Gość mate5 Opublikowano 13 maja 2017 Opublikowano 13 maja 2017 Zbyt mi się podoba ta gra, żeby ją katować nie w najlepszym porcie. Cytuj
Gość ragus Opublikowano 13 maja 2017 Opublikowano 13 maja 2017 Rising na PC to zdecydowanie Ferrari wśród Skód. Cytuj
Suavek 4 713 Opublikowano 13 maja 2017 Opublikowano 13 maja 2017 (edytowane) SMT z action-rpgowym systemem walki to byłoby coś. Polecam. Edytowane 13 maja 2017 przez Suavek 2 Cytuj
ogqozo 6 553 Opublikowano 14 maja 2017 Opublikowano 14 maja 2017 (edytowane) The Sexy Brutale Pomimo dobrych ocen, nie widziałem nic napisane o tej grze na forum (poza wspomnieniem Blantmana, że wyszło). Gra moim zdaniem powinna najbardziej zainteresować miłośników point-n-clicków z peceta. Kształty trochę bardziej zaokrąglone, kolory bardziej pastelowe, klimat bardziej "bajkowy", ale... w końcu to samo można powiedzieć o grach, które przez ostatnie kilkanaście lat robił Tim Schafer. I podobnie jak one, "The Sexy Brutale" nie jest wymagającą grą. Niemniej konstrukcja gry "na czas" sprawia, że jeśli czegoś nie skojarzymy (żeby użyć przedmiotu X na rzeczy Y - a przedmiot tracimy, albo odwiedzić pokój X o godzinie Z...), to możemy spędzić trochę czasu, szukając nawet nie rozwiązania zagadki, ale właściwie samej zagadki. Tak jak we wspomnianych grach jednak, interaktywnych przedmiotów jest na tyle mało, że no jakoś ujdzie trafić. Ogólnie jednak zagadki są całkiem przyjemnie logiczne i pozwalają poczuć się jak szara eminencja. Gra w większości przypadków działa szybko i podczas kilku godzin potrzebnych na przejście zrobimy całą masę różnych rzeczy. Rozgrywka przywodzi nieco na myśl Ghost Trick na DS-a, jako że często cofamy się w czasie i staramy się skombinować najlepsze zachowanie, by w krótkim czasie zrobić wszystko od początku według skomplikowanego planu i uratować odpowiednią osobę przed śmiercią. Jednakże "The Sexy Brutale" nie ma bynajmniej tyle stylu - bardziej przywodzi na myśl współczesną wersję "Grim Fandango", co niektórym na pewno się spodoba. Jeśli chodzi o rozgrywkę czy FABUŁĘ, nie ma za bardzo o czym mówić. To seria zabawnych historyjek kryminalnych z przerysowanymi postaciami, nieco jak wyjętych z Cluedo, które jednak nie zostawiają wielkiego wrażenia po przejściu. Ocena: nah, ok, niektórych pojara. Edytowane 14 maja 2017 przez ogqozo Cytuj
Suavek 4 713 Opublikowano 14 maja 2017 Opublikowano 14 maja 2017 Transformers DevastationNie spodobało mi się tak mocno, jak przypuszczałem, że mi się spodoba. Prawdę mówiąc musiałem się trochę zmusić, żeby grę w ogóle ukończyć, ale tu winę mogę zwalić na inne czynniki. Tak czy inaczej, spoko slasher od Platinum w klimatach oryginalnej kreskówki Transformers G1. Pięć grywalnych robotów, niby o odmiennych statystykach i dostępnych broniach, ale w praktyce tylko Grimlockiem gra się całkiem inaczej. Mamy stertę broni na bliski i daleki zasięg do dyspozycji oraz proste elementy rozwoju 'postaci', a całość to bardzo dynamiczny slasher z niezłym systemem walki, jak na Platinum przystało.Tam gdzie spodziewałem się liniowej sieczki, gra mnie uraczyła pseudo-otwartym światem, stertą sekretów do odnalezienia, misji pobocznych do wykonania (nie zawsze polegających na walce), oraz hubem w którym tworzymy, kupujemy, ulepszamy i modyfikujemy ekwipunek. W praktyce sprawiło to, że akcja wcale nie jest ciągła, a kampania na raptem parę godzin została sztucznie rozwleczona. Dla jednych będzie to plus, mnie szczerze mówiąc denerwowało i odpychało. Oczywiście misje poboczne