ireniqs 3 025 Opublikowano 6 kwietnia 2019 Opublikowano 6 kwietnia 2019 Oj tam oj tam. Czepiacie się szczegółów. Cytuj
balon 5 343 Opublikowano 6 kwietnia 2019 Opublikowano 6 kwietnia 2019 Hellblade fajny klimat i oprawa ale gierkę będę kojarzył już zawsze z mega hu jowymi walkami, których było za dużo (szczególnie pod koniec to było przegięcie). No takie 7/10. Cytuj
second 3 695 Opublikowano 6 kwietnia 2019 Opublikowano 6 kwietnia 2019 Skończyłem dzisiaj Sekiro: Shadows Die Twice. Parę słów, które napisałem tam w wątku gry: Właśnie padł ostatni boss. Wyszło mi jedno z tych dwóch bardziej wymagających zakończeń, tak więc jestem zadowolony. Zrobię jeszcze sprint przez ng+ żeby zobaczyć ten "zły" ending i na tym moja przygoda z Sekiro się zakończy (przynajmniej do czasu wyjścia dlc). Myślę, że mogę sobie teraz pozwolić na parę słów od siebie, moich spostrzeżeń i przemyśleń na temat gry. Zacznę może od tego, że dawno spędziłem przy jakiejkolwiek grze tyle czasu co tutaj i dawno jakakolwiek gra mnie tak wciągnęła. Przez zdecydowaną większość czasu bawiłem się wybornie. Nie jest to moja gra życia, jednak wciąż jest to tytuł bardzo dobry. Jako odnośnik wezmę tutaj inne gry od from (i Nioha). Zdaję sobie sprawę, że nie jest to typowy souls-like, lecz nieco inny gatunek, jednak ma pewne cechy wspólne i jednak większość z nas pewnie takie odniesienia robi i zapewne grę kupowało jako fani poprzednich dzieł od From. Przecież chyba wszyscy się zgodzą, że Sekiro jest bliżej mimo wszystko np do BB i DS niż np do Assassins Creeda, mimo że też mamy podobnie rozbudowany stealth i np walka opiera się tylko na jednej podstawowej broni z pewnymi innymi dodatkami/wspomagaczami/przeszkadzaczami dla wroga (chyba, że się coś zmieniło w tej kwestii, bo ostatnio grałem w AC2 ;). Ale wracając do porównań, u mnie ranking teraz przedstawia się następująco: BB(10/10)>DS3(9+)>Sekiro(8++)>DS(8+)>Nioh(8+)>DS2(8). Gry życia nie ma, ale gra roku być może będzie, zobaczymy co nam przyszłość przyniesie. Dlaczego jednak w mojej ocenie bliżej jej do 8+ a nie 9 w ogólnym rozrachunku? Na minus: -dużo recyclingu i backtrackingu. Apogeum recyklingu to Spoiler Józek Pijak, którego spotykamy później prawie pod koniec, jak przestał być pijakiem i zaczął być żarłokiem. Nawet mu paska żywotności nie zwiększyli, bo był na kilka hitów, a przepakowany na pewno nie byłem. No i jeszcze później trzecie spotkanie z nim. No i te pełno Headlessów, Sichimenów, ponownie małpa bez głowy właściwie zaraz po rozprawieniu się z nią, itd itp. Wiem, że np w Niohu też to mieliśmy, ale jak sobie człowiek pomyśli ile mięska jeszcze by było w tej grze jakby zamiast trzech takich samych mini-bossów dostał jednak dwóch z nieco inną mechaniką walki, innym wyglądem, który stanowiłby nowe wyzwanie, to aż coś w zadku ściska... Pośpiech, cięcia kosztów? Nie wiem. -praca kamery w ciaśniejszych miejscówkach, przy ścianach i różnych dziwnych miejscach. Po doopie powinniśmy dostawać tylko dlatego, że popełniamy błędy, a nie dlatego, że kamera akurat postanowiła pokazać z bliska teksturę podłoża zamiast przeciwnika. -platyna polegająca przede wszystkim na żmudnym farmieniu. Zazwyczaj nie zwracam uwagi na trofea, jednak zdarzyło mi się wbić platynę tylko raz, a to dlatego że gra była tego warta i cały czas było mi jej mało- mowa tutaj o Bloodborne. Tam było to rozwiązane idealnie- nie było żmudnego farmienia trwającego kilka(naście) godzin, tylko więcej wyzwań i walki. Fakt, że lochy były dużo słabsze niż główna część gry, jednak dalej były satysfakcjonujące. Tutaj nawet się jej nie będę tykał, bo mi to żadnej przyjemności nie sprawi, wręcz przeciwnie. -końcowa część gry w moim mniemaniu nieco odstaje od tego co się działo wcześniej. Jeden z bossów- Spoiler Demon of Hatred to chyba najgorsza, najbardziej prymitywna i najmniej sprawiedliwa walka w grze -jakiś taki mniejszy lore niż w DS i BB, ale to pewnie wymuszone sposobem prowadzenia narracji i historii, czy też samym światem gry- mniej tajemnic, mniej wątków itd. Tak więc to taki raczej mały minusik, który dla kogoś innego może nawet być plusem Na plus: -fenomenalny i satysfakcjonujący system walki. Śmiało mogę tutaj stwierdzić, że jeden z lepszych jakie kiedykolwiek w grach widziałem. -walki z bossami. Pojedynki z Spoiler Genichiro, czy drugi pojedynek z Owl zapamiętam na długo. Były to jedne z bardziej wymagających i satysfakcjonujących walk jakie kiedykolwiek stoczyłem w grach. -poziom trudności. Jest w chooj trudno, ale mimo że dostajemy baty, to cały czas wracamy i chcemy znowu. Ot, magia gier From. -to, że niestety coraz mniej jest i będzie takich gier, więc korzystajmy póki możemy. FS ma swoją koncepcję i idą pod prąd temu co większość wydawców wymaga. Mam nadzieję, że cyferki w Sekiro się będą zgadzały i pokażą wszystkim, że gry single player, bez pay-to-win, multiplayera, mikrotransakcji i które stanowią jakiekolwiek wyzwanie mają jeszcze dalej prawo bytu. 1 Cytuj
nobody 3 504 Opublikowano 6 kwietnia 2019 Opublikowano 6 kwietnia 2019 11 godzin temu, _Be_ napisał: Ale po co się produkujesz? Dla mnie Batman ma dużo lepszy i przyjemniejszy system walki i żadne juggle (:Paweł:) w powietrzu tego nie zmienią bo satysfakcji z tego nie ma żadnej. Bo piszesz zwykłe bzdury, twierdząc, że Spoder, prezentuje taki sam poziom klawiszowej i systemowej prostoty - nawet w zestawieniu dwóch systemowych low tierow. I nie, nie chodzi wyłącznie o juggle xd, Lepszego, boostującego szansę polemiki baita, zwyczajnie nie znalazłem. Cytuj
