chmurqab 3 192 Opublikowano 18 czerwca 2017 Opublikowano 18 czerwca 2017 Snipperclips - skończone z partnerką, bardzo przyjemne i pocieszne. Jedyny minus, że jest diabelnie krótko - powinno być co najmniej dwa razy więcej plansz :/ Cytuj
Gość ragus Opublikowano 18 czerwca 2017 Opublikowano 18 czerwca 2017 Te poziomy z przebijaniem balonów łeeeeeeeeeeee Cytuj
Gość ragus Opublikowano 18 czerwca 2017 Opublikowano 18 czerwca 2017 strasznie irytujące były ;/ Cytuj
chmurqab 3 192 Opublikowano 18 czerwca 2017 Opublikowano 18 czerwca 2017 Przecież baloniki były łatwiutkie XD Jeżeli już coś mi działało na nerwy to zębatki. Cytuj
Rayos 3 171 Opublikowano 19 czerwca 2017 Opublikowano 19 czerwca 2017 przeciez przebicie balonika to sekunda, ja nie wiem ragus co Ty gadasz. zębatki to wróg publiczny. chmurqab, mozesz jeszcze ograć z partnerką levele dla 2-4 graczy ;) wygodniej się w nie gra w 4 oczywiście, ale w dwójkę też się da ogarnąć. Cytuj
chmurqab 3 192 Opublikowano 19 czerwca 2017 Opublikowano 19 czerwca 2017 chmurqab, mozesz jeszcze ograć z partnerką levele dla 2-4 graczy ;) Wszystkie ograne Cytuj
XM. 10 907 Opublikowano 21 czerwca 2017 Opublikowano 21 czerwca 2017 (edytowane) Ukończyłem w przeciągu tygodnia H4, L4d i L4D 2 oraz Axiom Verge na Vite. Niczego nie żałuję, wszystkie gierki wyje.bane, AV przeszedłem drugi raz, że 3 lata temu na PC ale nie podobało mi się, a teraz na vituni praktycznie w dwa posiedzenia skończyłem. Teraz będę meczył SMG2 i może zaczne dzis GeoW:J. Edytowane 21 czerwca 2017 przez XM. Cytuj
michal 558 Opublikowano 22 czerwca 2017 Opublikowano 22 czerwca 2017 The Last Door Taniutka i króciutka giereczka point-n-click, którą obczaiłem z racji podjary podobno niesamowicie za(pipi)ongo Blasphemous. Muszę powiedzieć, że debiut hiszpańskiego studia pozwala mieć pewne nadzieje. Gra ma łącznie ze 12 pikseli, ale opowiada historię w sposób całkiem dynamiczny i pozbawiony dłużyzn. Obsługa jest przyjemna - wystarczy klikać na przedmioty, nie ma prawie żadnych menusów ani sytuacji "no nie wiedziałem że tym można kliknąć na to", postać szybko porusza się po okolicy. Tak więc te parę godzin gry spędza się głównie na graniu. Historia to średnio oryginalny, ale przyjemnie żwawy horrorek gotycki w XIX-wiecznej Anglii, mocno ciągnący Poe i Lovecrafta. Dopóki się nad nią nie myśli, to nawet fajna. Bo kluczem jest styl, który w tak niskiej rozdzielczości, jak się okazuje, można dość łatwo zademonstrować. ojojoj twórcy mam nadzieje wiedzą że odpowiedzą za kalectwo utraty wzroku przez graczy.. 1 1 Cytuj
chmurqab 3 192 Opublikowano 24 czerwca 2017 Opublikowano 24 czerwca 2017 105h i 120 shrine'ów później, Breath of the Wild skończony. Pochwał było już wystarczająco, więc skupię się głównie na tym co mi się nie podobało: Na początku jest świetne wrażenie tego, że żadne miejsce, w które trzeba choć trochę się pofatygować nie pozostaje bez jakiejś nagrody dla gracza. Włazisz na górę i wiesz, że coś tam będzie. Po 40h, wchodzisz na górę i myślisz sobie Kurwa, znowu yebany korok... Brak zróżnicowania wśród przeciwników. Po jakimś czasie wszelkie obozy omijałem, bo klepanie tych samych kolesi w innych kolorach było po prostu nudne. Gra