Skocz do zawartości

własnie ukonczyłem...


Gość Orson

Rekomendowane odpowiedzi

Steins Gate (PSV)

 

O jenyśku co to jest za gra! :banderas: Dla takich pozycji warto być graczem. Co tu się momentami odpy.erdala to głowa mała. Takie visual nowele to ja mogę brać w ciemno zawsze i wszędzie. Niesamowita historia, postacie i emocje, Emocje, EMOCJE - od śmieszków heheszków, po złość, żal i smutek. Coś pięknego. Kto nie grał ten trąba. Teraz czekam na Steins Gate 0 i oczywiście będzie day1, a w międzyczasie Zero Time Dilemma. :banderas:

 

Anime oglądałem wcześniej, dużo wcześniej i mniej więcej wiedziałem czego się spodziewać, ale i tak zostałem pozamiatany. Znowu. :yao:

 

11/10 i jedna z moich ulubionych japońskich marek ever. :lapka:

Edytowane przez ireniqs
  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

posiada fajne puzzle roomy jak np. Zero Escape?

Nie. To jest już czystej krwi visual novel. Czytanko, czytanko i czytanko. Najwyższych lotów oczywiście, ze świetnym japońskim dubbingiem. Wszystkie kwestie w grze są nagrane. Edytowane przez ireniqs
  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Bloodborne PS4

 

Plejaka wziąłem przy okazji premiery Uncharted 4. No i gdyby była to jedyna gra, która zwabiłaby mnie do tej konsoli, to po przejściu U4 byłbym bardzo smutny. Solidne to było, ładne, ale już o tej grze zapomniałem.

 

Na szczęście pojawiło się Bloodborne. Jezu Chryste. Perfekcyjny system walki, hipnotyzujący wygląd mądrze skonstruowanego świata, bossowie, których nie da się wymazać z pamięci, poziom trudności „w sam raz” – nie tak ciężko jak w Dark Souls, ale dalej gra jest wyzwaniem. Przez 30h siedziałem wpatrzony w to jak w obraz, gra mnie zniszczyła, mimo poziomu trudności gra mnie relaksowała czystym gameplayem bez przerywników i innego chu,jstwa. Nie mam się do czego przyczepić, dla mnie jest to kolejny papież gejmingu obok FFVI, Super Mario Bros. 3, MGS2 i Super Metroida. Pewnie nawet umieściłbym Bloodborne w top 5 moich gier życia.

 

Genialne dzieło, które usprawiedliwia zakup PS4.

 

BLpQuAg.pngBLpQuAg.pngBLpQuAg.pngBLpQuAg.pngBLpQuAg.pngBLpQuAg.pngBLpQuAg.pngBLpQuAg.pngBLpQuAg.pngBLpQuAg.pngBLpQuAg.png/10

Odnośnik do komentarza

Sunset Overdrive banderasbqfj7.png
 
Nie ma co za długo strzępić ryja bo gra jest totalnie zaje.bista, drugie najlepsze nowe IP na tej generacji konsol (nie sprawdzalem jeszcze Splatoona i Wonderful 101 ale no, najlepsze póki co) obok wymienionego wyżej Bloodborne. Esencja konsolowego gamingu, połączenie elementów z Ratchet&Clanka z Jet Set Radio i Tony Hawka Pro Skatera w punkowej otoczce jest dla mnie totalnym strzałem w dziesiątke. Suteq wspomniał coś o niestrawnej gimbusiarskiej stylistyce i bałem się, że będzie blisko balasa pokroju Saints Row i jego tragicznego humoru, ale jednak Insomniac nie zrobiło lipy i wszystko świetnie wyważyło a odniesienia do popkultury mnie zgniotły (koncert King Buzzo, 'warriors come out and play' LARP-owcy etc) i sprawiały, że cieszyłem mordkę jak Tommo po paczce dobrego palenia. Graficznie jest przyzwoicie, stylistka dużo nadrabia, ale gra żadnym showcasem graficznym nie jest, ale to nie jest najważniejsze bo to co sie odjaniepawla na ekranie masakruje gałki oczne jak Arek Milik swoje sytuacje na zdobycie bramki, ilość przeciwników i efektów graficznych robi wrażenie jedyny minus to brak 60 fpsów. 
 
