Mejm 15 363 Opublikowano 1 sierpnia 2017 Opublikowano 1 sierpnia 2017 Kurde nie pamietam jak konczylem Bio1 ale czy pucharek nie jest za przejscie na Survivalu bez wlaczonych czamberow? Tak przynajmniej chyba bylo na ps3. Takze rozbijanie health station to niezbyt dobry pomysl bo lepiej shackowac i leczyc sie za grosze (kasy nigdy nie brakuje, nawet na survivalu). Wiec jesli grasz na ps3 i jest jak podejrzewam, to na tatuskow, przynajmniej na poczatku, bedziesz musial znalesc lepszy sposob niz zel i plasmidy. A w temacie to ukonczylem niedawno Bioshocka 2. Numeracja troche na wyrost. Bardziej by mi pasowalo Bio 1,5 a dwojke wlepilbym Infinite. Bo tak naprawde to chyba tylko arsenal jest w miare nowy a reszta po staremu + kilka nowych plazmidow/tonikow. Fabula byla taka emocjunujaca, ze po przeczytaniu ostatniego zdania w recenzji Roziego tez musialem sie chwile zastanowic o co tam chodzilo, mimo ze skonczylem gre relatywnie niedawno. I o ile bio1 przeszedlem conajmniej 6x to do bio2 wroce moze jedynie jesli kiedys wyjdzie czworka i bede chcial sobie zrobic rozbiegowke z poprzednimi czesciami. Aha, Minerva Den mnie rozczarowalo. Spodziewalem sie po opiniach faktycznie jakiegos zaskoczenia ale nic takiego sie nie stalo. Calosc przypominala mi historie pewnego przeciwnika Batmana i mialem w sumie wyje.bane. Takze w kwestii Bioshockow zostaly mi do ogrania jeszcze tylko oba Buriale at Sea ale to jak kupie sobie uzywke infinite bo nie mam zamiaru placic $ony za plusa. Bioshock 2 + dlc = 7/10. Cytuj
Gość _Be_ Opublikowano 1 sierpnia 2017 Opublikowano 1 sierpnia 2017 Mejm jak kupisz nówke Infinite to masz w opakowaniu kod na Season Passa bo to w ramach rekompensaty za brak spolszczenia. Sam kupiłem w Saturnie za jakieś 79zł i mialem sp, które chyba tyle gdzieś stało na storze. Cytuj
Mejm 15 363 Opublikowano 1 sierpnia 2017 Opublikowano 1 sierpnia 2017 Luzik. Buriale kupilem na storze i gnija od paru lat wiec uzywka jakakolwiek w sumie mnie urzadza. Cytuj
Gość Rozi Opublikowano 1 sierpnia 2017 Opublikowano 1 sierpnia 2017 Kurde nie pamietam jak konczylem Bio1 ale czy pucharek nie jest za przejscie na Survivalu bez wlaczonych czamberow? Tak przynajmniej chyba bylo na ps3. Takze rozbijanie health station to niezbyt dobry pomysl bo lepiej shackowac i leczyc sie za grosze (kasy nigdy nie brakuje, nawet na survivalu). Wiec jesli grasz na ps3 i jest jak podejrzewam, to na tatuskow, przynajmniej na poczatku, bedziesz musial znalesc lepszy sposob niz zel i plasmidy. Jest za przejście na Survivor i na Survivor bez Vita-Chambers, masz rację. Ja wolałem mieć apteczki "zdalnie", niż leczyć się przy stacjach. Dobiegnięcie do nich mogło kosztować życie, a zdarzało się, że z jednej Health Station wypadały nawet trzy apteczki. Na początku Tatuśków porażałem Electro Boltem, nawalałem z shotguna i karabinu maszynowego, oraz zwabiałem pod wieżyczki. Też wystarczało. Bouncery były trudniejsze od Rosies. Cytuj
Mejm 15 363 Opublikowano 1 sierpnia 2017 Opublikowano 1 sierpnia 2017 Ja wolałem mieć apteczki "zdalnie", niż leczyć się przy stacjach. Dobiegnięcie do nich mogło kosztować życie, a zdarzało się, że z jednej Health Station wypadały nawet trzy apteczki. Na początku Tatuśków porażałem Electro Boltem, nawalałem z shotguna i karabinu maszynowego, oraz zwabiałem pod wieżyczki. Też wystarczało. Bouncery były trudniejsze od Rosies. Na survivalu bez v-c nic z tych rzeczy ci nie pomoze, przynajmniej na poczatku. Pierwszego bouncera bedzie musial zatluc kluczem i to w jednej sesji majac tylko elektro bolta i moze jedna wiezyczke jesli jej bd nie zmiecie w 10s. No ale spoko, moze 3 pateczki wyskocza ze stacji. Cytuj
