Gość Orzeszek Opublikowano 3 maja 2019 Opublikowano 3 maja 2019 Star wars force unleashed- ehh fajnie sie pykało, ale silnik fizyki w grze to euforia znana z gta4 srednio sie sprawdzal w momentach platformowych, wrecz w(pipi)ial nieziemsko. Star wars force unleashed II - widac napracowanie, ale jak wyzej jak doszlo do elementow platformowych to (pipi)ica brała. W szczegolnosci walka z ostatnim bossem, ktora polega na skakaniu z platformy na platforme. Gierki jakoś sie nie zestarzały zbytnio, są grywalne w szczególnosci dwójka, pykłem z racji zapowiedzi nowej gierki sw, historia znośna, tylko ten vader miękka faja. Cytuj
Gość suteq Opublikowano 4 maja 2019 Opublikowano 4 maja 2019 Co było nie tak z elementami platformowymi? Niedawno odświeżałem sobie dwójeczkę i nie miałem żadnych problemów w ostatniej walce. Za to w jedynce trochę dostaję w ciry na drugiej albo trzeciej walce z bossem. Jakoś kiedyś było łatwiej to przejść, muszę obrać inną taktykę. Cytuj
Gość Orzeszek Opublikowano 4 maja 2019 Opublikowano 4 maja 2019 (edytowane) Te parobasy force pushem zrzucaly mnie z platform, glówny boss tez troll trzyma się krawędzi platformy, po wykonaniu komba często robił krok w bok a ja zlatywałem z platformy. Najgorzej ze walka trwa pół godziny, nie można save’ować a jak sie s(pipi)imy to zaczynamy od początku. Wkurzało mnie to, że zamiast skupić sie na walce musiałem uważać na fizyke gry, jeden szklany pojemnik rzucony pod guwnianym kątem i gg zaczynasz od zera Edytowane 4 maja 2019 przez Orzeszek Cytuj
Wredny 9 579 Opublikowano 4 maja 2019 Opublikowano 4 maja 2019 Dwójka to balas straszny. Jedyneczka na zawsze w moim sercu, zayebisty główny bohater fajne story, taki trochę ubogi krewny God of War, ale te 7/10 bym dał i ciepło wspominam, natomiast dwójka... Co z tego, że graficzkę polepszyli, jak cała reszta wali takim brakiem pomysłu i na siłę robioną kontynuacją... Design leveli straszny, zwłaszcza w końcówce, gdzie kilometrami pustych korytarzy idziemy do ostatniego bossa, historyjka też jakaś taka bez polotu - ładniej, lepiej technicznie, ale bez duszy, która cechowała część pierwszą. Cytuj
Pupcio 18 448 Opublikowano 4 maja 2019 Opublikowano 4 maja 2019 Pierwszy fu miał zayebisty port na ps2 chyba nawet bardziej mi się podobał niż normalna wersja Cytuj
Shen 9 636 Opublikowano 4 maja 2019 Opublikowano 4 maja 2019 Days gone - dawno żadna gra tak mnie nie przykuła do konsoli. Dobra fabuła w klimatach postapo, chociaż wolno się rozkręca. Graficznie też nie mam sie do czego przyczepić, mapa nie jest monotonna i przyjemnie sie ją przemierza motorem o ile nie kończy się paliwo. Walka z hordami potrafi podnieść adrenaline i to chyba najmocniejszy punkt rozgrywki. Soundtrack moim zdaniem genialnie dopasowany do gry. Jeśli chodzi o warstwe artstyczną to nie mam sie do czego przyczepić. Co do minusów to strona techniczna niestety trochę kuleje, nie wiem jak na zwykłym ps4 ale na prosiaku miałem sporadyczne spadki, głównie podczas jazdy, obstawiam, że doczytywanie mapy. Podczas walk z setkami zombie gra śmigała sztywniutko. Było też kilka bugów z dzwiekiem, powtarzajace sie dialogi itp. Dla mnie 8+/10, gdyby nie technikalia to pewnie 9 bym wystawił. 1 2 Cytuj
Mejm 15 316 Opublikowano 4 maja 2019 Opublikowano 4 maja 2019 3 godziny temu, Pupcio napisał: Pierwszy fu miał zayebisty port na ps2 chyba nawet bardziej mi się podobał niż normalna wersja Chcialbym go ograc bo bylo wiecej roznic niz tylko ta w grafice. Cytuj
Masamune 153 Opublikowano 4 maja 2019 Opublikowano 4 maja 2019 (edytowane) RDR2. Piękna gra, przywiązanie do detali nie ma sobie równych, wykreowany świat jest bardzo spójny i autentyczny ale niestety nudne to jak flaki z olejem... gameplay nie przemawia do mnie kompletnie, momentami strasznie się męczyłem formułą rozgrywki, generalnie gra często przyprawiała mnie o senność. Historia jest ok mimo kilku nieścisłości, to w zasadzie jedna z dwóch rzeczy które mnie przy grze trzymały. Gdybym miał oceniać, to na szybko bym wystawił 8-/10, naciągane, tylko i wyłącznie dzięki ogromowi pracy włożonemu w stworzenie tak pięknego świata. Edytowane 4 maja 2019 przez Masamune 3 Cytuj
