Skocz do zawartości

własnie ukonczyłem...


Gość Orson

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Chrono Trigger (DS) - wstyd, ale dopiero teraz tj. w 2016 roku ukończyłem po raz pierwszy tego jRPGa. Za młodu nie grałem praktycznie wcale w gry z tego gatunku to i są tego rezultaty. W kolejce jeszcze sporo innych, kultowych jRPGów czeka. No ale cóż... Lepiej późno niż później. :) Dodam, że nie przemawia przeze mnie żaden sentyment w tym przypadku (siłą rzeczy).

 

Co o CT mogę napisać? Pod względem fabuły, gameplayu, grafiki, muzyki, towarzyszy (Ayla!) i systemu walki nie ma się do czego przyczepić. Wszystko jest na swoim miejscu. Wszystko jest jakby szyte na miarę. W zasadzie ciężko jest cokolwiek złego zarzucić. Teraz może nie robi już takiego wrażenia, ale jakbym w to zagrał w okolicach premiery to :obama: do tej pory pewnie wracałbym i grał, któryś tam raz z rzędu. W tym momencie nie mam już na granie aż tyle czasu, więc musi mi wystarczyć jedno zakończenie z tych kilkunastu, które można odkryć. Gdybym nie miał tak dużych zaległości to pewnie i bym jeszcze pograł, ale... Suikoden 2 sam się nie przejdzie, a już na mnie patrzy i czeka.

 

W skrócie: świetna gra, przy której przyjemnie spędza się czas (nawet dzisiaj, kilkanaście lat po premierze), no i jest to prawdziwy wzór dobrego jRPGa. Status kultowej w pełni zasłużony.

Edytowane przez ireniqs
  • Plusik 4
Opublikowano (edytowane)

Spyro: Year of the Dragon: trzecia i ostatnia część Spyro na PSX i za tym co idzie ostatnie Spyro robione przez Insomniac. grało się świetnie chociaż jakoś czułem że nie ma dla mnie takiej mocy jak 1 i 2. może to kwestia że w 1 i 2 grałem w sumie lata temu przy premierze i wracałem ile się da, tak za trójkę zabrałem się całkiem niedawno(tzn. lata temu też, ale nie udało mi się jej skończyć bo wiadomo o co chodzi :kaz: ). jakoś mało w tym nowego nie licząc dodatkowych postaci ale też ten pomysł jakoś nie wywołał we mnie wielkiego entuzjazmu chociaż nie było zrobione to źle(czasem po prostu kontrolujemy kimś innym niż spyro i ta postać ma ze sobą jakiś gimmick: ktoś tam skacze wyżej, ktoś może latać ogólnie takie rzeczy). same projekty poziomów nie zrobiły na mnie takiego wrażenia jak w poprzednich. znajdźki nie są za specjalnie ukryte i po prostu często przechodząc jakiś poziom znajdujemy wszystko za jednym zamachem bez większego wysiłku. jakieś takie bardziej to wszystko oczywiste i spójne co nie znaczy że to lepiej. same poziomy i overworldy wydają się być mniejsze niż w poprzednikach.

 

grafika jest dalej śliczna i wcale się nie zestarzała. ogólnie cała tryogia spyro jak i crasha w ogóle się nie starzeją. soundtrack też jest bardzo przyjemny dla ucha.

 

ogólnie bardzo solidny platformer. nie tak dobry jak 1 i 2 ale i tak warto zagrać i z przyjemnością wbiłem to 117% :D.

 

8/10

Edytowane przez Mace
  • Plusik 3
Opublikowano

Transformers: War for Cybertron - przytłoczył mnie ten tytuł z początku, nie spodziewałem się aż tak metalowego i szaroburego świata. Rozgrywka też nie była za specjalna więc sobie grałem tak od niechcenia. Ale im dalej tym coraz bardziej mi się podobało, doszły walki z bossami, sekcje jeżdżone/latane, ogólnie zrobiło się różnorodnie. Fajnie że kampanie mamy po obu stronach konfliktu, fajnie że mamy przed każdym rozdziałem możliwość wyboru robota jakim chcemy grać, chociaż różnica między nimi mogła by być bardziej uwidoczniona. Ogólnie jestem usatysfakcjonowany, do ideału co prawda sporo brakuje, ale grało się naprawdę przyjemnie, no i kontynuacja już od jakiegoś czasu czeka na półce więc się ją niebawem sprawdzi.

