Skocz do zawartości

własnie ukonczyłem...


Gość Orson

Rekomendowane odpowiedzi

W sumie pod koniec gry QTE rzeczywiście były lepsze, bardziej uzasadnione, z Krauserem to był punkt kulminacyjny, ale przez większość gry sprawiały takie... nienaturalne wrażenie dla mnie. Pojawiały się znikąd, na reakcję była sekunda lub nie raz jej ułamki. Nie jest to IMO najsilniejszy element gry xd.

 

Co do Krausera to byłem rozczarowany...

 

 

skutecznością noża w tym pojedynku :P Salazar i Verdugo padli po rocket launcherze, powinni nieco osłabić tą broń, ale nie narzekam.

 

Odnośnik do komentarza

Uncharted 3: Drake's Deception Remastered - trójeczke najbardziej lubię od momentu w którym

akcja przenosi się na cmentarzysko statków

aż do samego końca. Niestety jest to też moment od którego zaczyna się to czego nie lubię w tej serii, czyli upierdliwe kill roomy. W paru momentach na crashingu bywa naprawde srogo. Ale całościowo ta odsłona wypada bardzo dobrze, fajna lekka przygoda. Swego czasu stawiałem ją niżej od jedynki, ale teraz po odświeżeniu stwierdzam że jednak jest od niej lepsza. 8/10

 

Ratchet and Clank 3: Up Your Arsenal - rozczarowała mnie ta część. W dwóch poprzednikach na wielu planetach miałem ten efekt "wow ale tu fajnie, jak to wygląda, ładna panorama, tyle ruchomych elementów", a tutaj  może z raz czy dwa coś takiego było. Planety nie powalają, i w ogóle wydają się dość skromne, pozbawione jakichkolwiek urozmaiceń (nawet nie ma wyścigów), a nastawione wyłącznie na strzelanie, strzelanie, strzelanie. Czasem miałem dość. Areny gdzie musimy bronić się przed przeciwnikami lub ich eliminować to tani zapychacz. Bronie, nie wiem czy tu doszły jakieś nowości, wydaje mi się że to wszystko już było poprzednio. Jedynie humor pozostał na swoim solidnym poziomie. Narzekam, ale gra się w to i tak przyjemnie, po prostu ta część jest o wiele uboższa od pierwowzorów, a tego nie lubie. Ale przedemną jeszcze Tools of Destruction i A Crack in Time więc jestem pewny że będę miło zaskoczony. 6/10

Odnośnik do komentarza

Horizon Zero Dawn - trudność 2/10. W zasadzie to powinno być 1/10 ale dam punkcik więcej za jeden irytujący trial z łapaniem latających padlinożerców za pomocą wyrzutni lin. Poza tym gra prosta do ukończenia i wyplatynowania (gra była robiona na poziomie normal). Fajna historia, bardzo słaby poziom side questów, świetna mechanika walki (nie tyczy się walk z ludźmi) oraz ciekawa historia opowiadana w "znajdźkach". Grafika i płynność miażdży, świetna relaksująca muzyka. Mam tylko nadzieję że nadchodzące DLC będzie o wiele trudniejsze i będzie stanowiło większe wyzwanie niż podstawowa gra.

Odnośnik do komentarza

Journey 

 

Przede wszystkim gra jest piękna, zarówna wizualnie, jak i pod względem muzycznym. Na dodatek nie jest aż takim samograjem, jak się powszechnie przyjęło, nie spodziewałem się pewnych elementów gameplay'owych (jest nawet moment quasi skradankowy). Przez całość naprawdę przyjemnie się "płynie", no może z lekkim spadkiem (zamierzonym) tempa pod koniec. Patent ze spotykaniem randomowych podróżników świetny, obawiałem się, że tyle lat po premierze może być z tym ciężko, a tu proszę. Całość pękła w niecałe 2h, i choć nie powinno się może tego tak przeliczać, to jednak nie byłbym kontent, wydając na taką zabawę więcej, niż (w promocji) ~25 zł. Polecam, ale nie czarujmy się, jest to trochę bardziej ciekawostka i "przeżycie", niż typowa gra. 