nie są wymagane, ale już np. cały system zdobywania i ulepszania broni i technologii wywoływał u mnie niemałą frustrację. Już bym serio wolał po prostu zdobyć nową broń, ekwipować ją i na tym poprzestać, zamiast babrać się w jakieś mozolne jej ulepszanie poprzez fuzję z innym, kompletnie nieprzydatnym lootem. W rezultacie miałem strasznie przemienne wrażenia grając w TF:D. Bo w jednej chwili z bananem na mordzie walczyłem ze stertą mięsa armatniego, a następnie licznymi, rozmaitymi bossami, niekiedy urozmaiconymi dynamicznym pościgiem przez miasto w formie pojazdu, a w drugiej biegałem po pustych lokacjach rozwiązując proste łamigłówki, skacząc po platformach, jadąc do następnego punktu na mapie, obijając się o ściany albo niezniszczalne bariery, czy zatrzymując, żeby otworzyć przypadkowo znalezioną skrzynię, albo wydobyć loot spod ziemi. Przeszedłem gierkę raz, zajęło mi to ok. 6h bez pośpiechu. Było fajnie i w sumie polecam, zarówno miłośnikom TF jak i Platinum. Niemniej jednak to by było na tyle i w przeciwieństwie na przykład do Fall of Cybertron, albo Metal Gear Rising, tutaj zwyczajnie nie mam najmniejszej ochoty, by do gierki wracać, zdobywać achievementy, czy żeby robić jakiekolwiek misje dodatkowe. Graficznie w sumie jest stylowo, co szczególnie widać na robotach, ale wszelkie otocznie jest bardzo proste i bez uroku. Duży plus za to za dynamiczną i zróżnicowaną muzykę, gdyż to w dużej mierze ona właśnie solidnie urozmaicała sieczkę i zachęcała do dalszej młócki - https://www.youtube.com/playlist?list=PL_AjfGgaQtibK9u_nQvsrWTFiBVl8ATjg Cytuj
chmurqab 3 192 Opublikowano 14 maja 2017 Opublikowano 14 maja 2017 Dragon's Crown na PS3, w coopie z partnerką Tak szczerze mówiąc to spodziewałem się raczej klasycznego beatem up'a, a dostałem taki wymieszany z dużą ilością gadania, czytania i patrzenia w menusy ekwipunku. No i o ile chodzenie po kolejnych planszach i obijanie mordy orkom czy innym fagasom było bardzo spoko, tak już siedzenie i słuchanie mało porywającej historii było już dosyć nudne. Gra prezentuje się znakomicie, jest przerysowana na potęgę i widać, że twórcy się przy tym świetnie bawili. Takie rzeczy: są na porządku dziennym. Wyborne Gra nie jest jakoś specjalnie trudna - były ze dwa, trzy momenty kiedy było trochę ciężej. W gruncie rzeczy przez większość gry, największym przeciwnikiem jest chaos na ekranie - kiedy gra pełny, czteroosobowy team to nierzadko są momenty kiedy trzeba przystopować i przyjrzeć się gdzie w zasadzie znajduje się nasza postać. Do zrobienia jest szereg subquestów, ale nie są one zbyt porywające i sprowadzają się do powrotu do odwiedzonych już leveli i otworzenia ukrytych drzwi albo sklepania konkretnej ilości określonego typu przeciwników. Do każdego z nich jest dopisana jakaś historyjka, no ale po przeczytaniu takiej jednej nie widziałem sensu czytania kolejnych. Traktowałem te zadania jako narzędzie do levelowania i tyle. Ogólnie gra przyjemna, jak się trochę rozwinie postać to w ogóle fajnie się śmiga po planszy - całość zajęła lekko ponad 19h. Skróciłbym całe gadanie i mechaniczne łażenie po menusach, wyszłoby tak z 4h mniej i byłbym bardziej zadowolony. /10 3 Cytuj
