Skocz do zawartości

własnie ukonczyłem...


Gość Orson

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Orzeszek

Peggle 2. miła odskocznia od strzelanek erpegów i innych dobrodziejstw, fajnie się grało, jest nawet wyzwanie na wyższych levelach, poczułem się troche jak bym grał w arkanoida z pegasus-a Oprawa bekowa, jednorożec srający tęczą i headbangujący do ody do radosci czy Yeti z goła dupą. Gra za to ma jedną powazną wadę: kulka odbija się w maksymalnie nieprzywidywalny sposób, prawa fizyki nie istnieją, ilekroc próbowałem wcelować i zbić jakiś kafelek by ta odbiła się w następny... nie ma opcji bez odpowiedniej dopałki. warto zagrać w ea acces za free. dawno tak nie (pipi)iłem przy konsoli :F

Odnośnik do komentarza

LIMBO, moja pierwsza gra ukończona od dawien dawna, pierwsza z 7 geny. Od niedawna ogrywam dopiero odchodzącą już 7 generacje i ta perełka trafiła mi się jako pierwsza. Cudo, klimat, zagadki, styl graficzny wszystko w tej małej wielkiej grze zagrało. Z miejsca wylądowała w moim top 10 ever. Nie wiem czy jest się czym chwalić ale ukończyłem bez żadnych youtubów i innych podpowiedzi. Ech.. jeszcze raz się powtórzę MASTERPIECE!

  • Plusik 4
Odnośnik do komentarza

Terminator (Mega Drive) - Gra ma swoje problemy... Czemu nie mogę strzelać podczas skoku? Albo do góry? Albo na ukos? I jak mam zabić kogoś z góry na schodach?

 

Kolejny problem to śmierć, która kończy się definitywnym game over. Nie ma checkpointow, passwordów, kontynuacji. Giniesz raz - grasz od nowa. Trochę tego nie rozumiałem aż do czasu, gdy grę ukończyłem. Okazało sie że jest bardzo krótka. Ale takie sztuczki na przedłużenie rozgrywki to normalka w tamtych czasach.

 

Nie zaprzeczam jednak, ze grało się przyjemnie. Klimat to ta gra ma nie do podrobienia, to samo muzyka. I fajnie że próbowali naśladować sceny z filmu.

Odnośnik do komentarza

Shadow of Mordor

 

Moim zdaniem troszeczkę leży pacing w tej grze, bo zbyt późno dostajemy możliwość przejmowania orków. Zabawa zaczyna się właśnie wtedy gdy możemy odstawiać różne szopki ze zdradami, nasyłaniem swoich podwładnych i oglądaniem małych wojen gdzieś z wysoka, pomagając jedynie naszym orko celnymi strzałami w główki przeciwnej drużyny. Gra ma fajny pomysł na siebie, super miksuje wiele patentów z różnych produkcji AAA, ale jest troszeczkę rozlazła. Kilka rzeczy jest też nietrafionych. Przykładowo runy są totalnie zbyteczne, bo gra jest łatwa, a lepsze runy i tak dostaje się zbyt późno aby faktycznie z nich skorzystać i odczuć różnice w grze. Monotonia lokacji po których biegamy, również powinna być zaadresowana w kontynuacji (bo pewnie takowa będzie).Ogólnie bawiłem się fajnie, ale na premierę bolałoby mnie wydać 230 zł. Platyna w 35h, a samo przejście idzie pewnie zrobić w 8h - 10h. Daje 8-/10 i środkowy palec dla oceny w PE :P

