Quake96 3 865 Opublikowano 7 grudnia 2018 Opublikowano 7 grudnia 2018 No to temat Quake 2 zamknięty Walka z ostatnim bossem to ogień. Nie dość, że boss jest "podwójny", to jeszcze czasem atakuje jakimś zielonym "orbem" zadającym obrażenia jakimś laserem, który to potrafi nas sięgnąć nawet zza rogu. Ale to jeszcze nic. Wisienką na torcie jest to wspaniałe sterowanie, które w połączeniu z ogromnym stresem, potrafiło być większym przeciwnikiem niż sam finałowy przeciwnik. Cytuj
Quake96 3 865 Opublikowano 8 grudnia 2018 Opublikowano 8 grudnia 2018 No i kolejna gra dołączyła do listy "ukończone" Jest to oczywiście Spider-Man na PS2. Mam dość mieszane uczucia. Z jednej strony nastawiłem się do tej gry pozytywnie i cały czas pozostaję przy opinii, że jest to gra, która chciała być dobra, ale z drugiej strony wiem, że nie koniecznie jej się udało. Zacznę więc od tego co mi w tej grze "zagrało". Po pierwsze - grafika. Jest okej. Nie wiem co tu więcej powiedzieć, po prostu mi się podoba i nie za bardzo mam się tu do czego przyczepić. Po drugie - gameplay. No tutaj mam pewne poważne zastrzeżenia do niektórych elementów, ale poza nimi gra dawała mi nawet jakąś przyjemność z grania. Misje choć śmiesznie krótkie, to oferują jakąś tam odrobinę różnorodności. Są pościgi, jest akcja i jest skradanie. Po trzecie - filmowość. Pierwszego Spider-Mana nie oglądałem od wieków, a mimo to podczas gry, szybko kojarzyłem fakty i zauważyłem że tytuł ten jest dość wierny swojemu filmowemu odpowiednikowi. Niestety cały wątek wydaje się być potraktowany po łebkach i można by tu upchnąć coś więcej. No i tutaj zaczyna się moja lista skarg i zażaleń... Największa wada tej gry? STEROWANIE! Ogólnie sam układ klawiszy jest jak najbardziej w porządku. Problem polega na współpracy sterowania postacią z pracą kamery. Gdy postać stoi w miejscu, to wszystko jest okej. Sterowanie dostosowuje się do tego gdzie patrzy kamera. Wszystko jednak zmienia się, gdy postać jest w ruchu. W normalnej grze, naturalnym jest to, że sterowanie podąża za kamerą. Tutaj jednak jest inaczej. Sterowanie podczas poruszania się postaci jest przywiązane do tego gdzie patrzy postać, a nie nasza kamera. W związku z tym, gdy podczas ruchu obrócimy kamerę np. w lewo, postać nie skręci, tylko dalej będzie ślepo iść przed siebie, dopóki albo się nie zatrzymamy, albo nie skręcimy analogiem w lewo, by obrócić postać w kierunku kamery. Nie mam pojęcia kto to tak wymyślił, ale jest to tak duże utrudnienie, że mogłoby to stawać w konkury ze sterowaniem z Quake 2 na PS1. Sterowanie to jednak nie jest jedyny problem. Sama praca kamery momentami kuleje, więc są chwile, gdy kamera nagle zmienia kąt widzenia i wprowadza totalny chaos, bo postać robi swoje a kamera swoje. Do tego czasem, w wybranych lokacjach sterowanie pracą kamery częściowo się wyłącza i bywa, że możemy jedynie rozglądać się na boki, co potrafi trochę utrudnić grę. To nadal nie koniec moich zażaleń. Czepić się jeszcze muszę samego poziomu trudności gry. Grać zacząłem na poziomie "Normal" (2 z 4), ale po dojściu do pierwszego bossa i kilku przegranych pod rząd, stwierdziłem że nie będę się frustrował, bo nie dość, że przeciwnicy są przesadnie mocni, a boss to jakiś przekoks ze strzelbą, to jeszcze samo sterowanie