Bansai 11 198 Opublikowano 28 lipca 2016 Opublikowano 28 lipca 2016 Forza Horizon 1 - Nie bede sie tutaj za bardzo rozpisywal i wchodzil w szczegoly, kazdy kto gral wie ze seria Horizon ma swietny model jazdy i za(pipi)ista muzyke, napisze tylko ogolem ze podobalo mi sie bardziej od Forzy Horizon 2, glownie ze wzgledu na znacznie lepiej odtworzony klimat festiwalu [trybuny normalnie w swiecie gry jak i podczas wyscigow, sporo widzow, te festyniarskie swiatla, konfetti, wstawki filmowe etc.], w 2jce troche poszli na skroty, jedziesz od punktu do punktu, i na miejscu wyscigu jedynie flare widzisz, albo kilka osob na starcie, tyle. Znacznie lepiej im to w 1nce wyszlo. W jedynce na kazdym szczeblu zawodow sa tez rywale, czyli nasz taki cel do pokonania, kazdy przed roznymi eventami ma kilka aroganckich dialogow przygotowanych dla nas przez co fajnie sie ich eliminowalo z festiwalu, mala rzecz, ale w 2jce tez tego troche braklo. Muzyka wg mnie lepsza w 2jce, tak samo grafa [duh], chociaz Horizon 1 nawet dzisiaj nie ma sie czego wstydzic i wciaz wyglada swietnie. Obie gry geniusz w swoim gatunku, jednak jedynka bardziej mi przypadla do gustu. 1 Cytuj
ireniqs 3 025 Opublikowano 30 lipca 2016 Opublikowano 30 lipca 2016 (edytowane) Homeworld 2 Remaster (PC)Ależ mnie ta gra wymeczyla, ależ mnie ta gra momentami wgurwiala. Niektóre misje robiłem z palcem w nosie, niektóre męczyłem po kilka razy. W szczególności misja 3 daje w kość, misja 9 (nosz ja pyerdole!) i misja 15, czyli ostatnia. Niekończące się respawny wrogów. Flota maksymalna jaką dało się wybudować ze względu na limity, brak surowców i brak możliwości ich zdobycia (swoją drogą ciekawe jest to że przez 90% czasu ich brakuje, po czym na ostatnią misje dostałem 200tys. jednostek... dla porównania na misje wcześniejsze jest ich zazwyczaj po 20-30tys.), a wrogów aż czerwono na mapie i wpyerdol . Krew człowieka zalewala i już miałem robić rage quit na 9 misji. Doszło do tego, że musiałem pobrać małą modyfikację zrobioną przez fana ograniczającą spawn przeciwników. Gdyby nie to, to zostawilbym tę grę w cholerę i tyle......i z tego powodu byłoby mi w sumie smutno, bo pomimo w chuy nierownego poziomu trudności, gra wsysa niczym odkurzacz. Ciężko się oderwać od H2. Fabuła skutecznie trzyma w objęciach, no i same gwiezdne potyczki są zayebiste. Dodatkowo daje bardzo dużo satysfakcji, co jest kolejnym bodźcem przyciągającym do grania. Gdyby nie te zyebane spawny... ehh, byłoby o wiele lepiej.Inna rzecz która jest co najmniej dziwna i traktuję jako minus to to że przez 4-5 misji mamy rozwój technologii, ulepszenia statków, itd., po czym nagle wszystko jest porzucone i do końca gry jest już tylko czysta napyerdalanka, bez takich bajerów. Niby fajnie, ale nie widzę w tym sensu. Zamiast co misję dawać coś nowego, to w zasadzie na samym początku gra wystrzelała się ze wszystkich niuansów, a później pozostaje tylko okrzyk na ustach i do przodu.Od strony technicznej wszystko jest tiptop w tym remasterze. Fajne, klimatyczne przerwyniki, cudowne widoczki na galaktyki, gwiazdy i statki, no i majsterszyk w postaci ścieżki dźwiękowej. Cudo.Nie mam pojęcia co miałbym wystawić tej grze. Przez to że jest mocno niedorobiona pod względem wywazenia poziomu trudności i spawnu przeciwników dałbym gurwa może 4/10, ale z drugiej strony gra jest wciągająca, ma zayebiste technikalia i klimat, za co należy się co najmniej 9+/10.Nie wystawiam ostatecznej noty. Jestem za bardzo rozdarty wewnętrzne. Niech zrobi to ktoś inny. P. S.Ostatnia misja > pot leje się po du.pie. Edytowane 30 lipca 2016 przez ireniqs 3 Cytuj
