem dobijałem ze snajpery i granatnika pozostałości skullsów

Odnośnik do komentarza

Co do strategii na te misje:

 

Tą ze skullsami, którzy wyskakują z samochodu to po prostu sprintem ogarnąć. Na lotnisko można wejść przez dziurę w drucie tuż obok tej ciężarówki, a następnie koniem spier,dolić poza hot zone bez podejmowania walki. Przy odrobinie szczęścia nie zastrzelą.

Ta gdzie spadamy w helikopterze to najlepiej ogarnąć sobie działko tuż obok i z niego strzelać do Skullsów, szybko padają. Trzeba tylko mieć szczęście, bo jak za blisko podejdą to wysadzą działo w powietrze razem z nami.

 

 

W ogóle to cholera, sporo w tej grze wyjaśnione jest na kasetach. Dobrze, że niektóre oznaczone są żółtymi kropkami jako ważne, ale ogólnie warto też posłuchać innych. Fajnie wątki się rozwiązują moim zdaniem.

Odnośnik do komentarza

http://www.gamespot.com/videos/dont-miss-this-hidden-cutscene-at-mother-base-in-m/2300-6426926/?ftag=YHRe6a6b70

 

:O

 

Dopiero teraz tam byłem, kurde, takie ważne rzeczy po prostu czekają na odkrycie i człowiek nic o tym nie. WTF

Odnośnik do komentarza

Dla tych co narzekają na fabułę MGS5 to polecam jednak zacząć uważnie słuchać kaset. Bardzo dużo wątków się odkryje i dopowiedzenia historii. 

 

Owszem, ale nie wpływa to jak dla mnie w żaden sposób na ocenę wątku głównego. Inaczej : to, że przesłucham 20 minut monologów o tym, skąd się wziął Skull Face, o jego motywach itd. nie zmieni faktu, że cała intryga i poprowadzenie tej historii są mocno średnie, a momentami po prostu głupie.

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

A nie myślałeś by rozpatrywać ją w kategorii pretensjonalnej, ale jednak alegorii? Zaczyna się od cytatu Ciorana, idzie poprzez motyw zemsty spowodowanej osobistą traumą, która ubrana została w płaszczyk wyższego celu, a kończy standardowym podsumowaniem w postaci informacji n.t. wpływu roli tego konkretnego podmiotu.

 

Przy fabule 1-3 to słabizna. Naprawdę dobre postaci poprowadzone dobrze od początku do końca można zliczyć na palcach dłoni Mendrka, ale w zestawieniu z całym przekrojem serii, czyli także z PW i przedobrzoną IV wypada po prostu średnio. 

 

Odnośnik do komentarza

Małe spoilery dot. liczby misji

 

Dla mnie w Chapterze 2 tempo jest dużo lepsze. Sporo wątków ma już podłoże, żeby móc się ciekawie rozwijać, do tego nie wszystkie misje są obowiązkowe i jest ich mniej, jednocześnie mamy więcej scenek. Oby tak było do końca. Misje od około dziesiątej do około 30 to flaki z olejem, ale na szczęście mam to już za sobą.

 

Edytowane przez raven_raven
Odnośnik do komentarza

A nie myślałeś by rozpatrywać ją w kategorii pretensjonalnej, ale jednak alegorii? Zaczyna się od cytatu Ciorana, idzie poprzez motyw zemsty spowodowanej osobistą traumą, która ubrana została w płaszczyk wyższego celu, a kończy standardowym podsumowaniem w postaci informacji n.t. wpływu roli tego konkretnego podmiotu.

 

Przy fabule 1-3 to słabizna. Naprawdę dobre postaci poprowadzone dobrze od początku do końca można zliczyć na palcach dłoni Mendrka, ale w zestawieniu z całym przekrojem serii, czyli także z PW i przedobrzoną IV wypada po prostu średnio. 

 

Wczoraj dopiero zaliczyłem The Truth, także czas na głębsze rozkminy dopiero nadszedł, ale szczerze mówiąc nie chce mi się już szukać trzeciego dna w MGSach. Na ten moment oceniam to, co po prostu, co dostałem w temacie historii Big Bossa i reszty ekipy.