Gość Rozi Opublikowano 1 sierpnia 2017 Opublikowano 1 sierpnia 2017 Pisałem swoje doświadczenia z Harda, nie wiem jak na Survior jest, więc po co krzyczysz od razu? Cytuj
ireniqs 3 025 Opublikowano 1 sierpnia 2017 Opublikowano 1 sierpnia 2017 Gravity Rush 2 - rewelacyjna gra, świetna kontynuacja, ale też niewiele poprawiająca drobne potknięcia jedynki (potrafi zirytować wariującym celowaniem czy dziwną pracą kamery, na niektóre misje można kręcić nosem - aka potrafią w(pipi)ić), ALE nie czepiając się to GR2 jest już samą przyjemnością. Długa (podstawka na platynkę i darmowe, fajne DLC to jakieś 45h grania) i zazwyczaj prosta gra do której przyjemnie jest wracać. Głównie za sprawą klimatu, muzyki, postaci i przede wszystkim Kat - rewelacyjna główna bohaterka, nie da się jej nie lubić. Co jeszcze? Gra z leciutkim, nienachalnym humorem (widać to zwłaszcza w misjach pobocznych - WARTO zrobić je wszystkie, a jak nie to chociaż większość), ładną oprawą graficzną i fajną historią. Warto zagrać, kto jeszcze nie miał styczności z dylogią wręcz powinien po nią sięgnąć. Drugiej takiej nie znajdzie. :) 8+/10 3 Cytuj
Farmer 3 281 Opublikowano 5 sierpnia 2017 Opublikowano 5 sierpnia 2017 Assassin's Creed IV: Black Flag - Freedom Cry - samodzielny dodatek, który uchodzi za podstawkę w pigułce. Jest dostępny w sierpniowym plusie więc jeśli ktoś nie ograł IV, a zastanawia się nad zakupem, ogranie tego dodatku z pewnością pomoże w podjęciu decyzji. Krzyk Wolności jest raczej typowym assassynem od Ubisoftu: błędy, glitche, tępi przeciwnicy i drętwe sterowanie. Największe różnice polegają na mniejszej ilości dachów do poskakania i wojaże morskie. I podobnie jak przy IV owe pływanie stateczkiem jest najlepszym elementem gry. Intensywność w bataliach, lekkie taktyczne podejście i płonące wrogie żagle dają sporo radości. I nic tak nie robi dnia jak abordaż na niespokojnym morzu. Wprawdzie same wody mocno zatłoczone (czasami nie ma jak manewrować między wysepkami gdy prowadzimy ostrzał) ale pływa się wybornie. Cała reszta, łącznie z fabułą słaba. Losy Olisadebe średnio mnie interesowały. Tylko jedna misja z nie do końca udanym odbiciem niewolników zapadła w pamięć (wszystkie nasze działania zawsze rodzą konsekwencje). Dodatek nie jest wymagający ani długi. Da się go skończyć w kilka godzin. I dobrze bo ilość błędów i irytujących misji boli. Inteligencja przeciwników sprawiła, że połowę gry nie korzystałem z dodatkowego arsenału. Maczeta w dłoń i ciachamy podczas gdy wrogowie czekają grzecznie na swoją kolej. Dostęp do kul dymnych sprawia, że jesteśmy OP, a przeciwnicy na hita. Jeśli Blag Flag to przewaga żeglugi nad resztą ubisoftowego raka to warto rozważyć sięgnięcie po IV w dobrej cenie. Oczywiście jeśli formuła skrytobójców was nie zmęczyła jeszcze... Cytuj
Gość Rozi Opublikowano 7 sierpnia 2017 Opublikowano 7 sierpnia 2017 (edytowane) Jednak dobrze, że ograłem drugi raz Bioshocka 2. Bardzo dobrze. Ty skurwysynie, ach ty taki i owaki. Tak mu powiem. Bo mnie oszukał. Grę przeszedłem po raz pierwszy jakoś w 2010 roku; kupiłem edycję kolekcjonerską, bo była promka na muve. I to był strzał w dziesiątkę, bo kolekcjonerka jest wypasiona, z soundtrackiem jedynki na winylu, soundtrackiem dwójki, chyba najlepszym artbookiem jakim widziałem i trzema super plakatami, które do tej pory zdobią ściany mojego apartamentu. Ale ja nie o tym. Aż do tej pory miałem wrażenie, że druga część tej niesamowitej serii była równa i stała praktycznie obok