Skocz do zawartości

własnie ukonczyłem...


Gość Orson

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Sposób w jaki Rock Star powiązał z sobą fabułę podstawki i DLC to mistrzostwo świata. Dlaczego nie mamy tego w GTAV :nosacz2:

Figaro, yebac checkponty. Jest trochę irytujących misji, ale to wciąż trzecie najlepsze GTA :xboss:

Opublikowano
9 minutes ago, dee said:

Sposób w jaki Rock Star powiązał z sobą fabułę podstawki i DLC to mistrzostwo świata. Dlaczego nie mamy tego w GTAV :nosacz2:

Figaro, yebac checkponty. Jest trochę irytujących misji, ale to wciąż trzecie najlepsze GTA :xboss:

a pierwsze dwa to?

Opublikowano

Alan Wake

 

Ciąg dalszy mojego ogrywania klasyków z Xboxa. Tego tytułu zawsze zazdrościłem posiadaczom sprzętu MS. Do tego stopnia, że to chyba jedyna gra, którą w okolicach premiery próbowałem uruchomić na moim słabym pc - a ja nie gram na komputerach.

 

Jak Alan Wake wypada po latach? Wizualnie jest średnio. Piksele walą po oczach. Ale sam design jest świetny. Każda miejscówka ma coś w sobie i jest bardzo dobrze zaprojektowana. Choć, to liniowa gra w zamkniętym świecie, to będąc na szlaku cały czas odnosiłem wrażenie, że uczestniczę w czymś większym. Często w oddali widzimy miejsce do którego zmierzamy i skąd przyszliśmy. Na dalszym planie możemy dostrzec lokacje, w których byliśmy w poprzednich rozdziałach. Eksploracja wypada bardzo przyjemnie.

Dodatkowo w budowaniu tego świata doskonała rolę odgrywają audycje radiowe - relacjonujące bieżące wydarzenia. Wypada, to niezwykle naturalnie.

 

Od początku myślałem, że to horror. Nawet chyba tak był reklamowany Alan Wake? Trudno się tu czegoś bać, ale klimat jest znakomity. Książki Kinga (w samej grze są do niego nawiązanie), czy chociażby Twin Peaks są tu na każdym kroku. A nie brakuje nawiązań do innych dzieł popkultury. Mi osobiście bardzo się to podobało.

 

Minusy? Grałem na najwyższym dostępnym poziomie trudności i często nosiłem pokaźny arsenał przy sobie. Burzyło, to znacznie uczucie niepokoju. Dodatkowo przez powtarzające się czynności, które wykonujemy i znaczne ilości przeciwników - końcówka stała się nużąca.

 

Podsumowując. Kolejny raz jestem zaskoczony jak ponad dziesięcioletnia gra potrafi się obronić. Tak naprawdę, to tylko warstwa wizualne odstaje od dzisiejszych standardów.  

 

  • Plusik 5
Opublikowano
3 godziny temu, Aleks napisał:

Choć, to liniowa gra w zamkniętym świecie, to będąc na szlaku cały czas odnosiłem wrażenie, że uczestniczę w czymś większym. Często w oddali widzimy miejsce do którego zmierzamy i skąd przyszliśmy. Na dalszym planie możemy dostrzec lokacje, w których byliśmy w poprzednich rozdziałach. Eksploracja wypada bardzo przyjemnie.

To nawet nie jest wrażenie, bo ta mapa jest faktycznie zbudowana w całości. Pozostałość po niedoszłym(na całe szczęście) otwartym świecie.

Opublikowano

The Darkness (grane na XO) 

 

Nakręcony pozytywnie przed laty innymi tytułami Starbreeze Studios, czyli Enclave, później Chronicles of Riddick, w The Darkness chciałem zagrać od premiery. Wyszło jak wyszło i tytuł uciekł z moich planów. Tak się złożyło, że pojawił się niedawno w promocji na X360, kupiłem "na wszelki wypadek", odpaliłem z ciekawości i wsiąkłem.

Świetna historia, perfekcyjnie nagrane dialogi, dość archaiczne sterowanie, do którego trzeba było się ponownie przyzwyczaić, gameplay bez wskazywania palcem, co należy zrobić, grafika na owe czasy dość archaiczna, ale nie pozbawiona klimatu. Przejście wg exphase zajęło mi ponad 11h i nie nudziłem się ani chwili. Młodych graczy może, ale nie musi, odrzucić, dziadkom gejmingu mocno polecam.

 

 

 

 

  • Plusik 1
Opublikowano (edytowane)
9 godzin temu, SlimShady napisał:

To nawet nie jest wrażenie, bo ta mapa jest faktycznie zbudowana w całości. Pozostałość po niedoszłym(na całe szczęście) otwartym świecie.

Nie wiedziałem. Tak wyczekiwana przez fanów drugą część pewnie w dzisiejszych czasach obowiązkowo dostałaby otwarty świat. 

Edytowane przez Aleks
Opublikowano
W dniu 13.03.2021 o 00:23, zdrowywariat napisał:

 

Zachęciła mnie twoja recenzja, fajnie napisana, że aż miałem brać, ale na Switcha niestety summer 2021. W każdym razie day1.