c0ŕ 4 834 Opublikowano 17 maja 2017 Opublikowano 17 maja 2017 Dokończyłem w końcu Penumbra: Czarna Plaga. No jest to gra straszna, ale nieco mniej niż jej młodsza siostra Amnesia. Klimat jest zauważalnie mniej mroczny i pewnie dużą rolę odgrywa w tym współczesny setting, z wpisywaniem haseł do komputerów czy flarami, latarkami na baterie, zamiast świeczek i lamp na oliwę, i z akcją dziejącą się na stacji badawczej a nie w starym zamczysku. W każdym razie są tu momenty gdzie odechciewa się wychodzić z bezpiecznego pomieszczenia. Ogólnie to świetna przygodówka z ciekawą fabułą i nie bójcie się, będzie strasznie hehe. Tak w ogóle to Frictional Games <3 Szanuję to studio jak poje.bany. Szkoda tylko że dopuścili do drugiej Amnesii The Chinese Room i powstało drugie Dear Esther (czyli symulator chodzenia), w dodatku z takimi sobie potworami które nawet nie mają startu do tych z jedynki. Cytuj
SpacierShark123 1 507 Opublikowano 17 maja 2017 Opublikowano 17 maja 2017 Metal Gear Rising: Revengeance Jedna z lepszych gier w jakie grałem w życiu. Podczas walk z bossami nie byłem tak podjarany chyba nigdy. Fabuła równie rajcująca. Na monsoonie zniszczyłem pada przez ostatnie qte z blade mode, które w przypadku niepowodzenia cofa do początku walki. Przeszedłem tylko raz, ale jak se kiedyś kupie pc, które mi to pociągnie w 1080@60 to muszę wbić najwyższe oceny w każdym stage'u. Rozumiem że 720p sprawia, że nie możesz wbić najwyższych ocen? Też ukończyłem właśnie MGRising ( staram się nadrobić backlog jak najbardziej dam radę) i co by nie było napewno jeden z najlepszych slasherów w jakie grałem w stosunku do God Of War(którą całą serie ograłem i uwielbiam) tutaj dużo bardziej satysfakcjonujący jest system walki . Przez pierwsze 2 misje nie miałem pojęcia jak blokowąc/robić uniki ale jak wkońcu załapałem tempo gry i potrafiłem się wstrzelić z unikami to gra okazała się świetna. Starcia z bossami to czysty miód , uwielbiam tego typu walki i gry gdzie etapy kończą się potyczkami z różnorodnymi bossami , który każdy jest bardzo charakterystyczny i napewno na długo ich zapamiętam. Czuć w grze też oczywiście świetny klimat serii MGS , dziwaczni przeciwnicy , ten typowy dla serii humor czy też właśnie wcześniej wspomniani bossowie. Napewno nie jest to jedna z najlepszych gier w moim życiu ale przez ostatnie miesiące uzupełniając backlog takiej perełki jeszcze nie spotkałem. Cytuj
ogqozo 6 553 Opublikowano 17 maja 2017 Opublikowano 17 maja 2017 (edytowane) Bayonetta Ktoś mógłby spytać, po co przechodzić Bayonettę w 2017 roku? W sumie wydanie wersji PC zapewnia łatwiejsze ogrywanie na wieki wieków, co jest dobrą wiadomością o jednej z najlepszych gier generacji (i pewnie teraz najlepszej, jaką wydano na PC? Ciul, że po dekadzie). Gra jest chyba taka sama, z tym, że loadingi nawet na HDD są tak szybkie, że nie ma nawet kiedy ćwiczyć kombosów. Kto grał na PS3, może przejść Bayonettę wręcz jako inną grę. No i oczywiście można dopieprzyć masę pikseli. Bayonetta nie jest tak jednogłośnie uważana za przebój generacji, jak RDR-y i inne Last of Usy, ale po części z powodów, dla których tak uwielbiam tę grę. Capcom... ok, Platinum... nic nie robiło w tej grze "normalnie". Od czasu DMC motyw bogów i mitów stał się bardzo popularny wśród twórców hack-n-slash, ale God of Wary i inne Infernosy wydają się po prostu nudne w porównaniu z najlepszym tworem tego gatunku. Zachodni developer robiąc AAA nigdy nie wrzuci do gry o aniołach anioła w kształcie samochodu, bo publika uzna to za "głupie". Nie walnie tak bezczelnie efekciarskich animacji, ani nie nagrodzi gracza kilkuminutową scenką, gdzie bohaterka tańczy znikając własne ubranie, bo to "głupie". Nie wlepi elementów stylizowanych na różne kultowe strzelanki, jako zabawne przerywniki, bo "głupie". Nie naładuje ekranu masą tak frenetycznej, że