Mejm 15 363 Opublikowano 30 lipca 2016 Opublikowano 30 lipca 2016 HAZE - oezu. Gdzies w okolicy startu ps3, podjarany nowa technologia obejrzalem cinematic zwiastun HAZE. Nie pamietam juz dokladnie co tam bylo ale animacja tego cgi prezentowala sie nader okazale. Jakis chlopek biegl, ktos do niego strzelal, ogolnie wydzwiek byl taki ze Nektar robi dobrze ale tuszuje rzeczywistosc bla bla bla. Postanowilem, ze zagram w te gre. Jednak przy premierze okazalo sie troche gniot. Ze nie taki "halo-killer" jak go malowali. Ale ja nie wierzylem. Jednak jakos sie stalo, ze dalem sobie na wstrzymanie (czyt. chcialem poczekac az gra stanieje). I tak czekalem pare lat az udalo mi sie ja nabyc za chyba 15zl. Oczywiscie nie spodziewalem sie mordercy krasnali czy poziomu Killzone 2 ale i tak gra okazala sie killerem. Mnie. Moje oczy zamordowala najpierw grafika. 720p jestem w stanie zniesc ale jakosc to takie stadium posrednie miedzy pierwszym Killzone (tak, tym z ps2) a pierwszym Resistance. Jesli ktos w Ubi chcial tym ubic Halo to chyba podpisywal sie pod tym saczac drina pod palma i nie widzac prac w biurze. Moje uszy zamordowala muzyka, ktora w ostatnim etapie przerywala. Ale nie ze rwala i wydobywala sie z glosnikow kakofonia. Po prostu muzyka milkla, to po chwili wracala itd. Moje nerwy zamordowaly sekcje z pojazdami, ktore powinny byc encyklopedyczna definicja kartonow. Do tego swoje 3 grosze dodaly pomysly w stylu "o tutaj jest droga, i tutaj jest zwezenie, co zrobimy zeby zablokowac zwezenie?, wstawimy tam czolg" xD. I tak musialem powtarzac ten etap pare razy bo nie wiedzialem czy mam czolg ominac, czy wyjsc z pojazdu i rozwalic, czy minac na piechote czy chu.j wie co bo zadna opcja nie pomogla. Co wiec zrobilem? Wje.balem sie w ten czolg na pelnej piz.dzie, troche go przesunalem, wiedzac ze moj pojazd zaraz wybuchnie ewakuowalem sie, schowalem za winklem za czolgiem i poczekalem az zrespawnuje sie nowy pojazd juz za zwezeniem. Beka wnusiu. Moje serce zamorodowal zewny scenariusz, ktory zwraca uwage na bezsens wojny, ukryta za nia polityka i dramat zolnierzy i na ktory masz wyje.bane po 3 misjach. Moje palce zamordowal gameplay, w ktorym tworcy zawarli wiele mozliwosci i opcji walki jednak na koncu i tak sprawdzal sie po prostu strzal ze zwyklego karabinu w leb (poziom normal). Jakies rzucanie norzami, strzelanie w dyspozytory Nektaru itd. - to wszystko bylo plonne bo raz ze nie trzeba bylo sie do tego uciekac, a dwa ze trudno strzelic do czegos na plecach wroga jesli ten nie chce sie w ogole obrocic. A wystarczylo jako partyzant miec opcje cichego podejscia do zolnierzy w zoltych kaskach i by bylo chociaz troche ciekawiej. A tak nawet nie strzelalem z broni partyzanckiej bo lepiej bylo podniesc strzelbe zlej korporacji. A przy okazji korporacji to w jej butach i z jej opcjami walki (pompowanie sobie nektaru wiec bonus do widzenia, predkosci itd.) chodzimy sobie cale dwie misje. Reszta to gra o partyzantce. Takze powiedziec, ze jestem rozczarowany Haze to jak nic nie powiedziec. Jakos udalo mi sie skonczyc tego crapa zanim zdolal zamordowac moj mozg. Serio, to prawdziwy killer. Ale na szczescie wy juz grac nie musicie bo ja gralem i cierpialem za was. 3-/10. 2 Cytuj
Papaj 465 Opublikowano 30 lipca 2016 Opublikowano 30 lipca 2016 Pamiętam szum wokół premiery HAZE. Gra miała też pobić Crysisa pod względem oprawy. Nie po nic reklamowali grę screenami z dżungli. Cytuj