Edytowane przez Kalinho_PL
  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Divinity: Original Sin- może nie "właśnie ukończyłem", ale ostatnią grą jaką ukończyłem. Łezka się mi w oku zakręciła od tej gierki. Czasy staroszkolnych cRPGów wróciły i przykuły mnie do ekranu na ok 130h. Sam początek, przyznaje nie był lekki, lata grania w filmowe produkcje nastawione na wychylanie gałki do przodu i co jakiś czas wciskanie Xa w celu wykonania zaplanowanej przez reżysera gry widowiskowej akcji zrobiły swoje. Gra Belgów nie jest kolejką górską z popsutymi hamulcami pędzącą na złamanie karku, a my nie jesteśmy biernymi widzami, w to się gra, tutaj mało co mamy po prostu podane na tacy. Sporo zagadek czy zadań pobocznych ominie nas, jeżeli nie będziemy skupiać się na tym w co gramy i jeżeli będziemy przeklikiwać teksty w pogoni za kolejną walką. No właśnie, walka.... Byłem miło zaskoczony grając na najwyższym poziomie, że ultra-ofensywa, która sprawdzała się w ostatnim czasie jako recepta na większość RPGów lub gier z turowym system walki, tym razem nie przynosi pozytywnych skutków. Sporo walk warto rozplanować w czasie i przestrzeni, uwzględniając warunki i teren w jakim przychodzi nam walczyć. Nie jest łatwo, ale satysfakcjonująco (zwłaszcza po odkryciu, jakim darem twórców jest telekineza).

Fabularnie mamy do czynienia z dosyć sztampową hisorią, rzemieślniczo opowiedzianą. Główny wątek nie porywa, ale sytuacja z pobocznymi zadaniami jest zgoła odmienna. Wpompowano w nie dużo dobrego humoru i odniesień do klasyki fantasy. W pozytywnym odbiorze pomaga również świetne tłumaczenie CDP ( na które kazali nam długo czekać, ale warto było), moim zdaniem wręcz idealnym.

Graficznie jest ok., schludnie, kolorowo. Na zbliżeniach razi jakość tekstur, ale umówmy się, że nikt na zbliżeniu grać nie będzie. Sylwetki i animacja postaci przypominają... Fable'a, co dodatkowo potęguje jajcarki klimat.

To co mi przeszkadzało, to fatalna kamera, której nie da się obrócić bardziej niż o około 90 stopni. Utrudnia to lokalizacje obiektów, czy kontrolę nad walką (wtedy jeszcze można ustawić ew. rzut z góry, ale nie o to chodzi przecież).

4+/5

Odnośnik do komentarza

Shadow of Mordor

 

Zgodzę się właściwie ze wszystkim co napisał Kalinho wyżej.

Jest na maksa odtwórcza, poza systemem hierachii orków nie ma tu nic co by się wyróżniało ponad Assassiny i Batmany. Więc co stanowi o tym, że gra jest dobra? Głównie jej wykonanie, każdy pojedyńczy element gameplayu jest dopracowany chociaż tak jak pisał mój poprzednik, trochę w złym momencie odkrywamy niektóre skille jak przejmowanie orków czy ujeżdzanie Grauga. Tak czy inaczej stealth jest przyjemny (szczególnie animacje brutalize killi :P), strzelanie headshotów z łuku daje satysfakcje tak samo jak wjeżdzanie w grupę orków na grzbiecie Caragora. Zwyczajna walka mieczem również mi się spodobała, mamy kontry, uniki, bardzo fajnie wyglądające finishery, QTE w niektórych sytuacjach, ogółem nie ma się tu do czego przyczepić. Może poza tym, że po czasie może wkraść się schematyczność potyczek.

Świat gry ma dość monotonny design ale właściwie taki chyba ma być Mordor. Drugi teren trochę to nadrabia ale też bez polotu. Ratuje to sama grafika, oświetlenie, cienie, tekstury podczas deszczu, mimika twarzy orków. Jest na czym oko zawiesić.

Wg mnie gra jest zbyt łatwa, brakuje tu wyzwania, ogarnięcie mechaniki gry zajmuje moment jeśli graliśmy w Batmany lub AC, robiłem większość zadań za pierwszym razem bez większego problemu.

 

Najbardziej się jednak zawiodłem na ostatnim bossie :D

 

 

8/10 - polecam, dobra gra, lajtowy tytuł AAA na odstresowanie. Oceną w ekstrimie niech się nikt nie sugeruje.