czasem gubiącej uwagę akcji, bo to niefilmowe. I tak dalej. Przez ostatnie 10 lat - gry jednocześnie tak duże i tak odważne były naprawdę jak na lekarstwo. Co gorsza, nawet Bajonka 2 została ekskluzywem na Wii U, konsolę, której nikt, kto pożycza, nie ma. (Aha, no i oczywiście zachodni developer nie zrobi gry, w której żwawo kręcimy gałką, by łamać kołem anioła boskich zastępów. Greccy bogowie mogą być delikatnie ciekawi, ale możliwość zemsty na bogu, w którego ktoś faktycznie wierzy, to jednak trochę bardziej zaciekła rzecz. No i Bayonetta jest znacznie ciekawszą postacią). W Bayonecie wszystko jest głupie - i super! Bo najważniejsze jest, żeby zrobić ciekawą grę. Jestem nadal w szoku, jak genialnie ta gra łączy głębię i przystępność. Jakem casual, po przewaleniu Bayonetty nie jestem teraz w stanie wrócić do paru gierek Sudy, które miałem na patelni, zbyt prymitywne. W Bayo niemal w każdej sekundzie gry mamy zajęte palce, i im lepiej nimi zamiatamy, tym fajniejszy jest efekt. To jest właśnie klucz, by gra była grą, a nie filmem - to, co robimy, i jak, ma odzwierciedlenie na ekranie, tutaj też w postaci wyjątkowych akcji jak Punish i Torture Attacki. Można grać minimalistycznie i też się przejdzie grę, ale nie będzie to tak samo wyglądać... Słabiak zawsze sobie da radę, ale wymiatacz nie będzie znudzony, bo ma okazję zademonstrować swoją dominację i naprawdę stylowo rozpirzyć przeciwników trzepiąc chore kombosy i demolując kolejne anioły ich własnymi brońmi z tortur. Nie jest trudno przejść Bayonettę na normalu - nie miałem z tym problemu, co mówi za siebie (nie każdy tak uważa, ale dla mnie gra jest 100x łatwiejsza niż Metal Gear Rising, po części dlatego, że po prostu działa lepiej i czytelniej oraz szybciej można powtarzać). Można wszystko zrobić waląc jeden kombos (albo po prostu B i Y i kombosy się robią niemal z wszystkiego) i trochę umiejąc unikać, tyle. Sam unik wymaga wyczucia czasu, a gra każde udane wciśnięcie odzwierciedla dając nam m.in. efektowny tryb witch time. By grę po prostu przejść, nie trzeba nawet uczyć się tak fantastycznych i zmieniających grę rzeczy, jak dodge offset czy świadomie cancelować... praktycznie wszystko we wszystko, bo tak można w tej grze, co daje jakże świetną kontrolę nad tym, jak chce się rozwalić przeciwników. Wyzwaniem na platynę są oczywiście głównie dwie rzeczy, czyli rozwalanie rywali szybko i uniknięcie wszystkich ataków. Ale genialne jest to, że jest to klucz do każdego aspektu gry. Nie trzeba pamiętać długiej listy ciosów - można, ale większość wymagań gry to po prostu prawy spust i wciskanie go na czas: rzecz jednocześnie prosta, czytelna... i bardzo wymagająca, jeśli ktoś chce robić to naprawdę dobrze. I to jest powodem nieskończonej żywotności tej gry. Hard zresztą nie jest koniecznie trudniejszy, jeśli przez normala zebrało się pieniądze na lepsze wyposażenie, w tym akcesoria kompletnie zmieniające sposób walki - ułatwiając. Co innego zrobienie gry perfect, które wydaje mi się miliard razy trudniejsze od samego przejścia. Ale Bayonetta naprawdę prosi się o granie w nią bez końca. Tym razem przeszedłem raz, ale z takim uczuciem, jak obżartuch rezygnujący z zakupu kolejnych batoników - trzeba zająć się czym innym. A chętnie bym pomasterował wszystkie etapy, nauczył się w końcu w ogóle grać porządnie. Po każdym etapie miałem ochotę po prostu przejść go jeszcze raz - uczucie niezwykle dla mnie rzadkie. Poza tymi wszystkimi motorkami, strzelankami. One są dobre jednorazowo, nie