jest wystarczającym utrudnieniem, które samo w sobie podnosiło poziom trudności gry o jeden stopień. Tak więc, radośnie cisnąc na easy, gra stała się nieco prostsza, choć pierwszy boss nadal był moim zdaniem przesadzony. Ta jego strzelba zabierała nam mnóstwo życia i skutecznie utrudniała walkę w zwarciu. Żeby chociaż dało się go ubić pajęczynami, ale nie... Próba oplątania bossa kończyła się fiaskiem, a wystrzeliwanych w jego kierunku kul pajęczej sieci skutecznie unikał. Niemniej jednak, pierwszy antagonista padł, a dalej gra w dużej mierze stała się wręcz śmiesznie łatwa. Oczywiście nie do końca, bo nadal bywały momenty, które doprowadzały mnie do frustracji, tutaj jednak głównie ze względu na to cholerne sterowanie. Tym samym gra była trudna, nie ze względu na inteligencję wrogów, a walkę ze skopanym sterowaniem. Oprócz tego, podczas jednej z misji (pościg za Green Goblinem), dostawaliśmy od gry potężnego plaskacza w twarz. Misja polegała na ciągłym gonieniu za przeciwnikiem, gdzie na drodze stawało nam oczywiście po raz kolejny sterowanie, oraz jak mniemam jakiś durny skrypt postaci. Ze sterowaniem problem był taki, że przy automatycznym namierzaniu przeciwnika (co by go nie zgubić), kamera sztywno trzymała się wroga, nawet jak ten był za budynkiem. Aby dogonić oponenta trzeba było uciekać się do korzystania ze "skrótów", więc kamera skutecznie to utrudniała. Jedynym sensownym wyjściem było wyłączenie automatycznego namierzania, tak aby kamera podążała za nami. To jednak nie koniec problemów. Wspominałem o czymś w rodzaju skryptu postaci. Otóż w pewnym momencie pościgu, gdy między nami a goblinem nie ma żadnych przeszkód czy budynków, a droga jest praktycznie prosta, nasz przeciwnik nam po prostu ucieka. Gość goni jakby miał motorek w dupie, a my nie możemy nic poradzić, bo Spider-Man jest od niego wyraźnie wolniejszy. Nie ma tu też możliwości skrócenia sobie tego odcinka pościgu, bo jak wspomniałem, nic nie staje nam na drodze. Zacząłem już powoli załamywać ręce, gdy w końcu opracowałem sposób na tę misję. Skoro gra chciała oszukać mnie, to ja musiałem oszukać ją. Wyuczyłem się części trasy na pamięć, więc zanim pojawiał się ten oskryptowany moment pościgu, to nie ja goniłem za Goblinem, a on nie nadążał za mną, bowiem korzystałem z wszelkiej maści skrótów, które pozwoliły mi zyskać przewagę. Tym samym udało się dokończyć ten durny pościg i stanąć do finałowej walki, która potrwała może z minutę, albo dwie. Serio, pościg za tym gamoniem to była katorga, ale sam pojedynek to śmiech na sali. Wiadomo, grałem na easy jak lamus, ale wszystko to przez nieuczciwość gry, która czasem stawała się wyraźnie trudniejsza niż zazwyczaj. Niemniej jednak, grę ukończyłem w jakieś 4, może 5 godzin. No nie wiem czy mam się teraz z tego śmiać, czy narzekać, że gra jest tak żałośnie krótka. Jak wspominałem, bazuje ona na filmie, ale wydaje się pomijać, bądź skracać wiele wątków, więc dałoby się z tego wyciągnąć trochę więcej zawartości. Do tego gdyby dopracować sterowanie i zrównoważyć poziom trudności, to byłaby to całkiem niezła gra. A tak w mojej opinii, pozostaje ona tytułem, który chciał być czymś więcej, ale nie został należycie dopracowany. Trochę jak taka beta, czy demo, które robi smaka na więcej