Hubert249 4 279 Opublikowano 5 maja 2019 Opublikowano 5 maja 2019 (edytowane) Shadow of the Tomb Raider Najnowsze i jak na razie ostatnie przygody Lary, to nie jest poziom Uncharted 4. Co nie zmienia faktu, to ciągle jest dobra gra (U4 też jest dobrą grą w żadnym wypadku nie jest grą wybitną jak niektórzy uważają). Zabawa jest przednia i jest tu wszystko, co było wcześniej. Ale twórcy niczego na nas nie wymuszają. Grobowce, artefakty czy misje poboczne, to tylko wybór. Oś fabularna to niestety klisza i kalka, jak w większości gierek można skipować te nude paplando o zagrożeniu, bogach, złowieszczej trójcy i tajemniczym plemieniu. Jonah to parówa, olbrzymi chłop a co chwilę dupę ratuje mu chuda laska, tyle razy miałem nadzieję, że zginą ale niestety. Szkoda, że developerzy nie dali dobrego albo złego zakończenia, jak to teraz jest w modzie. Już bym się postarał o to, żeby Jonah nigdy nie wyszedł z dżungli. Postać Lary jest natomiast za(pipi)ista, twarda i urocza jednocześnie, emocje na twarzy idą w parze ze zgrabnym tyłeczkiem. Strzela się mało, gra jest nastawiona na eksplorację i ciche wbijanie czekanu w czaszkę czy wieszaniu na gałęzi. Wychodzi to podczas irytującej finałowej walki, gdzie pifpaf po prostu nie zdaje egzaminu i psuje to epickość ostatniej misji 8/10 Edytowane 7 maja 2019 przez chris85 3 Cytuj
szczudel 146 Opublikowano 5 maja 2019 Opublikowano 5 maja 2019 The Vanishing of Ethan Carter W ramach odchamienia się po Personie 5 postanowiłem zagrać w coś z naprawdę dobrą fabułą, aczkolwiek szczątkową, i klimatem. Zapowiedź WroEF w P+ przypomniała mi, że na Ethana również polowałem i miałem go na swojej liście. Jako, że był za 13pln na PSStore, grzechem było nie skorzystać. Sama gra bardzo sympatyczna. Panujący w grze Lovecraftowy klimat to niezaprzeczalny plus i nie dziwie się, że uderzono w te tony. Lovecraft jest ostatnio popularny i na pewno napędził sprzedaż. Pomijając zbędny akapit o wrażeniach, ta gra jest warta 20pln. Także jesli ktoś tylko lubi spacerniaki to warto atakować, szczególnie, że ten nie jest zbytnio rozwleczony i w jeden wieczór pęknie. Jednym z powodów dla których Ethan był na moim celowniku była również niewyparzona gęba Chmielarza. Chciałem sprawdzić na ile za tą jego nonszalancją kryje się talentu. Niestety, jak by gra OK nie była, to nie usprawiedliwia tonu jego wypowiedzi. Ani Bulletstorm ani Ethan nie są niczym nadzwyczajnym, epokowym wiec kreowanie się na największą gwiazdę DevRocka w Polsce jest nieuzasadnione. Pierwszą grę dostałem w plusie, druga kupiłem za 13pln. Nie czuję abym kogokolwiek wykolegował, jak się czasem można poczuć po zagraniu prawdziwej "Perełki z Plusa". 1 Cytuj
oFi 2 469 Opublikowano 6 maja 2019 Opublikowano 6 maja 2019 23 godziny temu, szczudel napisał: The Vanishing of Ethan Carter W ramach odchamienia się po Personie 5 postanowiłem zagrać w coś z naprawdę dobrą fabułą, aczkolwiek szczątkową, i klimatem. Zapowiedź WroEF w P+ przypomniała mi, że na Ethana również polowałem i miałem go na swojej liście. Jako, że był za 13pln na PSStore, grzechem było nie skorzystać. Sama gra bardzo sympatyczna. Panujący w grze Lovecraftowy klimat to niezaprzeczalny plus i nie dziwie się, że uderzono w te tony. Lovecraft jest ostatnio popularny i na pewno napędził sprzedaż. Pomijając zbędny akapit o wrażeniach, ta gra jest warta 20pln. Także jesli ktoś tylko lubi spacerniaki to warto atakować, szczególnie, że ten nie jest zbytnio rozwleczony i w jeden wieczór pęknie. Jednym z powodów dla których Ethan był na moim celowniku była również niewyparzona gęba Chmielarza. Chciałem sprawdzić na ile za tą jego nonszalancją kryje się talentu. Niestety, jak by gra OK nie była, to nie usprawiedliwia tonu jego wypowiedzi. Ani Bulletstorm ani Ethan nie są niczym nadzwyczajnym, epokowym wiec kreowanie się na największą gwiazdę DevRocka w Polsce jest nieuzasadnione. Pierwszą grę dostałem w plusie, druga kupiłem za 13pln. Nie czuję abym kogokolwiek wykolegował, jak