Shen 9 637 Opublikowano 5 stycznia 2018 Opublikowano 5 stycznia 2018 W dniu 30.09.2016 o 09:32, blantman napisał: Nie udzielam się w tym temacie za duzo gier kończę ale czasem muszę bo gra nie ma tematu na forum Virginia - w skrócie WTF?! W połowie gry byłem pewny że wiem o co chodzi ale pod koniec zgłupiałem. Final Day to jest jakaś jazda bez trzymanki. Czego w tej grze nie ma od bizonów po .... nie nie zdradzę . W ta grę trzeba zagrać. Nie po to aby ją przejśc ale aby ją przeżyć. Dla fanów Twin Peaks pozycja obowiązkowa. Gra kosztuje grosze i też można ukończyć w 2h. Uważam że cena adekwatna do ilości czasu i jakości. Gra ma ładną grafikę, prosta ale pasująca do klimatu. A ta muzyka Polecam dla ludzi lubiących walking simulatory, indyki i gry nie banalne . Ja nadal nie wiem w co zagrałem a przeszedłem ja dwa razy No ja niestety nie przyłącze się do zachwytów. Dawno nie grałem w tak nudny symulator chodzenia. Wczoraj przysnąłem z padem. Przy takim Firewatch który miał dobre dialogi miedzy bohaterami czy Edith Finch z różnymi sposobami narracji, Virginia nie oferuje nic ciekawego. Jedynie mały plusik za muzykę, ale odradzam zakup nawet za 10zł. Szkoda czasu, są duże lepsze gry z tego gatunku. 1 1 Cytuj
xbor 54 Opublikowano 6 stycznia 2018 Opublikowano 6 stycznia 2018 Resdent Evil 4, wersja ps4. Bałem się że z powodu archaizmów odbiję się od tej gry po maksymalnie kilku godzinach. Co jednak mnie zaskoczyło, ani drewniane sterowanie, ani denerwująca kamera nie spowodowały że odłożyłem grę. Gra z jednej strony całkiem inna od poprzednich Residentów bo nastawiona na strzelanie ale zachowała w niektórych aspektach klimat poprzednich części, szczególnie jeśli chodzi o fabułę i dialogi jak z kina klasy B. Graficznie natomiast jest kiepsko, tekstury straszą, są chyba w 360p, bardzo źle to wygląda. Na szczęście wszelkie postacie się nie postarzały graficznie tak bardzo jak tekstury otoczenia więc w ogólnym rozrachunku da się przetrawić tą grafikę. Największą słabością tej gry jest moim zdaniem bardzo monotonne otoczenie, niby raz jesteśmy w wiosce, raz w zamku, raz na wyspie, ale wszystko jest takie szaro-bure że nie odczuwa się tej zmiany otoczenia i wydaje się jakby w okół nas było cały czas mniej więcej to samo. Najwięcej zabawy daje oczywiście samo rozwalanie "zombiaków" i innych potworów wszelkiej maści, które w ogóle się chyba nie zestarzało i napędza całą rozgrywkę i chęć grania dalej. Ogólna przyjemność z grania w 4 cześć jest chyba taka jak wiele lat temu, jest to bardzo dobra gra akcji i jeśli się przymknie oko na pewne mankamenty to można się przy niej świetnie bawić. Legend of Zelda: Link between the worlds. Chyba wiele lat nie grałem w grę, która dawałaby tyle przyjemności z samej mechaniki, po prostu ogromną przyjemność daje samo granie. Grając w przygody Linka czułem się chyba tak jak grając w jakieś "proste" platformówki na Amidze za dzieciaka, po prostu czystą radość grania. Jest tam jakaś fabuła i postacie, choć wszystko to moim zdaniem jest po prostu usprawiedliwieniem dla mechaniki, w czym nie ma nic złego bo ta jest świetna. Pomysł z zamienianiem się w mający możliwości poruszania się malunek na ścianie jest po prostu świetny i ciągnie za sobą bardzo dobre zagadki i mechaniki. No i właśnie mimo że gra daje niesamowitą radość z grania to nie jest to jakiś samograj, nad niektórymi zagadkami trzeba chwilę pogłówkować a z ostatnim bossem musiałem się zmierzyć kilka razy żeby go pokonać. Właśnie walka z bossami tez jest zrobiona w fajnym, trochę staro-szkolnym stylu, bo nie dość że żeby dojść do bosa trzeba się wyposażyć w odpowiedni ekwipunek, inaczej nie przejdziemy dungeonów, rozwiązać szereg łamigłówek to jeszcze na samego bossa trzeba znaleźć sposób. Polecam grę z całego serca, mało która gra daje tyle czystej, trochę dziecięcej radości z grania. 2 Cytuj