i lepiej. Na koniec mam tylko jedno pytanie - Jakim cudem Treyarch mogło tak zmarnować potencjał tej gry?! Przecież to oni byli chyba odpowiedzialni za fantastyczną grę o przygodach komiksowego Spider-Mana na pierwszego plejaka, wydaną bodajże dwa lata wcześniej. Czyżby to magia "gry na licencji filmu" sprawiła, że do tego tytułu podeszli na totalnej olewce, lub ukręcili ją na prędce, by zdążyć opchnąć trochę pudełek na fali popularności kinowego hitu? Naprawdę szkoda mi tak zmarnowanego potencjału, ale mimo to z pewnością będę chciał dorwać część drugą, by sprawdzić jak seria ewoluowała, bo na półce od dawna czeka też część trzecia. Dla tych którzy nie lubią dużo czytać, streszczenie tego co powyżej - Gra niedopracowana technicznie, ze skopanym sterowaniem i nierównym poziomem trudności, spowodowanym głównie przez wymienione właśnie sterowanie, do tego strasznie krótka, możliwa do ukończenia w kilka godzin. 2 Cytuj
Gość suteq Opublikowano 9 grudnia 2018 Opublikowano 9 grudnia 2018 Coś tam skończyłem w ostatnim czasie. #21 Hidden Agenda Kolejna pozycja od Supermassive Games tym razem jednak stworzona pod usługę Playlink. Całość jest utrzymana w konwencji detektywistycznego filmu, w którym kierujemy dwoma bohaterkami próbującymi rozwikłać sprawę seryjnego zabójcy, a wszystkie akcje wykonywane są na telefonie za pomocą przeciągnięć palcem w konkretną stronę aby tracić w poprawne miejsca na ekranie telewizora. Po każdej akcji postać wypowiada konkretną kwestię, a my w zależności od dokonanego wyboru dostajemy notkę w aplikacji na temat konsekwencji wyboru, postaci czy jakiegoś wydarzenia. Czasami jednak gdy bywały sekcje ze znalezieniem kilka dowodów miałem wrażenie, że gra strasznie wolno reaguje na ruchy palca przez co niemal zawsze nie zdążyłem wskazać ostatniego dowodu co powodowało lekką irytację. Długością dociąga do średniej czasu kinowego filmu przez co nie męczy podaną formą, a żeby rozwiązać zagadkę i uzyskać najlepsze zakończenie trzeba się troszkę natrudzić. Solidna produkcja i na pewno zechcę ją ograć jeszcze raz aby zobaczyć inne możliwości i zakończenia. Ocena końcowa: 7/10 #22 Shadow of the Tomb Raider Zakończenie trylogii, które wypadło ciut gorzej od poprzedniczki, ale znacznie lepiej od odsłony z 2013 roku za sprawą wielu usprawnionych mechanik. Gra w porównaniu do poprzedniczek jeszcze mocniej stawia na eksplorację, elementy platformowe i zagadki przez co walka jest ograniczona do absolutnego minimum chociaż jest wykonanie znacznie, znacznie lepiej. Świetnie się to sprawdza i nawet nie przeszkadza to, że pod koniec potyczek z wrogami jest więcej niż przez całą resztę gry. Szkoda jednak, że fabuła była pisana na kolanie i jest tylko pretekstem dla nowych przygód Lary, a towarzyszący jej Jonah jest niesamowicie irytujący. Bohaterka ma na wyposażeniu linkę z hakiem niczym Drake w Uncharted 4, która pomaga w przemierzaniu dosyć podobnych do siebie lokacji. Umiejętności ponownie są słabo zaprojektowane, misje poboczne są schematyczne, a twórcy zbyt często odbierają nam kontrolę nad postacią. Dodatkowo miałem wrażenie, że animacje Lary w dynamicznych sekwencjach są niepłynne, a ona sama potrafiła spaść w przepaść mimo tego, że idealnie nakierowałem ją w kierunku kolejnego interaktywnego elementu. Graficznie jest bardzo ładnie i gra ma masę ładnych widoczków, ale w miejscach dosyć dobrze zaludnionych klatki zauważalnie leciały w dół na podstawowej wersji PlayStation 4. Ocena końcowa: 7.5/10 @c0ŕ Nie pamiętam czy wrzucałeś swoje wrażenia z HA, ale chętnie bym poczytał. Cytuj