Plugawy 3 703 Opublikowano 31 lipca 2016 Opublikowano 31 lipca 2016 Ilekroc przypomina mi sie ta gra i nachodzi mysl, ze moze jednak bym zagral to odpalam sobie gameplay na yt i juz mi wszystko przechodzi. Cytuj
Gość DonSterydo Opublikowano 31 lipca 2016 Opublikowano 31 lipca 2016 (edytowane) Fire Emblem: The Awakening - kapitalna produkcja i absolutny must have dla ludzi lubiących gry, które wymagają trochę większego zaangażowania. Dobry turowy system walki, gdzie trzeba myśleć jeden/dwa kroki naprzód. Premiuje grę w szyku i łączenie jednostek w pary, a sama wizualizacja potyczek nie nudzi się nawet po kilkuset starciach. Wbrew pozorom jest całkiem sporo do roboty przy samym przygotowywaniu kolejnych potyczek: zakup i wybór sprzętu pod konkretne jednostki, jego ewentualny upgrade, zabawa klasami postaci, których jest cała masa (każda postać może zostać przekwalifikowana) itd. Prosta, ale przyjemna i spójna fabuła, a do tego interesujący bohaterowie. Bardzo dobry design postaci, szczególnie gdy przechodzimy z podstawowej do wyższej klasy. Niesamowicie wciągająca, a do tego wymagająca. Przez całe 50h na hardzie ani na chwilę nie straciłem zainteresowania rozgrywką. Granie na hardzie dodaje dodatkowego smaczku i emocji ponieważ, gdy raz stracimy daną jednostkę, to nie możemy już z niej korzystać. Dlatego grając trzy razy zastanawiamy się nad każdym ruchem i pozycjonowaniem bohaterów na polu walki - moim zdaniem to esencja tej produkcji. Edytowane 31 lipca 2016 przez DonSterydo Cytuj
Bansai 11 198 Opublikowano 31 lipca 2016 Opublikowano 31 lipca 2016 Halo Wars - RTS na konsole, czy to sie moglo udac? A no moglo, ta gra jest tego fajnym przykladem, ale na pewne ustepstwa w porownaniu do takich perfekcji jak Starcraft pojsc jednak trzeba bylo. Ustepstwa takie jak mniej jednostek na ekranie, mniejsze pola bitwy, jeden typ surowca, oraz sterowanie ktore przez mniejsza ilosc przyciskow na kontrolerze w porownaniu do klawiatury sprawdza sie dobrze tylko przy zarzadzaniu makro. Wiekszosc skrotow na padzie odwoluje sie do akcji globalnych, przez co nie raz troche nieintuicyjnie zarzadzalo sie aspektami mikro, np wybor malego skladu, czy produkcja jednostek, chcesz cos stworzyc no to musisz skakac po bazach i wszystko osobno klikac. Sam aspekt makro calkiem spoko, wciskamy lewy bumper, mamy cala armie do dyspozycji, prawy, tylko jednostki ktore obecnie widzi kamera. Latwo i wydajnie sie dowodzilo calym oddzialem, choc momentami pathfinding moglby byc lepszy, ZNACZNIE LEPSZY, na szczescie tylko momentami, w bardziej waskich przestrzeniach gdzie mamy duzo jednostek. Same jednostki zroznicowane, kazda ma swoj jakis unikatowy skill i wszystkie jednostki mozna oczywiscie ulepszac za posrednictwem odpowiednich badan w bazie. Fabulka bardzo fajna, z tego co sie orientuje chronologicznie czas akcji ma miejsce najwczesniej ze wszystkich gier, takze fajnie bylo zobaczyc 'flood' jako cos szokujacego dla wszystkich, no i wreszcie zobaczylismy flood w dosc masowych liczbach, milo sie ich eksterminowalo swoja OP armią. Warto tez dodac ze przerywniki filmowe zostaly zrealizowane po mistrzowsku, a same misje w kampanii byly dosc zroznicowane. Calosc przywodzi na mysl starcrafta, covenant = protosi / flood = zergi / ludzie = terranie. Choc kolo starcrafta to ta gra nie lezala, nawet na mapie swiata. Pomimo niektorych ustepstw bardzo fajnie sie gralo, przeszedlem kampanie na normalu i jestem zadowolony z tego co dostalem, mechanika jest solidna, grafika calkiem spoko (choc framerate momentami stawal kantem jak całą armią uzywalem wybuchowych skilli na bazie wroga) i same walki byly efektowne. Jestem teraz bardzo zainteresowany ograniem 2ej czesci, tym bardziej ze stoi za nia Creative Assembly. 2 Cytuj