się czasem można poczuć po zagraniu prawdziwej "Perełki z Plusa". No Chmielarz trochę gwiazdorzy na fejkbuku i w wywiadach, ale coś tam osiągnął na polskim devie. Coś jak sapek ze swoim geraltem Splinter Cell HD Po skończeniu killzone 2, przyszedł czas na wielki powrót do Pana Fishera. W to dalej da się grać, i dalej ta gra sprawia fun. Zabawa fizyką postaci i otoczenia dalej powoduje u mnie banana na twarzy w niektórych sytuacjach. Niestety wersja HD ma tragiczną optymalizację i grą która powinna na PS3 trzymać betonowe 60fps, krztusi się jak za czasów ps2. Próbowałem odpalić po tym Pandora Tommorow i jest chyba jeszcze gorzej.... Chaos theory sobie daruje, znam tą grę na pamięć Cytuj
Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. ASX 14 660 Opublikowano 6 maja 2019 Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Opublikowano 6 maja 2019 (edytowane) Właśnie ukończyłem Tall Talles: Shores of Gold, czyli pierwszy tom opowieści/zadań fabularnych w świecie Sea of Thieves. Wszyscy chyba pamiętają rozczarowującą premierę Sea of Thieves w marcu ubiegłego roku. Do wielu osób nie trafił wówczas sandboxowy charakter i rozczarowali się rozgrywką zbudowaną na wykonywaniu powtarzalnych zadań. Teraz jednak do gry trafia pierwszy tom 9 opowieści fabularnych na około 20 godzin, koncentrujących się na poszukiwaniu owianych legendą Shores of Gold, nieoznaczonej na mapie wyspy opływającej w złoto i skarby. Coś co powinno zadowolić wszystkich malkontentów narzekających wcześniej na brak fabuły. Cała "kampania" (jeśli można to tak nazwać) składa się z 9 luźno powiązanych zamkniętych historii. To co mnie bardzo zaskoczyło to to jak różne od siebie są te opowieści, każda z nich ma nieco inny nastrój (budowany m.in przez świetną muzykę, ale o tym później), każda też wprowadza i wykorzystuje nowe mechaniki w gameplayu i choć zdarzają się powtarzalne elementy ( jak np. to że każda z krypt w grze wygląda tak samo). To muszę przyznać że trudno mi sobie przypomnieć inną grę która oferowałaby taką różnorodność w zadaniach. Czego tutaj nie ma? Łamanie szyfrów(przyda się notatnik i ołówek), odczytywanie drogi za pomocą położenia gwiazd, lochy pełne pułapek, przebieranie się za innych członków załogi, ukryte przejścia i magiczne rytuały. Jest bardzo różnorodnie. Wygląda to trochę tak jakby ktoś naoglądał się wszystkich filmów pirackich i naczytał książek przygodowych i zmiksował te wszystkie te najpopularniejsze motywy w jedną historię. Czuć tutaj wielką inspirację takimi filmami jak Goonies (co akurat nie powinno być żadną niespodzianką, bo samo Rare przyznaje że jest wielkimi fanami tego filmu, zresztą nawet okładka gry nawiązuje do klasyka kina przygodowego) i odrobiną Indiany Jonesa i Piratów z Karaibów a wszystko to podane razem z klasycznym dla Rare humorem. Nawiązania do filmów są proste, ale jeżeli zapytalibyście mnie do jakiej innej gry porównałbym SoT to miałbym znacznie trudniej, bo nigdy nie grałem w nic takiego. Teoretycznie najbardziej przypomina ona te klasyczne przygodówki point&click, tutaj podobnie jak tam zagadki nie są oczywiste i często przyjdzie nam zastanawiać się dłuższą chwilę eksperymentując z różnymi pomysłami zanim wpadniemy na rozwiązanie, a całość utrudnia to że wszystko odbywa się w otwartym świecie. Na pewno jednak zawiodą się Ci którzy oczekują wartkiej akcji, cutscenek i oskryptowanych wydarzeń, wszystko zbudowane jest tu na rozwiązywanie klasycznych pirackich zagadek i łączeniu tropów, jakakolwiek walka/elementy platformowe zdarzają się okazjonalnie i nie stanowią raczej istotnego znaczenia. Wciąż też brak typowych dla innych gier zaburzających immersje znaczników, minimapy i waypointówna ekranie przez co wielu graczy będzie pewnie czuć się zagubiona. Kilka słów o samej historii, SoT zawsze miało całkiem ciekawe i zgrabnie napisane lore pełne legend, morskich potworów, klątw i tajemnic, niestety ze względu na to że było podane wcześniej głównie w formie nieistotnych dialogów i narracje środowiskową bardzo mało osób zdawało sobie sprawę z jego istnienia. Tall