sugeruje często inne sposoby zaatakowania przeciwników niż wjazd z mieczykiem, ale w pewnym momencie (gdy zaczniesz trafiasz na mocniejszych przeciwników) stają się one praktycznie bezużyteczne. Co z tego, że podpalisz znajdującą się nad goblinami platformę z wybuchowymi beczkami gdy te beczki uszczkną tylko jakieś 5% zdrowia przeciwnika? Sporo sidequestów to jest mocne meh, bez bodźca motywującego do ich wykonania. Nie uniknięto typowej spyerdoliny z gatunku "zbierz mi 20 kamyczków". Dodatkowo, najczęściej gdy przyniesiesz te kamyczki to raczej nie dostaniesz nic specjalnie przydatnego (n.p. droższy kamyczek). Nic mi nie zapadło w pamięć, może poza budowaniem Tarry Town, które i tak było nadpsute zbieraniem cholernego drewna. Najlepsze questy były związane z odkrywaniem shrine'ów i zamieniłbym chętnie te wszystkie pyerdolety z poprzedniego punktu na chociażby 5 dodatkowych. Problemem tych questów było natomiast to, że w większości przypadków w odkrytym shrinie odbieraliśmy tylko Spirit Orb. No ja bym wolał nagrodę w postaci kolejnej ciekawej zagadki w shrinie. Za dużo cholernych Test of Strength. Powinno być o połowę mniej, w pewnym momencie to Majory mogłem klepać z zamkniętymi oczami, a co dopiero niższe. Po 50h sporo rzeczy powszednieje, przez to eksploracja traci trochę na atrakcyjności, jak zostało mi ze 4 wieże do odkrycia to już mi zależało przede wszystkim na tym, żeby znaleźć szybko kolejne shrine'y i cisnąć dalej, najlepiej tam gdzie nie będę musiał się na okrągło gdzieś wspinać.. Dungeony.. są niezbyt ciekawe. Nieduże, szybko się je kończy i w zasadzie już w tym momencie kompletnie nie pamiętam bossów. Na gorąco chyba tyle mi przychodzi do głowy. Bawiłem się bardzo dobrze, szczególnie biorąc pod uwagę, że to otwarty świat. Nie jest to moja ulubiona Zelda. Wolałbym jednak bardziej skoncentrowane doświadczenie, ale to w trójwymiarowym środowisku bez korytarzy jest ciężkie do osiągnięcia. Najgorsze jest to uczucie po napisach, ta świadomość, że na kolejną taką Zeldę trzeba będzie czekać ponad 5 lat. Oby Aonuma upichcił w między czasie coś na poziomie ALBW. 7 Cytuj
Gość Opublikowano 25 czerwca 2017 Opublikowano 25 czerwca 2017 Batman: Arkham Knight - na premierę byłem zbyt zmęczony tym formatem, żeby chcieć w nią grać. W sumie to też sobie za bardzo do serca wziąłem dosyć powszechną opinię "40% czasu jeździ się autkiem", a ja autek nie lubię (może z wyjątkiem GTA). To na premierę, a teraz kupiłem za pół darmo popsutą wersję na Steama i okazało się, że to pod kilkoma względami najlepsza część serii. Motyw z autkiem w gruncie rzeczy przypomina mi bardziej wplecenie w perspektywę TPP jakiegoś twin stick shootera (walka na ograniczonym terenie, przeciwnicy atakujący z każdej strony, unikanie pocisków) , całkiem sprawnie zrealizowanego a to "jeżdżenie" ogranicza się do pokonania paru przecznic + jakichś opcjonalnych zadań. Na tym motywie (batek jeździ i się strzela z dronami) cierpi narracja, ale to jedyne co mam po ograniu gierki do tego autka. No właśnie, narracja. To chyba najlepiej wyreżyserowana część serii, świetnie wplecione w eksplorację motywy klejące rozgrywkę z fabułą, poczucie, że przemierzanie miasta nie jest tak