Ukukuki 7 036 Opublikowano 6 stycznia 2018 Opublikowano 6 stycznia 2018 Właśnie ukończyłem kampanię w Company of Heroes, teraz zabieram się za dodatki. Aż ciężko uwierzyć ,że ta strategia jest z 2006 roku. Najlepszy RTS w klimatach wojennych w jaki grałem, cudowna gierka. Grafika nawet dzisiaj robi wrażenie za sprawą ogromnej ilości detali i cudownej fizyki. Aż się nie mogę doczekać kiedy ogram dwójeczkę. Cytuj
MaZZeo 14 193 Opublikowano 6 stycznia 2018 Opublikowano 6 stycznia 2018 CoH2 ostatnio był w Humble Bundle to nabyłem, mam nadzieję że ogram w najbliższym czasie. Cytuj
Moldar 2 249 Opublikowano 6 stycznia 2018 Opublikowano 6 stycznia 2018 Relic to mistrzowie, mocno polecam. Cytuj
raven_raven 12 013 Opublikowano 7 stycznia 2018 Opublikowano 7 stycznia 2018 (edytowane) Book of Demons - bardzo fajny, każulowy hack'n'slash mocno wzroujący się na pierwszym Diablo, ale w trochę innym wydaniu jak zawsze i w wyjątkowej stylistyce. Ma swoje problemy, ale mimo wszystko dobrze się bawiłem i jeszcze za jakiś czas wrócę ograć pozostałymi dwoma klasami. Ba, pewnie nawet raz na jakiś czas będę sobie uruchamiać dla odprężenia się, bo ten feature z planowaniem czasu gry jest bardzo spoczko. Więcej już napisałem w temacie Wrzuć screena, więc gdyby ktoś był zainteresowany czym są te wspomniane problemy, to zapraszam do lektury: Poniżej obrazek przedstawiający ubicie ostatniego bossa, no można to uznać za jakiś spojler więc chowam na wszelki wypadek. Jako, że gra wzorowana na Diablo to ani lokacja ani też główny zły zaskoczeniem raczej nie są. Edytowane 7 stycznia 2018 przez raven_raven Cytuj
Quake96 3 866 Opublikowano 8 stycznia 2018 Opublikowano 8 stycznia 2018 (edytowane) Po dłuższej przerwie postanowiłem wrócić do Max Payne 3 na PS3. Ostatni zapis miałem gdzieś chyba po tej strzelaninie na cmentarzu. Teraz jak przysiadłem, to grę dokończyłem na jednym posiedzeniu. Gra okazała się naprawdę godną kontynuacją poprzednich dwóch części (mimo, że dwójki nigdy nie ukończyłem to uważam, że jest równie dobra co jedynka), lecz po ograniu jej na bodajże "normalnym" poziomie trudności, mam wrażenie jakbym momentami grał na hardzie. Nie zliczę ile epitetów dzisiaj poleciało. Poniżej w spoilerze zamieszczam listę swoich "skarg i zażaleń", jakby to kogoś interesowało. Spoiler - Nie wiem kto był odpowiedzialny za niektóre sekwencje strzelane, ale do (pipi)icy doprowadzały mnie sytuacje, gdzie lądowałem w centrum zadymy niemal bezbronny, na dodatek dostając srogie baty z każdej możliwej strony. Owszem, po części to też mój brak "skilla", ale serio, były sytuacje, gdzie zostawałem "bez wyjścia" i musiałem nacierać na grupę wrogów z kilkoma nabojami w magazynku. - Jedną z takich sytuacji była strzelanina na komisariacie. Pewien checkpoint zaczynał się w momencie, gdy nie miałem za dużo amunicji do tej "lepszej" broni, w pobliżu znikąd amunicji, otwieram drzwi a tam sroga zadyma. Co gorsza, wykosiłem wszystkich resztkami amunicji, nie zdążyłem nawet iść pozbierać nowej (gdy jakikolwiek przeciwnik żył, nie było szans na spokojne zebranie ammo bez dostania w(pipi)u), a tu nagle "(pipi)" wpada jakiś wykokszony s(pipi)iel, który zdejmuje mnie na dwa hity, a ja jedyne co mam to kilka kapiszonów w defaultowym pistolecie. O samych "koksach" jeszcze potem wspomnę, bo to osobny wątek. - Kolejna pamiętna akcja, to zadyma na dachu wieżowca, tego gdzie wysadzaliśmy filary przy pomocy C4. Ogurwa tu nawet moja konsola dostawała (pipi)ca i co któreś powtórzenie tej strzelanej sekwencji znikał mi dźwięk w całej konsoli, co wymuszało na mnie reset systemu (który tak czy siak resetował się sam, gdy tylko chciałem wyłączyć grę, albo konsolę...). Ewidentnie nie była to wina konsoli, bo nigdzie indziej tego problemu nie było, tylko w tym jednym przypadku i też raz na kilka powtórzeń. Sama zadyma to przykład akcji z cyklu "wy(pipi)ałem