dee 8 808 Opublikowano 14 marca 2021 Opublikowano 14 marca 2021 Sposób w jaki Rock Star powiązał z sobą fabułę podstawki i DLC to mistrzostwo świata. Dlaczego nie mamy tego w GTAV Figaro, yebac checkponty. Jest trochę irytujących misji, ale to wciąż trzecie najlepsze GTA Cytuj
michal 558 Opublikowano 14 marca 2021 Opublikowano 14 marca 2021 9 minutes ago, dee said: Sposób w jaki Rock Star powiązał z sobą fabułę podstawki i DLC to mistrzostwo świata. Dlaczego nie mamy tego w GTAV Figaro, yebac checkponty. Jest trochę irytujących misji, ale to wciąż trzecie najlepsze GTA a pierwsze dwa to? Cytuj
dee 8 808 Opublikowano 14 marca 2021 Opublikowano 14 marca 2021 Jak dla mnie: 1.GTA:SA; 2.GTA V; 3.GTA IV 1 1 Cytuj
michal 558 Opublikowano 14 marca 2021 Opublikowano 14 marca 2021 GTA V na 2 miejscu?? serio????! Cytuj
maciucha 11 638 Opublikowano 14 marca 2021 Opublikowano 14 marca 2021 miec GTA IV w 60 klatkach na sexiaku i nie ograć DLC? no to jak pójść na roksę za 1000zł/h, żeby się tylko poprzytulać Cytuj
Aleks 488 Opublikowano 14 marca 2021 Opublikowano 14 marca 2021 Alan Wake Ciąg dalszy mojego ogrywania klasyków z Xboxa. Tego tytułu zawsze zazdrościłem posiadaczom sprzętu MS. Do tego stopnia, że to chyba jedyna gra, którą w okolicach premiery próbowałem uruchomić na moim słabym pc - a ja nie gram na komputerach. Jak Alan Wake wypada po latach? Wizualnie jest średnio. Piksele walą po oczach. Ale sam design jest świetny. Każda miejscówka ma coś w sobie i jest bardzo dobrze zaprojektowana. Choć, to liniowa gra w zamkniętym świecie, to będąc na szlaku cały czas odnosiłem wrażenie, że uczestniczę w czymś większym. Często w oddali widzimy miejsce do którego zmierzamy i skąd przyszliśmy. Na dalszym planie możemy dostrzec lokacje, w których byliśmy w poprzednich rozdziałach. Eksploracja wypada bardzo przyjemnie. Dodatkowo w budowaniu tego świata doskonała rolę odgrywają audycje radiowe - relacjonujące bieżące wydarzenia. Wypada, to niezwykle naturalnie. Od początku myślałem, że to horror. Nawet chyba tak był reklamowany Alan Wake? Trudno się tu czegoś bać, ale klimat jest znakomity. Książki Kinga (w samej grze są do niego nawiązanie), czy chociażby Twin Peaks są tu na każdym kroku. A nie brakuje nawiązań do innych dzieł popkultury. Mi osobiście bardzo się to podobało. Minusy? Grałem na najwyższym dostępnym poziomie trudności i często nosiłem pokaźny arsenał przy sobie. Burzyło, to znacznie uczucie niepokoju. Dodatkowo przez powtarzające się czynności, które wykonujemy i znaczne ilości przeciwników - końcówka stała się nużąca. Podsumowując. Kolejny raz jestem zaskoczony jak ponad dziesięcioletnia gra potrafi się obronić. Tak naprawdę, to tylko warstwa wizualne odstaje od dzisiejszych standardów. 5 Cytuj
oFi 2 467 Opublikowano 14 marca 2021 Opublikowano 14 marca 2021 4 godziny temu, dee napisał: Jak dla mnie: 1.GTA:SA; 2.GTA VICE CITY; 3.GTA IV Poprawiłem, bo cos Ci nie dopisało. Cytuj
SlimShady 3 384 Opublikowano 14 marca 2021 Opublikowano 14 marca 2021 3 godziny temu, Aleks napisał: Choć, to liniowa gra w zamkniętym świecie, to będąc na szlaku cały czas odnosiłem wrażenie, że uczestniczę w czymś większym. Często w oddali widzimy miejsce do którego zmierzamy i skąd przyszliśmy. Na dalszym planie możemy dostrzec lokacje, w których byliśmy w poprzednich rozdziałach. Eksploracja wypada bardzo przyjemnie. To nawet nie jest wrażenie, bo ta mapa jest faktycznie zbudowana w całości. Pozostałość po niedoszłym(na całe szczęście) otwartym świecie. Cytuj
michal 558 Opublikowano 15 marca 2021 Opublikowano 15 marca 2021 11 hours ago, dee said: Jak dla mnie: 1.GTA III; 2.GTA: SAN ANDREAS 3.GTA IV Tak. Tez tak uważam. Cytuj
Andreal 2 123 Opublikowano 15 marca 2021 Opublikowano 15 marca 2021 The Darkness (grane na XO) Nakręcony pozytywnie przed laty innymi tytułami Starbreeze Studios, czyli Enclave, później Chronicles of Riddick, w The Darkness chciałem zagrać od premiery. Wyszło jak wyszło i tytuł uciekł z moich planów. Tak się złożyło, że pojawił się niedawno w promocji na X360, kupiłem "na wszelki wypadek", odpaliłem z ciekawości i wsiąkłem. Świetna historia, perfekcyjnie nagrane dialogi, dość archaiczne sterowanie, do którego trzeba było się ponownie przyzwyczaić, gameplay bez wskazywania palcem, co należy zrobić, grafika na owe czasy dość archaiczna, ale nie pozbawiona klimatu. Przejście wg exphase zajęło mi ponad 11h i nie nudziłem się ani chwili. Młodych graczy może, ale nie musi, odrzucić, dziadkom gejmingu mocno polecam. 1 Cytuj
Aleks 488 Opublikowano 15 marca 2021 Opublikowano 15 marca 2021 (edytowane) 9 godzin temu, SlimShady napisał: To nawet nie jest wrażenie, bo ta mapa jest faktycznie zbudowana w całości. Pozostałość po niedoszłym(na całe szczęście) otwartym świecie. Nie wiedziałem. Tak wyczekiwana przez fanów drugą część pewnie w dzisiejszych czasach obowiązkowo dostałaby otwarty świat. Edytowane 15 marca 2021 przez Aleks Cytuj
ogqozo 6 551 Opublikowano 16 marca 2021 Opublikowano 16 marca 2021 W dniu 13.03.2021 o 00:23, zdrowywariat napisał: Zachęciła mnie twoja recenzja, fajnie napisana, że aż miałem brać, ale na Switcha niestety summer 2021. W każdym razie day1. Wydawcy Outer Wilds trochę zawalili, nie robiąc tego na Switcha. Gra dostała masę nagród, zawsze w top listach roku w profesjonalnych mediach, często na pierwszym miejscu. Na Switchu to by był hicior, a tak trochę przeszła po cichu, stosunkowo do poziomu. Zresztą to samo można powiedzieć o Disco Elysium heh, który był na pierwszym miejscu na drugiej połowie tych list. Ale oba jeszcze mogą podzielić los Hollow Knighta, który też zanim wyszedł na Switcha, to przez półtora roku był niby kultową grą, ale trochę mało popularną na świecie, a jak wyszedł na Switcha to szybko poszło. Ajj, a jeszcze też jakoś jesienią Spelunky 2, ale będzie granko pod kołderką. 1 Cytuj