 

 

Wydawcy Outer Wilds trochę zawalili, nie robiąc tego na Switcha. Gra dostała masę nagród, zawsze w top listach roku w profesjonalnych mediach, często na pierwszym miejscu. Na Switchu to by był hicior, a tak trochę przeszła po cichu, stosunkowo do poziomu.

 

Zresztą to samo można powiedzieć o Disco Elysium heh, który był na pierwszym miejscu na drugiej połowie tych list.

 

Ale oba jeszcze mogą podzielić los Hollow Knighta, który też zanim wyszedł na Switcha, to przez półtora roku był niby kultową grą, ale trochę mało popularną na świecie, a jak wyszedł na Switcha to szybko poszło. Ajj, a jeszcze też jakoś jesienią Spelunky 2, ale będzie granko pod kołderką.

  • Plusik 1
Opublikowano (edytowane)

Huntdown:

 

Grę kupiłem bez żadnej wiedzy na jej temat. Czy to intuicja podpowiedziała mi bierz? Nie wiem, ale wziąłem i zakochałem się od pierwszego wejrzenia. W grze sterujemy jednym z trzech łowców głów i musimy zapolować na 20 zakapiorów z 4 różnych gangów. To typowa strzelanka w stylu Contry, w klimatach SF, retro pełną gębą. Gra wygląda prześlicznie, miejscówki ociekają szczegółami, a tła robią wrażenie, no i ta kolorystyka, cudo. Dopełnieniem świetnej całości jest wpadające w ucho OST, dobre udźwiękowienie i znakomity voice acting. Gra nie nudzi, bo co chwilę podrzuca nam jakąś nowość, czy to inną giwerę, czy też innego rodzaju oponenta, których jest cała plejada, czy choćby jakiś inny smaczek. Na końcu każdego levelu czeka szef, na którego trzeba znaleźć stylak. Jednak najważniejsze jest to, że dobrze się w to gra, dzięki prostej mechanice, responsywności, jest strzał, rzut granatem, skok i dash. Co ciekawe strzelamy tylko w poziomie. Są różne strzelby, w tym broń biała, granaty, no jest się czym bawić, zarówno taktycznie, bo można się chować za zasłonami, jak i jest czym zrobić rozpierdol. Czysty fun.

 

Na plus:

- art style

- OST

- humor

- duży wybór pukawek itp.

- różnorodni przeciwnicy

- bossowie

- i cała reszta

 

Na minus:

- trochę za krótka, ale i tak warta swojej ceny

 

Naprawdę widać włożone serce w każdym centymetrze. I gra się w to tak dobrze, że spokojnie mógł z tego wyjść zajebisty rogalik. Gra z automatu trafia do moich ulubionych indyczków. I gdyby było trochę więcej zawartości to dałbym dychę. 9/10. Polecam. I wracam zdobyć wszystkie medale.

 

 

Edytowane przez zdrowywariat
  • Plusik 3
Opublikowano

The Medium

Nie jestem amatorem "walking-simów". Ostatnią giereczką tego typu, i to tak bardzo bardzo gatunkowo naciagając, było Until Dawn na PS4. Podszedłem więc pełen niepewności, ale tez zaintrygowany bardzo pozytywnymi opiniami na forum. Pierwsze zaskoczenie, to jednak sporo tu elementów przygodówkowych. Niezbyt skomplikowanych, ale dających satysfakcje i urozmaicenie. Drugie zaskoczenie, system "rozdzielonych" światów naprawdę działa, nie jest to marketingowy bluff, jak można podejrzewać.

Uwielbiam gry epatujące klimatem, i tego nie mozna The Medium odmówić. Bardzo mi podszedł ten świat duchów, alternatywnych wymiarów. Niestety, niepotrzebnie rozmemlany tanimi horrorowymi zagrywkami typu prześladujący nas potworus. Skradankowo-ucieczkowe elementy powiązane z nim to z kolei jeden z najsłabszych elementów. Dobrze, że nie ma tego wiele.

Drażni mnie angielski dubbing i angielskie napisy w pięknie oddanych , stylowo 100% polskich wnętrzach. To nie zagrało. Brawa dla twórców, że jednak konsekwentnie decydują się osadzać swoje opowieści  w polskich miejscówkach. I jakoś tak bardziej swojsko i odmiana od przewałkowanych na wszystkie sposoby amerykanskich realiów.

Fabuła, kluczowa tutaj, nie jest oscarowa, nie spowoduje że będzie się o niej rozprawiać w internetach, snuc hipotezy, wyjasniać smaczki. Robi to co ma robić, napędzać gracza do brnięcia dalej w ten świat i ja jestem usatysfakcjonowany. Nie podjarany, nie zauroczony - usatysfakcjonowany właśnie.  Główny twist każdy chyba odgadł na długo nim ujawnili go twórcy, ale może to celowy zabieg, byśmy jako gracze poczuli się mądrzejsi? :reggie:

Daje mocne 6/10, przy czym "6" to dla mnie dobra, acz niewyróżniająca się jakoś gra. Gdyby był polski dubbing i wywalono skradankowo-ucieczkowe momenty pewnie dałbym naciagane "7". Bawiłem się całkiem fajnie, a przecież o to w tym wszystkim chodzi. Polecam osobnikom omijającym tego typu gry, zwłaszcza gamepassowcom. Doskonała okazja do poszerzenia gatunkowych horyzontów.