całe dobre ammo, został mi (pipi)ony rewolwer, którym lepiej byłoby rzucać kogoś w łeb niż z niego strzelać". Oczywiście jak już zdałem sobie sprawę, że teraz potrzebna byłaby lepsza pukawka, to z nikąd możliwości aby naprawić swój błąd i zdobyć trochę amunicji. No nic, jakoś przez to przebrnąłem. Aha, wspominałem o tym wielkim opancerzonym gościu na końcu, przez którego znów powtarzałem sekwencję, a moja konsola znów miała (pipi)ca? Nie? A to nie ważne... - Czasem niektórych wrogów ciężko jest zauważyć... Strzelaniny na tym zadupiu, gdzieś w zapomnianej wiosce momentami robiły się irytujące. Stoję ładnie za osłoną, jak należałoby w tej sytuacji, pruję do złamasów którzy akurat nawiną się pod celownik, wszystko fajnie, ale w pewnym momencie kończą mi się cele, a do mnie dalej coś napierdala! Okazuje się, że jakiś głupi ryj zlewał się z tłem. Nie wiem, może to ja mam problemy z zauważaniem tych typów, ale serio takie akcje powtarzały się nie raz. - OMG, czemu tu (pipi)a nie ma amunicji?! To znaczy jest, ale z reguły wrogowie korzystają z kilku rodzajów broni i albo jesteśmy skazani na pestkowanie niektórych grup tym co nam zostało w magazynku, albo możemy co chwila żonglować znalezionymi broniami, a to na shotguna, a to karabin... Zwykle trzymałem się jednego rodzaju broni, z obawy, że do tej którą podniosę też zaraz zabraknie ammo. Gra czasem bez większego uprzedzenia pakuje nas na grupę wrogów, nie dając wcześniej szans na choćby lekkie poprawienie swojej sytuacji z amunicją. Pamiętam, że w jednym momencie, na komisariacie miałem dosłownie 19 kul do pistoletu, wchodzę do jakiegoś pomieszczenia, a tam przez okno wpada cały oddział ze swoimi zabawkami. Pozdro 600. - Wspominałem coś o tych wielkich wykokszonych gościach z karabinami, którzy wpadają niespodziewanie z buta niczym stary Nemesis w RE3. Nic nie mam do takiego rodzaju przeciwników, ale z dzisiaj pamiętam dwie sytuacje, gdy po uprzednim wybiciu całej zgrai patałachów, zostałem z jakimiś resztkami amunicji, gdzie nagle rzeczony "koks" wpadał do pomieszczenia i robił ze mnie sos pomidorowy. - Jest pewien skrypt, który po prostu mnie w(pipi)iał. Chodzi o to, że Max po krótkich przerywnikach między etapami/pomieszczeniami, gdy zasadza się za osłoną, przełącza mi ciągle broń na zwykły pistolet. Doprowadza to do sytuacji, gdzie wpadam do pomieszczenia, chcę zacząć akcję, gdy nagle orientuję się, że ten gamoń zmienił aktualną broń na pistolet, który nawet czasem nie miał amunicji... - W końcowych etapach gry czasem denerwowały mnie akcje, gdzie najpierw zdobywam jakąś lepszą broń, staram się jej oszczędnie używać, coby starczyło na potem, a tu nagle okazuje się, że po którejś z cutscenek czy czegoś, Max traci broń z pewnych względów. No, ale to dało się jeszcze jakoś przeżyć. - Rewolwer w tej grze jest chyba na kapiszony. Jest to chyba najbardziej bezużyteczna broń w całej grze. W walce zza osłony lepiej byłoby nim rzucać, niż z niego strzelać. Zwykle zabierał kilka solidnych strzałów zanim kogokolwiek ubił, a i celowanie w łeb raczej zdaje się niewiele pomagać. Propsuję za to ten automatyczny pistolet, który czasem mamy na wyposażeniu. Jeśli komuś się chciało czytać te wypociny to szczerze gratuluję cierpliwości. Sobie też gratuluję, że przebrnąłem przez tę grę bez wyraźnego uszczerbku na zdrowiu psychicznym. Podsumowując - Gra naprawdę bardzo dobra, tylko w niektórych chwilach doprowadza do szewskiej pasji. Mimo tych kilku "drobnych" uwag nie zawiodłem się na niej Edytowane 8 stycznia 2018 przez Quake96 2 Cytuj