 

Teraz pytanie, które pewnie już nie raz padło :

warto się bawić się w nabijanie więzi z Quiet (mam poziom niemal zerowy), żeby obejrzeć ten "true ending" ? Bo po 60h  mam już  trochę dosyć tej gry.

 

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

 

Teraz pytanie, które pewnie już nie raz padło :

warto się bawić się w nabijanie więzi z Quiet (mam poziom niemal zerowy), żeby obejrzeć ten "true ending" ? Bo po 60h  mam już  trochę dosyć tej gry.

 

 

troche marudzisz

 

dziwne że jej nie używałeś bo jest świetna, warto zobaczyć jej zakończenie, ale jak ci sie nie chce to sobie zobacz na jutubie zwłaszcza że pewnie i tak już kilka scen przegapiłeś skoro nie masz rozwiniętej zażyłości

 

a jak byś jednak rozwijał to wystarczy wziąć ją na kilka misji i dawać jej sie wykazać, niech strzela ile wlezie, wtedy zażyłość powinna szybko rosnąć

Odnośnik do komentarza

@kotlet

Spokojnie, sam uważam "przesłanie" tej odsłony za pretensjonalnego balasa, który wstyd wymieniać obok starych części, ale fajnie została w niej dopełniona przemiana BB;

 

Począwszy od Peace Walker

od wciągnięcia do MB dziecięcych żołnierzy, wysyłania najemników do konfliktów zbrojnych na całym globie, przywłaszczenia sobie atomówki wraz z Zeke'm, oraz pełną hipokryzji gadkę o stworzeniu OH, pomimo posiadania już własnych wód terytorialnych.

 

Po rozmowę w Ground Zeroes

n.t. ukrycia Zeke'a i głowicy przed inspekcją ONZ

 

W TPP

przyjmując bez wzruszenia info o umieszczeniu personelu szpitala na Cyprze w charakterze jego żywej tarczy, oraz pozwalając rozpuszczać na temat DD czarny pijar przez Huyego.

 

 

To się Hideo zayebiście udało. I w sumie tylko to.

Edytowane przez nobody
  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Yano : jakoś mnie zniechęciło jak ze dwa razy ją wziąłem na misję i była mało użyteczna. Może to przez przyzwyczajenie do DD.

 

Nobody : Fakt, choć jest to dosyć subtelne. Myślałem kiedyś o tym, i mimo wszystko Kojima podał nam te "brudne" fakty z życia BB w taki sposób, że on koniec końców nadal jest spoko, to jest nasz bohater, no bo w końcu trudno nie mieć protagonisty, któremy kibicujemy. W PW mamy w ogóle pseudo-romantyczne podejście do tematu rebalii i anarchizmu (nawiązania do Che). Zresztą począwszy od trójki, z zakończeniem czwórki na czele, BB miał być wybielony, ja to np. kupuję, bo cała historia fajnie pokazywała, że to, czy ktoś jest "zły" czy "dobry", szczególnie w temacie polityki czy wojny, zależy od kontekstu (truizm, ale mówimy o gierkach). Widać, że Kojima to lubi, też na przykładzie

Zero, gdy na koniec MGSV nagle okazuje się, że to nadal stary ziomek, i chce dobrze dla BB, no powiedzmy.

 

Odnośnik do komentarza

Yano : jakoś mnie zniechęciło jak ze dwa razy ją wziąłem na misję i była mało użyteczna. Może to przez przyzwyczajenie do DD.