  • Plusik 2
Opublikowano (edytowane)

Metroid Prime 2 Echoes

 

Jakby mi ktoś pół roku temu powiedział, że nie minie nawet rok, a ja ukończę drugiego Prime'a, który to miał być w wielu aspektach grą bardziej irytująca od poprzednika, to bym mu nie uwierzył - ale jednak tak się stało.

 

Jedynka miała wiele archaicznych rozwiązań, ale mimo wszystko lubię ją i miło wspominam. Dwójka za to, wbrew moim przypuszczeniom, podobała mi się nawet bardziej. Może to dzięki doświadczeniu wyciągniętego z poprzednika i może gdybym teraz wziął się za jedynkę ponownie, to spodobałaby mi się bardziej. Nie wiem, fakty są jednak takie, że w dwójkę grało mi się lepiej. 

 

Jasne, Echoes to taka jedynka na sterydach, więc wiele rzeczy, które przeszkadzały tam, będą przeszkadzać i tu (ale kij ma dwa końce). Nadal zdarza się, że nie masz pojęcia gdzie iść (ale w sumie o to w tej grze chodzi), po kilkunastu minutach błądzenia dostajesz wskazówkę, która mówi, żebyś sobie poszedł na drugi koniec mapy, ale dodatkowo przeszedł przez portal do innego wymiaru (tak, mamy tu dwa wymiary i cała gra polega na przechodzeniu z jednego do drugiego, by na przykład w jednym wymiarze uruchomić jakiś mechanizm, dzięki któremu będziesz mógł zrobić coś w innym). Nie raz i nie dwa nachodziły mnie myśli, że gdybym grał z wyłączonymi wskazówkami, to żeby wiedzieć gdzie iść, to chyba musiałbym wcześniej przejść tę grę dwa razy, hehe. W każdym razie nie jest źle, bo miałem mniej problemów niż w jedynce, więc albo jest lepiej, albo po prostu lepiej gram (ciiii).

 

Nie ma tu też checkpointów, więc zdarza się, że chodzisz od lokacji do lokacji, rozwiązujesz jakieś zagadki, a tu nagle trafiasz na bossa, dostajesz wpierdol i pyk, odradzasz się w savepoincie. No co tu dużo mówić - to gra z 2004 roku, więc może się niekiedy wydawać brutalna i na siłę trudna, ale tak się kiedyś robiło gry, a poza tym nie jest z tym aż tak źle.

 

Zdarza się również, że kamera i atuonamierzanie postanawiają przestać działać, szczególnie podczas jednej walki z bossem, ale reszta jest naprawdę, naprawdę dobra. Pewnie, są rzeczy, które są lepsze w jedynce, bo tam bardziej podobały mi się lokacje i muzyka, ale to nie znaczy, że to, co dostajemy tu, jest złe.

 

Wiele rzeczy dwójka od poprzedniczki robi lepiej. Przede wszystkim dwójka w lepszy sposób wykorzystuje gadżety, którymi nas nagradza, szczególnie w walkach z bossami. Mamy tu więcej morphballa (jest nawet trochę walk z bossami, w których tylko się turlamy), lepiej wykorzystywana jest też choćby linka z hakiem. Po raz kolejny sterowanie jest boskie (w Donkey Kongu sama kontrola nad postacią jest również dużą przyjemnością - Retro robi to niesamowicie dobrze), a radość z dostania kolejnego gadżetu i rozkminianie, gdzie możesz iść dalej, czy to w czasie przeglądania mapy, czy chwilę przed pójściem spać, bo i tak kilka razy mi się zdarzyło, to naprawdę solidny znak, że gra cię pochłonęła. Ciężko u mnie ostatnio, ale ta gra mnie tak cholernie wciągnęła (jasny chuj, no w pewnym momencie zacząłem nawet robić notatki!), że mój Boże. 

 

Jasne, niektóre gadżety nie są wykorzystane tak, jakby mogły być wykorzystane (marzy mi się taki końcowy segment gry, który wykorzystuje wszystko, czego się nauczyłeś - coś w stylu ostatniego poziomu w Mario Galaxy), ale podobały mi się bardziej niż te z jedynki (screw attack :obama:), a i niektóre walki z bossami były takie sobie, bo wystarczało robić unik w bok i strzelać, ale z drugiej strony były też takie bardzo, bardzo dobre. I całkiem pomysłowe.

 

W ogóle gra wydaje mi się mniejsza od jedynki, nawet pomimo tego, że grałem w nią dłużej (licznik pokazał 21h, ale na pewno grałem dłużej, bo choćby taki przedostatni boss zajął mi ponad dwie godziny, więc myślę, że raczej koło 30h), ale po prostu mamy tu też ten drugi wymiar. Który, tak swoją drogą, jest całkiem fajnym elementem. Niektórzy narzekają, ale dla mnie było to rozwiązanie na plus. Szczególnie na początku wrzuca sporą presję, bo tutaj z każdą sekundą ucieka nam życie, które może nam się odnawiać w specjalnych bańkach. A teraz wyobraźcie sobie walkę z bossem w miejscu, w którym takiej bańki twórcy nie przewidzieli :obama:Bywa intensywnie.