Talles podaje historie w o wiele przyjemniejszy i tradycyjny sposób, wzbogacając przypadkowych i nieinteresujących wcześniej NPC ale również tchnąc w nowe życie w przypadkowe wydawałoby się wcześniej otoczenie. Bardzo podoba mi się ta wizja baśniowego pirackiego świata. Co do natury gry to wciąż gra multiplayer, Rare dalej konsekwentnie wierzy w swoją wizję przygodowej gry we współdzielonym świecie. Oznacza to mniej więcej że każdy żagiel na horyzoncie może oznaczać innego gracza, co do którego zamiarów nigdy nie możemy być pewni i zawsze musimy zachować ostrożność. Dla wielu osób może to być czynnik odstraszający od gry, ale to napięcie i ryzyko związane z pływaniem po Morzu Złodziei to fundament na którym zbudowana jest ta gra. Co to za przygoda gdy nie towarzyszy nam żadne ryzyko? Podoba mi się też to że większość z questów ma kilka różnych wariantów dzięki czemu nawet jeżeli na naszym serwerze to samo zadanie wykonuje więcej niż jedna załoga gra postara się rozrzucić ich po różnych wyspach z różnymi zagadkami. Co biorąc pod uwagę to że wiele z tych zagadek jest ręcznie rysowana a 95% graczy nigdy nie zrobi zadania ponownie to spore poświęcenie. Ale dzięki temu ce(pipi)e je też wysokie replaybility, a za każde ukończenie odstajem 3k złota. Obiecałem sobie że napisze jeszcze kilka słów o muzyce, Robin Beanland pracuje w Rare od jakiś 25 lat, komponował ścieżki dźwiękowe do mnóstwa gier. Ale szczerze mówiąc wydaje mi się że teraz wniósł się na wyżyny swojej pracy. Chyba każde z zadań ma swoje własne unikalne utwory, co prawda często bardzo krótkie ale jednak. A gdy wchodzi muzyka po zakończeniu Co do wad. To przede wszystkim muszę wspomnieć że walka kordelasem i strzelanie bronią palną wciąż jest nieprzyzwoicie drewniane. Gdyby tylko te dwa elementy dorównywały grywalnością starciom na morzu.... O powtarzających się kryptach w czasie kampanii już wspomniałem. Irytujący jest też brak checkpointów, każde z zadań zajmuje około 2h, a wyjście z gry w trakcie questa spowoduje utratę progresu. Z jednej strony jest to podyktowane tym że zgodnie z filozofią gry żeby jak najwięcej przedmiotów były fizycznymi obiektami z drugiej naprawdę jest to strasznie irytujące i po prostu nie przystające do dzisiejszych standardów. Nie podoba mi się też konieczność ukończenia wszystkich zadań 5-krotnie aby zdobyć wszystkie wyzwanie i kosmetyczne przedmioty, to gruba przesada, moim zdaniem 3 razy spokojnie by wystarczyło. Ocena: /10 gra życia Mam tylko jedną obawę. Tym dodatkiem Rare zawiesiło sobie bardzo wysoko poprzeczkę, mam nadzieje że kolejny tom opowieści będzie chociaż na tym samym lub zbliżonym poziomie Edytowane 7 maja 2019 przez ASX 9 1 4 1 Cytuj
szczudel 146 Opublikowano 7 maja 2019 Opublikowano 7 maja 2019 8 godzin temu, oFi napisał: No Chmielarz trochę gwiazdorzy na fejkbuku i w wywiadach, ale coś tam osiągnął na polskim devie. Coś jak sapek ze swoim geraltem Bardzo dobrze to ująłeś. A po jego nastawieniu można by się spodziewać, że to Poleo Kojima, od dekady reformujacy gaming. Cytuj
smoo 2 256 Opublikowano 7 maja 2019 Opublikowano 7 maja 2019 Chmielarz xD Jak można brać na poważnie typa, który w podsumowaniu roku 2017 (w Przegranych) stwierdził że w tym roku nic ciekawego nie wyszło i jarał się jakimś tasiemcowym goownem od ubisoftu czy tam ea (dla przypomnienia, w 2017 wyszły jedne najlepsze gier generacji między innymi Automata, Persona, Horizon, Prey, Resident 7 iid). Cytuj
Gość suteq Opublikowano 7 maja 2019 Opublikowano 7 maja 2019 Był zajęty wbijaniem kolejnego tysiąca godzin w destiny więc nie zauważył, że wyszły jakieś dobre gry. Cytuj
Paolo de Vesir 9 130 Opublikowano 7 maja 2019 Opublikowano 7 maja 2019 Może te gry go niczym szczególnym nie porwały? Sam z tej listy którą wymienił smoo wyrzuciłbym spokojnie dwa tytuły, a może i więcej. 1 Cytuj
raven_raven 12 013 Opublikowano 7 maja 2019 Opublikowano 7 maja 2019 Chmielarz? To już jednoplatformowce z forum PSX Extreme bywają bardziej rozgarnięte w temacie gier wideo. Podobna przypadłość z resztą z redaktorami pewnej gazety o grach, czy dwóch. Nowa strona, więc prawda Cytuj
