Bansai 11 198 Opublikowano 24 lutego 2019 Opublikowano 24 lutego 2019 napiwki? a daje, tylko ze z reguly symboliczne a wy? Cytuj
XM. 10 907 Opublikowano 25 lutego 2019 Opublikowano 25 lutego 2019 W dniu 23.02.2019 o 18:51, XM. napisał: Spyro 2 - o jakie to było dobre fajniejsze światy, fajniejsze muza, jakieś side questy. Jedyny minus tej czesci to ze "fabule" kazdego swiata trzeba robic od nowa jak wracamy do jakiejs rundy dozbierać krysztaly czy kulki. Pora na trojeczke. I spyro 3 też pyklo. Najlepsza część, najlepsze mini gry i side questy. pieknie odnowiona trylogia i niski poziom trudnosci w ogole mi nie przeszkadzal. Cytuj
YETI 11 004 Opublikowano 25 lutego 2019 Opublikowano 25 lutego 2019 Kilka dnie temu ukończyłem RDR2, która cierpi na te same problem, co niemal każda gra R*. Niestety, ale gra najbardziej rozczarowują pod względem gameplayu i różnorodności misji. Jest kilka wyróżniających i pomysłowych zadań, reszta ma niestety bardzo podobny schemat, różniący się małymi detalami. Pod koniec gra już nieco mnie męczyła i z utęsknienie wyczekiwałem napisów końcowych. System strzelania nadal mi nie pasuje, mimo że można ładnie pozbawiać wrogów różnych kończyn ciała. Ogólnie strzelanie zazwyczaj sprowadza się do dead eye, bo tak najłatwiej, a można z tego korzystać niemal bez przerwy. W kolejnej grze niech R* najlepiej zrezygnują z pieniędzy, które gracz zdobywa podczas gry, bo można się nimi jedynie podetrzeć. Amunicji pełno, apteczek pełno, cała reszta tania, a w sakiewce kilka tysięcy dolarów. To taki standard w grach R*, że za bardzo nie ma co wydawać tych pieniędzy. Kolejny drażniący element, to simsowe elementy, zanieś worek z miejsca a do b, porąb drewno itp. Pod koniec gry to juz w ogóle pełnoprawny Harvest Moon, nie wiem, może gdybym miał 16 lat, to takie poboczne aktywności przyjąłbym z zadowoleniem. Cała reszta na plus, postacie, fabuła, otwarty świat. Widoki w tej grze są piękne, wydaje się, że każde drzewo, kamień, rzeczka, wszystko została umieszczona w najlepszym z możliwych miejsc. Zdecydowanie najbardziej imponujący, otwarty świat w grach video, do tego graficznie, artystycznie liga mistrzów. W takim Spider-manie noc w stosunku do dnia wygląda słabo. Tutaj w nocy aż chce się spędzać czas, gwiaździste, czyste niebo, innym razem wszystko przykryte klimatyczna mgłą, oświetlone San Denis, pięknie to wszystko wygląda. Może jedynie deszcze nieco odstaje od reszty. Ważne, że ten świat żyje, czasami jadąc do jakieś misji, po drodze zaatakował jakiś gang, pojawiła się misja poboczna, często mijała dobra godzina zanim dotarłem do docelowego punktu. Do tego świetny pomysł z legendarną zwierzyną czy masą ukrytych, świetnych pobocznych aktywności (robot, rodzeństwo, mnich itd.) Fabuła i wykreowane postacie dały rade. Nie zabrakło postaci na których w jakiś sposób mi zależało, takich które było kompletnie obojętne, i tych do których najchętniej posłałbym kulkę. R* pod tym względem zawsze dawał radę. Historia nie powaliła na kolana, ale i nie rozczarowała, kilka razy zostałem pozytywnie zaskoczony. Nawet znalazł się moment dorównujący wjazdowy do Meksyku w pierwszej części, w sumie to był on chyba jeszcze bardziej zapadający w pamięci. Podsumowując, gra ma kilka mniej lub bardziej drażniących minusów, ale jako całość, to bardzo dobry tytuł z ciekawą historią, postaciami i najbardziej dopieszczonym, otwartym światem w grach wideo. Obok pierwszego RDR i VC najlepsza gra R*. 2 Cytuj
Bansai 11 198 Opublikowano 27 lutego 2019 Opublikowano 27 lutego 2019 R* z kazdej strony w sumie zostal juz opierdolony za strukture misji przy okazji RDR2 i bede bardzo zdziwiony jesli ich kolejna gra bedzie dalej powielac ten schemat. Cytuj
Quake96 3 866 Opublikowano 27 lutego 2019 Opublikowano 27 lutego 2019 Dzisiaj udało się skończyć dwie gry Tom and Jerry in House Trap na PSX - Gra ledwo dziś do mnie dotarła, a już ją wymęczyłem. W sumie krótka, tak na godzinkę, ale dalej świetna Assassin's Creed: Bloodlines na PSP - Jak miłośnikiem Asasynów nie jestem, tak w tego zawsze gra mi się przyjemnie. Bardzo fajna kieszonkowa wersja asasyna. Polecam Cytuj
frankfuter 82 Opublikowano 27 lutego 2019 Opublikowano 27 lutego 2019 Silent Hill Shattered Memories (Wii) - chyba trzeba było ograć SH1 z PSX, tutaj była ładna grafika (bardzo ładny korytarzyk) ale zagadki są godne 8latka. Grało się przyjemnie, ale to raczej taki symulator chodzenia + ucieczki. Nie było strasznie, a grałem po nocach 1 Cytuj
Dr.Czekolada 4 494 Opublikowano 3 marca 2019 Opublikowano 3 marca 2019 Shattered Memories to gónwo a nie SH. Cytuj
Ukukuki 7 036 Opublikowano 3 marca 2019 Opublikowano 3 marca 2019 Uncharted: Fortuna Drake'a Remastered- Jedyny Uncharted jaki grałem to ten na Vicie więc nie mam zbyt większego porównania. Ciężko też mi oceniać ponad 10 letnią gierkę. Jednak mocno czuć ,że gra jest jedną z pierwszych gier na PS3. Proste projekty poziomów, co chwilę kill room ale grając w gierkę sesjami maks 1.5h niezbyt to nużyło. Nie wiem też ile zmienili graficznie względem oryginału to gra momentami wygląda ślicznie. Strzelanie też się mocno zestarzało, chowanie się za osłonami czasem kuleje. Kamera dobiera nam dziwne kąty widzenia. Momentami dla mnie też było zbyt wiele strzelania, zagadki proste jednak mi to nie przeszkadza. Nie lubię w grach łamigłówek i spowalniaczy akcji. Jednak jak na grę przygodową było zbyt mało przygody a końcówka to mi się już kompletnie nie podobała. Na pewno do gry więcej już nie wrócę ale po krótkiej przerwie wrócę do tej składanki aby ograć Uncharted 2 które jest podobno pod każdym względem lepsze. Cytuj
Kalel 3 634 Opublikowano 3 marca 2019 Opublikowano 3 marca 2019 Powtarzalne, sztuczne przedłużane i graficznie lekko trącące myszką. Niesamowicie w(pipi)iał mnie backtracking i rozwiązywanie po trzy razy tych samych zagadek czy kilkukrotne walczenie z tym samym bossem. No ale gameplay to jest miód. MIÓÓÓÓÓÓÓD. Po, prawie, trzy miesięcznym życiu w celibacie wróciłem do grania i DMC IV tak rozbudził moją chęć do grania że chyba zaraz wleci HD Collection. 1 Cytuj