 

Chłopaki z Retro wrzucili tu nawet kilka zagadek, których brakowało w jedynce. Nic skomplikowanego, ale nie przypominam sobie podobnych rzeczy w poprzedniku, więc i tu poszli do przodu. Graficznie również. Serio, to jak ta gra wygląda... Czapki z głów. Taka grafa, a na dodatek 60 klatek w 2004 roku? Niewiarygodne. Muzyka, jak wspominałem, była lepsza w jedynce, ale tutaj też daje radę, a ten kawałek mam w głowie od jakichś kilku miesięcy (daję w spoiler):

 

Spoiler

 

 

Dobra, kończę już, bo mocno się rozpisałem, ale no do chuja wafla - nie spodziewałem się, że tak mi się spodoba ta gra. Mega tytuł.

Edytowane przez Ludwes
  • Plusik 3
Opublikowano
2 godziny temu, Ludwes napisał:

Metroid Prime 2 Echoes

 

Jakby mi ktoś pół roku temu powiedział, że nie minie nawet rok, a ja ukończę drugiego Prime'a, który to miał być w wielu aspektach grą bardziej irytująca od poprzednika, to bym mu nie uwierzył - ale jednak tak się stało.

 

Jedynka miała wiele archaicznych rozwiązań, ale mimo wszystko lubię ją i miło wspominam. Dwójka za to, wbrew moim przypuszczeniom, podobała mi się nawet bardziej. Może to dzięki doświadczeniu wyciągniętego z poprzednika i może gdybym teraz wziął się za jedynkę ponownie, to spodobałaby mi się bardziej. Nie wiem, fakty są jednak takie, że w dwójkę grało mi się lepiej. 

 

Jasne, Echoes to taka jedynka na sterydach, więc wiele rzeczy, które przeszkadzały tam, będą przeszkadzać i tu (ale kij ma dwa końce). Nadal zdarza się, że nie masz pojęcia gdzie iść (ale w sumie o to w tej grze chodzi), po kilkunastu minutach błądzenia dostajesz wskazówkę, która mówi, żebyś sobie poszedł na drugi koniec mapy, ale dodatkowo przeszedł przez portal do innego wymiaru (tak, mamy tu dwa wymiary i cała gra polega na przechodzeniu z jednego do drugiego, by na przykład w jednym wymiarze uruchomić jakiś mechanizm, dzięki któremu będziesz mógł zrobić coś w innym). Nie raz i nie dwa nachodziły mnie myśli, że gdybym grał z wyłączonymi wskazówkami, to żeby wiedzieć gdzie iść, to chyba musiałbym wcześniej przejść tę grę dwa razy, hehe. W każdym razie nie jest źle, bo miałem mniej problemów niż w jedynce, więc albo jest lepiej, albo po prostu lepiej gram (ciiii).

 

Nie ma tu też checkpointów, więc zdarza się, że chodzisz od lokacji do lokacji, rozwiązujesz jakieś zagadki, a tu nagle trafiasz na bossa, dostajesz wpierdol i pyk, odradzasz się w savepoincie. No co tu dużo mówić - to gra z 2004 roku, więc może się niekiedy wydawać brutalna i na siłę trudna, ale tak się kiedyś robiło gry, a poza tym nie jest z tym aż tak źle.

 

Zdarza się również, że kamera i atuonamierzanie postanawiają przestać działać, szczególnie podczas jednej walki z bossem, ale reszta jest naprawdę, naprawdę dobra. Pewnie, są rzeczy, które są lepsze w jedynce, bo tam bardziej podobały mi się lokacje i muzyka, ale to nie znaczy, że to, co dostajemy tu, jest złe.

 

Wiele rzeczy dwójka od poprzedniczki robi lepiej. Przede wszystkim dwójka w lepszy sposób wykorzystuje gadżety, którymi nas nagradza, szczególnie w walkach z bossami. Mamy tu więcej morphballa (jest nawet trochę walk z bossami, w których tylko się turlamy), lepiej wykorzystywana jest też choćby linka z hakiem. Po raz kolejny sterowanie jest boskie (w Donkey Kongu sama kontrola nad postacią jest również dużą przyjemnością - Retro robi to niesamowicie dobrze), a radość z dostania kolejnego gadżetu i rozkminianie, gdzie możesz iść dalej, czy to w czasie przeglądania mapy, czy chwilę przed pójściem spać, bo i tak kilka razy mi się zdarzyło, to naprawdę solidny znak, że gra cię pochłonęła. Ciężko u mnie ostatnio, ale ta gra mnie tak cholernie wciągnęła (jasny chuj, no w pewnym momencie zacząłem nawet robić notatki!), że mój Boże. 

 

Jasne, niektóre gadżety nie są wykorzystane tak, jakby mogły być wykorzystane (marzy mi się taki końcowy segment gry, który wykorzystuje wszystko, czego się nauczyłeś - coś w stylu ostatniego poziomu w Mario Galaxy), ale podobały mi się bardziej niż te z jedynki (screw attack :obama:), a i niektóre walki z bossami były takie sobie, bo wystarczało robić unik w bok i strzelać, ale z drugiej strony były też takie bardzo, bardzo dobre. I całkiem pomysłowe.