 

Edit: O wiem co wyróżnia ten tytuł. Grad. Serio jak zaczął padać grad zacząłem szukać w głowie kiedy ostatnio widziałem to zjawisko w grze :D

Edytowane przez UberAdi
  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Eternal Darkness
 

++++++
-klimat
-dużo grywalnych postaci i okresów historycznych
-szaleństwo i wizje z nim związane

-kombinowanie z zaklęciami

-przyjemna walka co było rzadkością w tym gatunku w okresie gdy gra wyszła

 

----------
-przewidywalna fabuła z kulejącą narracjom 

-zarys fabularny większości postaci
-niewygodny system zaklęć spowalniający rozgrywkę
-za dużo walki i mała różnorodność potworów
-chaptery 10 i 12 ze swoim kalibrowaniem pylonów to powtarzalna padaka

 

Szkoda,że sequela nie zobaczymy,bo gra mimo kilku słabszych elementów łatwych do poprawy w sequelu miała potencjał na zapoczątkowanie wspaniałej,klimatycznej serii.

8/10

  • Plusik 3
Odnośnik do komentarza

LBP - alez ta gra to go.wno obes.rane. Splatynowalem tylko zeby sie pozbyc z dysku i w celu dazenia do, mniej wiecej, pelnego profilu. Ale, o ku.rwa, co to byla za przeprawa. Ku.rw, ch.ujow i je.banych skur.wysynow padlo przy tym wiecej niz w jakiejkolwiek innej grze. Nawet przy Vanquishu tyle nie klalem. Wszystko przez totalnie spier.dolona fizyke szmacianki. Tutaj jest taki random przy skokach, ze idzie och.ujec. Nigdy nie masz pewnosci jak skonczy sie ruch wykonany w tym samym miejscu. Serio, ktos narzekal na milimetrowe skoki w pierwszym Tomb Raiderze? W LBP jest to wyniesione do n-tej potegi. I jeszcze ta 3 stopniowa glebia. Skaczesz a gra za ciebie decyduje gdzie wyladujesz. Najczesciej ladujesz nie tam gdzie chciales. Konstrukcja ostatnich plansz to mokry sen typa lubiacego jak sie go leje pejczem po jadrach. Nie rozumiem fenomenu tego go.wna. Posklejane ze soba elementy z roznych epok/kultur bez ladu i skladu. Gra, ktora chce pokazac, ze mozna za jej pomoca stworzyc inne gry a wszystko jest do bolu toporne i wyglada jak wys.rane przez teczowego jednorozca. 1+/10*.

 

*- plus za fakt, ze mozna wlaczyc jakiemus bratankowi/siostrzencowi/synusiowi kolezanki zony, zeby go czym zajac i zeby nie wkur.wial nas przy odwiedzinach.

  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza
Gość mate5

LBP - alez ta gra to go.wno obes.rane. Splatynowalem tylko zeby sie pozbyc z dysku i w celu dazenia do, mniej wiecej, pelnego profilu

 

Lubię cię Mejm, ale nie rozumiem, tak samo jak bodajże RDR zacząłeś od multiplayera, żeby mieć trofea z głowy i "na spokojnie" grać w single'a. Takie to jest przyjemne jak słyszy się ten dźwięk i widzi ikonkę platynowego trofeum?

Odnośnik do komentarza

Troche nie rozumiem pytania bo poruszasz wlasciwie dwa osobne watki - zaczynanie trofow od multi i podniete z wpadajacego puchara. Otoz LBP zaczalem chyba w 2012. Gre wtedy skonczylem w singlu i bawilem sie w znajdywanie naklejek (takie znajdzki, ktore mozna wykorzystac w edytorze). Wtedy nie zalezalo mi na trofeach i tak gre zostawilem. Ostatnio wrocilem z zamyslem zrobienia 100% wiec zaczalem od multi i jak je zrobilem zabralem sie za dokanczanie singla, ktory wymagal min. ukonczenia poziomow bez straty zycia. A ten cel, przy tym co opisalem odnosnie fizyki, byl strasznie frustrujacy. Stad ocena.

 

Dzwieku platyny i trofeow nie slyszalem bo gralem z wylaczonymi glosnikami, sluchajac sobie radia. Nie czerpie przyjemnosci z nich, rownie dobrze o postepie moglby informowac niemy pasek z procentami jak przy instalacji czegokolwiek.

 

 

@Figaro

Grze wystawilem taka ocene po wszystkich tych trudach i dopiero po tym jak ja ukonczylem, czubie.

Odnośnik do komentarza

Ja ostatnio ukończyłem ICO. Przyznam, że na początku trochę się od gry odbiłem. Nie było checkpointów co minutę, a walka z cieniami tym patykiem to była udręka. Z czasem było jednak coraz lepiej (głownie przez to, że dostałem miecz).