 

może źle jej używałeś? jak gdzieś idziesz to włącz mapę i strzałką w dół zmień rodzaj znacznika , będzie tam "quiet scout" (i atak), w ten sposob możesz jej kazać żeby pobiegła przed tobą i rozstawiła sie na dogodnej miejscówce zaznaczając ci wrogów zanim jeszcze dobiegniesz na miejsce (najpierw nie zaznacza wszystkich ale im więcej uczucia między wami tym skuteczniej to robi).

może też:

 

 

jak już jest rozstawiona to potrafi dbać o to żebyś nie został wykryty, np strzelając do gościa który ma cie właśnie zauważyc (nie robi tego zawsze ale i tak pomaga) dodatkowo jak już jest alarm to ostrzeliwuje i eliminuje strazników (możesz jej też odrazu dać rozkaz atakowania wszystkich).

a w pewnej misji gdy spieprzyłem włączył sie alarm a cel zaczął uciekać do heli i  już prawie uciekł (licznik czasu dobiegał zera) to uśpiła go w ostatniej chwili i mogłem go fultonować, gdy bez niej nie miałem szans do niego dobiec na czas i bym miał game over

 

 

jest sporo bardzo przydatnych rzeczy które może robić. oczywiście pies-wallhack też jest przydatny ale quiet też

Odnośnik do komentarza

Nobody : Fakt, choć jest to dosyć subtelne. Myślałem kiedyś o tym, i mimo wszystko Kojima podał nam te "brudne" fakty z życia BB w taki sposób, że on koniec końców nadal jest spoko, to jest nasz bohater, no bo w końcu trudno nie mieć protagonisty, któremy kibicujemy. W PW mamy w ogóle pseudo-romantyczne podejście do tematu rebalii i anarchizmu (nawiązania do Che). Zresztą począwszy od trójki, z zakończeniem czwórki na czele, BB miał być wybielony, ja to np. kupuję, bo cała historia fajnie pokazywała, że to, czy ktoś jest "zły" czy "dobry", szczególnie w temacie polityki czy wojny, zależy od kontekstu (truizm, ale mówimy o gierkach). Widać, że Kojima to lubi, też na przykładzie

Zero, gdy na koniec MGSV nagle okazuje się, że to nadal stary ziomek, i chce dobrze dla BB, no powiedzmy.

 

 

Najlepsze że BB trudno odbierać jako skurwiela właśnie dlatego że wszystko co się wydarzyło od gabinetu prezydenckiego w Snake eater aż po true ending TPP poznaliśmy z Jego perspektywy, a przecież nikt nie chce postrzegać się jako ten "zły".

Odnośnik do komentarza

Z całą mizernością Huey'a, to

w końcowych słowach przed odpłynięciem też miał trochę racji oceniając, kim są BB i cała jego ekipa.

Bo prawda jest taka, że choć jako bohatera opowieści lubimy BB, to cała ta idea (do tej pory już sto razy rozmyta) raju dla żołnierzy/świata bez granic i odwoływanie się do jakiejś tam wizji The Boss to jest jakaś taka mętna i mało pociągająca dla zwykłego człowieka (zresztą dla mnie jego motywacje opisane w starych MG zawsze były nieprzekonujące i liczyłem raczej na to, że w nowych częściach pójdzie to w trochę innym kierunku).

 

 

No ale dobra, to już chyba dobry czas na podsumowanie piątki. Zaliczyłem ją z 60h na liczniku i pewnie jakimiś 50 % postępu, ale po zakończeniu fabuły nie jestem zbytnio zmotywowany do zabawy w powtarzalne/schematyczne misje dodatkowe. Luźne wrażenia :

 