 

W ogóle gra wydaje mi się mniejsza od jedynki, nawet pomimo tego, że grałem w nią dłużej (licznik pokazał 21h, ale na pewno grałem dłużej, bo choćby taki przedostatni boss zajął mi ponad dwie godziny, więc myślę, że raczej koło 30h), ale po prostu mamy tu też ten drugi wymiar. Który, tak swoją drogą, jest całkiem fajnym elementem. Niektórzy narzekają, ale dla mnie było to rozwiązanie na plus. Szczególnie na początku wrzuca sporą presję, bo tutaj z każdą sekundą ucieka nam życie, które może nam się odnawiać w specjalnych bańkach. A teraz wyobraźcie sobie walkę z bossem w miejscu, w którym takiej bańki twórcy nie przewidzieli :obama:Bywa intensywnie.

 

Chłopaki z Retro wrzucili tu nawet kilka zagadek, których brakowało w jedynce. Nic skomplikowanego, ale nie przypominam sobie podobnych rzeczy w poprzedniku, więc i tu poszli do przodu. Graficznie również. Serio, to jak ta gra wygląda... Czapki z głów. Taka grafa, a na dodatek 60 klatek w 2004 roku? Niewiarygodne. Muzyka, jak wspominałem, była lepsza w jedynce, ale tutaj też daje radę, a ten kawałek mam w głowie od jakichś kilku miesięcy (daję w spoiler):

 

  Ukryj zawartość

 

 

Dobra, kończę już, bo mocno się rozpisałem, ale no do chuja wafla - nie spodziewałem się, że tak mi się spodoba ta gra. Mega tytuł.

 

Nie mam już reakcji na dziś, ja w jedynce i w dwójce zrobiłem wszystko na 100%. Z dwójką miałem dopiero kontakt na Wii, skończyłem jedną część po drugiej. Uważam, że to bardzo udany sequel. Trójki nie skończyłem, dlatego czekam na trylogię na Switcha. W ogóle Metroid Prime, Ninja Gaiden1 i TLOU1 to moja trójca święta.

Opublikowano

Też już ogram trójeczkę na Switchu. No chyba że jednak nie wydadzą tej trylogii, lol 

 

W ogóle nie mogę się doczekać, aż w końcu pokażą coś z czwórki, ale pewnie jeszcze daleka do tego droga.

Opublikowano

The Last of Us 2

W mijającej generacji pod względem narracyjnym ta gierka stoi obok RDR2. Świetna reżyseria, muzyka, grafika. Topka tej generacji. Fabularnie mną pozamiatała, nie wiem jak do tej pory uchowałem się przed spoilerami. Słyszałem tylko ,że są narzekania fanów na tą odsłonę ale szczerze mówiąc nie rozumiem ich. Może dlatego ,że do jedynki nie mam sentymentu? Była to dla mnie tylko i aż bardzo dobra gra z świetnym pomysłem na siebie. 

 

Tutaj mamy rozwinięcie wszystkiego co znamy w jedynce ale jak dla mnie o klasę wyżej. Gra jest niewyobrażalnie brutalna. Uwielbiam brutalne gry jednak tutaj jest to przedstawione tak sugestywnie ,że czasem aż mnie skręcało. Te grymasy bólu, strach w oczach jak sprzedajemy siekierę w żebra potęgowane przez ciche charczenie z powodu zbierającej się krew w płucach. Cięcia nożem tak sugestywne ,że chwilę zajęło mi przyzwyczajenie się do tego bez krzewienia podczas rozgrywki. Walka tutaj jest przedstawiona realistycznie i w całym moim życiu jest to jedyna gra w jaką grałem i w pełni stwierdzam ,że zasługuje na takie prawdziwe 18+. I nie jest to żadna niszowa produkcja gdzie ktoś chce się na tym wybić tylko tytuł AAA. Kudosy dla Sony dało zielone światło takiej produkcji.  Do tego coś czego dawno brakowało mi w grach, odstrzeliwanie kończyn i realistyczne obrażenia. Poświęcono temu pełno uwagi.  Przykładowo jeśli postać wejdzie na minę od prawej strony rozwali jej prawy bok, jeśli skoczy skacząc przez murek urwie obie nogi itp. Jak będzie multi to program tylko dla tego patentu. 

 

Wiem ,że to co zaraz napiszę niektórym wyda się głupie ale jest to najbardziej brutalna gra od czasów Fallouta 1 i 2 w jaką grałem. Tam też można było palić wrogów, rozerwać granatem, zrobić dżem z klatki piersiowej, odstrzelić kawał płuca i usłyszeć  ten świst, charczenie umierającego przeciwnika. Całe szczęście nie można być zgwałconym przez mutanta xD Dlatego nie podoba mi się grzeczność nowych Falloutów no ale ja nie o tym. 