c0ŕ 4 834 Opublikowano 9 grudnia 2018 Opublikowano 9 grudnia 2018 W dniu 14.06.2018 o 00:10, c0ŕ napisał: Skończyliśmy ze znajomymi Hidden Agenda. Co tu dużo mówić, bawiliśmy się okej, ale jednak czuć że to ot dwugodzinny kryminalik typowo na imprezy, więc o żadnej głębi w tym tytule nie było tu mowy. Postacie to wklejki bo nie ma czasu na ich zarysowanie, fabuła schematyczna by nie trzeba było za dużo nad nią myśleć, ale nie zmienia to faktu że gra ma swoje momenty, jakoś od połowy już śledzi się z ciekawością a patent z tymi ukrytymi motywami daje trochę funu. Wyborów było sporo więc jak ktoś lubi tego typu gry to się nie zawiedzie. Po paru miesiącach już praktycznie nic z tej gry nie pamiętam Cytuj
Plugawy 3 687 Opublikowano 9 grudnia 2018 Opublikowano 9 grudnia 2018 W dniu 7.12.2018 o 01:17, Quake96 napisał: No to temat Quake 2 zamknięty Walka z ostatnim bossem to ogień. Nie dość, że boss jest "podwójny", to jeszcze czasem atakuje jakimś zielonym "orbem" zadającym obrażenia jakimś laserem, który to potrafi nas sięgnąć nawet zza rogu. Ale to jeszcze nic. Wisienką na torcie jest to wspaniałe sterowanie, które w połączeniu z ogromnym stresem, potrafiło być większym przeciwnikiem niż sam finałowy przeciwnik. Ten orb to po prostu wystrzał jak z BFG, zielona lecąca kula z której wychodzi promień gdy znajdziesz się w jego zasięgu. Cytuj
Quake96 3 865 Opublikowano 10 grudnia 2018 Opublikowano 10 grudnia 2018 @Plugawy - Tak, masz rację drogi kolego Najlepsze jest to, że ja sam ukończyłem grę bez tego BFG, choć nie wiem jak to możliwe, że go po drodze nie znalazłem, bo starałem się choć trochę eksplorować levele. A co do tematu, to ten, tego, nie żebym znowu coś ukończył.. Tym razem nie było to ukończenie od zera, tylko raczej domknięcie zaległej sprawy, bo grę zacząłem około roku temu, gdy ją kupiłem. Niby miałem tylko kilka czy kilkanaście wyścigów do końca, bo miałem zarówno złotą opaskę, jak i mapkę wyczyszczoną z prawie wszystkich "zaległych" wyścigów, ale jednak trochę do pościgania się miałem. Do tego jeszcze ostatnia "melina" wyścigów ulicznych do zaliczenia od zera i tak to sobie zleciało W ogóle najbardziej zniszczył mnie ten finałowy wyścig, na którym zdobywamy tytuł mistrza. Ot odpaliłem sobie kolejny wyścig z mapki, przechodzę, a tu ZONK! Dostałem chyba 5 milionów kredytów i tytuł :o Normalnie śmiać się chciało No, ale skoro już tak przysiadłem do gry, to wciągnęło mnie też załatwienie kilku pobocznych aktywności, których mi brakowało i tym samym skończyłem grę z następującymi statystykami: 2 Cytuj
Quake96 3 865 Opublikowano 11 grudnia 2018 Opublikowano 11 grudnia 2018 W inne nie grałem, bo XO póki co nie mam, ale mogę tylko powiedzieć, że ogólnie to pierwszy Horizon jest naprawdę spoko. Grafika to już hi-end jak na 360, klimat super jak i ogólne wrażenia z grania. Cytuj
Gość _Be_ Opublikowano 11 grudnia 2018 Opublikowano 11 grudnia 2018 Najlepszy to może bym nie powiedział, ale miał to coś. Cytuj