Kmiot 13 675 Opublikowano 6 kwietnia 2019 Opublikowano 6 kwietnia 2019 Nie ma to jak wyciągnąć jakąś zakurzoną grę za grosze i odrobinę nadrobić zaległości. Wczoraj skończyłem wyciskać ostatnie soki z: Sleeping Dogs: Definitive Edition [PS4] Backstory: Kiedyś, jeszcze na PS3 grałem w demo tej gry i wrażenia miałem na tyle dobre, że za każdym razem miłe skojarzenia odżywały, gdy okładka Sleeping Dogs się przewijała przed moim wzrokiem. No to cyk, dodaj do koszyka i gramy. Umówmy się. Rodowodu z zeszłej generacji nie udało się ukryć, jednak trudno powiedzieć żeby gra miała się czego wstydzić i była w jakikolwiek sposób brzydka. Hongkong potrafi urzec tym swoim orientalnym urokiem i hipnotyzującą kolorystyką. Próżno tu szukać przygnębiających i szarych dzielnic, bo klimat tworzą setki neonów, tysiące lampionów, fikuśnych latarni i innych źródeł światła, które zyskują na powabie szczególnie w trakcie opadów deszczu. Oczywiście nie jest to żaden graficzny i wydajnościowy top, ale kilkadziesiąt godzin tam spędziłem i chyba ani razu się nie skrzywiłem z niesmakiem z powodów wizualnych. Na ulicach dzieje się sporo, choć jeśli się przyjrzeć, to widać, że to taki sztuczny tłum, masowy flash mob, bo wielu mieszkańców kręci się w kółko, idzie w ścianę, odbija się od niej i idzie w kolejną, a kierowcy to klasyczne ofiary wylewu, którym nigdy nie można ufać, bo zawsze skręcają w najbardziej niepowołanych momentach. Skasowanie staruszka na masce samochodu nie budzi w ludziach większych emocji, skasowanie czterech kolejnych również. No, chyba że w pobliżu był akurat patrol policyjny, to będziemy zmuszeni skręcić dwa razy, aby zgubić ewentualny pościg. W ogóle stróże prawa nie stanowią tutaj wyzwania, choć na najwyższym poziomie pościgu włącza im się tryb demolki i ofiary cywilne idą w tysiące, aż zabawnie się to obserwuje. Model iksde jazdy. Dno i wodorosty. Nawet nie wiem do czego to porównać, klocki w Tetrisie miewają większą bezwładność, ale - o dziwo - pod koniec gry na tyle zdążyłem przywyknąć, że nawet odnajdywałem w prowadzeniu pojazdów odrobinę przyjemności (nie tylko ze względu na chińskie stacje radiowe). Nadal uważam, że to dramatycznie słaby element gry (kolizje xd), ale nauczyłem się z nim żyć, jak głupim współlokatorem. Fabuła żadnej nagrody za innowacyjność czy oryginalność nie zgarnęła i wcale mnie to nie dziwi. Policjant pod przykrywką infiltrujący przestępczy świat, to utwór ograny na każdym instrumencie. Wiecie - jesteśmy rodziną, lojalność jest ważna, coraz głębsze brnięcie w mafijne szambo, aż w końcu nie wiadomo już czy wciąż jesteśmy po stronie prawa, czy jednak nie wiedzieć kiedy przeszliśmy na ciemną stronę. Ale mimo wszystko opowieść podana jest tutaj z biglem, bohater dość charakterny, który w słowach i czynach się nie certoli, więc ogólnie scenki ogląda się z przyjemnością i jedynie w trakcie "randek" (misje poboczne) zdarzało mi się przebierać nogami z zażenowania. Poza tym nastawcie się na duże stężenie wkur'wionych chińczyków drących piz'dę w tym swoim zabawnym języku, jakby ktoś się na przemian krztusił i mu się czkało. Ogólnie fabuła raczej nie przeciąga na siłę i choć ma swoje słabsze momenty pozbawione tempa, to jak na tak krótką opowieść sporo tutaj udanych misji (w tym dwie ostatnie), którym nie sposób odmówić intensywności, spektakularności i krwawej otoczki. No właśnie, chwilami Sleeping Dogs to prawdziwie krwawa łaźnia, szczególnie, gdy do akcji wkraczają narzędzia ostre - noże i uwielbiane przez chińczyków tasaki. System walki to sprawdzony model "Batman Kontruj Trójkątem Arkham [wpisz dowolne]". I zdaje egzamin, zakładając, że gracz nie jest jeszcze nim zmęczony, bo od jakiegoś czasu był (jest) pchany w co drugą grę tego typu. Twórcy co jakiś czas dorzucają do niego jakiś nowy element bądź mechanikę, więc przynajmniej na jakiejś płaszczyźnie udaje się walkę co kilka godzin odświeżyć. A jest całkiem widowiskowo, jak na grę w stylu kung-fu przystało. Wei Shen (nasz heros) łamie przeciwnikom kończyny na różne sposoby i faktycznie ma całkiem obszerny wachlarz możliwości na zrobienie wrogom kuku. Elementy parkourowe, ciosy szybkie, mocne, kombosy, rzuty, ciosy w chwycie, broń biała, pasek adrenaliny, który spełnia kilka funkcji. Dodaj do tego wykończenia z elementami otoczenia, które są ucztą dla oczu, bo nie ma to jak zawiesić nieszczęśnika za żebro na haku, innemu zrzucić na głupi ryj silnik z żurawia, albo klasycznie kilka razy spróbować zamknąć drzwi samochodowe z czyjąś głową w nieodpowiednim miejscu, a dokończyć kopiąc w nie z impetem. System walki jest tutaj sednem zabawy i trzeba przyznać, że to najbardziej solidny element mechaniki gry. Gorzej wypada strzelanie, bo i wymian ognia w grze nie zabraknie. Cover shooter nie budzi większych emocji. Sprawę próbują ratować motywy bullet-time'owe, ale na dłuższą metę nie zdają egzaminu, bo zmuszają do wyjścia zza osłony, a przewagi nie dają wiele. Strzelanie odrobinę lepiej sprawdza się w trakcie pościgów samochodowych, bo o ile mechanika nadal nie zachwyca, to przynajmniej jest spektakularnie (kraksy i wybuchy). Co poza tym. Niezdzieralna i miałka klasyka gatunku, czyli powtarzalne misje poboczne (przy wielu z nich ziewałem srogo, bo raptem kilka ma jakiś polot), zestaw wyścigów (które testują wyłącznie naszą tolerancję na gów'niany model jazdy), dziesiątki poukrywanych znajdziek (szczęśliwie na pewnym etapie wszystkie pojawiają się na mapie, więc raczej nie utkniesz biegając jak kurczak z odrąbaną głową za jedną brakującą skrzynką), pseudo randki (jak już wspomniałem - istny cringe fest), karaoke (łatwe, ale jest "Take on Me" A-Ha), hakowanie (proste minigierki), walki kogutów (banalna loteria), jest nawet turniej walki stylizowany na stare filmy kung-fu (to akurat całkiem fajne). Są też dwa odrębne DLC, ale póki co zaliczyłem tylko ten z duchami i czymś a'la zombie (odmienna stylistyka, ale rozgrywka przebiega tak samo; no i krótka - godzina zabawy, albo dwie, jeśli się chce wycisnąć z niej 100%). Ogólnie gra nie robi na starcie powalającego wrażenia i nie oszałamia, ale - jak to mówią - zyskuje przy bliższym poznaniu. Na tyle, że skusiłem się nawet na wyduszenie z niej 100%. Czasem mam taki kaprys. Kilka razy byłem zmuszony mocniej zacisnąć zęby, ale przez większość czasu (licznik mówi, że całość zajęła mi 33 godziny) przyjemnie czyściło się mapę. 1 Cytuj