 

Mechanika też jest niezła, tworzenie narzędzi i broni fajnie wkomponowane w w tytuł nie burząc imersji. TLOU to są jedyne skradanki jakie jestem w stanie skończyć. Po prostu nienawidzę takich gier i ich umowności czy ułomności. A tutaj mi to kompletnie nie przeszkadza. Grało mi się świetnie. Do tego to karanie gracza gdy zostanie wykryty i zaczyna się jatka i walka o przetrwanie jak na plaży w Normandii. Z czasem jak coraz lepiej ogarniamy grę możemy sobie czasem pozwolić na ostrą wymianę ogarnia bez podchodów i to też się świetnie sprawdza. Strzelanie w tej gierce jest jednym z lepszych w jakie miałem okazję grać na tej generacji. Uwielbiam jak gra pozwala mi poczuć moc broni. 

 

Sama fabuła to sztos. Kino drogi w najlepszej postaci. Sama gra zaskakuje długością fabuły, nie jestem typem gracza który liże ściany lub czyta listę trofeów a bez tego wszystkiego spędziłem tutaj 30h! W grze singlowej w formie korytarza, nastawionej na fabułę! Dla mnie to był szok. Jeśli produkcja gier ma trwać tyle lat żebym dostał takie cudo będę czekał. Gra się dla mnie kończyła już dwa razy zanim dostałem finał. Świetnie bawi się odbiorcą reżyser gierki. 

 

A smaczki? O matko ile tutaj tego jest. Ta gra ma tyle detali jak strącani śnieg z drzew, łamiący się lód, kruszące się szyby, słynna lina. Nawet jak odstrzelimy komuś kawał mięsa który wyląduje na ścianie to po niej zjedzie zostawiając krwawy ślad. Do tego mam wrażenie ,że postać inaczej zamyka plecak jak go używamy podczas walki a inaczej gdy spokojnie zwiedzamy. No szok! A to wszystko na średnim procku z laptopa. Oj nie mogę się doczekać następnej gry tego studia na PS5. 

 

Tytuł ląduje w moim miejscu chwały gier poprzedniej generacji 10/10 obok RDR2, Wieśka 3 i Dark Souls 3.  Sztos i pod każdym względem lepsza od jedynki. 

 

A osoby które narzekały na wątki homoseksualne to jedno wielkie xde. Nie wiem czy się 5 minut uzbiera przez całą grę. Narzekanie na to jest żałosne. 

  • Plusik 8
Opublikowano
1 minutę temu, Ukukuki napisał:

The Last of Us 2

W mijającej generacji pod względem narracyjnym ta gierka stoi obok RDR2. Świetna reżyseria, muzyka, grafika. Topka tej generacji. Fabularnie mną pozamiatała, nie wiem jak do tej pory uchowałem się przed spoilerami. Słyszałem tylko ,że są narzekania fanów na tą odsłonę ale szczerze mówiąc nie rozumiem ich. Może dlatego ,że do jedynki nie mam sentymentu? Była to dla mnie tylko i aż bardzo dobra gra z świetnym pomysłem na siebie. 

 

Tutaj mamy rozwinięcie wszystkiego co znamy w jedynce ale jak dla mnie o klasę wyżej. Gra jest niewyobrażalnie brutalna. Uwielbiam brutalne gry jednak tutaj jest to przedstawione tak sugestywnie ,że czasem aż mnie skręcało. Te grymasy bólu, strach w oczach jak sprzedajemy siekierę w żebra potęgowane przez ciche charczenie z powodu zbierającej się krew w płucach. Cięcia nożem tak sugestywne ,że chwilę zajęło mi przyzwyczajenie się do tego bez krzewienia podczas rozgrywki. Walka tutaj jest przedstawiona realistycznie i w całym moim życiu jest to jedyna gra w jaką grałem i w pełni stwierdzam ,że zasługuje na takie prawdziwe 18+. I nie jest to żadna niszowa produkcja gdzie ktoś chce się na tym wybić tylko tytuł AAA. Kudosy dla Sony dało zielone światło takiej produkcji.  Do tego coś czego dawno brakowało mi w grach, odstrzeliwanie kończyn i realistyczne obrażenia. Poświęcono temu pełno uwagi.  Przykładowo jeśli postać wejdzie na minę od prawej strony rozwali jej prawy bok, jeśli skoczy skacząc przez murek urwie obie nogi itp. Jak będzie multi to program tylko dla tego patentu. 

 

Wiem ,że to co zaraz napiszę niektórym wyda się głupie ale jest to najbardziej brutalna gra od czasów Fallouta 1 i 2 w jaką grałem. Tam też można było palić wrogów, rozerwać granatem, zrobić dżem z klatki piersiowej, odstrzelić kawał płuca i usłyszeć  ten świst, charczenie umierającego przeciwnika. Całe szczęście nie można być zgwałconym przez mutanta xD Dlatego nie podoba mi się grzeczność nowych Falloutów no ale ja nie o tym. 

 

Mechanika też jest niezła, tworzenie narzędzi i broni fajnie wkomponowane w w tytuł nie burząc imersji. TLOU to są jedyne skradanki jakie jestem w stanie skończyć. Po prostu nienawidzę takich gier i ich umowności czy ułomności. A tutaj mi to kompletnie nie przeszkadza. Grało mi się świetnie. Do tego to karanie gracza gdy zostanie wykryty i zaczyna się jatka i walka o przetrwanie jak na plaży w Normandii. Z czasem jak coraz lepiej ogarniamy grę możemy sobie czasem pozwolić na ostrą wymianę ogarnia bez podchodów i to też się świetnie sprawdza. Strzelanie w tej gierce jest jednym z lepszych w jakie miałem okazję grać na tej generacji. Uwielbiam jak gra pozwala mi poczuć moc broni. 