drozdu7 2 808 Opublikowano 11 stycznia 2018 Opublikowano 11 stycznia 2018 Zelda: Wind Waker HD - na kupionym w zeszłym roku WiiU, dodam że jest to pierwsza Zelda jaką ukończyłem. Za dużo nie wymyślę pisząc że to piękna gra. Urzekł mnie ten świat, ten klimat przygody. Ale najpiękniejsze, że ta gra to czysty fun z grania. Nie ma tu skryptów i innych rzeczy do których jesteśmy przyzwyczajeni, skoki trzeba dobrze wymierzyć zawsze. Świetna jest konstrukcja gry, gdzie zdobywamy kolejne zabawki a które oprócz dungeonów pozwolą nam się dostać do licznych wysepek. Piękne jest to uczucie, że chciałbyś wszędzie w tej grze zajrzeć. Dla mnie bomba. O grafice powiem tylko że ślicznie to wyglądało na moim tv. Ubolewam że teraz trochę bede musiał poczekać aż kupię kolejną grę na WiiU. Jednak już teraz nie żałuję wydanej kasy na konsolę. Btw. Ciężko będzie teraz wrócić do obesranych Wildlandsów, w które grałem przed Zeldą. Wind Waker to odtrutka na kryzys growy. Rok 2018 zaczął się z przytupem 1 Cytuj
Pacquiao 889 Opublikowano 13 stycznia 2018 Opublikowano 13 stycznia 2018 Halo Wars 2 - godna kontynuacja świetnej jedynki. Mocna kampania dla jednego gracza, szczególnie jakieś ostatnie 40% gry. Wspaniały design, a nowe jednostki świetnie wpasowały się kanon. Fan uniwersum będzie chłonął jak gąbka, szczególnie momenty między misjami gdy odpalają się niesamowite wstawki CG studia Blur. Atriox trochę zbyt mało wyeksponowany. Ze 30h nabiłem jeszcze w Blitzu, gdzie w jedynce trybu sieciowego praktycznie nie tknąłem, więc całkiem udany eksperyment. Teraz pora wyłożyć trochę cebulionów na fizyczną wersję Ultimate i dokupić DLC fabularne z Flood. Cytuj
Gość suteq Opublikowano 17 stycznia 2018 Opublikowano 17 stycznia 2018 #2 Another Case Solved Generalnie to nie gram na telefonie z dwóch powodów: 1) mój telefon jest za stary aby odpalać jakieś nowsze produkcje 2) dużo produkcji to jakieś popierdółki, które mnie nużą po godzinie. Trochę inaczej jest z Another Case Solved, które wciągnęło mnie w zasadzie od początku, a które jest stylizowane na grę detektywistyczną w połączeniu z grą puzzlową. Na początku wybieramy wygląd naszego detektywa oraz jego personalia po czym przenosimy się do wątku fabularnego. Zaczynamy od totalnie banalnych spraw typu 'zginął mi kotek' albo 'ktoś ukradł cukierki'. Na nieszczęście są też dialogi do każdej ze spraw i mam wrażenie, że były one pisane przez jakiegoś przedszkolaka bo tyle cringe'u to jeszcze nigdy nie doświadczyłem jednocześnie więc najlepszym sposobem jest po prostu ich omijanie. Gra jest podzielona na 5 rozdziałów, gdzie każdy ma od 10 do 20 głównych spraw. Aby je odblokować trzeba najpierw mieć rozwiązane konkretną liczbę malutkich spraw z codziennej gazety. Jeżeli mamy odpowiednią liczbę wtedy przechodzimy do jednej z głównych spraw. Jest ona podzielona na 4 różne etapy. Pierwszy to zbieranie dowodów, w którym musimy zbierać odpowiednie ikonki, które w rzędzie 5 dają nam określoną wskazówkę. 5 tropów daje nam 1 mapę, 5 lup - odcisk palca, 5 znaków zapytanie - zdjęcie, 5 pączków - odznakę i 5 wytrychów - kastet. Każda misja ma wymaganą liczbę rzeczy do zebrania i określoną liczbę ruchów na wykonanie tego. Jeżeli się nam nie uda to można wykupić dodatkowe ruchy za cukierki, które kupimy w sklepiku albo zbierzemy podczas różnych aktywności dosłownie przy okazji. Ogromną zaletą jest to, że mikrotransakcje nie są w ogóle nachalne i nie jest tak, że bez nich rozgrywka będzie mocno utrudniona. Kolejne trzy etapy odpalają się w losowej kolejności. Są to: szukanie lokacji, wyznaczanie sprawcy/poszukiwanej osoby i szukanie konkretnego przedmiotu w konkretnej lokacji. Warto wspomnieć, że w każdym z tych trzech etapów trzeba wskazać na koniec konkretnie jeden obiekt. Jeżeli wybierzemy zły obiekt to nasze śledztwo kończy się niepowodzeniem i trzeba będzie je powtórzyć. Niestety, to kosztuje a na początku nie zdobywamy zbyt dużo pieniędzy. Dopiero potem gdy odblokujemy poszczególne umiejętności za gwiazdki ze spraw (max 3 na sprawę) to dostajemy przeróżne bonusy za zebrane rzeczy i pieniędzy jest aż nadto. Ja miałem tyle, że ze sklepu wykupiłem wszystkie meble. Właśnie, sklep. Oprócz