- gameplay jest bardzo dobry, wiadomo wszem i wobec. Obawiałem się trochę formuły PW, ale okazało się, że piątka wszystkie te elementy rozbudowywania bazy itd. dostarcza Graczowi w o wiele lepszej i przyjemniejszej formie. W ogóle MGSV to typowy tytuł żywiący się natręctwami graczy. Tu coś znaleźć, tu rozwinąć ile się, da, złapać kogo się da, zebrać diamenciki, wyczyścić bazę itd. itp.  Lepiej się z tego szybko "wyleczyć". Samo skradanie, czyszczenie baz i posterunków to czysta frajda. Sterowanie, kontrola postaci, to wszystko sam miód. Jednak pomysł na otwarty świat uważam za chybiony, z prostego powodu : nic byśmy nie stracili, gdybyśmy dostali opcję wyboru misji z listy i byli wrzucani wprost do akcji, dokładnie jak w PW. Podróżowanie czy zwiedzanie terenów nie daje żadnej satysfakcji i jest po prostu niepotrzebne. Tereny są ogromne, ale przemierza się je niewygodnie (blokady terenu). Do tego loadingi/oglądanie przelotu helikopterem. powodują, że w sumie żadna metoda na skakanie po mapie i zaliczanie np. side opsów nie jest naprawdę efektywna (i każdy kombinuje tylko sposoby na szybką podróż). Szkoda. No ale Kojima sobie wkręcił już parę dobrych lat temu, że musi mieć otwarty świat, mimo, że wcale to do jego serii nie pasuje. Mam nadzieję, że ktokolwiek przejmie po nim pałeczkę, wróci w tym temacie do korzeni. Przy okazji, system checkpointów też potrafi wku.rwić. Namęczysz się w "bazie" pół godziny, pozbierasz co się da, nagle alarm albo śmierć, i robisz wszystko od początku, CHYBA, że w pewnym momencie po prostu wybiegłeś 500 metrów za strefę misji i magiczny save sam się zrobił xd. Spoko. Swoją drogą, trochę dziwne, jak zmalała rola kamer w serii, już chyba od czasów MGS2 zeszły na margines, co w trójce było jeszcze naturalne. No ale mniejsza z tym. Znowu dostajemy milion gadżetów i znowu większość jest niepotrzebna. Nawet pudłem prawie się nie bawiłem.

 

- nie odkryję Ameryki stwierdzając, że mamy tego wszystkiego po prostu przesyt. Gdyby skondensować trochę zabawę, wyszłoby to grze tylko na dobre. Kogo tak naprawdę jara piąty czy dziesiąty powrót do znanej miejscówki, np. na lotnisko, tylko z inny rozstawieniem czy uzbrojeniem wrogów ? Jasne, mogłem jechać tylko misje fabularne, no ale wtedy pozostaje pytanie, po co w ogóle tyle zawartości ? Zresztą to byłoby utrudnianiem sobie życia, bo więcej kasy i lepiej rozwinięta baza : mimo wszystko lepszy sprzęt na główne misje. Wszystko jest na dodatek rozwleczone wspomnianym już docieraniem na misje.

 

- system towarzysza misji jest świetny, a właściwie to DD jest zayebisty, choć ma trochę przesadzoną moc.Za to D-walkera nie użyłem ani razu

 

- praktycznie brak walk z bossami, no nie fajnie.

 

- muzyka : tylko kilka charakterystycznych melodii i dużo ciszy. Kolejny aspekt słabszy niż w poprzednikach. Duży props za Quiet's Theme, za to Sins of The Father zupełnie mi nie przypadło do gustu. O piosenkach z epoki się nie wypowiadam : fajny smaczek i tylko tyle. Muszę sobie sprawdzić soundtrack na spokojnie, oderwany od gry. Za to dubbing to jak zwykle najwyższa półka. Keifer mi pasuje (choć sprawdziłby się Richard Boyle), a Ocelot fajnie nawiązuje do swojej starszej wersji.

 

No ale MGS to dla mnie głównie fabuła, postacie, znane uniwersum. Szkoda, że Kojima skacze ze skrajności w skrajność w temacie proporcji gra : filmiki i teraz dostajemy tytuł z powoli i niezbyt emocjonująco rozwijającym się wątkiem głównym, plus (niejednokrotnie ciekawszymi) przedstawionymi w formie kaset informacjami pobocznymi. Widziałem, że do wielu osób ten patent trafia, bo przecież nie zatrzymuje gracza na siłę. Dla mnie jednak kasety nie mają żadnych plusów w stosunku do rozmów codecowych. Żeby dokładnie ich wysłuchać i się skupić, i tak muszę się zatrzymać i patrzeć jak głupi w menusy iDroida/kręcić się w kółko Big Bossem/cokolwiek w tym stylu. Na dodatek są to głównie monologi, często rozwleczone bardziej niż słynne już rozmowy z poprzedników. No i, jaki by nie był, mało w nich MGSowego humoru. Także codec>kasety.

