Skocz do zawartości

własnie ukonczyłem...


Gość Orson

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Splatterhouse (Remake na PS3)

 

https://www.youtube.com/watch?v=Vi7Iai7pYd8

 

Tytul pasuje do tej produkcji jak zaden inny. Splatterhouse to czysta rzeznia. Nigdy nie gralem w cos tak krwawego i dajacego satysfakcje z rozgniatania, przecinania, deptania, rozrywania. Ilosc krwii na sekunde to jakies 1000 litrow. Ba zabijajac niemilcow w malo humanitarny sposob napelniamy sobie ich krwia butle a nastepnie levelujemy zdolnosci. A co to sa za zdolnosci. O matko. Zastanawialiscie sie czasami jak to mozliwe, ze w grach postac potrafi komus urwac glowe? Rick (glowny protagonista) sie nie zastanawia nad takimi (pipi)ami tylko doslownie urywa delikwentowi glowe przy samej du.pie. Doslownie. Urwa ci reke w trakcie walki? Bierz ja z ziemi i nawalaj w niemilcow. Urwiesz ktoremus leb? Bierz go i nawalaj w kolejnego. Nadbiega kolejny? Zlab gnojka i nadziej na cos ostrego albo wykop w reszte przeciwnikow. Mniej wiecej w polowie przygody doszedl tak oblesny i ryjacy banie ruch jak wkladanie olbrzymowi reki do tylka i tym oto chirurgicznym sposobem wyrwanie mu jelit... A to wszystko dzieki masce, ktora ratuje mu zycie na poczatku gry. Do jakiego wora wlozyc nowe Splatterhouse? Kiedys to byl krwawy beat em up. Teraz cos pomiedzy beat em upem a ubogim shasherem. Do tego co jakis czas dochodza etapy stylizowane na klasyczne odslony. Uruchamia sie widok z boku (ala Mario) i jedziemy z kolejnymi typami albo skaczemy sobie jak Mario z Luigim przez dziury i kolce. Jak tej gry nie kochac? Do tego ta muza. Mastodon czy Muni(pipi)l Waste to tylko czesc tego co mozemy uslyszec wyrywajac czesci ciala sryliardom przeciwnikow. Jako bonus po lokacjach zbieramy zdjecia golych ba... znaczy sie roznego rodzaju zdjecia kobiety Ricka. Tu kolejne podobienstwo do Mario. Na samym poczatku Jenny zostaje porwana. I co? I zapier.dalamy przez 12 chapterow, zeby ja odbic. W sumie fabula ma wiecej do zaoferowania, ale to nie wazne. Wazne jest to co mozemy wyprawiac na ekranie. Pod sam koniec walki wydaja sie troche powtarzalne. Wydaja sie. Takie wrazenie moze odniesc osoba obserwujaca rozgrywke. Ja tam sie nie nudzilem nawet sekunde. Nie ma na to czasu. Matko jakie to bylo dobre. 

:fsg:

Opublikowano

Dla mnie tragedia była ta gra, przez framerate praktycznie niegrywalna. 

Opublikowano

Fakt, gra ma problemy techniczne. Moze mi przyszlo ich przelkniecie dosc latwo. Wprost kocham stare horrory klasy B. Szkoda przegapic takiego rodzynka jak Splatterhouse. Wracajac do tych problemow z frameratem to troche przesada. Owszem zdarzaja sie spadki animacji ale trwaja pare sekund i pojawiaja sie w paru lokacjach. Przy wiekszych zadymach gra sie nie dlawi i gra sie plynnie. Juz w takim Dark Souls w Blightown jest to duuuuzo bardziej odczuwalne. Mass Effect 1 to jedna wielka czkawka w porownaniu do Splatterhouse. ME 3 na PS3 wygladal jak pokaz pijanych slajdow. 

Opublikowano

Ale co to za przyjemność grać w beat'em upa w którym framerate jest na poziomie poniżej 30 klatek i trzeba walić wszystko na pałę bo robienie jakiekolwiek combosa nie ma sensu. Grę skończyłem, dałbym max 4/10 za problemy techniczne. Mass Effect to inna sprawa bo tam słaby gameplay to tylko dodatek do gry fabularnej więc dało się przeżyć. 