części pierwszej. Oj jak mi w mordę zajebało, że nie. Nie zrozumcie mnie źle - dla psychofana serii ta gra jest jej dopełnieniem, ale ssie po same orzeszki bardzo mocno. Dlaczego? Już mówię. Jeśli chodzi o część fabularną, otoczkową, to nie jest tak źle. Dostajemy nietypowego protagonistę, inną historię, dopełniającą losy Rapture, wyraziste postaci (Sinclair, Lamb, Gil), ale widać, że magiczna ręka Kena nie dotknęła tej gry. No widać, co ja będę mówił. Pamiętacie jakąś lokację z dwójki? Jak wchodziłeś do Hephaestusa, albo do Arcadii, to kurwa ci benitez stawał do góry, bo tak charakterystyczne i dobrze zrobione to miejscówki były. A tutaj? Wnętrza praktycznie te same, bez szału i zapierającej dech architektury. Jak wszedłeś do Fort Frolic, to wiedziałeś, że jesteś w dzielnicy uciech i zabawy. Jak wchodzisz do Dionysus Park, to chuj wie gdzie jesteś. Jakieś karuzele i co z tego. Jedyna fajna lokacja, to Ryan Amusements, za jej funkcje propagandowe, to zostało fajnie pokazane. Pierdolone farmienie na każdym kroku to kolejne cierpienie młodego Wertera. Teraz nie wystarczy znaleźć dziewczynkę, teraz musisz łazić z nią po trupach i kurwa 48343 razy podkładać Trap Bolty, żeby wyssała ADAM. Dobrze, że grałem na easy, bo jakbym miał się wkurwiać i ginąć na tych sekcjach, to wyłysiałbym gorzej niż Dawid. Owszem, niby to jest opcjonalne, ale Stanley przecie musi ci otworzyć drzwi do budki, bez ROZLICZENIA SIĘ Z LITTLE SISTERS TO CI NIE OTWORZE BLASZANY STWORZE! Strzelanie, czy rzucanie plasmidów jest fajne, szybsze i tutaj się nie czepiam, bo to jest wszystko inne. Jesteś w końcu Big Daddym, więc jesteś w jakimś tam stopniu bardziej potężny, oki. Ulepszanie plasmidów i co za tym idzie otrzymywanie nowych technik jest baaardzo na plus. Wcześniej dostawałeś tylko większy damage, a teraz? Ogniowe bomby, łańcuch piorunów - super to je. Postawienie na większą różnorodność Tonics - jestem tu, Boski Roman. Szanuję za to bardzo. Hackowanie? Niby lepiej, że usprawnione, ale w pierwszej części często musiałem wykalkulować, czy uda mi się ułożyć rurki, bo to często była kwestia kilku sekund i szybkie ogarnięcie tematu, żeby prąd nie poraził, a tutaj jest za łatwo. Dla kogoś to jest plus, dla mnie to taki meh meh. Atak z wiertła jest królem, tak a propos. Co z tego wynika? Bioshock 2 jest grą fajną, ale chujowym przedłużeniem członka Bioshockowej serii. Niestety tutaj nie będziesz miał wzwodów, twistów, otwartych jap, opadniętych szczęk, bułek, wędlin itp. Tak naprawdę to nic nie zapamiętałem z tej gry. Oczywiście super się dopełnia uniwersum dzięki niej, ale to wygląda tak na szybko robione, że no nie mogę się podniecić. Edytowane 7 sierpnia 2017 przez Rozi Cytuj
Gość _Be_ Opublikowano 7 sierpnia 2017 Opublikowano 7 sierpnia 2017 Mendrkowi się podobała to mówi samo przez się. Cytuj
Gość Rozi Opublikowano 7 sierpnia 2017 Opublikowano 7 sierpnia 2017 Mi też się podobała, ale nie w perspektywie bioshockowej. Cytuj
nobody 3 504 Opublikowano 7 sierpnia 2017 Opublikowano 7 sierpnia 2017 Wolfenstein The New Order Całkiem wciągający cinematic experience modern fps, wraz z efektywnymi skryptami, sekwencjami skradankowymi dla casuli i typowym dla dzisiejszych shooterów level designem. Tyle z jednej strony. Z drugiej bardzo fajny, "klasyczny gunplay", możliwość noszenia więcej niż 2-3 pukawek, dobre gore i brak regeneracji. Nawet podobały mi się te halflajfowe zabawy z laserem, ale umówmy się w grze o napakowanym, amerykańskim aryjczyku, rozwalającym setki niemieckich aryjczyków, na dłuższą metę kompletnie się nie zgadzały. Fabularnie na spory plus ukazanie romansu Blazkowicza, klimat Bękartów Wojny i wizja świata po wygranej przez Niemcy IIWŚ. Ogółem było fajnie, pod pewnymi względami mocno oldskulowo, ale nie tak jak na to liczyłem, po porównaniach z nowym Doomem, którego devi wiedzieli jak zrobić dobre i przede wszystkim rozległe mapy, z mnóstwem sekretów, których nie ograniczają żadne skrypty. Solidne 8. Cytuj