Opublikowano

The Last of Us

 

No no, bardzo dobra gra. Podobało mi się jej tempo, było takie bardzo spokojne. Szkoda, że jest tak dużo strzelania i to nie tylko do ludzi, ale także do zarażonych.

Moment gdy spotykamy Billa, ech... Za dużo tych grzybów tam nawrzucali.

 

 

Trochę mi przeszkadzała długość poszczególnych

pór roku. Lato było takie długie, a później doyebali takie króciutkie etapy. Swoją drogą, zima podobała mi się najmniej. No ale strzelania w niej było od zayebania, a ja wolałem te spokojne momenty, więc nie ma co się dziwić.

Jesień podobała mi się najbardziej.

 

 

8/10

Opublikowano

Nie licząc kilku momentów gdzie nie ma innej opcji to dużo strzelania można było ominąć, rozwiązać inaczej. Pamiętam jak przechodziłem pierwszy raz na premierę na PS3 i oststni raz w tamtym roku na PS4. Kurde jakbym prawie w dwie różne gry grał biorąc właśnie ilość strzelania.

Opublikowano

Niekiedy jesteśmy zmuszeni do strzelania. I właśnie w takich sytuacjach przesadzili z ilością przeciwników.

 

 

Najgorszy fragment gry to ten ten, w którym spotykamy Davida. Najpierw bronimy chaty, a później bronimy się przed falą zarażonych i klikaczy. Nawet purchlak się znalazł.

 

Opublikowano

Przez ta gre po nocach beda mi sie snily latajace glowy Meduzy stracajace mnie jakies 100000000 razy z platformy. 

 

Castlevania (ta pierwsza "najpierwsza")

 

i4322r.jpg

 

Za mozliwosc ogrywania staroci w mega komfortowych warunkach kocham swoje Wii U. Mozliwosc zapisywania gry w dowolnym momencie tez sprawia, ze gry przechodzi sie latwiej. Staram sie tego nie naduzywac i zapisuje rozgrywke na poaczatku kazdej planszy i przed walka z bossem. Brzmi jakby gry stawaly sie przez to banalnie proste. Ta. Jasne. 

 

Pierwsze minuty z Castlevania mnie zalamaly. Nie z powodu slabo wykonanej gry - poziom trudnosci sprawil, ze balem sie, ze nie przejde nawet pierwszej "planszy". Musialem sie nauczyc w to grac i zapamietac mniej wiecej ruchy przeciwnikow oraz sposobu wykorzystywania "specjalnych" broni. Podobal mi sie mroczny klimat oraz inne podejscie do "platformowania" niz w Marianach i jemu podobnych. Gdybym dorwal sie do Castlevanii jako dzieciak to pad wroslby mi na stale w dlonie. Z perspektywy czasu wydaje sie, ze gra posiada mase archaicznych rozwiazan. Przeciwnicy sa bezlitosni. Po nacisnieciu skoku nie da sie w jakikolwiek sposob korygowac toru "lotu", zmieniac kierunku. Wchodzac na schody jestesmy bezbronni - przeciwnicy moga z nami robic co tylko chca. Kilka ciosow i zaczynamy poziom od nowa. Waska platforma. Leci przeciwnik. Sru. Dostal, ale zahaczyl nas minimalnie. No to impet uderzenia zrzuca nas w przepasc. Slodko. Znowu trzeba zaczynac poziom od poczatku. Irytujacych przeciwnikow nie brakuje. Chociazby wspomniane na samym poczatku glowy Meduzy. Leca na nas wykonujac uniki i trzeba odpowiednio wyczuc moment kiedy je walnac z bata, przykucnac albo je przeskoczyc. Udalo sie z jedna? Spoko leca kolejne trzy. Milo. Przez tego typu zagrywki musialem kazda plansze przechodzic po 10 razy jak nie wiecej. Do tego na koniec kazdego etapu walka z szefem. Te akurat z calej gry przypadly mi do gustu najbardziej. Nie sa jakies mage spektakularne ale po rozkminieniu ich atakow mozna w dosc prosty sposob ich rozwalic. Nie jest to przegiety poziom pierwszego Megamana (gdzie ginalem jakies sto razy na minute). 