Gość _Be_ Opublikowano 6 kwietnia 2019 Opublikowano 6 kwietnia 2019 Godzinę temu, nobody napisał: Bo piszesz zwykłe bzdury, twierdząc, że Spoder, prezentuje taki sam poziom klawiszowej i systemowej prostoty - nawet w zestawieniu dwóch systemowych low tierow. I nie, nie chodzi wyłącznie o juggle xd, Lepszego, boostującego szansę polemiki baita, zwyczajnie nie znalazłem. Ale tutaj sobie po prostu dopowiadasz. Oba systemy są prostackie i moim zdaniem Batman sprawia więcej frajdy przy wysokich combach, przy używaniu gadżetów, które mają lepsze zastosowanie. No generalnie bardziej mi odpowiadał ten impet Batmana, który łamał nogi i ręce niż filigranowy pająk, który po 3h umie wszystkie przydatne comba Cytuj
drozdu7 2 795 Opublikowano 7 kwietnia 2019 Opublikowano 7 kwietnia 2019 Jako że skończyłem wczoraj Spiderman na ps4, to chciałbym dołożyć swoje trzy grosze. Rzeczy które mi się podobały. Wiadomo, graficznie jest bardzo daje radę. Miasto, widoczki wszystko cacy. Bujanie się po mieście jest niezwykle przyjemne, ale tu akurat nie jestem zdziwiony skoro grę robili goście od Sunset Overdrive ( choć nie wiem czy tam nie było jeszcze przyjemniej ). Walczy się fajnie, są comba, wykończenia i gadżety(przypomina się Batman?), jest płynnie i szybko. Sama kampania jest udana, jeśli chodzi o historię, twisty i czasem epickie widoki .. i tu chciałbym napisać co nieco o rzeczach które mi nie zagrały. Część misji w kampanii, jest tam tylko po to by wprowadzić kolejne "znajdźki" ( wieże, bazy, plecaki ). Wogóle misje i rzeczy poboczne to typowy ubi standard, każdy widział to po kilkadziesiąt razy. I tak mnie naszło, czy sandboxy już zawsze będą takie? Kiedy wkońcu ktoś pójdzie o krok dalej? O wiele bardziej od znajdziek, fajne było by zrobienie np dwóch krótszych pobocznych linii questów, czy to jest takie trudne? Mamy 2019r. Misje skradankowe takie meeeh, ale najbardziej irytowało mnie, że wybijały mnie z akcji, apogeum było gdzie już ostatnie rozdziały, akcja przyspieszyła ja szykuję się na rozpyerdol a tu MJ ( wkurzająca jak Lois Lane w BvS ). Generalnie zmierzam do tego, że pomimo iż grało mi się bardzo fajnie i jest to udana gra, to nie wprowadza ona absolutnie żadnego nowego elementu. Recykling pomysłów z innych gier z fajną kampanią. A czytałem tu już na forum, że jest to nowy król superbohaterów na konsolach. No sory ale chyba jednak nie, bo takie Arkham Asylum ( gra sprzed 10 lat! ) jest nieporównywalnie lepsza, klimat, historia, skondensowanie. Arkham City również stawiam wyżej. Ale spędziłem ze Spidermanem miło czas, podobał mi się bardziej niż Horizon Zero Dawn, ale mniej niż God of War. Chyba czas zamówić coś japońskiego :) 8/10 2 Cytuj
kotlet_schabowy 2 695 Opublikowano 7 kwietnia 2019 Opublikowano 7 kwietnia 2019 No spusty, 10/10 i goty to były mocno na wyrost ale to standard tuż po premierze. Dla mnie Spider to właśnie typowa gierka na 8, ciężko się do czegoś doczepić, technicznie cacuszko, niemal każda minuta zabawy sprawia frajdę, ale też obiektywnie patrząc gra bezpieczna, nie ma tu nowatorstwa czy nawet czegoś, co by sprawiło, że chętnie ją powtórzę. A że uniwersum lubię, ale nie jestem jakimś nerdem, to tym bardziej bez nadmiernej podniety. Jeśli miałbym robić jakieś porównania do Batmanów, to, z racji na konstrukcję gameplay'u, ma to sens tylko przy sequelach AA (otwarty świat), i tutaj jak dla mnie pająk wypada lepiej. Nie cieszyło mnie podróżowanie po rejonach Gotham, za to konkretne, zwarte lokacje i misje były tam ciekawsze. Cytuj
zdrowywariat 373 Opublikowano 8 kwietnia 2019 Opublikowano 8 kwietnia 2019 U mnie pająk leży i czeka na swoją kolej, ale pamiętam, że znajdzki w nietoperzu były pomysłowe, czy to dodatkowe wyzwania, czy fajny pomysł ze znakiem zapytania. Cytuj
Mejm 15 316 Opublikowano 8 kwietnia 2019 Opublikowano 8 kwietnia 2019 Tomb Raider 4: The Last Revelation (pc) - po totalnej spier.dolinie jaka byla czesc 3 zrobilem sobie przerwe z tombami na ponad rok. Kiedy w latach 90 ukazala sie 4ka, widzialem ja tylko u kumpla i wiedzialem, ze rozni sie ona od czesci 1-3. Przede wszystkim poprawiona grafika. Lara stala sie bardziej obla (z przodu tez). Swiat tez stal sie jakby mniej kanciasty i przejrzystrzy (jak sobie przypomne dzungle czy londyn z 3 to chce mi sie rzygac). Mamy inne menu, ktore tutaj akurat jest krokiem w tyl (skrolujemy poziomo i kiedy pod koniec gry w inventory jest juz duzo przedmiotow i borni to skrolujemy dlugo). Silnik zostal ten sam i wraz z nim te same bolaczki. Lara rusza sie jak woz z weglem (milosnicy fizyki aut w gta4 beda zadowoleni), blokuje na naroznikach scian a przede wszystkim blokuje w waskich tunelach w sekcjach podwodnych. Sytuajce ratuje quick save/load a i z tym patentem lecialy ku.rwy bo ilez mozna loadowac zapis po to tylko zeby przeskoczyc (z niepowodzeniem) jakas jedna przepasc. Po fabularnej sr.ace i rozpier.doleniu akcji na rozne czesci globu w czesci 3, w czworce wszystko wrocilo do normy. Wiemy czego szukamy, dlaczego szukamy i dlaczego zmieniaja sie lokacje. A wszystko to na terenie Egiptu wiec ciagle towarzyszy nam ta stylistyka i "piaski pustyni". A nie kur.wa, ze najpierw popierd.alasz w dzungli a za chwile mordujesz personel wiezienia w arizonie. I tutaj kolejna zmiana na plus. Strzelanie i ilosc przeciwnikow. Dla mnie najwiekszym plusem jest zwiekszenie ilosc przeciwnikow "naturalnych" wzgledem ludzkich. Tomb 1, gdzie zabijamy tylko zwierzeta, najbardziej mi sie podobal. Odkad w TR2 mordujemy ludzi to cos mnie zawsze uwieralo. Trojka to juz bylo kuriozum, po tej czesci powinni Lare sadzic na tym samym procesie co zbrodniarzy wojennych o masowe ludobojstwo. Czworka ma swietnie zachowane proporcje. Jest wiecej fauny, zle czlowieki to jakies zamaskowany