 

- zachwalana reżyseria scenek, kiedy już je dostajemy : mnie nie do końca przekonuje. Nie jestem fanem kręcenia "z ręki", ciągłego przebywania blisko bohaterów. No ale nie powiem, jest parę mocniejszych motywów. Szkoda, że niewiele będę miał ochotę obejrzeć ponownie, a do list z najlepszymi scenkami z serii, raczej ciężko będzie się którejś załapać. Poza tym, tradycyjnie, trailery dużo pokazały (a i tak widziałem tylko ze dwa), a jakby tego było mało, Koji wpadł na genialny pomysł zapowiadania obsady każdej misji (twardo patrzyłem przy każdym początku misji w środek ekranu, żeby sobie nie spoilować). W ogóle po chooj ta epizodyczność misji ? Dochodzi do śmiesznych sytuacji, kiedy filmik kończy się

atakiem Sahelantropusa na BB, dostajemy napis "to be continued" i Boss siedzi sobie w helikopterze a my mamy wybór misji.

Super immersja dzifko. Co do konkretów :

 

 

 

 

-cała intryga Skull Face'a jest grubymi nićmi szyta, przekombinowana i w ogóle rozmyta. Tu zabranie ludziom języków, tu rozpowszechnienie broni nuklearnej, tu nowy mech, a idź pan w chu.j. Na dodatek dostajemy dosyć nagłe zakończenie, jak się później okazuje, pierwszego chaptera (nie rozumiem tej zagrywki, co Kojima chciał osiągnąć ?). Swoją drogą, jak tylko zobaczyłem napis "coming in chapter 2", to zdjąłem słuchawki i odwróciłem się od TV, bo już widziałem posty, że srogie spoilery tam latały. Zresztą, wielki "chapter 2", kilka małych misji.

 

-pasożyty xd. Jeśli komuś wadziły nanomaszyny wyjaśniające wszystko w czwórce, to chyba będzie miał mały problem z piątką. Jak słyszałem setny raz z ust dziada "vocal cords parasites" to miałem ochotę wyłączyć kasetę. Jakby mało było do pokazania w historii Big Bossa, to dostajemy walkę z zarazą. Łączy się to też z jednym z nielicznych "emocjonalnych" momentów piątki, czyli zabijaniem swoich zarażonych kompanów. Dosyć tania zagrywka (i ten Huey krzyczący, że jesteśmy potworem, to są nasi ludzie xd), a dosyć jasne jest dla każdego, że nie było innego wyjścia. Dostajemy też dużo patetycznych i tak naprawdę pustych gadek, ale to w sumie wizytówka serii.

 

- w ogóle w tej części chyba najmniej jakichś mocniejszych momentów, zachowań bohaterów. Jedynie Miller ciągle jest na coś wkur.wiony. Ocelot niby spoko, ale jakiś taki zbyt troskliwy, no i siedzą wszyscy tylko w tej bazie i wydarzenia z ich udziałem to prawie zawsze stanie w kółeczku i rozkminianie. Huey irytujący, na dodatek zalicza wtopę za wtopą (w sensie wiarygodności), a nadal go trzymają. O BB napisano już chyba wszystko, Ja mimo wszystko jestem w stanie kupić taką "konwencję" milczącego herosa, o ile reszta gra, a tutaj niestety tak nie jest.

 

- nowy MG, no po prostu anime. Mimo wszystko i tak wypadł lepiej niż menażeria z Peace Walkera i nawet robi jakieś wrażenie (o ile wyłączy się przez chwilę świadomość, że mamy 1984 rok i nawet jak na uniwersum MGSa to jest przesada). Pierwsze spotkanie było nieco niepokojące.

