XM. 10 888 Opublikowano 19 lutego 2016 Opublikowano 19 lutego 2016 Darksiders 2 - No i nie było wcale tak źle... no nieśmiało napisze, że przez pierwsze 10h to byłem mocno oczarowany światem i klimatem gry. Potem trochę gorzej bo dopadło mnie mnóstwo glitchy które przerywały mi rozgrywkę i cały taki jeden etap gdzie chodzi się z "minigunem" był tragiczny, nie tylko ze wzgledu na zmiane gatunku gry, ale również stałe 15 klatek na sekundę. Dobra co mi się podobało? Na pewno wspomnę, jak przy części pierwszej, sandboxowe podejście - połączenie Zeldy i God of Wara jak najbardziej na plus. System walki został podrasowany, mnóstwo broni, niezłych combosów, pojawiło się zbieranie ekwipunku i levelowanie postaci (+ zbieraniem lootu) i zabawa w ulepszanie broni, zbieranie kamieni polepszających statsy czy innych dupereli. Świat gry jest wielki, niestety znowu słaba jest jazda konno (brak galopu) i wolna, tereny miedzy dungeonami są spore i niestety bardzo puste - w większości to jakieś pole polane przeciwnikami przez które chce się tylko jak najszybciej przejechac. Grafika śliczna, design również 5 klas wyżej niż "jedynka", do tego bardzo przypadł mi do gustu soundtrack. Dobre zagadki, historia tez ciekawa, starcia z bossami również na wielki plus, ale (tu już zacznę pierwszy minus) zakończenie to jest jeden wielki dramat... Co jeszcze nie podpasiło? Bugi, glitche w większosci uniemożliwiające przejście danego etapu bez restartu gry, freezy, zanikanie tekstur, gra nie chodzi nawet przez chwile w 30 klatkach - ciągle spadki do rzędu 10 klatek i mega slideshow. Postać Śmierci okraszona świetnym głosem i designem gdzieś tam tonie i nieciekawi - powódki którymi się kieruje i samo nastawienie do każdego napotkanego NPCta na "nie". Powinno być ostrzej, brutalniej i bez współczucia. Gra mi się podobała na pewno bardziej niz DS1, ale ilosc bugów mocno nadszarpnęła moją ocenę dla tego tytułu. Do tego olanie zakończenia, zbyt duży nacisk na samo siekanie w późniejszej części gry i mała różnorodność w subquestach. 21h i czekam na kolejną cześć. Jak będę miał PS4 to na pewno sięgnę po Definitive Edition by przebrnąć przez grę bez bugów i ze wszystkimi dodatkami. W spoilerze widoczki: Cytuj
Enkidou 300 Opublikowano 19 lutego 2016 Opublikowano 19 lutego 2016 infinite jest mocno 2deep4me E tam, BioShock: Infinite to przede wszystkim kiepsko napisana gra, a nie 3deep6u (chociaż w większości przypadków na jedno wychodzi). Zalanie branży growej w ostatnich latach przez niedoszłych artystów to powód, dla którego bardziej skłaniam się ku minimalizmowi. Ludzie mają często skłonność do myślenia (i jednocześnie przeceniania niektórych twórców), że jak coś jest niezrozumiałe to znaczy, że jest głębokie. Przeważnie nie jest. Wiem, że BioShock Infinite miał tam chyba jakieś problemy podczas produkcji, co mogło rzutować na ostateczną formę gry, ale mając na względzie to, jak pozbawione polotu są tamtejsze metafory i aluzje, to nieodparte wrażenie, że Levine robił kwerendę przed napisaniem scenariusza na Wikipedii, dochodzę do wniosku, że nic specjalnego i tak by się z tego nie urodziło. W Virtue's Last Reward podobne motywy ukazano o wiele lepiej. Gdy odbiorca musi po ukończeniu gry/obejrzeniu filmu wejść do internetu, żeby dowiedzieć się o co kaman, bo niewiele zrozumiał, to znaczy, że scenarzysta po prostu zje,bał sprawę. Levine to nie Joyce, a Bioshock: Infinite to nie Finneganów tren. Nie ma