zdrowywariat 373 Opublikowano 18 marca 2021 Opublikowano 18 marca 2021 (edytowane) Huntdown: Grę kupiłem bez żadnej wiedzy na jej temat. Czy to intuicja podpowiedziała mi bierz? Nie wiem, ale wziąłem i zakochałem się od pierwszego wejrzenia. W grze sterujemy jednym z trzech łowców głów i musimy zapolować na 20 zakapiorów z 4 różnych gangów. To typowa strzelanka w stylu Contry, w klimatach SF, retro pełną gębą. Gra wygląda prześlicznie, miejscówki ociekają szczegółami, a tła robią wrażenie, no i ta kolorystyka, cudo. Dopełnieniem świetnej całości jest wpadające w ucho OST, dobre udźwiękowienie i znakomity voice acting. Gra nie nudzi, bo co chwilę podrzuca nam jakąś nowość, czy to inną giwerę, czy też innego rodzaju oponenta, których jest cała plejada, czy choćby jakiś inny smaczek. Na końcu każdego levelu czeka szef, na którego trzeba znaleźć stylak. Jednak najważniejsze jest to, że dobrze się w to gra, dzięki prostej mechanice, responsywności, jest strzał, rzut granatem, skok i dash. Co ciekawe strzelamy tylko w poziomie. Są różne strzelby, w tym broń biała, granaty, no jest się czym bawić, zarówno taktycznie, bo można się chować za zasłonami, jak i jest czym zrobić rozpierdol. Czysty fun. Na plus: - art style - OST - humor - duży wybór pukawek itp. - różnorodni przeciwnicy - bossowie - i cała reszta Na minus: - trochę za krótka, ale i tak warta swojej ceny Naprawdę widać włożone serce w każdym centymetrze. I gra się w to tak dobrze, że spokojnie mógł z tego wyjść zajebisty rogalik. Gra z automatu trafia do moich ulubionych indyczków. I gdyby było trochę więcej zawartości to dałbym dychę. 9/10. Polecam. I wracam zdobyć wszystkie medale. Edytowane 18 marca 2021 przez zdrowywariat 3 Cytuj
dee 8 808 Opublikowano 18 marca 2021 Opublikowano 18 marca 2021 The Medium Nie jestem amatorem "walking-simów". Ostatnią giereczką tego typu, i to tak bardzo bardzo gatunkowo naciagając, było Until Dawn na PS4. Podszedłem więc pełen niepewności, ale tez zaintrygowany bardzo pozytywnymi opiniami na forum. Pierwsze zaskoczenie, to jednak sporo tu elementów przygodówkowych. Niezbyt skomplikowanych, ale dających satysfakcje i urozmaicenie. Drugie zaskoczenie, system "rozdzielonych" światów naprawdę działa, nie jest to marketingowy bluff, jak można podejrzewać. Uwielbiam gry epatujące klimatem, i tego nie mozna The Medium odmówić. Bardzo mi podszedł ten świat duchów, alternatywnych wymiarów. Niestety, niepotrzebnie rozmemlany tanimi horrorowymi zagrywkami typu prześladujący nas potworus. Skradankowo-ucieczkowe elementy powiązane z nim to z kolei jeden z najsłabszych elementów. Dobrze, że nie ma tego wiele. Drażni mnie angielski dubbing i angielskie napisy w pięknie oddanych , stylowo 100% polskich wnętrzach. To nie zagrało. Brawa dla twórców, że jednak konsekwentnie decydują się osadzać swoje opowieści w polskich miejscówkach. I jakoś tak bardziej swojsko i odmiana od przewałkowanych na wszystkie sposoby amerykanskich realiów. Fabuła, kluczowa tutaj, nie jest oscarowa, nie spowoduje że będzie się o niej rozprawiać w internetach, snuc hipotezy, wyjasniać smaczki. Robi to co ma robić, napędzać gracza do brnięcia dalej w ten świat i ja jestem usatysfakcjonowany. Nie podjarany, nie zauroczony - usatysfakcjonowany właśnie. Główny twist każdy chyba odgadł na długo nim ujawnili go twórcy, ale może to celowy zabieg, byśmy jako gracze poczuli się mądrzejsi? Daje mocne 6/10, przy czym "6" to dla mnie dobra, acz niewyróżniająca się jakoś gra. Gdyby był polski dubbing i wywalono skradankowo-ucieczkowe momenty pewnie dałbym naciagane "7". Bawiłem się całkiem fajnie, a przecież o to w tym wszystkim chodzi. Polecam osobnikom omijającym tego typu gry, zwłaszcza gamepassowcom. Doskonała okazja do poszerzenia gatunkowych horyzontów. 2 Cytuj
Ludwes 1 682 Opublikowano 19 marca 2021 Opublikowano 19 marca 2021 (edytowane) Metroid Prime 2 Echoes Jakby mi ktoś pół roku temu powiedział, że nie minie nawet rok, a ja ukończę drugiego Prime'a, który to miał być w wielu aspektach grą bardziej irytująca od poprzednika, to bym mu nie uwierzył - ale jednak tak się stało. Jedynka miała wiele archaicznych rozwiązań, ale mimo wszystko lubię ją i miło wspominam. Dwójka za to, wbrew moim przypuszczeniom, podobała mi się nawet bardziej. Może to dzięki doświadczeniu wyciągniętego z poprzednika i może gdybym teraz wziął się za jedynkę ponownie, to spodobałaby mi się bardziej. Nie wiem, fakty są jednak takie, że w dwójkę grało mi się lepiej. Jasne, Echoes to taka jedynka na sterydach, więc wiele rzeczy, które przeszkadzały tam, będą przeszkadzać i tu (ale kij ma dwa końce). Nadal zdarza się, że nie masz pojęcia gdzie iść (ale w sumie o to w tej grze chodzi), po kilkunastu minutach błądzenia dostajesz wskazówkę, która mówi, żebyś sobie poszedł na drugi koniec mapy, ale dodatkowo przeszedł przez portal do innego wymiaru (tak, mamy tu dwa wymiary i cała gra polega na przechodzeniu z jednego do drugiego, by na przykład w jednym wymiarze uruchomić jakiś mechanizm, dzięki któremu będziesz mógł zrobić coś w innym). Nie raz i nie dwa nachodziły mnie myśli, że