 

(...)

 

Ratchet and Clank 3: Up Your Arsenal - rozczarowała mnie ta część. W dwóch poprzednikach na wielu planetach miałem ten efekt "wow ale tu fajnie, jak to wygląda, ładna panorama, tyle ruchomych elementów", a tutaj  może z raz czy dwa coś takiego było. Planety nie powalają, i w ogóle wydają się dość skromne, pozbawione jakichkolwiek urozmaiceń (nawet nie ma wyścigów), a nastawione wyłącznie na strzelanie, strzelanie, strzelanie. Czasem miałem dość. Areny gdzie musimy bronić się przed przeciwnikami lub ich eliminować to tani zapychacz. Bronie, nie wiem czy tu doszły jakieś nowości, wydaje mi się że to wszystko już było poprzednio. Jedynie humor pozostał na swoim solidnym poziomie. Narzekam, ale gra się w to i tak przyjemnie, po prostu ta część jest o wiele uboższa od pierwowzorów, a tego nie lubie. Ale przedemną jeszcze Tools of Destruction i A Crack in Time więc jestem pewny że będę miło zaskoczony. 6/10

 

W sumie zgodzę się z zarzutami wobec designu planet i arenami nastawionymi na proste strzelanie (element wrzucony typowo pod multi, niestety), ale z jedną uwagą : pierwszy problem i nadmiar strzelania pojawił się już dwójce, którą ja uważam za najsłabszą w serii. Trójka nadrabia antagonistami, humorem, vid-comicami z Qwarkiem (świetne) i powrotem do starej galaktyki (łącznie z wizytami na znanych już planetach).

Odnośnik do komentarza

Get Even (PC)

Oj, mam tu ciężki orzech do zgryzienia, gdyż raczej spodziewałem się troszkę czegoś innego: spodziewałem się FPS-a z bardzo mocnym naciskiem na narrację i opowiadaną historię, a dostałem w zasadzie symulator chodzenia z paroma udziwnieniami i strzelaniem wepchniętym nieco na doczepkę, bo i nie mogę inaczej odnieść się do tego, jak przez większość czasu gra próbuje nas zniechęcać do pociągania za spust, a gdy postanowimy mieć to gdzieś i przestaniemy bawić się w dość koślawe skradanie, zostajemy uraczeni miałkim modelem strzelania i na ogół tabunami przeciwników, którzy choć inteligencja nie grzeszą, to bywają więcej niż skuteczni w błyskawicznym posyłaniu naszego protagonisty na tamten świat (zauważyłem, że tym szybciej, im bliżej niemilca się znajdujemy) Niedogodności związane z walką i wymuszonym skradaniem szczególnie dawały mi się we znaki w końcowych etapach, a wcześniej...

 

Cóż, gra strasznie długo się rozkręca, za długo. Gdy jednak się zawziąłem, to od pewnego momentu śledziłem wydarzenia na ekranie z niejakim zainteresowaniem. Szkoda tylko ze końcówka znów wyraźnie zwaaalnia i nieco się ciągnie. Tym niemniej satysfakcjonuje i serwuje kilka naprawdę niezłych twistów. Problem mam tu z czym innym: mianowicie początkowo Get Even robi nam smaka na udział w czymś naprawdę wielkim jeśli chodzi o skalę wydarzeń, a koniec końców całą fabułę dałoby radę streścić może w trzech średnio rozbudowanych zdaniach - ot, technothriller o korporacyjnym szpiegostwie, zdradzie i zemście z mocno zarysowanym dramatem osobistym w tle. Rzecz nie jest zła, acz w ogólnym rozrachunku nieco rozczarowuje.

Jedyne co naprawdę w Get Even błyszczy to sfera audio - zarówno genialna ścieżka dźwiękowa, solidny voice acting (jeśli ktoś ludzi słuchać języka Szekspira z ładnym, brytyjskim akcentem, to będzie ukontentowany), jak i całą resztą to chyba najwyższy możliwy poziom. Cała reszta jest cóż... przeciętna, acz nie zrozumcie mnie źle 
- nie uważam nowej produkcji The Farm 51 za twór słaby. Nie żałuję zakupu, ani tych 8. godzin spędzonych przed monitorem. Liczyłem jednak na coś o wiele lepszego, nieco innego.