Na wyróżnienie zasługuje soundtrack który został napisany specjalnie do gry przez spoko kapele pokroju The Bronx czy Bass Drum of Death (zdecydowanie musze kupić soundtrack) no i co samo rozumie się przez się to, że grę wciągnałem przez weekend ostatni raz tak przyssany do gierki byłem przy okazji Blodporna więc to już też jest jakaś rekomendacja c'nie, przydalo by się trochę większe urozmaicenie misji niż sama wyżynka, ale przez 10h story kompletnie ani razu sie nie nudziłem bo model poruszania się po miescie jest znakomicie wykonany a broni do wyboru było od cholery. Multi też całkiem spoko, horda na 8 osób i bronienie umocnień nic niesamowitego ale wciąga. 
 
Jeszcze na deser beczke z Infejmusa zaje.bali xd
 
Screenshot-Original.png
 
johncahillcymer_1426393951_30.jpg johncahillcymer_1426393951_30.jpg johncahillcymer_1426393951_30.jpg johncahillcymer_1426393951_30.jpg johncahillcymer_1426393951_30.jpg johncahillcymer_1426393951_30.jpg johncahillcymer_1426393951_30.jpg johncahillcymer_1426393951_30.jpg johncahillcymer_1426393951_30.jpg/10

Edytowane przez _Be_
Odnośnik do komentarza

Alan Wake

 

Do gry podchodziłem tuż po obejrzeniu dwóch sezonów Twin Peaks, także zajawkę miałem konkretną. No i sam początek był taki jakbym wrócił do Twin Peaks po tych 20 latach, jednak im dalej w las i to dosłownie, tym zajawka była coraz mniejsza. Wszystko przez te ciągłe strzelanie. Koorwicy dostawałem, gdy widziałem bardziej otwarte przestrzenie lub gdy załączała się charakterystyczna muzyczka i mgła zaczęła się robić coraz gęstsza, wiedziałem że czeka mnie kolejne pif paf i świecenie latareczką po kolejnych hordach przeciwników i tak przez kolejne 10 (?) godzin. Nawet na fabule się skupić nie mogłem, bo gdy przychodził moment wytchnienia to nagle znowu gra kazała wyciągać gnata, jak dla mnie przegięcie pały przez Remedy, chamskie wydłużanie rozgrywki i ewidentny brak pomysłu na konstrukcje poziomów. Sama fabuła też jakoś dupy nie urwała, liczyłem na coś bardziej pokręconego z jakiś konkretnym plot twistem, no ale tutaj także potencjał zmarnowany.

 

Jeśli chodzi o strefę wizualną, jest spoko, nawet dzisiaj. Gra świateł wygląda bardzo dobrze, gra toczy się głównie nocą więc i jakoś tekstury czy inne niedoróbki łatwo ukryć przez też gra nie zrazi nawet największych klapów. No ale już to jak wyglądają twarze i mimika przy cut scenkach to już lekki skandal, zajeżdża budżetówkę na kilometr, długi czas developingu i możliwe, że brak funduszy dał się konkretnie we znaki Finom.

 

Nie grało się źle, ale skopany balans rozgrywki zepsuł odbiór tej gry. Więcej było męczarni z tym strzelaniem, niż tego co najważniejsze, czyli radochy z grania. Był materiał na duchowego spadkobiercę Twin Peaks, nie udało się i ze smuteczkiem wystawiam tej grze:

 

7-

 

South Park: Kijek Prawdy

 