 

Nie bede polecal gry bo i po co. W sumie malo komu chce sie pewnie ogrywac to ponownie albo nadrabiac prehistoryczny backlog. Ja bawilem sie dobrze i po przejsciu czuje spora satysfakcje. Jeszcze chetnie obadam kolejne czesci. Udalo sie z pierwsza to reszta powinna byc duzo latwiejsza. 

 

2co4yv7.jpg

 

1zvfudj.jpg

  • Plusik 8
Opublikowano (edytowane)

Beyond Good and Evil HD - Tak, jestem czy może raczej byłem w tej grupie ludzi, którzy nie mieli tej wspaniałej okazji zagrać w ten jakże wyśmienity tytuł. Chociaż słowo "zagrać" to trochę za mało by wyrazić pełnię tego tytułu. W jedne gry się gra, inne ...przeżywa :) I właśnie Beyond Good and Evil jest taką grą.

 

Historia z pozoru przewidywalna, ot twórcy ładują nas w świat owładnięty konfliktem z obcą rasą, która wręcz wyrywa życie z planety Hillys. Zaś specjalny oddział przydzielony do walki z najeźdźcą nie wykazuje progresu w starciach. Tylko pewna czarnowłosa reporterka, która wraz ze swoim przybranym, świńskim wujkiem przygarnęła wojenne sieroty może odkryć prawdę kryjącą się za uprowadzeniami mieszkańców planety...

 

I w tym momencie zaczyna się przygoda. Otwarty świat, aparat, npc-ty... To są podstawy rozgrywki i obok fabuły najlepsze elementy gry. Ale fotografowanie to nie jedyne nasze zajęcie (choć całość się sprowadza do cykania fotek). By wykonać dobrą fotkę musimy niejednokrotnie wyminąć rzeszę wrogów, coś przepchać, coś włączyć, gdzieś wskoczyć. Motyw stealth jest ładnie przedstawiony. Nie stawia Jade w panteonie zimnych babek, które robią siekę z tabunu nieprzyjaciół. Co nie znaczy, że zielonooka dziewczyna nie potrafi się bronić. Dzierży kijek i potrafi nim przydzwonić ale bardziej wychodzi jej skradanie się. System walki nie jest jakiś sensacyjny. Pomashować  :square: , zrobić unik  :cross: , a jak czas pozwoli rzucić dyskiem. Przydałby się blok albo lepsze uniki bo przy gromadzie przeciwników potrafi być intensywnie. Głównie przez kamerę, która lubi się niekiedy zaklinować w ścianie (w małych pomieszczeniach). Ale są to sporadyczne przypadki. 

 

Otwarty świat dostarcza masę wrażeń. Możemy pstrykać fotki dzikiej faunie (i zarabiać na tym), popływać poduszkowcem, pozbierać kule, wygrać jakiś wyścig, zagrać w mini-gierki. Jest co robić.

 

Cholernie mocnym atutem jest historia jak i postacie ją tworzące. Ekipa wiecznie wyluzowanych nosorożców z warsztatu Mamago, Byk-barman z knajpy czy tajemniczy ruch oporu. No i oczywiście Jade z świniakiem Pay'j'em, którzy tworzą ciekawy duet.

 

Innym ważnym elementem gry jest muzyka. Świetne kawałki, które wzbogacają rozgrywkę bardzo mocno. Kawałki jak "Propaganda" czy "Mamago's" na długo zostaną Wam w pamięci. Naprawdę świetna robota Herala.