monotonne jak uprzednio. Efekt trochę psuje dosyć miałki repertuar złoczyńców, chociaż wiadomo prawie od początku, że "musimy odzyskać miasto bo znowu wszyscy złole uciekli z więzienia" będzie jedynie tłem dla wewnętrznej walki Batka. Zdziwiłem się też trochę, kiedy okazało się, że zobaczę zakończenie tej historii dopiero w momencie zaliczenia wszystkich pobocznych aktywności na 100%, łącznie z zebraniem wszystkich zagadek Riddlera... Lekkie WTF pojawiło się na mojej twarzy. Niemniej grało mi się w Arkham Knight bardzo dobrze, bo chociaż jedynka miała najlepszy klimat i najbardziej skondensowaną rozgrywkę, bez udziwnień, a dwójka najlepsze patenty na urozmaicenie rozgrywki w głównym wątku, to AK rekompensował te braki na innej płaszczyźnie. Co do działania gry na Steamie, to faktycznie jest źle, przez te czterdzieści kilka godzin gra wysypała mi się 7-8 razy (podczas loadingów), nic dziwnego, że zwracali za nią kasę. Cytuj
okens 541 Opublikowano 26 czerwca 2017 Opublikowano 26 czerwca 2017 Metro 2033 wersja Redux Coz jestem szczerze zaskoczony tym jak cholernie dobra gra to jest. Co prawda czesto widac w niej niski budzet i uplyw czasu, szczegolnie w animacjach postaci i designie twarzy ale cholera miejscowki nadrabiaja to w stu procentach. Wciagnalem sie, choc nie dawalem sobie wielkich szans, na dobre i od razu siegnalem po Last Light. Jestem tez dobrej mysli co do Exodus( chociaz ten open world jest raczej na :/ ) Polecam kazdemu kto jeszcze lubi regenerowac zycie apteczkami, chodzic po liniowych korytarzach i nie wdawac sie w zbedne rozmowy z rownie zbednymi NPC Cytuj
Gość Kasias Opublikowano 26 czerwca 2017 Opublikowano 26 czerwca 2017 Metro Redux to najlepiej zrobiony remaster w tej generacji. A pamiętam, że w 2014, także w PSX Extreme, w głosowaniach na najlepszy remaster roku Metro przegrywało z Tomb Raiderem, GTA V czy TLoU. Eh... Cytuj
Frantik 2 571 Opublikowano 27 czerwca 2017 Opublikowano 27 czerwca 2017 (edytowane) Detention (PC)Po ograniu w ciągu ostatniego półrocza przygodówek spod ręki Remigiusza Michalskiego, czyli The Cat Lady oraz Downfall, których zainteresowanym raczej przedstawiać nie muszę, mogę powiedzieć, że w pewien sposób rozsmakowałem się w grach tego typu. Krótko po premierze zainteresowałem się więc Detention od tajwańskiego studia RedCandleGames. Dostajemy tu, podobnie jak w produkcjach Michalskiego, przygodówkę 2D w klimatach dość pokręconego horroru z gęstym sosem tajwańskiej historii lat 60-tych XX wieku, a także ichniego folkloru. Gra nie może nie tyle wprost straszy, co niepokoi i robi to czasem mocno. Pozytywne wrażenie robi również historia, której nie chcę tu jednak spoilerować. Klimat Detention w przyjemny sposób też kojarzy się z Silent Hillami i nie jest to czcze gadanie, co mówię jako weteran prawie wszystkich gier o Cichym Wzgórzu. Nawet soundtrack mocno przywodzi na myśl dzieło Japończyków: Wady? Na siłę mogę się przyczepić do nieco zbyt prostych zagadek (znajdź przedmiot i użyj go kawałek dalej aby ruszyć do przodu, ewentualnie by uzyskać kolejny przedmiot itd.) Raz jedyny przez moment musiałem się zastanowić, co należy zrobić. Kręcić nosem można także na długość gry - całość przejdziemy