mikrotransakcji w postaci wspomnianych cukierków można też kupować przeróżne meble do swojego biura, które dają m.in. nowe wyposażenie ułatwiające nam ukończenie przeróżnych spraw. To są rzeczy typu dodatkowa mapa na start każdej sprawy, zbieranie konkretnych dowodów czy tasowanie planszy. Jest tego mnóstwo i gdy się odblokuje większość to rozgrywka z wymagającej zmienia się w banalną. Grałem w grę jakieś 3-4 miesiące średnio 30 minut dziennie aby zebrać codzienną porcję cukierków, ukończyć papierowe sprawy i sprawę główną jak miałem taką możliwość. Skończyłem wszystkie główne sprawy na 3 gwiazdki, a to dzięki bardzo prostemu trickowi - jeżeli widzimy, że brakuje nam zdjęć na zidentyfikowanie podejrzanego lub zabrakło nam czasu na znalezienie przedmiotu to wychodzimy do głównego menu, a następnie kontynuujemy sprawę. Zaczynamy konkretny etap od początku jednak położenie obiektów się nie zmienia przez co jak się uprzemy to możemy sobie robić notatki i nie zużywać żadnych zebranych przedmiotów, a i tak ukończyć sprawę. Szczerze to w późniejszej fazie było to dużym wybawieniem i ułatwieniem rozgrywki. Ja tam bawiłem się całkiem nieźle przy tej mobilce, a jedyne mobilki jakie skończyłem to był Doom RPG i Wolfenstein RPG jeszcze na K750i gdy byłem w szkole średniej. Największą zaletą tej gry jest to, że można posiedzieć przy niej 5 minut aby rozwiązać jeden etap albo i 30 minut. Za każdym jednak razem trzeba wykazać się jakąś tam taktyką. Zdecydowanie warto sprawdzić. Ocena końcowa: 7 Cytuj
Frantik 2 571 Opublikowano 17 stycznia 2018 Opublikowano 17 stycznia 2018 (edytowane) Abzû (PC) Jak mnie ta gierka zaskoczyła. Pamiętam, że hype'owano ją przed premierą głównie "byciem grą od twórców Journey", a mimo to zdała się przejść bez większego echa. Odpaliłem więc nie spodziewając się w zasadzie niczego, a już od pierwszych chwil poczułem się jak gdy za dzieciaka oglądałem w TV programy przyrodnicze z głosem Krystyny Czubówny o podmorskim życiu. Gdyby nieco kreskówkową szatę graficzną udało się zastąpić bardziej realistyczną, to iluzja byłaby chyba całkowita. Tym niemniej od strony artystycznej mamy tu zdecydowanie najwyższy poziom, a moja szczęka i tak stopniowo zbliżała się coraz bardziej do poziomu podłogi w miarę obcowania z tym tytułem. Magia. Widoczki, dźwięki, do-zna-nia w tym tytule są niepodrabialne - tego trzeba doświadczyć samemu. Przepłynięcie całości zajmuje w porywach jakieś 1,5h na pierwszym przejściu, a później można dołożyć jeszcze może z pół godzinki z hakiem na ewentualne calakowanie osiągnięć\trofeów. Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić to czasem postać średnio zdaje się robić to, czego od niej chcemy. Coś z responsywnością postaci jest nie do końca halo (grałem oczywiście na padzie), no ale to szczególik. Na mnie całość zrobiła większe wrażenie niż Podróż. Cóż więcej trzeba dodawać? 9/10 Edytowane 17 stycznia 2018 przez Frantik Cytuj
Gość suteq Opublikowano 19 stycznia 2018 Opublikowano 19 stycznia 2018 (edytowane) #3 Pierwsza część cyklu została przyjęta przez rynek z dosyć mieszanymi uczuciami. Przy wiernym powrocie do podstaw gatunku survival horroru z fantastycznymi bossami i rewelacyjną mroczną atmosferą szły techniczne niedoróbki oraz rozwiązania rodem z przełomu tysiąclecia. Druga część ponownie wrzuca nas w buty Sebastiana Castellanos, który tym razem musi dowiedzieć się co tak naprawdę stało się z jego córką Lily. Aby to zrobić musi zaufać tajemniczej organizacji Mobius i dzięki niej przenieść się do wytworzonego przez nich alternatywnego świata. Największą zmianą jest konstrukcja poziomów. Pierwsza część była całkowicie liniową grą, tutaj natomiast twórcy postanowili urozmaicić rozgrywkę wrzucając do gry kilka mniejszych lecz w pełni otwartych lokacji, które można zwiedzać bez większych problemów, wykonywać misje poboczne czy