gdybym grał z wyłączonymi wskazówkami, to żeby wiedzieć gdzie iść, to chyba musiałbym wcześniej przejść tę grę dwa razy, hehe. W każdym razie nie jest źle, bo miałem mniej problemów niż w jedynce, więc albo jest lepiej, albo po prostu lepiej gram (ciiii). Nie ma tu też checkpointów, więc zdarza się, że chodzisz od lokacji do lokacji, rozwiązujesz jakieś zagadki, a tu nagle trafiasz na bossa, dostajesz wpierdol i pyk, odradzasz się w savepoincie. No co tu dużo mówić - to gra z 2004 roku, więc może się niekiedy wydawać brutalna i na siłę trudna, ale tak się kiedyś robiło gry, a poza tym nie jest z tym aż tak źle. Zdarza się również, że kamera i atuonamierzanie postanawiają przestać działać, szczególnie podczas jednej walki z bossem, ale reszta jest naprawdę, naprawdę dobra. Pewnie, są rzeczy, które są lepsze w jedynce, bo tam bardziej podobały mi się lokacje i muzyka, ale to nie znaczy, że to, co dostajemy tu, jest złe. Wiele rzeczy dwójka od poprzedniczki robi lepiej. Przede wszystkim dwójka w lepszy sposób wykorzystuje gadżety, którymi nas nagradza, szczególnie w walkach z bossami. Mamy tu więcej morphballa (jest nawet trochę walk z bossami, w których tylko się turlamy), lepiej wykorzystywana jest też choćby linka z hakiem. Po raz kolejny sterowanie jest boskie (w Donkey Kongu sama kontrola nad postacią jest również dużą przyjemnością - Retro robi to niesamowicie dobrze), a radość z dostania kolejnego gadżetu i rozkminianie, gdzie możesz iść dalej, czy to w czasie przeglądania mapy, czy chwilę przed pójściem spać, bo i tak kilka razy mi się zdarzyło, to naprawdę solidny znak, że gra cię pochłonęła. Ciężko u mnie ostatnio, ale ta gra mnie tak cholernie wciągnęła (jasny chuj, no w pewnym momencie zacząłem nawet robić notatki!), że mój Boże. Jasne, niektóre gadżety nie są wykorzystane tak, jakby mogły być wykorzystane (marzy mi się taki końcowy segment gry, który wykorzystuje wszystko, czego się nauczyłeś - coś w stylu ostatniego poziomu w Mario Galaxy), ale podobały mi się bardziej niż te z jedynki (screw attack ), a i niektóre walki z bossami były takie sobie, bo wystarczało robić unik w bok i strzelać, ale z drugiej strony były też takie bardzo, bardzo dobre. I całkiem pomysłowe. W ogóle gra wydaje mi się mniejsza od jedynki, nawet pomimo tego, że grałem w nią dłużej (licznik pokazał 21h, ale na pewno grałem dłużej, bo choćby taki przedostatni boss zajął mi ponad dwie godziny, więc myślę, że raczej koło 30h), ale po prostu mamy tu też ten drugi wymiar. Który, tak swoją drogą, jest całkiem fajnym elementem. Niektórzy narzekają, ale dla mnie było to rozwiązanie na plus. Szczególnie na początku wrzuca sporą presję, bo tutaj z każdą sekundą ucieka nam życie, które może nam się odnawiać w specjalnych bańkach. A teraz wyobraźcie sobie walkę z bossem w miejscu, w którym takiej bańki twórcy nie przewidzieli Bywa intensywnie. Chłopaki z Retro wrzucili tu nawet kilka zagadek, których brakowało w jedynce. Nic skomplikowanego, ale nie przypominam sobie podobnych rzeczy w poprzedniku, więc i tu poszli do przodu. Graficznie również. Serio, to jak ta gra wygląda... Czapki z głów. Taka grafa, a na dodatek 60 klatek w 2004 roku? Niewiarygodne. Muzyka, jak wspominałem, była lepsza w jedynce, ale tutaj też daje radę, a ten kawałek mam w głowie od jakichś kilku miesięcy (daję w spoiler): Spoiler Dobra, kończę już, bo mocno się rozpisałem, ale no do chuja wafla - nie spodziewałem się, że tak mi się spodoba ta gra. Mega tytuł. Edytowane 19 marca 2021 przez Ludwes 3 Cytuj
zdrowywariat 373 Opublikowano 19 marca 2021 Opublikowano 19 marca 2021 2 godziny temu, Ludwes napisał: Metroid Prime 2 Echoes Jakby mi ktoś pół roku temu powiedział, że nie minie nawet rok, a ja ukończę drugiego Prime'a, który to miał być w wielu aspektach grą bardziej irytująca od poprzednika, to bym mu nie uwierzył - ale jednak tak się stało. Jedynka miała wiele archaicznych rozwiązań, ale mimo wszystko lubię ją i miło wspominam. Dwójka za to, wbrew moim przypuszczeniom, podobała mi się nawet bardziej. Może to dzięki doświadczeniu wyciągniętego z poprzednika i może gdybym teraz wziął się za jedynkę ponownie, to spodobałaby mi się bardziej. Nie wiem, fakty są jednak takie, że w dwójkę grało mi się lepiej. Jasne, Echoes to taka jedynka na sterydach, więc wiele rzeczy, które przeszkadzały tam, będą przeszkadzać i tu (ale kij ma dwa końce). Nadal zdarza się, że nie masz pojęcia gdzie iść (ale w sumie o to w tej grze chodzi), po kilkunastu minutach błądzenia dostajesz wskazówkę, która mówi, żebyś sobie poszedł na drugi koniec mapy, ale dodatkowo przeszedł przez portal do innego wymiaru (tak, mamy tu dwa wymiary i cała gra polega na przechodzeniu z jednego do drugiego, by na przykład w jednym wymiarze uruchomić jakiś mechanizm, dzięki któremu będziesz mógł zrobić coś w innym). Nie raz i nie dwa nachodziły mnie myśli, że gdybym grał z wyłączonymi wskazówkami, to żeby wiedzieć gdzie iść, to chyba musiałbym wcześniej przejść tę grę dwa razy, hehe. W każdym razie nie jest źle, bo miałem mniej problemów niż w jedynce, więc albo jest lepiej, albo po prostu lepiej gram (ciiii). Nie ma tu też checkpointów, więc zdarza się, że chodzisz od lokacji do lokacji, rozwiązujesz jakieś zagadki, a tu nagle trafiasz na bossa, dostajesz wpierdol i pyk, odradzasz się w savepoincie. No co tu dużo mówić - to gra z 2004 roku, więc może się niekiedy wydawać brutalna i na siłę trudna, ale tak się kiedyś robiło gry, a poza tym nie