To, co mi się bardzo spodobało, to to, że ta gra jest niesamowicie spójna. Kilka razy złapałem się na tym, że wchodząc przez jakieś drzwi, trafiałem do miejsca, w którym już byłem. "Ciągle jestem w tym zamku, wow".

Świetna końcówka

moment, gdy przechodzimy przez most zaraz po otworzeniu głównej bramy :banderas:

 

Troszkę na minus Yorda, która momentami wkurzała mnie swoją nieporadnością. Mistrzostwem było jej schodzenie drabiną w dół. Co robiła Yorda? Schodziła i wchodziła ponownie. Za każdym razem. Dość dziwnie się wtedy czułem.

 

Podsumowując - bardzo mi się podobało. Brothers to przy tym jakieś góvno obesrane.

  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza

Heavy Rain : sam zamysł gier Cage'a do mnie trafia, więc nie ma mowy o narzekaniu "mało gry w grze". Wiedziałem, co dostanę. Inna sprawa, że tego typu rozgrywka nie ewoluuje jakoś znacząco i w zasadzie od Fahrenheita dostajemy mniej więcej to samo, z kosmetycznymi zmianami typu sterowanie ruchowe (sixaxis). Stąd też, na dłuższą metę gry Quantic Dream wypadają schematycznie i lepiej je sobie dawkować. Druga sprawa : po HR widać, że jest w dużym stopniu pokazówką mocy PS3 i osiągnięć technicznych QD. W 2010 musiało to robić ogromne wrażenie, bo do dziś prezentuje się świetnie, no ale, jako, że parę lat minęło, a ja ograłem wcześniej między innymi Beyond, szoku nie ma. Szacun jednak za stronę techniczną się należy (warto wspomnieć o najlepszym chyba, jaki widziałem, odwzorowaniu tłumu ludzi). Muzyka również na wysokim poziomie.

 

Gra ma wiele wspólnego z Fahrenheitem : kilka postaci do wyboru, element

kierowania na zmianę ściganym i ścigającymi, na dodatek odnosi się to zarówno do wątku policja/Ethan, jak i Origami Killer/reszta świata.

Odbębnimy też klasykę, czyli elementy życia codziennego, prysznic, puszczenie muzyki z wieży. Standardzik. Całość ukończyłem w kilku posiedzeniach po 2-3 h, także obstawiam jakieś 12 h. Niewiele, szczególnie jak na tytuł, do którego specjalnie nie chce się już wracać.

No ale jak z fabułą, postaciami etc. ? W sumie to bez rewelacji.

Cała intryga, zabójca wystawiający ojca na próbę, wykonywanie jego "zadań" itd. jest całkiem ok, oczywiście nasuwa skojarzenia z kilkoma filmami i w sumie nie ma tu nic tak naprawdę zupełnie nowego, poza samym faktem, że opowieść jest interaktywna. Dzięki temu sceny typu ucinanie palca rzeczywiście wywołują emocje. Gorzej, że takich akcji nie ma tu za wiele.

Dostajemy za to sporo pościgów i bijatyk, które są festiwalem QTE i gracz, owszem, jest w napięciu, ale głównie ze względu na obawę przed pomyłką. Nie skupiamy się natomiast w pełni na wydarzeniach. Sekwencje QTE są wg mnie zbyt rozciągnięte, no i nie oszukujmy się, nie jest to specjalnie dobra zabawa. Druga sprawa, że momentami gdy człowiek się spina, to nie wszystkie te ikonki są do końca czytelne, a wymachiwanie padem nie zawsze jest dobrze odczytane przez konsolę. Daję plusa za zabawę z systemem ARI. Nie ma tego dużo, ale bawi i robi niezłe wrażenie wizualne.

