Skocz do zawartości

X-Men Cinematic Universe


Shago

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 1,1 tys.
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano (edytowane)

cameo wolverine'a mnie rozje.bało. ogólnie rzecz biorąc film strasznie nierówny, ale przy niektórych scenach z fassbenderem to ciary przechodzą po plerach - co tu dużo mówić, aktor ogromnej klasy. ta w argentynie, w barze wygląda jak karykatura wiadomej z "bękartów". film nie trzyma się za bardzo kanonu komiksowego, widać momentami że post-produkcja na szybko jak to vaughnowi fox wymusił, ale ogólnie rzecz biorąc film wyciągnął serię z dołka po last stand i wolverine: origins i dla fanów jak najbardziej do obejrzenia. kevin bacon zaskakująco dobrze się spisał. na początku jak grał niemca to szło zapomnieć, że to on ;).

Edytowane przez tk___tk
Opublikowano

No nawet całkiem zgrabnie to wyszło. Bardzo dobrze dobrane główne role zrobiły swoje. Nie obyło się bez kilku przypałowych scen, ale generalnie bilans na plus, chyba najlepsza ekranizacja marvela od czasów X2. Co mi się nie podobało, to bardzo dziwny dobór mutantów. System rozpier/doliła striptizerka ze skrzydłami ważki rzygająca płonącymi kulkami (?). Jakiś anonimowy hipek strzelający z du/py tornadami, który nie dostąpił zaszczytu wypowiedzenia choćby słowa też był dobry. Domyślam się, że typ od teleportacji to stary Nightcrawlera, ale czy naprawdę nie było bardziej rozpoznawalnych bohaterów ?

 

Cameo Wolverine'a rzeczywiście fajne ;)

Opublikowano (edytowane)

Oceniając nowych x ludzi na tle moich ostatnich eskapad do kina, zasługują conajmniej na Złotą Palmę.

Tak jak poprzednicy podkreślam, że główne role zostały świetnie obsadzone i odpowiednio potraktowane. Widać Vaughn powiedział chłopakom "wiem, że to o ludziach w rajtuzach, ale zróbmy z tego dobry film". Podoba mi się ewolucja profesorka, cierpienie i zgaga Magneto oraz to, że między bohaterami iskrzy, także obraz jest gay friendly. Bacon zagrał antybohatera w stylu filmów z Bondem lat 60/70, co odbieram jako plus i stylowe puszczanie oka do widza. Faktycznie dobór większości młodych mutantów, jest śmieszny, zwłaszcza gdy zaczynają wykorzystywać swoje moce, moim zdaniem to było chyba zamierzone, wystarczy obczaić, jak ogólnie wypadają młode mutanty w uniwersum Marvela na tle starszych kolegów. Tak Azazel, to ojciec Nightcrawlera i w uniwersum wydaje się być większym kozakiem (tutaj sprowadzono jego umiejętności, chyba tylko do teleportacji). Sporo tutaj pastiszu wszelakich filmów, oprócz wspomnianej sceny w Argentynie, można jeszcze znaleźć choćby nawiązania do Nagiego Instynktu, Spidermana no i Bonda. Efekty są dosyć słabe, ale w tym wypadku nawet na to nie zwracałem specjalnej uwagi. Dla mnie ten film wypada nawet lepiej niż jedynka, która miała za dużo gruzu w gaciach i nie potrafiła uchwycić istotnych elementów komiksu.

Edytowane przez Gość
Opublikowano (edytowane)

No to fajno, wiem już na co pójść do kina. Piratów odpuszczę na rzecz mutantów, wystarczy, że jest lepiej jak w Genezie (na widok Gambita straciłem wiarę w ludzi, chociaż ostatni pojedynek z wiadomo kim miał poziom). To dobrze, że ekranizacje komiksów podniosły się z klęczek po tych wszystkich Spidermanch, Watchmen to dla mnie dzieło sztuki i obiekt kultu (na drugi dzień po seansie zamówiłem z allegro wszystkie zeszyty nie bacząc na cenę - mój pierwszy poważniejszy komiks).