jest z tym aż tak źle. Zdarza się również, że kamera i atuonamierzanie postanawiają przestać działać, szczególnie podczas jednej walki z bossem, ale reszta jest naprawdę, naprawdę dobra. Pewnie, są rzeczy, które są lepsze w jedynce, bo tam bardziej podobały mi się lokacje i muzyka, ale to nie znaczy, że to, co dostajemy tu, jest złe. Wiele rzeczy dwójka od poprzedniczki robi lepiej. Przede wszystkim dwójka w lepszy sposób wykorzystuje gadżety, którymi nas nagradza, szczególnie w walkach z bossami. Mamy tu więcej morphballa (jest nawet trochę walk z bossami, w których tylko się turlamy), lepiej wykorzystywana jest też choćby linka z hakiem. Po raz kolejny sterowanie jest boskie (w Donkey Kongu sama kontrola nad postacią jest również dużą przyjemnością - Retro robi to niesamowicie dobrze), a radość z dostania kolejnego gadżetu i rozkminianie, gdzie możesz iść dalej, czy to w czasie przeglądania mapy, czy chwilę przed pójściem spać, bo i tak kilka razy mi się zdarzyło, to naprawdę solidny znak, że gra cię pochłonęła. Ciężko u mnie ostatnio, ale ta gra mnie tak cholernie wciągnęła (jasny chuj, no w pewnym momencie zacząłem nawet robić notatki!), że mój Boże. Jasne, niektóre gadżety nie są wykorzystane tak, jakby mogły być wykorzystane (marzy mi się taki końcowy segment gry, który wykorzystuje wszystko, czego się nauczyłeś - coś w stylu ostatniego poziomu w Mario Galaxy), ale podobały mi się bardziej niż te z jedynki (screw attack ), a i niektóre walki z bossami były takie sobie, bo wystarczało robić unik w bok i strzelać, ale z drugiej strony były też takie bardzo, bardzo dobre. I całkiem pomysłowe. W ogóle gra wydaje mi się mniejsza od jedynki, nawet pomimo tego, że grałem w nią dłużej (licznik pokazał 21h, ale na pewno grałem dłużej, bo choćby taki przedostatni boss zajął mi ponad dwie godziny, więc myślę, że raczej koło 30h), ale po prostu mamy tu też ten drugi wymiar. Który, tak swoją drogą, jest całkiem fajnym elementem. Niektórzy narzekają, ale dla mnie było to rozwiązanie na plus. Szczególnie na początku wrzuca sporą presję, bo tutaj z każdą sekundą ucieka nam życie, które może nam się odnawiać w specjalnych bańkach. A teraz wyobraźcie sobie walkę z bossem w miejscu, w którym takiej bańki twórcy nie przewidzieli Bywa intensywnie. Chłopaki z Retro wrzucili tu nawet kilka zagadek, których brakowało w jedynce. Nic skomplikowanego, ale nie przypominam sobie podobnych rzeczy w poprzedniku, więc i tu poszli do przodu. Graficznie również. Serio, to jak ta gra wygląda... Czapki z głów. Taka grafa, a na dodatek 60 klatek w 2004 roku? Niewiarygodne. Muzyka, jak wspominałem, była lepsza w jedynce, ale tutaj też daje radę, a ten kawałek mam w głowie od jakichś kilku miesięcy (daję w spoiler): Ukryj zawartość Dobra, kończę już, bo mocno się rozpisałem, ale no do chuja wafla - nie spodziewałem się, że tak mi się spodoba ta gra. Mega tytuł. Nie mam już reakcji na dziś, ja w jedynce i w dwójce zrobiłem wszystko na 100%. Z dwójką miałem dopiero kontakt na Wii, skończyłem jedną część po drugiej. Uważam, że to bardzo udany sequel. Trójki nie skończyłem, dlatego czekam na trylogię na Switcha. W ogóle Metroid Prime, Ninja Gaiden1 i TLOU1 to moja trójca święta. Cytuj
Ludwes 1 682 Opublikowano 19 marca 2021 Opublikowano 19 marca 2021 Też już ogram trójeczkę na Switchu. No chyba że jednak nie wydadzą tej trylogii, lol W ogóle nie mogę się doczekać, aż w końcu pokażą coś z czwórki, ale pewnie jeszcze daleka do tego droga. Cytuj
Ukukuki 6 991 Opublikowano 21 marca 2021 Opublikowano 21 marca 2021 The Last of Us 2 W mijającej generacji pod względem narracyjnym ta gierka stoi obok RDR2. Świetna reżyseria, muzyka, grafika. Topka tej generacji. Fabularnie mną pozamiatała, nie wiem jak do tej pory uchowałem się przed spoilerami. Słyszałem tylko ,że są narzekania fanów na tą odsłonę ale szczerze mówiąc nie rozumiem ich. Może dlatego ,że do jedynki nie mam sentymentu? Była to dla mnie tylko i aż bardzo dobra gra z świetnym pomysłem na siebie. Tutaj mamy rozwinięcie wszystkiego co znamy w jedynce ale jak dla mnie o klasę wyżej. Gra jest niewyobrażalnie brutalna. Uwielbiam brutalne gry jednak tutaj jest to przedstawione tak sugestywnie ,że czasem aż mnie skręcało. Te grymasy bólu, strach w oczach jak sprzedajemy siekierę w żebra potęgowane przez ciche charczenie z powodu zbierającej się krew w płucach. Cięcia nożem tak sugestywne ,że chwilę zajęło mi przyzwyczajenie się do tego bez krzewienia podczas rozgrywki. Walka tutaj jest przedstawiona realistycznie i w całym moim życiu jest to jedyna gra w jaką grałem i w pełni stwierdzam ,że zasługuje na takie prawdziwe 18+. I nie jest to żadna niszowa produkcja gdzie ktoś chce się na tym wybić tylko tytuł AAA. Kudosy dla Sony dało zielone światło takiej produkcji. Do tego coś czego dawno brakowało mi w grach, odstrzeliwanie kończyn i realistyczne obrażenia. Poświęcono temu pełno uwagi. Przykładowo jeśli postać wejdzie na minę od prawej strony rozwali jej prawy bok, jeśli skoczy skacząc przez murek urwie obie nogi itp. Jak będzie multi to program tylko dla tego patentu. Wiem ,że to co zaraz napiszę niektórym wyda się głupie ale jest to najbardziej brutalna gra od czasów Fallouta 1 i 2 w jaką grałem. Tam też można było palić wrogów, rozerwać granatem, zrobić dżem z klatki piersiowej, odstrzelić kawał płuca i usłyszeć ten świst, charczenie umierającego przeciwnika. Całe szczęście nie można być zgwałconym przez mutanta xD Dlatego nie podoba mi