 

- Eli : jeden z plusów historii, szkoda, że jest go tak mało, no i przejęcie Geara jest deczko naciągane (nie widziałem jeszcze "wyciętego" zakończenia). Co jak co, ale dla fana takie momenty, jak spotkanie BB z "synem" są naprawdę kozackie (a że potem cały klimat idzie się je.bać przez The Truth to inna sprawa). Relacja między nimi jest co prawda prawie zerowa (co kto tak naprawdę wie o projekcie LET, czemu młody nagle zaczyna mówić o BB "ojciec", pełno dziur), ale przynajmniej w końcu, w trzecim już sequelu Snake Eatera, dostaliśmy jakiekolwiek info o młodych Wężach.

 

- młody Mantis : fajnie, że się pojawia i że dowiadujemy się o nim czegoś więcej, niefajnie natomiast, że z jego mocy zrobiono znowu wytrych do prawie każdego fantastycznego rozwiązania w grze. Mantis "karmi" się ogromną żądzą zemsty, więc "kooperuje" z Volginem, później "żądza zemsty"  Skull Face'a poprzez Mantisa kontroluje Volgina (?), żeby w końcu najsilniejsza okazała się "więź" z Eli (skąd w nim taki gniew, nie wiadomo), więc główny wątek mamy w zasadzie zakończony przez dwójkę dzieciaków bez jasno określonego motywu. Zresztą, skoro Mantis dysponował takimi mocami za dzieciaka, to w sumie na Shadow Moses mogli odpalić REXa ot tak, a nie bawić się w jakieś podchody ze Snake'iem (tak wiem, trzeba jeszcze uzbroić głowice).

 

- nie załapałem w końcu, Miller oślepł xd ? Bo z wyglądu coś było nie tak, ale przecież całą grę zachowywał się jak osoba w pełni widząca.

 

To wszystko jednak traci na znaczeniu, kiedy poznajemy prawdziwe zakończenie. Gdzieś tam w okolicach premiery trafiłem na rozkminy na ten temat, które okazały się w 100 % trafne, ale nie brałem tego na poważnie, wyrzuciłem z głowy, no bo jak to tak, bez przesady. Ale ku.rwa jednak, Kojima to zrobił. Tańsze by było tylko zagranie typu "to był sen, BB jest nadal w śpiączce". Nie do wiary. Ja wiem, że to tylko gra, ale to jest takie trochę zaprzepaszczenie wszystkiego, co jako główny bohater "Snake" robił w tej części. Jakoś mi się odechciało nim już grać xd. Są granice. Mam łyknąć to, że jakiś no name po operacji i praniu mózgu (kłania się ręka Ocelota) posiada umiejętności, charyzmę, sznyt do zarządzania ludźmi itd. na poziomie Big Bossa ? Rozumiem intencję, ot, teoretycznie w odpowiednich warunkach każdy może być Big Bossem, symbolem, no ale nie znaczy to, że ja się z tym zgadzam. To po co było kreować wizerunek BB od tylu części ? Przesada i tyle.

 

Oczywiście Kojima nie byłby sobą jakby troszkę nie nas.rał w kanon, ale to standard. Już lepsze by chyba było zakończenie, w którym ekipa pozbywa się Venoma - zrobiłeś swoje, odciągnąłeś uwagę od BB, zgromadziłeś środki, teraz nara. Ale nie, trzeba było namącić jeszcze w temacie OH. Skoro prawdziwy BB nie walczył z Solidem w MG1, to dlaczego miał cybernetyczne implanty (efekt poturbowania w prequelu) w MG2 ? Co do rozkmin, kiedy miała miejsce scena w łazience : może i 1995 miałby sens, ale tak na chłopski rozum, to Venom się nic nie postarzał. Przyjmuję wersję, że to jest tuż po wydarzeniach z MGSV. Jak dla mnie u Kojimy znowu chęć szokowania i przełamywania jakichś tam norm w prowadzeniu opowieści wzięła górę nad sensem całości. ZNOWU mamy MGSa, w którym byliśmy (bohater) marionetkami, mnie to już nudzi. I tak normalnie, po ludzku, zaliczanie po raz drugi prologu i oglądanie wszystkich scenek (no bo trza uważnie wypatrywać wyjaśnień) było męczące. No chyba, że to miało jakieś drugie dno, zwrócenie uwagi gracza na różnice między prawdziwym, "wolnym" gameplay'em, a ograniczającym korytarzykiem ze skryptami.