powtarzałbym ich. Ale hack n' slash to jest zabawa na dziesiątki, jak nie setki godzin, po prostu robiąc to samo, gameplay jest sam w sobie tak dobry. No i Alfheimy. Miałem zamiar je wszystkie przejść, ale niektóre okazały się bez jaj trudniejsze, niż cała gra. W sensie, tak: zaliczenie zadania na 3 minuty mogło mi zająć blisko tego czasu, co przejście całej FABUŁY. Nie wiem, czy niektóre z nich w ogóle miały w założeniu być możliwe do przejścia przy podstawowym wyposażeniu, ale próbowałem. Wymagają często opanowania jednej specyficznej umiejętności, której w grze nie trzeba w ogóle używać, i na to byłem w paru przypadkach za cienki, ale każde podejście kazało mi GIT GUD i wciągało w momentami wręcz bolesny sposób (zapomniałem już uczucie bólu palców od gierek dla dzieci). A gdy zaliczałem takiego sukinsyna, którego męczyłem długi czas - radość jak w żadnej innej grze! Oto jest prawdziwy przykład gry wymagającej, ale sprawiedliwej, nie jak wiadomo co (które może mieć ciekawszą treść i karać bardziej, ale tego uczucia euforii z wykonania czegoś perfect nie zapewnia, bo gracz nie ma nad tym ułamka tej kontroli). Chciałbym zaznaczyć, że jedną z kluczowych cech gry jest możliwość przewijania scenek. Nie było to tak na 100% popularne wtedy, a czasami bywa, że nawet i dziś. Bayonetta - bez tej jednej rzeczy byłaby dużo mniej genialną grą. Zanudziłbym się musząc znowu oglądać scenki, albo przy powtarzaniu czegoś. W Bayonetcie na blachę, bez loadingów, można postawić na samą akcję, non stop. Nie ma powodu, by nie próbować najciekawszych akcji, bo w razie śmierci zaczynamy praktycznie z marszu tę samą walkę. To jest to, co lubię - testuje się to, jak gram, a nie moją cierpliwość i czy nie mam nic lepszego do roboty w życiu, niż powtarzać np. trwającą minutę banalną ścieżkę do bossa, na którym padłem. Czyste mięso. To jest może najważniejsza dla mnie rzecz w gierkach. Do dziś jeden z najwybitniejszych designów gry, w każdym elemencie - dobór każdego detalu w rozgrywce, na ekranie, dźwięku jest natchniony i cieszy japę. Po odświeżeniu Bayonetty można zapłakać nad anulacją Scalebound tak, jak dawno się nie płakało - od czasu tej gry Kamiya nadal zrobił tylko sequel na Wii U oraz niejakie Wonderful 101! Ech, japońskie gry AAA, cóż więcej chcieć. Nie grałem w Nioh więc nie powiem, jak gra wypada dziś w tym kontekście :( Edytowane 17 maja 2017 przez ogqozo 5 Cytuj
ogqozo 6 553 Opublikowano 17 maja 2017 Opublikowano 17 maja 2017 Ok. Nawet zapomniałem, ale faktycznie tylko "nadzorował". Tym bardziej - zrobił jedną grę, i obie gry na Wii U wyszły raczej dlatego, że Nintendo chciało być mecenasem, niż z powodów rynkowych. Gra jest tak dobra! A jednak trudno jest sprzedać tego typu gry. A superspektakularnej gry akcji jak Bayonetta nie da się oddać jako gierki indie z kickstartera za milion. Cytuj
XM. 10 888 Opublikowano 17 maja 2017 Opublikowano 17 maja 2017 Moge tylko pohajpowac i powiedziec, że w B1 nawet w połowie nie ma tyle akcji co w B2. Bayo jedynka to w sumie spokojna gra z paroma zwariowanymi akcjami, natomiast dwójka to już jazda bez trzymanko. Cytuj
ogqozo 6 553 Opublikowano 17 maja 2017 Opublikowano 17 maja 2017 (edytowane) No, i wymaga stosunkowo niszowej konsoli do gry (przynajmniej gra jest w miarę dostępna). Nie wiem, jakie są szanse, że będzie w jakimś wydaniu Virtual Console na Switchu, mogłaby mieć drugie życie bo jest... no. Edytowane 17 maja 2017 przez ogqozo Cytuj