 

I pomyśleć, że takie epokowe dzieło wypłynęło z Ubisoftu. Niepojęte. Ale artystyczny sukces Beyond Good and Evil to zasługa przede wszystkim Michela Ancela. Duża swoboda, na którą pozwolił mu Ubisoft pozwoliła stworzyć świetny tytuł. No właśnie. Doskonałe opinie graczy nie przełożyły się na sukces finansowy przez co sequel stoi pod znakiem zapytania choć gra wciąż leży w koszyku 'w produkcji'. Nie dziwię się już rzeszy graczom, że wciąż wierzą w kontynuację. Sam od dzisiaj czekam.

 

Ocena: 9+/10

Edytowane przez Farmer.
  • Plusik 7
  • Minusik 1
Opublikowano

MGS V : Ground Zeroes i Phantom Pain

 

MGS to jedna z moich ulubionych serii, czekałem na piątkę z niecierpliwością. Co z tej gry wyszło?

 

W jakiejś recenzji (chyba pisał ją Koso) było napisane, że Konami odcięło Kojimie dofinansowanie na grę i pozostało zaszyć kikuta i ją wypuścić niedokończoną. I to dobre porównanie, bo MGS V to gra niedokończona. Na dodatek zrobili z niej tak nielubianego przeze mnie shitboxa, gdzie zawsze w takich produkcjach rozmywa się główny wątek i słabuje fabuła. Nie inaczej jest tutaj - fabularnie to najgorsza część. Co prawda Kojima pisał całą tę historyjkę serii od d.u.py strony i musiał ją dopasować, by jakoś to trzymało się kupy, ale cała ta koncepcja z "fantomem" nie przekonuje.

Moim zdaniem najgorsza jest jednak podmianka głosu Snake'a, który zresztą się prawie wcale nie odzywa i przypomina bardziej kukłę niż charyzmatycznego bohatera.

 

Ground Zeroes jeśli chodzi o cenę i w ogóle wypuszczenie tego w formie płatnego prologu było chybionym pomysłem, bo gra powinna stanowić całość. Ale paradoksalnie, mimo chorej premierowej ceny i wypuszczenia tego oddzielnie to właśnie cały MGS V powinien wyglądać jak to Ground Zeroes - pełne efektownej akcji, filmików i ukrytych smaczków, których jest mnóstwo. Polecam w to zagrać, jak Ktoś ma do tego dostęp za dobrą cenę, na PSN w promocji chodzi to chyba  za 21zł.

 

Grafika, muzyka, oprawa - wszystko chodzi płynnie, nie doświadczyłem żadnych bugów i pod tym względem nie ma co narzekać.

 

Przyjemnie się w to grało, ale mimo wszystko jest rozczarowanie.

 

Obie części wymaksowałem, obie nie mają dla mnie żadnych tajemnic. Do prawda Phantom Pain nie zamierzałem platynować, ale zostało mało tych trofeów, więc sobie pomyślałem, że dokończę. Nie przewidziałem, że będzie to tak czasochłonne :D Obiecałem sobie, że już nigdy nie będę się w grach do niczego zmuszał, ale złamałem tę zasadę - zbieranie tych wszystkich zwierzaków to była potworna nuda, ale jakoś dobrnąłem z tym do końca.

 

Całość oceniam na 8/10, może naciągane 8,5/10. Na dzisiejsze, g.ó.w.niane pod względem growym czasy to bardzo dobra gra, ale tylko oceniając przez ten pryzmat.

Opublikowano

The Legend of Zeruda Twiligto Purincesu HD

 

Chyba moja ulubiona Zelda. Z ta czescia mialem juz do czyniania na Wii. Byla to jedna z moich pierwszych gier na tamten system wiec sterowanie zabralo mi troche frajdy z gry. Teraz moglem w pelni cieszyc sie kazda sekunda spedzona w Hyrule. Gra wyglada poprawnie (porownujac ja z rozmyta wersja z Wii to nawet pieknie), chodzi bardzo plynnie i posiada sporo udogodnien wynikajac z zastosowania pada od Wii U. 