Gość suteq Opublikowano 3 marca 2019 Opublikowano 3 marca 2019 Witam Coś tam pokończyłem ostatnio. #8 Resident Evil 2 Po 20 latach, Capcom wydaje kompletnie odnowioną odsłonę drugiej części serii oferując nie tylko świeżość dla fanów, ale także nowych graczy. Historię można ukończyć zarówno Leonem jak i Clare jednak szkoda, że większość obu kampanii jest taka sama i zwyczajnie brakuje w niej większej różnorodności. Od samego początku przygody uderza mroczny i horrorowaty klimat, który znakomicie tworzy atmosferę zaszczucia zwłaszcza w ciemnych korytarzach gdzie postać wyjmuje latarkę aby oświetlić sobie pomieszczenie. Adrenalinę podnosi także pewien jegomość, który zjawia się w najmniej odpowiednim momencie sprawiając, że poszczególne zadania musimy wykonywać pod presją czasu. Zombiaki są niebywałym wyzwaniem, a ich wytrzymałość sprawia, że trzeba rozsądnie zarządzać zasobami jednak czasami ich wytrwałość na ołów może budzić lekką irytację. A to nie jedyni przeciwnicy w grze gdyż pojawiają się także lizacze, psy czy bossowie, z którymi pojedynki są jak zawsze widowiskowe i emocjonujące. Lokacje są bardzo ładnie wykonane, a całość rozgrywki skupia się na ich zwiedzaniu i wracaniu do wcześniej już odwiedzonych miejsc w celu rozwiązania zagadki czy zebrania przedmiotu - zarówno fabularnego jak i elementu wyposażenia. Ułatwia to znakomicie zaprojektowana mapa, która na bieżąco oznacza jakie przedmioty są w danym pomieszczeniu, a po zebraniu wszystkich jego kolor na mapie zmienia się na niebieski. Graficznie jest bardzo ładnie, animacje są płynne, a tytuł działa stabilnie bez znaczenia ile dzieje się na ekranie. Ocena: 7.5 #9 Metro: Exodus Artem opuszcza metro i razem z przyjaciółmi wyrusza na poszukiwanie nowego miejsca do życia jednak historia nie jest zbyt wciągająca, a na domiar złego zostaje mocno rozwleczona przez masę rozpraszaczy. Postaci są charyzmatyczne jednak ich mimika twarzy oraz animacje nie należą do najładniejszych. Bohater po raz kolejny nie mówi co mocno wybija z immersji zwłaszcza gdy zadawane są nam pytania, a postaci niezależne same na nie odpowiadają. Twórcy zaprojektowali kilka otwartych jak i bardziej liniowych lokacji, w których poza misjami pobocznymi zwiedzamy przeróżne zakamarki w poszukiwaniu materiałów do craftingu, amunicji, a także ulepszeń pancerza oraz broni. Dodatkowo, wszędzie porozrzucane są notatki, a w bazie wypadowej jest obecny dziennik, który pełni rolę kompendium wiedzy o świecie. Dzięki plecakowi, w każdej chwili można zmodyfikować broń czy wytworzyć większość dostępnych przedmiotów jednak część z nich jest dostępna tylko w specjalnych warsztatach, które umożliwiają także wyczyszczenie broni i naprawę maski. Walka w głównej mierze jest taka sama jednak tym razem strzelanie jest znacznie bardziej satysfakcjonujące, a przeciwnicy, podobnie jak my, nie są już gąbkami na pociski chociaż ich sztuczna inteligencja pozostawia wiele do życzenia. Cały świat jest stworzony z niezwykłą pieczołowitością, a lokacje w większości są różnorodne i niezwykle klimatyczne oszałamiając swoimi widokami. Gra wygląda prześlicznie nawet na podstawowej wersji konsoli, płynność nie spada ani na chwilę, a jedynymi mankamentami są pierwszy, dosyć długi, ekran wczytywania lokacji oraz mniejsze bądź większe błędy. Ocena: 7.5 #10 Titanfall 2 Respawn Entertainment tworząc kontynuację postawiło sobie za cel dostarczenia singla z prawdziwego zdarzenia tworząc historię skupiającą się na perypetiach Jacka Coopera, który nieoczekiwanie staje się pilotem BT-7274 i razem starają się powstrzymać potężną korporację przed użyciem broni masowego rażenia. O ile sama historia jest prosta i niezbyt ciekawa tak relacje między pilotem i tytanem są znakomite, a możliwość prowadzenia dialogu ze swoim metalowym kompanem tylko pogłębia immersję. Tytuł ma zdecydowanie inne podejście do rozgrywki niż Call of Duty czy Battlefield przez co w trakcie misji nie tylko wdajemy się w emocjonujące potyczki z przeciwnikami zarówno jako pilot i tytan, ale także biegamy po ścianach czy skaczemy po budynkach, a spokojniejszych momentów również nie zabraknie. Te ostatnie, szczególnie na początku, mogą nużyć jednak im dalej tym lepiej, a twórcy wykazali się dużą kreatywnością w projekcie poziomów. Strzelanie daje dużo frajdy, a niszczenie kolejnych tytanów nigdy nie było bardziej satysfakcjonujące zwłaszcza, że zarówno pilot jak i tytan mają sporo różnorodnego arsenału do wyboru. Niestety, kampania jest bardzo krótka nawet na normalnym poziomie trudności, a sama grafika nie wybija się ponad dosyć przeciętny poziom jednak jest to niezbędny kompromis dla osiągnięcia odpowiedniej płynności. Ocena: 7 #11 Murdered: Soul Suspect Gra detektywistyczna przedstawiająca historię policjanta, który zostaje zabity podczas interwencji I jako duch stara się odnaleźć swojego zabójcę co prowadzi do znacznie większej intrygi. Historia wciąga od samego początku, a bohaterowie są całkiem przekonujący w swojej prezencji. Miejscem akcji jest słynne Salem, które poza głównym miasteczkiem, będącym też hubem gry, ma też kilka osobnych I niezwykle różnorodnych lokacji, do których dostajemy się wraz z postępem w fabule. Podczas gry rozwiązujemy proste łamigłówki skupiających się na szukaniu dowodów, a następnie wskazaniu tych pasujących do zadanego na ekranie pytania. Szkoda, że za błędny wybór nie ma żadnej kary I zdecydowanie brakuje tutaj systemu znanego chociażby z L.A. Noire. Oprócz tego kilka razy w ciągu gry będziemy musieli zmierzyć się z demonami omijając je dzięki teleportacji czy przechodzeniu przez ściany lub unieszkodliwiając zachodząc od tyłu i wciskając odpowiednią kombinację klawiszy. Oprócz głównego wątku twórcy stworzyli kilka prostych misji pobocznych, a w całej grze jest do zebrania ponad 250 znajdziek, które poszerzają naszą wiedzę nie tylko na temat historii miasteczka, ale także wydarzeń związanych z prowadzonym śledztwem. Niestety, gra nie sprawia żadnego wyzwania I bardziej przypomina symulator chodzenia co w połączeniu z backtrackingiem może wprowadzać lekką monotonię. Graficznie jest poprawnie, a animacje oraz mimika twarzy nie są zbyt ładne lecz w ogólnym rozrachunku nie przeszkadza w rozgrywce. Ocena: 7 Teraz sobie pyknę Gears of War 2 bo kusi mnie sobie odświeżyć. Cytuj
blantman 5 780 Opublikowano 4 marca 2019 Opublikowano 4 marca 2019 (edytowane) Na L4 skończyłem dwie gierki. Banner Saga 2 - przypomnienie bo ograłem kilka lat temu (przygotowuje się do ogrania 3 na jednym sejwie). Gierka lepsza zdecydowanie od baner sagi 1 (przypomniałem sobie pierwsza część 2 miesiące temu). To bezpośrednia kontynuacja wydarzeń i granie w bs 2 bez znajomości 1 części jest bez sensu. Cała trylogia to tak naprawdę jedna długa gra. BS1 kończy się cliffhangerem i bs 2 tak samo. Polecam albo ograć całość albo nawet nie zabierać się za to. BS 2 była w goldzie na xbox live ale nie widzę ogrywania tej części bez poprzedniczki. Po pierwsze tutoriale w bs2 są już zdawkowe. Po drugie granie na jednym sejwie jest tu ważne z powodu wyborów. Mamy ich bez liku i w pierwszej i drugiej części mogą ginąć postacie ważne dla fabuły, twoja karawana może ulec pomniejszeniu a pewne postacie mogą się znienawidzić. Całość ma bardzo mroczny wydźwięk. Gra opowiada o końcu świata jaki znają bohaterowie. To walka o przetrwanie. Graa tak samo jak pierwsza część opowiada o drodze dwóch różnych grup do celu. Każda grupa ma swojego lidera. Nie ma tak naprawdę żadnych radośniejszych tonów. Gra jest nastawiona mocno na fabułę i wybory moralne. Oprócz z góry ustalonych momentów fabularnych są też małe losowe zdarzenia w trakcie wędrówki. Te losowe zdarzenia wpływają na to jak ciebie postrzegają współtowarzysze, ilość zapasów jedzenia czy ilość ludzi w karawanie. Czasem nie ma jednego dobrego wyboru a kilka lepszych lub gorszych. Czasem wybieramy czy chcemy zdobyć dodatkową żywność (a tej z każdym dniem ubywa) kosztem życia kogoś z grupy czy wolimy głodować przez 2-3 dni tracąc kilku ludzi z grupy. W grupie mamy podział na wojowników, cywilów i varlów. Wojownicy walczą im masz ich więcej przy starciach tym starcia są