=7/10 - Mimo wszystko całkiem sensowny wypełniacz na sezon ogórkowy, jak ktoś nie ma akurat w co grać.

Edytowane przez Frantik
Odnośnik do komentarza

Przez ostatni miesiąc nadrabiałem zaległości które miałem do ogrania i próbowałem je zestawić z opiniami które wcześniej przeczytałem o tych grach.

 

Dishonored 2 - bardzo solidna kontynuacja. Ulepszona względem pierwszej części, na plus na pewno poziom trudności, wydaję mi się, że przejście bez wykrycia było o wiele bardziej wymagające niż w jedynce. Nie ma tanich plot twistów (wiadomo o co chodzi i co aż raziło w D1). Dobry motyw z dwoma bohaterami do wyboru ale szkoda, że nie zróżnicowali tego, w sensie jeden pod low chaos, drugi pod high chaos itp. Generalnie ciężko znaleźć coś do czego mógłbym się doczepić. Tak powinny wyglądać kontynuacje dobrych gier pokroju Dishonored 1. Moja ocena 8/10.

 

MGS 5 - tutaj od początku byłem bardzo sceptyczny bo nasłuchałem się sporo negatywnych opinii, do tego już 4 część mnie nie zachwyciła i miała dużo wad. No ale polecali na forum, że solidny gameplay to kupiłem pakiet GZ + PP. Jak już zagrałem to przekonałem się, że te opinie były bardzo trafne. Zrobienie z tej gry sandboxa to najgorsze co można było wymyślić bo to wymogło na twórcach taki gówniany sposób przedstawienia fabuły. W kawałkach. Na kasetach. Te kasety to sensowne rozwiązanie dla konsol przenośnych gdzie nie da się zrealizować gry z filmowym rozmachem, ale tutaj? Od tej strony jeszcze mam kilka zarzutów, przede wszystkim jakiś niemrawy Snake. Nawet nie chodzi o to, że już nie Hayter tylko w ogóle jakoś dziwnie się grało, bez przywiązania do tej postaci która przez całą grę nie powiedziała nic ciekawego. Postać Quiet trochę mnie zniesmaczyła - Kojimie chyba sperma na stare lata uderzyła do mózgu, sam pomysł dobry ale wykonanie chyba było celowane w grubych neckbeardów kolekcjonujących hentaje. Kolejny minus to brak bossów. Bossowie zawsze byli solą tej serii, już w czwórce poszło słabo jak dostawaliśmy historię po walce przez codec. Jako bossów nie liczę Skullsów, którzy zresztą byli fatalnym pomysłem bo walki z nimi były po prostu tragiczne. Ostatnim elementem który mnie irytował to Mother Base. Nie wiem po co w ogóle to jest tam wepchane skoro  sama rozbudowa jest nudna i monotonna, do tego wymusza istnienie Fulton Recovery który jest idiotycznym pomysłem jak dla mnie (a już zwłaszcza wysyłanie czołgów czy ciężarówek jako sposób na rank S). Plusem gry jest to o czym wcześniej wszyscy pisali czyli gameplay. Gra się bardzo przyjemnie i zdecydowanie najlepiej to wygląda w tej części ze wszystkich. Bardzo cieszy to, że można kombinować z misjami na wiele róznych sposobów. Jakbym miał się pokusić o ocenę tej gry to myślę, że 6/10.