okens 541 Opublikowano 7 maja 2019 Opublikowano 7 maja 2019 Shenmue 1&2 rzekomo remaster. Za kazdym razem gdy wyciulam troche czasu na przejscie czegos takiego na nowo zdaje sobie sprawe,ze takie gry zdefiniowaly mnie jako gracza. Wspanialy, wspolgrajacy ze soba miks roznych mechanik uzupelniony banalna ale wciagajaca historia. Jako gacz starszej daty uposledzone jak na dzisiejsze czasy sterowanie w ogole mi nie przeszkadzalo, da sie nad tym doskonale zapanowac majac odrobine cierpliwosci. Jestem zakochany i zdecydowanie czekam na trojke. 1 Cytuj
kotlet_schabowy 2 695 Opublikowano 7 maja 2019 Opublikowano 7 maja 2019 5 godzin temu, raven_raven napisał: Chmielarz? To już jednoplatformowce z forum PSX Extreme bywają bardziej rozgarnięte w temacie gier wideo. Podobna przypadłość z resztą z redaktorami pewnej gazety o grach, czy dwóch. Nowa strona, więc prawda Z tego co tu o nim piszecie (nie śledzę jego wywodów w social mediach, ale na papierze zawsze dobrze mi się go czytało) to mógłby sobie podać rękę z Zooltarem. Jak dla mnie samo posiadanie odmiennego niż "norma" zdania na temat branży zawsze jest ciekawsze, niż płynięcie z prądem (choć na dłuższą metę irytujące jest zrobienie z tego swojego stylu, tak jak wspomniany wyżej felietonista). No ale na FPE, pozornie pełnym freethinkerów, zawsze poruszenie, jak się ktoś wybije z niepoprawnym zdaniem o "mesjaszach". Cytuj
raven_raven 12 013 Opublikowano 10 maja 2019 Opublikowano 10 maja 2019 DOOM (2016) - gra numer sześć w tym roku pękła. Prócz po prostu przejścia znalazłem też wszystkie baterie argentu i pretorskie żetony czy jak się to zwie, znalazłem wszystkie drony i wyzwania run. Steam pokazuje łącznie 22h. Świetny, szybki, diablo satysfakcjonujący shooter. Dodać do tego klikanie myszkiem i grę w 144fps. Wszystko tu zagrało, może prócz tych wszystkich systemów ulepszeń. Jak to zwykle bywa w tego typu grach, druga część mnie bawi dużo bardziej niż pierwsza, gdzie nic się nie umie. Do tego momentu było po prostu bardzo dobrze, od tego "sweet spot" zaczęła się jazda bez trzymanki. Jedyny problem może być taki, że gra jest bardzo intensywna i raczej nadaje się na sesje po max 2-3h, przynajmniej w moim wypadku. Polecam serdecznie. 2 3 Cytuj
ireniqs 3 025 Opublikowano 11 maja 2019 Opublikowano 11 maja 2019 (edytowane) Detroit Become Human (PS4) - zdecydowanie najlepsza gra w portfolio Quantic Dreams i Davida Cage'a. Gameplay zasadniczo pozostał taki sam jak w poprzednich grach studia, czyli festiwal qte, ale mam wrażenie, że jest to zrobione z dużo lepszym wyczuciem. Ewentualnie istnieje możliwość, że po prostu do tego przywykłem i przez to grało mi się przyjemniej. xD Gra ma prześliczną oprawę graficzną, zwłaszcza jeśli chodzi o wykonanie modeli postaci. Bardzo dobra, nastrojowa jest też muzyka, aczkolwiek nie ma chyba kawałka, który zapadłby tak w pamięć jak to miało miejsce w Heavy Rainie. Najbardziej w grze siadł mi klimat. Obecne realia połączone z cyberpunkiem, bardzo zgrabnie z tego twórcy wybrnęli. Może zabrakło w tym odrobiny szaleństwa, ale dzięki temu historię odbiera się w taki sposób jakby faktycznie mogła się wydarzyć w niedalekiej przyszłości. Fabularnie jest również najlepiej jak do tej pory, są ułomności, są lekkie dziury w scenariuszu, ale zdecydowanie gra jako całość broni się bardzo dobrze. Po świecie gry poruszamy się/śledzimy losy trzech postaci. Nie powiem, zdążyłem polubić każdą z nich (na swój sposób). Napotkane postacie też są niczego sobie, aczkolwiek nie ma żadnych zaskoczeń, bardziej powielanie utartych schematów i kanonów. Podoba mi się za to jak wiele ścieżek wyborów jest w całej grze. Można naprawdę w przeróżny sposób zakończyć wiele mniej lub bardziej kluczowych scen. Chylę czoła dla twórców, bo podejrzewam, że wymagało to o wiele więcej pracy niż kiedykolwiek wcześniej. Netflix ze swoim projektem Black Mirrora to przy tej grze pyłek (nie ujmując nikomu), ale to też inne medium, więc siłą rzeczy tak to powinno wyglądać. W sumie jedyne co w całej grze Detroit BH mi się nie spodobało to ogólna infantylność w scenariuszu i przedstawionym świecie. Wszystko to mógł wymyślić byle kto, bez szczególnego wysilania się, jedynie wystarczyło śledzić obecne trendy i wydarzenia na świecie. Niby takie pewnie było założenie, no ale odrobinę większej "rozkminy" grze by się przydało. Wtedy byłoby super. Za całą resztę nalężą się Quantic Dreams kudosy. Kawał dobrej gierki, kawał dobrego interaktywnego przedstawienia. Polecam. 9/10 Edytowane 11 maja 2019 przez ireniqs 6 Cytuj