Pupcio 18 649 Opublikowano 8 sierpnia 2017 Opublikowano 8 sierpnia 2017 najlepsze z drugiego bioshocka to dodatek i podwodne spacery Cytuj
ireniqs 3 025 Opublikowano 8 sierpnia 2017 Opublikowano 8 sierpnia 2017 (edytowane) Jeżeli przyjmie się że B2 to dodatek do B1, takie duże DLC, to wychodzi z niej naprawdę niezła giera. Nigdy nie traktowałem B2 jako pełnoprawnej kontynuacji. Tak jak Rozi pisze: fajne rozszerzenie uniwersum i nic ponad to. Zrobione zresztą przez inne studio. Za to Minerva's Den było świetne. Edytowane 8 sierpnia 2017 przez ireniqs Cytuj
Mejm 15 363 Opublikowano 8 sierpnia 2017 Opublikowano 8 sierpnia 2017 Co bylo swietne w minervie? Chyba nie fabula? Bo reszta to to samo co w podstawce. Cytuj
Sep 1 628 Opublikowano 10 sierpnia 2017 Opublikowano 10 sierpnia 2017 Psychonauts - jakoś olałem ten tytuł za czasów ps2, więc nadrobiłem teraz jak dodali do ps store. Gry Tima Schafera zawsze mi podchodzą więc i tu nie mogło być inaczej. Największy plus to oczywiście sam pomysł na fabułę i wykreowany świat oraz realizacja poszczególnych "miejscówek" które zwiedzamy. Humor również jest wysokich lotów i podczas wielu dialogów czy tez wydarzeń nie idzie się nie uśmiechnąć. Najbardziej irytują sporadyczne bugi (pare razy się zaklinowałem między jakimiś przedmiotami) i sterowanie, szczególnie pod koniec gry. Ale to i tak nic bo swoim klimatem gra to nadrabia, choć sequel licze że będzie bardziej dopracowany. 8/10 Metro 2033 Redux - fajnie że tak dobrze zrealizowano ten tytuł i trzyma poziom wykreowanego w książkach uniwersum. Mamy typową liniową strzelankę bez jakichś udziwnień, ze słabym Si przeciwników, ale klimat niepokojących korytarzy metra jak i tego co na powierzchni jest naprawde dobry. No właśnie mogło by być trochę więcej sekwencji na powierzchni bo widok zniszczonej Moskwy również prezentuje się solidnie, no i są to jedyne miejsca gdzie jest więcej swobody jeśli chodzi o poruszanie się. Szkoda też że niektórych wydarzeń z książki nie wprowadzono, a przecież też by się sprawdziły jako dodatkowe etapy i gra była by dłuższa. Jasne jest wiele lepszych gier w klimacie postapo, bardziej złożonych, a tutaj jest po prostu dobra rzemieślnicza robota, w którą warto zagrać (jeśli ktoś czytał książkę to tym bardziej). 8/10 Cytuj
kotlet_schabowy 2 734 Opublikowano 10 sierpnia 2017 Opublikowano 10 sierpnia 2017 Gex 3 : Deep Cover Gecko Miałem ochotę na jakiś platformer 3D, a do Gexa zbierałem się w sumie od lat (za czasów PSXa zaliczyłem demo, no nie porwało mnie, ale wtedy gracze byli rozpieszczani ilością podobnych tytułów) i jakoś tak w końcu go zaliczyłem. Oczywiście nie na 100 %, bo bym chyba przy tym oci.piał. Ogólnie rzecz biorąc, nie dziwię się, że seria nie przebiła się do czołówki gatunku, bo przy tuzach pokroju Spyro czy Crasha Gex nawet nie stał. Ba, zaskakujące, że swego czasu gierka zbierała naprawdę pozytywne oceny. Otóż, pomijając już, że minęło paręnaście lat od premiery, szpil jest mocno zyebany w paru, niestety kluczowych w tym gatunku, kwestiach. Przede wszystkim kamera i sterowanie. Ile razy się wku.rwiłem, bo zupełnie nie z mojej winy jaszczur wpadł w jakąś przepaść, albo nie miałem możliwości