pasztuny w chustach albo najemnicy, wiec ich nie zal. Amunicji znajdujemy sporo i nie trzeba sie martwic o jej brak, acz ja czesto tam gdzie moglem uzywalem nielimitowanych. W ogole strzelanie w tej czesci jest tylko dodatkiem do calej reszty eksploracj i czworka zachowuje tutaj swietny balans miedzy pif paf a zagadkami. No wlasnie, zagadki. Stare, dobre lata 90, gdzie nikt sie nie pier.dolil w tancu. Tak do 2/3 gra jeszcze jest w miare liniowa (mimo, ze teraz dany level ma kilka lokacji miedzy ktorymi mozemy przechodzic i np. rzecz znaleziona w lokacji A zadziala w lokacji C itd.) ale to co sie dzieje pozniej... Zagrywki typu: przedzierasz sie przez jakies piramidy zeby na koncu okazalo sie, ze brakuje ci przedmiotu. I teraz musisz szukac go w 3 poprzednich lokacjach. Powodzenia. Albo widzisz jakies guziki, kawalek podpowiedzi i musisz w pierwszej kolejnosci odgadnac o co chodzi bo jak nie to gra owszem odblokuje ci przejscie ale z pulapkam, ktore przechodzisz tylko po to aby dowiedziec sie ze "nie, tej kombinacji nie uzywaj" xD Zaryzykuje teze, ze 4ka ma najbardziej wymagajace puzzle. Ale z drugiej strony takie byly czasy a gra jest przez to wymagajaca i zroznicowana. Dzisiaj to by nie przeszlo. Gdyby taka pozycja ukazala sie dzisiaj, dostala by swoj podgatunek jak swojego czasu dostaly action-rpgi od From. Jeszcze z takich reliktow przeszlosc to aktywacja niektorych sekretow jest komiczna. Np. w jednej lokacj na ziemi leza kosci. Musisz sie domyslisc, ze a) mozesz je wysadzic, b) musisz wysadzic wszystkie. No ale kto w pierwszej kolejnosci bedzie kierowal sie tym zeby marnowac wybuchowa (czyli najlepsza) czy jakakolwiek amunicje zeby strzelac w podloge? Tak jak czesci 1-3 byly robione od jednej matrycy tak przy 4 juz sie postarano zeby ten Tomb Raider jakos sie wyroznial (acz zaraz po skonczeniu 4ki zainstalowalem 5ke i ku.rwa tam jest WSZYSTKO tak samo, lacznie z menu tytulowym i opcjami xD). I wyszlo bardzo dobrze. Sa bolaczki, ktore beda nawiedzac graczy az do Legend ale taki to urok starych tomb raiderow. Niemniej lokacje, zagadki i gunplay sa swietne. Dla mnie to jest prawowita czesc 3 bo to co jest oficjalnie oznaczone numerem 3 nie powinno powstac. Wciaz 1 i 2 stawiam wyzej ale 4ka jest zaraz za nimi. Aha, prawilnie gralem na klawierce. 8+/10. 3 Cytuj
kotlet_schabowy 2 695 Opublikowano 8 kwietnia 2019 Opublikowano 8 kwietnia 2019 Pierwszy i jedyny Tomb (poza 2013), w którego dłużej pograłem, no i cóż powiedzieć, za dzieciaka poziom trudności to był absurdalny, grałem z opisem i nie wiem, czy dziś bym sobie poradził bez. Wyszło na to, że przygodę zakończyłem jakoś w połowie gry, po zrobieniu quick save'a w momencie spadania w przepaść xd. Klimat był bardzo specyficzny, to na pewno. Jednak atmosfera pustki, samotności i wszechobecna cisza jakoś nie do końca do mnie trafia. Cytuj
Mendrek 571 Opublikowano 8 kwietnia 2019 Opublikowano 8 kwietnia 2019 Detroit: Become Human - to, że David Cage jest bardzo dobrym reżyserem, to wiadomo od kiedy spopularyzował gry filmowe (aka blantmany) swoim Fahrenheitem. To, że dobry reżyser nie oznacza jeszcze dobrego scenarzysty, wiadome było przez wszystkie jego dzieła od owego Fahrenheita. Te gry cierpiały przez to i cóż, w końcu David Cage ugiął się i zatrudnił normalnego scenarzystę - Adama Williamsa. Co prawda ten gość nie zrobił niczego przebojowego, raczej pisał historie do mniej znanych seriali. Jednak to wystarczyło, aby wreszcie powstała gra z dobrą historią, która emocjonuje do samego końća i nie wywołuje niedosytu lub zawodu po finale. Nie jest wybitna, jasne, ale też w żadnym wypadku nie ciągnie tytułu w dół. W creditsach Williams ostatecznie znajdzie się w "additional writing", acz w pierwszych wywiadach widać było, że to jego dzieło. Pewnie chodziło o markę nazwiska Nawet Cage chce się czuć jak Kojima. Sama historia podejmuje ważne tematy społeczne - naszego podejścia do SI, jej statusu i możliwych scenariuszy z nią związanych. W pewnym sensie analogizuje do dawnej sytuacji czarnoskórych w USA i nie kryje odniesień np. do postaci Luthera Kinga. Poza standardowym pchaniem akcji do przodu, tytuł nadzwyczaj często też szarpie naszą moralność, stawiając nas przed trudnymi wyborami. Oprócz tego ciekawie przeplata trzy historie, z bohaterami o zupełnie odmiennych celach, a jednak w jakiś magnetycznie nieuchronny sposób ciągle zmierzających do ostatecznej konfrontacji. O ile oczywiście dotrwają, ale o tym później. Byłoby jednak niesprawiedliwe oceniać tą grę tylko przez pryzmat historii, bowiem reszta ekipy QD odrobiła zadanie domowe podpatrując konkurencję, oddając całkiem przyzwoicie gameplay'owy tytuł z pomysłami na mechanikę. Nuda rzadko się zdarza, przeważnie w typowych dla tego studia czynnościach typu usiadź, weź coś, skocz tu, skocz tam, otwórz, brakuje tylko chyba oddychania i załatwiana swoich potrzeb (no ale gramy androidami, więc to chyba tylko dlatego). Widać też, że Cage podszedł ambicjonalnie do tego dzieła, gdyż umieścił tam też pewne momenty znane z poprzednich części jak np. Spoiler motyw oprawcy-socjopaty w starym, brudnym domostwie, czy też motyw finalnego łączenia dowodów w oparciu o postępy w śledztwie. Gra ma także bardzo dobrą ścieżkę dźwiękową, w której udział wzięło bodajże aż trzech kompozytorów. Bardzo mi przypadły utwory Phillipa Sheparda, gdyż ten multiinstrumentalista użył wielu ciekawych analogowych syntezatorów i połączył je z eksperymentalnymi instrumentami typu rozstrojone skrzypce elektryczne bez prądu. Jego utwory mają ten pierwiastek robotycznych układów i podzespołów, świetnie pasujących do tematu androidów i SI i nie bez powodu kojarzący się przecież z Blade Runnerem. Dobrze zrealizowano też dodatki, gdzie możemy obejrzeć galerię, poczytać zdobyte w grze magazyny niosące pokaźne lore, możemy posłuchać utworów, zobaczyć promocyjne i dodatkowe filmy