 

Uncharted 4 - jak czytałem w temacie o U4 że to najlepsza część serii to poszedłem sprawdzić jeszcze raz czy na pewno grałem w czwartą część. Dobra w tej grze jest tylko grafika. Fabuła zresztą nie była mocną stroną poprzedniczek, tak samo jest tutaj, ot jakaś tam historyjka która jest tylko dodatkiem do strzelanki z elementami wspinaczkowymi. Zmniejszona ilość kill roomów na rzecz eksploracji byłaby fajna, gdyby te elementy zręcznościowe były wymagające, czy to zręczności czy myślenia, obojętnie. Tutaj wymagają tylko wychylenia gałki analoga i naciskania skoku. Poważny minus to monotonia wyspy piratów, ten sam krajobraz przez pół gry. Irytujące były też rozdziały gdzie sterowaliśmy młodym Natanem, po kilku minutach miałem ich już dość i czekałem tylko aż się to wreszcie skończy. Fajnie byłoby też gdyby nie skopali skradania. Liczyłem na fajną grę pokroju części drugiej, nie wyszło, trudno. Moja ocena to 5.5/10.

 

 

TLOU Remastered - w sumie to nie wiem jak ominąłem tę grę na PS3 i zagrałem w nią dopiero na PS4. Pewnie gdybym zagrał wcześniej to wrażenie byłoby jeszcze lepsze. Gra jest bardzo dobra. Zacząłem od razu na hardzie, żeby jeszcze bardziej się wczuć i było świetnie. Na pewno wrócę do tego tytułu i przejdę jeszcze raz na najwyższym poziomie trudności. Klimat aż się wylewa z ekranu, do tego ograniczone zasoby jeszcze potęgują zaszczucie. Szkoda, że nie ma możliwości przejścia całej gry po cichu i są etapy gdzie nie da się uniknąć otwartej konfrontacji. Jeżeli chodzi o grafikę to nie wiem jak ocenić i raczej się powstrzymam, bo w momencie premiery na PS3 musiała być świetna. Nie wiem czy to jakieś rzadkie bugi czy częsty problem, ale jakoś ze dwa razy przez całą grę powawiły się u mnie problemy z AI, przeciwnicy zaczęli zachowywać się tak idiotycznie, że mogłem się ich pozbyć bez żadnego problemu i wyglądało mi to właśnie na jakis bug, nie na standardowe zachowanie przeciwnika. Jeżeli miałbym porównac do czegoś TLOU to mi przypomina ta gra świetne Condemned, potyczki z łowcami bardzo przypominają mi potyczki z tej gry, gdzie podobnie mieliśmy ograniczone zasoby, podobny klimat opuszczonych miejsc i agresywnych przeciwników. Coś pamiętam, że fabuła i końcówka gry były bardzo zachwalane i po tym spodziewałem się dużo, wyszło dobrze ale spodziewałem się lepszego rozwiązania. Ocena 8.5/10.

 

Deus Ex: Mankind Divided - kontynuacja jednej z moich ulubionych gier z poprzedniej generacji, jakoś wydaje mi się, że przeszła bez większego echa. Wiele osób pisało, że to bezpieczny sequel i jest to prawda. Część z nich, że zbyt bezpieczny i chcieliby więcej innowacji ale jak dla mnie było przyzwoicie. Dobry motyw z Pragą zamiast oklepanych US, szkoda tylko, że nie dali jakiejś misji w którymś z krajów azjatyckich, bardzo pasują mi do takich klimatów. Fabuła lepsza była w HR, tutaj zdecydowanie lepsze misje poboczne. Zrezygnowano z bossów co jest plusem biorąc pod uwagę jakie słabe to było w poprzedniej części. Rzecz która mnie najbardziej w(pipi)ia w tej serii to to, że nie można w żaden sposób śledzić tego, czy został wywołany alarm. Tym razem byłem nastawiony na to, że trofeum może nie wpaść tak jak przy poprzedniczce no i nie wpadło nie wiem jakim cudem zresztą, bo daję sobie uciąć rękę, że żadnego alarmu nie wywołałem. Oceniam na 7.5/10.