dobrze wycelować skokiem, bo kamera mi się przyblokowała na jakiejś ścianie. Wierzcie mi na słowo, jest źle. Sterowanie niezbyt responsywne, toporne i ciężkie, trudno wyliczyć precyzyjnie skok, pojawia się często element loterii (beznadziejna kolizja obiektów). Na dodatek checkpointy są rozstawione zupełnie bezsensownie. Gra jest też pełna bugów, ale tu w ogóle podejrzewam, że wpadła mi w ręce jakaś feralna edycja (reset żyć przy każdym ładowaniu save'a, nie pojawiające się platformy). Leży też cały pomysł na zaliczanie (pseudo otwartych) poziomów. Otóż w każdym z nich z nich mamy trzy główne zadania, za które dostajemy pilota (odblokowują dalsze etapy). Tyle, że po zaliczeniu każdego z nich, przymusowo wracamy do huba. Żeby zaliczyć level, trzeba przynajmniej dwa razy się do niego wracać, często powtarzając znaczne partie terenu. Paranoja. Dodatkowo mamy opcję zebrania 100 much, żeby dostać dodatkowego pilota, ale powodzenia każdemu, kto się za to weźmie. Licznik resetuje się po każdym zgonie i oczywiście wyjściu z poziomu, co przy ich rozbudowaniu nie może skończyć się dobrze. Spyro (diamenty) pokazał, jak to powinno się robić. Design niektórych poziomów jest mocno sadystyczny (wspinanie się parę minut w górę i 1000 okazji do spadnięcia na sam dół i powtórkę, vide poziom "baśniowy"), za to walki z bossami banalne. Co więcej ? Grafika ujdzie, ale nie jest to pierwsza liga, framerate straszny (spadki do 5-10 fpsów) muzyka nawet spoko, za to voice acting i ciągłe bezbeczne teksty Gexa wku.rwiają. "Fabuły" nie poznałem, bo nie działały mi na konsoli filmiki FMV, ale raczej dużo nie straciłem. Ogólnie : w 2017 można traktować jako oldschoolową ciekawostkę, bo frajda z grania jest nikła. Cytuj
chmurqab 3 192 Opublikowano 10 sierpnia 2017 Opublikowano 10 sierpnia 2017 Dwie gierki ostatnio padły Hyper Light Drifter - chwyciło od razu, zresztą nic dziwnego, bo gra od początku budziła skojarzenia z jedną z moich ulubionych gier ever t.j. FEZem. Tutaj jest trochę mniej eksploracji, zagadki zostały natomiast zastąpione walką. Podobnie opowiadana jest fabuła - bez grama tekstu, wszystko chłonie się przez przedstawiony świat. Gra jest trudna, ale w sumie najbardziej wymagający jest początek - później, wraz z upgrade'ami, jest troszeczkę lżej - co nie znaczy, że bez wyzwania. Muzykę robiło Distaterpiece, więc tak samo jak w FEZie - klimat jest pyszny. Co mi się nie podobało to nikłe znaczenie znajdziek - tak naprawdę jedyne co się zyskuje to skiny i upgrade'y. To jest coś co zostało zrobione znacznie lepiej w FEZie, w którym znajdźki pozwalają poznać lepiej świat gry i zwyczajnie lepiej motywują do odszukania ich wszystkich. Drugim, już trochę mniejszym zarzutem, jest mapa, a konkretnie to, że nie pokazuje naszej dokładnej pozycji - dla niektórych może to nawet plus, no ale mnie na początku drażniło. Ogólnie, fantastyczna gra - u mnie oczko niżej niż FEZ, głównie z powodu tego, że jednak wolę siedzenie i kminienie niż napyerdzielanie. Polecam bardzo. Firewatch - to jest ciekawa gra. Twórcy mieli zamysł wywołania w graczu konkretnych emocji, no i udało im się. Ciężko jest chyba nie być zdenerwowanym. Najpierw człowiek się irytuje, że nie zobaczy Delilah. Później dociera do niego, że po prostu rzutuje na głównego bohatera i sam chce uciec od problemów. No przecież ja tu gram w gierki, nie chce myśleć o takich rzeczach, tylko się wyluzować. Oh wait.. WY CWANE SKRUCZYBYKI. Także tak. Nie wiem czy mogę powiedzieć, że się dobrze bawiłem, ale doceniam dzieło. No i muszę napisać, że tak w połowie liczyłem na to, że okaże się, że Delilah to sztuczna inteligencja i po prostu bierzemy udział w teście Turinga. No cóż. 2 Cytuj