Opublikowano (edytowane)

Nie wiem moze gralismy w inna gre. Ja tam nie zauwazylem problemu z trzepaniem combosow. Na pale nie trzeba nic robic. W ME gameplay to dodatek do gry? Nie sadze. Nie kiedy juz nawet pierwsza czesc byla nastawiona na strzelanie. Szkoda, ze gra przeszla bez echa. Nie ma szans na kontynuacje. Chyba, ze na emeryturze doczekam sie kolejnej czesci. 

 

Przykladowa walka z bossem:

https://www.youtube.com/watch?v=5A5TwhP8qAM

Edytowane przez decoyed
Opublikowano

Może po prostu jestes nie wrażliwy na spadki i tyle mnie to bardzo irytowało, w życiu bym nie zagrał w to drugi raz. 

Opublikowano

Mozliwe, ale malo prawdopodobne. We wczesniej wspomnianych grach spokojnie je zauwazalem. Nie przeszkadzaly mi na tyle, zeby darowac sobie granie. W Splatterhouse takie gadanie to juz tylko demonizowanie. Dobra. Koncze gadanie o klatkach bo mnie na wymioty wzielo... Dla mnie to gra 11/10 mimo wad. 

Opublikowano

No nie wydaje mi się chociażby w recenzji ign koleś na to zwraca uwagę 

 

 

And all of that is fine too, theoretically, until Splatterhouse hits you with a wildly inconsistent framerate that often hovers around the single digits, bad default camera angles and a recalcitrant player controlled camera. Horrible framerate problems hurt controls that already felt a moment or two behind my inputs on the stick, and the camera exacerbates Splatterhouse's tendency to pull cheap hits while I was waiting for the game to catch up to me.

 

przy każdej zadymie framerate lata i powoduje input lagi 

 

 

no nie mam pojęcia jak ci sie to nie rzuciło w oczy

Opublikowano (edytowane)

Nie chce mi sie ogladac 8 min pieprzenia o klatkach. Swiezo po ukonczeniu gry moge powiedziec, ze zauwazalne spadki sa w kilku momentach gry. Recenzja ign... ... Mhm

Edytowane przez decoyed
Opublikowano

DLC do Evil Within: całkiem udane dodatki. Uzupełniają trochę dziurawą fabułe z podstawki i rzucają nowe światło na pewne wątki. Wydarzenia z dodatków (dwóch pierwszych, trzeci to trochę co innego) się zazębiają i można je zobaczyć z innej perspektywy. Na plus klimat, który utrzymuje się praktycznie cały czas na poziomie pierwszej połowy podstawki. Pierwsze dlc to typowa skradanka, w drugim mamy też troszkę strzelania. Bardzo podobała mi się walka z bossami w tym drugim, szczególnie z ostatnim. Łapy mi się trochę spociły, nie ze względu na poziom trudności, ale klimat. Zrezygnowano też z ulepszania naszej postaci czy broni.

 

Trzeci dodatek zupełnie odbiega klimatem od pozostałych, wrzucę w spoiler chociaż opiszę tylko gameplay, ale może ktoś nie chce sobie psuć niespodzianki

 

 

Po pierwsze gramy w trybie FPP i tym razem to my jesteśmy rzeźnikiem i każdy się nas boi. Wracają ulepszenia i gra zmienia się nam klimatem w hack and slash przerywany walkami z bossami. Fajna sprawa z tą całą zmianą klimatu, na minus czas gry, całość zajęła mi godzinę.

 

 

 

Jak komuś podobała się podstawka to śmiało może łykać DLC, wszystkie 3 wystarczą na około 6-7 godzin dodatkowej zabawy. Dodatkowo są unlocki po ukończeniu, więc można posiedzieć przy nich trochę dłużej.

Opublikowano

Grim Fandango Remastered - Tim Schafer ma łeb nie od parady i robi naprawdę dobre gry. Fabularnie wręcz świetne. Grim Fandango to jedno z jego pierwszych dzieł. Gra powstała na pc pod koniec 1998 gdy Tim współpracował z LucasArts. Gra zebrała wtedy znakomite noty (choć nie przełożyło się to na sprzedaż).

Tim pokazał wtedy po raz kolejny, że jego umysł skrywa nieograniczone pokłady pomysłów nieraz tak zakręconych, że człowiek zastanawia się jak on to robi. Shafer połączył wierzenia azteckie o życiu pozagrobowym z kinem noir.