uzupełniające historie, a wszystko okraszane fajnymi opisami. Długi czas spędziłem czytając i przeglądając te rzeczy. Gra jest generalnie wypchana contentem bonusowym. Na koniec - najsilniejszy punkt, czyli wybory. To naprawdę "twoja historia". Ilość ścieżek jest ogromna i wiele ma realny wpływ na to co się stanie. Nasze postacie co więcej mogą po prostu w pewnym momencie zginąć i gra nadal potoczy się dalej. Możliwości jest tak dużo, że trudno zaspoilować grę - my sami naszymi wyborami będziemi mieli wpływ jak ułoży się ta historia. Kto przeżyje, kto zginie, kto wygra lub przegra i jak do tego dojdzie. Jestem pod wrażeniem ile pracy włożono w siatkę historii. Którą można nota bene wywołać i odegrać coś jeszcze raz, by podejrzeć jak zmieni się później historia. Gra jest niewątpliwie najlepszą grą w dorobku QD i sporym progresem względem choćby poprzedniego Beyond: Two Souls. Warto zobaczyć jak to studio dojrzało i jak potrafiło wydać tak świetny tytuł. Warto też zagrać, bo historia i gameplay też są dobre. Warto, bo w skrócie to bardzo dobra gra jest Cytuj
Gość Rozi Opublikowano 11 kwietnia 2019 Opublikowano 11 kwietnia 2019 The Mesendża - bardzo przyjemna platformówka 8-bit (albo 16-bit, zależy, hehe) o wojowniku ninja, który musi nieść tajemniczy zwój. Poruszanie jest sztywniutkie i przyjemne, mamy różne gadżety, ciachami kataną, muzyka jest jedną z lepszych w tego typu grach, a bossowie i pojedynki z nimi są unikalne. Aż dochodzimy do momentu, kiedy gra staje się metroidvanią i cały czar pryska - po co to było? Niemniej jednak uważam, że gierkę każdy fan platformówek powinien ograć, bo choć może to nie jest poziom Celeste (i poziom trudności), to jest to jeden z lepszych przedstawicieli gatunku. Polecam. A teraz muszę odpocząć od wymagających gier i grafiki 2D, ehhhhhhhhhhhhhhhhhhh. Cytuj
chmurqab 3 192 Opublikowano 12 kwietnia 2019 Opublikowano 12 kwietnia 2019 Chibi-Robo! - dzisiaj takie gierki robią indie-developerzy, a kiedyś w jakiś sposób game-designerzy dostawali zielone światło i kasę od dużego wydawcy. W skrócie: jesteś małym robocikiem, który trafia do rodziny i sprząta im chatę. Oczywiście na sprzątaniu się nie kończy i w trakcie odkrywamy historię domu i jego mieszkańców. Generalnie gameplay opiera się na prostych czynnościach typu szczotkowanie plam czy zbieranie śmieci: brzmi głupio, ale przez pierwsze godziny dosyć satysfakcjonująco wypełnia czas eksploracji. Samo odkrywanie zakamarków domu jest przyjemne, a akcja popychana jest do przodu przez niezbyt skomplikowane fetchquesty. Minusem gry jest jej przeciągnięcie: przez ostatnie godziny głównie ziewałem i trochę przycisnąłem się do zakończenia. Dom mógłby być odkrywany w wolniejszym tempie, w połowie gry w gruncie rzeczy znamy cały jego rozkład no i tracimy w zasadzie najciekawszą część gry. Dochodzą do tego upierdliwości jak niemożliwe do ominięcia powtarzalne kwestie dialogowe, czy niemożliwość szybkiego zakończenia dnia/nocy (bo na takie cykle podzielona jest gra). Podsumowując, gra robi bardzo fajne pierwsze wrażenie, ale tak około połowy siada, przez co całokształt wypada zwyczajnie średnio. 1 Cytuj
ASX 14 660 Opublikowano 19 kwietnia 2019 Opublikowano 19 kwietnia 2019 What Remains of Edith Finch - nigdy nie byłem fanem symularów chodzenia bez gameplayu i pewnie nigdy nim nie zostanę. Ale historia rodziny Finchów zaskoczyła mnie nas wyraz pozytywnie. Grę włączyłem nie mając żadnych specjalnych oczekiwań, nie wiedząc o czym własciwie jest ten tytuł i od początku ujęla mnie wyjątjową atmosfera - cepłą a zarazem tajemnicza i niepokojąca. To właśnie niecodzienny gestnjejacy klimat stanowi motor napędowy tej produkcji, a historia z minuty na minute staje się coraz bardziej mroczna, ale ani przez moment nie traci rodzinnego ciepła. Mnóstwo tu małych uroczych pomysłow, wspaniale wykreowano wnętrza oddając charakter ekscentrycznych użytkowników. Ogólnie serdecznie polecam. Najlepszy blantman w jakiego grałem. Forza 7 - skończylem niedawno moja pierwszą forze od czasós forzy 2 na 360. No i co mogę powiedzieć? Trochę się pozmieniało, ale model jazdy wciąż jest świetny, jest o wiele więcej aut i tras. W sumie nie za bardzo jest co napisac, jeżdżenke w kólķo, wyprzedzanie i wykręcanie coraz lepszych czasów to wciąż dobra zabawa. Bolą mocno tylkk ta roślinność 4d woķól tras rodem z ery ps3/360. Solidna gra, nic wielkiego ani odkrywczego ale bez znużenia spędziłem około 30h 3 Cytuj
ASX 14 660 Opublikowano 20 kwietnia 2019 Opublikowano 20 kwietnia 2019 Próbowałem też przejść Super Lucky Tale, ale pomimo kilku podejść i tego że gra jest bardzo krótka nie dałem rady jej skończyć. Nie dlatego że coś tu jest wyraźnie schrzanione, bo nie jest i wszystkie elementy wykonano nawet poprawnie. Ale po prostu nie przypominam sobie abym grał kiedykolwiek tak nieinspirującą i nijaką grę. Nie polecam 1 Cytuj
tukan 1 917 Opublikowano 20 kwietnia 2019 Opublikowano 20 kwietnia 2019 Far Cry 5 - no jednak gó.wno ale po kolei... Ostatni FC w jakiego grałem to 3 więc było to wieki temu i nie śledziłem specjalnie tej serii, odpalam 5 i... wygląda jak trójka XD na xos nawet grafika ta sama, no kur/wa kompletnie nic się nie zmieniło. Co trochę mi pasuje bo od razu się odnalazłem w grze wiedząc co i jak robić. Mapa, mimo że podzielona na regiony, jest je/bitna. Początek przytłaczający bo wszędzie daleko, przeciwnicy dają w kość, znaczniki rosną jak grzyby po deszczu. Niemniej wyzwoleniu pierwszego regionu idzie już górki. Po tym jak zbierzemy trochę szmalu na misjach pobocznych i odblokujemy kilka perków. I tu zaczyna się główny mankament czyli powtarzalność wszystkiego, w sumie te same zadnia w każdym regionie. Nawet walki z bossami są całkiem do siebie podobne. Wiem co mówię bo spędziłem z grą 40h robią 120 na 140 zadań XD. Mapa jest tak wielka że odbiera ochotę się po niej poruszać więc w sumie fast travel do