Daddy 4 226 Opublikowano 11 maja 2019 Opublikowano 11 maja 2019 Metro Exodus + klimat postapo Rosji + fabuła + postacie + zróżnicowany świat gry zachęca do eksploracji + elementy survivalowe + piękna oprawa graficzna + dobre połączenie liniowej gry z ''otwartym światem'' + gra wciąga - Artyom dalej nie mówi - bugi i niedopracowania jak to w Metro - tylko jedno miejsce zapisu - losowy hitbox i lag w sterowaniu? - drętwe animacje przeciwników i mimika sojuszników (straszne drewno) 8+/10 Cytuj
Gość Orzeszek Opublikowano 12 maja 2019 Opublikowano 12 maja 2019 (edytowane) Wolfenstein II new colossus, nierówny tytuł, szaczuneczek, że bethesda klepnęła do wydania gierke z tak zakręconą historią, ale problem miałem z gunplayem, nie wiem po co gra daje nam możliwość grania broniami na akimbo, skoro otwarta walka to gwarantowany zgon w 3 sekundy, gra sugeruje bardziej granie po cichu i strzelanie zza winkla, niż granie na rambo. Cała reszta super, szczególnie fajny pomysł z polowaniem na uberkomendantów. Brońki troche kapiszony, strzelba i ciężki karabin tylko ma powera, a cała reszta jakieś takie meh, ten pistolet na flary, bronie laserowe/ogniowe i toporek, woogle tego nie czułem. Edytowane 12 maja 2019 przez Orzeszek Cytuj
Mendrek 571 Opublikowano 12 maja 2019 Opublikowano 12 maja 2019 Jeszcze a propo Detroit, to co mnie wciąż urzeka po zakończeniu, to że jak wejdę czasami na Twitch zobaczyć jak ktoś gra w tą grę, a tu w ogóle jakaś scena z d*py, której ani nie widziałem, ani nie spodziewałem się widzieć i w ogóle o co biega XD Taki skromny przykład: Spoiler Choćby to co zrobimy Karą gdy staje się dewiantem - można iść na górę od razu do pokoju by obronić Alice, ale można wejść do pokoju Todda, gdzie przy sprzątaniu mogliśmy znaleźć rewolwer. Jeśli pójdziemy bez broni, Kara wda się w bójkę, ale w efekcie mogą z Alice uciec. Jeśli jednak broń weźmiemy, to nie tylko narażamy Karę, ale też w efekcie bójki broń ta przypadkowo wypali i Todd zginie. Ta śmierć spowoduje śledztwo, którego udziałem będą Connor i Hank. W innym przypadku - Connor spotka Karę dopiero w Jerycho (jeśli je odnajdzie), ale gdy będzie ścigał Karę i Alice, może np. dojść do pościgu blisko autostrady. Tam Connor może np. zginąć potrącony przez samochód, jeśli Kara i Alice mają uciec. I tak dalej. W sumie dobrze, że nie znalazłem nawet tej broni, bo jak każdy gracz mam nawyk brania co dają. A tak Connor sobie dożył końca, generując po drodzę masę kolejnych problemów 2 Cytuj
kotlet_schabowy 2 695 Opublikowano 12 maja 2019 Opublikowano 12 maja 2019 No QD wykonało masę pracy w tym temacie, obstawiam, że przeciętny gracz po jednym zaliczeniu Detroit nie widział spokojnie z 30% gry (mam tu na myśli lokacje, dialogi, scenki). Ja ostatnio ukończyłem Fallout 4. Oj jest o czym pisać rozprawki. Ponad 80h i kończę, zaliczyłem fabułę (standardowo, do zrobienia pewnie w 20h), a nawet 3 różne zakończenia (kwestia save'a w odpowiednim momencie, dosłownie z godzinę przed końcówką), zwiedziłem mapę (prawie 300 odkrytych miejscówek, ale nie wszystkie sprawdziłem na wylot), porobiłem co sensowniejsze questy poboczne i sporo fedexów. Kusiła mnie platyna, bo zostało dosłownie kilka stosunkowo łatwych trofków, ale są czasochłonne i w sumie na ten moment już mi się trochę gierka przejada. Mimo wszystko bardziej zmęczony byłem po analogicznej przygodzie z Falloutem 3 (New Vegas na razie przeskoczyłem, choć początkowo miałem zamiaru grać prawilnie po kolei). Cóż, gra zasłużenie zebrała sporo hejtu (choć "główne" media oceniły ją całkiem dobrze), ale