Dr.Czekolada 4 488 Opublikowano 19 kwietnia 2021 Udostępnij Opublikowano 19 kwietnia 2021 Minoria Całkiem fajna mini metroidvania od autorów serii Momodora. Czekałem na ten twór już od dawna, głównie z powodu charakterystycznego artstyle ale też ich poprzednia Momodora: Reverie Under The Moonlight była całkiem wporzo gierą. Pomimo, że nie są powiązane fabularnie to są do siebie bardzo podobne: Obie są bardzo krótkie (pierwsze przejście około 3 godziny), w obu gramy zakonnicą\kapłanką wypełniającą bardzo ważne zadanie i obie mają trochę wymagający poziom trudności (chociaż do np takiego Hollow Knight jeszcze im daleko). Co ciekawe posiadając Momodore odblokowujemy w Minorii bronie z tej pierwszej. Jeżeli już przy broniach jesteśmy to niestety gierka jest dosyć uboga, jest ich kilka ale poza pewnymi małymi wyjątkami one wszystkie są takie same, nie różni się dmg a jedynie zmieniają moveset ... spośród dwóch. Duży nacisk jest położony na parowanie ciosów, po udanym parowaniu załącza się animacja gdzie nasza heroina znika a przeciwnicy na ekranie zostają zalani ze wszystkich stron atakami. Poza tym dostajemy jeszcze czary i leczenie ale jak już wspominałem parowanie jest najskuteczniejsze. Wrogowie nie pozostają nam dłużni i naszą postać też bardzo łatwo zabić jeżeli nie będziemy ostrożni. Wziąłem na zniżce i w sumie jestem zadowolony, przyjemna tylko szkoda że tak króciutka 4-/6 2 Cytuj Odnośnik do komentarza
oFi 2 436 Opublikowano 19 kwietnia 2021 Udostępnij Opublikowano 19 kwietnia 2021 (edytowane) Batman : Arkham Origins W ostatniego batmana Arkham Asylum grałem na premiere, także dawno. Gra ma tyle fajnych detali oraz klimat (święta, wszedzie śnieg) - ostatnio taki klimacik czułem w Max Payne, więc czuć tutaj podobny vibe. Latanie po mieście na lince bardzo przyjemne, bo samo miasto nie jest aż tak wielkie by podróż po dachach się dłuzyła. Walka bardzo wymagająca, ale na początku gra nie mówi co da się zrobić a co nie, i miałem sytuacje, że chciałem zrobić jakąś misje poboczną, ale bez odpowiednich skillsów nie straczało mi czasu, albo dostawałem za mocne bęcki. System progresji postaci jest taki sobie. Nie wiadomo w co inwestować na początku (a najlepiej w walkę na piąchy). To co mnie urzekło w tej grze to tytaniczna praca ludzi od detailngu. Pomieszczenia są tak zróżnicowane, że aż brakowało mi systemu photo by to uwiecznić. Walki z bosami różnorodne, postaci charyzmatyczne - no stara szkoła robienia gier. Wszystko ma sens i miejsce. Ode mnie 9-/10 System walki powinien być trochę bardziej rozwinięty (na poczatku gry), bo latanie po mieście i bicie się z ludkami sprawia za dużo problemów. Ale sam klimat gry, antagoniści cymesik. Podobało mi się, jak twórcy wzieli pod włos system wartości Batmana i przy każdej zadymie w fabule jest jasno zaznaczone Spoiler "Batmanie, czy nie łatwiej by było ich zabić? Przecież i tak zaraz wyjdą z tego więzienia" Pare sytuacji można by było zażegnać jakby batman zabił kogo trzeba, a tak nie robiąc tego powstało jeszcze więcej szkód i trupów przez osobę X czy Y. Luksja. Edytowane 19 kwietnia 2021 przez oFi 3 2 Cytuj Odnośnik do komentarza
Dr.Czekolada 4 488 Opublikowano 21 kwietnia 2021 Udostępnij Opublikowano 21 kwietnia 2021 Timespinner Kolejna metroidvania pyknięta Timespinner to giera znacznie głębsza od Minorii acz wciąż dosyć krótka (11 godz 30 min na zrobienie wszystkich zakończeń i mapy na 99 %). Kolejny tytuł na który od dawna ostrzyłem sobie ząbki że wzgledu na oprawę graficzną. Ogółem bardzo poprawny miszmasz Symphony Of The Night i Super Metroida ale ma też dużo własnej tożsamości. Fabularnie jest dosyć gęsto - podróżowanie w czasie, konflikt dwóch mocarstw na przestrzeni tysiąca lat, demony, faszyzm, LGBT, kosmiczni bogowie no jestem pod wrażeniem ile tu wsadzili. Na zniżce imo brać jak najbardziej warto. Z wad tylko wymienionych właśnie krótki czas na przejście, są lokacje kopiuj-wklej i generalnie dużo broni, artefaktów z których nigdy nie skorzystamy, bo nic nie stanowiło dla mnie większego wyzwania pod koniec, nawet nie dbałem specjalnie ile mam rzeczy do leczenia ale w sumie Castlevania też taka była. Daje 4+/6. 4 1 Cytuj Odnośnik do komentarza