 

4ttt2a.jpg

 

Od poczatku. Ktos po wersji HD spodziewal sie nowej Zeldy? Chyba nie. To dalej "stare" dobre Twilight Princess. Na tle pozostalych czesci w jakie mialem przyjemnosc grac ta jest zdecydowanie najbardziej rozbudowana fabularnie. Wiez jaka zawiazuje sie pomiedzy Linkiem a Midna dodaje grze emocji. Jako postac towarzyszaca nie drze w kulko ryja "Hej!" tylko wnosi sporo do fabuly. Zamiana w wilka tez daje sporo frajdy. Dzieki temu mozemy w alternatywny (szybki) sposob przemieszczac sie - biegajac albo w pozniejszym etapie gry teleportujac sie do wybranego punktu. Lubie korzystac z Epony ale nie ukrywam, ze sterowanie koniem jest akurat malo wygodne / precyzyjne. Do tego dochodza zagadki, ktore rozwiazujemy raz Linkiem w normalnej postaci a raz w postaci wilka. Przez cale 40h gry czulem, ze biore udzial w ekscytujacej przygodzie. To samo uczucie mialem jak po raz pierwszy zabralem sie za Ocarine. Z tym, ze Ocarina momentami przytlaczala mnie swoimi dungeonami. Twilight Princess ma super wywazony poziom trudnosci dungeonow. Sa one rewelacyjnie zaprojektowane, kazdy jest odmienny, musimy kombinowac spora iloscia zdobytych przedmiotow a przy tym ani jeden dungeon nie jest irytujacy. Nie jest za latwo ale nikt nie wymaga od nas niemozliwego. Bossowie. To wisienka na torcie kazdego "lochu". Walki z nimi jak zwykle naleza do latwych ale sa widowiskowe i wymagaja kreatywnego uzycia broni oraz otoczenia. 

 

Zadania poboczne dzieki lepszemu sterowaniu nareszcie sprawialy mi przyjemnosc. Polowanie na dusze, zbieranie ukrytych umiejetnosci - na Wii darowalem sobie ze wzgledu na wspomniana kontrole postaci. Swiat skonstruowany jest w ten sposob, ze do wczesniej odwiedzonych lokacji mozemy spokojnie wrocic. Ba. Mamy nawet nowe umiejetnosci/przedmioty dzieki ktorym mamy dostem do nowych miejsc / skarbow. Tak powinna dla mnie wygladac dobra Zelda. Teraz to juz nic tylko brac sie za Wind Wakera i zobaczyc czy pobije TP.  

 

k4y22r.jpg

 

o6mu8g.jpg

 

2uj0zyu.jpg

Opublikowano

Devils Third
24mi2ck.jpg

Czy było tak źle? Zdecydowanie nie. Może graficznie jest niesamowicie kiepsko, gra nie zaskakuje nas interesującą fabuła, a cutscenki ogląda się tylko z powodu nie możliwości ich przyspieszenia, ale no gameplay'owo daje rade! Mechanika strzelania jest dobra, headshoty wchodza aż miło, do tego nieźle zrobiona walka wręcz i melee. Soundtrack, z wyjątkiem może 2-3 stage tracków bardzo dobry, walki z bossami niestety w większości słabe, dawały rade tylko te które było stworzone pod walkę przy użyciu broni białej (katana ftw!). Ogólnie zgadzam się z ocenami bo gra, mimo że nie posiada jakiejs sporej ilości bugów, jest po prostu słaba z każdej strony i 99% sie odbije. Sam nie uważam gry za dzieło warte więcej niż 5/10, ale rozgrywka bardzo mi się podobała, do tego świetne multi (niestety, mało kto gra i szkoda nerwów na czekanie na graczy). Co bym zmienił? Zmniejszył gdzieś o 70% ilość strzelania, rozbudował walke wręcz i dodał wiecej ciosów do broni białej i wyszłaby naprawdę zaje.bista gra. Do tego jakiś mission mode bez hóiowej fabuły tylko nastawienie na rąbankę i narpawdę DT2 mógłbym przywitac.