 

Batman Arkham Knight - do dzisiaj pamiętam jak zamówiłem preorder Arkham Origins bo przecież Batman nie może być słaby, kupiłem ze zniżką na muve za 120zł i miałem problem, żeby to (pipi) opchnąć tydzień później na pchlim targu i nie stracić. Tym razem miała być gra o batmobilu i była, ale opinie o tym jakoby był ten element szczególnie frustrujący uważam za przesadzone. Grało mi się całkiem przyzwoicie, były może ze dwa momenty gdzie walka z czołgami mnie wkurzała ale nie było to frustrujące. Użycie pojazdu do zagadek Riddlera uważam raczej za ciekawe. Fabuła dobra, najbardziej boli brak bossów, niby są w misjach pobocznych ale to nie to samo. Bez sensu, że trzeba znaleźć wszystkie znajdźki Riddlera, żeby zrobić 100% i zobarczyć prawilne zakończenie, zwłaszcza, że obejrzałem to niepełne i już wiedziałem co będzie w pełnym, później sprawdziłem na youtube i okazało się, że miałem racje. Mimo wszystko w następnej części chciałbym mniej batmobilu. 7/10.

  • Plusik 4
Odnośnik do komentarza

Resident Evil 4 HD Remaster - niełatwo mi będzie napisać o tej grze. Z jednej strony dla niektórych ta gra ma status "gry-papieża Polaka" ery PS2, a niektórzy stawiają go i dziś na pierwszym miejscu wśród wszystkich Residentów (tych przed i tych po). Z drugiej strony, przegapiłem tą grę na PS2 i nie mam jak ubrać okularów nostalgii. A na dodatek oceniam grę, która przecież wyszła dwie generacje temu, więc ma prawo mieć pewne naleciałości tamtych czasów.

Po pierwsze gameplay. Grało mi się przyjemnie i bez zgrzytania zębami. Co znaczy że gameplay musiał mocno wyprzedzić swoje czasy. Niewiele jest gier z PS2 na które nie trzeba przymykać oka w kwestii gameplay'u. Moge sobie tylko wyobrazić ekstazę grania w tą grę 12 lat temu. Nie wiem na ile poprawiono rzeczy w remasterze, ale tak czy owak grało się naprawdę wporzo i nie mam się czego przyczepić.

Po drugie, fabuła. Niestety, tu mamy totalny klops. Residenty nigdy może fabularnie nie były mądre, ale ten ma tyle głupot, że nie wiem czy aby na pewno scenariusz napisał człowiek, a nie np. pies programisty. Już sam początek jest absurdalny. Córka prezydenta USA zostaje porwana, więc wysyła się JEDNEGO gościa ze zwykłą pukawką i amerykańską kurtką, który wpada jakiemuś wiochmenowi do chaty, macha mu zdjęciem laski przed oczami i w swoim amerykańskim języku próbuje porozumieć się z gospodarzem. Ten oczywiście myśląc zapewne że to zboczeniec z Ameryki napastuje go w jego własnej chacie wyciąga widły i próbuje bronić swoich wartości. Super, co nie? A przynajmniej tak to wyglądało. Potem jest niewiele lepiej i do samego końca nie przestaje być idiotycznie, a główny motyw tej organizacji zawstydziłby niejednego reżysera filmów klasy Z. Dialogów jest niedużo, a jak są, to są płytkie niczym przybrzeżne wody Jukatanu. Nie wspomnę o takich absurdach jak

moment sugerujący że zaraz dwóch wojskowych ganados zabawi się z Ashley, więc Leon rzuca tylko "amateurs" i ma wy*bkę na sytuację, a nawet jakby gracz chciał poudawać przejęcie, to po drodze ma strzelnicę obok kupca, na wszelki wypadek żeby nie kwapił się z ratowaniem córki prrezydenta USA przed zbiorowym gwałtem.

 

Po trzecie, muzyka i dźwięk. Tak sobie. Większość czasu to muzyka w stylu "łuuuuuu łooooo łuuuuu łoooo"  i chyba tylko jeden utwrór jest miły dla ucha.  Dźwięki ok, poza Ashley której głos zachęcał niejednokrotnie do przerobienia jej na "przypadkową ofiarę" shotguna. W ogóle voice acting jest denny, ale ok, takie były kiedyś czasy i podejście kitajców do angielskich dubów.