LukeSpidey 928 Opublikowano 24 kwietnia 2021 Udostępnij Opublikowano 24 kwietnia 2021 Widzę, że @Dr.Czekolada to albo w prawo albo w lewo. Cytuj Odnośnik do komentarza
oFi 2 436 Opublikowano 24 kwietnia 2021 Udostępnij Opublikowano 24 kwietnia 2021 Need for speed : Shift 2 Brat mnie namówił, żeby pograć sobie online i zrobić razem platynkę. Jestem w szoku ile ta gra daje funu. Formuła jak w starych gran turismo (1-4), ale ze szczyptą nieprzewidywalności i sensownym modelu zniszczeń. A.I w tej grze się zachowują jak w jakimś mario cart - czasem walną dzwona, czasem do końca wyścigu jest walka z przeciwnikiem (nie ma tu sztucznego turbo boosta, bo gra jest mocno symulacyjna). Duży random gdy uderzy się w kogoś, bo auto wtedy bardzo zachowuje się nieprzewidywalnie (wjedżanie w doope mocno nie wskazane). Licencjonowane auta, które można ulepszać (i ta ilość?!). Tuning wizualny powiedziałbym, że taki mocno średni. Ale formuła gry się nie nudzi. Niby wyścigi jak w nudnym race'erze po znanych torach (Suzuka etc.), ale jak bardzo wymagające. Takiej gierki na ps4/one ze świecą szukać. Odemnie 9/10 Ta gra prosiła się o część trzecią, ale EA lubi zabijać fajne gierki Cytuj Odnośnik do komentarza
Andreal 2 123 Opublikowano 25 kwietnia 2021 Udostępnij Opublikowano 25 kwietnia 2021 Far Cry 4 Grę kupiłem już jakiś czas temu, ale robiłem kilka podejść do niej, głównie chyba przez typowa mechanikę Ubi: mapa obsrana znacznikami, wieże itp. W końcu przysiadłem się na dobre i jak tylko olałem tzw. "wypełniacze" i skupiłem się na fabule, nagle gra stała się dość zjadliwa. Na plus jak zwykle setting gry, trzeba przyznać, że Ubi potrafi tworzyć naprawdę piękne światy, tak samo jak i postacie - przerywniki są po prostu świetne, aż czuć "człowieczeństwo" postaci do nas przemawiających, animacja i dubbing są perfekcyjne. W pewnym momencie dostajemy się też do mitycznej krainy Shangri La, która jest swoistą grą w grze z ciut inną mechaniką niż główny trzon FC4 Jako, że jest to "strzelanka", ten aspekt nie zawodzi, olbrzymi wybór giwer i środków destrukcji daje masę frajdy. A reszta? Cóż, tego Ubi w FC4 nie poprawiło, wiele naprawdę fajnych miejscówek, ale suchych, beż żadnej historii, niby są porozrzucanie jakieś notatki, ale zupełnie nie potrafiłem się tutaj wczuć w klimat. W każdym razie moja przygoda w Kyracie trwała 40h, do zrobienia wszystkiego spokojnie można dodać 10-15h. Uważam jednak, że wiele się poprawiło w Far Cry 5: dość zróżnicowany świat (3 strefy z różnymi typami przeciwników i klimatem), miejscówki "z historią", skrzynki preppersów z zagadkami itd. I tak według mnie przedstawia się top gier FC (pomijając "jedynkę" i "dwójke" której nie dałem rady ruszyć...): 1. Far Cry 3 2. Far Cry 5 3. Far Cry 4 4. Far Cry Primal Planet Alpha Gra urzekła mnie swoim trailerem, korzystając z promocji nabyłem tytuł, poleżał chwilę na dysku, odpaliłem i poszło w dwa wieczory. Zaczyna się dziwnie, jako obcy zaczynasz ranny na skalistej pustyni, nic nie wiesz, nic cię nie prowadzi za rękę, w trakcie wędrówki powoli zmienia się krajobraz: wszystko ożywa, twoje otoczenie zmienia się na nie do poznania, w pewnym momencie poznajesz moc zmiany pory dnia... i dalej nie ma sensu opowiadać Gra jest przepiękna, od samego początku do końca nic się nie powtarza, każde miejsce jest unikalne i magiczne, flora i fauna różnie zachowuje się też w stosunku do pory dnia, noc rozświetla masa kolorów, ożywają nocne rośliny, otoczenie zmienia się nie do poznania, promienie słońca z kolei usypiając nocną florę, powoduje jednoczesne ożywienie dziennych kwiatów. Po drodze spotykamy i podziwiamy mieszkańców tego przedziwnego i magicznego świata, nie można z nimi wchodzić w interakcją, ale stanowią dodatkową warstwę ożywiającą krajobraz. Co ciekawe, w podziwianiu świata nie przeszkadza nam żaden interfejs. Jak bym miał do czegoś ten tytuł porównać to chyba ze względu na rozgrywkę i mechanikę najbliżej tu do Limbo, klimat w pewnym momencie się zagęszcza, zaczynasz snuć domysły, co się właściwie dzieje, ale sama końcówka naprawdę mocno zaskakuje, twórcy tak naprawdę do końca nie wyjaśniają nic, wiele pozostaje w sferze domysłów gracza, co w tym wypadku jest tak naprawdę siłą tego tytułu. I na koniec, gra jest dość krótka: przejście zajęło mi 5,5h, ale było warto. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza
Dante 426 Opublikowano 26 kwietnia 2021 Udostępnij Opublikowano 26 kwietnia 2021 Rain on your Parade 2 godziny i gra ukończona, ale indyczek przyjemny i bardzo pogodny. Latamy chmurką i siejemy zamęt deszczem, śniegiem piorunami i tornadem. Jest trochę nawiązań do innych gier jak MGS czy Half Life. Dostępne w GP i sprawdza się super jako indyk na poprawę humoru. 2 Cytuj Odnośnik do komentarza
Dante 426 Opublikowano 27 kwietnia 2021 Udostępnij Opublikowano 27 kwietnia 2021 Uwaga bo skończyłem kolejną grę z Game Pass, więc... Moving Out, czyli gierka o przeprowadzkach stworzona pod co-op na kanapie. Znowu zabawne i całkiem słodka stylistyka z ludkami zwierzątkami. 30 poziomów i gierka rozkręca się od połowy gdzieś ale przydałoby się trochę więcej tych zakręconych leveli z masą pułapek i przeszkadzajek. Tylko druga połówka musi być odrobinę kumata bo kręcenie złotych medali wymaga jednak trochę ogarniania sterowania i tego co się dzieje na ekranie. Niby nic specjalnego, ale przyznam że wciąga i było ciągle jeszcze jedna plansza i kończymy. 2 Cytuj Odnośnik do komentarza
lukas_k96 304 Opublikowano 27 kwietnia 2021 Udostępnij Opublikowano 27 kwietnia 2021 Plusy: - nowy, oryginalny setting - przemodelowanie rozgrywki, znanej z poprzednich części - oswajanie zwierząt - motyw z rozbudową wioski - zróżnicowane tereny - system dnia i nocy Minusy: - mało angażująca i wciągająca historia - absurdalne zachowanie wrogów (np. strzelec czy gość z włócznią, który za każdym razem trafia idealnie w ciebie) - czasami wkurzający crafting - bugi i inne błahostki techniczne Ocena: 8/10 - solidna produkcja i duża odskocznia od innych części. OK, można mówić, że mapa to zrzynka z Kyrat z FC 4, że to nadal sandbox w stylu Ubisoftu, ale dzięki pewnym zmianom w rozgrywce (np. likwidacja z wież jako system odkrywania mapy) i nowemu, oryginalnemu settingowi gra się bardzo przyjemnie. Ma jednak swoje minusy, przez co czasami człowiek się irytuje. Dla mnie takim jest np. fabuła, która stanowi zlepek zadań bez większej intrygi czy jakichś twistów. Mimo wszystko sandboxów w prehistorii nie ma na rynku, więc tym bardziej, jeśli ktoś lubi lub jest ciekawy takich klimatów to może zdecydować się na zakup. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza
Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. kotlet_schabowy 2 673 Opublikowano 27 kwietnia 2021 Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Udostępnij Opublikowano 27 kwietnia 2021 Wiedźmin 3: Dziki Gon Sześć lat po premierze skończyłem tytuł uznawany przez wielu za grę mijającej generacji, ba, za jedną z najlepszych gier w ich życiu. Dlaczego tak późno? Powodów jest w sumie kilka. Najpierw łudziłem się, że załatwię sprawę "po Bożemu": przeczytam książki, przejdę sequele. No ale zwyczajnie nie ciągnęło mnie do tego świata (ogólnie nie jestem fanem fantasy) i tak sobie lata leciały. Bodajże rok temu spróbowałem Wieśka 1 i mocno się odbiłem, po jakiejś godzince gra wyleciała z dysku. Inna sprawa, że po tylu latach czytania peanów pochwalnych na temat Dzikiego Gonu uznałem, że może to być dobra wisienka na torcie odchodzącej generacji, w końcu często słyszy się, że "po Wieśku żadna gra już nie smakuje tak dobrze". No to dotarłem do momentu, w którym każdy większy hit na PS4 mam już za sobą, spontanicznie zakupiłem więc na promce edycję cyfrową (czego w sumie żałuję, bo pudełkowa była wyjątkowo jak na dzisiejsze czasywydana i ogólnie raczej lubię mieć ważne tytuły