zbierać znajdźki. Na samym początku nie byłem z tego zadowolony gdyż wolałem liniową strukturę w tego typu grach jednak z czasem zaczęło mi się to bardziej podobać i chciałem zwiedzić dosłownie każdy kąt. Jednak w późniejszych etapach gdy nie cierpiałem na deficyt zasobów bieganie po tych samych zakątkach nie sprawiało mi frajdy i kierowałem się tylko do kolejnego celu na mapie. Obawiałem się też iż taka struktura pozbawi grę fantastycznego mrocznego klimatu jednak moje obawy były bezpodstawne gdyż gra dalej jest przerażająca i wielokrotnie się obracałem w panice gdy usłyszałem jakiś dziwny dźwięk. Rozgrywka jest niemal niezmieniona w stosunku do części pierwszej. Dalej jest to tytuł gdzie otwarta konfrontacja z większą liczbą przeciwników jest niewskazana i może skończyć się szybkim zgonem. Najlepszym więc wyborem jest cicha eliminacja wrogów, a ich typów jest zdecydowanie więcej niż w pierwszej części. W późniejszych rozdziałach na ulicach można spotkać także bossów z poprzednich rozdziałów, w których trzeba wpakować naprawdę sporo amunicji. Po takiej walce zostaje się niemal bezbronnym co sprawia, że najlepszym wyjściem w takiej sytuacji jest unikanie konfrontacji, szczególnie w drugiej połowie gry gdzie walki z bossami są dosłownie co rozdział i każdy nabój jest cenny. Sami bossowie nie są tak przerażający i oryginalni jak w pierwszej części (Anima?) jednak nie można odmówić twórcom kreatywności bo Obscurę zapamiętam na pewno na długo. Szkoda jednak, że nie wykorzystano potencjału niektórych postaci. Dzięki otwartym lokacjom na mapie zostały umieszczone także kryjówki, w których można zapisać grę, przenieść się do biura Sebastiana aby ulepszyć postać czy użyć specjalnego stołu, który pozwala nam ulepszyć bronie oraz wytworzyć amunicję z zebranych składników co jest nowością w serii. Przedmioty możemy też tworzyć w dowolnym momencie dzięki przenośnej stacji jednak koszt wytworzenia jest co najmniej dwukrotnie większy więc warto o tym pamiętać podczas pobytu w kryjówce. Grając na normalnym poziomie trudności dało się zauważyć, że balans przedmiotów w świecie gry jest na korzyść tych leczniczych. Wielokrotnie musiałem zostawić apteczkę gdyż miałem ich maksymalną ilość kiedy przy nabojach nie zdarzyło mi się to ani razu (jedynie przy zwykłych bełtach do kuszy). Umiejętności bohatera są zaprojektowane byle jak i tak naprawdę przydatne ulepszenia policzyłbym na palcach jednej ręki. Postać porusza się zbyt ociężale i nawet chodzenie w przysiadzie jest szybsze niż normalny trucht. Na koniec warto poświęcić kilka słów na stronę techniczną gry. Pierwsza część była pod tym względem tragiczna. Nie dość, że ekran był ucięty przez czarne pasy to jeszcze płynność rozgrywki w wielu momentach pozostawała wiele do życzenia. Przy kontynuacji widać, że twórcy wzięli sobie do serca uwagi graczy i płynność ani przez chwilę nie spada poniżej akceptowalnego poziomu. W dodatku gra jest znacznie ładniejsza i ma więcej szczegółów jednak pop up tekstur jest zbyt dobrze widoczny. Miałem wrażenie, że grze przydałoby się jeszcze z miesiąc lub dwa gdyż posiadanie tak poważnych błędów jak softlocki nie powinny mieć miejsca w finalnym produkcie. W ogólnym rozrachunku, The Evil Within 2 to udana kontynuacja historii Sebastiana, którą śledzi się z zainteresowaniem. Poprawia masę niedoróbek oryginału jednocześnie wprowadzając powiew świeżości w ładniejszej szacie graficznej. Plusy: Interesująca historia Zachowany mroczny klimat Crafting Ciekawie zaprojektowani bossowie Strona techniczna gry Powiew świeżości w postaci większych lokacji... Minusy: ...jednak fani liniowych produkcji mogą kręcić nosem Zły balans przedmiotów w świecie gry Źle zaprojektowane umiejętności bohatera Wymuszona ociężałość bohatera Mocno widoczny pop up tektur oraz dosyć poważne bugi Ocena końcowa: 8 Edytowane 19 stycznia 2018 przez suteq Cytuj