bowiem w 3, maksymalnie 4 godziny, bawiąc się przy tym w szukanie i czytanie notatek, których trochę jest. Mamy tu do czynienia z grą rdzennie PC-tową i nie uświadczymy obsługi pada. 8/10 - warto wyhaczyć na Steam Sale'u :) Co ograłem jeszcze ostatnio?Outlast 2 (PC) Niby fajnie się grało, ale nie zrobił na mnie nawet w połowie tak dobrego wrażenia jak jedynka z dodatkiem. Klimat, choć odmienny, to słabszy - moim zdaniem ucierpiał przez brak klaustrofobicznych korytarzy, gdzie psychiatryk z pierwowzoru jednak robił. Zamiast tego twórcy eksperymentowali z miejscówkami, które sprawiają wrażenie otwartych podczas gdy i tak istnieje tylko jedna ścieżka, by iść dalej. Parę razy zdarzało mi się kluczyć w te i z powrotem kombinując, gdzie właściwie mam wleźć. Fabuła? Niby położono tu na nią większy nacisk niż wcześniej, acz wydaje się być tak na siłę zamotana, by w zasadzie nic nie było jasne. Takie 6/10, a jak ktoś ma słabość do horrorów found footage, to nawet 6,5. Pochwalić muszę jeszcze oprawę wizualną - zadziwiające jakie ładne widoczki można nadal wykrzesać ze stareńkiego UE3. Vanquish (PC)Znakomity port znakomitej strzelanki. Jak dla mnie chyba najlepszy i najbardziej efektowny klon Gearsów. Jeśli ktoś nie miał jeszcze okazji, to nie zastawiać się i brać. Tym bardziej, jeśli komuś przypadło do gustu Binary Domain, które jednak dużo bardziej stawiało na fabułę niż nieskrępowaną rozwałkę, jak tutaj.8+/10 Inside (PC) Gra po prostu cudowna. Nie ma co pisać - tego trzeba doświadczyć samemu. Napiszę tylko tyle, ze podeszło mi nawet bardziej niż Limbo.9/10 I na koniec wyliczanki... NieR: Automata (PC) NieR: Automata to z całą pewnością nie tylko gra. To także wspaniałe doznanie - fabularne, artystyczne i w końcu gameplayowe. To jeden z tych tytułów, po ukończeniu którego ma się doła, nieomal przysłowiowego kaca wynikającego z przygnębiającej świadomości, że raczej prędko nie zagra się w coś równie dobrego, głębokiego... słowem: wielkiego. Piękno tej gry zaczyna ujawniać się w pełnej krasie dopiero gdzieś w trakcie drugiego przejścia, wtedy to opowiadana historia zaczyna rozwijać skrzydła i uświadamia nam geniusz Yoko Taro. Wcześniej, tym bardziej gdy ktoś sam z siebie nie podejmie wysiłku zgłębiania srol, może odczuć, że gra ni mniej, ni więcej w poprawnego slashera z paroma ciekawymi "udziwnieniami". Jednakże to, co czeka nas później to już prawdziwa magia i uczta. Szczególnie zaś trzecie przejście stanowi istny rollercoaster wrażeń i emocji. Muszę jeszcze nadmienić, iż zaliczam się do osób, które generalnie nie mają w zwyczaju po kilka razy przechodzić jedną grę, niezależnie od tego, jak dobra by ona nie była. Stąd też, przed zakupem NieR-a silne były we mnie obawy, jakoby po prostu nie będzie chciało mi się kończyć gry 3-krotnie, by poznać całość historii... Wszystkim, którzy mają podobne rozterki mogę na szczęście powiedzieć, że poszczególne przejścia na tyle od siebie różne, że nie mamy wrażenia przechodzenia kilka razy tego samego, a drugie przejście (9S), choć bardzo podobne, jest (na szczęście?) sporo krótsze od pierwszego. Automata to arcydzieło i, póki co, moja gra roku 2017.10/10 Edytowane 27 czerwca 2017 przez Frantik 2 Cytuj