 

 

Chyba lepiej dla wszystkich, że Hideo się  pożegnał z MGSem. Ja podtrzymuję to, co kiedyś pisałem : seria jako całość fabularnie nie trzyma się kupy i wolę poszczególne części traktować jako osobne twory, ewentualnie  podstawową trylogię uznać za ładną i w miarę sensowną całość (ale ze słabo zamkniętym wątkiem Patriotów). O ile czwórka była przesadzona w temacie powrotów znanych twarzy, koneksji, nawiązań do poprzedników i ogólnej sentymentalności, tak piątka jest jakby obok głównej serii. Dziwny to MGS, to na pewno. W przeciwieństwie do wspomnianej czwórki, raczej godny polecenia osobie nie znającej serii. Mimo wszystko ma swój specyficzny, trochę tajemniczy klimat, opowieść wciąga, a parę wątków zostało fajnie przedstawionych czy wręcz zamkniętych (timeline przed napisami końcowymi odpowiedział na część pytań lepiej, niż scenki czy nagrania). Ojciec serii trochę jednak przedobrzył. Szkoda, bo po takich sobie PO i PW mieliśmy okazję dostać fenomenalne powiązanie między starymi a nowymi częściami. Ale kolejny sequel i tak pewnie nadejdzie, i ja bardzo chętnie go sprawdzę.

 

 

tl;dr : dobra gra, warta każdej złotówki, ale średni MGS.

  • Plusik 4
Odnośnik do komentarza

 

Yano : jakoś mnie zniechęciło jak ze dwa razy ją wziąłem na misję i była mało użyteczna. Może to przez przyzwyczajenie do DD.

 

może źle jej używałeś? jak gdzieś idziesz to włącz mapę i strzałką w dół zmień rodzaj znacznika , będzie tam "quiet scout" (i atak), w ten sposob możesz jej kazać żeby pobiegła przed tobą i rozstawiła sie na dogodnej miejscówce zaznaczając ci wrogów zanim jeszcze dobiegniesz na miejsce (najpierw nie zaznacza wszystkich ale im więcej uczucia między wami tym skuteczniej to robi).

może też:

 

 

jak już jest rozstawiona to potrafi dbać o to żebyś nie został wykryty, np strzelając do gościa który ma cie właśnie zauważyc (nie robi tego zawsze ale i tak pomaga) dodatkowo jak już jest alarm to ostrzeliwuje i eliminuje strazników (możesz jej też odrazu dać rozkaz atakowania wszystkich).

a w pewnej misji gdy spieprzyłem włączył sie alarm a cel zaczął uciekać do heli i  już prawie uciekł (licznik czasu dobiegał zera) to uśpiła go w ostatniej chwili i mogłem go fultonować, gdy bez niej nie miałem szans do niego dobiec na czas i bym miał game over

 

 

jest sporo bardzo przydatnych rzeczy które może robić. oczywiście pies-wallhack też jest przydatny ale quiet też

 

 

 

Dobre jest to, ze można nią mylić przeciwników. Kiedy wali z przeciwnej strony żołnierzyki musza sie do niej odwrócić i przyczaić skąd strzela, a w tedy mamy ich na muszce i robimy muckę. Warto w tedy zdjąć jej tłumik, by lepiej przyciągała uwagę. 

 

Dodam, ze wormhole to świetna sprawa. Teraz gościa traktuje z ostrej amunicji po nogach, ewentualnie 2 strzały w bebechy i wciąż mogę go fultonowac do bazy na 100%. To całkiem zmienia postać rzeczy. Można o wiele bardziej uprzyjemnić sobie rozgrywkę.   

Edytowane przez MEVEK
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...