Mamy więc głównego protagonistę Manuela "Manny" Calaverę, który po śmierci trafia do 8 Podziemia gdzie z racji swoich uczynków za życia zostaje "travel agent of the Departament of Dead". Innymi słowy przeprowadza zmarłych do życia wiecznego. Zależnie od życia zmarły dostaje kilka możliwości dostania się do celu. Jeśli człowiek prowadził godne życie otrzymywał bilet na pociąg prosto do nieba. Manny'emu jednak nie szło zbyt dobrze. Wręcz tragicznie. Jednak gdy pewnym zbiegiem okoliczności trafia na klientkę, która pozwoliłaby mu uwolnić się z 8 Podziemia, sprawy się komplikują...

Stylizacja świata jest genialna. Wyobraźcie sobie lata 50-te w krainie zmarłych. Gęsty klimat kryminału, pościgi, tajemnica, femme fatale i La Resistance. Design postaci jak na tamten okres jest przyzwoity choć remaster mógł powstać na całkowicie przemodelowanych planszach. Nie ma ich zbyt dużo i były to obiekty 2D. Wzorem Abe'a można było wznieść tytuł od podstaw.

Plejada wykręconych, wyrazistych i oryginalnych postaci to już znak rozpoznawczy Tima. Wielki demon-mechanik, płonące bobry, pszczoły-robotniki czy wszechobecne szkielety.

8 Królestwo choć jest przystankiem do życia wiecznego rozrosło się do pewnego rodzaju drugiego życia. Powstały miasta, a w nich biznesy. Cóż, po śmierci też trzeba się jakoś ustawić. Nie zawsze zgodnie z prawem. To właśnie to Królestwo będziemy zwiedzać. A bywa ono bardzo niebezpieczne. Pytacie co może spotkać kogoś kto i tak już nie żyje? No więc cytując pewnego niedoszłego wisielca z ostatnich kinowych odsłon Sherlocka Holmesa: "Śmierć to dopiero początek", a jak się okazuje po śmierci też można dostać kulkę i to dość nieoczekiwaną. 

Warto wspomnieć o voice actingu bo ten jest na wysokim poziomie. Głosy idealnie podłożone i paradoksalnie postacie są dzięki temu żywe. 

Grim Fandango to przede wszystkim opowieść i na niej warto się skupić. Pozwala to oderwać myśli od nie do końca udanego gameplayu. 

Wspominałem o tym w przemyśleniach do Broken Age (również dzieło Tima). Tam jednak system był bardzie intuicyjny. Wystarczyło trochę pożąglować itemami, skojarzyć fakty i słuchać co mają do powiedzenia NPC-ty by rozwiązać zagadkę.Tutaj, jako że to jedna z pierwszych gier Schafera ten system się nie sprawdza. Postacie rzadko dają jakieś podpowiedzi, a przedmioty nie dają jednoznacznie odpowiedzi gdzie ich użyć albo komu dać. Kto wpadłby na to, że żeby dostać wykrywacz metalu trzeba się nawalić i błyskawicznie przejść przez wykrywacz i tylko wtedy popchniecie fabułę do przodu. Albo żeby zdobyć nieśmiertelnik marynarza trzeba otworzyć lodówkę, szufladę by odwrócić uwagę, wlać tłuszcz do piwa i dopiero wtedy można wyjąć blachę. Oczywiście wpierw trzeba wiedzieć, że nieśmiertelnik jest w ogóle potrzebny bo ze zwykłej rozmowy to nie wynika. Takich momentów jest sporo co sprawia duże problemy i często powodują frustrację godzinnym bieganiem po planszy próbując łączyć elementy. A i tak gdzieś się zacinamy. No nie do końca wszystko wyszło. 

Ja ograłem gierkę w głównej mierze dla fabuły i tą jestem zachwycony. Zastanawiam się czemu Tim Schafer nie zainteresował się kinem, a przede wszystkim animacją. Jego pomysły na pewno zostałyby docenione. 

 

Ocena: 7+/10

  • Plusik 1
Opublikowano

The Legend of Zelda Ocarina of Time N3DS

Sam nie wiem co napisać. Grze nie mam nic do zarzucenia, rozgrywka jest przyjemna, zagadki nawet potrafią postawić wyzwanie (ale rzadko) i wizualnie jest dobrze.

Fanem Zeld nigdy nie byłem, grałem tylko w 4 części. Przed Ocariną jakiś czas wcześniej ukończyłem TP i w sumie sa one dla mnie porównywalne. TP ma ciekawszy klimat ale w gruncie rzeczy jest taką Ocarina v. 1.5.