łatwiejsze. Można wyszkolić cywilów na wojowników ale jest tutaj mały haczyk. Cywile zbierają pokarm i polują czyli czasem lepiej mieć więcej cywilów i walki trudniejsze. Varlowie to rasa inna niż ludzie (oprócz varlów dochodzą jeszcze 2 rasy w 2 części ale tego jakie nie zdradzę:) ) to wielcy wojownicy co potrafią podczas potyczki zabić jednym uderzeniem. Walka nie jest tak ważna jak fabuła ale jest jej sporo i jest dosyć wymagająca. Walka odbywa się w systemie turowym. To fantasy więc mamy łuczników, walczących w zwarciu i magów. Mechanika jest dosyć oryginalna gdyż nasze życie to też nasz poziom siły. Mamy dwie główne statsy (i kilka pobocznych ale nie będę tego tłumaczyć) pancerz i życie. Przeważnie lepiej wpierw wrogowi zdjąć pancerz bo im więcej go zdejmiemy tym mniej obrażeń odbije. Niektórzy wrogowie mają i 30 pkt pancerza przy 10 hp. Takiemu nic nie zrobimy dopóki nie zejdziemy poniżej 10 punktów pancerza. Oczywiście niektóre nasze postacie mają zdolności które ignorują pancerz ale są dosyć kosztowne. Walki w 2 części są też bardziej urozmaicone. Nie zawsze liczy się rozwalenie wszystkich przeciwników. Czasem trzeba np rozwalić barykady i uciec (czyli po prostu przeżyć odpowiednią ilość tur) innym razem musiałem zapędzić jednego wroga w pewne miejsce na mapie. Graficznie to piękna ręcznie rysowana gra. Czcionka poprawiona względem pierwszej części i już nie boli na telewizorze To o tyle ważne że dubbingu tu mało jakieś 15 % a reszta to czytanie. Gra to indyk i nie jest w pełni udźwiękowiona. Za to muzyka to coś wspaniałego tak samo odgłosy otoczenia dodające klimatu (ognisko, zamieć , deszcz , lawina etc). Dla mnie mocne 8/10 opisze tu wrażenia z 3 części jak skończę. Shadows of The damned - co za po(pipi)ana gra. Kto zna gry Sudy ten wie jakie to klimaty a tutaj oprócz Sudy mamy Mikamiego. Co może wyjść z takiego połączenia? Oczywiście gra akcji z demonami dziejąca się w piekle Fabuła jest no specyficzna. Jesteś łowcą demonów któremu demon zabrał panienkę i trzeba ją odbić. Dużo tu niewybrednych żartów a rządzi twój towarzysz gadająca czaszka. Czaszka erotoman która uwielbia seks telefon i sprośne dow(nene)y. Walka to przede wszystkim strzelanie 3 pukawkami (które upgradeujemy w czasie gry kilka razy zmieniając ich możliwości). Mechanika strzelania to taki resident 4 na sterydach. Strzelanie jest ok ale w niektórych sytuacjach naprawdę trudno trafić a pewien etap dosłownie mnie w(pipi)ił :). Fajne w gierce jest zróżnicowanie etapów mamy tu zwykłe etapy, scroll shootera w stylu cuphead (z walką z bossem), zabawę w berka (nienawidzę), celowniczek czy kręgle xD Autorzy mieli ubaw robiąc tą grę i to widać. Naprawdę nie ma czasu na nude i każdy etap może czymś zaskoczyć. Graficznie jest brzydko bo to poprzednia generacja a dubbing jest jak w większości japońskich gier na tamtej generacji czytaj średni. Za to loadingi zerowe we wstecznej a to plus. Gra z powodu tej japońskości na pewno nie dla każdego. Każdy kto lubi gry sudy a nie grał musi sprawdzić. Dla mnie takie 7-/10. Mi się gra podobała ale szału nie ma i są etapy które mnie w(pipi)iły. Gra jest we wstecznej więc każdy kto ma xboxa one może sobie ją w promocji kupić (ja właśnie tak wyrwałem za 15 zł). Edytowane 4 marca 2019 przez blantman 5 Cytuj
Gość _Be_ Opublikowano 4 marca 2019 Opublikowano 4 marca 2019 (edytowane) Gierka B O N E R Edytowane 4 marca 2019 przez _Be_ Cytuj
blantman 5 780 Opublikowano 4 marca 2019 Opublikowano 4 marca 2019 9 minut temu, _Be_ napisał: Gierka B O N E R ten etap mnie najbardziej wkurzył z bonerem i headshotami xD Musiałem czułość na minimum ustawić. Cytuj
kotlet_schabowy 2 695 Opublikowano 4 marca 2019 Opublikowano 4 marca 2019 Silent Hill 2 Prawilnie na PS2, jedna z niewielu już ważniejszych zaległości z tego okresu. Cóż, wielkim fanem SH nigdy nie byłem, jedynkę skończyłem w 2004 (najlepsze jest to, że ledwo pięcioletnia wtedy gra wydawała mi się wtedy niezłym oldschoolem, pomyśleć, że dwójka jest już prawie pełnoletnia) i przez te lata nie byłem jakoś strasznie nakręcony na kontynuację, bardziej działały na mnie wszechobecne peany pochwalne dotyczące fabuły i ogólnie kultowy status. No to w końcu się sprawdziło. Trzon gry to niemal kopia jedynki. Serio, grało się praktycznie tak samo. Latanie po uliczkach miasta, odhaczanie na mapie nieprzejezdnych dróg, dotarcie do lokacji fabularnej, zwiedzanie hurtowej ilości pokoi, okazjonalne starcia z jakimiś brzydalami, zbieranie przedmiotów i użycie ich w innym miejscu, czasem jakaś zagadka, boss, scenka- schemat powtórz ze trzy razy. Nawet szpital się powtarza, tyle, że tym razem psychiatryczny. Nie mówię, że to jakaś straszna wada, bo generalnie gra się dobrze i pasuje mi taki system (tym bardziej, że nie mamy tu Residentowych przeszkadzaczy w rodzaju ograniczenia save'ów czy ekwipunku a mapka jest rozwiązana bardzo dobrze), ale jest to warte odnotowania. Gra na normalnym poziomie trudności akcji jest łatwiutka, (choć pierwsza godzina-dwie sprawia wrażenie, że będzie inaczej). Kogo się da trzeba ominąć, a w razie czego pokraki i tak nie wymagają dużej ilości amunicji do ubicia. Zresztą ilość znajdywanych nabojów i "zdrowia" w drugiej połowie gry (oczywiście jeśli chce się nam minimum poszukać) jest już kosmiczna. Co do zagadek, to też wybrałem poziom normal i raz miałem lekką zwiechę. Fabularnie...no cóż, ujmę to tak, że SH2 zostawiło mnie z mocnym niedosytem. Abstrahując od kilku zakończeń (którego to rozwiązania, szczególnie wymagającego zaliczenia gry w całości i spełniania jakichś dziwacznych warunków, nie znoszę), jest bardzo oszczędna, zostawiająca szerokie pole do własnych interpretacji. Dla wielu odbiorców to wartość sama w sobie, ja fanem szczątkowo przedstawianych historii nie jestem. Typ gry, po której trzeba usiąść do różnych analiz, żeby zacząć doceniać pewne szczegóły. Co też uczynić zamierzam. No i kwintesencja serii, czyli klimat. Nie powiem, żebym odczuwał strach, bo gry generalnie tak na mnie nie działają, ale ogólna schiza jest odczuwalna, a atmosfera gęsta, szczególnie w klaustrofobicznych pomieszczeniach. Kolejne osobliwości i dziwaczne postaci, które spotykamy na swojej drodze są ciekawe i wyczekujemy więcej. Udźwiękowienie odgrywa tu dużą rolę i jest tradycyjnie na wysokim poziomie. Technicznie gra to w ogóle cacko, na CRT nadal wygląda świetnie (choć przez rozdziałkę i filtry momentami jest mocno niewyraźnie, co może wpływać na gameplay, np. jednego przedmiotu potrzebnego do pchnięcia fabuły dalej nie znalazłem bez poradnika mimo trzech wizyt w odpowiednim pomieszczeniu i przeklikania się przyciskiem "inspekcji" po prawie każdym zakamarku). Szczególne wrażenie robi system oświetlenia i cieni, ale też poziom szczegółów w pokojach czy modele postaci. Zdecydowanym minusem są natomiast dużo dłuższe niż w prequelu loadingi przy przejściu między pomieszczeniami (a te przejścia na przestrzeni całej gry idą w dziesiątki, jak nie setki). Zniechęcające do podróżowania i wytrącające z immersji. Nie ma chyba sensu wystawiać na siłę oceny. Byłaby ona pozytywna, ale szczęka w żadnym momencie mi nie opadła. Znać w każdym razie wypada. Z rozpędu może wezmę się za trójkę i czwórkę, no ale to po jakieś przerwie na inne tytuły. 7 Cytuj