Po czwarte, design lokacji - pupy nie urywa. Wszystko szaro-buro-brązowe. To jest półwysep Iberyjski, a tu wszędzie  ponuro jak w murzyńskiej chacie. Ja wiem, konwencja horroru, ale już rzygałem tym doborem kolorów pod koniec gry. Wszystko w dodatku jakieś takie oklepane, niczym mnie lokacje nie zaskoczyły. Jedynie zamek jako tako się obronił.

Po piąte, design postaci i ogólny. Nie umiałem tego przełknąć czasami. O ile wieśniaki ok, o tyle bossowie urwani jakby z innych bajek. Czy to z fantasy, czy to z gry akcji, jakieś k*rwa karły w szlacheckich strojach, jaskiniowie trolle, loch ness, komandosi, ch*je muje, dzikie wieprze. Serio? Za to walki przemyślane, choć w dużej mierze skażone sporą dawką QTE, to fajnie że każdy praktycznie boss wymagał kombinatoryki która ułatwiała starcie.

Po szóste, fan service. Podobały mi się momenty w gameplay'u, gdzie specjalnie ułożono przeciwników tak, by efektownie ich pokonać. Za to gra po ukończeniu ma spore replayability, bo dochodzą tryby, rozwinięcie fabuły, ciekawe new game +. Chwali się.

Po siódme, RE 4 i RE 5. Dla mnie RE 5 to wspaniała gra i najlepszy coop zeszłej generacji. Porównując te dwie gry, mamy podobne produkcje, gdyż RE 5 całymi garściami (a wręcz kserokopiami) wziął z RE4. Czy to skazuje RE 5 na hejt? Absolutnie nie! On po prostu wziął to co najlepsze w RE 4, wzbogacił o coop , bardziej kinowy klimat, dopchał efektownym kiczem, dorzucił wiele fajnych smaczków gameplay'owych i de facto stał się RE 4 na sterydach. Dlatego niesamowicie szanuję RE 4 za to że sał się materiałym wyjściowym do RE 5, które jest od niego W MOIM RANKINGU wyżej o jedno miejsce. Jasne, RE 5 jest krótsze i ma mniej zagadek. Niemniej mi się przyjemniej w piątkę grało i dlatego w niej mam platynę, a w RE4 raczej nie zrobię.

Po ósme i ostatnie, podsumowując. Zagrałem w bardzo dobrą produkcję, która ma u mnie osobiście trzecie miejsce tuż za RE 5 i RE 1/RE 1 Remake. Gra, która patrząc przez pryzmat generacji w której wyszła, była absolutnym sztosem i jedną z najlepszych gier owej generacji. Nawet dziś gra się bardzo przyjemnie i dlatego każdemu kto nie ograł, polecam. Bo to must play każdego szanującego się gracza ;)

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Odpal grę na normal (podczas gdy są dwa wyższe poziomy trudności) - narzekaj, że za łatwa...  :yao:

 

Przynajmniej nie było skończone na EASY. Poza tym gdzie w moim poście było narzekanie, no gdzie?? A po update podchodzę na najwyższym poziomie trudności na Nowa Gra +. No i jest fajnie, trzeba się już nieźle starać i czasami nawet zbrojka ze splotu niewiele pomaga.

 

A teraz w plejaku siedzi Assassin's Creed Syndicate, gdzie może przy odrobinie szczęścia postaram się o platynę.

 

Ostatnio jeszcze wpadła platyna w grze Nubla ale nie wiem czy to się powinno liczyć, wszak to gra na około godzinkę a łatwość zdobywania achievmentów porównywalna z My Name is Mayo .a przy okazji Mayo to gdzie się ta gra podziała?? Nie da się jej kupić na PS Store??