 

Sama fabuła to sztos. Kino drogi w najlepszej postaci. Sama gra zaskakuje długością fabuły, nie jestem typem gracza który liże ściany lub czyta listę trofeów a bez tego wszystkiego spędziłem tutaj 30h! W grze singlowej w formie korytarza, nastawionej na fabułę! Dla mnie to był szok. Jeśli produkcja gier ma trwać tyle lat żebym dostał takie cudo będę czekał. Gra się dla mnie kończyła już dwa razy zanim dostałem finał. Świetnie bawi się odbiorcą reżyser gierki. 

 

A smaczki? O matko ile tutaj tego jest. Ta gra ma tyle detali jak strącani śnieg z drzew, łamiący się lód, kruszące się szyby, słynna lina. Nawet jak odstrzelimy komuś kawał mięsa który wyląduje na ścianie to po niej zjedzie zostawiając krwawy ślad. Do tego mam wrażenie ,że postać inaczej zamyka plecak jak go używamy podczas walki a inaczej gdy spokojnie zwiedzamy. No szok! A to wszystko na średnim procku z laptopa. Oj nie mogę się doczekać następnej gry tego studia na PS5. 

 

Tytuł ląduje w moim miejscu chwały gier poprzedniej generacji 10/10 obok RDR2, Wieśka 3 i Dark Souls 3.  Sztos i pod każdym względem lepsza od jedynki. 

 

A osoby które narzekały na wątki homoseksualne to jedno wielkie xde. Nie wiem czy się 5 minut uzbiera przez całą grę. Narzekanie na to jest żałosne. 

Też mi strasznie podobało, że gra nie stawia na żadne kompromisy tylko jak ma być brutalnie to jest. 

Opublikowano

Nie znam chyba nikogo ba tym forum kto się czepiał wątków homoseksualnych. Niedługo rok od premiery a wy dalej nie zrozumieliście czemu ludzie tak bardzo nie lubią tej gry xD

  • Plusik 3
  • Minusik 1
Opublikowano

Star Wars Fallen Order - ok, wiem, że już się wypowiedziałem we "Właśnie zacząłem", ale parę rzeczy chciałem skomentować. Pierwsza z nich to bossowie. Tak jak ze wszystkimi dawałem sobie radę całkiem sprawnie, tak ten pajac z Dathomir i Trilla przyprawili mnie o spazmy wkurwienia. Czasem łańcuch ciosów, opóźnienia komend i ten debilny przerywnik kiedy musimy się uzdrowić były powodem durnych zgonów, na które nie miałem remedium. Całe szczęście zgony również uczą bo po jakimś czasie zacząłem wykorzystywać proste elementy Mocy i to było kluczem do sukcesu. Reszta szefostwa była bardziej przewidywalna i tak jakoś...prosta. Grałem na Master Jedi, więc mimo iż zwykłe mobki potrafiły uprzykrzać mi życie to jednak odskoki i ogólne tańce pozwalały na skuteczną eksterminację. Czasem dochodziło do kuriozalnych sytuacji kiedy to pajęczy boss, przed którym spieprzałem, w akcie furii i wskutek zewu krwi rzucił się za mną do małego stawu i...koniec walki. Headhunterzy to nie mniej głupie stworzenia. Atakuje cię taki znienacka by dojść do wniosku, że olbrzymia przestrzeń w bramie była przeszkodą nie do pokonania i nie tylko zaprzestaje ataków, ale nawet ostentacyjnie odwraca się od naszego bohatera i wraca spacerkiem na pozycję wyjściową.

Ale cała reszta jest piękna. Gwiezdne Wojny to tak wyczesany pomysł na grę przygodową, że grzechem jest go nie wykorzystać. Potencjału przecież nie brakuje, a postacie mogą ewoluować na wielu płaszczyznach tak by stworzyć z historii intrygującą przygodę zarówno dla gracza jak i bohaterów. Mapy są cudne, flora i fauna zaskakują i zmuszają do powalczenia o życie w dzikich światach. A te zaprojektowano w iście mistrzowskim stylu. Chciało mi się. Nie szukałem sposobów by jak najszybciej przebiec lokację lecz zaglądałem w każdą norę i za każde węgły. Zaowocowało to masą trofeów za myszkowanie i zbieractwo. Tak, wiem, że zachęta jest marna bo kosmetykę można sobie włożyć w buty ewentualnie, ale mimo wszystko odkrywanie mega ciekawych światów jest nagrodą samą w sobie. Już na samym początku gry pomalowałem DB-1 na kolor pomarańczowy bo kto nie chciałby biegać z Wall-E na ramieniu? Bohater nosił poncho w kolorze khaki. W ten sposób chciałem oddać ducha Return of the Jedi, a jak wiemy od oryginalnej trylogii nic lepszego nie powstało więc wybór spowodowany nostalgią i tęsknotą za jakością był prosty. Lightsaber też wymodelowałem na modłę tamtych czasów.