Coś pięknego. Tak jakbym oglądał, a raczej uczestniczył w kolejnym sezonie tego konkretnie popyerdolonego, ale jakże zayebistego serialu. Humor, który serwują nam Trey Parket i Matt Stone jest nie do podrobienia, uwielbiam go, a tutaj go dostałem w takich dawkach, że micha cieszyła się praktycznie przez cały czas. Chwała Obsidianowi, że nie poszli w jakieś pseudo 3D czy inne wynalazki jak to miało miejsce przy poprzednich częściach SP, tylko po prostu animację z serialu ubrali w gameplay. Gameplay, który ma swoje uproszczenia, ale najważniejsze, że daje radochę. Turowy system walki sprawdza się idealnie w tej konwencji, mimo iż wcześniej byłem sceptycznie do tego nastawiony po obejrzeniu rozgrywki na YT. System rozwoju postaci praktycznie nie istnieje z wyjątkiem wyboru klasy i ulepszania zdolności specjalnych, ale czy to źle? Wręcz przeciwnie, oczekiwałem nieskrępowanej, momentami wręcz luzackiej rozgrywki i taką dostałem. Czasami trochę dłużej się męczyłem z jakimś bossem, ale to raczej przez to, że liczyłem, że waleniem na pałę w każdej turze wygram każdą walkę. Czasami trzeba było trochę inaczej rozegrać daną partię by odnieść zwycięstwo, a możliwe że wyzwanie troszkę rosło gdy ustawiało się najwyższy poziom trudności, ja grałem na normalu. Gra na szczęście nie jest długa, można ją ukończyć w jakieś 15h, dłuższy czas rozgrywki, mógłby wprowadzić element znużenia.

 

Oddzielny i króciutki akapit dla muzyki. Utwory, które przygrywały w trakcie gry, a szczególnie podczas eksploracji miasteczka niesamowicie wpadały w ucho. Nie chce mi się sprawdzać, ale ktokolwiek napisał te utwory to mega szacuneczek.

 

Minusów jakiś specjalnych nie znalazłem, może tylko trochę irytująca eksploracja po mieście, niezbyt czytelne menu i ta cenzura w wersji europejskiej. Poza tym to kawała świetnego szpila, niezbyt długiego, ale dającego masę funu z grania, a to rzecz najważniejsza. Daje mocną:

 

8

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

EVIL WITHIN (PS4)

 

Kwintesencja połączenia Resident Evil z Silent Hill tak można pokrótce określić jakże niedocenionego i niezauważonego przez wielu psychodelicznego survival horroru.

Shinji Mikami po zrobieniu genialnego Resident Evil 4 i odejściu z Capcom dostarczył nam grę która dla wielu stała się RE4.5. Więc jeżeli lubisz klimaty wyżej wymienionych gier z mechaniką a tym bardziej masz sentyment do RE4 śmiało łykaj Evil Within.

Gra która wichruje mózg grającego od samego początku. Posiada wiele wspaniałych momentów, zwrotów i to zaszczucie że nawet z pełnym naładowanym shotgunem nikt nie będzie czuł się bezpiecznie. Nie tylko wrogowie ale i pułapki czyhają w najmniej spodziewanych momentach przez co zdarza się ginąć z częstotliwością gier From Software. Śliczne, klimatyczne i ciekawie zaprojektowane lokacje i najważniejsze absolutnie zero backtracking'u tak samo jak i w RE4 są wielkimi plusami tej pozycji.

Od razu polecam grać na survival, bo właśnie na tym poziomie trudności gra jest bardzo dobrze zbalansowana co nastawia na taktyczne kombinowanie ze skill'ami.

Jeżeli chodzi o bugi to żadnych większych nie uświadczyłem no może poza samymi zapałkami które działały randomowo na zawieszonych zombiaków, a także bywały przypadki że rzuciwszy na leżącego zombiaka ową zapałkę ogień nie zgarniał innego zombiaka który praktycznie nad nim stał. Co było lekko frustrujace podczas większych zadym do ogarnięcia.

Poprzez solidne spaczowanie, gra nie ma już czarnych pasów które są teraz do wyłączenia w opcjach, i nie uświadczyłem żadnych zauważalnych problemów ze spadkiem klatek nawet podczas solidnych starć.

Gra ma ode mnie solidne 8, byłaby 10, ale jedno oczko w dól leci za grafikę rodem z PS3, choć nie jestem graficznym onanistą, a drugi minus to za cała końcówkę gry.