Figaro 8 303 Opublikowano 11 sierpnia 2017 Opublikowano 11 sierpnia 2017 (edytowane) Widzę że mi wczoraj post nie wszedł [*] To jeszcze raz. Transistor + Muzyka jest cudna. + Styl graficzny, choć czasem połączony z abstrakcyjnym designem pomieszczeń źle się miesza, jest miły dla oka + System walki sprawia frajdę. + Miejscami klimat - Miejscami pretensjonalność - Przesadnie pomieszane przedstawienie fabuły, co się łączy z pierwszym minusem - Narrator troszkę męczy. 8/10 Miła gra. Edytowane 11 sierpnia 2017 przez Figaro Cytuj
Gość _Be_ Opublikowano 11 sierpnia 2017 Opublikowano 11 sierpnia 2017 Ale za minus to bym cię bił Cytuj
raven_raven 12 014 Opublikowano 13 sierpnia 2017 Opublikowano 13 sierpnia 2017 (edytowane) Horizon Zero Dawn Będą spoilery z fabuły, więc jak nie grałeś/aś to nie czytaj. Nie chce mi się przetykać tekstu tagami spoiler co chwilę. Ukończyłem tydzień temu, ale wciąż nie mogłem się zabrać do napisania podsumowania. Trochę na przekór forumkowemu meme ostatnio staram się kończyć gry zamiast skakać z jednej na drugą no i przejście Horizon było ogromnym sprawdzianem dla mojej wytrzymałości. Kupione na premierę w marcu, skończone dopiero prawie pół roku później w sierpniu. Na początku byłem zajarany, bo gra jest przede wszystkim przepiękna i ma intrygujący setting. Nie oglądałem trailerów specjalnie ani nie wgłębiałem się w historię świata, więc tym ciekawsze to wszystko było na start. No i już po kilku pierwszych godzinach miałem dosyć. No ale ludzie mówili, że mam dojść do Meksyku, że jeszcze chwila, jeszcze parę godzin i będzie super. No i tak w retrospektywie mogę powiedzieć, że nie było. Walka od początku mnie nie porwała i do końca się to nie zmieniło. Niektórzy chwalą, bo niby pułapki, różne bronie, ale dla mnie to wszystko było cholernie chaotyczne. Walka z ludźmi to w ogóle nie zasługuje na więcej niż splunięcie, tak jest zła. Potyczki z botami były najwyżej dobre, ale nie jakieś rewolucyjne ani też nie były niczym przykuwającym do ekranu. W sumie od początku grałem na jakimś wysokim czy bardzo wysokim poziomie, ale tylko się wk,urwiałem. Zbyt często strzały nie trafiały chociaż byłem 100% pewien, że dobrze wycelowałem, zbyt często ekran mrugał a postać była przesuwana i miała długie animacje otrzymywania obrażeń gdzie kontrola nad jej ruchami była mi odbierana. Ataki włócznią były też zbyt potężne przez co dostały cholernie długie animacje wykonywania, pewnie żeby jakoś zrekompensować przegięcie tej broni. Ja wiem, może dałoby się jakoś w tym wszystkim wyszkolić żeby lepiej sobie radzić, bo mistrzem gier wideo to ja nie jestem, ale w żadnym wypadku nie jest to ten rodzaj gameplayu, który miałbym ochotę masterować. Brak tutaj precyzji i przewidywalności, tej podniety z każdego dobrze zrobionego ruchu, gdzie wiesz, że jak odpowiednio zareagujesz w danym momencie to sztywniutko wszystko się stanie tak jak chcesz. Dla mnie to było trochę jak nawrzucanie pomysłów z różnych gier do formuły z Far Cry i może coś z tego będzie. Nie podoba mi się też rozwój w tej grze. Oparty jest na znanych schematach, ale musi być też dobrze zrobiony. Są gry, gdzie na początku jest się średnim i się rośnie w siłę wraz jak świat stawia też przed nami nowe wyzwania. Mówiąc inaczej już od początku nie jesteśmy bardzo słabi, a wraz z dochodzeniem do wprawy dostajemy nowe zabawki i techniki do dyspozycji. Tutaj od początku czułem się zaje,biście ograniczony i musiałem biegać za dzikami i indykami