jeśli już komuś siądzie, to ma z głowy spokojnie kilkadziesiąt godzin, bo wciąga jak diabli. Jeszcze jedna misja, jeszcze jedna lokacja, a jeszcze zajrzę tutaj, pozbieram to, wybuduję to, pogadam z tym i tak czas przy konsoli leci. Dawno nie zdarzyły mi się takie maratony po 4-6h. No ale konkrety: zacznę może od wad i problemów, bo było ich sporo. Po pierwsze, technicznie to jest dramat (PS4). Bugi zdarzają się co chwilę, kilka razy zostałem zwyczajnie wywalony do dasha. Fizyka tkwi w poprzedniej generacji albo i wcześniej, blokowanie się w przeszkodach czy przejściach to standard. Występują tu też potężne błędy blokujące postęp fabularny, na dodatek trafiające się w różnych miejscach (przy odpowiednim kombinowaniu można sobie z nimi poradzić, ale taka sytuacja kilka lat po premierze i paru łatkach to jest nieporozumienie). Framerate w centrum Bostonu momentami jest skandaliczny (10-15, a czasem chyba nawet mniej fpsów utrzymujących się po kilkanaście sekund, przy zwyczajnym zwiedzaniu miejscówek, bez żadnych akcji, wybuchów itd.), poza nim też zdarzają się mocne dropy. Loadingi dłużą się niemiłosiernie i oglądamy je nawet przy wchodzeniu do małych pomieszczeń, no i oczywiście przy każdym ładowaniu save'a/po śmierci. Problem jest taki, że questy często wymagają skakania między lokacjami zamkniętymi a otwartym światem, który to ładuje się najdłużej (spokojnie 30-40 sekund). Czyli jestem w otwartym świecie, wchodzę do jakieś budki, która ładuje się 5 sekund, rozmawiam z NPCem, po czym wychodzę i znowu ładuje mi się cały świat. Jakby tak się pobawić w liczenie, to spokojnie na 1 godzinę rozgrywki z 5 minut wpatrywałem się w ekran ładowania. Jeśli czas gry jest zliczany z loadingami, to w moim przypadku daje jakieś 6h w skali całej przygody xdd. Jednym słowem porażka, a najgorsze jest to, że skutecznie zniechęcająca do eksploracji pobocznych miejscówek (co przecież jest solą serii). Jak ktoś grał w trójkę (a z tego co mi wiadomo, pozostałe "rpgi" Bethesdy to ten sam schemat), to mniej więcej będzie wiedział, czym jest Fallout 4. Duży świat ze średnio absorbującym wątkiem głównym, który szybko schodzi na drugi plan, bo bawimy się głównie w zwiedzanie, robienie zadań pobocznych, nabijanie expa itd. Mało wyraziste postaci, nagromadzenie pierdół i rzeczy, które możemy zbierać/robić (a w praktyce szybko okazują się nieprzydatne), hackowanie i włamywanie się do zamków etc. Doszło do tego craftowanie (w dużej mierze bezużyteczne i upierdliwe, upgrade'owałem jedynie bronie), nowy system zabawy Power Armorem (jak dla mnie rewelka, czuć moc, wygląd też świetny) no i głośne budowanie osad. Prawda jest taka, że w dużej mierze można to zlać i nic złego się nie stanie, ale nie ukrywam, że momentami ta zabawa w Simsy mnie wciągnęła i mimo marnego interfejsu trochę czasu na tym straciłem (ale skupiłem się dosłownie na 2-3 ważniejszych miejscówkach). Choojowo rozwiązano zbieranie zasobów. Jak wiadomo, miejsca w ekwipunku zawsze brakuje (szczególnie jak nosi się jakąś cięższą broń), a tu wypadałoby taszczyć jeszcze dodatkowe śmieci. Co więcej, dopóki nie ustalimy "linii handlowej" (wymaga to perka, oddelegowania npca i ogólnie jest zje.bane) między naszymi osadami, to zasoby odłożone w jednym miejscu są przypisane na sztywno do tej miejscówki. Niby logiczne, ale w grze, w której możemy pójść spać w trakcie dialogu i po 8 h dany NPC kończy zdanie rozpoczęte rano, raczej nie ma co udawać realizmu i powinno ułatwić się graczowi życie. Dalej: system dialogów został boleśnie wykastrowany, pewnie każdy zainteresowany już od dawna wie, jaki jest efekt końcowy (tak/nie/sarkazm/pytanie, gdzie i tak nie wiemy, co nasz bohater powie), więc nie będę się bardziej znęcał, jest po prostu słabo. Aha, voice acting męskiego bohatera wypada marnie, większość dialogów brzmi, jak niecharyzmatyczna pi.zda. Pewnie mógłbym tak rozpisywać się o poszczególnych aspektach gameplay'u i ich wadach (przeglądanie ekwipunku i, przede wszystkim, notatek, problemy z systemem dialogowym, wpadki ze sterowaniem, AI towarzyszy) na