drugiego dna i przesłania do ludzkości. Czym innym jest zostawienie jakiejś pożywki dla wyobraźni, rzeczy do odkrywania poza głównym wątkiem, a czym innym jest uczynienie z niego bezkształtnej pulpy, która sprawia wrażenie jakby miała artystyczne pretensje. BTW: Pisząc powyższe przypomniało mi się jak kiedyś trafiłem na dyskusję o Alanie Wake'u. Tam ludzie próbowali udowodnić, że kiepsko napisana powieść głównego bohatera to coś, co ma uzasadnienie w fabule. Tymczasem prawda jest prozaiczna - jest słaba, bo jest słaba, po prostu tyle (zresztą ta powieść to i tak był jeden z najmniejszych problemów tej gry, bo cały jej scenariusz to niezły clusterfuck). 2 Cytuj
Amer 1 376 Opublikowano 19 lutego 2016 Opublikowano 19 lutego 2016 Obcy Izolacja w wersji na PS4. Od premiery jakoś nie mogłem zabrać się za ten tytuł. Rewelacyjna gra, którą z miejsca wrzucam do swojego TOP 5 gierek wydanych na PS4. Odsapnę od niej przez kilka dni i ruszam z najwyższym poziomem trudności i pokręconymi trofeami. Przejście całości bez zgonu? Ciekawe jak... Wlepiam mocarne 8+/10. Cytuj
raven_raven 12 013 Opublikowano 19 lutego 2016 Opublikowano 19 lutego 2016 (edytowane) @Enkidou - amen to that, nic dodać, nic ująć. Limbo - krótka gra, ale trochę zajęło mi jej skończenie. Podchodziłem do niej ze trzy razy, a i ostatnie przejście zacząłem w okolicy świąt. Nie wiem dlaczego tak, czy to gra czy to ja. W każdym razie sama produkcja jest bardzo przyjemna. Platformer 2D w intrygującej stylistyce oraz o intrygującej tematyce. Gameplay nie jest specjalnie przygotowany, ani zagadki nie są jakoś bardzo trudne, niemniej przyjemnie się prze do przodu ze względu na otoczenie i przedstawiony świat. Zakończenie daje kopa, jeśli pomyśli się, jak ta gra właśnie się nazywa i co myśmy właśnie przeżyli (?). 9/10 w kategorii indie platformer 2D Edytowane 19 lutego 2016 przez raven_raven Cytuj
Czoperrr 5 149 Opublikowano 19 lutego 2016 Opublikowano 19 lutego 2016 Obcy Izolacja w wersji na PS4. Od premiery jakoś nie mogłem zabrać się za ten tytuł. Rewelacyjna gra, którą z miejsca wrzucam do swojego TOP 5 gierek wydanych na PS4. Odsapnę od niej przez kilka dni i ruszam z najwyższym poziomem trudności i pokręconymi trofeami. Przejście całości bez zgonu? Ciekawe jak... Wlepiam mocarne 8+/10. Jak wiesz, że zaraz zginiesz po prostu wczytaj szybko aktualny zapis. Cytuj
gkihdghdhj 354 Opublikowano 19 lutego 2016 Opublikowano 19 lutego 2016 Darksiders... Jakiś rok temu zaciąłem się na ostatnim bossie, a teraz po odpaleniu i dwóch podejściach na przypomnienie klawiszy padł gładziutko... I tak przeszedłem na apokalipsie. A tak serio, to DRAGON'S CROWN. Albo raczej, zrobiłem wszystko do platyny, co można osiągnąć na jednej postaci, to jest zostało pięć innych klas do przejścia i *ding*. Na razie jednak na półkę, 55h na liczniku, a ani razu nie zagrałem z żywym graczem, toteż kiedyś ze znajomymi zrobimy to w nockę. Czemu chcę wbić platynę? Bo ta gra jest tego warta, tak jak Demon's i Dark Souls, Castlevania LoS i Sly'e chwyta za duszę i wynosi ją do kwintesencji rozrywki wynikającej z gameplayu i settingu: Rozgrywka- kupując DC myślałem o tym, jak o chodzonej bijatyce, którą przerobię w dwadzieścia godzin, delektując się kunsztem rysowników Vanillaware. Jakież było moje(pozytywne!) zaskoczenie, gdy rdzeń gry okazał się być bliższy diablo i temu podobnym hack'n'slashom, pełnych grindu hord wrogów. Jest to też chyba pierwsza gra z