na półce) i zabrałem się za granie "na Janusza", nie wiedząc o uniwersum prawie nic, poza tym, że gierka fajna, że Wiedźmin Geralt i jakieś tam czarodziejki, że słowiańsko, że swojsko, że epicko. Pograłem parę godzin, wciągnąłem się trochę w wykreowany świat i poleciałem do biblioteki, bo uznałem, że nie godzi się tak w to brnąć. Wchłonąłem opowiadania i sagę, pykając jednocześnie po 2-3 godzinki dziennie, robiąc głównie misje i inne zajęcia poboczne, niejako grając "na czas". Wyszło w sumie całkiem spoko, bo spojrzenie na wydarzenia, bohaterów i liczne smaczki jest zupełnie inne, kiedy znamy materiał źródłowy. Straciłem natomiast trochę na nieznajomości prequeli, no ale już trudno. Generalnie: można się dobrze bawić na sucho, ale na ten moment nie wyobrażam sobie grać, nie wiedząc, o co w tym świecie chodzi. No, to tak tytułem przydługiego wstępu. Jakie natomiast wrażenia z samej gry? Krótko mówiąc, Wiedźmin 3 to tytuł fantastyczny, zasługujący w pełni na wszystkie nagrody, pochwały i spusty graczy. Jednocześnie to gra z wieloma wadami, tkwiąca niektórymi mechanikami w poprzedniej generacji, trochę drewniana i irytująca błędami czy niedoróbkami. Mimo to bawiłem się świetnie, przygoda wciąga jak bagno i jest to zdecydowanie najlepszy tytuł z otwartym światem, w jaki grałem na ósmej generacji. Żaden inny nie sprawił, że nie nudziłem się dosłownie ani chwilę przez prawie 100 jebanych godzin. Czyściłem mapę, robiłem pierdoły w postaci niszczenia gniazd potworów czy szukania skarbów (no dobra, ilość pytajników na wodach wokół Skellige to był już absurd i podziękowałem za zabawę w szukanie ich wszystkich), rozmawiałem z kim się da i słuchałem rozmów wieśniaków lub żołnierzy. Gdybym złapał bakcyla w postaci Gwinta, to tych godzin byłoby jeszcze więcej, ale zwyczajnie mi w niego nie szło (co nie dziwne, skoro miałem gównianą talię i notorycznie przegrywałem, bo kończyłem remisem, a przeciwnik miał talię Nilfgaardu). Chłonąłem ten świat i po raz pierwszy od lat czułem się (choć tylko momentami) podobnie, jak grając w ukochane Mass Effecty. Tyle, że zamiast 3x40h, tutaj mam jedną wielką przygodę i dwa dłuższe DLC. Czuć ten klimat żywego świata, zmian, jakie zachodzą pod wpływem naszych działań i wyborów. Dużą robotę robi też muzyka, choć w czasie walki i eksploracji robi się dosyć szybko powtarzalna, co łatwo wybaczyć ze względu na jej poziom. Motyw, kiedy po kilkudziesięciu godzinach na kontynencie i wyczyszczeniu listy zadań, załadowałem się na statek, wylądowałem na Skellige, a po dłuższej chwili dotarłem do Kaer Trolde i w tle pojawił się ten piękny utwór, zapamiętam na długo. Wywoływanie właśnie takich odczuć cenię sobie w grach AAA. Świetne są oczywiście dialogi i najróżniejsze teksty rzucane przez postacie, również na dalekim planie. Bohaterowie (poza kilkoma nudziarzami, zwłaszcza na Skellige) budzą sympatię/antypatię, są barwni i najczęściej po prostu ciekawi. Z bananem na gębie podchodziłem do każdej konfrontacji z trollami, byłem ciekaw, co znowu walnie Lambert i jak zareaguje na moją arogancję Emhyr. Tu oczywiście nie bez znaczenia jest świetny (zazwyczaj) dubbing. To pierwsza i jedyna gra na PS4, w którą grałem po polsku i chyba pierwsza w ogóle od jakichś 10 lat, no ale tutaj nie było innej opcji. Aktorzy w większości spisali się rewelacyjnie, niestety poza prawie wszystkimi głównymi postaciami kobiecymi, no nie wiem co tak słabo wyszło. Yen jojczy i przeciąga z taką manierą, jakby miała wieczną ciotę (to się akurat tyczy tej postaci, jako ogółu, więc nazwijmy to mocnym wczuciem w rolę), Ciri zalatuje przesadną teatralnością i sztucznością, a głosu Triss zwyczajnie nie lubię (w przeciwieństwie do postaci, którą uczyniłem wybranką Geralta). Mały minus też za dosyć szybko powtarzające się też głosy randomów. Ale poza tym: dobra robota. Gameplay'owo nie mamy tutaj do czynienia z odkrywaniem Ameryki, ba, w pewnych kwestiach jest raczej dosyć sztampowo (choć w 2015 zwiedzanie mapki na koniu, zbieranie śmieci, wiedźmińskie