Daddy 4 243 Opublikowano 1 sierpnia 2016 Opublikowano 1 sierpnia 2016 AC Unity + fantastycznie wykonany Paryż, oprawa true next genowa, ta ilość detali...rzeźby, tekstury, oświetlenie, freski, ilość postaci na ekranie, miasto żyję, robi robotę + co-op + klimat + dużo grania jak ktoś planuje zbierać miliard śmieci + pierwsze 2-3h gry + dodatek na kilka godzin jest lepszy od podstawki - bugi, płynność, ta gra została chyba w fazie beta - muzyka! nic nie zapada w pamięć...dwójeczka dalej GOTY - zjebana ekonomia w grze z płatnościami i 4-5 rodzajów punktów - tragiczny główny bohater i nijakie postacie - fabuła która nikogo - problemy ze starowaniem - główne misje i większość pobocznych na jedno kopyto, monotonia Naciągane 7/10 i na parę lat znowu przerwa od tej rakowej serii, no chyba że żabojady pójdą po rozum do głowy i seria spróbuje azjatyckich klimatów. Cytuj
MEVEK 3 618 Opublikowano 1 sierpnia 2016 Opublikowano 1 sierpnia 2016 (edytowane) BloodBorne - co to w ogolę, za gra jest Boże Mój Kochany! Od dawien, dawna nie odkładałem pada na napisach końcowym, zęby tylko posłuchać muzyki w tle, myślami oddając hołd twórcą Ostatni raz tak dobrze sie bawiłem chyba na PS2. BB mnie totalnie zmiażdżył klimatem. Nie spodziewałem sie tak wysoko zawieszonej poprzeczki wykreowanego świata Yharnam. Tutaj nie ma mowy o pójściu na skróty. Wszystkie miejscówki zostały staranie przemyślane i zaprojektowane utrzymując bogaty mroczny klimat, co potęguje doznania. To samo chce powiedzieć o walkach z bossami przybranymi w najdziwniejsze wyjątkowe kształty ktore na długo zapadną w mojej pamieć. Jako stary wyjadacz w tekkena, nie wyobrażam sobie wali bez bloku.. a jednak! I tutaj zasługa idzie w kierunku swietnie stworzonego satysfakcującego systemu walki. Nie blokujemy, tylko unikamy uderzeń i kontratakujemy, przez co wymaga więcej mobilizacji w starciach z bossami. Według mojej skromnej opinii gra jest piękna i zasługuje na podziw. Z pewnością zostaje w kolekcji 100x /10 Edytowane 1 sierpnia 2016 przez iMEVEK 9 Cytuj
XM. 11 036 Opublikowano 3 sierpnia 2016 Opublikowano 3 sierpnia 2016 (edytowane) Dead Space - Przeszedłem po raz n-ty i cóż mogę rzecz - jedna z lepszych pozycji na ostatniej generacji. Prócz jakiś tam mniejszych wad które można byłoby poprawic gra jest raczej od deski do deski zrobiona genialnie. Co mi się nie podoba to na pewno słabo zrobione użycie telekinezy i walka przy jej użyciu - rzucanie nawet piłą w nekromorfa nic nie daję, aż prosi sie o soczyste przepołowienie jak w HL2. Do tego strasznie spierniczona walka melee - dobijanie noga służy jedynie do otwierania skrzynek, nawet nie ma co się bawic w walkę w przeciwnikami bo i tak się nie zabije go z buta; to samo cios łapą - pseudo odepchnięcie przeciwnika równający się zazwyczaj szybko odpowiedzią i kolejna stratą energii. Nie pamiętam dokładnie bo DS2 przeszedłem raz i to na szybcika w okolicach premiery, ale tam oba te elementy były juz chyba poprawione i fajnie się grało. Szkoda również, że nie pokuszoną się mimo wszystko o całkowitą ciemność pomieszczeń które rozświetlane byłyby za pomoca latarki - w pomieszczeniach widac wszystko bez latarki, a ona sama zaliczyła spory downgrade względem pierwszego traileru na którym faktycznie coś dawała. Niestety w pełnej wersji latarka rzuca na ściane nic