krupek 15 481 Opublikowano 6 marca 2019 Opublikowano 6 marca 2019 (edytowane) Call of Duty WWII Zawsze byłem fanem FPSów w klimatach II WŚ i sentymentem wspominam czasy jak przez pewien okres co roku dostawaliśmy nowe MOH, albo COD a między nimi wylewało się sporo shooterów w tym klimacie, ale od mniejszych wydawców. No było w co grać. Od kilku lat jest trochę posucha, 3-4 lata temu ograłem Enemy Front, przy którym dobrze się bawiłem i wypadło całkiem ok, no ale brakowało w niej trochę tego czegoś, co miały stare CODy i MOHy. Tak więc czekał na COD WWII, bo twórcy zapowiadali, że tym razem kampania będzie solidna i brzmiało to obiecujące. No, ale tak się złożyło, że przyszło mi zagrać dopiero ponad rok po premierze. COD WWII od początku pozytywnie zaskoczył mnie podejściem fabularnym i historyjką oddziału żołnierzy, dodatkowo jakieś tam wątki prywatne głównego bohatera, no i zamyka się to w całość. Może to nic wielkiego i ambitnego, ale jest urozmaiceniem do strzelania. To na pewno na plus. Na pochwałę zasługuje też ogólny feeling i klimat II WŚ. Jest podtekst historyczny, walka o przetrwanie, braterstwo, ma to jakiś ogólny sens i buduje klimat. Dodajmy do tego miłe dla oka i interesujące lokacje, miejscami dość starannie wykonane. Obozy, lasy, zimowe scenerie bardzo mi się podobały. Do tego hotel w Paryżu też zrobił mega robotę. Gruzowiska i zniszczone miasta mogłyby być bardziej dopracowane, ale też nie było źle, były po prostu w porządku. Misje typowe jak dla tego typu shootera, czyli strzelanie urozmaicone podkładaniem ładunków, niszczeniem czołgów, strzelanie z działa, ostrzał z auta, czy przesiadka ze stery auta, czołgu, czy bombowca. Jednak miłym urozmaiceniem były elementy skradania i ciekawe jest to, że warto się w tym elemencie postarać, bo wykrycie nas przez przeciwnika zazwyczaj kończyło się mocną rozpier.duchą, która na wyższych poziomach trudności bywała ciężka. Sercem shooterów jest, jak wiadomo, feeling strzelania i różnorodność broni i tu, moim zdaniem, ciężko jest się do czegoś przyczepić, albo mi to umknęło. Strzelanie daje frajdę, czy to z Thompsona, MP40, karabinu snajperskiego, czy wyrzutni rakiet. Jest fajnie, strzelanie dało mi dużo radochy od początku do końca. Tyle słowem pochwał, czas na minusy, choć te jakoś szczególnie nie doskwierały. Przede wszystkim, były momenty, że gra irytowała swoją głupotą. Inteligencja naszych kompanów zazwyczaj nie zawodziła, ale jak już się zdarzyło, to mocno to irytowało, jak np w misji z pociągiem, gdzie liczył się czas, a tak naprawdę reszta naszego oddziału nas opóźnia i lepiej iść tam na one man hero. Animacja pojazdów wygląda trochę jak z poprzednich generacji. Już pomijam ten pociąg z wyżej wspomnianej misji, który wygląda jakby zapie.rdalał niczym TGV, ale poruszanie się pojazdów, jeep willys sunące po każdej powierzchni jak poduszkowce w San Andreas, tylko 2 razy szybciej to jednak obraz powodujący lekki zgrzyt. Obecne konsole stać na więcej. Jak chwalę klimat II WŚ w tym tytule, tak do pełni szczęścia zabrakło jednak takich miłych szczegółów jak w starych MOH typu video briefing przed misją, albo więcej muzyki. Czasami coś przygrywa, ale jest tego za mało. Podsumowując, jako fan tego typu shooterów, jestem zadowolony z rozgrywki, można przeżyć fajną przygodę z oddziałem żołnierzy, przyjemnie postrzelać, wczuć się. Jednak trochę boli, że można było dopracować bardziej parę szczegółów, coś urozmaicić i myślę, że byłby bardzo mocny tytuł. Niektóre misje z MOH Forntline, European Assault, czy Allied Assault pamiętam do dziś, to samo z COD I i II (Trzecia część była marna) i jestem ciekaw, czy teraz też tak będzie, bo bawiłem się bardzo dobrze. 8=/10 Edytowane 6 marca 2019 przez krupek 1 Cytuj
smoo 2 256 Opublikowano 6 marca 2019 Opublikowano 6 marca 2019 (edytowane) Danganronpa: Trigger Happy Havoc Oh boy. Co to było za doświadczenie. Nie miałem pojęcia o istnienu tej serii, dopóki przypadkowo nie trafiłem na YouTubie na filmik Zagrajnika pełen spustów nad tą grą, który wklejam poniżej i polecam obejrzeć. Nie ma w nim spoilerów, spokojnie. W moim opisie też ich nie będzie. Spoiler Grę kupiłem na wyprzedaży Steam za jakieś grosze z przeświadczeniem, że zapewne i tak się od niej odbiję bo kogo może jarać gierka w przewijanie tekstu. Wystarczyły 3 godziny rozgrywki, aby gra złapała mnie za mosznę i nie pozwoliła się oderwać przez bite ~30h historii (oprócz tego jest jeszcze tryb dodatkowy). Po tych pierwszych 3 godzinach w ciemno zakupiłem też od razu drugą część na Steamie. Tak mnie ten tytuł sponiewierał z zaskoczenia. Dla niego odstawiłem nawet na bok piłowanie remake Residenta 2, na którego czekałem jako psychofan oryginału. Gra określana jako przedstawiciel tzw. Visual Noveli (takich interaktywnych komikso-książek). W praktyce daje to nieco błędne wyorbażenie o charakterze rozgrywki. Ta wygląda bardziej jak gry od Telltale, lub przygodówki point & click, czyli czyli interaktywne opowieści w których występują elementy gameplayu takie jak chodzenie po lokacjach, rozmawianie z innymi bohaterami, klikanie na elementy otoczenia itd. Do tego dochodzą elementy gameplayowe procesów w stylu Ace Attorney. Long story short, gra jest fenomenalna i spokojnie można by o niej napisać felieton, jednakże ciężko uniknąć spoilerów – dlatego predstawię po krótce plusy i minusy tej produkcji: Plusy: + Fabuła. Historia w typowo japońskim podejściu i realizacji. Wciąga jak bagno i trzyma do samego końca. Historia opowiada o wybitnie uzdolnionej w różnych dziedzinach grupce studentów zamkniętych w odciętej od świata szkole średniej, prowadzonej przez... psychopatycznego pluszowego misia. Jedynym sposobem na wydostanie się z tego koszmaru, jest zamordowanie innego ucznia i nie danie się przy tym złapać. Niby proste, w praktyce – genialne w swojej prostocie, a cała historia dość szybko eskaluje na niespodziewaną skalę. Twisty fabularne, których doświadczymy ryją beret. Pełno tutaj momentów, w których gracz myśli „no, to będzie proste, już wiem o co tutaj kaman, wiem kto zabił”. No nie, nie wiesz. Cała historia trzyma w napięciu od początku do końca i zaskakuje z każdym kolejnym rozdziałem. Natomiast końcówka gry zdjęła mi kapcie razem ze skarpetami, a każdą kolejną minutą ostatniego chaptera jarałem się jak za czasów najlepszych gier JRPG z szaraka. + Bohaterowie. To oni stanowią o sile tej produkcji. Ze względu na charakter rozgrywki, całą grę spędzamy w towarzystwie tych samych kilkunastu osób, co daje nam możliwość dogłębnego ich poznania. Do tego mamy tutaj pewien element znany z Persony, czyli rozwijanie swoich sympatii w czasie wolnym od wydarzeń fabularnych. Dawno nie przywiązałem się tak mocno do fikcyjnych postaci, zwłaszcza podanych w ten charakterystyczny, mangowy sposób. Za młodu sporo jarałem się anime, myślałem że ten czas minął, trzydziestka trzasnęła mi parę lat temu. Bardzo się myliłem, japończycy są w tym po prostu niezrównani. Jako, że historia opiera się na