żeby móc nosić sensowną ilość broni czy zasobów (których i tak na samym końcu miałem wiecznie za dużo). Różnorodne bronie (mam tutaj na myśli różne stopnie rzadkości i mocy tego samego typu broni) są bez sensu i tak, bo najlepsze i najdroższe mogę mieć po kilku godzinach gry, więc na ch,uj mi w ogóle wszystkie słabsze? Biegałem z pierwszym łukiem na początku, kupiłem trochę lepszy którym zrobiłem wszystko co było potrzebne do kupienia najlepszych broni w grze. Wspinałem się na żyrafy żeby czym prędzej zdobyć punkty, bo inaczej nie mogłem robić stealth killi na wszystkich jednostkach czy jeździć na koniu. Super rozwój k,urwo. Sama fabuła była raczej interesująca, ale tak to dziurawe, że szkoda gadać. Ja wiem, że to gra, ale jeśli uderza w realistyczne tony, to ja zawsze będę się czepiał. Co innego jak gra się zaczyna od typa który wyskakuje z rury i połyka królika żeby wypadł z niego klucz, a co innego jak wszystko jest super poważne, realistyczne i stara się wytłumaczyć każde zjawisko jakimś pseudonaukowym bełkotem. Aha, i jest jeszcze w grach czasami taki dysonans między tym co się dzieje w cut-scenkach a tym co się dzieje w trakcie samej gry, np. postać może dostać wiele razy z broni palnej w grze i po apteczce wszystko jest super, a niech dostanie kulkę w nogę w cut-scence i pozamiatane. Ktoś mógłby powiedzieć, że no maszyny nie są super czułe każdy ruch, bo inaczej gra byłaby niegrywalna. Więc o ile jeszcze jestem w stanie przyjąć na klatę fakt, że maszyny z przyszłości są k,urwa ślepe jak strażnicy z MGS1, tak już jeśli zaczynamy grę od historii, że krwiożercze maszyny pożarły cały świat i wycięły walczącą rozwiniętą ludzkość XXI wieku w pień a za chwilę widzę jak typ z dzidą poluje na robo-dinozaura i mu się to udaje to nie zostaje mi nic innego jak przejść się po pokoju z żenady. Aha, in b4 roboty są wzorowane na zwierzętach bo GAIA i cośtam cośtam: maszyny z XXI wieku też są du,rne, głuche i ślepe jak jasny ch,uj i można je zadźgać dzidami oraz nie ma najmniejszego powodu dla którego AI budujące sztuczne organizmy z dużo doskonalszych części niż biologiczne organy miałoby stworzyć tak niegramotne maszyny. To wszystko się za ch,uja nie trzyma kupy i nie tylko to. Co mnie też rozje,bało to jak ludzie z jaskiń rzekomo używali i modyfikowali technologię, której ludzie na sam koniec poprzedniej cywilizacji nie ogarnęli. Nie da się operować technologią nie rozumiejąc jej. Jak można wziąć focus z technologią późnego XXI wieku i go naprawić tak jak to zrobił Sylens mając włócznię, kamień i co on tam jeszcze mógł mieć? Ja bym dzisiaj nie potrafił naprawić pralki mającej chip o skomplikowaniu 30-letniego układu scalonego mając do dyspozycji tylko to co oni mieli mimo całej swojej wiedzy z IT bo brakowałoby mi dokumentacji, odpowiednich narzędzi itd. a w tej grze dosłownie jaskiniowcy k,urwa manipulowali technologią która w growej teraźniejszości była pewnie już tak mocno oparta na AI i sieciach neuronowych, że nawet na sam koniec istnienia cywilizacji "rozumni" ludzie mogli mieć problem z opanowaniem tego (i w sumie mieli, przez co zginęli). No cyrk na kółkach. No ale jeśli już bardzo przymknąć oko (tak, że się już prawie nic nie widzi) to odkrywanie dlaczego to wszystko trafił szlag i kim jest ta Aloy było nawet ciekawe. Walki plemion w growej teraźniejszości nudne i nie pamiętam prawie nikogo niż ja wiem, króla słońca Avada. Poboczne misje też rzadko kiedy wyróżniały się czymkolwiek ciekawym, pamiętam może tą z więzieniem na końcu mapy i tyle. Gra jest open worldem, ale świat jest zaje,biście nudny