tego gatunku(sorry diablo, sorry torchlight), która mimo nabicia 55h ani razu mnie nie znużyła do siebie. Pewnie, wkuhw był jak za trzecim razem boss nie dawał się zabić i wyłączałem zrezygnowany konsolę, jednak już następnego dnia, nos w książkach, a w głowie poniosła muzyczka z Wieży Magów. Dungeonów właśnie jest dziewięć, mają po kilka plansz i kończą się bossem(piszę z telefonu, więc musicie se wyobrazić emoty banderasa i obamy wyrażające moje odczucia co do walk z bossami), mają też drogę B, na końcu której jest mocniejszy boss i po zatłuczeniu ich wszystkich jest ostatni boss, którego pokonanie otwiera wyższy poziom trudności i po dwukrotnym powtórzeniu procedury odblokowują się ostatnie piętra labiryntu, na końcu którego jest jeszcze mocniejszy boss, po którego pokonaniu odblokowujemy jeszcze wyższy poziom trudności Ultimate, dodany w ramach update'u gry i podnoszący lvl bossów z przedziałów 80-90 do 255, no i dodając nowy labirynt do podexpienia się. Na to wszystko nakłada się mózgogwałtny styl artystyczny, pełen przerysowanych postaci(cycate nekromantki, syreny, których ogon nie zasłania pośladków i półnadzy berserkerzy o szerokości ramion pięciu mężczyzn) i krajobrazów godnych wyprawienia w ramie i powieszenia nad kominkiem jakiegoś niemieckiego konesera dzieł sztuki, a jakby tego było mało, kończenie misji pobocznych odblokowuje w galerii dzieła twórców, będące jednocześnie dokończeniem historii danego zadania, także nie skąpiące damom tłuszczu w odpowiednich miejscach. Całego klimatu dopełnia muzyka, z bardziej i mniej zapadającymi w ucho utworami, ale żadnym słabym! Gra jest perfekcją i jednocześnie nie ma za dużo konkurencji w swej klasie Action-RPG 2D, dla fanów tego typu gier będzie czymś świeżym i możliwe że nawet niezapomnianym. Osobiście szkoda mi, że nie wyszła ona wcześniej, gdy byłem młodszy, miałbym najlepsze możliwe growe wspomnienia z dzieciństwa. Wspomniałem o inspiracji Monty Pythonem i ich sławetnym Świętym Graalem? To też tu jest. Dziękuję, dobranoc. Cytuj
chmurqab 3 192 Opublikowano 20 lutego 2016 Opublikowano 20 lutego 2016 Rhythm Heaven Fever - trzecia gra z serii, którą skończyłem. Jak już kilka razy pisałem na forumku, jedynka to dla mnie jedna z gier życia, spokojnie top 5 gier ever. Sequel na DS to był dla mnie mega zawód, do poziomu takiego, że pomijałem gierki. Wersja na Wii wstrzeliła się na szczęście pomiędzy poprzedniczki. Dużo w tym zasługi powrotów do klasyki, znowu pojawia się karate: i samuraj: I to są rzeczy mega przyjemne, które mi wchodzą po prostu naturalnie. Niestety są też gorsze rzeczy, większość oparta na offbeat'ach - coś co mi nicholery nie wskakuje i frustruje. Z tego co pamiętam na GBA nie było tego praktycznie w ogóle. Wiem, że są ludzie, którym to nie sprawia problemów, ale mnie doprowadzają do takiego stanu: Jednak było tu o tyle lepiej względem wersji DS'owej, że zaciskałem zęby i z praktyką udało się przechodzić dalej bez pomijania czegokolwiek. Gra ma trochę problem z balansem, a dokładniej mówiąc: bardzo łagodnie traktuje gracza w normalnych minigierkach i większość spokojnie przechodzi się na 'OK' przy pierwszym podejściu. Z drugiej strony remixy są oceniane bardzo surowo i przy niektórych liczba powtórzeń sięga liczby dwucyfrowej. IMO zdecydowanie lepiej byłoby pomęczyć gracza na pojedynczych minigierkach, żeby był lepiej przygotowany pod remix. Ostatni remix to potwór, nie dałem rady przy dwóch półtoragodzinnych sesjach, dopiero dzisiaj po półgodzinnych staraniach wyskoczyło upragnione "OK" Ale satysfakcja mega. Czeka mnie jeszcze 3DS'owa część, ale to dopiero za jakiś czas, bo na ten moment jestem przejedzony tematem. Podsumowując: Rhythm Tengoku (ostra martwica mózgowa) > Rhythm Heaven Fever >>>>>>>>>>>>>. Rhythm Paradise Cytuj