się grzeczność nowych Falloutów no ale ja nie o tym. Mechanika też jest niezła, tworzenie narzędzi i broni fajnie wkomponowane w w tytuł nie burząc imersji. TLOU to są jedyne skradanki jakie jestem w stanie skończyć. Po prostu nienawidzę takich gier i ich umowności czy ułomności. A tutaj mi to kompletnie nie przeszkadza. Grało mi się świetnie. Do tego to karanie gracza gdy zostanie wykryty i zaczyna się jatka i walka o przetrwanie jak na plaży w Normandii. Z czasem jak coraz lepiej ogarniamy grę możemy sobie czasem pozwolić na ostrą wymianę ogarnia bez podchodów i to też się świetnie sprawdza. Strzelanie w tej gierce jest jednym z lepszych w jakie miałem okazję grać na tej generacji. Uwielbiam jak gra pozwala mi poczuć moc broni. Sama fabuła to sztos. Kino drogi w najlepszej postaci. Sama gra zaskakuje długością fabuły, nie jestem typem gracza który liże ściany lub czyta listę trofeów a bez tego wszystkiego spędziłem tutaj 30h! W grze singlowej w formie korytarza, nastawionej na fabułę! Dla mnie to był szok. Jeśli produkcja gier ma trwać tyle lat żebym dostał takie cudo będę czekał. Gra się dla mnie kończyła już dwa razy zanim dostałem finał. Świetnie bawi się odbiorcą reżyser gierki. A smaczki? O matko ile tutaj tego jest. Ta gra ma tyle detali jak strącani śnieg z drzew, łamiący się lód, kruszące się szyby, słynna lina. Nawet jak odstrzelimy komuś kawał mięsa który wyląduje na ścianie to po niej zjedzie zostawiając krwawy ślad. Do tego mam wrażenie ,że postać inaczej zamyka plecak jak go używamy podczas walki a inaczej gdy spokojnie zwiedzamy. No szok! A to wszystko na średnim procku z laptopa. Oj nie mogę się doczekać następnej gry tego studia na PS5. Tytuł ląduje w moim miejscu chwały gier poprzedniej generacji 10/10 obok RDR2, Wieśka 3 i Dark Souls 3. Sztos i pod każdym względem lepsza od jedynki. A osoby które narzekały na wątki homoseksualne to jedno wielkie xde. Nie wiem czy się 5 minut uzbiera przez całą grę. Narzekanie na to jest żałosne. 8 Cytuj
PanKamil 1 108 Opublikowano 21 marca 2021 Opublikowano 21 marca 2021 1 minutę temu, Ukukuki napisał: The Last of Us 2 W mijającej generacji pod względem narracyjnym ta gierka stoi obok RDR2. Świetna reżyseria, muzyka, grafika. Topka tej generacji. Fabularnie mną pozamiatała, nie wiem jak do tej pory uchowałem się przed spoilerami. Słyszałem tylko ,że są narzekania fanów na tą odsłonę ale szczerze mówiąc nie rozumiem ich. Może dlatego ,że do jedynki nie mam sentymentu? Była to dla mnie tylko i aż bardzo dobra gra z świetnym pomysłem na siebie. Tutaj mamy rozwinięcie wszystkiego co znamy w jedynce ale jak dla mnie o klasę wyżej. Gra jest niewyobrażalnie brutalna. Uwielbiam brutalne gry jednak tutaj jest to przedstawione tak sugestywnie ,że czasem aż mnie skręcało. Te grymasy bólu, strach w oczach jak sprzedajemy siekierę w żebra potęgowane przez ciche charczenie z powodu zbierającej się krew w płucach. Cięcia nożem tak sugestywne ,że chwilę zajęło mi przyzwyczajenie się do tego bez krzewienia podczas rozgrywki. Walka tutaj jest przedstawiona realistycznie i w całym moim życiu jest to jedyna gra w jaką grałem i w pełni stwierdzam ,że zasługuje na takie prawdziwe 18+. I nie jest to żadna niszowa produkcja gdzie ktoś chce się na tym wybić tylko tytuł AAA. Kudosy dla Sony dało zielone światło takiej produkcji. Do tego coś czego dawno brakowało mi w grach, odstrzeliwanie kończyn i realistyczne obrażenia. Poświęcono temu pełno uwagi. Przykładowo jeśli postać wejdzie na minę od prawej strony rozwali jej prawy bok, jeśli skoczy skacząc przez murek urwie obie nogi itp. Jak będzie multi to program tylko dla tego patentu. Wiem ,że to co zaraz napiszę niektórym wyda się głupie ale jest to najbardziej brutalna gra od czasów Fallouta 1 i 2 w jaką grałem. Tam też można było palić wrogów, rozerwać granatem, zrobić dżem z klatki piersiowej, odstrzelić kawał płuca i usłyszeć ten świst, charczenie umierającego przeciwnika. Całe szczęście nie można być zgwałconym przez mutanta xD Dlatego nie podoba mi się grzeczność nowych Falloutów no ale ja nie o tym. Mechanika też jest niezła, tworzenie narzędzi i broni fajnie wkomponowane w w tytuł nie burząc imersji. TLOU to są jedyne skradanki jakie jestem w stanie skończyć. Po prostu nienawidzę takich gier i ich umowności czy ułomności. A tutaj mi to kompletnie nie przeszkadza. Grało mi się świetnie. Do tego to karanie gracza gdy zostanie wykryty i zaczyna się jatka i walka o przetrwanie jak na plaży w Normandii. Z czasem jak coraz lepiej ogarniamy grę możemy sobie czasem pozwolić na ostrą wymianę ogarnia bez podchodów i to też się świetnie sprawdza. Strzelanie w tej gierce jest jednym z lepszych w jakie miałem okazję grać na tej generacji. Uwielbiam jak gra pozwala mi poczuć moc broni. Sama fabuła to sztos. Kino drogi w najlepszej postaci. Sama gra zaskakuje długością fabuły, nie jestem typem gracza który liże ściany lub czyta listę trofeów a bez tego wszystkiego spędziłem tutaj 30h! W grze singlowej w formie korytarza, nastawionej na fabułę! Dla mnie to był szok. Jeśli produkcja gier ma trwać tyle lat żebym dostał takie cudo będę czekał. Gra się dla mnie kończyła już dwa razy zanim dostałem finał. Świetnie bawi się odbiorcą reżyser gierki. A smaczki? O matko ile tutaj tego jest. Ta gra ma tyle detali jak strącani śnieg z drzew, łamiący się lód, kruszące się szyby, słynna lina. Nawet jak odstrzelimy komuś kawał mięsa który wyląduje na ścianie to po niej zjedzie zostawiając krwawy ślad. Do tego mam wrażenie ,że postać inaczej zamyka plecak jak go używamy podczas walki a inaczej gdy spokojnie zwiedzamy. No szok! A to wszystko na średnim procku z laptopa. Oj nie mogę się doczekać następnej gry tego studia na PS5. Tytuł ląduje w moim miejscu chwały gier poprzedniej generacji 10/10 obok RDR2, Wieśka 3 i Dark Souls 3. Sztos i pod każdym względem lepsza od jedynki. A osoby które narzekały na wątki homoseksualne to jedno wielkie xde. Nie wiem czy się 5 minut uzbiera przez całą grę. Narzekanie na to jest żałosne. Też mi strasznie podobało, że gra nie stawia na żadne kompromisy tylko jak ma być brutalnie to jest. Cytuj