MYSZa7 8 920 Opublikowano 27 czerwca 2017 Opublikowano 27 czerwca 2017 (edytowane) może nie właśnie, ale niedawno ukończyłem kilka exów na One Quantum Break - byłby kolejny nudny cover-shooterek gdyby nie ta manipulacja czasu, która znacznie uatrakcyjnia strzelanie i resztę gameplayu. Można fajnie pokombinować i odwalać akcje rodem z Matrixa. Dzięki temu, ale i także fajnie poprowadzonej historii ( mega motyw z manipulacją czasu itd.) z iluzorycznymi, ale jednak wyborami moralnym, dało to że te około 10 godzin potrzebne do skończenia fabuły minęło bardzo szybko i przyjemnie. Jak ktoś oczekuje blockbusterowej i niezbyt wymagającej rozgrywki to myślę że ostatnia produkcja Remedy będzie idealna. 7+/10 Gears of War 4 - byłem sceptycznie nastawiony przez tę trójkę generycznie stworzonych głównych bohaterów i przez to że wydawało się że ostatnia część z Marcusem Fenixem w roli głównej wydawała się zamykać najważniejsze wątki. A tutaj dostałem znowu bardzo dobry szpil w gearsowym stylu z kilkoma urozmaiceniami. Wydaje się, że ta formuła już się wyczerpała, ale kurde ten gameplay dalej robi robotę i daje masę satysfakcji. Na dodatek wprowadzenie zmutowanych Locustów i kontynuowanie perypetii rodu Fenixów dało w ogólnym rozrachunku bardzo dobrze opowiedzianą historię zwieńczoną niedokończonym, ale bardzo intensywnym finałem. Gearsy dalej w formie i ja osobiście czekam na więcej. 8/10 Ryse: Son of Rome - od początku widać, że gra ma Kinectową genezę, gameplay jest strasznie wtórny, monotonny i sprowadza się do mashowania dwóch czy tam trzech przycisków, satysfakcję dają dobrze kontekstowo dobrane egzekucję, ale i one po pewnym czasie powodują znużenie. Dlaczego więc skończyłem tę grę? O dziwo przez fabułę, motyw zemsty i istnień boskich przyciąga na dłużej i spowodował, że ukończyłem tego szpila. Wątek główny budził we mnie skojarzenia z God of War i motywem zemsty Kratosa na Zeusie. Ta gra w sumie mogła być takim Xboxowym God of War, jednak w grze Santa Monica ten gameplay nie był tak nudny i tak mało urozmaicony jak w produkcji Crytek. Potencjał był, szkoda że tak go zmarnowano. 6/10 Edytowane 27 czerwca 2017 przez MYSZa7 3 Cytuj
Kinoji 763 Opublikowano 28 czerwca 2017 Opublikowano 28 czerwca 2017 (edytowane) Tydzien temu skonczylem Persone 5 i chcialem troche odczekac, zanim na chlodno bede mogl spisac wrazenia. Gralem na normalu, 120h, podejscie bardziej casualowe (bez spiny na wymaxowanie wszystkich confidantow itd). Beda delikatne spoilery. Jadym, najpierw plusy: muzyka: jeden z najlepszych ost ostatnich lat i moze nie scisla, ale na pewno czolowka wszechczasow jesli chodzi o gry w ogole. Nutki tak wpadajace w ucho, ze chodzily za mna po wylaczeniu konsoli przez caly czas ogrywania. Poza tym ogromny wyczyn, ze przy tym poziomie powtarzalnosci nie nudzily sie przez tyle godzin (motywem z miasta z XCX rzygalem po 5h). Zadnego sredniego kawalka, wszystkie na wysokim poziomie - cudenko. Maly minus za to, ze motyw bossow powtarzal sie przez niemal cala gre. systemy - po ograniu Zeldy BotW myslalem, ze dlugo juz nie trafie na gre pelna tylu roznych, tak dopracowanych, doszlifowanych systemow. Po BotW od razu zaczalem P5 i okazalo sie, ze wcale