Rayos 3 170 Opublikowano 11 grudnia 2018 Opublikowano 11 grudnia 2018 klimat festiwalu miała jedynka najlepszy, to zdobywanie opasek, wyścigi 1v1, aaah 2 Cytuj
MYSZa7 8 920 Opublikowano 11 grudnia 2018 Opublikowano 11 grudnia 2018 (edytowane) 24 minuty temu, Rayos napisał: klimat festiwalu miała jedynka najlepszy, to zdobywanie opasek, wyścigi 1v1, aaah no dokładnie i dlatego najlepsza Edytowane 11 grudnia 2018 przez MYSZa7 Cytuj
Gość _Be_ Opublikowano 11 grudnia 2018 Opublikowano 11 grudnia 2018 A gdzie tam panie, to, że miało lepszy klimat, który tobie odpowiadał to nie znaczy, że jako gra była najlepsza. Cytuj
kermit 6 998 Opublikowano 11 grudnia 2018 Opublikowano 11 grudnia 2018 czworeczka z uk najlepsza mapa ever a nie jakies amerykanskie czy australijskie nudne w chuy szerokie trasy Cytuj
MYSZa7 8 920 Opublikowano 11 grudnia 2018 Opublikowano 11 grudnia 2018 (edytowane) 34 minuty temu, _Be_ napisał: A gdzie tam panie, to, że miało lepszy klimat, który tobie odpowiadał to nie znaczy, że jako gra była najlepsza. Całościowo dla mnie najlepsza, kierunek w którym poszła seria czyli piaskownicy bez żadnego konkretnego celu średnio mi odpowiada. Nie to dla mnie jest istotą ścigałek. Bawiłem się przy kolejnych częściach znakomicie, ale to jedynka miała w sobie to coś, całą tę otoczkę festiwalu i przyświecające nam zadanie wygrania całego eventu, które zostało w dużym stopniu zniwelowane później. Edytowane 11 grudnia 2018 przez MYSZa7 1 Cytuj
Ukukuki 7 009 Opublikowano 11 grudnia 2018 Opublikowano 11 grudnia 2018 Ja nienawidzę otwartej mapy w scigałkach. Kilka razy próbowałem się przekonać i to zdecydowanie nie dla mnie. Nie tego oczekuje od wyścigów. Cytuj
Figaro 8 221 Opublikowano 12 grudnia 2018 Opublikowano 12 grudnia 2018 A ja mam błogie ostatnie miesiące growe. Najpierw skończyłem Yakuzę 0 na 70 godzinach, choć fabuła mi zajęła 35. Następne tyle to maksowanie mafiozowania nieruchomościami jako Kiryu (prowadzenie hostess mi nie podpasowało). Grze mogę dać czyste 8+/10. Męskie łzy poleciały. Potem odpaliłem Celeste i gra rozgniotła mą mosznę. A do tego ta muzyczka? Nie zrobiłem wszystkich kasetek, a death countem się nie pochwalę, bo lekki wstyd. Daję 9/10. Następnie zakupiłem God of War. Dawno nie miałem tak ambiwalentnych odczuć podczas grania. Pierwsza godzina zaskoczyła mnie pozytywnie, a po następnych sześciu płyta miała dostać robotę jako podkładka do kawy. Kratos rusza się jak.... eee... tak jak nie powinien. Czyli wolno. Poziom scenariusza to żart. Walka jakaś taka mientka. A tu nagle bum, rach ciach, łubudubu - nagle coś kliknęło. Walka nagle przestała irytować, a sprawiać frajdę. Level design związany z eksploracją zaskoczył swym pomyślunkiem. Koniec końców gra okazała się mega mięsista, aż może za długa. Da się wydać w 2018 roku wysokobudżetową grę single player bez ani jednego DLC? Sony pokazuje że tak. Daję na zachętę 8-/10. A passa z dobrymi grami zdaje się nie chcieć zakończyć bo teraz na talerzu mam Hollow Knight 2 1 Cytuj