nie dające światło, L4D to to nie jest. Tyle z wad choc dla mnie pozostaje fakt mocnego niewykorzystania potencjału w hunterze (nieśmiertelnym typie) - fakt tego, że poluje na nas w max trzech małych wybranych przez twórców pomieszczeniach mocno trąci hóiem, nie jestem sobie nawet w stanie wyobrazić napięcia, gdyby polował na nas przez te 2-3 misje w pełnej krasie, a nie tylko w tych dwóch/trzech kill roomach wybranych przez developera. A tak to klimat, atmosfera, soundtrack, bestiariusz, pukawki, intrygująca fabuła opuszczonego statku... robi to wszystko. Musze kupić "dwójeczkę" i jeszcze raz przejść bo pamiętam, że w okolicach premiery mocno na nia psioczyłem, ale może teraz mi się spodoba. No to jest niesamowite, że seria z takim potencjałem i wypuszczono coś takiego jak DS3 Edytowane 3 sierpnia 2016 przez XM. 5 Cytuj
Frantik 2 574 Opublikowano 3 sierpnia 2016 Opublikowano 3 sierpnia 2016 (edytowane) No to jest niesamowite, że seria z takim potencjałem i wypuszczono coś takiego jak DS3 Też nie wiem jak się to stało i pomimo już chyba trzech podejść nie udało mi się jeszcze tego tworu ukończyć. Zawsze odechciewa mi się grać w mniej więcej w tym samym momencie, gdzieś tak w połowie kampanii. Nie dość, że strasznie to mdłe, wyzute z klimatu i nijakie, to jeszcze takie dłuuugie. No meh, szkoda strzępić klawiatury. No a jedyneczka goty. Dla mnie naj, naj z całej serii, bo choć dwójka faktycznie poprawiła parę rzeczy względem pierwowzoru, to klimacik i miodność już nie te. Ten klimat Ishimury Atmosferę grozy na statku kosmicznym lepiej zrobił chyba dopiero Obcy w Izolacji, oczywiście tylko moim zdaniem. Mam nadzieję, że EA kiedyś, za parę lat przypomni sobie o marce i zrobi jakiś prawilny reboot serii w myśl "powrotu do korzeni". To takie jedno z moich cichych, giereczkowych marzeń. Edytowane 3 sierpnia 2016 przez Frantik Cytuj
Gość suteq Opublikowano 3 sierpnia 2016 Opublikowano 3 sierpnia 2016 (edytowane) Jedynka i dwójka są świetne, ale trójka to jest kurwa crap. Strzelanie bez jakiejkolwiek mocy, walka z ludźmi, zero klimatu, średni scenariusz, zbyt dużo bum bum no i ten s(pipi)iały system ulepszeń broni. Ale sam kosmos to jest kurwa piękny w tej grze. Edytowane 3 sierpnia 2016 przez suteq Cytuj
XM. 11 036 Opublikowano 3 sierpnia 2016 Opublikowano 3 sierpnia 2016 Ale sam kosmos to jest kurwa piękny w tej grze. No właśnie jest jeden taki moment w "trójce" i robił jako jedyny z całej gry: Świetnie się latało w przestrzeni, na coś takiego czekałem od "pierwszej" części i to im wyszło. Cytuj
c0ŕ 4 834 Opublikowano 3 sierpnia 2016 Opublikowano 3 sierpnia 2016 O długość DS3 to jedna z większych wad. Jako fanatyk tej serii musiałem przejść, ale pod koniec kur'wa idę, strzelam, idę, strzelam, gra nie ma końca, już cienka granica była do myśli samobójczych. Szanuję ludzi którzy mają w tym platynę, bo trzeba było chyba przechodzić 4 czy 5 razy. Nie wyobrażam sobie tego nawet. Cytuj
MaZZeo 14 242 Opublikowano 3 sierpnia 2016 Opublikowano 3 sierpnia 2016 Ale sam kosmos to jest kurwa piękny w tej grze. No właśnie jest jeden taki moment w "trójce" i robił jako jedyny z całej gry: Świetnie się latało w przestrzeni, na coś takiego czekałem od "pierwszej" części i to im wyszło. bo to był jedyny moment który był w klimacie DS1/DS2 reszta to miszmasz call of duty i nowoczesnych resident evilów Cytuj