Edytowane przez Kazub
Opublikowano

Spoko ta Pierwsza klasa. Generalnie film powinien być trochę dłuższy i powinni wyrzucić kilku mutantów, bo film dotyka znane schorzenie tego gatunku, a mianowicie zbyt duża liczby bohaterów, co oczywiście przekłada się na zbyt dużą liczbę wątków. Cierpi na tym motyw Profesora X-a i Magneto, na tyle, że oglądałem finał bez jakichś emocji. Dodatkowo błędem jest wg mnie zepchnięcie ludzi na dalszy plan (pomijam tę agentkę) i ukazanie praktycznie całego gatunku w negatywnym świetle.

Poza tym niekiedy efekty specjalne kuleją, szczególnie przy latających mutantach wieje trochę serialami z Polsatu.

Jak ktoś lubi X-Menów i jakoś tam orientuje się w tym universum, to można śmiało zobaczyć. Mimo wszystko film miał większy potencjał.

  • 2 tygodnie później...
Opublikowano

Wiecie co mnie w(pipi)ia ? Mój "fatalny" gust filmowy. W wakacje wychodzi masa filmów, czysto popcornowych wśród których znajdą się perełki, które mam w zwyczaju omijać. Jedną z takich perełek jest "Pierwsza Klasa". Osobiście uwielbiam historie z serii "Origins" bo to one pokazują nam historie znanych bohaterów od podszewki. W nowych X-Menach liczbę tych dobrze znanych bohaterów można policzyć na palcach jednej ręki, więc dodatkowym smaczkiem jest historia tych mniej znanych ,ale równie ciekawych co pierwszoplanowi mutanci, bohaterów. Osadzenie "Orginsów" w latach zimno wojennych jest równie ciekawe, chociaż wydaje mi się że ten wątek można było wyeksploatować jeszcze lepiej, podkreślając nie tylko napięcia na linii ZSRR-USA, ale także ukazując popkulturę tamtych czasów (wszakże bohaterzy nowych X-Menów to nastolatkowie). Niemniej jest to nadal świetny film dla fanów letnich blockbusterów spod znaku superbohaterów i nie tylko.

 

Osobiście jako fan tego typu filmów daje mu 8-/10 (antyfani niech odejmą jedno oczko) i stawiam go zaraz za moimi dwoma ulubionymi filmami spod znaku superhero.

 

P.S.

Co roku przegapiam jakiś dobry film kosztem gównianego. W tym roku X-Men kosztem Piratów 4, rok temu Książe Persji kosztem Scott'a Pillgirm'a itd.

Opublikowano
Co roku przegapiam jakiś dobry film kosztem gównianego. W tym roku X-Men kosztem Piratów 4, rok temu Książe Persji kosztem Scott'a Pillgirm'a itd

Dlatego zlewam teraz Transformers 3 (po uszczerbku na psychice jaki wyrządziła mi dwójka ) i w najbliższy weekend idę na X - Men.

  • 1 miesiąc temu...
Opublikowano

No cóż, dla mnie to najlepszy film o X ludzikach. Jest ambitniej niż w poprzednich częściach, temat genezy został potraktowany należycie i obfituje w liczne nawiązania i smaczki. Efekty świetne, muzyka dobra, co do aktorstwa to typ grający młodego Magneto wybija się na pierwszy plan, Xavier dotrzymuje mu kroku, reszta w roli tła. Scena z nazistami w barze urocza, a króciutki występ Rosomaka to najzabawniejszy moment w całej filmografii X-Men.

 

Tak Azazel, to ojciec Nightcrawlera i w uniwersum wydaje się być większym kozakiem (tutaj sprowadzono jego umiejętności, chyba tylko do teleportacji).

W filmie poza tym świetnie walczył wręcz i robił kozackie stealth kille.

 

BTW: Postaci Shawna (main bad ass) i "Pana Tornado" pojawiały się w komiksie czy są z dupy wyjęte ?

Opublikowano (edytowane)

obie postaci występują w komiksie. riptide wygląda w nich tak:

 

riptide-first-class.jpg

 

sebastian shaw i cały hellfire club to jedni z większych wrogów komiksowych x-menów. odgrywają dość ważną rolą chociażby w wydarzeniach związanych z czarnym feniksiem.