seb.maz 722 Opublikowano 13 grudnia 2018 Opublikowano 13 grudnia 2018 God of war Ostatecznie dobrze, że gra zmieniła trochę koncepcje, bo następny taki stary GOW chyba by nie przeszedł. Ja juz miałem problem ze „Wstąpieniem”, a odświeżoną trójkę też odrzuciłem. Fajnie to im wszystko wyszło, łyknąłem takiego nowego GOW. Czekam na kontynuacje. 9 z małym minusem Red dead redemption 2 Tutaj to wchłonąłem w ten świat totalnie. Akurat miałem urlop i mogłem się poświęcić prawie cały czas na ogrywanie/przeżywanie. Wszystko mi się w tej grze podobało! Normalnie żyłem w tym świecie przez tydzień. Nie miałem żadnych problemów z błędami, mlekiem HDR itp. Dla mnie gra ideał . 10 Shadow of the Tomb Raider Bardzo bezpieczna kontynuacja. Fajnie, że dali mniej strzelania, a więcej eksprolacji. Gra nie za długa, ale jakoś pod koniec mnie zaczęła nużyć, ale ostatecznie solidny tytuł. Jednak następny taki sam TR odpuszczam. 8 z minusem Super Mario party Ten tytuł jest dość często ogrywany od premiery. Nie raz wieczorami siadamy rodzinką (żonka, ja, córka 17 lat i młoda 6 lat) i pykamy sobie kilka mini gierek, bawiąc się wszyscy świetnie. Do córki jak przychodzą znajomi też widzę, że nie raz rywalizowali ciesząc mordy mocno. Więc jeśli ktoś ma ekipę do grania, to bardzo polecam, powiem, że u nas przebiła w rankingu gier imprezowych Mario karta. 5 Cytuj
chmurqab 3 192 Opublikowano 14 grudnia 2018 Opublikowano 14 grudnia 2018 Czerwone Martwe Odkupienie Dwa - echhh, no mocno ambiwalentne odczucia mam do tej gierki. Z jednej strony uważam, za ogromne osiągnięcie stworzenie takiego świata. Wygląda pięknie i przede wszystkim bardzo sprawnie ukrywa swoją sztuczność. Ma dużo fajnych, wyrazistych i dobrze zbudowanych postaci. Reżyseria scen, akcenty muzyczne były w punkt i zapadają mocno w pamięć. Przywiązanie do detali robi niemałe wrażenie. Z drugiej strony.. Wydaje mi się, że każdy z nas ma jakiś określony limit, po którym pewna powtarzalność mechanizmów zaczyna przeszkadzać. Są ludzie, którzy mają ten limit bardzo wysoko i potrafią grać przez 120h w takie jRPG i chodzić po jakichś jaskiniach tłukąc do bólu jakieś potworki, wybierając w kółko opcję "Attack". I bawią się przy tym świetnie. Ja taki limit mam zdecydowanie niżej i zależnie od gierki, osiągam go gdzieś w 30 lub 40 godzinie gry. Generalnie, istnieje dużo gier, które swoją prostotę gameplayową przykrywają dobrą warstwą fabularną, dobrze wykreowanym światem itp. I to jest fajne, dopóki nie dotrzemy do wspomnianej wcześniej granicy. I nagle człowieka uderza to, że w sumie ta gra sama za mnie jeździ. W sumie sama za mnie celuje. W zasadzie w kółko robię to samo i w gruncie rzeczy to nie stawia dla mnie wyzwania. Cholera, co ja robię ze swoim życiem? Podsumowując poprzedni akapit: uważam, że skondensowanie (a co za tym idzie zintensyfkowanie) historii RDR2 do 30-40h wyszłoby jej na dobre. Poza tym zarzutem projektowym, są jeszcze kwestie techniczne. Cover system to jakieś mało śmieszne nieporozumienie. Pierwszy raz od długiego czasu zdarzyło mi się trafić w gierce na bugi, które wymagały ode mnie restartu (chociaż no muszę przyznać, że w tej skali gry to wydaje się być wybaczalne). Ogólnie, zdecydowanie jest to gra, w którą trzeba zagrać. Pierwsze zderzenie z tym światem, jego fauną, florą i widokami robi gigantyczne wrażenie. Jednak perfekcją bym tej gry w żadnym razie nie nazwał. 9 Cytuj
Gość _Be_ Opublikowano 14 grudnia 2018 Opublikowano 14 grudnia 2018 Zawsze i wszędzie powtarzam, 20h krótsze RDR2 nikogo by nie zabiło a wręcz przeciwnie Cytuj