zmysły i expienie nie przejadło się może jeszcze wszystkim tak, jak teraz). Mimo swoich wad (o których niżej), zabawa w siekanie potworów (głównie większych bydlaków) jest dosyć satysfakcjonująca, spodobał mi się przede wszystkim system Znaków, który w połączeniu z wymogiem naładowania paska "staminy" ma fajny, lekko taktyczny sznyt. No i dekapitacja/urywanie kończyn na zakończenie starcia zawsze na propsie. Zdecydowaną większość gry zaliczyłem na poziomie będącym odpowiednikiem harda, i trudności raczej nie miewałem. No ale już chyba "każde dziecko wie", że Wiesiek to przede wszystkim fenomen w temacie projektu zadań, szczególnie pobocznych. One są naprawdę tak dobre, jak to wszędzie piszą, a byłem do tego lekko sceptycznie nastawiony przed zagraniem. To jest zupełnie inna liga, niż pozostałe open worldy, i jak sobie teraz wspomnę (wychodzące przecież dobre kilka lat po grze Redów) Assassyny czy nawet całkiem niezłą w tym temacie Cuszimę, to mogę tylko lekko się uśmiechnąć pod nosem. Mimo, że nie każdy NPC jest niezwykle barwną postacią i nie każde tło fabularne warte zapamiętania, to całość zazwyczaj choć trochę intryguje, oferując jakieś ciekawe rozwinięcie lub zakończenie całego miniwątku. Świetna sprawa. Trochę o minusach. Ze spraw czysto technicznych: bugi (również wymuszające ponowne załadowanie stanu gry, chociażby nie reagująca na zagwizdanie Płotka, którą w efekcie "gubimy"), problemy z frameratem (PS4 Slim, w Novigradzie jest słabiutko, poza tym znośnie), KOSZMARNIE długie loadingi przy ładowaniu save'a i podróży między mapami, bodajże najdłuższe w mojej karierze gracza (skutecznie zniechęcające do gry na najwyższym poziomie trudności, gdzie mocno ryzykujemy śmiercią), grafika mająca swoje słabsze strony (aliasing, niektóre tekstury). Takie bardziej gameplay'owe problemy: tragiczne sterowanie koniem i jego reakcje/fizyka (zapewniające tytuł najgorszej jazdy konnej gejmingu), beznadziejne pływanie i akcje z nim powiązane (problemy przy wyjściu z wody, motanie się, gdy pływamy, a w pobliżu jest wróg-momentami walcząc z syrenami i innym wodno-powietrznym tałatajstwem czułem się, jakbym grał w jakąś betę albo alphę, tak bardzo niedorobione to było). Ogólnie "drewniany" i trochę trącący starszymi generacjami feeling sterowania (choć ma swój urok, lepsze to niż IMMERSYJNA ociężałość i powolność znana z innych tytułów AAA). Niezbyt satysfakcjonujący system walki i sama walka (feeling cięć, jakbyśmy machali żyletką a nie potężnymi mieczami). Z początku jest trudno i zniechęcająco, później robi się tak łatwo, że nawet podwyższenie poziomu trudności niewiele pomaga i starcia przestają stanowić jakiekolwiek wyzwanie, chyba, że przeciwnik ma przynajmniej z 5 leveli więcej, niż my. Trochę mało przejrzysty i intuicyjny ekwipunek i upierdliwy crafting (całe szczęście grę da się przejść bez zabawy w wielkiego alchemika, ale czasami uparłem się na jakąś miksturę i szukanie jednego brakującego kwiatka bywało drażniące). System rozwoju postaci też jakoś mnie nie zachwycił, duża liczba zupełnie niepotrzebnych skilli, ale to choroba powszechna w RPGach akcji. Jak dla mnie warto rozwijać dosłownie kilka umiejętności defensywnych, zwiększyć umiejętności perswazji w dialogach, do tego dorzucić skille zapewniające większą pojemność ekwipunku i regenerację żywotności przez 20 minut i mamy kozaka, którym możemy przelecieć całą grę bez większej zadyszki. Nie do końca podobało mi się też zakończenie. Może to efekt niesamowitego rozciągnięcia końcówki (ze trzy razy miałem wrażenie, że to już, zaraz, za moment), która niestety nie oferuje specjalnie wyróżniających się na plus zadań, ale w ostatnich godzinach trochę zacząłem już wyczekiwać prawdziwego zakończenia i napisów. Swoją drogą, sam ending był mało satysfakcjonujący, abstrahując już od samych efektów naszych wyborów, ot zagrywka rodem z Fallouta i tamtejszych plansz podsumowujących efekty naszych decyzji. No nie czułem tej słynnej pustki i "doła", że to już koniec pięknej