Edytowane przez tk___tk
Opublikowano

W którym miejscu ten film jest chociaż odrobinę ambitny? W którym miejscu efekty specjalne są dobre? (człowiek krzyk i sposób w jaki to zrobili jest żenujący), a scena z rosomakiem jako to "najzabawniejsza" i wg mnie też "najlepsza" w dość brutalny sposób podsumowuje całą serię

Opublikowano (edytowane)

Zależy jak zdefiniujesz "ambitny film" i do czego przyrównasz, do jakiego nurtu. Ja napisałem, że jest ambitniej, niż w poprzednich częściach, na pewno świadczą o tym dobitnie dwie sceny : ta z początku z małym Magneto i ta w Argentynie. Ogólnie dialogi są ciekawiej rozpisane, postaci są bardziej ludzkie a relacje pomiędzy nimi głębiej nakreślone.A rola Fassbendera to aktorsko szczytowe osiągnięcie tej serii. Nie jest to co prawda ten poziom co w Wachmen, ale tego się zresztą nie spodziewałem i jak na film o superbohaterach byłem usatysfakcjonowany. Warstwa audio i zdjęcia również wypadają lepiej. A co do efektów, to nie oceniam ich tak pod kątem zaawansowania technicznego, jak bardziej pod względem ogólnego odbioru wizualnego. Więc tak : manifestacje mocy małego Magneto, teleportacje Azazela, wietrzne popisy Riptide`a, wreszcie końcowe sekwencje -------

------ na morzu z udziałem odrzutowca, statków, wynoszonej nad powierzchnię wody łodzi podwodnej i działających pośród tego hirołów --------

-----------

A co do latającego Banshee, to faktycznie jest to niedorzeczne, ale wizualnie zrealizowane całkiem przyzwoicie.

 

 

wiadomo kiedy premiera blueziutek/dvd?

W stanach 9 września, u nas chyba nie wiadomo kiedy, ale pewnie niedługo po amerykańskim.

Edytowane przez Kazub
Opublikowano

serio? scena otwierająca? przecież to kicz w chu.j. widać, że to jakiś marny odrzut ze scenariusza magneto: origins. jedyny co ją ratuje to bacon. fassbender najbardziej świeci w scenie z satelitą i przy szachach z mcavoy'em. w ogóle mogli by zrobić spin-off gdzie leshner gra przez 1,5h z xavierem w szachy i rozmawiają sobie. do tego mogli by jeszcze palić papierosy i pić kawę. micheal to dla wydobycia całego swojego potencjału potrzebuje dobrego reżysera i na szczęście oprócz swoich przygód z mainstreamem nadal z takimi współpracuje (steve mcqueen chociażby, którego drugi film debiutuje aktualnie w wenecji).

Opublikowano

Ja odniosłem wrażenie, że First Class jest właśnie na bazie scenariusza filmu o Magneto, o ile taki w ogóle był gotowy. Chyba, że czegoś nie wiem i Magneto: Origins jednak będzie ? A dlaczego kicz ? Weź to rozwiń.

Opublikowano

i to i to, ale na bierząco żeby być z marvelem to bym się nie wypłacił, a poza tym nic nie wychodzi raczej w polsce. jak już to hard-covery z zebranymi całymi większymi eventami.

Gość Orzeszek87
Opublikowano

obejrzałem, ujdzie :) niestety nie miałem zbytniej frajdy z ogladania filmu ponieważ mój "musk" mnie oszukiwał i zamiast aktora grającego profesora x widziałem johna doriana ze scrabsów :F musze sie leczyc.

Opublikowano

Jak dla mnie nowi Xmeni są świetni, szczególnie w porównaniu do takiego Origins. Faktycznie, pewne momenty wypadły kiczowato (czy to z powodu realizacji, czy w ogóle pomysłu), ale całokształt warty obejrzenia. Szkoda, że kwestia

kalectwa Xaviera jest sprzeczna z trylogią, zresztą wiek Emmy Frost też (swoją drogą, po co silili się na jakieś tłumaczenie wyglądu Mystiqe w przyszłości, skoro temat Frost olali całkiem ? Chyba, że to nie jest w nawiązaniu do innych filmów z serii)

 

Plus za muzykę (w sumie to za motyw Magneto), aktorów i ciekawy klimat.