morderstwach, to jak nietrudno się domyślić, nadchodzi taki moment że ktoś ginie. Gdy wtedy pojawia się strach o śmierć jednej z postaci, które zdążyło się autentycznie polubić – wiedz, że autorzy odwalili niesamowicie dobrą robotę. A lubi się praktycznie wszystkie. + Oprawa dźwiękowa. Soundtrack jest niesamowity. Nie są to może kawałki, których słuchałoby się na co dzień, ale kompozycje PERFEKCYJNIE budują klimat i współgrają z wydarzeniami na ekranie. Ostatnio czegoś podobnego doświadczyłem w Nier Automacie. Każdy bez wyjątku utwór jest charakterystyczny, wpadający w ucho, od razu budzący skojarzenia z konkretnymi wydarzeniami i emocjami. Druga sprawa to głosy postaci. Osobiście wybrałem angielski dubbing, mimo że anime zawsze oglądam w oryginale. Tutaj angielskie głosy ułatwają rozgrywkę, która często opiera się o szybkie kojarzenie faktów i reagowanie na wypowiedzi bohaterów. Czytanie podpisów potrafiłoby utrudnić sprawę. Ale to nieważne, angielski dubbing jest świetny, głosy postaci dobrane są idealnie do postaci. W przyszłości planuje zagrać z japońskim głosem dla porównania, jednak to jest jeden z tych przypadków, gdzie „ten usłyszany jako pierwszy = najlepszy”. Osobiście polecam angielską wersję, jest na prawdę świetnie zrealizowana. Szczególnie misiek oraz „główny zły” którego poznajemy na koniec, odwalają niesamowity performance. No to pora na minusy: - Gra sie kończy. Więcej nie przychodzi mi do głowy. No, może zakończenie pierwszej części jest sporym cliffhangerem, no ale grę należy rozpatrywać w kontekście serii, więc nie ma to żadnego znaczenia. Danganronpa 2: Goodbye Despair. Co tutaj dużo mówić. Dostajemy to samo co w jedynce, ale całość jest dłuższa (~50h pierwsze przejście, do tego tryby dodatkowe). Spoiler Postaci jest więcej, niektóre jeszcze lepsze niż w oryginale. Cudowny ost powraca uzupełniony o nowe kompozycje dopasowane pod nowe okoliczności. Morderstwa są jeszcze bardziej zwodnicze, historia jeszcze bardziej pokręcona. Pierwsze zabójstwo sprzedało mi mega liścia w twarz, nie dowierzałem.... W pewnym momencie nadeszła myśl „no dobra, troche za bardzo popłynęli, tego nie da się wyjaśnić”. A potem następuje końcówka gry gdzie... wszystko się wyjaśnia. Mózg rozj.ebany, a ja widzę w ekranie odbicie swojego ryja z opuszczoną szczęką. To jest zdecydowanie jedna z tych gier (serii), które po przejściu chciałoby się wymazać z pamięci by móc ich doswiadczyć raz jeszcze po raz pierwszy. Majstersztyk. Ostatnią za(pipi)istą grą fabularną w klimacie anime w którą grałem, była Persona 5. Danganronpa zjada ją na śniadanie w kwestii fabuły i postaci. Po prostu. Jeśli lubicie kryminały (Death Note?), anime, mangę, wciągając historie i waifu: koniecznie zagrajcie. Na koniec gorący apel/sugestia: Jeśli zaciekawiła Was ta gra, to po prostu ją kupcie i zagrajcie. NIE czytajcie recenzji, NIE wpisujcie nawet jej tytułu w google czy na youtubie. NAWET NAJMNIEJSZY spoiler zrujnuje Wam całe doświadczenie, a spoilery czają się dosłownie wszędzie, na screenach, w komentarzach pod filmami itd. I broń Boże NIE oglądajcie anime przed zagraniem w grę, jest ono jednym krótkim streszczeniem, w dodatku słabej jakości. Aaa, no i gra nie jest spolszczona, wymaga dobrej znajomości języka angielskiego, z uwagi na konieczność łączenia faktów i prowadzenia dość dynamicznych dyskusji polegających na wytykaniu błędów logicznych innym. Przede mną jeszcze trzecia część gry. Tę ogram wraz z premierą Danganronpa Trilogy która ukaże się pod koniec marca. Preorder już dawno zrobiony. Czekam na tę chwilę niczym gówniak na Gwiazdkę. Teraz biorę się za Danganronpa Ultra Despair Girls, będący pomostem między 1 i 2 częścią. Edytowane 6 marca 2019 przez smoo 1 2 Cytuj
Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. ireniqs 3 025 Opublikowano 8 marca 2019 Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Opublikowano 8 marca 2019 (edytowane) Metro Exodus (PC) - w tym momencie to dla mnie zdecydowanie najlepsza odsłona serii. Nie jest to bynajmniej sandbox (na całe szczęście), ale nadal stare dobre (?) Metro. Tzn. nadal rządzi historia i skrypty (chociaż te już w mniejszym stopniu), a całe otoczenie stanowi tło. We współczesnych grach z otwartym światem zazwyczaj jest odwrotnie. Za to chwała twórcom bo obawiałem się bezsensowego biegania tam i z powrotem, a tak mamy klimatyczne i nieraz powolne zwiedzanie pięknych, postapokaliptycznych lokacji. Inaczej: gra nie stara się być na siłę rpgiem, jest to nadal shooter. Wielki plus. Lokacje są różne różniste, półotwarte i przepiękne. Naprawdę jest na czym oko zawiesić, a przy tym nie ma mowy o nudzie. Poprzednie Metro potrafiły trochę wymęczyć tym ciągłym łażeniem w tunelach (przynajmniej ja odczuwałem znużenie po pewnym czasie). Poza tym twórcom nareszcie udało się poprawić feeling strzelania. W Metro LL było już ok, ale tutaj jest jeszcze lepiej. Zdejmowanie przeciwników daje dużo frajdy. Kolejne plusy. Graficznie kosimazaki, zdecydowanie jeden z ładniej wyglądających shooterów na rynku. Wreszcie modele postaci wyglądają jak ludzie!!!!!11 Historia potrafi zaciekawić, ale jest raczej przewidywalna. Dużo lepiej wypada poznawanie historia ludzi, czy ugrupowań ludzi poznawanych podczas odwiedzania różnych obszarów Rosji. Mityczne L O R E. Minusy? Głównie sprawy techniczne. Babole, nieśmiertelne wywalanie do pulpitu. Raz nawet sejwy poszły się kochać (na szczęście tylko autosave). Poza tym niekiedy drętwa animacja. W sumie to taki standardowy pakiet problemów dodawany do każdego Metro. Podsumowując: bawiłem się znakomicie, czekam na DLC i oby były lepsze od tego niewiadomo co w LL, bo potencjał na dobre DLC jest teraz większy niż kiedykolwiek wcześniej. Mam wersję Gold, to będę sprawdzał na bieżąco. 9/10 Mass Effect Andromeda (PS4) - no całkiem fajny spinoff serii ME. Szczerze mówiąc już dawno nie miałem tak mieszanych odczuć po ukończeniu gry. Z jednej strony kocham uniwesum jakie stworzyło Bioware, z drugiej nie jestem w stanie pojąć dlaczemu ci panowie nie zatroszczyli się o porządną historię pełną niepewnych (tzw. mniejsze zło) wyborów i poważnych konsekwencji. Pal licho sprawy techniczne, pal licho średnio przyjemne strzelanie. To nie o to rozchodzi się w serii ME. Trylogia zasłynęła przede wszystkim z historii i postaci (no i dla mnie jeszcze z muzyki). Tutaj nie ma ani tego, ani tego (ani tego). No tak nie można. Już teraz wiem dlaczego fani nie uznają tej części. Ja też nie będę. Jeżeli Bioware myśli jeszcze o powrocie do swojego uniwersum to musi poważnie zastanowić się nad historią i postaciami, bo jak nadal będą stawiać na gameplay i pytajniki na mapie, no to już mogą zbierać manatki. Poza tym całym biadoleniem grało się ok, bez szału, ale nie jest to poziom krapiszcza totalnego. Nadal uniwersum ma swoją moc przyciągania. Kwestie techniczne np. animacji postaci, mimiki, modeli postaci, wszelkich bugów pomijam, bo każdy już wie jakie było z tego pośmiewisko. Graficznie jest różnie, ale niektóre miejscówy przepiękne. Widać, że Bioware jeszcze się uczyło ogarniać silnik Frostbite. No i dla mnie największa zgroza: w ME:A nie istnieje muzyka. Tak bezpłciowego OST to nawet w polskich serialach próżno szukać. 6/10 wystawione w różowych okularach. Edytowane 8 marca 2019 przez ireniqs 9 1 Cytuj