nobody 3 504 Opublikowano 19 stycznia 2018 Opublikowano 19 stycznia 2018 jedynka to nie były wierne podstawy survival horroru ale szanuje że je miewała. próbowałeś REmake? tam pacing i stale utrzymywana atmosfera wypadają wprost idealnie Cytuj
Gość suteq Opublikowano 19 stycznia 2018 Opublikowano 19 stycznia 2018 Próbowałem ale jakoś nie potrafiliśmy się dogadać. Cytuj
Gość _Be_ Opublikowano 19 stycznia 2018 Opublikowano 19 stycznia 2018 Suteq cięzko się czyta taką minirecke przeplataną screenami Cytuj
c0ŕ 4 834 Opublikowano 19 stycznia 2018 Opublikowano 19 stycznia 2018 (edytowane) Ukończyłem pierwszy raz w życiu bez kodów GTA San Andreas. Jest to ten "remaster", czyli port z mobilek i ogólnie go polecam na przekór opiniom w internecie. Bug żaden mi się nie przytrafił (prócz tego że w misji Key to her Heart po ubraniu stroju gimpa był czarny ekran, ale wystarczył restart gry), grafika jest ostrzejsza i ładniejsza niż oryginalnie, choć tak, pomarańczowej poświaty w Los Santos nie ma. W każdym razie zdecydowanie da się grać, framerate tylko okazjonalnie spadał. Sama gra okazała się dużo, dużo prostsza w porównaniu do wspomnień z dzieciństwa, złożył się pewnie na to konsolowy auto-aim (wcześniej grałem w SA zawsze na pc), checkpointy (każdą misję dało się od razu zrestartować, a niektóre misje miały nawet checkpointy w połowie), autosave'y po misjach (nie wiem czy dałbym radę po każdej misji jeździć do domu zapisywać, już sama myśl o tym mnie wkur.wia), sterowanie na padzie i pewnie po prostu ogarnięcie gierkowe które przyszło z wiekiem. Chyba żadna misja nie sprawiła mi problemów. Szkoła latania za pierwszym razem, Cesar Vialpando za pierwszym razem, wyścigi za pierwszym razem, ostatnia misja też. Jako że skupiłem się tylko na głównym wątku to gdy kolejną misję rozpie.rdalałem za pierwszym razem czułem się jakbym speedrunował, bo naprawdę przez większość czasu wszystko szło jak z płatka, no ale całość i tak zajęła coś ponad 17h. O samej grze nie ma co się rozpisywać, powiem tylko że warto było przejść jako DOROSŁY ŚWIADOMY GRACZ, choćby dlatego by obejrzeć i zrozumieć dialogi i cutscenki, które za dzieciaka zawsze się skipowało. Genialna gra. Nie ma to jak położyć się spać wiedząc że całe ścierwo stanu San Andreas czyli Jizzy B, T-Bone Mendez, Pulaski, Tenpenny, Big Smoke gryzie piach. Celowo nie wymieniłem Rydera, polecam ten filmik, prawdopodobnie Rockstar miał co do jego postaci większe plany niż podpięcie go pod zdradę i mało efektowną śmierć na łódce, tak jakby był pierwszym lepszym leszczem. GROVE 4 LIFE Edytowane 19 stycznia 2018 przez c0ŕ 3 2 Cytuj
Gość suteq Opublikowano 19 stycznia 2018 Opublikowano 19 stycznia 2018 W remasterze na ps4 jest ten pomaranczowy filterek, ktory jest pierdołą ale robi ogromny klimacik. Nawet nie wiedzialem ze ta wersja na ps3 takie rzeczy ma. Cytuj
c0ŕ 4 834 Opublikowano 19 stycznia 2018 Opublikowano 19 stycznia 2018 (edytowane) Wersja na ps4 to w zasadzie nie remaster a po prostu port z ps2 z dodanymi trofeami Ale tak, przyznam że dodatkowe funkcje były niezmiernie pomocne, bo choćby dojezdzanie na każdą misję po porażce w oryginale było mega uciążliwe, tak jakby już w samej grze nie było wystarczająco jazdy w te i wewte po ogromnej mapie. Dobrze że rockstar dodał te ficzery i dało się grać na miarę 2015 roku, kiedy ten port został wydany. Teraz robię platynę, szkoda że nie jest wymagane 100% ;/. Za to policyjne Vigilante Missions doprowadza mnie do szału, co to kur.wa za logika że jako stróż prawa jeżdżę i zabijam bandytów i jednocześnie policja mnie za to ściga i wlepia 4 gwiazdki Kur.wa jeszcze te je.bane autostrady gdzie jadą ci bandyci, raz autostrada, raz normalna ulica, ciężkie to. Chyba poszukam helikoptera hunter i się skończy zabawa. Edytowane 19 stycznia 2018 przez c0ŕ Cytuj