i pusty. Jakieś ogniska, wieże, zbieranie miliona pierdół i bieganie za dzikami. Postacie oprócz co dziwaczniejszych fryzur są bezpłciowe i nie mają nic ciekawego do powiedzenia, a misje polegają na włączeniu trybu detektywa i podążania za śladami aż znajdziesz zaginionego brata/żołnierza/więźnia/króliczka/syna/ojca czy co jeszcze tam mogło się przemieścić i zostawić za sobą jakiś zapach. Jedyna misja jaka się wyróżniła to jak dostałem do łap wyrzutnię granatów i falami rozpier,dalałem maszyny. Nic odkrywczego tutaj nie było, a przemierzanie świata od celu do celu pozbawione jakichkolwiek atrakcji. No chyba, że kogoś jarały te nudne walki co chwila. Grafika? No ładna, chociaż świat był plastikowy i nieinteraktywny w ch,uj. Jakbym patrzył na bukiet kwiatów, który z daleka wygląda ładnie, ale podchodzisz i widzisz błyszczący się plastik bez zapachu i całe wrażenie pryska. Woda beznadziejna, nic się nie da z niczym zrobić tylko patrzeć. Zawsze będę cisnąć takie podejście, bo to szlifowanie błyskotek pod kątem wyglądu na materiałach prasowych i wideo za którym nie idzie żadne zabawne rozwiązanie. Gry sprzed 20 lat były bardziej interaktywne niż ta wydmuszka. Ja wiem, pewnie jeszcze coś mógłbym napisać, ale szkoda mi już czasu i klawiatury, bo wreszcie mogę się wziąć za granie w Zeldę BOTW. A Horizonowi wystawiam ubigame/10 i jestem zdania, że jest to średniak w ch,uj i za dwa lata nikt o tej grze nie będzie pamiętać. Edytowane 13 sierpnia 2017 przez raven_raven 7 1 Cytuj
Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. MBeniek 3 260 Opublikowano 13 sierpnia 2017 Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Opublikowano 13 sierpnia 2017 Czyli podsumowując, męczyłeś się od pierwszych godzin, wszystko słabe albo co najwyżej poprawne, po prostu ładna wydmuszka, tak właściwie to nic cię przy tej grze nie trzymało, ale i tak przegrałeś 40h? Po co się tak męczyć? Jeszcze, co najlepsze, planujesz zakup DLC, co prawda nie na premierę, ale i tak samo to, że rozważasz powrót do gierki, która nie sprawia Ci przyjemności, a wręcz przeciwnie - to już totalny dla mnie mindfuck 13 3 Cytuj
raven_raven 12 014 Opublikowano 13 sierpnia 2017 Opublikowano 13 sierpnia 2017 A co cię to obchodzi co robię ze swoim czasem? Chciałem skończyć gierkę bo mnie historia interesowała (o czym napisałem w poprzednim poście) i zobaczyć wszystko do końca, żeby mieć pełen obraz produkcji. W grach o konstrukcji jak Horizon bywa tak, że w pełni rozwinięta postać jest duża fajniejsza w graniu i cały czas byłem ciekawy, czy tak właśnie się tutaj stanie. Jeśli gra jest średnia, to nie znaczy, że jest niegrywalna. Jest średnia. Hajpowana była pod niebiosa i wychwalana na tak wielu płaszczyznach, że się zawiodłem co nie znaczy jednak, że przejście tego wszystkiego sprawiało mi ból. Dlaczego mam nie sprawdzić DLC do gry, którą skończyłem? Szczególnie, że w przypadku Sony DLC mogą sporo dodawać do gry i prezentować inną jakość, co widać w przypadku TLOU, U4 albo Drivecluba. Są też przykłady jak The Evil Within albo Bioshock Infinite gdzie DLC też prezentuje sobą zupełnie coś innego niż bazowa gra, w przypadku B:I nawet bawiłem się dobrze po ograniu obu DLC gdzie podstawkę autentycznie hejtuję. Tak więc nie mów mi jak mam żyć i odpier,dol się od mojego portfela i czasu wolnego . Tylko Spencer może mnie sądzić. Nawet poza tematem Horizon i rakowym działem PS4 nie można mieć krytycznej opinii na temat gierki po jej uczciwym ukończeniu, bo horizon defense force zaraz dopadnie 9 3 Cytuj
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.