OoT super się sprawdza na tle współczesnych gier, w ogóle nie czuć że to pozycja z innej epoki. Dodatkowo idealnie przystosowana do handhelda.

 

Oceny wystawiać nie będę. Większym fanem serii po tej części się nie stałem - schemat tych gier stawiający na eksploracje i zagadki w połączeniu z częstym wracaniem do wcześniej odwiedzonych miejsc, nie jest jakoś bliski memu sercu. Kolejna Zelda to Wind Waker albo Majora - myślę, że w tym roku i potem przerwa.

  • Plusik 1
Opublikowano

Call Of Duty + dodatek United Offensive (PC) - fajna strzelanka w starym stylu z apteczkami i skryptami. W czasach premiery musiała ryć beret rozmachem, aczkolwiek za ostatnią akcję w dodatku projektanci misji powinni dostać w papy (grałem na hardzie). 8/10.

Opublikowano

20160131_203240.jpg

10/10 - Pierwszy Max wciąż kosi :D Fakt, że czasem odczuwa się spadki FPS, a w ostatnich dwóch chapterach doskwierało mi konsolowe sterowanie i checkpointowy system zapisu (ile razy ginąłem tuż przed kolejnym...), ale to wszystko dla mnie staje się niczym, bo gra sama w sobie jest miodna i ma niesamowity klimat.

Czas na podejście do dwójeczki :3

Opublikowano (edytowane)

Killzone 3 - Noo, nie jest to taka zła gra nawet. Oczywiście koniec końców to tylko bezmózga strzelanina, ale doceniam:

 

- świetny art design

- różne gameplayowe przerywniki (latanie tym szkieletem itd)

- niezły gunplay i satysfakcjonujące bronie

- bekowy pl dubbing

 

Ale to zakończenie to była konkretna miernota. Killzone dalej pozostaje niewykorzystanym potencjałem.

 

6+/10

Edytowane przez Figaro
Opublikowano

Ukończyłem misje 'fabularne' Gundam Breaker 2, więc można to uznać za przejście gry.

Inna sprawa, że będę jeszcze grę młócił dłuuuuugo, w odblokowane misje bonusowe o wyższym poziomie trudności. Ba, ledwo przed chwilą oderwałem się od TV po ponad dwóch godzinach, choć do gierki miałem przysiąść "na 15 minut".

Bo jaka ta gra jest przezabawna to się w pale nie mieści... Tak, jak od dłuższego czasu mam lekki kryzys jeśli chodzi o gierki, gdzie nic nie chce mi się przechodzić, wszystko mnie nudzi, odrzuca, ani nawet nie mogę znaleźć motywacji, żeby przysiąść do czegoś dłuższego, tak przy Gundam Breaker 2 bawiłem się wyśmienicie. Tyle tu usprawnień i nowości względem poprzednika, że jedynka, którą nie tak dawno zachwalałem, wypada przy sequelu zwyczajnie blado. Do tego stopnia, że już nie byłbym w stanie do niej wrócić. Dwójka oferuje praktycznie to samo, tylko w o wiele więcej i w o wiele przystępniejszej formie.

Dla tych co nie wiedzą - GB2 to trzecioosobowy hack'n'slash z elementami shootera, polegający na pozornie prostej młócce sterty przeciwników i zdobywaniu lootu w postaci części robotów i materiałów do ulepszeń i produkcji broni. Coś jak Diablo, tylko zręcznościowe i z OLBRZYMIĄ customizacją. Bowiem robociki budujemy i uzbrajamy sobie sami z setek dostępnych części.

Wybierać jest w czym - różnorodne bronie białę podzielone na kilka kategorii, bronie dystansowe, głowa, korpus, ręce, nogi, backpack, oraz moduły dodatkowe. Oprócz broni podstawowych niektóre części robotów odblokowują dodatkową broń, lub zdolności. A że i system walki i sterowanie zostały usprawnione względem jedynki, to możemy stworzyć od robota posługującego się jednocześnie kilkoma typami mieczy, odwalającego długaśne juggle w powietrzu, po typowego dystansowca, co spamuje całe pole bitwy rakietami, karabinem maszynowym, kilkoma typami bazooki, skacząc przy tym na boki dobijając niedobitki z podwójnych pistoletów, albo po prostu dowolną mieszankę odpowiadającą naszemu stylowi gry.