najbliższego miejsca plus zioła 'speed' żeby się dostać do celu dawały radę. Później odblokowując/kupując helikopter z karabinem/rakietami tak najlepiej załatwiać sprawy. Autem poruszałem się tylko kiedy gra mnie do tego zmuszała. Outposty nie raziły, jest ich chyba raptem 12? Szybko poszło. Beka z tego że pistolety to straszne kapiszony a nie da się ich wywalić z menu i zawsze jakiś mamy zamiast zamienić go chociaż na strzelbe. Bronie to w ogóle żenada, łaziłem w sumie całą grę z taki samym zestawem, łuk do cichego zabijania i super wielki karabin maszynowy do demolki. Plus później bazooka z namierzaniem na je/bane helikoptery. Upgrady broni XD KAŻDA giwera ma w sumie to samo, jap/ierdole, poważnie XD Najepsze i tak są pionki z guns for hire, bierzesz typiare ze snajpą a ona nie potrafi załatwić przeciwnika z 50m XD Za to zwierzaki dawały radę, pieseł i pantera nie raz załatwiły sprawę szybko i bez problemu. Prepper stash ciekawe, warto było robić bo każdy dawał +3 perki a niektóre dobrze pomyślane i nie nudziły. Fabuła... o kur/wa co za (pipi) rozmazane, na początku jeszcze mi się chiało słuchać tego pier/dolenia ale z każdym kolejnym regionem zaczynałem skipować coraz wiecej cinematiców. Zadania poboczne od pacynek to już w ogółem podbicie->skip->zadanie ->wykonanie->skip->nagroda. Losy postaci kompletnie mnie nie interesowały, cztery główni bossowie jacyś od szablonu i bez polotu. Podsumowując dostałem to czego oczekiwałem, łudziłem się że może będzie ciut lepiej ale nope Ubi just gonna Ubi więc następny FC jakiego sprawdzę to pewnie ósemka xD 3 Cytuj
Ukukuki 7 010 Opublikowano 21 kwietnia 2019 Opublikowano 21 kwietnia 2019 Resident Evil 7 - nie jest to mój typ gry, horrory raczej omijam bo wiele wspólnego z relaksem nie mają. Jednak tutaj mimo początkowego stresującego grania z czasem grało mi się coraz lepiej. Szkoda tylko ,że gierka nie mówi o tym ,że niektórych przeciwników w danym momencie nie da się zabić. Przez to zmarnowałem masę zasobów i gierka zrobiła się trudniejsza. Mega mi się podoba styl graficzny jak i sama grafika. Do tego straszenia dźwiękiem idzie przywyknąć, po kilku godzinach już na to tak nie zwracałem uwagi jednak jump scares dawały radę. Fajne walki z bossami, szczególnie z jednym przypadła mi do gustu. Widać ,że gierka była mocno robiona pod VR, na pewno kiedyś to ogram na tym sprzęcie. Nie będzie to mój ulubiony Resident jednak jest to nowa fajna formuła chociaż osobiście wolę rozgrywkę z RE4 która jest mniej survival i straszna. God of War III Remastered - stary dobry GoW, uwielbiam ten styl rozgrywki może dlatego tak nowa odsłona mi nie podeszła. Graficznie gierka dalej się trzyma, daje mnóstwo frajdy z grania. Trochę mi nie podeszły ostatnie poziomy. Same walki z bossami to miód, tego mi brakowało w nowej odsłonie. Świetna gierka, cały czas grając miałem banana na twarzy. Fajny patent walki z jednym z bossów, walczymy jak w bijatyce 2D. Cytuj
Mendrek 571 Opublikowano 21 kwietnia 2019 Opublikowano 21 kwietnia 2019 No ten FC5 to chyba będzie pierwszy, którego nie przejdę. Ja rzadko FPS-ów nie przechodzę, ograłem wszystkie FC poza Primalem. Ten FC5 miał potencjał, ale okazał się miałki i jakiś taki bezpłciowy. Wywaliłem z dysku przed drugim bossem (IMO najciekawsza swoją drogą postać z Seed'ów). Bynajmniej poza tymi bossami, to reszta jest no tak genericowa, w dodatku dialogi są nudne i bez polotu, podobnie całe te lore w postaci notatek czy wiadomości, są niczym pisane albo na odwal, albo na jedno kopyto. Jeszcze te FC3 i FC4 działy się w jakimś orientalnym regionie, była jakiś klimat tajemniczości, a tutaj nawet tego nie ma (albo nie znalazłem?). Też chodziłem z jednym i tym samym zestawem broni, ot LKM, magnum i strzelba z tłumikiem. Już przy FC4 czułem przesyt, na FC5 muszę chyba zrobić sobie kilkuletni odwyk. Gra nie jest zła, jest poprawna, ale też odgrzana do bólu. Dodatkowo spoiler zakończenia zaserwowany mi na tym forum skutecznie wyssał resztki motywacji. I chyba tylko właśnie te wspomniane preppersy mnie jarały. I łowienie ryb. Przez moment. W sumie podpisuję się pod @tukan , pewnie gdybym skończył grę jak on, czułbym dokładnie to samo... Cytuj
XM. 10 888 Opublikowano 21 kwietnia 2019 Opublikowano 21 kwietnia 2019 NG2 - swietny slasher z genialnym systeme walki. Oj dobrze sie w to gra szkoda ze taka latwa i MN nie byl dostepny od poczatku. The Surge - doszedlem do ostatniego bossa, zginalem 5 razy i juz raczej nie wroce. Wszytsko napisalem juz w dedykowanym temacie - gra co najwyzej na 5 z kazdym elementenem totalnie srednio zrobionym. Zbiorowej podjary w temacie nigdy nie zrozumiem. Cytuj
Pupcio 18 448 Opublikowano 24 kwietnia 2019 Opublikowano 24 kwietnia 2019 Skończyłem dwie gry wideo (obie wczoraj) Mortal komat 11- nie znam się za bardzo na bitkach ale mortale zawsze lubiłem za ten kiczowaty klimat w x średnio mi się podobała kampania tu jest zdecydowanie lepsza. No fajna zabawa na te 5+ h, poletzam. Wolfenstein 2 the new colossus- kurcze no tak średnio bym powiedział. Strzelanko i reszta gameplayu praktycznie taka samo co w jedynce, hub i misje poboczne to dla mnie kompletnie nie trafiony pomysł (albo słabo zrealizowany), lokacje oprócz nowego orleanu też kibel a te które są fajne pojawiają się tylko na filmikach. No i chyba gdyby nie te poyebane filmiki to gierke bym odpuścił w połowie. Historyjka mi się podobała chociaż imo nasrali za dużo postaci i nie najlepiej się zachowali z tym clifhangerem na koniec Liczę że trójczeczka wprowadzi więcej nowości bo inaczej ogram ją w bólach żeby zobaczyć zakończenie historii. 1 Cytuj
Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Ukukuki 7 010 Opublikowano 28 kwietnia 2019 Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Opublikowano 28 kwietnia 2019 (edytowane) Doom - dla mnie jak na razie najlepszy FPS tej generacji. Przeszedłem go właśnie drugi raz po 2 latach od premiery i dalej dyszka jak nic. Pięknie w tej gierce się tańczy z przeciwnikami. Jest radość z grania. Masakrowanie hord demonów jest wciągające ale nie na dłuższe sesje. W moim przypadku 2 godziny to jest maks za jednym posiedzeniem. Jednak po krótkiej przerwie chce się wracać. Nie ma obecnie na rynku równie soczystego FPSa. Szkoda ,że ten gatunek w tej generacji jest trochę w odwrocie, chciałoby się więcej takich gierek. Do tego ta soczysta muzyka, grafika i tryb arcade Podobny tryb jest też w Halo, świetne na kolejne przejścia i bicie rekordów. Dobrze ,że nowy Doom coraz bliżej, wleci na premierę. Edytowane 28 kwietnia 2019 przez Ukukuki 10 Cytuj
mate6 108 Opublikowano 28 kwietnia 2019 Opublikowano 28 kwietnia 2019 (edytowane) W dniu 1.01.2018 o 21:18, chmurqab napisał: Chrono Trigger - co jakiś czas biorę się za grę "legendę", w którą nie dane mi było nigdy zagrać. CT leżał na półce przez dłuuugi czas od zakupu, bo w przypadku jRPG jest mi wyjątkowo ciężko się zmotywować. W końcu we wrześniu spakowałem DS'a do torby i zacząłem grę w trakcie urlopu, przed końcem 2017 udało się skończyć w niecałe 25h (był spory przestój w czasie premiery Odyssey). No było ciężko to skończyć. Sprawdza się to co już chyba kiedyś pisałem - jRPG'i to w większości gierki-shouneny, które na pewno są fascynujące w odbiorze kiedy jesteś młodym chłopakiem. Ale teraz, kiedy zbliżam się do 30 i już za chwilę kostucha zapuka do drzwi? No tak średnio bym powiedział. Walka jako tako ujdzie, ekscytacji nie było, no ale też było wystarczająco dynamicznie, że z nudów nie umarłem. Grindu nie było kompletnie, co zaliczam jak najbardziej na plus. To co mnie irytowało, to miejscami nużący backtracking z koniecznością powtarzania walk. Czuć wiek gry pod względem tego, że stosunkowo niewiele Ci mówi, tak jak w wielu tytułach to jest dla mnie plus, tak tutaj jest to minus - no po prostu nie chciało mi się latać między wiekami, i szukać tego jednego kolesia z którym mam akurat pogadać, żeby popchnąć coś do przodu. Poszukiwania, eksploracja zwyczajnie nie były ekscytujące. Historia nie porywa, no jest gimmick z podróżą w czasie, ale w tym momencie nie robi to wrażenia. Taka tam naiwna historia zło vs. dobro, zbieramy drużynę, żeby zayebać wielką kolczatkę XD Jest prehistoria, jest rozwalona przyszłość, czyli typowe trope'y. To co doceniam i szanuję, to oddanie w ręce gracza decyzji o flow gry - chcesz napierać na bossa wcześniej? Spoko. Możesz do tego podejść po swojemu. W międzyczasie też jest kilka drobniejszych decyzji, możliwości podejść do problemu. Także tak, szału kompletnie nie było, no w zasadzie trochę się zmusiłem do dokończenia tego tytułu. O wiele bardziej podszedł mi Earthbound, który był specyficznie śmieszkowy i trudno było mi go odnieść do czegoś w co grałem lub oglądałem wcześniej. Pokaż ukrytą zawartość Ty no własnie skończyłem i w ogóle się nie zgadzam. Chrono Trigger to pierwszy JRPG z krwi i kości jaki ukończyłem i mogę śmiało powiedzieć, że podobało mi się bardzo. Wszystko w tej grze działa. Chrono Trigger prezentuje się niewinnie, ale nie naiwnie. Choć motyw odkrycia, że problem jest większy niż tylko pokonanie złego czarnoksiężnika i jakiejś istoty składającej się z lawy jest może i sztampowy, ale odniosłem wrażenie, że CT wcale nie próbuje udawać, że jest czymś więcej niż jest faktycznie. Jest po prostu piękną i lekką przygodą, która działa i w ogóle i w szczególe. Działa w ogóle, ponieważ cała struktura fabuły i wykreowanego świata naturalnie przechodzi w kolejne etapy. Walczę z królem dinozaurów na szczycie góry, co jest niewinne i w pewien sposób słodkie, a twórcy z szacunkiem do gracza (tj. właśnie nienaiwnie, niepretensjonalnie) sugerują, że śmierć tego króla może być postrzegana jako coś więcej niż zadu.pienie bossa w grze. Ten właśnie balans między niewinnością, a pretensjonalnością czyni granie w CT takim przyjemnym. Podoba mi się też jak na przestrzeni gry zmienia się postrzeganie Lavosa przez gracza. CT działa w szczególe, ponieważ nie ma tu wkur.wiajacego systemu walki jak w Rogue Galaxy, nie ma (prawie) random encounterów jak w Dragon Quest, nie ma zbyt długich nudnych dialogów jak w Personach, nie ma lolitek, nie ma grindu, główny bohater nie jest sztampowy-do-bólu (jest po prostu sztampowy), nie ma zbytniego prowadzenia za rękę, nie ma wreszcie uczucia, że gram w produkt, a nie produkt i dzieło sztuki. Aha, Crono, Frog i Robo - najlepsza drużyna. 10/10 Edit: No i jak szukałem Twojej recenzji to przypadkiem znalazłem ponizsze xD W dniu 11.11.2018 o 01:28, ragus napisał: mate5 przyzywam ciebie W dniu 11.11.2018 o 01:42, chmurqab napisał: Źle robisz. *wdech* HOTLINE MIAMI 2 TO ROZCZAROWUJĄCY, BAŁAGANIARSKI I NIEPOTRZEBNY SEQUEL Edytowane 28 kwietnia 2019 przez mate6 1 Cytuj
Gość Orzeszek Opublikowano 30 kwietnia 2019 Opublikowano 30 kwietnia 2019 (edytowane) moje gierki od stycznia tego roku: mutant year zero: oj polecam, fajna wariacja xcom z sosie post-apo, fajny klimat, świetne postacie, troche humoru, fajnie przemyślana walka i eksploracja, rozwój postaci z głową oferujący dodatkowe umiejętności niż masz tu plus 15% do obrażeń pistoletem. Crackdown 3: imo jak na gierkę powstającą w bólach i tak udało się ulepić średniego średniaka wśród średniaków, fajnie sie zbiera orby i progres daje sporo przyjemności, ale cała reszta jak fabuła czy praca kamery, ehhhhhhhh. Adventure time pirates of enchandion: o gurwa jaki banderas, jak mam wywalone na trofea i achivy to tu wpadł calak. Mokry sen fana AT, zrobili jrpg z za(pipi)istym systemem rozwoju postaci, humor z serialu, pomysły, eksploracja, dawno nie miałem tak by siedzieć przy konsoli 8h non stop. Zdarzają sie glicze dzwiękowe i grafika troche taka meh, ale sama w sobie gra lekka i przyjemna. Napisze, ze akcja gry dzieje się przed ostatnim sezonem serialu, wiec jak nie ogarneliście serialu