 

 

Całe szczęście udało mi się uniknąć przez 4 lata spoilerów, więc twist był faktycznie zaskakujący. Nie powiem, żebym zbierał szczękę z podłogi (budowanie otoczki, jak to ogromnym szokiem jest tożsamość zabójcy spowodowało, że podejrzewałem już każdego w grze, choć akurat to zachowanie Shelbiego jako ciepłego, pomocnego dla wszystkich misia uśpiło trochę czujność), no ale zonk i chwila rozkminiania poprzednich wydarzeń była. Fajnie, że potem mamy jeszcze trochę gry, a zakończenia jako takie (pobieżne, co by nie mówić, ale to kwestia tego, że pewnie jest sporo wariantów) pokazują, co dalej z naszymi bohaterami. Cały element decyzji i różnych zakończeń ciężko ocenić, kiedy nie ma się jeszcze punktu odniesienia (co i jak mogło pójść inaczej), ale, złudne czy nie, poczucie wpływu na dalsze losy bohaterów, nawet na to, czy przeżyją, dodaje HR specyficznego smaku. Za to duży plus.

 

Faktem jednak jest, że historia, a właściwie pewne jej elementy, są momentami dosyć nawine. Może to na niektórych działa, ale dla mnie takie motywy, jak stereotypowy ojciec alkoholik mieszkający w przyczepie, który miał w doopie, że jedno dziecko mu się topi, są kliszami. Relacje między postaciami bywają naciągane (romans Madison i Ethana to dla mnie lol lekki). Reżyseria momentami jest dziwna : wielkie napięcie, podniosła muzyka, a nagle cięcie i loading. Albo scena po uratowaniu syna, kiedy licznik na zegarku (jeśli wypiło się truciznę) zbliża się do końca, napięcie rośnie, nagle licznik wybija 0, a Ethan dosłownie w tym samym momencie radosny "I'm not dead !" i happy end (prawie). Tu też wspomnę właśnie o tej epizodyczności rozgrywki : wg mnie gra jest pocięta na zbyt dużo, zbyt krótkich fragmentów, przez co nie do końca można wczuć się w losy bohaterów. Za dużo przeskoków. Ogólnie jednak rzecz biorąc, wydarzenia są interesujące i nie ma tu większych nielogiczności czy udziwnień.

 

 

Z innych spraw : dubbing (prawilnie anielski oczywiście) jest niezły, ale nie jest to najwyzsza półka. Najgorzej wypada anemiczny Norman. Sprawdziłem kilka scenek po polsku i o dziwo, brzmiało to całkiem ok. Tu props za wygodną i rozbudowaną opcję zmiany języka, nie do wiary, że w niektórych grach jest z tym taki problem (GTA V chociażby).

 

Podsumowując : nic jakoś specjalnie mnie nie wzruszyło ani mną mocniej nie poruszyło, ale i tak była to wciągająca historia z interesującymi postaciami i mocnym klimatem. Nadal Fahrenheit > Beyond i HR (tu ciężko mi zdecydować, co lepsze). Niełatwo wystawić ocenę cyfrową, no powiedzmy, że byłoby to takie 8.

 

 

 

(...) Gre wtedy skonczylem w singlu i bawilem sie w znajdywanie naklejek (takie znajdzki, ktore mozna wykorzystac w edytorze). Wtedy nie zalezalo mi na trofeach i tak gre zostawilem. Ostatnio wrocilem z zamyslem zrobienia 100% wiec zaczalem od multi i jak je zrobilem zabralem sie za dokanczanie singla, ktory wymagal min. ukonczenia poziomow bez straty zycia. A ten cel, przy tym co opisalem odnosnie fizyki, byl strasznie frustrujacy. Stad ocena(...)

 

No to w ten sposób oceniasz dwie różne rzeczy jak dla mnie. To się nadaje do tematu Platinum Club raczej. W takim razie jaką ocenę byś wystawił wtedy, w 2012 ?

Odnośnik do komentarza

Potrafie zrozumiec dlaczego HR jest postrzegany jako gra dobra. Ja sie wynudzilem straszliwie, a poza tym...

znalazlem Jasona w supermarkecie. Lazilem wokol niego wciaz nawolujac, a ten tylko tam stal.

 

Mycie naczyn, odlewanie sie, sieganie po krzeslo, wlaczanie lampki i inne bzdety. Uhhh, przysypianie mode on non stop.

 

Farenheit, z drugiej zas strony, przeszedlem na wdechu. Nie wiem dlaczego skoro mechanika jest ta sama.