 

Opublikowano

Monster Hunter 3 Ultimate - Ponad 170h zajęło mi zabicie każdego bossa w grze więc mogę stwierdzić jednoznacznie, że tytuł został ukończony. No i tak jak pisałem 100h temu tak i teraz uważam Monstera za jedną z najlepszych gier w jakie grałem! ilość stylów rozgrywki do wyboru, broni z charakterystycznym systemem walki i niuansami gameplayowymi, miliony zestawów zbroi i setów do stworzenia , pokaźna grupka potworów do zaszlachtowania i wspanialutki online. Gram codziennie i mimo tego, że gra łacznie może z 400 osób tak o każdej porze dnia i nocy jest do kogo wbić i pograć. Kulturka, żadnych obraz tylko wspólne polowanie bez lagów. Fabuły oczywiscie to tutaj brak, ost jest jedynie dobry, ale najważniejsze w postaci rozgrywki to 11/10. Do tego tak nienawidzona walka pod wodą która uwielbiam i odmienia niektóre starcia o 180" - nie wyobrażam sobie Monstera z walka tylko na lądzie, niektóre potyczki pod wodą wpisały się do kajecika najlepszych star z bossami jakich doświadczyłem. Może i było parę rzeczy które bym zmienił lub dodał (np. mała ilość stage'ów - aż prosi się o ich dwukrotną ilość), na początku mocno narzekałem tez na podział na małe huby zamiast dużego świata, ale wszystko po tych wielu godzinach zrozumiałem i doceniłem.

Cudo, jeszcze sporo czasu z tym tytułem spędzę i polecam każdemu.

Opublikowano

Binary Domain (PC)

 

kbufcm.jpg

 

Spodziewalem sie sredniej / raczej slabej strzelanki z cover systemem. Po okolo godzinie gry zdalem sobie sprawe, ze gra jest bardzo niedoceniana. Nie jest to typowy sredniak a po prostu dobra gra. Graficznie jest na czym oko zawiesic, strzela sie wysmienicie, fabula to typowa klisza filmow akcji ze spora dawka czarnego humoru, czerstwych sucharow i akcji niemozliwych do wykonania w rzeczywistosci. To wszystko polane sosem science fiction. Strzelamy w sumie do roznego rodzaju robotow, ktore potrafia kontynuowac atak nawet jak odrabiemy im obie nogi. Po odstrzeleniu glowy niemilcowi ten zaczyna atakowac swoich. Wrogowie rozpadaja sie na mase czesci pod ostrzalem - im wiecej odstrzelimy im "konczyn" tym wiecej dostajemy kredytow za ktore nastepnie mozemy w odpowiednich terminalach upgradeowac bronie (a jest ich sporo). Co jakis czas trafiamy na szefow. Sa olbrzymi a ich pokonanie daje sporo frajdy. Gralem na normalu i gra jakos mega wymagajaca nie jest - mozemy korzystac z apteczek badz prosic jednego z towarzyszy o ratunek. Glowny watek fabularny mimo swoich oklepanych zagrywek oferuje ciekawa, spojna a nawet wzruszajaca historie. Do postaci z latwoscia mozna sie przywiazac a ich losy nie sa obojetne. Warto bylo spedzic z Binary Domain te 10h. 

  • Plusik 5
Opublikowano

Jedna z gier,które w znacznym stopniu przeszła bez echa w poprzedniej gen,a szkoda bo tak jak piszesz to świetny kawałek cyberpunkowego/sci-fi kodu i szkoda,że tak mało ludzi ją doceniło. Zrobiła to ekipa od Yakuzy i widać,że oprócz klepania kolejnych odsłon przygód Kazumy,ekipa Nagoshiego potrafi też tworzyć zupełnie odmienne tytuł i wychodzi im to świetnie.

Opublikowano

Też byłem bardzo zadowolony BD. Generalnie polecam każdemu kto jeszcze nie ograł bo przednia strzelanka.

Opublikowano

Świetna giera, tylko ten główny bohater taki meeeeh że ja pindole. Nie pamiętam czy kiedykolwiek widziałem większe drewno w grach.

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   2 użytkowników

×
×
  • Dodaj nową pozycję...