kotlet_schabowy 2 695 Opublikowano 20 stycznia 2018 Opublikowano 20 stycznia 2018 Hunter to z tego co pamiętam faktycznie najlepsze rozwiązanie, szczególnie ze względu na upierdliwe momentami miejsca, gdzie znajdują się cele i wiele losowych sytuacji na ulicy, które mogą doprowadzić do zje.bania misji. Cytuj
grzybiarz 10 301 Opublikowano 20 stycznia 2018 Opublikowano 20 stycznia 2018 (edytowane) Killzone Shadow Fall. Wczoraj ledwo skończyłem, ale postanowiłem przechodzić każdą zakupioną grę no i... nawet wrogowi bym nie polecił tej gry. Zaczyna się dobrze: ładna grafa, klimatyczne miejscówki - aż dziw bierze że to tytuł z 2013 roku. Chociaż mogliby dodać w patchu obsługę HDR, bo grafa aż się o to prosi: dużo tu światła i słońca. Poza ładną grafą mamy dużo irytujących błędów i misji: - zjeżdżamy na lince piętro niżej, okej zjeżdżam, widzę demko w którym nie mogę się ruszyć, ale wrogowie we mnie leją pociskami, aż ginę. Innym razem rozwiązuję zakładnika, znowu mam animację na którą nie mam wpływu, a tymczasem przeciwnicy strzelają we mnie do zgona; - o właśnie, śmierć w tej grze występuje dość często, a jeszcze musimy oglądać znowu durną animację upadku postaci i cieszącego się Hellghasta, tak z 5 sekund durnej animacji, potem dopiero wczytanie od checkpointa; - checkpointy są bardzo nierówno rozłożone: raz w odstępie ostrej rzeźni, chodzenia, szukania wyjścia - innym razem po paru sekundach; - lot z samolotu w dół, koniecznie musimy zatrzymać się na danym budynku, wcześniej zatrzymałem się z 10 metrów dalej i od razu zgon - ciekawe skąd miałem wiedzieć, że akurat tam trzeba wylądować - budynek to budynek; - nudne misje: kto grał ten pewnie pamięta to durne przenoszenie kondensatorów na początku gry: wyjmij kondensator z punktu A i zanieś do punktu B, potem jeszcze C i D itd... I tak chodzimy po planszy z jakimś kondensatorem i zastanawiamy się czy już mamy odinstalować grę? - dubbing jest w miarę dobry, tylko to wczucie w jednym z dzienników audio (nie oglądajcie mordy typa, tylko zminimalizujcie, bo jeszcze bardziej odpycha: Ocena singla: 4/10, w multi nie grywam. Teraz już wiem, dlaczego Horizon, mimo świetnej grafy, jakoś mnie nie zachwycił Edytowane 20 stycznia 2018 przez grzybiarz dodanie filmiku:) 1 1 Cytuj
Pierce 10 Opublikowano 20 stycznia 2018 Opublikowano 20 stycznia 2018 Crash Bandicoot Remake - Wszystkie trzy części ukończone. Remake udany teoretycznie w każdym aspekcie. Praktycznie... - Fizyka skoku w jedynce jest popsuta. Ot co. - Muzyka jest o wiele gorsza. Dziwi fakt, że Acti nie pokusiło się o załączenie oryginalnych utwórów w wysokiej jakości, które prywatnie posiada kompozytor oryginału (które sam proponował). Szkoda, bo tym nowym brakuje "oomph". - Niektóre dyskusyjne wyboru stylistyczne w wizualiach. 9/10 Cytuj
Gość suteq Opublikowano 20 stycznia 2018 Opublikowano 20 stycznia 2018 W dniu 19.01.2018 o 13:22, _Be_ napisał: Suteq cięzko się czyta taką minirecke przeplataną screenami Wedlug Ciebie powinienem je calkowicie wywalic czy moze wrzucac je nie po kazdej sekcji w liczbie 2-3 w zmniejszonym rozmiarze aby sie zmiescily w jednym rzedzie? Bo na telefonie to wyglada bardzo spoko ale na pc faktycznie moze to zle wygladac. Jednak nie wiem czy suchy tekst jest w jakikolwiek sposob atrakcyjny dla czytelnika. Cytuj
Gość _Be_ Opublikowano 20 stycznia 2018 Opublikowano 20 stycznia 2018 Moim zdaniem najlepiej wrzucić jednego screena na poczatek (lub tam logówke gry żeby ładnie wygladało) a reszte screenów w spoilerze. Co do suchego tekstu to, wiesz mordo nie jesteśmy na forum serwisem growym i jak ktoś chce to przeczyta i tyle. Byle formatowanie się zgadzalo (akapity ku,rwa jego mać) Cytuj
balon 5 355 Opublikowano 20 stycznia 2018 Opublikowano 20 stycznia 2018 @c0ŕ ta "usprawniona" wersja GTA SA to jak się zwie i na jakie duże konsole ją znajdę? Cytuj
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.