standby 1 725 Opublikowano 19 maja 2017 Opublikowano 19 maja 2017 Xcom enemy unknown. Gra spokojnie mogła by wyjsc z ta grafika na xbox1 z ta grafa. Ale taka tez jej forma ze nie o grafikę chodzi tylko o miod i taktyke. W zasadzie o oprawie audio video nie ma co sie rozpisywac bo grafika jest paskudna a muzyka niegodna zapamietania. Liczy sie gameplay, czysty taktyczny gameplay ktory jest kozacki ze o ja pie.rd.ole. miod wylewa sie litrami z ekranu. Wybranie skilli zasadniczo determinuje czy gra bedzie latwa czy (pipi) trudna. Na wyzszych poziomach trudnosci bez dobrze ustawionych członkow drużyny drużyny i wybranych skilli nir mamy szans z mocniejsza ekipa. Gra z syndromem jeszcze jednej misji. Gra zsyndromem kombinowania i probowania. Cudowny szpil. Paradoksalnie najslabsza jesy ostatnia misja ktora nie ma klimatu. No ale reszta gry 9/10 solidny taktyczny szpil. Generalnie stane sie chyba fanem serii:) Cytuj
Figaro 8 221 Opublikowano 20 maja 2017 Opublikowano 20 maja 2017 Super Meat Boy - W końcu! Na laptopie ostatni boss mi się strasznie ciął i nigdy nie ukończyłem. Także wraz ze zdobyciem PS4 nie mogłem sobie odmówić tego obowiązku. Zdecydowanie jeden z ulubionych indyków obok Rouge Legacy. Kontrola nad postacią to majstersztyk, a soundtrack do dzisiaj słucham. Tym bardziej szkoda, że na PS4 jest zupełnie inna muzyka, sto razy gorsza. Dobrze mieć w takim momencie spotify. 9/10 1 Cytuj
ireniqs 3 025 Opublikowano 21 maja 2017 Opublikowano 21 maja 2017 (edytowane) Gravity Rush Remastered - pierwszy raz ukończyłem grę zaraz po premierze, prawilnie na Vicie. Tym razem postanowiłem przypomnieć sobie grę na PS4. Powiem tak: grało mi się lepiej niż na Vicie. Podejrzewam że duża w tym zasługa normalnych R2 i L2 oraz analogów. GR jako całość podobało mi się kiedyś, podoba mi się i teraz. Gierka ma trochę problemów, nie jest to dzieło idealne, ale doceniam oryginalność, klimat i design świata. No i Kat jest świetna jako główna bohaterka, udała im się ta postać. Poza tym prosta i przyjemna rozrywka. Platynka wpadła bez żadnej spiny. Zabieram się za GR2, bo historia tak bardzo urwana, że bardziej się chyba nie da. :) 8/10 Edytowane 21 maja 2017 przez ireniqs 1 Cytuj
ogqozo 6 553 Opublikowano 21 maja 2017 Opublikowano 21 maja 2017 Paradigm Warte uwagi nie tylko dlatego, że to chyba jedyna gra, w której użyjemy urządzenia o nazwie Duporganizer. Gra Jacoba Janerki dla Polaków będzie wyjątkowo śmieszna, mieszając sporo polskiej i post-sowieckiej estetyki w ramy typowej amerykańskiej opowieści o nerdzie-nolife'ie-przegrywie, który ma różne przygody. Bohater nie jest piękny i żyje w postkomunistycznej republice, w której żyje 5 osób, z czego każdy jest mutantem i żyje z zasiłku. Nie przeszkada to im jednak handlować dragami, pracować leniwie nad mixtape'ami itp. Paradigm jak mało która gra pozwolił mi poczuć się tak, jak w tych dobrych przygodówkach point-n-click z lat 90. Nigdy nie wiadomo, co się zdarzy, wszystko jest wielkim żartem odnoszącym się do czegoś (czasami dość namolnie, ale taki urok przegrywa). Żarty są też po prostu zabawne - można wręcz powiedzieć, że Paradigm jest tak śmieszny, jak forowicz myśli, że jest. Czyli nie jest to humor za mądry, nieraz o rzygach i kupie, często z tych samych zjawisk, z których wszyscy teraz beczą, ale jest przeuroczo i prześmiesznie. No i gra żartuje na różne sposoby - wrzucając nam co chwila lekkie odmiany w schemacie point-n-clicka, których nie będę specjalnie zdradzał. Lejąc ze standardów growych, gierka wciska ekscytujące zabawki w różne detale. To jak Kojima świata indyków! Gra nie jest bardzo droga... polecam. Ocena: wysoka. Cytuj