nie musialem czekac. Kazdy jeden element gry dziala perfekcyjnie albo prawie perfekcyjnie (skradanie i wykrywanie postaci przez przeciwnikow troche szwankowaly). Na dodatek tak pieknie sie lacza - tworzenie person, odpicowany system walk (baton pass!), confidanty czy wreszcie nierandomowe dungeony. Tak powinny wygladac gry i tak powinny wygladac gry NA PREMIERE. palace - design, zroznicowanie, rozne motywy ubarwiajace gejmplej. Na kazdy palac czekalem ciekawy, co nowego sie tam wydarzy. I mimo tego, ze wg. mnie kazdy kolejny byl troche gorszy od poprzedniego, to i tak, podsumowujac, ogolny ich poziom byl bardzo wysoki. Morgana - co za fantastyczna postac nie pamietam gry, w ktorej jakas postac od poczatku do konca rozwijalaby sie i zmieniala, na dodatek z tak niesamowitym backstory. Bede z goracym serduszkiem wspominal historie tego cudownego kota z chinskiej gierki. stylistyka, art design - w tym temacie wszystko juz chyba zostalo powiedziane, wiadomo o co chodzi. I to, co mniej lub bardziej mi nie podeszlo: pacing fabuly - no tragedia. Przez pierwszych 10 czy 15h bylem mega ciekawy co bedzie dalej, zapowiadalo sie to bardzo obiecujaco. Od drugiego, a juz na pewno trzeciego palacu wszystko stanelo w miejscu kompletnie. Jedyne, co trzymalo sie jako tako glownego watku to jakies tam niewielkie wstawki. Poza tym wiekszosc dialogow czy scenek byla chamskimi zapychaczami, z rozmowami tekstowymi ekipy na czele. Same palace w srodku gry, a raczej postaci, ktore te palace mialy to jakies randomowe pionki, ktorych imion nie pamietalem 2h po ich ostatnim dialogu. W koncu doszlo do tego, ze tak po 80h gry zaczalem po prostu rushowac do konca i skipowac miedzy innymi te sms'owe rozmowy czy inne mniej wazne dialogi - jestem na 100% przekonany, ze kompletnie NIC na tym nie stracilem. Na dobre tory wrocilo to gdzies tak przy 100h i ostatnich dwoch palacach - wtedy to juz byl konkret i fajerwerki. Nie zmienia to faktu, ze przez jakies 40 czy 50h, czyli prawie polowe mojego czasu gry, byl to fabularny pustak. poziom urozmaicenia w walkach - specjalnie nie napisalem 'poziom trudnosci', bo nie o to chodzi. Trudnosc jako taka byla, nawet na normalu, ale walki sprowadzily sie dla mnie koniec koncow do 2 typow - z przeciwnikami, ktorzy maja slabosc na jakis element i takimi, ktorzy ich nie mieli (byly tez mieszane, ale zaliczam je do pierwszej grupy, bo mozna aktywowac baton pass). Te pierwsze rozwalalo sie w 99% przypadkow w pierwszej turze - zero historii, taki tam 30s przerwynik na zdobycie expa/hajsu. Te drugie byly ciekawsze, ale bylo ich zdecydowanie za malo. Jedyne wipe'y, jakie mi sie zdarzyly wynikaly z tego, ze dostawalem ciagiem criticali/weaknessow, na co nic kompletnie nie moglem poradzic. "You can't do this right now". Za czesto dochodzilo do sytuacji, ze chcialem przeczytac ksiazke/pojsc do mementos/zrobic cokolwiek innego a gra blokowala mi mozliwosc zrobienia czegokolwiek przez tydzien. Nosz kur.va 2-3 dni DOBRA, ale nie yebany tydzien. schematycznosc - gdyby cala gra zajela mi 60-80h pewnie bym tego nie zauwazyl, ale schemat rozgrywki i to co pisalem o pacingu doprowadzily do tego, ze w pewnym momencie po prostu sie znudzilem. Palace