Gość _Be_ Opublikowano 20 lutego 2016 Opublikowano 20 lutego 2016 Journey - wow, bardzo długo podchodziłem do tego dzieła bo żal mi było wydawać 70zl (chyba tyle stalo na premiere na ps4 na psnie) na 2h doświadczenia bo wczesniej sprawdzałem demo w którym mogłem trochę pochodzić i zebrać kawałki szaliczka no nie przekonało mnie to zwłaszcza biorąc pod uwagę narzekania dotyczące czasu gry, ale kurde pomijając te przyziemne, smutne i ludzkie podejscie do gry, przeliczanie czasu na pieniądze trzeba powiedzieć jedno ta gra robi wrażenie. 4 lata po premierze a jej oprawa audiowizualna nadal jest czymś niesamowitym i bardzo ważnym w tym tytule, wszystko idealnie się uzupełnia. Podróż jest zaiste dziełem sztuki a nie grą, cieżko mi ocenić to z racjonalnego punktu widzenia bo wtedy magia pryska. Zastanawialem się nad tym czy jeśli porzucić klasyczne pojmowanie podróży jako gry oraz jesli by zrobić z tego wirutalną podróż bez możliwości sterowania to czy nadal ładunek emocjonalny tej gry byłby taki sam i chyba doszedłem do wniosku, że nie i dlatego jest to dla mnie esencja growego artyzmu bo jeśli tworząc prostą z pozoru grę w której głownie wychylamy gałkę ale jednocześnie tworzymy coś co w innej formie nie mogłoby zaistnieć (albo przynajmniej nie w takiej formie i wykonaniu) to już nie wiem co innego mógłbym nazwać sztuką. Oczywiscie to nie jest gra dla każdego, fani halo raczej nie mają czego tutaj szukać. Cytuj
Gość ragus Opublikowano 20 lutego 2016 Opublikowano 20 lutego 2016 obok Wipeouta HD i drabin najlepszy ex na ps3 Cytuj
ASX 14 662 Opublikowano 20 lutego 2016 Opublikowano 20 lutego 2016 Jestem fanem halo ale Journey szanuje mocno Cytuj
Gość suteq Opublikowano 20 lutego 2016 Opublikowano 20 lutego 2016 Oj tak, Journey to gra wspaniała. To podróżowanie po świecie i gdy nagle spotkamy kogoś obcego i jest "dialog" w postaci dźwięków. Końcówka bardzo wzruszająca. Dla mnie to jest bezapelacyjnie dycha. Cytuj
XM. 10 888 Opublikowano 20 lutego 2016 Opublikowano 20 lutego 2016 Oj tak, Journey to gra wspaniała. To podróżowanie po świecie i gdy nagle spotkamy kogoś obcego i jest "dialog" w postaci dźwięków. Końcówka bardzo wzruszająca. Dla mnie to jest bezapelacyjnie dycha. Pisałeś swoje top 25 w temacie mate'a? Bo chetnie bym przeczytał. http://www.psxextreme.info/topic/107884-wasze-top-25-wszech-czas%C3%B3w/page-6 Cytuj
Gość ragus Opublikowano 20 lutego 2016 Opublikowano 20 lutego 2016 no i bez pie,rdolenia. 2 godziny i z głowy. Cytuj
Gość suteq Opublikowano 20 lutego 2016 Opublikowano 20 lutego 2016 Oj tak, Journey to gra wspaniała. To podróżowanie po świecie i gdy nagle spotkamy kogoś obcego i jest "dialog" w postaci dźwięków. Końcówka bardzo wzruszająca. Dla mnie to jest bezapelacyjnie dycha. Pisałeś swoje top 25 w temacie mate'a? Bo chetnie bym przeczytał. http://www.psxextreme.info/topic/107884-wasze-top-25-wszech-czas%C3%B3w/page-6 Nie pisałem i raczej wątpię czy napiszę, bo wiem, że to byłaby dobra pożywka dla moich hejterów. Cytuj