Faka 3 993 Opublikowano 15 grudnia 2018 Opublikowano 15 grudnia 2018 Wywalić tylko epilogi i gra jest ok. 1 2 Cytuj
chmurqab 3 192 Opublikowano 15 grudnia 2018 Opublikowano 15 grudnia 2018 No to idź do kardiologa, w czym problem. Cytuj
ireniqs 3 025 Opublikowano 15 grudnia 2018 Opublikowano 15 grudnia 2018 Mam takie samo zdanie co do długości. Cała reszta może zostać, ale singiel to jest momentami taka na siłę dłużyzna, że aż do teraz nie chcę mi się patrzyć na gierkę. Jakiś dłuższy detoksik musi być żeby znowu złapać ochotę na granie. Cytuj
Gość Opublikowano 15 grudnia 2018 Opublikowano 15 grudnia 2018 Uwaga dla nadwrażliwych, mogą być małe spoilery! Dużo wody w Wiśle upłynęło, ale w końcu dobrnąłem do napisów końcowych. Nie pamiętam kiedy ostatnio zmuszałem się do grania, tylko żeby skończyć i mieć... hmm... czyste sumienie, żeby ocenić całość? Sam nie wiem. RDR 2 to było dosyć wyczerpujące przeżycie. Gameplayowo w pierwszej kolejności. Ostatnią grą przy której regularnie przeglądałem neta, chodziłem robić herbatkę i załatwiałem różne sprawy był PES, a konkretnie czekanie w nim na mecze. Spokojnie 40% czasu "gry" na tym polegało. Pamiętam, że w Bloodborne też robiło się podobnie czekając na załadowanie poziomu. Tutaj czekamy aż nasz bohater dojedzie gdzieś bezsensownie daleko, żeby złapać kogoś na lasso i zawieźć z powrotem do miasta. Odchodziłem od rozgrywki w jej trakcie. To jest faktycznie pewna rewolucja. Być może tylko w moim podejściu do grania. Jazda konikiem? Najlepsza w grach (jaką pamiętam), ale no... nie podriftujemy nim sobie specjalnie, więc element dojeźdźania do/z misji przy tych odległościach zwyczajnie męczy. Tryb kamery filmowej był moim sprzymierzeńcem przez długie godziny patrzenia i słuchania dialogów wypełniających tę monotonię. No dobra, ale jak już gdzieś dojedziemy, to zaczyna być ciekawie co nie? No nie, bo następuje taki zabawny dysonans pomiędzmy ogólną kreacją RDR 2 na grę niespieszną, pokazującą trudy i zwykłość wykreowanego świata (koniem trzeba dojechać), a tym co się dzieję kiedy pociągamy za spust. Ile tysięcy wrogów kładziemy w trakcie gry? W ciagu dwóch potyczek naliczyłem około 80-90 zabitych, więc pewnie trochę tego jest. Okej czasami udajemy, że się gdzieś skradamy, żeby na końcu znowu wybić pół miasta w otwartej strzelaninie/pościgu, czasami złapiemy kogoś na lasso, kilka razy napadniemy na monopolowy. Taki pomysł miał Rockstar na misje. Jedziesz przez pięć minut koniem i przez kolejne pięć minut zabijasz pół setki ludzi. Czar chodzenia z pełnymi gaciami pryska. Rockstar nie zrobił zupełnie nic, żeby uwiarygodnić te potyczki. Ot z symulatora traktora przeskakujemy do wipeouta, by po zakończonym wyścigu wrócić do pocziwego fergusona. Może to komuś nie przeszkadzać, ale żeby to jeszcze było chociaż fajne strzelanie. Ta gra stoi klimatem i fabułą. Trochę tak, ale to pierwsze robi w 90% muzyka. Jedyny element do którego nie mam żadnych zastrzeżeń, piękne tło (chociaż wraz z postępami w grze coraz bardziej daje o sobie znać). To drugie jest najbardziej rozwleczonym i niespejalnie intrygującym elementem. Wiemy od początku jak to się skończy, a że szczegóły są ważne? To trochę jak oglądanie meczu jak już znasz wynik. Mniej więcej tyle