to uwaga są grube spoilery w grze. Hellblade: senua sacrifice: fajny ten symulator chodzenia, ale pod koniec już miałem dosyć, świetna oprawa dzwiękowa i video, przy etapie z chodzeniem na słuch, nie spałem po nocach. Shadow of the tomb raider: no nie wiem co tak słabo/10 najgorsza z nowej trylogii, pod koniec juz rashowałem, miałem w dupie te grobowce. Doom: Drugie przejscie gierki, nadal jeden z lepszych shooterów tej generacji i nadal świetny soundtrack. The walking dead mishonne: Bez bicia, lubiłem gierki od TTG i na sporo rzeczy przymykałem oko, ale tutaj juz było widać, że żle sie działo u nich w studiu, historia króciutka (3epy) o ile wybory w starszych gierkach minimalnie dawały poczucie wyboru, to tutaj nic nie ma sensu co klikamy, szkoda bo fajna historia i pomysł na frakcje z miastem na wodzie. Z gierek w które grałem, a nie da sie "ukończyć" Fallout 76 o ja jabie dramat, omijać chyba, że wasze dążenie do autodestrukcji jest silne i musicie nakarmić guwnem mrocznego pasażera. nic tu nie działa. w stosownym temacie jest mój wpis. szkoda klawiatury na tego kasztana. Edytowane 30 kwietnia 2019 przez Orzeszek Cytuj
ireniqs 3 025 Opublikowano 2 maja 2019 Opublikowano 2 maja 2019 (edytowane) Miałem pisać o gierce wcześniej, ale jakoś tak nie miałem czasu i ochoty się zabrać. Kingdom Come Deliverance (PC) jak na pierwszą grę nowo założonego studia to jest naprawdę bardzo dobrze. RPG w stylu Skyrima, bez smoków i innych cudaków. Średniowieczne Czechy po prostu kipią swojskim klimatem. Gra hula na silniku Cryengine, co widać i czuć. Mamy tu świetne tekstury i rewelacyjnie wyglądające lasy, pola, łąki (ogólnie krajobrazy). Jedynie słabiej prezentuje się oświetlenie i modele postaci. Fabularnie jest ciekawie, od początku historia interesuje i chce się śledzić losy głównego bohatera. Chylę czoła dla twórców za urozmaicone zadania główne i poboczne, nie ma praktycznie w grze dwóch takich samych zadań (z wyjątkiem "pobocznych prac" czy jak to tam się nazywało). Owszem, jesteśmy chłoptasiem na posyłki, ale misje poboczne są tak skonstruowane, że za każdym razem dzieje się coś ciekawego. Mamy już plusy, czyli: fabułę, klimat, oprawę graficzną, questy. Do minusów trzeba zanotować mega toporną walkę. Widać, że twórcy chcieli oddać jak najlepiej realizm, ale troszkę się zagalopowali i walki na dłuższą metę męczą, straszliwie męczą. Dochodziło u mnie do takich sytuacji, że większość potyczek uciekałem tyłem strzelając z łuku xD. Co najlepsze, jeżeli zaatakuje nas więcej niż dwóch przeciwników, to praktycznie nie ma szans na obronę i wygraną. Innymi słowy, system walki sprawdza się dość dobrze tylko w potyczkach 1vs1, ale i tu nie jest zbyt łatwo. Mam nadzieję, że mimo wszystko w dwójce pójdzie to bardziej w stronę zręcznościową. Poza tym mamy mało intuicyjny interfejs, wygląda może ładnie, ale za dużo tu przeskakiwania pomiędzy okienkami. Słabo wypada też muzyka, którą po kilku godzinach po prostu wyłączyłem. Na dłuższą metę nuży i jest jej zdecydowanie za mało jak na długość gry. Poza tym standardowo bugi, crashe, sztywne animacje itp. itd. Czyli bonusowy pakiecik problemów niczym w grach z serii Metro. xD 8/10 Sekiro Shadows Die Twice (PS4) kolejna gra od FromSoftware i kolejne sztosiwo. Nie jest to może tak wyborny poziom, jaki wg mnie prezentował sobą Bloodborne, ale gra zdecydowanie należy do topów tego studia (dla mnie w tym momencie top3: BB>DkS>Sekiro, z tym że wszystkie z notami spokojnie 9/10). Świetna mechanika walki, która ładnie odświeża formułę gier typu souls-like, a przy tym jest mega dynamiczna i widowiskowa. Zmusza do ciągłego atakowania i parowania ciosów co równa się z tym, że trzeba praktycznie non stop być w zwarciu z przeciwnikami. Do tego genialnie wyglądają animacje postaci, pod tym względem gra może spokojnie stać obok np takiego RDR2 (oczywiście kaliber produkcji inny, ale kunszt wykonania, wg mnie podobny). Poza tym mamy świetny klimat, muzykę i oprawę graficzną (zwłaszcza od strony artystycznej). Brakuje tu trochę większej głębi lore, ale spokojnie wystarcza na tyle, żeby z zaciekawieniem chłonąć klimat i historię, jakie przedstawili twórcy. Do tego mamy rewelacyjne projekty poziomów z możliwością ucieczki, skradaniem się, obchodzeniem na około itd. Również miłą odmianą w odróżnieniu od poprzednich gier studia jest to, że nie trzeba przedzierać się przez kilkadziesiąt statystyk postaci i setek sztuk różnego rodzaju ekwipunku. Innymi słowy: samo mięsko ponad wszystko. Minusy? Najpoważniejsze to dla mnie backtracking, w późniejszej części gry. Dwaj bossowie, którzy są mocno niesprawiedliwi, a raczej mechanika walki z nimi. Chodzi mi tutaj o to, że tak jakby boss z Dark Soulsa czy Bloodborne, nagle wyskoczył w Sekiro. Czyli: zero możliwości obrony ani parowania, tylko uniki i klepanie w kolana... słabe to było i trochę też chamskie ze strony chłopaków z FromSoftware. Zabuża to wizerunek całości, bo skoro gra ma jakieś tam swoje zasady i mechaniki to powinna się tego wg mnie trzymać. To tak jakby np. w Doomie, w którym cały czas chodzi tylko o pokonywanie kolejnych przeciwników w killroomach, nagle dać dwa etapy ze skradaniem. WTF się wtedy tylko ciśnie na usta. Jeszcze jeden mały minusik ode mnie, ale trochę na siłę: mała liczba postaci NPC. Pierdółka, ale z chęcią bym spotkał jakichś fajnych samurajków w tym świecie. Ogólnie: gra potrafi mocno wymęczyć, ale daje też dużo satysfakcji (czyli standardowo From dostarczył). Mnie się udało zakończyć przygodę pucharkiem , ale nie dziwię się też wcale, że są tacy co nie dają rady. Trzeba sporo czasu poświęcić zanim nauczy się człek grać w Sekiro tak jak powinno to się robić. Cierpliwość i duże pokłady samozaparcia. Protip: jeżeli ktoś jest bardzo nerwowy to radzę omijać z daleka. 9/10 Edytowane 2 maja 2019 przez ireniqs 3 1 Cytuj
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.