przygody, może dlatego, że sama w sobie była ona sycąca, a może też przez świadomość, że przede mną potężne DLC. Tak czy siak, łzy nie uroniłem, tęsknoty wielkiej nie czuję. Podsumowując: piękna przygoda, epicka skala, wyjątkowe odczucia związane zarówno z całą otoczką, materiałem źródłowym, swojskością, dubbingiem, klimatem. Do tego, mimo swoich słabszych momentów, bardzo ładna oprawia wizualna (wyróżnię tu szybko efekty pogodowe i gęstą roślinność, niekiedy fakturę materiałów, oświetlenie i fantastyczne widoczki) i wspaniała muzyka. No i chyba najważniejsze, co może cechować grę wideo: nie nudzi, wciąga w takim stopniu, że ciężko się ją wyłącza, bo ciągle chce się odkryć jeszcze jeden znacznik, zrobić jeszcze jedną misję, znaleźć jeszcze jeden element rynsztunku. Pomyśleć tylko, o ile bardziej bym się jarał, gdybym perypetie Geralta i spółki śledził od dawna, chronologicznie. No ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, Dziki Gon zachęcił mnie do poznania, trochę od dupy strony, książkowej historii Białego Wilka (choć jakoś mocno zachwycony twórczością Sapkowskiego nie byłem-jak by to kogoś interesowało, to napisałem parę zdań na ten temat w odpowiednim temacie w dziale o grach CDPR). Po tym, co dostarczyli twórcy, tym bardziej nie dziwię się oczekiwaniom, jakie pojawiły się przed premierą wobec Cyberpunka. Mimo wszystkich jej problemów, liczę na to, że w temacie scenariusza, questów i ogólnie pojętej atmosfery, najnowsza gra Redów i tak mnie nie zawiedzie. No ale to już może na PS5. Tymczasem, Wieśkowi wystawiam 9/10, bo jednak za dużo tu czysto growych wad i problemów, żeby przymknąć na to oko. 5 6 Cytuj Odnośnik do komentarza
SlimShady 3 376 Opublikowano 28 kwietnia 2021 Udostępnij Opublikowano 28 kwietnia 2021 @kotlet_schabowy Obejrzyj sobie chociaż(wątpię, żebyś miał czas i chęci grać trzy razy w tak potężny tytuł) pozostałe dwa zakończenia w podstawce. Jedno jest złe, jedno dobre i ostatnie, powiedzmy, że neutralne. Osobiście miałem dobre, a takie rzadko kiedy zostawiają po sobie ślad, ale samo obejrzenie tego ostatniego wrzuciło mnie ciary. Gdybym nie spędził z grą i dwoma dodatkami(w drugim dodatku warto rozegrać końcówkę dwukrotnie, bo to zupełnie inne obszary, których nie chcesz ominąć) ok 150h, to pewnie bym tego nie odczuł, ale tak mimo wszystko zadziałało. Cytuj Odnośnik do komentarza
kotlet_schabowy 2 673 Opublikowano 28 kwietnia 2021 Udostępnij Opublikowano 28 kwietnia 2021 Sprawdzę na pewno. Myślę, że prędzej czy później i tak pyknę drugi playthrough na szybko, bardziej w celu naprawienia pewnych nienajlepszych wyborów i sprawdzenia alternatywnych dróg (nie zrobiłem np. questu z Filippą dla Radowida), ale najpierw zamierzam dać jeszcze jedną szansę pierwszej części i jak pójdzie dobrze, to zaliczyć dwójkę. Cytuj Odnośnik do komentarza
SlimShady 3 376 Opublikowano 28 kwietnia 2021 Udostępnij Opublikowano 28 kwietnia 2021 (edytowane) Dwójkę polecam dwa razy(jest dosyć krótka), bo jedno przejście, to jakbyś stracił pół gry pod względem zawartości. Edytowane 28 kwietnia 2021 przez SlimShady Cytuj Odnośnik do komentarza
Farmer 3 269 Opublikowano 28 kwietnia 2021 Udostępnij Opublikowano 28 kwietnia 2021 17 godzin temu, kotlet_schabowy napisał: że przede mną potężne DLC. O, stary Chłoń te doznania, bo fabularnie niekiedy przewyższają podstawkę (zwłaszcza SzK). Będziesz się pięknie bawił. Cytuj Odnośnik do komentarza
mitra 1 787 Opublikowano 30 kwietnia 2021 Udostępnij Opublikowano 30 kwietnia 2021 Właśnie ukończyłem Concrete Genie. Bardzo fajna miła i odprężającą gierka. Nawet nie boje się przyznać, że był moment gdy oczko się zaszkliło. Ogólnie wszystko mi się podobało prócz ostatniego etapu gdzie trzeba było walczyć. A to tylko z powodu niewygodnego rozwiązania ze sterowaniem podczas ataków na opętane dżiny. Tak, to wszystko zagrało legancko. Zostały mi trzy kartki do znalezienia w elektrowni l, zabawa w akuku i chyba tyle, ale za kartkami nie chce mi się latać a w akuku nie wiem jak zagrać. Tak to by wleciała platyna ale nie jestem dzbaneuszem, może kiedyś (taaaaa jasne). Gra w sumie jak się uprzeć, to jest na jedno dłuższe posiedzenie. Ale jest bardzo fajna i odprężającą. Także jak ktoś szuka jakiejś odskoczni to z całego serduszka polecam. A teraz co? Krótka przerwa (?) w Days Gone i w sumie postanowiłem polatać trochę rudą, bo mimo, że DG zarąbisty to muszę mieć chwilę przerwy od open worldów. Także Control nadchodzi. Zobaczymy czy po forumkowych ochach i ahach wejdzie jak pyszne, zimne piwerko na bezrobociu 3 1 Cytuj Odnośnik do komentarza