 

To co się sie dzieje w końcówce to już nie chodzi o to że zniszczyli cały klimat który gra budowała przez prawie wszystkie kolejne genialne chaptery, ale o to że dodatkowo załączyli karuzele śmiechu. Począwszy od etapów jak żywcem wyjętych z Crash Bandicota z biegiem w stronę ekranu, to jak już biegłem z uśmiechem zażenowania to wiedziałem, że to może tylko doprowadzić do epilogu z wyrzutnią rakiet. Tyle się jednak pomyliłem, że wcześniej wylądowałem w wojskowym hamerze z light machine gunem. W tym momencie chciałem się już złapać za głowę co tu się od ja nie Pawła, ale gra mnie zrobiła tak zajętym strzelaniem do kolejny wielkiego, obrzydliwego końcowego bossa, że w finale z wyrzutnią rakiet ziewnąłem i dobiłem pakując kolejne rakiety. Podniecająca końcówka dla nastoletnich amerykanów całkowicie zgwałciła cały klimat gry poprzez co oglądałem listę płac z wielkim rozczarowaniem. Tak czy inaczej jest to wyjątkowo dobra pozycja którą szczerze polecam

 

  • Plusik 5
  • Minusik 1
Odnośnik do komentarza

ja bym dał 7, prócz oprawy przede wszystkim za kiepską kamerę podczas celowania, czarne pasy przez blisko rok od premiery (niby można je teraz wyłączyć ale format i tak "ucina" część obrazu), oraz game design:

- przystawanie na złapanie tchu po 3 sekundach sprintu podczas ucieczki przed wariatem z piłą

- ściga cię boss, uruchamiasz dźwignię, a ten cię zabija podczas animacji jej przesuwania, bo nie możesz jej cancelować

- celuj w zawór z parą nad nim, ale automatycznie tracisz go z oczu

 

nosz kurrwa mać :pawel:

ale za to ten ciągły niedobór ammo, klimacik większości chapterów, shotgun, oraz design bossów i lokacji :fsg:

Edytowane przez nobody
Odnośnik do komentarza

No wlasnie podczas wykonywania jakichkolwiek czynnosci, podczas animacji nie ma wlaczonej niesmiertelnosci jak w wiekszosci tego typu gier. Nawet w Dark Souls podczas otwierania np drzwi jest niesmiertelnosc.

Dochodzilo do sytuacji iscie nerwowych kiedy bylem juz na koncu animacji rzucania zapalki by podpalic trzech zombiakow, nadlecial kolejny uderzajac mnie przez co przerwal animacje, zombiaki wstaly i beret.

Gra jest momentami trudna i bywa frustrujaca.

Odnośnik do komentarza

Homeworld Desert of Kharak

 

Szczerze mówiąc strategie nie są moim ulubionym gatunkiem. Stoją zawsze na ostatnim miejscu gier do ogrania, ale czasami przyjdzie na jakąś ochota. Zaryzykowalem z Desert of Kharak nie wiedząc dokładnie czego się spodziewać, bo o ile markę Homeworlda znam i szanuję, o tyle o nowej odsłonie w zasadzie nic nie czytałem i nie wiedziałem czego się spodziewać. Techland naprawdę się postarał z wydaniem tej gry, więc myślę sobie "a hooj wezmę i zobaczę co to".

 

No i jak się okazało był to dla mnie strzał w dziesiątkę. Gra bardzo przypomina mi World in Conflict (dosyć już wiekowego rtsa ale jednego z moich ulubionych). Nie dość że bawiłem się równie dobrze to jeszcze ma podobne rozwiązania gameplayowe. A dokładniej chodzi mi tutaj o to że nie buduje się żadnej bazy tylko same jednostki i jazda. Homeworld ma też przewagę nad wspomnianym World in Conflict, a mianowicie ma niezłą fabułę. Nie jest to może nic rewelu(/e)cyjnego, ale uniwersum w jakim się rozgrywa i przerwyniki filmowe są wykonane naprawdę bardzo fajnie. Słowem fabuła i klimat robi /przykuwa do ekranu.

 

Gameplay dla wyjadacza strategii może okazać się płytki i bez jakiejś głębi, ale dla mnie był w sam raz. Przyjemnie spędziłem czas przy Homeworldzie i to się liczy. Grafika jest bardzo dobra. Pustynne klimaty zostały odtworzone rewelacyjnie. Podobnie a nawet i lepiej sprawa ma się z muzyką i udzwiekowieniem. Coś pięknego po prostu. Ost został stworzony przez kolesia od pierwszych Homeworldów i co tu dużo gadać - udało mu się zrobić małe arcydzieło. Idealnie skomponowane utwory pod klimat gry. Cieszę się że mam ten majstersztyk na płycie CD.