nobody 3 504 Opublikowano 3 sierpnia 2016 Opublikowano 3 sierpnia 2016 (edytowane) Dwójka była już zrobiona mocniej pod kasuli, więc survival pojawiał się tam dopiero powyżej normala, a i oberwało się nieco "zagadkom". Za to złote trofeum za przejście jej na hardkorze, mając do dyspozycji tylko 3 sejwy, to najbardziej emocjonalny trophy whore hunting zeszłej generacji. Poziom zaszczucia i autentycznego strachu o życie zostawia tam daleko w tyle "jedyneczkę". Ja ostatnio ukończyłem Zombie (port z wii u) i jeśli ktoś szuka klasycznego survival horroru z zombiakami i bez żadnych udziwnień, gra powinna trafić w jego gusta. Szczególnie dobry jest motyw z koniecznością wykańczania przemienionej w zombie postaci, którą w razie śmierci tracimy bezpowrotnie (im dłużej utrzymaliśmy się w jej skórze, tym mocniejszym typem truposza się stanie), otrzymując kontrolę nad kolejnym ocalonym. Do tego dochodzi również skrzynia na przedmioty niczym w klasycznych residentach, ograniczony slotami plecak i pomimo niemałego arsenału, znajdowanego w czasie gry ciągłe niedobory ammo i apteczek. Ja zostałem kupiony, ale skłamię twierdząc że nie przeszkadzała mi czasem słaba technicznie strona (framerate potrafił w kilku momentach zauważalnie spaść, modele postaci i otoczenia to poziom wczesnego ps360, dość długie loadingi podczas zmieniania lokacji), oraz brak ciekawej fabuły i postaci. Mimo wszystko solidne 7. Ps Ostatecznie zginęło mi 13 ocalonych, nie licząc łysiejącego grubasa, po którego wcieleniu natychmiast zrobiłem jedyną słuszną rzecz, czyli zabiłem się na własnoręcznie postawionej minie. [*] Tym samym tracąc szanse spotkania poprzednio ubitej postaci, na której wyposażeniu był m.in. shotgun, snajperka, sztucer, pistolet z tłumikiem, pałka z gwoździami, apteczki, oraz amunicja. No przyznaję, nie najmądrzej się zachowałem. Edytowane 3 sierpnia 2016 przez nobody Cytuj
Siara_iwj 4 138 Opublikowano 4 sierpnia 2016 Opublikowano 4 sierpnia 2016 Gone Home. Jak czytanie krótkiej nowelki obyczajowej. Chodzimy po domu, szukamy pierdółek uruchamiających audiologi, czytamy notatki, nasiąkamy atmosferą. Symulator chodzenia, jakie uwielbiam, z bardzo przyjemną fabułą, którą jednak gra podaje nam bardziej "na tacy" niż choćby we wspaniałym "Everybody's Gone To The Rapture". Cytuj
blantman 5 780 Opublikowano 4 sierpnia 2016 Opublikowano 4 sierpnia 2016 No Gone home to fałszywy mesjasz. Też dopiero wersje z plusa ograłem bo wcześniej nie ciągnęło mnie d tej gry. W sumie dobrze bo inne symulatory chodzenia od Ethana Cartera po Firewatch lepsze. No ale gone home był pierwszy i za to należy mu się szacuneczek. Obecnie jednak jak ktoś ma kupić chodzony interaktywny film to ma 100 lepszych pozycji Cytuj
Gość suteq Opublikowano 4 sierpnia 2016 Opublikowano 4 sierpnia 2016 Pierwszy to był chyba Dear Esther. Cytuj
Bansai 11 198 Opublikowano 4 sierpnia 2016 Opublikowano 4 sierpnia 2016 Soul Sacrifice Delta Kolejna bardzo dobra gierka na Vite Mroczny klimacik swietnie sie spisuje, do wyboru mam kilkadziesiat rodzajow atakow i wspomagaczy. Bardzo ciekawy system levelowania gdzie po zabiciu kreatury mozemy ja albo ocalic i wraca do zycia (levelujemy w ten sposob swoja obrone i regeneracje hp) badz poswiecic ja i wchlonac dla lepszego ataku i magii. Fabula jest cholernie oryginalna, tak na prawde ciezko znalezc cos co wnioslo tyle swiezosci w temacie. Gra zajela mi kilkanascie godzin zeby tylko wylaczyc a ukonczylem moze tylko z 15% calych questow! Do tego co-op multiplayer ktorego jeszcze nie probowalem i fajne potyczki z bossami ktore troche trwaja i ktorych jest od cholery, goraco polecam ten tytul 8+/10 Najlepsza gra na Vite imo, dla mnie spokojnie 9+ za pomysl, klimat, lore potworow i mega miodny gameplay. Chcialbym zeby 2jka na PS4 wyszla Cytuj