creatinfreak 3 827 Opublikowano 30 kwietnia 2021 Udostępnij Opublikowano 30 kwietnia 2021 Dead Space 2. Każdy zna i wie co to jest za gra. Klimat i walka o życie. Szkoda, że już nie robią takich liniowych gier akcji. Teraz nawet uncharted i gearsy są semi open worldami. 2 Cytuj Odnośnik do komentarza
Mejm 15 291 Opublikowano 30 kwietnia 2021 Udostępnij Opublikowano 30 kwietnia 2021 To w sumie ta przerobka z NASA pasowala do gierki, w ktora grales jak ci zdjecie robili. Cytuj Odnośnik do komentarza
Dr.Czekolada 4 488 Opublikowano 4 maja 2021 Udostępnij Opublikowano 4 maja 2021 Nier Replicant ver 1.22cośtam Kto by pomyślał że z początku prosta historyjka o chorej dziewczynce, którą zajmuje się starszy brat może doprowadzić człowieka do tylu emocji. Nier Automata jakimś nieprawdopodobnym cudem ominęła mnie w poprzedniej generacji ale nadrzędnym powodem było to, że jest to sequel a ja nie lubię grać w sequele nie znając pierwowzoru. W końcu moje czekanie minęło i Japończyk z dziwną okrągłą maską na twarzy z teamem Square Enix wydali zupgradowaną (jak to sam autor określił żeby uniknąć porównań do np FF7 Remake) wersję jedynki. KKW jeżeli chodzi o game developing jest znany z różnych charakterystycznych, często mocno dla nas już archaicznych rozwiązań i w szczerej istocie Nier Replicant 1.22 właśnie takim archaicznym stworem jest. To zbiór różnych pomysłów zlepionych w jedną całość i nie mam tu na myśli tylko inspiracji innymi gatunkami gier (jak shmupy, visual novel czy sidescrollery) ale też konstrukcją wielu pobocznych aktywności, których jakość pozostawia niestety bardzo wiele do życzenia ale też nie można pominąć ile pracy zostało tu włożone, do czego za chwilę wrócę. Dla mnie Niera można pokroić na dwie części, pierwsza część to historia i to w niej zdecydowana większość graczy się zakocha bez opamiętania. To nie jest historyjka o ratowaniu świata, gdzie jesteśmy bohaterami i ratujemy wszystkich przed złem. Wydarzenia w grze to tragedia na tragedii i nie sposób momentami złapać tchu od tego co się dzieje. Sama szarobura kolorystyka gry jak i soundtrack idealnie wpasowuje się w ten klimat, który mówi nam wprost że tu nie ma postaci złych i dobrych. Każdy widzi to, co chce widzieć a na porozumienie nie ma miejsca gdyż najważniejsze jest przetrwać w tym okropnym świecie zapomnianym przez Boga. Druga część to wspomniane wcześniej wszelkie poboczne aktywności. Nie są niezbędne do przejścia tytułu, są zupełnie opcjonalne lecz gra narracyjnymi metodami i tak każe nam chociaż dwa ruszyć. Japończycy często lubią wsadzać do swoich gierek takie rzeczy jak hazard, liczne minigierki, wędkowanie rybek itd. W Nierze właśnie wędkowanie i dbanie o ogródek się pojawia i muszę powiedzieć o ile to pierwsze jest wykonane tutaj całkiem pomysłowo tak z sadzeniem ziemniaków mam mieszane uczucia. Przede wszystkim ich rolą jest zarobić hajs i o ile wędkowanie jak najbardziej się w tym sprawdza tak sadzenie kwiatków Pan Yoko rozwiązał tak, że po zasadzeniu i podlaniu konewką trzeba czekać realne godziny w czasie rzeczywistym aż coś wyrośnie. Są sposoby aby proces przyśpieszyć z tego co czytałem zmiana strefy czasowej na konsoli/pc działa. W starej wersji Niera można było manipulować zegarem teraz jest to niemożliwe gdyż gra używa swojego własnego zegara. Szybko wychodzi, że uprawa pola jest wysoce nieefektywna w zarabianiu pieniędzy a wszelakie questy od npc polegające na przyniesieniu