Pupcio 18 432 Opublikowano 21 marca 2021 Opublikowano 21 marca 2021 Nie znam chyba nikogo ba tym forum kto się czepiał wątków homoseksualnych. Niedługo rok od premiery a wy dalej nie zrozumieliście czemu ludzie tak bardzo nie lubią tej gry xD 3 1 Cytuj
Plugawy 3 685 Opublikowano 21 marca 2021 Opublikowano 21 marca 2021 No własnie nadal nie czają. Jakbym chciał zagrać to bym wział udział w Givełeju Kmiota, ale mimo że jestem łasy na ładną grafę tak tutaj dałem sobie spokój. Cytuj
Yap 2 794 Opublikowano 22 marca 2021 Opublikowano 22 marca 2021 Star Wars Fallen Order - ok, wiem, że już się wypowiedziałem we "Właśnie zacząłem", ale parę rzeczy chciałem skomentować. Pierwsza z nich to bossowie. Tak jak ze wszystkimi dawałem sobie radę całkiem sprawnie, tak ten pajac z Dathomir i Trilla przyprawili mnie o spazmy wkurwienia. Czasem łańcuch ciosów, opóźnienia komend i ten debilny przerywnik kiedy musimy się uzdrowić były powodem durnych zgonów, na które nie miałem remedium. Całe szczęście zgony również uczą bo po jakimś czasie zacząłem wykorzystywać proste elementy Mocy i to było kluczem do sukcesu. Reszta szefostwa była bardziej przewidywalna i tak jakoś...prosta. Grałem na Master Jedi, więc mimo iż zwykłe mobki potrafiły uprzykrzać mi życie to jednak odskoki i ogólne tańce pozwalały na skuteczną eksterminację. Czasem dochodziło do kuriozalnych sytuacji kiedy to pajęczy boss, przed którym spieprzałem, w akcie furii i wskutek zewu krwi rzucił się za mną do małego stawu i...koniec walki. Headhunterzy to nie mniej głupie stworzenia. Atakuje cię taki znienacka by dojść do wniosku, że olbrzymia przestrzeń w bramie była przeszkodą nie do pokonania i nie tylko zaprzestaje ataków, ale nawet ostentacyjnie odwraca się od naszego bohatera i wraca spacerkiem na pozycję wyjściową. Ale cała reszta jest piękna. Gwiezdne Wojny to tak wyczesany pomysł na grę przygodową, że grzechem jest go nie wykorzystać. Potencjału przecież nie brakuje, a postacie mogą ewoluować na wielu płaszczyznach tak by stworzyć z historii intrygującą przygodę zarówno dla gracza jak i bohaterów. Mapy są cudne, flora i fauna zaskakują i zmuszają do powalczenia o życie w dzikich światach. A te zaprojektowano w iście mistrzowskim stylu. Chciało mi się. Nie szukałem sposobów by jak najszybciej przebiec lokację lecz zaglądałem w każdą norę i za każde węgły. Zaowocowało to masą trofeów za myszkowanie i zbieractwo. Tak, wiem, że zachęta jest marna bo kosmetykę można sobie włożyć w buty ewentualnie, ale mimo wszystko odkrywanie mega ciekawych światów jest nagrodą samą w sobie. Już na samym początku gry pomalowałem DB-1 na kolor pomarańczowy bo kto nie chciałby biegać z Wall-E na ramieniu? Bohater nosił poncho w kolorze khaki. W ten sposób chciałem oddać ducha Return of the Jedi, a jak wiemy od oryginalnej trylogii nic lepszego nie powstało więc wybór spowodowany nostalgią i tęsknotą za jakością był prosty. Lightsaber też wymodelowałem na modłę tamtych czasów. Koniec końców SW Fallen Order jest grą ze wszech miar udaną. Czuje się ducha Gwiezdnych Wojen, a jeśli ktoś lubi poczytać to i znajdzie mnóstwo odniesień do uniwersum w postaci logów, które nam skwapliwie gromadzi DB-1. Marzy mi się Luke Skywalker w roli głównej i jakiś epicki quest, który wymazałby posmak zdechłej żaby po ostatnim skurwieniu jego postaci przez zyebanego Disney'a, ale to chyba już nie nastąpi. Takie sentymentalne dinozaury, które nie czują nic poza pogardą do ostatniej trylogii, poniekąd tolerują drugą i nie uznają komiksów, książek czy seriali w świecie SW już wymarli. Jestem reliktem, który do usranej śmierci będzie rozpaczał nad tym "co mogło być", a co mamy. Takie gierki jak Fallen Order są iskierką pozytywnych wibracji w ciemnym dupsku, z którego wypełzł chłam i zniszczył piękną historię o bohaterstwie, braterstwie, PRAWDZIWEJ RÓWNOŚCI, lojalności, sprzeciwieniu się złu za cenę największych poświęceń i miłości między ludźmi z diametralnie różnych środowisk, a nawet światów. Przypadkiem zrobiłem również platynę, ale to był raczej wynik lizania każdej tekstury i tego, że trofea same się robiły. 8+/10 4 1 Cytuj