 

Jeżeli chodzi o wady to jest ich kilka ale nie wpływają na odbiór całości. Zdarza się że jednostki glupieją i wybierają dziwne ścieżki przemieszczania się. Raz czy dwa przeniknely przez tekstury. Drobnica. A propos jednostek: jest ich troszkę za mało, ale jak na długość gry to styknie. No właśnie długość... czyli moje największe 'ale' co do Homeworlda DoK. Około 10h i możemy zbierać manaty. Szkoda bo chciałoby się więcej, przynajmniej o te 5h więcej.

 

Podsumowując: gra nie zrobi wrażenia na wyjadaczach gatunku, ale dla tych co grają sporadycznie w rtsy będzie to pozycja idealna. Dla fanów Homeworlda też raczej warta ogrania. W sumie jest to pierwsza pozycja od studia Blackbird (o ile się nie mylę), wcześniej remasterowali tylko H1 i H2, więc jestem dobrej myśli co do tego studia i czekam na ich kolejne produkcje.

 

8+/10 i znaczek "dobrze wydane hajsy" :lapka:

Edytowane przez ireniqs
Odnośnik do komentarza

HOTLINE

MIAMI

 

Ależ to było w choy dobre. Trochę bałem się tego tytułu i frustracji jaką będzie serwować zasada 1 hit kill, działająca w obie strony + na przeszkodzie stały inne backlogowe priorytety. W końcu jednak trafiła się miła promocja i tak gierka wylądowała na moim dysku za cenę, która po jej 2-krotnym ograniu, zaliczeniu dobrych 10h i wbiciu połowy trofeów wypada wprost uwłaczająco dla pracy jej twórców.

 

Oprawa i widok z lotu ptaka, niczym w pierwszym GTA, brutalność i chore zagrywki rodem z Manhunta, świetny level design lokacji, responsywność sterowania, oraz pacing balansujący między pompującymi napięcie killroomami, a chwilami ukojenia kliknęły mi niemal idealnie. Niemal, bo błyskawiczny zgon od bejbola przypadkowego gościa, lub zbłąkanej kuli po wyczyszczeniu 95% lokacji potrafił zdrowo wykurwić. A później zrobić to jeszcze raz i jeszcze raz. Dobre tuzin razy aż w końcu niektóre poziomy znałem już praktycznie na pamięć.

 

I tutaj właśnie przychodzi moment na kącik muzyczny. Tak dobry soundtrack w ostatnich latach słyszałem jeszcze tylko w nadrobionym w ub.r. Nier, oraz Transistorze, wraz ze wspomnianymi ostami zapisując się u mnie na stałe w the best of muzyki stworzonej na potrzeby gierek dla dzieci.

Kawałki M.O.O.N, Pertubator, czy El Huevro (Turf Main z rodziału Showdown :obama: ) po prostu wykurwiście motywowały do kolejnego kliknięcia przycisku kontynuacji pomimo niepowodzeń, po "nauczeniu się właściwej gry" wprowadzając miejscami w niemalże gameplayowy trans.

 

 

Zdecydowany #1, obok relaksującego Miami, towarzyszącego każdej tablicy z wynikami. <3

 

Kto ograł dla tego niniejsza recenzja będzie nikogo. Komuś, kto t.j. ja dotąd był nieprzekonany mam nadzieję że pomoże zmienić zdanie. :czesc:

 

9/10

  • Plusik 3
Odnośnik do komentarza

 

HOTLINE

MIAMI

 

Ależ to było w choy dobre. Trochę bałem się tego tytułu i frustracji jaką będzie serwować zasada 1 hit kill, działająca w obie strony + na przeszkodzie stały inne backlogowe priorytety. W końcu jednak trafiła się miła promocja i tak gierka wylądowała na moim dysku za cenę, która po jej 2-krotnym ograniu, zaliczeniu dobrych 10h i wbiciu połowy trofeów wypada wprost uwłaczająco dla pracy jej twórców.

 

 

Jesteś pewien, że chciałeś użyć tego słowa?

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...