kes 1 462 Opublikowano 8 marca 2019 Opublikowano 8 marca 2019 @ireniqs ile zajelo ci ukonczenie andromedy? Jak wypadaja side questy, czy eksploracja daje frajde? Cytuj
ireniqs 3 025 Opublikowano 8 marca 2019 Opublikowano 8 marca 2019 @kes Zrobiłem lekko ponad 80% całości. Około 40h chyba było. Zadania poboczne są ok ale tylko te z towarzyszami i może niektóre dodatkowe (side questy są podzielone na killa kategorii). Większość to niestety questy typu 'znajdź, przynieś, wyeliminuj'. Eksploracja jest raczej schematyczna. Każdą planetę 'robi' się tak samo, ale jakaś tam satysfakcja jest z wyczyszczenia wszystkiego. Coś na wzór nowych Assassynów. Dla relaksu może być, bez żadnej głębi czy emocji. 1 Cytuj
Farmer 3 276 Opublikowano 9 marca 2019 Opublikowano 9 marca 2019 Metro Exodus Gra świateł, ciasne lokacje, trzeszczący licznik Geigera, mutanty drapiące po ścianach... Klimat proszę państwa! Trzecia część serii Metro zabiera nas w podróż z dala od ciemnych i ciasnych tunelów moskiewskiego metra na rzecz bardziej otwartych lokacji. Nie znaczy to jednak, że gra przestała dostarczać klimatu znanego z poprzednich odsłon. To wciąż korytarzowy shooter w nieprzyjaznej, post-apokaliptycznej Rosji, shooter pełen klaustrofobicznych lokacji, tuneli ale też otwartego świata... pełnego niebezpieczeństw. Każda większa lokacja to swoisty hub dla przygody Artema. Wyjście na powierzchnię zawsze było śmiałym krokiem w serii Metro. Ciągła walka o każdy oddech, pilnowanie filtrów w masce, baczne sprawdzanie licznika Geigera oraz unikanie groźnych mutantów, czyli innymi słowy przetrwanie. Teraz Exodus wymusza niejako na grupie Spartan wraz Artemem poszukiwania "lepszego jutra" i opuszczenie Metra, po tym jak bohater wraz ze swą ukochaną natrafiają na pociąg przecinający martwe miasto. Gdy nie można już zawrócić trzeba przeć naprzód ale czy po 20 latach od wyniszczającej wojny jest jeszcze miejsce gdzie nie trzeba obawiać się promieniowania i mutantów? Kraina niczym biblijna Ziemia Obiecana mlekiem i miodem płynąca? Czy poza Metrem jest w ogóle szansa na życie? Również pchnięcie opowieści na otwarte przestrzenie było dość ryzykownym posunięciem ze strony twórców. Ryzykownym ale opłacalnym. Nowe Metro choć posiada otwarte lokacje to nie można go nazwać sandboxem. Do open worldów też nie do końca można go zaliczyć, a to z tego względu, że struktura lokacji wciąż jest hermetyczna no i jest pozbawiony "rozpraszaczy". Wciąż kluczowa jest fabuła, która przerzuca nas między kolejnymi stacjami. Fabuła nie jest specjalnie odkrywcza jednak jej prostota nie nuży gracza. Z dość dużym zaciekawienie śledziłem losy pasażerów Aurory choć głównie przez wzgląd na dobrze nakreślone postacie. Oprócz wspomnianego wyżej oddziału Spartan na czele z Młynarzem do podróży dołącza kilkoro innych pasażerów, a każdy ma swój bagaż doświadczeń wyniesiony z tułaczki po upadłym świecie. I szczerze, miałem drobne skojarzenia z ekipą Dutcha "I got a Plan, Have Some Faith" van der Linde z gry RDR2. Jednak przez siłę słowiańskiego ducha jakoś bliższe są memu sercu rozterki podróżników z pociągu nie byle jakiego aniżeli "Outlaw 4 life" na dzikim zachodzie. Gdyby tylko dialogi były równie inteligentnie napisane... "If not us then who?" Sama rozgrywka to niezmienne Metro, czyli FPS ze sporą biblioteką pukawek na każdą okazję, walką po cichu lub na hura okazjonalnie przerywaną wałęsaniem się w poszukiwaniu zasobów. System rozbudowy uzbrojenia jest niemal identyczny jak w poprzednich odsłonach. Złom i chemikalia pozwalają nam tworzyć amunicję, apteczki, ładunki wybuchowe oraz służą do czyszczenia broni i naprawiania maski. Części znalezione w świecie lub rozmontowane z uzbrojenia przeciwników pozwalają mocno rozbudować własny arsenał. Nic nie stoi na przeszkodzie by ze zwykłego rewolweru zrobić mini snajperkę z tłumikiem. Możemy dowolnie wymieniać, zmieniać, usuwać, dodawać elementy broni jak lufy, celowniki, kolby, magazynki bądź wiązki laserowe. to co zrobimy z danej broni zależy tylko od nas, a rozmieszczone po świecie warsztaty pozwalają dostosować broń do każdej sytuacji. Nie wolno zapominać jednak, że Metro to survival. Tak samo jak bohater, broń lub też maska nie są niezniszczalne. Broń może ulec zabrudzeniu co w efekcie może doprowadzić do jej zacinania, a ostatnią rzeczą jaką byście chcieli w świecie Metra to zacięcie się karabinu gdy dojrzy was zwiadowca Watcherów. Należy więc regularnie czyścić broń. Maska również jest niezbędna w świecie i choć wszelkie drobne pęknięcia można tymczasowo wyeliminować za pomocą taśmy (a jak!) trzeba mieć na uwadze, że tylko wizyta w warsztacie pozwoli naprawić uszkodzenia. Surowce są inteligentnie rozmieszczone w zależności od poziomu trudności. Nawet na normalu trzeba inteligentnie rozporządzać zasobami. Apteczka, filtry czy może koktajle molotova? Lepiej wyczyścić broń czy zostawić chemikalia na zestawy szybkiej pomocy? To są częste pytania podczas podróży. Na najwyższym poziomie trudności Stalker będziecie liczyć każdą śrubkę , każdy pocisk... Strzelanie w Metrze nigdy nie było jakieś fenomenalne ale też struktura gry nie wymagała nie wiadomo jakiego systemu prowadzenia ognia. To nie Battlefield wszak gierka kładzie duży nacisk na raczej skryte eliminacje. Mimo to gunplay jest przyjemny w Exodusie, a feeling poszczególnych pukawek przyzwoity. Hmm... Szyb wentylacyjny? Lipne światełko? Zbliżająca się kropka na radarze? I have a bad feeling about this captain Dallas. To co wyróżnia grę studia 4A Games na tle innych FPP-ów to nie tylko klimat ale też dbałość o szczegóły. Świat wykreowany w powieściach Głuchowskiego nabiera całkiem nowego wymiaru w grach ukraińskich game designerów. Każda lokacja, każde pomieszczenie, a nawet każda broń to małe dzieło sztuki. Porównać to można do George'a Millera i jego przywiązania do detali w ostatnim Mad Maxie. Tam każdy pojazd to inna historia, inna opowieść. Najprościej mówiąc w Metrze wszystko ma d u s z ę. Klimat oczywiście też jest. Miejscami ciężki, klaustrofobiczny, czasem niepokojący. Na każdym kroku zgliszcza cywilizacji będą przypominać o utraconym świecie, a który większość postaci w Metrze wciąż dobrze pamięta. Tak jak też pisałem wyżej, postacie również dokładają swoją cegiełkę do klimatu. Swoje trzy grosze dokłada też oprawa A/V. To jak prezentuje się gra świateł to czysta poezja. Latarki czy świece na czapkach aż proszą się o headshot ale to jak rzucają świetne słupy światła zwłaszcza przy mglistej pogodzie... Oprawa naprawdę miejscami wygląda obłędnie. Przecieranie maski z błota i wody nigdy nie było tak dobre jak teraz. Muzyka ładnie wkomponowuje się w eksplorację. Gdy ma grać - gra, gdy trzeba się cicho zachowywać - jest cicho. Kawałki fajne. Osobiście najlepiej zapamiętałem kawałek z ostatniej przejażdżki ale to pewnie ze względu na treść sceny. Czy to znaczy, że otwarty świat Metra jest ciekawy? Jak najbardziej. Każda lokacja wyróżnia się mocno