Yap 2 794 Opublikowano 27 marca 2021 Opublikowano 27 marca 2021 Dishonored 2 - dawno nie grałem w skradaneczkę, ale nie pamiętam, żebym kiedykolwiek grał w przeciętną. Dishonored dostarczyło masę zabawy, a w D2 jest o wiele lepiej ze wszystkim. Grałem na hardzie, ale z powodzeniem mogłem zagrać na najwyższym poziomie, bo umiejętności, na które rzecz jasna się zdecydowałem w odpowiednim momencie, są dość mocno przegięte kiedy je podbijemy i pozwalają śmigać przeciwnikom przed nosem. Miałem satysfakcję jak cholera kiedy na koniec gry wywaliło mi z 4 achievementy za przejście gry bez alarmu, zabójstwa i z low chaos. Do tego postawiłem sobie za cel zebranie wszystkich runów i perków. Nie gardziłem innymi zbierajkami, ale capnąłem jedną i drugą raczej okazjonalnie po drodze do celu. Rozpykiwanie map, najbezpieczniejszych ścieżek i rozmieszczeń patroli przyprawiało o szelmowski uśmieszek kiedy jednemu czy dwóm osobnikom WYDAWAŁO SIĘ, że coś widzieli czy słyszeli, kiedy tak naprawdę nie mieli prawa niczego zarejestrować bo moja bohaterka była duchem między innymi duchami. Niewidzialna, sprytna, nie pozostawiająca po sobie żadnych śladów, a co więcej miłosierna, bo chciało jej się kryć ciała nie tylko w ciemnych zakamarkach gdzie jest ciemno, można spać w spokoju i nikt nie będzie zawracał głowy podczas drzemki. Zdecydowałem się na moce bo mapy aż się proszą o tańcowanie po żyrandolach, gzymsach i wieżach. Niby miałem wyczesany arsenał, ale prawie w ogóle go nie wykorzystywałem. Wystrzeliłem może z 10 usypiających strzałek, ale tylko dlatego, że nie miałem pomysłu na miejscówkę, albo brakło mi odwagi, żeby spaść na głowę kolesia, któremu zaraz przybiegłoby na pomoc dziesięciu innych. Prócz tego ZAWSZE mogłem znaleźć metodę jak ominąć psiaki, wleźć do pomieszczenia ze śmiesznie artykułującymi zdania robotami, teleportującymi się wiedźmami albo wyszukać kąt, z którego najłatwiej jest użyć reach i tym samym ukraść runy i perki sprzed nosa nic nie podejrzewających strażników. No bajunia . Nie wierzę, że to piszę, ale ta skradanka ma swoją dynamikę. Oczywiście, że są przestoje, rozkminki i ładowanie stanów gry (a tak przy okazji: quick-load i quick-save sprawdzają się rewelacyjnie), ale jeśli już pozbędziemy się niektórych przeszkód, znamy trasę, a chcemy wrócić do jakiejś znajdźki to fruniemy tam z prędkością Alex'a Mercer'a. No może przesadzam, ale znajomość mapy znacząco zwiększa mobilność. Bardzo niewiele jest momentów gdzie byłem poirytowany tym, że mnie jakimś cudem ktoś zauważył, albo trafiłem do pokoju bez drugich drzwi. Zawsze jest wyjście z sytuacji podbramkowej. Wystarczy się tylko troszkę rozejrzeć. Ostatnio moje zachwyty nad gierkami mogą wydawać się lekko na wyrost, ale backlog jest niemiłosiernie atrakcyjny na pierwszy rzut oka. A tyle dobroci przede mną, że pewnie zaleję ten dział optymizmem. 9/10 3 2 Cytuj
Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Kmiot 13 663 Opublikowano 27 marca 2021 Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Opublikowano 27 marca 2021 (edytowane) Właściwie nie wiem dlaczego to robię, ale chuj z tym, mam trochę czasu do przepalenia. Assassin's Creed: Odyssey [PS4] Backstory: Lubię nieśmiało hejtować ten cykl, ale jeszcze bardziej nieśmiało lubię sobie czasem go zapodać dożylnie. Bez przesady i z umiarem, ale jednak. Kiedyś próbowałem grać w jedynkę (i to na PC!), bo wtedy to było COŚ, ale garba to się nie dorobiłem, bo było to raptem kilka godzin i magia grania na komputerku mnie nie porwała. Potem do serii wróciłem dopiero przy okazji Black Flag, no bo kurwa piraci, Karaiby, bitwy morskie to było TO. Kupili mnie tematyką i nie żałuję ani godziny z tamtą grą (zaliczoną w całości), mimo że miała swoje bolączki. Wreszcie Origins. Nowe otwarcie. Znów dałem się przekonać settingowi, bo uwielbiam starożytność, mitologię, a tutaj było wszystkiego po trochę. No i pewna świeżość gameplayowa zdobyła moją uwagę. Znów nie mogę powiedzieć, że żałuję czasu spędzonego w Egipcie, choć w mojej opinii nikt by nie ucierpiał, gdyby było go mniej (czytaj: gra byłaby mniejsza, bardziej zwarta). Odyssey się bałem. I to bardzo. Bo czytałem, że jest większa, dłuższa. Ogólnie o wiele za duża w każdym aspekcie. No ale znów - tematyka nie pozwoliła mi odpuścić, choć miałem obawy, że będę tego żałował. Świat: Więc tak. Nabrałem chęci na jakiś open world, bo to moja cykliczna choroba. Czasem chce mi się niezobowiązująco pobiegać po jakiejś mapce i odkrywać kolejne jej fragmenty, odwiedzać znaki zapytania, fast travelować, śmigać od znacznika do znacznika, a w trakcie zbaczać z kursu, by odwiedzić inny znacznik. I wiele można zarzucić cyklowi AC (oj, do tego dojdziemy), ale światy projektować to Ubi umi. Piękna ta starożytna Grecja i okolice. Chwilami przepiękna. To moja pierwsza gra z HDRem, więc efekt bywał mocno spotęgowany. Te połacie terenu, pola zbóż i maków. Te lasy z koronami drzew dziurawionymi promieniami słońca. Te monumentalne pomniki i posągi, te rzeźby wykute w skale. Te ujęcia podczas synchronizacji i muzyczny dżingiel im towarzyszący (choć było ich kilka i nie każdy tak fajny). No ciary za każdym razem. Pewnie, że z czasem zauważamy pewną powtarzalność środowisk, assetów, zabudowań, ale wciąż całość potrafi zaimponować. Czy jest za duży? No, kurwa, a czy Frosti pierdoli bzdury? Oczywiście, że tak. Świat Odyssey mógłby mieć połowę swoich rozmiarów i NIC by na tym nie ucierpiał. Intryga głównego wątku pokrywa 25%, no, może 33% powierzchni. Reszta jest zbędna pod tym względem i służy jedynie pobocznym misjom, choć mógłbym wskazać 1/4, prawdopodobnie nawet 1/3 mapy, która nie służy absolutnie niczemu lub prawie niczemu (patrz: Macedoonia, Achaja i parę innych sporych regionów/wysp). Słowem: Ubi, światy robicie urzekające, ale ostro ponosi was z ich rozmiarami. Fabuła: W sumie miałem zero oczekiwań, bo nie po to tutaj przyszedłem. Jak wypada intryga w Odysei? Poprawnie, ale też bez zaskoczeń i w całości bardzo przewidywalnie. Co na początku miło mnie zaskoczyło, to fakt, że Kasandra (tak, grałem BABĄ) ma jakiś charakter. Bayek w Origins mnie trochę raził swoją bezpłciowością, brakiem poczucia humoru i że w ogóle