Jednego buildu wcale nie musimy się trzymać. Nowe części zdobywamy i tworzymy praktycznie co chwilę, dzięki czemu w ramach eksperymentu możemy do każdej misji polecieć z czymś innym, nowym. Niby są momenty, że przyzwyczaja się człowiek do jakiejś konfiguracji, ale gdy już się przełamie, to nagle zdaje sobie sprawę, że zupełnie inny build praktycznie odmienił cały styl rozgrywki.

A żeby tego było mało, to zbudowanego mecha można sobie pokolorować, przyozdobić, dodać efekty świetlne, jakieś ślady zniszczeń, zadrapań, itp. itd. Jeśli ktoś lubi ogólny design Gundamów, to tutaj naprawdę będzie miał co robić, przy tworzeniu własnych, oryginalnych designów.

Misji jest sporo, możemy je do woli powtarzać. Większość to masowe wybijanie wrogów, obrona terytorium, deathmatch, lub survival, nie licząc walk z bossami. W tej kwestii bez szału, ale dzięki temu idealnie się gra sprawdza na krótkie posiedzenia, jeśli chcemy się wyżyć na przestrzeni kwadransa. A i raz jeszcze, w przeciwieństwie do poprzednika zawsze z misji coś wyciągniemy, bo nie musimy już polegać tylko i wyłącznie na szczęściu, jeśli chodzi o zdobycie jakiejś części, ale możemy też bezpośrednio kupić całe części mechów, wyprodukować samemu nową broń, bądź ulepszyć te już posiadane do czegoś nowego za sprawą zdobywanych materiałów.

 

Zdaję sobie sprawę, że mój sentyment do Gundamów może tutaj troszkę koloryzować ogólną opinię. Bo też nie wiem, czy gdyby design mechów mnie nie kręcił, to bym tak samo się wciągnął. W sumie jedyne większe wady, jakie mogę wymienić, to niezbyt wygórowany poziom trudności (tyle co gram, to nie miałem jeszcze większych problemów z późniejszymi levelami, a już na pewno nie tyle, co w jedynce), oraz miejscami tragiczny framerate. Graficznie gra wygląda bardzo ładnie, ale przy większych zadymach i większej ilości wrogów fps spada naprawdę mocno. Grać się da, ale frajda już nie jest ta sama.

 

Grałem w wiele tytułów bazujących na Gundamach i bezdyskusyjnie stwierdzam, że Gundam Breaker 2 to najlepsza gra na tej licencji. Niedługo wychodzi część trzecia, która będzie jedną z dwóch pozycji, dla których kupię PS4. Ot tak dobrze się bawię. Syndrom "jeszcze jednej partyjki" jak najbardziej obecny.

 

 

:fsg: /10. Polecam.

  • Plusik 4
Opublikowano

Jak z barierą językową? Człek który nie zna japońskiego będzie dobrze się bawił? W sumie nie wiem jak jest u Ciebie, więc pytam.

Opublikowano

header.jpg?t=1447373881

 

Dzisiaj kupione, dzisiaj zaliczone.

Bardzo fajnie "oglądało się" tą grę, bo powiedzenie że się grało byłoby na wyrost :)

Całkiem fajnie było łączyć w głowie wątki i znajdować tropy po których trzeba było dojść do celu i "obejrzeć" rozwiązanie zagadki.

Tak naprawdę czułem się jakbym oglądał strzępy serialu i musiał zrozumieć o co chodziło autorowi i chyba nawet taki był cel tego wydawnictwa.

Pod katem gameplayu - on nie istnieje - dla fanów blasterków i krasnali 0/10, dla osób lubiących kryminalne opowieści i nie oczekują defakto gry 8/10

Opublikowano

Jak z barierą językową? Człek który nie zna japońskiego będzie dobrze się bawił? W sumie nie wiem jak jest u Ciebie, więc pytam.

Są bariery, ale nic, czego nie da się opanować, bądź wspomóc jakimś poradnikiem. Niektóre menu mają podpisy po angielsku. Inne można łatwo zapamiętać po jednorazowym sprawdzeniu. Jeśli ktoś nie myśli o minmaxowaniu gierki, to nie powinno być żadnych problemów. Ja japońskiego nie znam wcale, nawet samych krzaczków i ogarniam.
  • Plusik 1
Opublikowano

Darksiders

 

No no, naprawdę dobra giera. Nic niesamowitego, ale bardzo solidna robota. Na minus na pewno yebany backtracking, ociężałość Wojny, niewidzialne ściany, kamera, framerate i bossowie, którzy byli słabi. Swoją drogą, zdziwiłem się, że podczas walk z nimi nie wyświetla się ich pasek życia. Trochę mi go brakowało.