decoyed 707 Opublikowano 23 maja 2017 Opublikowano 23 maja 2017 Yakuza 0 Team Goro. Grajac we wczesniejsze czesci zdecydowanie kibicowalem Kazumie. Nie po ograniu Yakuzy 0. 60h genialnej gry i jednej z lepszych historii w grach z jakimi mialem do czynienia. Gra ma niby jakies archaizmy gdzies takie glupoty czytalem. Ktos widocznie mial zeza albo byl pijany. Chodzenie po miescie i klepanie ludzi po mordach daje mase radosci. Do tego co chwile trafialy sie ciekawe misje poboczne z mini watkiem fabularnym. Walki z bossami zostaly genialnie wyrezyserowane i az chcialo im sie oklepac gebe. Po walce to juz inna para kaloszy. Nie moge wyjsc z podziwu jak udalo sie sprawic, ze nawet postacie drugoplanowe zapadaly w pamiec tak mocno. Nie wiem jak wytrzymam do premiery jedynki na PS4. Mam Yakuza 1 juz dawno za soba ale po ograniu prequela to bedzie mysle zupelnie inny poziom zabawy. 2 Cytuj
ireniqs 3 025 Opublikowano 23 maja 2017 Opublikowano 23 maja 2017 Walki z bossami nie dość że genialnie wyreżyserowane to jeszcze przeciwko takim kolesiom że aż chciało się ich lać po mordzie. Bardzo chciało. :D Cytuj
XM. 10 888 Opublikowano 23 maja 2017 Opublikowano 23 maja 2017 Walki z bossami nie dość że genialnie wyreżyserowane to jeszcze przeciwko takim kolesiom że aż chciało się ich lać po mordzie. Bardzo chciało. :D +1 do oceny w takim razie dla gry. Niestety bossowie w grach co raz częściej to tylko pionki, nawet nie widzi się sensu napier.dalac ich po pysku - ot jakis frajer wyskakuje i trzeba go pokonac. Cytuj
raven_raven 12 013 Opublikowano 24 maja 2017 Opublikowano 24 maja 2017 Dying Light w coopie. No spoko gierka, ale nie żebym był nią jakoś zachwycony. Biegało się, biło zombie, zbierało lepsze bronie, zbierało mnóstwo śmieci, biło więcej zombie, wspinało, spadało, ginęło, biło zombie, otwierało skrzynie. O, dostałem linkę. Teraz wciągam się, biję zombie, zbieram śmieci, wciągam, lepsza broń, biegnę. I tak do końca. Trochę chaotyczne to, od początku do końca nie miałem jakiegoś większego poczucia progresu. Jakieś dialogi po drodze były, nawet całkiem interesująca fabuła. Grafika OK, chociaż gierka na X1 spowalnia czasami. Muzyka całkiem w porządku, emocjonująca końcówka. Może sobie na spokojnie kiedyś jeszcze raz przejdę na PC w sztywniutkich 60fps. Cytuj
Rayos 3 170 Opublikowano 24 maja 2017 Opublikowano 24 maja 2017 THUMPER (na switcha) Psychodela pełną gębą. Dark ambient połączony z bardziej ostrym brzmieniem, kosmarogenne obrazy i dźwięki, słuchawki na uszy i jazda żuczkiem po szynach. Ciężko to opisać słowami, ale Thumpera powinno stawiać się na równi z amplitude, rezem czy innym child of eden. Podejrzewam, że w VR musi ta gra ostro ryć banię. 8+/10 Cytuj
XM. 10 888 Opublikowano 24 maja 2017 Opublikowano 24 maja 2017 Serio DL miał spadki na bąku? Musiała mi się strasznie podobać ta gra bo nie przypominam sobie nic takiego. Cytuj
raven_raven 12 013 Opublikowano 24 maja 2017 Opublikowano 24 maja 2017 Nie spadki, a spowolnienia. Sporadycznie jednak, przeszedłem całą gierkę bez problemu i nikomu nie odradzałbym jej z powodu tych technikaliów, a jestem wyczulony na takie rzeczy dosyć. Cytuj
Gość suteq Opublikowano 24 maja 2017 Opublikowano 24 maja 2017 Serio DL miał spadki na bąku? Musiała mi się strasznie podobać ta gra bo nie przypominam sobie nic takiego. Drobne ma, ale raczej nic co by jakoś mocno dokuczało. Cytuj
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.