był jakimś takim smutasem. A Kasandrę polubiłem już od motywu z okiem Cyklopa, a potem też miała swoje udane chwile i kwestie, gdzie zdarzało mi się prychnąć. Kwestię dysonansu ludonarracyjnego pominę, bo ten cykl chyba nigdy się z niego nie uwolni. Ogólnie mówiąc bohaterka potrafiła w jednej chwili litować się nad jakąś postacią oraz okazywać empatię, a za chwilę bez żadnych oporów i wątpliwości przyjąć zlecenie na morderstwo jakiegoś polityka. A potem bezmyślnie wykonać wyrok. Bo tak. Całkiem udali się za to poboczni bohaterowie. Herodot może trochę przymula, ale już taki Sokrates miło potrafi nas punktować swoimi przemądrzałymi spostrzeżeniami. Alcybiades też niezły. Cichym bohaterem jest ten tłuk co go wieziemy na igrzyska do Olimpii, hehe, co za ułom. Główny wątek oceniam poprawnie, miał kilka swoich krótkich błysków (przede wszystkim z udziałem Brazydasa), trochę rozdmuchania, ale pal licho. Model Walki: Takie tam ciachu ciach, byleby naładować pasek spacjala i dojebać przeciwnika powerem. Pewnie, że można to rozwiązać znacznie bardziej finezyjnie (na wyższych poziomach trudności to wręcz mus), ale uwierzcie mi, że na przestrzeni 50, 80 czy 100 godzin nie będzie Wam się chciało. Ja po 15 godzinach miałem odblokowane wszystkie interesujące mnie umiejętności/specjale, a potem już tylko podnosiłem im obrażenia. I stosowałem te same patenty przez kolejne 100 godzin. W miarę możliwości i potrzeby. Początkowo agresywnie śmigałem po tych wszystkich fortecach w trybie stealth od wroga do wroga (przecież nie będę siedział w krzakach i gwizdał, bo to zbyt homo), ale gdy już byłem zauważony to szedłem na żywioł, wesoło machając mieczykiem na lewo i prawo, na przemian stosując to z unikami. Ale i tak najlepszą metodą na wszystko był stary dobry Spartański Kopniak, który wypierdalał wrogów w kosmos i satysfakcjonował mnie do końca xd Ogólnie system walki nie nazwałbym porywającym, ale wystarczającym. Zajęcia poboczne: Mam tę przykrą przypadłość, że uwielbiam czyścić mapy. Tutaj tego nawet nie trzeba robić do platyny, ale i tak to robiłem. Bo lubię. Biegałem jak pierdolnięty od znaku zapytania do znaku zapytania i wyrzynałem te posterunki militarne oraz siedliska dzikich zwierząt, plądrowałem grobowce czy świątynie, zbierając przy tym TONY złomu, który nadawał się tylko do sprzedaży, albo rozbiórki na jeszcze więcej złomu. W ogóle loot w tej grze nie grzeje gracza i trudno się poczuć nagrodzonym. Więc wpadałem do takiego fortu, ogarniałem cele (zabij kapitana, spal zapasy, znajdź skarb), zabijałem kapitana, spaliłem zapasy, zgarniałem skarb i spierdalałem z dziesiątką pozostałych przy życiu żołdaków na karku, bo szkoda było mi czasu na walkę z nimi. W ogóle te posterunki to chyba jakiś żart projektantów, bo kilkanaście z nich miało ten sam setting i układ pomieszczeń. Pod koniec gry wbijając w posterunek na pierwszy rzut oka wiedziałam już gdzie szukać fantów (bo zawsze są w tym samym miejscu). Gra w żaden sposób nie motywuje do podejścia stealth i jak również w żaden sposób tego nie nagradza, więc po co się starać? Bitwy morskie? No ujdą, ale brakuje tutaj tych salw armatnich rozpierdalających burty przeciwnika, a szycie z łuków i rzucanie dzidami w żaden sposób nie jest już tak soczyste. Przyboczni zbędni i szkoda zachodu. No i te pożal się boże szanty. W Black Flag słuchałem ich z przyjemnością, tutaj wolałem puścić sobie ten kawałek o tym, że ale dżez, hardkorowo pada deszcz i na maksa wieje też ja łagodnie uśmiechnięta. Najemnicy? początkowo patent wydawał się spoko, ale po kilkudziesięciu godzinach zaczął ostro męczyć bułę. Typy pojawiają się znikąd i tylko zajmują niepotrzebnie czas. Był spory potencjał w tym patencie (może coś na wzór Namesis z Mordoru), ale skończyło się spawnie wyjątkowo odpornych przeciwników w wyjątkowo gorących momentach. Ni ładu, ni składu. Czciciele Kosmosa? No, to akurat fajny element. Taki z biglem i potencjałem. Aktywuje u gracza żyłkę detektywistyczną, a każdy ubity czciciel daje satysfakcję. Może przez to, że jest ich ograniczona ilość i w przeciwieństwie do najemników nie spawnują się w nieskończoność, więc jest poczucie, że z każdym mordem zbliżamy się do sukcesu. Level wrogów się stale skaluje, więc naprawdę nie wiem po co w tej grze istnieje coś powyżej 50 poziomu. Rosną nam obrażenia, ale przeciwnikom wytrzymałość, więc nic się kompletnie nie zmienia - nadal potrzebujemy tyle samo czasu do zajebania podrzędnego łucznika. Nawet jeśli dokoksowani wrócimy na pierwszą wyspę, to wszyscy i tak będą tam odpowiednio wyskalowani, abyśmy przypadkiem zbyt szybko się z nimi nie rozprawili i zamiast spędzić w grze 50 godzin, spędzimy 100. Tego rodzaju skalowanie to powinno się leczyć na onkologii, bo gracz kompletnie nie czuje przyrostu własnej mocy. Niby levele rosną, ale nic z tego nie wynika i zmieniają się tylko cyferki w statystykach. Aha, jazda na koniu to jakiś kurwa żart. Szczególnie w mieście, bo tam to już w ogóle lepiej go zrzucić ze skarpy (polecam). Szybciej się biega i nie ogranicza mobilności. Drugi nieśmieszny żart to loadingi (częstotliwość i długość). Przy tej grze zacząłem dostrzegać potencjalną przewagę nowej generacji konsol. Dobra, kończę już. Przeznaczyłem na tę grę 115 godzin swojego życia, a teraz przeznaczam dodatkowy czas na napisanie tego tekstu. Musze kurwa przestać. Natychmiast. Ale ogólnie OK/10. Edytowane 28 marca 2021 przez Kmiot 11 1 Cytuj
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.