 

Dużo tu walki, która jest zrobiona dobrze, ale przydałoby się więcej zagadek, szczególnie przez pierwsze 12h, gdzie nie ma ich niemal wcale (a grę przeszedłem w trochę ponad 17h, także...).

 

Daję 7/10, bo bawiłem się

bardzo dobrze.

 

Aha, muszę przyznać, że jestem podjarany myśląc o dwójcę.

Opublikowano

No to się zbyt przesadnie nie jaraj bo dwójka jest dużo słabsza

Opublikowano

Siren:Blood Curse

 

Gra ogolnie zabrala dobre noty,wiec liczylem troche na jakas niszowa perelke exclusive'a na ps3,ale jednak jest mocno przecietnie zeby nie powiedziec slabo.Tytul jest rimejkiem,rebotem czy tam rimejko-rebootem oryginalu z ps2.

Jedyne co zaliczylbym na plus to jakis tam klimat,ale gra jak malo,ktory japonski survival horror nie straszy.

Mechanika slaba,pelno go.wnianego backtrackingu,lipna walka,gdzie strzelanie co wydaje sie prawie niemozliwe jest slabsze niz w Uncharted,pelno irytujacych rozwiazan,ale gralem do konca w nadziei na fabule,bo typek od SH przy tym siedzial .

Niestety fabuła z poczatku enigmatyczna okazuje sie jakims dziwnym nieprzemyslanym tworem, a moze czegos nie wychwycilem i nie zrozumialem jej geniuszu.

Ostatnia walka z bossem to jedno ze slabszych i bardziej dziwacznych starc z jakimi spotkalem sie ever.Grozi bolem oczu,glowy a zje.by tworcy chyba zalozyli sobie zeby wywolac epilepsje u grajacych.Tragiczne to bylo.

Siren jest mocno archaiczne,ale i tak czuc ze jest uproszczone,a wiem ze oryginal to  jeden z trudniejszych survival horrorow do ukonczenia i domyslam sie ze wynika to z trefnej mechaniki,walki,jeszcze bardziej trefnych npcow ktorych trzeba bronic no i jak ps2 to pewnie checkpointy itd.

Kiedys mialem w planie ograc 2 pierwsze czesci,ale po tym rimejku jestem wyleczony.Przy silent hillu to nawet nie stalo.

Przez ostatnie 2-3 lata najwiecej gralem w ten gatunek i jest to jeden ze slabszych reprezentantów takich gier,wiec lepiej poszukac czegos innego.

Opublikowano (edytowane)

Burial at Sea 1 i 2

 

Jestem pod wrażeniem. Powrót na stare śmieci, klimat, postacie, wygląd miejscówek, historia stoją dla mnie na najwyższym poziomie. Nawet gameplay dostał lekkiego usprawnienia w stosunku do B:I bo przesunięto nacisk na używanie plazmidów (pierwszy dodatek) i skradania (drugi). Pierwszy dodatek jest imo słabszy od drugiego i dla mnie to był taki prolog do jazdy, którą mamy później. W spoilerze trochę widoczków i wrażeń z historii:

 

 

 

Z2GrzHr.jpg35P6TqS.jpg

Historia w dodatkach była dla mnie kapitalna. Fajnie było zobaczyć przybytek Cohena, znowu usłyszeć teksty Ryana i poznać historię upadku Rapture, zobaczyć niektóre wydarzenia z innej perspektywy czy nawet z logów zasłyszanych w pierwszym Bioshocku. O ile samej końcówki się domyślałem to i tak wszystko zostało fajnie pokazane. No, ale jak oni (pipi) mogli zrobić to co zrobili, no (pipi) jak ;//////////// Tak smutno po śmierci postaci w grze to mi dawno nie było. I jeszcze ten sielankowy początek w Paryżu.

 

 

 

Szkoda, że to koniec przygody z jedną z najlepszych serii z jakimi miałem do czynienia. Może warto sobie odświeżyć B1 i B2?

Edytowane przez teddy
  • Plusik 2

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   1 użytkownik

×
×
  • Dodaj nową pozycję...