na tle pozostałych. Od zimnych ulic Moskwy, przez zalane tereny Wołgi i pustynne wydmy Morza Kaspijskiego aż po leśne ostępy rosyjskiej Tajgi. A każda lokacja dostarcza nowych emocji, nowych wrogów ale też i sprzymierzeńców. Jednak sama gra nie ustrzegła się kilku mankamentów, czasem dość istotnych. Do błahych rzeczy należy zaliczyć mimikę twarzy postaci (oczy często nie wyrabiają co przekłada się na dziwne wyrazy twarzy czasami). Jednak są też elementy których nie wolno ignorować. Od spadków klatek, przez zwiechy (dość częste) aż po straty save'ów. Te ostatnie mogą być mocno frustrujące zwłaszcza na poziomie trudności Stalker gdzie jest tylko autosave, a sama gra posiada tylko jeden slot. Do innych spraw należy dołączyć ociężałe ruchy postaci nawet po ustawieniu suwaków czułości na maksa. Dla co bardziej wyczulonych może to być istotny minus. Mnie osobiście niezbyt przeszkadzał choć był odczuwalny. Teoretycznie ostatni patch naprawił ten problem ale w tej kwestii odsyłam do tematu gry. Tyle jeśli chodzi o strefę techniczną. Z innych rzeczy to tak jak pisałem wyżej. Fabuła nie jest odkrywcza, a dialogi były pisane na kolanie jednak dla weteranów serii taki problem to nie problem. Nawet w łódce nie można czuć się pewnie. Krewetki zawsze gdzieś się kręcą. Metro Exodus jest więc słusznym krokiem serii. Daje sporo satysfakcji podczas grania, a to dzięki ciekawym postaciom oraz wykreowanemu światu post-apokaliptycznej Rosji. Jeżeli więc jesteście głodni solidnego FPS-a, dobrze wyważonego pod względem opowieści i strzelania oraz wypełnionym po brzegi k l i ma t em nie pozostaje wam nic innego jak tylko wyczyścić broń, spakować filtry i amunicję, założyć maskę i wyjść z Metra w nieznane. Grać! Kilka dodatkowych grafik. Spoiler Wsi wesoła, wsi spokojna... Tylko krewetki chuje. Kazik z ekipą to zawsze wiedzieli jak robić mięsiste imprezy. A się zawinął chłopak, no... Swojskie chatki, spokój, gra świateł... Klimat przez duże K. "Dance Into the Light" jak śpiewał Phil Collins... raczej "Oh no no no no" jak napisałby milan 5 1 Cytuj
ASX 14 670 Opublikowano 11 marca 2019 Opublikowano 11 marca 2019 (edytowane) Assassin’s Creed Odyssey czyli co za dużo to niezdrowo Na wstępie zaznaczę że spędziłem z grą około 80h, skończyłem główny wątek fabularny, zabiłem wszystkie legendarne zwierzęta, skończyłem wątek z Atlantydą i zabiłem wszystkich czcicieli. Jest to też mój pierwszy Asasyn od kilku lat i muszę przyznać że jestem pod wrażeniem postępu jaki zrobiła ta seria pod względem technologicznym i skali produkcji. Gra jest naprawdę przeogromna. To z jaką pieczołowitością wykreowano całą starożytną Grecją, z jej wszystkimi mniejszymi i większymi wyspami, miasta z ich wszystkimi akropolami, agorami i gimnazjonami zasługuje na duży szacunek i mimo że często niewiele ma to niewiele wspólnego z rzeczywistością to buduje to bardzo ładny i interesujący obraz. Co do samej gry to jest to znana i chyba także przez wielu bardzo lubiana kolejna inkarnacja ubigierki. Od początku zasypywani jesteśmy kolejnymi ikonkami, różnymi aktywnościami i questami. Świat gry jest uroczo regularnie zapełniony setkami pytajników za którymi kryję się dziesiątki łudząco podobnych obozów do przejęcia, grobowców, jaskiń i zwierząt alfa. Do tego dochodzi setki przeróżnych questów, prezentujących różny poziom. Część z nich - te dostępne w tablicach ogłoszeniowych wzorem Wiedźmina - to najczęściej typowe zapchajdziury, wyjęte z jakiegoś generatora questów. Ale muszę przyznać że nawet w tej masie raz na jakiś czas trafi się rodzynek z fajnym pomysłem. Odnośnie fabuły głównego wątku to jest, po prostu. Główny bohater to sympatyczna postać, ale cała to opowieść pełni tutaj rolę pretekstu do odhaczenia kolejnych charakterystycznych miejsc i postaci historycznych - gdy pojawił się Pitagoras to yebnąłem facepalma. Gra jak już wspomniałem swobodnie podchodzi to materiału źródłowego i nieszczególnie przejmuje się faktami historycznymi. Co do samego gameplayu to jest w porządku, jak to w ubigierce biegamy sobie godzinami od znacznika do znacznika, walka jest OK, strzelanie z łuku jest przyjemne. Rozwój postaci jest w porządku. Solidna robota nie ma za bardzo się do czego przyczepić. Elementy podbijania terenów, pływanie statkiem całkowicie płytkie i niepotrzebne, powinni to wyrzucić z gry. Generalnie kawał solidnej gry, tak naprawdę jedyny mój problem z grą jest taki że wszystkiego jest tutaj za dużo. Za dużo niepotrzebnych, niskiej jakości questów przez co tych kilka zadań które w jakiś sposób się wyróżniają giną w tym ogólnym marazmie, wątek fabularny stoi w dziwacznym, typowym dla Asasyna rozkroku pomiędzy teraźniejszością, historią i wątkiem sci-fi, z tym że tutaj dochodzi również mitologia xD. Do tego należy dodać dysonans ludonarracyjny i brak konsekwencji naszych czynów np. w czasie gry gra namawia nas ekwipunkiem i doświadczeniem do radosnego wyżynania całych obozów ateńczyków i spartan, by chwilę potem robić za ich sojusznika w zadaniach fabularnych. To wszystko sprawia że ciężko mi było "zawiesić niewiarę" i uwierzyć w ten świat, wciągnąć się historię Kasandry, a zamiast tego traktowałem go jako kolejną mapę do wyczyszczenia. Wielka szkoda, bawiłem się nieźle i nie żałuje spędzonego czasu, ale moim zdaniem ten świat miał potencjał na coś znacznie ciekawszego. Edytowane 11 marca 2019 przez ASX 4 Cytuj
Kazub 4 585 Opublikowano 12 marca 2019 Opublikowano 12 marca 2019 W dniu 8.03.2019 o 17:01, ireniqs napisał: Metro Exodus (PC) - w tym momencie to dla mnie zdecydowanie najlepsza odsłona serii. Nie jest to bynajmniej sandbox (na całe szczęście), ale nadal stare dobre (?) Metro. Tzn. nadal rządzi historia i skrypty (chociaż te już w mniejszym stopniu), a całe otoczenie stanowi tło. We współczesnych grach z otwartym światem zazwyczaj jest odwrotnie. Za to chwała twórcom bo obawiałem się bezsensowego biegania tam i z powrotem, a tak mamy klimatyczne i nieraz powolne zwiedzanie pięknych, postapokaliptycznych lokacji. Inaczej: gra nie stara się być na siłę rpgiem, jest to nadal shooter. Wielki plus. Lokacje są różne różniste, półotwarte i przepiękne. Naprawdę jest na czym oko zawiesić, a przy tym nie ma mowy o nudzie. Poprzednie Metro potrafiły trochę wymęczyć tym ciągłym łażeniem w tunelach (przynajmniej ja odczuwałem znużenie po pewnym czasie). Poza tym twórcom nareszcie udało się poprawić feeling strzelania. W Metro LL było już ok, ale tutaj jest jeszcze lepiej. Zdejmowanie przeciwników daje dużo frajdy. Kolejne plusy. Graficznie kosimazaki, zdecydowanie jeden z ładniej wyglądających shooterów na rynku. Wreszcie modele postaci wyglądają jak ludzie!!!!!11 Historia potrafi zaciekawić, ale jest raczej przewidywalna. Dużo lepiej wypada poznawanie historia ludzi, czy ugrupowań ludzi poznawanych podczas odwiedzania różnych obszarów Rosji. Mityczne L O R E. Minusy? Głównie sprawy techniczne. Babole, nieśmiertelne wywalanie do pulpitu. Raz nawet sejwy poszły się kochać (na szczęście tylko autosave). Poza tym niekiedy drętwa animacja. W sumie to taki standardowy pakiet problemów dodawany do każdego Metro. Podsumowując: bawiłem się znakomicie, czekam na DLC i oby były lepsze od tego niewiadomo co w LL, bo potencjał na dobre DLC jest teraz większy niż kiedykolwiek wcześniej. Mam wersję Gold, to będę sprawdzał na bieżąco. 