Odnośnik do komentarza

Super Bomberman R

 

Tryb singleplayer? nudno, słabo, no średnio. Często gęsto sięwpada we wrogów właściwie nie z własnej winy, często się umiera, bo kamera dziwnie ustawiona, generalnie, mocno średni experience. Dobrze, że singiel się chociaż kończy szybko bo 2,3h i po sprawie. Na plus bossowie, ale ich też skiepścili bo trzeba kilkurotnie potwórzyć daną sekwencję ataków by pokonać bossa. Takie solidne 4/10

 

ALE

 

Multiplayer to inna sprawa, zwłaszcza lokalny. w lokalnym multiku gra pokazuje pazur, jest świetnym party game, a walka 8 razy każdy na każdego to potężne pokłady funu, chaosu i beki. Online też niczego sobie. Za sam tryb multi śmiało można dodać 1-2 oczka do góry, a ja finalnie cały experience bombermanowy oceniam na

5.5/10

 

Shovel Knight: Spectre of Torment

 

Omójborze jakie to dobre :banderas: gameplay sztywniutki, sterowanie responsywne, nowe wersje starych piosenek super, fabuła(!) bardzo fajna, zdecydowanie lepsza niż w podstawowym Shovel Knight. Projekty plansz fenomenalne, powerupy solidne, no nie sposób się do czegokolwiek przyczepić, moze jedynie do dlugosci bo niecale 4h i gierka na 100% zrobiona. 

 

9/10 

Edytowane przez Rayos
  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Uncharted 4 - potrzebowałem szybkiego i przyjemnego "resetu" po 100h Zeldy i czwarty nieznany mi go dostarczył. Przyznam nieśmiało, że głupia "eksploracja" polegająca na pchaniu analoga do przodu była najprzyjemniejszą składową gry i razem z prostymi zagadkami dostarczyła mi relaksu lepszego niż meliska. Sekcje strzelane na początku mnie irytowały. Raz się trafił moment, w którym była wysoka wieża: po cichu zgarnąłem dwóch gości i trafiła mi się snajperka - wspiąłem się na wieże, myśląc, że jestem sprytny i wszystkich pozdejmuję, ale nieee, nagle wszyscy wiedzą gdzie jestem, a co lepsze co 10 sekund na samą górę z chirurgiczną precyzją dorzucają granaty XD Ogólnie przeciwnicy zdają się mieć zawsze nieskończone źródełko granatów. Później skumałem, że zabieg jest po to, żeby wymusić na graczu stałe poruszanie się i zwiększyć dynamikę rozgrywki, no ale jak dla mnie jest to ciut przesadzone i potrafi działać na nerwy.
 
Inside - ależ ta gra ma ESTETYKE :obama: Wiele momentów wydaje się mieć oczywiste rozwiązanie, które jak się szybko przekonujemy, jednak nie działa. Chwila kombinowania i zapala się lampka. Dzięki temu grze świetnie udaje się wywołać u gracza satysfakcjonujące uczucie "ale jestem mądry". Flow jest fantastyczny, historia interesująca, a ostatnie 10 minut to jest po prostu :banderas:

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Metro Last Light: Ninejszym ukonczylem serie redux. Co tu duzo mowic o grze ktora chyba kazdy juz ogral. Troszke sie zestarzala ale w bardzo fajny sposob. Klimat przeniosl sie na czesciej odwiedzane zewnetrzne lokacjde co moim zdaniem na minus( nie wiem, te korytarze w jedynce mialy w sobie tyle uroku- uwielbialem po nich chodzic) ale sam gameplay- boze jakie to dobre.

Odnośnik do komentarza

Horizon Zero Dawn - wczoraj ukończony. Piękna gierka. Najładniejsza gra z otwartym światem jaką widziałem. Do tego bardzo fajna fabuła (coś a'la Mass Effect połączony z The Talos Princi.ple). Świetna główna bohaterka, nie da się jej nie lubić. Cudna muzyka. Cichy kandydat do OST roku (ale i tak na drugim miejscu po Personie 5 :lapka: ). Kilka bolączek gra posiada: walka z bliskiego dystansu to jakiś żarcik, crafcenie kieszonek na amunicję i miejsce w ekwipunku - po co to komu?, mimika twarzy momentami nie taka, mało wyrazistych postaci drugoplanowych. Dałoby się pewne elementy poprawić i byłoby idealnie, ale jak na pierwszą grę z otwartym światem od Goryli to jest i tak naprawdę porządnie.

 

Ogólnie podobało mi się i chcę więcej. Miła odskocznia od chińszczyzny. 8+/10.

 

F9CZHLd.jpg

Edytowane przez ireniqs
  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...