SzczurekPB 2 254 Opublikowano 20 lutego 2016 Opublikowano 20 lutego 2016 Mówiąc o Journey nie można zapomnieć o świetnym soundtracku. Utwór końcowy idealnie się uzupełnia z tym co widzimy na ekranie: 1 1 Cytuj
Gość _Be_ Opublikowano 20 lutego 2016 Opublikowano 20 lutego 2016 Oj tak, Journey to gra wspaniała. To podróżowanie po świecie i gdy nagle spotkamy kogoś obcego i jest "dialog" w postaci dźwięków. Końcówka bardzo wzruszająca. Dla mnie to jest bezapelacyjnie dycha.Pisałeś swoje top 25 w temacie mate'a? Bo chetnie bym przeczytał. http://www.psxextreme.info/topic/107884-wasze-top-25-wszech-czasów/page-6 Nie pisałem i raczej wątpię czy napiszę, bo wiem, że to byłaby dobra pożywka dla moich hejterów. lmao nie bądz cziken :cziken: no szczurek pisalem, że oprawa audiowizualna, muzyka jest piękna Cytuj
grzybiarz 10 301 Opublikowano 20 lutego 2016 Opublikowano 20 lutego 2016 Layers of Fear. Kiedyś jak jakaś gazeta recenzowała dany tytuł, to rzadko kiedy mogłem sobie pozwolić na premierówkę. A dzisiaj jeszcze nie ma recenzji, a ja grę już ukończyłem i to w ponad dwie godzinki Nie lubię symulatorów chodzenia, za to ten przypadł mi do gustu. Niezła schiza, ponadto nie błądzimy jak downy, tylko ciągle coś się dzieje. Szkoda tylko, że gra taka krótka. Cytuj
Czoperrr 5 149 Opublikowano 20 lutego 2016 Opublikowano 20 lutego 2016 Dwie godzinki to trochę krótko, ja grałem niecałe cztery chodząc powoli, czytając listy i chłonąć klimat. W grze jest kilka ścieżek, nie trzeba podążać jedną. W wersji dom zwiedzałem innymi drogami niż w early access. Ogromne wrażenie zrobił na mnie zmieniający się w real time rozkład pomieszczeń. Majstersztyk. Cytuj
Stillo116 94 Opublikowano 20 lutego 2016 Opublikowano 20 lutego 2016 Może nie ukończenie... ale Platyna w Rocket League Cytuj
XM. 10 888 Opublikowano 21 lutego 2016 Opublikowano 21 lutego 2016 Streets of Rage 1/2/3 - Mały maratonik. "Dwójka" najlepsza, a najgorzej grało mi się w SoR1 (była tez najtrudniejsza z najgłupszymi bossami). Ogólnie bardzo spoko seria, szkoda tylko, że taka wolna, dobrze przynajmniej, że w "trójce" dodali szybki dobieg/dojazd.Spróbuje może jeszcze dziś przejsc Golden Axe, ale to juz prehistoria i ciężko się w to gra. 1 Cytuj
raven_raven 12 013 Opublikowano 21 lutego 2016 Opublikowano 21 lutego 2016 (edytowane) Max Payne 2: The Fall of Max Payne W ramach kończenia ponaczynanych gierek padło w końcu na Maksia drugiego. Jakoś rok temu naszła mnie ochota na MP3, ale wiedząc, że dwie poprzednie części są dobre nie chciałem sobie psuć ich przez rozpieszczenie siebie najnowszą odsłoną, zacząłem więc grać od samego początku. Niestety Max Payne, o ile na swoje czasy to musiała być dobra gra, tak nie radzi sobie z upływającym czasem. Dźwięk się kaszani, fizyka jest zrąbana (skoki nie wybijają mnie w górę, a tylko w poziomie, przez co każdy rzut wygląda jak kładzenie się na ziemię w slo-mo). No nie dało się grać, a mi się nie chciało grzebać i szukać przyczyny. Mam wersję na PS2, ale ona ma też swoje problemy: mało FPS, gorsza grafika, dziwny FOV no i oczywiście sterowanie padem. Meh. Od razu wskoczyłem do dwójki, oglądając sobie tylko komiks "Previously". Co ciekawe, dokładnie rok temu przerwałem grę w połowie, nie pamiętam dokładnie dlaczego, i tak save jakoś ze środka poziomu z budową na mnie czekał do wczoraj. Technicznie nie ma żadnych problemów, brakuje chyba tylko widescreen, ale da się do tego przyzwyczaić. Gra wygląda nawet dzisiaj dobrze, oczywiście biorąc na poprawkę to, że ma ponad 10 lat. Tekstury są