ireniqs 3 025 Opublikowano 6 sierpnia 2016 Opublikowano 6 sierpnia 2016 Life is Strange (PS4) Bardzo fajna gra, ale żaden z niej mesjasz niestety. Pierwsze 3 epizody to nuda i gra ciągnie się wtedy jak flaki z olejem. OK, rozumiem, budowanie atmosfery, zaznajamianie z postaciami itd. ale to co pokazali spokojnie można by było przedstawić w jakiś ciekawszy sposób, ewentualnie nieco skrócić. 4 i 5 epizod to już ładna jazda bez trzymanki, z ciekawymi zwrotami akcji, lepszym gameplayem (tzn. bardziej urozmaiconym) i klimatem niczym z Twin Peaks. Super. Strona techniczna ok, otoczenie ładne, modele postaci takie sobie, czasami wręcz brzydkie. Muzyka super, pasująca jak ulał do klimatu. Dubbing angielski - rewelka, szczególnie "BatMax" (Hannah Telle) i Chloe (Ashly Burch). Słychać, że dziewczyny dobrze wczuły się w rolę. Kawał dobrej roboty. Dawno już nie było tak, że wolałem grę słuchać niż oglądać. Dobrze, że "SuperMax" dużo gada. Co do fabuły i scenariusza to studio Telltale może buty czyścić. Świetna sprawa, aczkolwiek jak człowiek przyzwyczai się do fabularnych produkcji rodem z Japonii to ciężko jest zrobić na nim wrażenie. Tak jak wspominałem, 4 i 5 epizod dają nieźle po bani, ale reszta już niekoniecznie. Nie zmienia to faktu, że taki Steins Gate czy seria Zero Escape, mają przynajmniej o 2 klasy lepszą fabułę, z lepszymi zwrotami/twistami i z duuuużo lepszymi postaciami. Oczywiście jest to moje odczucie, moja subiektywna opinia. Jak ktoś nie lubi japońszczyzny to Life is Strange jest jej dobrym odpowiednikiem, bez wszelakich dziwactw, aczkolwiek niech ten ktoś ma na uwadze, że są lepsze scenariusze w grach. Podsumowując: miło spędziłem czas oglądając i słuchając przygód Max i Chloe. W moim odczuciu do ideału jeszcze trochę brakuje, ale nie zmienia to faktu, że jest to jedna z lepszych produkcji podzielonych na kawałki. "Realease the kra-can" 8+/10 Cytuj
Daffy 10 630 Opublikowano 6 sierpnia 2016 Opublikowano 6 sierpnia 2016 mnie ostro rozczarowal LiS, za duzo emo dram nastrolatek, do tego wkurza, ze wsystkie wybory w grze sa bez znaczenia bo i tak final sprowadza sie do jednego wyboru, ktory dokonujemy 5min wczesniej Cytuj
Sep 1 628 Opublikowano 7 sierpnia 2016 Opublikowano 7 sierpnia 2016 Valiant Hearts: The Great War - fajny tytuł, szczególnie dzięki umiejscowieniu akcji podczas I wojny światowej. Cieszą te wszystkie znajdżki i opisy faktycznych historycznych faktów. Jak na kogoś kto nigdy się tym tematem nie interesował, czytałam z zaciekawieniem. Sam gameplay to nic specjalnego ale nie on jest tu najważniejszy. Taki mały wielki tytuł. 8/10 Cytuj
chmurqab 3 192 Opublikowano 7 sierpnia 2016 Opublikowano 7 sierpnia 2016 Zero Time Dilemma - było w porządku, ale zdecydowanie najgorzej z serii. Wykonanie techniczne słabe, animacja rwie, no i najgorsze, że głosy postaci są kompletnie niezgrane z animacją. Słabo, że escape roomów w ostatnich 5h praktycznie nie ma. Jeżeli chodzi o samą jakość zagadek to w odróżnieniu od większości graczy specjalnie nie narzekałem - jedynie szkoda, że nie było jakiejś wariacji patentu z VLR z dwoma hasłami w jednym pokoju. Niepotrzebne jak dla mnie przejście w pełne 3D, styl 999 i VLR pasował mi o wiele bardziej. Ogólnie było w porządku, ale dobrze, że to już koniec - jak dla mnie materiał zaczął się zwyczajnie przejadać. 1 Cytuj