kilka takich akapitów, ale w sumie nie warto. Koniec końców, jak wspomniałem na początku, gra mocno wciąga. Lore serii działa na wyobraźnię i oglądanie tych wszystkich znanych (lub nowych) motywów, motywików zawsze cieszy. Klimat jest świetny, w czym duża zasługa ścieżki dźwiękowej (i standardowo, stacji radiowych, ale dosyć szybko playlista się zapętla). Boston, a przede wszystkim okolice, zaprojektowano z pomysłem. Miejscówki wyglądają w większości bardzo dobrze i zachęcają do zwiedzania (a że zazwyczaj jedyne, co z tego zwiedzania wynika, to więcej strzelania i, bardziej lub mnie potrzebnego, lootu, to inna sprawa). Właśnie, strzelanie: VATS trochę stracił na znaczeniu (a wprowadzone do niego zmiany oceniam pozytywnie), za to poprawiono feeling i znaczenie zwykłego naparzania w real time. Można narzekać, że to kolejny przykład casualizacji serii i sprowadzania jej do strzelanki (w czym sporo prawdy), ale jak dla mnie zwyczajnie zdaje to egzamin. Szkoda tylko, że ilość przeciwników, szczególnie na wyższych poziomach expa, jest już momentami moocno przesadzona i owocuje to tym, że zabawa robi się zwyczajnie monotonna (idealnym przykładem takiej bezmózgiej sieczki jest misja, w której mamy znaleźć courser chip, zaliczamy piętra po piętrze i napier.dalamy w synthów i zbirów, meh). Ogólnie gra w pewnym momencie już trochę nuży, bo poznało się większość mechanik i zostało tylko odhaczenie fabuły (mimo wszystko nie aż tak słabej) ewentualnie powtarzalne zadania poboczne (tragedia). Te ostatnie można by sprowadzić do dwóch rodzajów: w miarę kreatywne i mające minimalne tło "fabularne" (dosłownie kilka) i fedexy od każdej z "frakcji", do której możemy należeć, polegające na robieniu w kółko tego samego. Z naszych kompanów na wyróżnienie zasługują ze dwie, trzy postaci (na czele z Nickiem), których "jakość" zależy tak naprawdę od poziomu ich zaangażowania w fabułę. Na koniec słówko o grafice, za którą Fallout był zjechany z góry na dół już przed premierą. Cóż, może nie mam aż tak dużych wymagań, ale poza gębami ludzkich postaci byłem zwyczajnie zadowolony, a hasła o niewielkim postępie w stosunku do F3 były niesamowicie przesadzone. Ładne efekty świetlne i przejścia między porami dnia i warunkami pogodowymi (noc i deszcz w Diamond City: miodzio), dobre projekty elementów świata, wrogów i przedmiotów, czy wreszcie kolorystyka, która jest miłą odmianą od sra.czkowatej i wyglądającej cały czas tak samo trójki, w której rzygałem widokami pustkowia już po paru godzinach. Oczywiście czysto technicznie jest raczej słabo (tekstury, wspomniany już klatkaż), ale parę widoczków jest naprawdę przyjemnych. Cóż, obiektywnie patrząc gra to mocny zawód (jak ktoś czekał, dla mnie to był tytuł na dalszym miejscu listy "do odhaczenia"), ale ma w sobie coś magicznego, nie pozwalającego się oderwać. Może kwestia tego świata, w którym faktycznie czujemy wolność i możemy być zaskoczeni na niemal każdym kroku, może poprawiony gunplay sprawiający, że starcia nie są już tak drewniane, może okazyjne momenty wywołujące faktycznie pozytywne emocje (wejście BoS, moc) czy jakiś bardziej błyskotliwy dialog, może zwyczajnie wciągające expienie, ulepszanie wszystkiego, co się da i czyszczenie miejscówek i map, zaspokajające kompulsje graczy? Ogólnie mogę powiedzieć, że bawiłem się dobrze, nawet lepiej, niż grając w trójkę (choć sequel ma naprawdę duużo wspólnego z przygodą w pobojowisku D.C., a niektóre elementy gameplay'u są przeniesione wręcz 1:1). Przeglądałem temat dedykowany i po postach widać, że albo ktoś stosunkowo szybko rzucił tytuł w kąt jako bubel i bezczeszczenie marki, albo łyknął bakcyla i bawił się, na dobre i na złe, wiele godzin. Na pewno na kompie przygoda byłaby dużo bardziej komfortowa i jeśli ktoś zamierza sprawdzić F4 i ma taką możliwość, to nie ma tutaj nawet się co zastanawiać nad platformą. Jak dla mnie zarówno branżowe pochwały i oceny typu 9/10, jak i robienie z gry całkowitego crapa, są przesadzone i warto Fallouta 4 sprawdzić. 2 Cytuj
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.