To uniwersum jest jednym z moich ulubionych (komiksowych), choć moja znajomość ogranicza się do serialu animowanego i filmów.

  • 2 miesiące temu...
Opublikowano

X-Men: Pierwsza kasa?

 

Większość krytyków filmowych wręcz rozpływała się nad najnowszą odsłoną historii o mutantach obdarzonych supermocami. Wychwalano pod niebiosa świetny scenariusz, chwalono obsadę i doceniano efektowne sceny akcji. Po paru miesiącach od kinowej premiery obrazu, dostajemy szansę przyjrzenia się losom młodych zmutowanych na spokojnie, bez wszechobecnego hype'u i Oscarowego szaleństwa w tle. Czy najnowsza produkcja Matthew Vaughna (reżyser) spełnia pokładane w niej nadzieje?

 

Za najlepszą ekranizację sagi o mutantach można z powodzeniem uznać część drugą. "X-men 2" miał bowiem wszystko, czego można by wymagać od obrazu o komiksowych superbohaterach - świetnie rozpisany scenariusz, odpowiednie zbalansowanie proporcji akcja-fabuła, dynamicznie i fantastycznie nakręcone sceny pojedynków...Listę zalet drugiej odsłony serii spokojnie można rozbudowywać o kolejne atuty. Niestety, wraz z następnymi epizodami, jakość filmów sukcesywnie spadała. "Trójka" o podtytule "Ostatni Bastion" była zbyt skoncentrowana na spektakularnych efektach specjalnych i cierpiała na nagromadzenie bohaterów, z których rzadko który miał poświęconą odpowiednią ilość ekranowego czasu, o pogłębianiu rys psychologicznych protagonistów nie wspominając. "X-Men Geneza: Wolverine" z drugiej strony nie wykorzystał potencjału niezwykle charyzmatycznej postaci tytułowego rosomaka, do tego kulał scenariuszowo.

 

Przed Vaughnem postawiono zatem trudne zadanie - dorównać części drugiej. Niestety, wygląda na to, że wbrew hurraoptymistycznym opiniom wielu widzów, "X-Men" Pierwsza klasa" to film o co najmniej dwie klasy gorszy od świetnej "dwójeczki". Powodów ku takiemu stwierdzeniu jest kilka.

 

Autorom scenariusza trzeba z ręką na sercu przyznać, iż skrypt został opracowany wzorowo. Film rozpoczyna się od przedstawienia losów młodego Magneto (Michael Fassbender)) i Profesora X (James McAvoy) w czasach drugiej wojny światowej. Podczas gdy ten drugi, Charles Xavier, wiedzie dość spokojne życie w bogatej rodzinie, pierwszy protagonista, Erik Lehnsherra, przeżywa katusze w obozie koncentracyjnym. Będąc jako dziecko zmuszanym poprzez tortury do używania swej magnetycznej mocy, jako dorosły człowiek postanawia odnaleźć swego oprawcę, Sebastiana Shawa (Kevin Bacon) i zemścić się za doświadczone krzywdy. W kolejnych partiach filmu losy Charlesa i Erika splatają się - stają oni na czele grupy superbohaterów złożonej z innych osób "szczególnie uzdolnionych" - młodych mutantów. Fabuła najnowszych "X-menów" nie jest płytka, główne postacie mają odpowiednio nakreślone charaktery (któż by przypuszczał, iż z Profesora był taki hulaka!) a rozwój wypadków jest interesujący. Konfrontacja dwóch odmiennych ideologii i charakterów reprezentowanych przez Xaviera i Magneto dodatkowo pogłębia ukazaną w filmie historię. Niestety, pierwszy grzech "Pierwszej klasy" to niezbyt dobre przełożenie scenariusza na klatki filmowe. Historia która na papierze wygląda świetnie, w obrazie Vaughna została rozwleczona na ponad 2-godzinny seans. Niektóre sceny spokojnie można by z obrazu usunąć, bez szkody dla ogólnego wydźwięku filmu. Do tego sam etap zbierania przysłowiowej "Drużyny Pierścienia" nieco mierzi.