byly jedynymi momentami lepszej zabawy, ale poza tym mialem ochote jak najszybciej dopchac to do konca. Walki byly do bolu do siebie podobne, bossowie coraz mniej ciekawi, confidanty z interesujacymi mnie historiami juz mialem wymaxowane i tak jakos nie dzialo sie nic porywajacego/ciekawego. Porownujac to do podobnej wg. mnie w zamysle Yakuzy 0 (maly otwarty swiat, sporo sidequestow, wyrazny podzial na watek fabularny i dodatkowe zadania, miejsce akcji), ktorej przejscie zajelo mi 60h, Persona 5 po prostu sie przejadla. Mysle ze dla mnie wlasnie 60-70h to max dla tego typu gry, zeby utrzymac moje zainteresowanie. Z takich rzeczy neutralnych, ktore mi teraz przychodza do glowy: Mementos - z poczatku spoko, ale troche za dlugie confidanty - jak to w Personach, jedne mniej, inne bardziej interesujace velvet room - fuzje jak zawsze spoko, ale kilka opcji srednio przydatnych, wrzuconych jakby na sile - transmutacja czy wiezienie. Ogolna ocena 4/5. Bardzo dobre, dopracowane jrpg z ciekawa fabula (jak juz jest) niepozbawione minusow. Przez wiekszosc czasu bawilem sie dobrze, ale tez sporo czasu po prostu sie nudzilem i chcialem to pchac jak najszybciej do przodu. Pomimo tego, ze to dobra gra, to na jakis czas na pewno bede mial dosc tego typu rpg'ow. Edytowane 28 czerwca 2017 przez Kinoji 3 Cytuj
Brolin 328 Opublikowano 28 czerwca 2017 Opublikowano 28 czerwca 2017 Painkiller (PC) Oryginalny, stareńki Painkiller. Jak się okazało, jedna z lepszych strzelanek w jakie grałem. Nowy Wolfenstein zaczęty mniej więcej w tym sam czasie musiał czekać na swoją kolej. Gra idealna aby się wyżyć, zero główkowania, tylko Ty i masa ścierwa do wytłuczenia. Fizyka ciał w tej grze to poezja, zamiast realizmu wrzuca banana na ryja kiedy zwłoki latają na wszystkie strony. Czyszcząc szybko wąski korytarz dosłownie wypycha się przed sobą stertę mięcha. Do tego różnorodne lokacje, ciekawe bronie (niby mało a w sumie wystarczająco), różnorodni przeciwnicy i heavy metal. Nie ma co więcej pisać, moc. 9/10 Cytuj
Daffy 10 582 Opublikowano 28 czerwca 2017 Opublikowano 28 czerwca 2017 mario kart 8 deluxe (55h i 600wyscigow online i stale rosnie) + przeoogrom zawartosci jesli chodzi o tryby, trasy i mozliwosci (nawet do 4 graczy na jednej konsoli) niesamowicie zayebiscie zaprojektowane trasy, skroty, rozjazdy, rozmieszczenie speed padow itp easy to learn hard to master oprawa graficzna to majstersztyk w sztywniutkich 60fps nie wyobrazam sobie lepszego tytulu do promowania hybrydowosci switcha niekonczace sie poklady miodu w wyscigach online drugi item dodaje sporo taktyki do dosc randomowego schematu rozgrywki syndrom jeszcze jeden wyscig syndrom jeszcze jednego slowa kuvva na ostatnim zakrecie - totalnie generyczna kampania single player z totalnie generycznym AI klasa predkosci 50cc (wiem, ze to pewnie z mysla o malych dzieciach ale to praktycznie stoi w miejscu, alleluja, ze w multi jej nie ma) sporadyczne problemy z wyszukaniem meczy online (np dolacza do juz trwajacego wyscigu i po jego wczytaniu wyskakuje blad) ocena ogolna 10-/10 4 Cytuj