9/10 Mass Effect Andromeda (PS4) - no całkiem fajny spinoff serii ME. Szczerze mówiąc już dawno nie miałem tak mieszanych odczuć po ukończeniu gry. Z jednej strony kocham uniwesum jakie stworzyło Bioware, z drugiej nie jestem w stanie pojąć dlaczemu ci panowie nie zatroszczyli się o porządną historię pełną niepewnych (tzw. mniejsze zło) wyborów i poważnych konsekwencji. Pal licho sprawy techniczne, pal licho średnio przyjemne strzelanie. To nie o to rozchodzi się w serii ME. Trylogia zasłynęła przede wszystkim z historii i postaci (no i dla mnie jeszcze z muzyki). Tutaj nie ma ani tego, ani tego (ani tego). No tak nie można. Już teraz wiem dlaczego fani nie uznają tej części. Ja też nie będę. Jeżeli Bioware myśli jeszcze o powrocie do swojego uniwersum to musi poważnie zastanowić się nad historią i postaciami, bo jak nadal będą stawiać na gameplay i pytajniki na mapie, no to już mogą zbierać manatki. Poza tym całym biadoleniem grało się ok, bez szału, ale nie jest to poziom krapiszcza totalnego. Nadal uniwersum ma swoją moc przyciągania. Kwestie techniczne np. animacji postaci, mimiki, modeli postaci, wszelkich bugów pomijam, bo każdy już wie jakie było z tego pośmiewisko. Graficznie jest różnie, ale niektóre miejscówy przepiękne. Widać, że Bioware jeszcze się uczyło ogarniać silnik Frostbite. No i dla mnie największa zgroza: w ME:A nie istnieje muzyka. Tak bezpłciowego OST to nawet w polskich serialach próżno szukać. 6/10 wystawione w różowych okularach. Do andromedy, tez jestem fanem serii 1. Strzelanie i ogolnopojety action jest najlepszy z calej serii, nawet coop ma potencjal 2. Kwestie techniczne i animacje zostaly usprawnione i posmiewisko z okolic premiery jest bardzo nieaktualne 3. Wybory i ich konsekwencje byly sila trylogii, nie da sie tego zmiescic w jednej grze, choc rzeczywiscie ich oddzialywanie maleje im blizej konca 4. Postacie nie sa zle, po prostu nie sa tak dobrze napisane jak w starej trylogii, zwlaszcza scenariusz niedomaga 5. Muzyka jest rzadko akcentowana i trackow jest malo, ale sa naprawde okej 6. Z ta teoria, ze fani nie uznaja tej czesci, to bym nie szarzowal Ostatecznie andromeda byla zawodem zwlaszcza dla fanow serii, ale tez i fani serii potrafili ja docenic za to czym jest. A jest najprawdziwszym mass effectem. Gdyby nie popaprane losy developingu, to mogla byc niesamowitym poczatkiem nowej serii. Temat zasluguje zeby go ciagnac dalej, tylko nie ma juz komu tego robic. Bo jesli wydawca ma byc dalej EA to moze jednak nie Mala dygresja - postac Aleca i jego side quest story line bardziej mnie intrygowal od glownego watku 2 Cytuj
kotlet_schabowy 2 695 Opublikowano 12 marca 2019 Opublikowano 12 marca 2019 35 minut temu, Kazub napisał: Do andromedy, tez jestem fanem serii 1. Strzelanie i ogolnopojety action jest najlepszy z calej serii, nawet coop ma potencjal 2. Kwestie techniczne i animacje zostaly usprawnione i posmiewisko z okolic premiery jest bardzo nieaktualne 3. Wybory i ich konsekwencje byly sila trylogii, nie da sie tego zmiescic w jednej grze, choc rzeczywiscie ich oddzialywanie maleje im blizej konca 4. Postacie nie sa zle, po prostu nie sa tak dobrze napisane jak w starej trylogii, zwlaszcza scenariusz niedomaga 5. Muzyka jest rzadko akcentowana i trackow jest malo, ale sa naprawde okej 6. Z ta teoria, ze fani nie uznaja tej czesci, to bym nie szarzowal ad. 1: trzon jest dobry, głównie z uwagi na "wertykalność" akcji, ale akcji jest przesyt i szybko staje się nudna. Nie mówiąc o takich kwestiach, jak jeszcze większe zubożenie zarządzania ekipą (brak rozdzielonych komend dla ataków "specjalnych"). Zresztą marnym pocieszeniem dla fanów jest to, że element, na którym najmniej im zależało, jest najlepszy w serii, to bardziej plus dla osób "z zewnątrz". To tak jakby w nowym Wolfensteinie zje.bali gunplay, ale miał najlepszą fabułę z serii. ad. 2 zostały usprawnione, ale nadal (stan na wiosnę 2018, z tego co wiem nie wydawano już żadnych poprawek) pozostawiały dużo do życzenia. Sam zaliczyłem ze dwa crashe do dashboarda i niezliczoną liczbę mniejszych glitchy. ad. 3 nieprawda, da się zmieścić, czego najlepszym przykładem jest ME1. Zresztą Andromeda miała jakieś tam pseudo wybory, ale ich obecność nie jest wartością samą w sobie, jeśli gracz nie odczuwa (z racji marnego scenariusza i obojętności na losy postaci) ich wagi. ad. 4 są złe, bo są, z dosłownie dwoma wyjątkami, bezjajeczne, płaskie, nie zapadające w pamięć, nie wyróżniające się z tłumu, czy to charakterem, czy designem. Generyczne, tak to ładnie nazwijmy. Top z Andromedy to średniaki z trylogii. ad 5. "okej" to za mało na kontynuację ME, która wręcz słynie z epickiej muzyki. Soundtracki z trylogii puszczam do dziś, ze ścieżki Andromedy nie pamiętam nawet jednego kawałka. ad 6. uznają czy nie, nie zaczarują świata, ME: A należy do serii, a że jest wybitnie od niej odstającym, nie mającym z nią w zasadzie dużo wspólnego tworem, który mocno uderzył w kondycję cyklu (o ile całkiem jej nie zabił), to inna kwestia. Ktoś powie, że zachowując dystans nie powinno się obwiniać gry/filmu za samo to, że nie jest tym, czym chcielibyśmy, żeby była, że nie spełniła wymagań, że poprzedniczki postawiły tak wysoko poprzeczkę, że nie dało się wypaść przy nich dobrze. Nie zgadzam się z tym, ale nawet jeśli przyjąć by taką postawę, to Andromeda nie ma się czym obronić jako samodzielnie funkcjonujący byt. Gameplay'owo niedomaga głównie za sprawą rozwleczenia, powtarzalności i miałkości zadań i czynności, które musimy wykonać, generyczne questy i mechanizmy, schematami i ogólną nudą. Zawodzi najbardziej w temacie, dla którego wszyscy grali w poprzednie części, czyli interesujących bohaterów, z którymi można się "zżyć", aury tajemnicy i magii poznawanego świata, ras (główna część serii, mająca rozpocząć całą trylogię, z akcją w nowej galaktyce, wprowadziła 2 nowe, ważne rasy xd), dialogów wymagających czasem od nas zastanowienia się, czy warto odpowiedzieć w dany sposób, i fabuły jako takiej. 36 minut temu, Kazub napisał: A jest najprawdziwszym mass effectem. xD. 2 1 1 Cytuj
Ukukuki 7 036 Opublikowano 12 marca 2019 Opublikowano 12 marca 2019 Podpisuję się pod wszystkim co pan schabowy napisał. Prawdopodobnie zarznęli markę. Ciekawi mnie jaki wpływ miało na Bioware odejście kilku kluczowych pracowników kilka lat temu. Miedzy innymi producenta wykonawczego Mass Effecta czy twórcę scenariusza własnie do Mass Effecta 1 i 2 (oraz do Bladura 2, KOTORa czy Neverwinter Nights). Był kilka lat temu niezły exodus pracowników tego studia po Mass Effect 3, pewnie produkcja dała im w kość i nie chcieli klepać kolejnej części. Pewnie dlatego dostaliśmy takiego potworka jak Andromeda. Jeśli faktycznie nie ma już ojców serii w studiu to raczej ciężko im będzie odtworzyć magię jaką miały w sobie 3 pierwsze części które uwielbiam. Cytuj
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.