 

Jak już wcześniej wspomniałem, dwójka głównych bohaterów została opracowana i przedstawiona w odpowiedni sposób. Inaczej jednak ma się sprawa z pozostałymi członkami drużyny "X-men". Nie dość, że wybrano bodajże najmniej efektownych mutantów (Angel z motylimi skrzydłami; Alex Summers - zdecydowanie odstający od swego brata Cyclopa pod względem posiadanych mocy czy chociażby Darwin - osobnik przystosowujący się do dowolnych warunków panujących na kuli ziemskiej), to do tego nie dano im zbytniej okazji do zaprezentowania swych umiejętności. Jak bowiem wytłumaczyć fakt, iż wspomniane wyżej postacie czynią największy użytek ze swych mocy podczas...sesji treningowych? Tutaj na jaw wychodzi druga, karygodna bolączka "Pierwszej klasy" - zbyt mała ilość spektakularnych pojedynków. Jedyna scena, która naprawdę robi wrażenie, to przerwanie łańcuchem okrętu w pół (no, może jeszcze końcowa kulminacja konfliktu lekko wybija się ponad przeciętność). Pozostałe sekwencje starć między mutantami, miast obfitować w świetne i dynamiczne sekwencje wypełnione po brzegi olśniewającymi efektami komputerowymi, są do bólu pospolite. Na co poszedł budżet w wysokości bagatela 120 mln "zielonych"? Czy nie można było (choćby kosztem nieścisłości fabularnych, których i tak w produkcji Vaughna nie brak) wybrać bardziej reprezentatywnej ekipy mutantów (Collossus i gro innych) i osadzić ich w mega-dynamicznych starciach? Na te pytania odpowiedzi nie znają chyba nawet najstarsi górale...

 

Po wylaniu wszystkich żalów wobec najnowszej odsłony "X-menów", można spokojnie wypunktować kolejne zalety filmu. Dobrze rozpisana historia to jedno, ale świetnie dobrana obsada rewelacyjnie wywiązująca się ze swojego zadania to inna para kaloszy. Całe trio w osobach McAvoya, Fassbendera i Bacona nadaje swoim charakterom odpowiedniej ikry. Ich postacie to osoby/mutanty z krwi i kości, z różnymi przywarami i poglądami. Do tego miło było zobaczyć w drobnym epizodzie nieco zapomnianego już Michaela Ironside'a.

 

Na koniec trzeba stwierdzić, iż "Pierwsza klasa" miała wszystkie atuty by stać się najlepszym obrazem z całej serii. Świetna historia, oparta na kluczowych postaciach uniwersum; astronomiczny budżet i dobrze rokujący reżyser (za kamerą choćby przy "Kick-ass") to solidne podwaliny pod świetne kino. Niestety, gdzieś po drodze zabrakło przysłowiowej ikry - sceny akcji w większości przypadków leżą (rzecz niewybaczalna w przypadku letnich blockbusterów), efekty specjalne na mocno nierównym poziomie, bohaterowie drugoplanowi zaś to marne popłuczyny po najlepszych mutantach z poprzednich odsłon. Wobec ogromnych oczekiwać, podburzanych przez niezwykle przychylnych recenzentów, po seansie można się czuć mocno rozczarowanym. Jakość części drugiej nie została osiągnięta, niemniej otrzymaliśmy produkcję utrzymującą się na dobrym poziomie - ledwo bo ledwo, i z brodą umoczoną w rzece przeciętności, jednak wciąż trzymającej fason. Summa summarum, "Pierwszej klasie" zdecydowanie bliżej do "Ostatniego Bastionu" niż "X-men 2" - czy to dobrze czy źle, zależy już od osobistych preferencji widza. Potężny zawód, ale jakże miły!

 

W telegraficznym skrócie: Młodzi mutanci w letnim blockbusterze; dobry scenariusz położony przez mierną realizację; tony dolarów trafiły do kieszeni twórcy miast do speców od efektów specjalnych. Poziom części trzeciej - dobrze, lecz nic ponad to.

 

Ogółem: 7+/10

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...