Velius 5 709 Opublikowano 28 czerwca 2017 Opublikowano 28 czerwca 2017 (edytowane) Life is Strange No wlasnie skonczylem, gierka fajniejsza od tych szpili ze stajni Telltale, ma sie uczucie jakby decyzje mialy jednak wieksze znaczenie i jakis tam wplyw na to co sie do okola dzieje. Fajny pomysl na fabule, bylo tez sporo fajnych zwrotów akcji oraz rozwiazań jak wybrnac z danej sytuacji. Gra niestety czasami nudzila dialogami. Zakonczenie tez niestety moim zdaniem nie powala. Nie ma co tutaj za duzo sie rozpisywac bo to bardziej samograj niz gierka, a fabula i postacie przez kazdego inaczej beda postrzegane, jednemu sie spodoba, innemu nie. Ktos bedzie płakał, a ktos inny nie ( mnie w ogóle nie ruszyła), ale mysle ze jak komus podobaja sie tytuly od Telltale to zdecydowanie musi zagrac w Life is Strange. Ocena ogólna 8-/10 Edytowane 28 czerwca 2017 przez Velius 4 Cytuj
c0ŕ 4 834 Opublikowano 28 czerwca 2017 Opublikowano 28 czerwca 2017 Velius widzę przezorny zawsze ubezpieczony, no myślałem że sobie więcej zaspoileruję otwierając ten spoiler :P Cytuj
ireniqs 3 025 Opublikowano 28 czerwca 2017 Opublikowano 28 czerwca 2017 Velius: zgadzam się z opinią. Troszkę przereklamowany tytuł. Grałem w lepsze gierki fabularne, ale głównie to chińskie tytuły więc ci co ich nie trawią to faktycznie mogą uznać LiS za coś niesamowitego. Efekt motyla to też nic nowego w sumie, a najlepiej jest on podany w Steins Gate, moim zdaniem. Cytuj
MaZZeo 14 193 Opublikowano 1 lipca 2017 Opublikowano 1 lipca 2017 Valiant Hearts - piękna, urocza ale i smutna gra. Historia czterech postaci na tle wielkiej i bezsensownej wojny została bardzo ciekawie rozpisana. Mimo, że postacie mało mówią, a jeśli już, to głównie za pomocą pamiętników, to można się z nimi zżyć. Gameplay to głównie rozwiązywanie dość prostych zagadek, ale gra nie nuży i jest urozmaicona, na przykład o sekwencje, gdzie w rozgrywkę wkomponowana jest muzyka klasyczna z tamtego okresu. Ładna i nietuzinkowa grafika, chociaż widać, że gra była też robiona z myślą o tych starych platformach, bo tekstury rysunków na pierwszym planie potrafią razić. Największy plus tego tytułu to oddanie historyczne. Ogrom ciekawostek do przeczytania. Dla fanów historii oraz fanów Battlefielda 1 - pozycja obowiązkowa 8/10 1 Cytuj
c0ŕ 4 834 Opublikowano 4 lipca 2017 Opublikowano 4 lipca 2017 (edytowane) Resident Evil 4 Nie będę się rozpisywał, bo czego bym nie napisał, to nie wymyślę koła na nowo. To po prostu 18 godzin czystej, niczym nieskrępowanej zaje.bistości. Idealna, kompletna gra akcji bez znaczących wad. Ostatnio wbrew woli celebrowałem Dni Niegracza, zmusiłem się do odpalenia RE4 i przeszedłem całą wyspę na jednym posiedzeniu, takie to dobre. Myślę teraz i nie kojarzę niczego, co miałoby mi przeszkodzić w wystawieniu 10/10, przygłupie QTE to za mało. Teraz jeszcze bardziej doceniam Evil Within i Mikamiego, że przeniósł tam tyle dobrych podobieństw i rozwiązań. Odpoczynek i biorę się za przejście na pro. Btw pod koniec w paru momentach się wzdrygłem ze strachu, nie spodziewałem się tego. Edytowane 4 lipca 2017 przez c0r 4 Cytuj
XM. 10 907 Opublikowano 4 lipca 2017 Opublikowano 4 lipca 2017 Przyglupie QTE? Oj co to to nie, a sama walka z krauserem qte na noże to OJAPIER.DOLE 1 Cytuj
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.