niezłe, geometria kiepska, ale ogląda się to przyjemnie. Mniejsza o to, od wodotrysków będzie MP3. Tutaj liczy się gameplay. I o jenysiu jaka to jest wyk,uriwsta gierka. Żadnego pedalskiego autoregena, żadnych strzałek, wskaźników, podpowiedzi, nic. Tylko minimalny HUD, garść tabletek przeciwbólowych i kieszeń pełna przeróżnych broni. Feeling strzelania jest niesamowity, czegoś takiego jeszcze nie miałem. Nie ma to jak wparować przez drzwi skokiem w zwolnionym tempie i skosić trzech typa ładując im kilo ołowiu w klatę. Ty wstajesz i się elegancko otrzepujesz, a oni jeszcze lecą na ścianę pędzeni przesadzonym odrzutem. Kule w tej grze są wystrzeliwane i naprawdę pokonują drogę z broni do swojego celu, co w zwolnionym tempie normalnie widać. Trzeba brać pod uwagę to opóźnienie podczas strzelania i wykorzystywać je też, by omijać strzały przeciwników. Zaje,bista zabawa, do samego końca najzwyklejszy pokój z dwoma typami dawał masę frajdy, gdy po raz setny rozsmarowywało się ich bez litości. Dobre było też to, jak nawet zwykła potyczka mogła bardzo szybko pójśc bardzo źle, jeśli odpowiednio się nie unika strzałów wrogów i nie eliminuje dostatecznie sprawnie. I te subtelne podpowiedzi Maksa, jak nie bardzo wiedzieliśmy gdzie iść. Za rękę nie prowadziło, ale troszkę pomagało. Historia opowiedziana w grze jest całkiem w porządku. Prowadzona jest w dość charakterystyczny sposób, tym znudzonym i zmęczonym głosem Maksa. Nie było to coś, co pchałoby mnie do przodu, ale nie przeszkadzało też w niczym. Poziomy ogólnie mi się bardzo podobały, szczególnie to, jak czasami trzeba było troszkę poszperać, by dostać się do dodatkowych painkillerów i mieć zapas życia. Jak parłem przed siebie to często miałem przypał, bo życie na wykończeniu i żadnych tabletek przy sobie, by tą sytuację poprawić. Jedynie etap w wesołym miasteczku wspominam tak sobie. Dobra gierka w ch,uj. Kiedyś pewnie jeszcze do niej wrócę. 9/10 Edytowane 21 lutego 2016 przez raven_raven 5 Cytuj
Suavek 4 719 Opublikowano 21 lutego 2016 Opublikowano 21 lutego 2016 Danganronpa: Trigger Happy Havoc (PSV) Powiem tak - po grę sięgnąłem po krótkiej rekomendacji innej osoby. Nie miałem zielonego pojęcia w co się pakuję, czego się spodziewać, ani jak potoczą się wydarzenia, oprócz tego, że będzie to visual-novel z zagadkami/dochodzeniami. Efekt taki, że wciągnąłem się jak w mało którą historyjkę, bo specyficzne i intrygujące podejście do swego rodzaju killing-game zachęcały do brnięcia dalej. Nawet, jeśli jesteś w stanie przewidzieć, kogo czeka jaki los, to gra w zanadrzu ma dodatkowe twisty komplikujące ogół fabularny i w efekcie intrygujące do poznania ciągu dalszego. Aby tego było mało, sam gameplay też ładnie ukrywa fakt, że w rzeczywistości jest okrutnie liniowy. Wzorem jakiejś Persony, są w Dangan dni, które możemy przeznaczyć wyłącznie na poprawę relacji z innymi studentami, spędzając wspólnie czas, dając prezenty i zdobywając przy tym zdolności przydatne w późniejszych fazach gry. Cała reszta to właściwie rozmowy z postaciami, troszkę chodzenia, dochodzenia, oraz 'rozprawy' w poszukiwaniu winnego. Choć w rzeczywistości jest tylko jedna poprawna odpowiedź i prawidłowe rozwiązanie danej zagadki, to gra daje graczowi swobodę w wielu sytuacjach, zaś w innych rozwiązanie przekłada w formie 'minigierki'. I to właśnie te segmenty nadają Dangan nietypowego i niepowtarzalnego uroku, w połączeniu ze specyficzną oprawą oraz świetną