Koniec końców SW Fallen Order jest grą ze wszech miar udaną. Czuje się ducha Gwiezdnych Wojen, a jeśli ktoś lubi poczytać to i znajdzie mnóstwo odniesień do uniwersum w postaci logów, które nam skwapliwie gromadzi DB-1. Marzy mi się Luke Skywalker w roli głównej i jakiś epicki quest, który wymazałby posmak zdechłej żaby po ostatnim skurwieniu jego postaci przez zyebanego Disney'a, ale to chyba już nie nastąpi. Takie sentymentalne dinozaury, które nie czują nic poza pogardą do ostatniej trylogii, poniekąd tolerują drugą i nie uznają komiksów, książek czy seriali w świecie SW już wymarli. Jestem reliktem, który do usranej śmierci będzie rozpaczał nad tym "co mogło być", a co mamy. Takie gierki jak Fallen Order są iskierką pozytywnych wibracji w ciemnym dupsku, z którego wypełzł chłam i zniszczył piękną historię o bohaterstwie, braterstwie, PRAWDZIWEJ RÓWNOŚCI, lojalności, sprzeciwieniu się złu za cenę największych poświęceń i miłości między ludźmi z diametralnie różnych środowisk, a nawet światów.

Przypadkiem zrobiłem również platynę, ale to był raczej wynik lizania każdej tekstury i tego, że trofea same się robiły.

 

8+/10

 

 

  • Plusik 4
  • Dzięki 1
Opublikowano

Dishonored 2 - dawno nie grałem w skradaneczkę, ale nie pamiętam, żebym kiedykolwiek grał w przeciętną. Dishonored dostarczyło masę zabawy, a w D2 jest o wiele lepiej ze wszystkim. Grałem na hardzie, ale z powodzeniem mogłem zagrać na najwyższym poziomie, bo umiejętności, na które rzecz jasna się zdecydowałem w odpowiednim momencie, są dość mocno przegięte kiedy je podbijemy i pozwalają śmigać przeciwnikom przed nosem. Miałem satysfakcję jak cholera kiedy na koniec gry wywaliło mi z 4 achievementy za przejście gry bez alarmu, zabójstwa i z low chaos. Do tego postawiłem sobie za cel zebranie wszystkich runów i perków. Nie gardziłem innymi zbierajkami, ale capnąłem jedną i drugą raczej okazjonalnie po drodze do celu. Rozpykiwanie map, najbezpieczniejszych ścieżek i rozmieszczeń patroli przyprawiało o szelmowski uśmieszek kiedy jednemu czy dwóm osobnikom WYDAWAŁO SIĘ, że coś widzieli czy słyszeli, kiedy tak naprawdę nie mieli prawa niczego zarejestrować bo moja bohaterka była duchem między innymi duchami. Niewidzialna, sprytna, nie pozostawiająca po sobie żadnych śladów, a co więcej miłosierna, bo chciało jej się kryć ciała nie tylko w ciemnych zakamarkach gdzie jest ciemno, można spać w spokoju i nikt nie będzie zawracał głowy podczas drzemki.

Zdecydowałem się na moce bo mapy aż się proszą o tańcowanie po żyrandolach, gzymsach i wieżach. Niby miałem wyczesany arsenał, ale prawie w ogóle go nie wykorzystywałem. Wystrzeliłem może z 10 usypiających strzałek, ale tylko dlatego, że nie miałem pomysłu na miejscówkę, albo brakło mi odwagi, żeby spaść na głowę kolesia, któremu zaraz przybiegłoby na pomoc dziesięciu innych. Prócz tego ZAWSZE mogłem znaleźć metodę jak ominąć psiaki, wleźć do pomieszczenia ze śmiesznie artykułującymi zdania robotami, teleportującymi się wiedźmami albo wyszukać kąt, z którego najłatwiej jest użyć reach i tym samym ukraść runy i perki sprzed nosa nic nie podejrzewających strażników. No bajunia :banderas:. Nie wierzę, że to piszę, ale ta skradanka ma swoją dynamikę. Oczywiście, że są przestoje, rozkminki i ładowanie stanów gry (a tak przy okazji: quick-load i quick-save sprawdzają się rewelacyjnie), ale jeśli już pozbędziemy się niektórych przeszkód, znamy trasę, a chcemy wrócić do jakiejś znajdźki to fruniemy tam z prędkością Alex'a Mercer'a. No może przesadzam, ale znajomość mapy znacząco zwiększa mobilność. Bardzo niewiele jest momentów gdzie byłem poirytowany tym, że mnie jakimś cudem ktoś zauważył, albo trafiłem do pokoju bez drugich drzwi. Zawsze jest wyjście z sytuacji podbramkowej. Wystarczy się tylko troszkę rozejrzeć.

Ostatnio moje zachwyty nad gierkami mogą wydawać się lekko na wyrost, ale backlog jest niemiłosiernie atrakcyjny na pierwszy rzut oka. A tyle dobroci przede mną, że pewnie zaleję ten dział optymizmem.

 

9/10

  • Plusik 3
  • Lubię! 2

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...