w tym emocji, bo kunsztu prowadzenia poszczególnych wątków nie doświadczyłem. Dutch "mam plan, ale zawsze (pipi)owy" van der Linde i reszta archetypowych postaci. Na kilkanaście godzin spoko, proste, męskie kino, ale rozwlekanie tego na dziesiątki godzin, jakby serio chodziło o coś więcej niż to, że ktoś kogoś zdradzi a komuś tam coś w końcu zacznie przeszkadzać? Czy główny bohater przeszedł wewnętrzną przemianę? Grając jako "dobry" nie odczułem tego zupełnie. Od początku do prawie samego końca narzeka na plany Dutcha i cały czas je wykonuje. Dutch cały czas robi ostatni skok, ale tym razem to już napewno, a cała reszta jest tylko pyskatym tłem. Słuchanie przez kilkadziesiąt godzin wciąż tych samych tekstów bez żadnej specjalnej konkluzji jest męczące. Bardzo męczące. Oczywiście czasami bywa zabawnie (i to bez wyskakujących karłów okładających się dildosami), parę historyjek jest spoko, ale cały czas w powietrzu czuć, że chłopaki od GTA robią poważną grę o ludziach z charakterem. Te przesadnie gestykulujące indywidua, przy których główni bohaterowie wydają się tacy przeciętni, gdzie ja to już widziałem? To co robimy w przerwie pomiędzy głównym miesęm? Zwiedzamy. Jest pięknie, dopracowanie przedstawionego świata jest wybitne, ale też (podobnie jak w przypadku GTA) wiele razy człowieka nachodzi myśl o tym, że tyle pięknych miejscówek nie służy niczemu innemu jak tylko zwiedzaniu. Niby kto bogatemu zabroni, ale w tym wypadku mogłoby to trochę urozmaicić wrażenia z odbywanych misji (zamiast jeżdżenia po jakichś randomowych lasach i strzelania się na polanie). Pewnie trzeba byłoby jechać 10 minut na misje, ale co tam kolejne 5h "gry" na dalsze dojazdy by mnie nie zabiło. Jakieś fajne minigierki? Nie, po co. Lepiej dodać parę rozwlekających rozgrywkę animacji do pokera. No właśnie, animacje... Powolne, dokładne animacje otwierania szuflady, kolejnej szuflady, otwierania drzwi w szafce, drzwi pod zlewem, wyciągania skrzynki, otwierania skrzynki, skórowania wszystkiego (bo oglądanie tych animacji 100 raz ma nam odebrać ochotę na zabijanie zwierząt?) w imię czego? Dreptanie Arthura i robocie ustawianie się na pozycje, żeby móc wykonać jakąś czynność ma poprawić imersję? Mogli zamiast tego np. dorobić animację picia wody przez konia, kiedy stajemy nad rzeką, cieszyłoby to dużo bardziej i to chyba nie tylko konia. Polowanie też okazało się wydmuszką, zwłaszcza udawanie tropienia legendarnych zwierząt, gdzie sprintem biegniemy ( bo po co wolniej, jak nie ma to żadnego znaczenia) od podświetlonego gówna do gówna, żeby aktywować teleportację jakiejś sarny. Urocze. Sterowanie? Przywykłem. Podsumowując w RDR2 pod względem mechaniki nie ma nic interesującego, nic co wykraczałoby poza granicę przeciętności, co jak na tytuł w którym spędza się minimum 50h ( ja grałem znaaaacznie dłużej) wydaje mi się dosyć mizernym wynikiem. Rozwleczenie TEJ fabuły specjalnie nie robi grze dobrze, do tego momentami jest tak nieintencjonalnie karykaturalna zwłaszcza w połączeniu z gameplayem, że o imersji mowy specjalnie nie ma. Kilka dobrych momentów nie ratuje całości. Może coś mi umknęło (te subtelności, smaczki), ale bardzo mi ulżyło kiedy zobaczyłem napisy końcowe. Cytuj
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.