muzyką. Celowo nie zagłębiam się w szczegóły odnośnie historii, bo jednym z powodów dlaczego Dangan tak mi się spodobała, to właśnie wspomniana niewiedza. Mogę powiedzieć tyle, że dialogi są bardzo dobrze napisane i przemyślane, a występujące postacie naprawdę unikatowe. Do tego stopnia, że nawet tych nielubianych z czasem da się lubić, na swój sposób. Plus fakt, że do czynienia mamy z postaciami o naprawdę różnych osobowościach sprawia, że wszelkie mimo wszystko obecne ckliwości szybko idą w zapomnienie. Bo kluczowe w fabule jest uczucie rozpaczy i beznadzieji... Koniec końców, gra mi się tak spodobała, że choć znam już fabułę, i ledwo ukończyłem wersję na Vitę, to zakupiłem z miejsca wydaną kilka dni temu wersję PC. Bo bardzo chętnie sobie gierkę odświeżę, na wyższym poziomie trudności, konwersując z innymi bohaterami i tym samym zdobywając inne skille. No i zarazem pewny jestem już zakupu kolejnych odsłon, bo cała ta wykreowana otoczka jest naprawdę intrygująca. Ostatnim razem tak się wciągnąłem w podobną historyjkę grając w 999. Szczerze polecam. Upupupu... Cytuj
chmurqab 3 192 Opublikowano 21 lutego 2016 Opublikowano 21 lutego 2016 Max Payne 2: The Fall of Max Payne W ramach kończenia ponaczynanych gierek padło w końcu na Maksia drugiego. Jakoś rok temu naszła mnie ochota na MP3, ale wiedząc, że dwie poprzednie części są dobre nie chciałem sobie psuć ich przez rozpieszczenie siebie najnowszą odsłoną, zacząłem więc grać od samego początku. Niestety Max Payne, o ile na swoje czasy to musiała być dobra gra, tak nie radzi sobie z upływającym czasem. Dźwięk się kaszani, fizyka jest zrąbana (skoki nie wybijają mnie w górę, a tylko w poziomie, przez co każdy rzut wygląda jak kładzenie się na ziemię w slo-mo). No nie dało się grać, a mi się nie chciało grzebać i szukać przyczyny. Mam wersję na PS2, ale ona ma też swoje problemy: mało FPS, gorsza grafika, dziwny FOV no i oczywiście sterowanie padem. Meh. Grałem w jedynkę i dwójkę mniej więcej po sobie, myślę, że w okolicach 2010 na PC. Przy jedynce nie miałem żadnych problemów natury technicznej, a w dwójce właśnie problemy z dźwiękiem. Szczerze to nie mam w pamięci tego, żeby dwójka była jakimś wielkim skokiem w mechanice względem części pierwszej. Raczej wspominam jako kontynuację historii. Serio jest taki kontrast? Jedynkę mocniej wspominam, bo to było pierwsze zderzenie z tym klimatem, syf, zima, śnieg sypiący się z ekranu. I ten sen Maxa Poza tym jestem chyba jedną z niewielu osób, która preferowała Sama Lake'a z zatwardzeniem jako facjatę Maxa - prawdopodobnie kwestia nostalgiczna, mam dużo wspomnień gdy za gówniaka przeglądałem screeny z tej gry i robiłem "łał, jak to wygląda". 1 Cytuj
raven_raven 12 013 Opublikowano 21 lutego 2016 Opublikowano 21 lutego 2016 W mechanice dużo się nie zmieniło z tego co wiem, ale technicznie dla mnie różnica jest między "nie działa" a "działa". Cytuj
nobody 3 504 Opublikowano 21 lutego 2016 Opublikowano 21 lutego 2016 fizyka jest zrąbana (skoki nie wybijają mnie w górę, a tylko w poziomie, przez co każdy rzut wygląda jak kładzenie się na ziemię w slo-mo). Nie ma to jak wparować przez drzwi skokiem w zwolnionym tempie i skosić trzech typa ładując im kilo ołowiu w klatę. Ty wstajesz i się elegancko otrzepujesz, a oni jeszcze lecą na ścianę pędzeni przesadzonym odrzutem. no to sam sobie odpowiedziałeś dlaczego taka fizyka Cytuj
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.