Odnośnik do komentarza

The Evil Within

Ten miesiac byl dla mnie mega udany pod wzgledem horrorow na ps4. Najpierw Alien a teraz The Evil Within. Sam nie wiem, ktora gra wypadla lepiej. Jezeli mialbym oceniac poziom strachu to Evil nie ma startu do Aliena. TEW stawia na zupelnie inna atmosfere. Pelno tu gore, krwii, flakow i motywow rodem z horroru klasy b. Nie powiem, taka konwencja tez do mnie przemawia. Nawet suchary glownego bohatera wypadaja swietnie. Generalnie to od pierwszych minut rozgrywki czulem sie jakbym cofnal sie w czasie do ery ps2, podpial czarnule kablem hdmi i zagrywal sie w mega odpicowana kontynuacje RE4. Tylko, ze lepsza. Pewnie wiele osob sie z tym nie zgodzi ale TEW wypada dla mnie ciekawiej niz RE4. Gra nie jest tak przelomowa ale jako kompletne dzielo podchodzi mi bardziej klimatem. Dzieki dziwacznej fabule lokacje jakie zwiedzamy sa mega zroznicowane. Uzbrojenie wypada super miodnie dzieki agony crossbow i kombinowaniu z roznego rodzaju beltami. Z tym wiaze sie tez ryzyko rosnace wraz z postepem w fabule - czesci do beltow zbieramy np rozbrajajac bomby itp. Jeden zly ruch i sru. Lezymy martwi albo tracimy sporo cennego zycia. Warto zaznaczyc, ze gra do najprostrzych nie nalezy. Gralem na poziomie survival i bylo sporo sekcji, ktore powtarzalem po kilka razy. Chcialbym powiedziec, ze byly w grze momenty gdzie ammo bylo pod dostatkiem. Takiego wala. Ciagle musialem walczyc i liczyc kazdy naboj. Z pomoca przychodzi palenie gnojkow ale to tylko pod warunkiem, ze uda nam sie ich przewrocic. Dosyc czesto korzystalem tez ze skradania, niektorych potyczek mozna uniknac i zaoszczedzic troche na ammo. Bossowie to nie przelewki. Walki sa wymagajace i czesto unikalem smierci o wlos. Pasy? Jakie pasy? Szybko przestalem zwracac na nie uwage. Jak ktos oleje ta gre tylko przez taka (pipi)e to wspolczuje przegapienia takiej perelki.

Edytowane przez decoyed
  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Shovel Knight

 

Moda na retro trwa w najlepsze, co zaowocowało masą słabych indie gierek z rozpikselizowaną grafiką. W zalewie kickstarterowego badziewia, Shovel Knight jawi się jednak jako prawdziwa perełka. Dlaczego? Wydaje się, że stworzenie prostej platformówki 2D to bardzo łatwe zadanie, ze względu na mnogość silników/języków programowania dzięki którym klona na przykład NESowego Mariana można sklecić w jakieś 15 minut. Mimo to zrobienie czegoś naprawdę dobrego nie jest już takie proste - tym bardziej jeśli celem jest gra retro, która opiera się na sprawdzonych patentach i przy okazji nie jest zbyt odtwórcza. A w tym przypadku się udało. Jest pseudo 8-bitowa grafika (raczej coś pomiędzy NESem a SNESem), świetny 8-bitowy OST, masa rozwiązań zapożyczonych z największych hitów typu Duck Tales, Mega Man, Castlevania, Super Mario Bros. 3. Dodatkowo jest kilka fajnych patentów, świetne sterowanie (co jest podstawą w takiej grze) i spory dystans do samej siebie. Właśnie to jest jeden z największych plusów gry - prosta, ale zgrabnie napisana fabuła i poczucie humoru. 

 

Można narzekać na poziom trudności, który nie jest najwyższy, ale jest to pewien kompromis - prawdopodobnie mniej osób zagrałoby w Shovel Knighta, gdyby grało się w niego tak jak na przykład w Castlevanię III. Jednak jest on całkiem nieźle zbalansowany i nie robi z gracza idioty, w dodatku po przejściu gry dostajemy New Game+ i można ją przejść jeszcze raz na wyższym poziomie trudności, całkiem fajna opcja.

 

Polecam wersję na 3DSa - gra się wygodniej niż na PC i grafika 2D w 3D wygląda naprawdę świetnie, szkoda tylko że nie ma zbyt wielu takich gier na 3DSa.