decoyed 707 Opublikowano 7 sierpnia 2016 Opublikowano 7 sierpnia 2016 (edytowane) Wlasnie skonczylem gre o najglupszym tytule jaki jestem sobie w stanie wyborazic - Tokyo Mirage Sessions #FE W sumie gre wzialem tak troche w ciemno bedac na glodzie jrpgowym. Xenoblade Chronicles X byl bardzo dobry ale mialem ochote na jeszcze. W sumie to Tokyo Mirage nie moglo wyjsc w lepszym okresie. To taki niezobowiazujacy rpg na upalne dni. Gra to niby takie polaczenie swiata Shin Megami Tensei z Fire Emblem. Moje wprawne oko nawiazan do SMT nie wychwycilo Bo w SMT nigdy nie gralem... a z Fire Emblem to glownie postacie Mirage'ow sa oparte na postaciach z serii. Osobiscie do Tokyo Mirage od poczatku podchodzilem jak do zupelnie nowej produkcji. Moze dzieki temu sie nie zawiodlem. Najistotniejszym elementem w jRPGu jest dla mnie fabula, przyjemny grind i obsesyjne tluczenie przeciwnikow, byleby tylko podniesc poziom postaci. Do tego jak system walki daje przyjemnosc to moge tak pakowac postacie godzinami. To moim zdaniem wyszlo TMS najlepiej. System walki. Nasza druzyna sklada sie z 3 postaci glownych + czterech rezerwowych. Walki rozgrywaja sie turowo a ataki mozemy laczyc w sesje. Dzieki temu z biegiem gry bylem w stanie jedna postacia wyprawdzac atak, ktory lacznie wykorzystywal 19 atakow postaci glownych + tych rezerwowych. Dzieki mozliwosci czynnego wykorzystania "rezerwy" w walce ciegle mialem motywacje do pakowania calej druzyny a nie tylko jej ulubionych czlonkow. Co wiecej, postacie moga nastepnie laczyc sie w pary (tylko na polu walki) i przy odpowiednim timingu wykonywac w trakcie potyczek dodatkowy ruch w trakcie trwania jednej tury. Ciezko to opisac precyzyjnie slowami. Przeciwnicy sa w miare zroznicowani i odporni na czesc atakow a podatni na inne. Cala sztuka polega na wybieraniu takich atakow, ktore bede w stanie siac najwieksze zniszczenie. Dawno nie mialem do czynienia z tak widowiskowym systemem walki w jRPGu. Gra podzielona jest na rozdzialy przerywane intermission (chwila spokoju na zwiedzanie miasta, wykonywanie zadan pobocznych dla przyjaciol, zakupy, pakowanie postaci, pakowanie oreza, itd.) Kazdy rozdzial poza prologiem i epilogiem to odmienny dungeon z bossem na koncu. Cieszy fakt, ze kazdy dungeon jest zupelnie odmienny od poprzedniego. W jedynym chapterze czesc dungeonow sie powtarza ale tylko wygladem/atmosfera a nie rozmieszczeniem pomieszczen. Szkoda, ze lokacje te sa raczej krotkie a bossowie na normalnym poziomie trudnosci nie stanowia duzego wyzwania. To ostatnie da sie na bank wyeliminowac nie spedzajac tak wiele czasu na pakowaniu postaci jak ja. Wszystkie misje poboczne wykonalem z ogromna przyjemnoscia. Dzieki nim dowiedzialem sie czegos nowego o postaciach + zyskalem dla nich nowe pasywne i aktywne umiejetnosci. Pierwsze co rzuca sie w oczy po odpaleniu gry to jest oczoj.ebny styl. Wczesniej nie zdawalem sobie sprawy, ze na swiecie jest tyle kolorow... Pasuje to do stylu gry i sposobu prowadzenia fabyly. Wymieszanie swiata showbiznesu z ratowaniem swiata chyba nie moglo zostac lepiej potraktowane. Wszystko przyjemne dla oka. Momentami az za bardzo. Musialem se gorzalki strzelic kilka razy, zeby przelknac ta cukierkowosc. Warto bylo. Bardzo przyjemnie spedzone 70h. Ponizej kilka ciekawych ujeci z gry: Wszystkie lokacje na mapie mozna zwiedzac. Nie sa bardzo rozbudowane. Sklep, kawiarnia i jeszcze kilka innych Przykladowy dungeon Tu musialem sie napic. Byly czlonek kapeli death metalowej w stroju... piesela (ma nawet specialny atak) Edytowane 7 sierpnia 2016 przez decoyed 1 Cytuj
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.