 

9/10

Edytowane przez _Shaman_
  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza

Gone Home : krótki indyk, opierający się na eksploracji, czytaniu znajdywanych dokumentów etc. Sam pomysł mi się podoba, klimacik też jest na początku niezły (pusty, ciemny dom, za oknami burza, nie bardzo wiadomo, gdzie domownicy), ale jak po jakimś czasie okazuje się, że głównym wątkiem opowieści jest (oznaczam jako spoiler, choć to nic wielkiego)

lesbijski romans zbuntowanej nastolatki, którego koleje poznajemy z "pamiętników" jako jej starsza siostra xd

to cały efekt idzie się yebać (choć nie powiem, do końca myślałem, że

podziało się coś grubszego i na strychu zastanę zwłoki).

Forumowi feminiści pewnie byliby w niebie. Ogólnie jest to trochę infantylne (co w sumie naturalne, zważywszy na wiek Sam), motywy jak z tanich filmów z USA. Jeszcze ta muzyka, którą mamy możliwość odsłuchać, bleh. Już ciekawszy był (trze(nene)lanowy) wątek wujka. Tak czy siak, grało się przyjemnie, no ale to tylko taka ciekawostka. Dodam, że tytuł zaliczyłem na PC, i choć graficznie mamy poziom lat 2006-07, to na moim sprzęcie i niskich ustawieniach tytuł dostawał zadyszki. No ale tak to jest z grami na blaszaku.

 

Mirror's Edge : kochane Sony dało w prezencie, to sobie przeszedłem po raz drugi (poprzednio z 5 lat temu na PC). Pierwsza reakcja : obrzydzenie na widok tej rozdziałki i aliasingu. Trudno. No fajna gierka, nietypowa (zarówno pod względem gameplay'u, jak i designu), przyjemnie się skacze itd., ale szkoda, że tak dużo w grze uciekania przed uzbrojonymi wrogami, helikopterami itd. Za mało luzu. Zaliczyłem sobie bez zabijania i powiem, że momentami można się było wkur.wić. W ogóle  te parę lat temuj akoś mniej wpadek zaliczałem przy poszczególnych etapach, a też na padzie grałem. Ogólnie dobry tytuł, ale nie ma się co dziwić, że nie zrobił szału wielkością sprzedaży. No i fabuła to jakieś 6, może 7 godzin (zostaje masterowanie, ale poza trofeami to nie jestem zbyt zmotywowany do tej zabawy).

Odnośnik do komentarza

Borderlands The Pre-Sequel! - Wprawdzie platyna wpadła ale jak fani serii dobrze wiedzą, że zaliczenie fabuły to tak naprawdę dopiero początek. Teraz to liczy się farmienie. Tony sprzętu czekają na odkrycie, legendy do zdobycia. Są jeszcze easter eggsy, którymi twórcy jak zwykle napakowali tytuł. B2 potrafiło na baaaaardzo długo przykuć do konsoli jednak przy BPS jest coś nie halo. Coś co powoduje, że ciężko się wraca na Elpis. Tytuł od początku był promowany niską grawitacją i rzeczywiście daje to radę choć poruszanie wydaje się ślamazarne. Lasery również przyjemnie się obsługuje. Nowość, czyli grinder to ciekawostka. Fajnie się mieli towar chociaż pochłania to tonę surowców, a przeciwnicy nie są skorzy do sypania groszem. Widoki na kosmos i Pandorę som osom ale np. lokacje już nie. Wieje nudą na księżycu przez powtarzalność przeciwników i monotonne ukształtowanie terenów. Bossów jak na lekarstwo. I strasznie podobne do do tych z dwójki. Jest nawet odpowiednik BNK3Ra. 

Na Elpis spędziłem sporo czasu. Najwięcej z Nishą bo aż 95 godzin i 23 minut, a ze wszystkimi postaciami prawie 118 godzin. Jednak nie korci mnie by ciągnąć dalej. Zwłaszcza, że skopali farmienie czyli kluczowy element wszystkich Borderlandsów.

Troszkę o fabule. Historia usadowiana między pierwszą,a drugą częścią pozwala na ciekawe zabiegi, cameo znanych postaci i pokazanie znanych faktów od innej strony. I tu dali radę choć sama historia nieco słabsza od tej z B2.

No więc Pre Sequel to Borderlands 2,5? Nie bardzo. Zbyt wiele rzeczy nie zagrało. Inne zrobione na pałę. Całość raczej nie była warta tych 200 zł na premierę. Zbyt to przypomina DLC. Wypaśne DLC ale jednak DLC. Czyli jednak 1,5. Zresztą nawet platyna jest podpisana Borderland Defender Round 1.5

A propos dodatków. Jak na razie to nie zapowiadają się tak fajnie jak z dwójki.

Odnośnik do komentarza

Wszystko to prawda. Ja poszedlbym dalej i napisal, ze TPS to nieporozumienie. Zaden wielki zawod czy kleska, ale nieporozumienie ukazujace jak malo o calym uniwersum i zamilowaniu graczy do niego wiedzieli tworzacy gre. Jest wszystkiego za malo. Samych Borderlandsow w Borderlandsach. Farmienie to juz porazka bo...nie ma na kim farmic dokrocset. Grinder ponad wszystko i tyle. A stanie przed szafa i wrzucanie do niej stuffu jest malo intrygujace. Niech 2K Australia nie robi czasami trojki bo wyskocze przez okno (co mi kompletnie nic nie da, ale co tam).

Odnośnik do komentarza

The Wolf Among Us - ciekawy intrygujący świat, dobra fabuła, interesujący wachlarz występujących postaci. Strona techniczna poszczególnych epizodów bardzo nierówna ale da się to przeżyć. Ogólnie tytuł mnie zaintrygował na tyle że chyba sobie sprawdzę komiks no i czekam na kontynuacje. Warto zagrać.

 

999: Nine Hours, Nine Persons, Nine Doors - wszystkie zakończenia sprawdzone. Liczba zwrotów akcji czy nowych faktów które pojawiały się przy każdym przejściu gry może przyprawić o ból głowy (w pozytywnym sensie). I choć 90% gry to czytanie tekstu to jednak ani razu nie poczułem się tym znużony bo dialogi są bardzo dobrze napisane. Jaki ten tytuł jest świetny :fsg:

  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza

Metroid prime

 

++++++++++++

- rozbudowany i zróżnicowany gameplay

- walki z bossami
- dużo zagadek i sekretów

- intuicyjne sterowanie

 

--------------------

- backtracking, który niby ma sens, ale nie zmienia to faktu, że pod koniec gry w(pipi)ia przemierzanie tych samych lokacji w poszukiwaniu artefaktów

- brak narracji (lubie mieć w grach jakąś fabułę i dialogi między postaciami, a same dzienniczki to dla mnie za mało)

 

Mocne 8+/10

Odnośnik do komentarza

Ratchet & Clank Tools Of Destruction (Soban Review Style)

 

Plusy:

- kampania na min. 8-10h

- intuicyjna mechanika skoku (MM może się jedynie uczyć)

- sporo zbieractwa i sekretów do zdobycia

- fajne elementy platformowe (szczególnie te z wykorzystaniem wyrzutni galarety, grindowanie po szynach, sekwencje Clanka)

- mini gierki taneczne oraz puzzle

- sekwencje w stylu Star Foxa w przestrzeni kosmicznej

- nieźli bossowie

- zaskakująco dobry humor sytuacyjny i postacie

- zwariowany arsenał i jego upgrade (np. miotacz tornad, elektryczny bicz, kula disco wprawiająca przeciwników w taniec, wyrzutnia galarety ulepszająca skok)

- płynne 60 fps w połączeniu z 720p i rozpierduchą na ekranie, czyniące ją jedna z najpiękniej wykonanych platformerów 3D

 

Minusy:

- w ostatnich godzinach gry strzelania robi się zbyt wiele (silne fale przeciwników)

- trochę zbyt duży stosunek strzelanki do platformera; na ok. 50/50 (z tego powodu osobiście preferowałem broń białą)

 

Uczciwie dałbym "8+", ale sycące zbieractwo tysięcy popierdółek, mechanika skoku i świetny humor, w połączeniu z prześliczną oprawą w 60 fps i new game+  sprawiły że zejść poniżej "9-" nie sposób. Oby Insomaniac nie spieprzyło reboot'u. 

Edytowane przez nobodylikeyou
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...