brokułów można rozwiązać szybciej kupując je zwyczajnie na straganie. Jak już jesteśmy przy questach od npc powtórzę to samo, co napisałem na Discordowej grupie - Fetch questy tutaj to podręcznikowy przykład jak ich nie powinno się robić w grach video i niestety ten element nie zmienił się od oryginalnego wydania, bo są to ząb w ząb dokładnie te same zadania. Mamy wszystkie możliwie najgorsze fetche jakie można sobie tylko wyobrazić i wiele z nich wychodzi na naszą niekorzyść (wspomniane np brokuły, których suma kupna jest nieadekwatna do nagrody). Miałem wspomnieć o ilości pracy jaką włożyli twórcy otóż każde kwestie dialogowe w owych mają pełny voice acting do tego w trakcie podróży po świecie gry często te wszystkie postacie są wspomniane w którymś momencie. Ogólnie jednak poza potrzebą odbębnienia zadań i trofeów nie mają w większości przypadków absolutnie żadnej wartości dla ogólnego odbioru gry poza poczuciem zmarnowania czasu i szczerze nawet stosunkowo niewielki świat gry tego nie poprawia. W trakcie gry pojawia się pewien quick travel jak i mount, którym można się szybciej poruszać po pewnych lokacjach ale też są miejsca gdzie da się tylko dobiec z buta i gra będzie nam kazała biegać w kółko po tych wszystkich miejscach niezależnie od tego czy robimy poboczne rzeczy czy też story. Wersja 1.22 doczekała się pewnych dodatkowych roździałów jak i dopasiony system walki. Mogę tylko powiedzieć, że wykonali naprawdę dobrą robotę i nawet nie odczułbym, że coś jest doklejone gdybym o tym nie poczytał. Pamiętam demo Automaty i system walki z tego co pamiętam był świetny. Ten w Replicant 1.22 jest znacznie uboższy ale też dawał mi dużo satysfakcji, jest tona broni do znalezienia (w większości zbędna tbh) i upgradu, jest magiczna "księga" Weiss która lata z nami i użycza magii którą się wspieramy podczas starć, mamy uniki za plecy wroga, uppercuty i comba w powietrzu niczym w DMC czy NG. W ogólnym rozrachunku pod względem gameplay'u spodobało mi się to co dostałem i patrząc na często powtarzaną krytykę wersji z ps3/x360 to chyba udało się im dostarczyć dobrą zmianę. Ostatnie moje słowa gdyż nie ukrywam, że miałem poważny problem z oceną gry. Ostatnimi czasy zauważyłem, że często padały u mnie 4/6 z plusami bądź rzadko minusem. Gdybym miał oceniać grę za samo story dałbym spokojnie 5+/6 i nawet się nie zastanawiał gdyż jest to gra, którą po skończeniu ma się długie rozkminy na temat postaci i wydarzeń. Natomiast biorąc pod uwagę, że włożyłem w nią trochę więcej czasu i ruszyłem również pozostałe elementy jakie oferuje za nie same mogłaby mieć u mnie max 3/6 i to lekko naciągane. Tak więc z początku myślałem dać niżej ale średnia wychodzi znowu 4/6 więc bądźmy uczciwi. Nier to zdecydowanie nie jest gra dla każdego. Myślę, że nie każdy ją doceni i wielu odbije się od jakości pewnych elementów. Nie mówię nawet o Sebastianach, którzy grają w ciągu roku głównie w Fife i okazjonalnie Uncharted bądź inny AAA. To po prostu smutny i depresyjny tytuł z doszytymi elementami gameplayu przypominającym średniaki z czasów ps3 i Yoko Taro był tego w pełni świadomym wydając ten remaster a Square oczywiście ma swój PR w głowie i chcą nakręcić markę gdyż po sukcesie Automaty nie zabija się kury znoszącej złote jaja. Życzę japońcowi dużo zdrowia i dziękuje mu za grę i oby tylko marka nie padła w przyszłości ofiarą "ambicji" jej ojców i sponsorów jak inne z portfolio Kwadratowych. Edit: Zapomniałem wspomnieć jeszcze o jednej rzeczy poziom trudności. Generalnie gra na normalu jest stosunkowo prosta a że lubię wyzwania to zacząłem od początku z hard. Po kilkukrotnym skończeniu scenariusza odkryłem, że hard jest sztucznie zawyżony, przeciwnicy są gąbkami na magie i na wykonanie pewnych zadań musiałem obniżyć poziom do normal inaczej musiałbym srogo grindować jeszcze duuużo godzin. Generalnie hard poza podniesieniem hp przeciwnikom i większym obrażenim zadawanym nam nie ma żadnych dodatkowych atutów. Nie ma żadnego trofika za granie na nim. Spoiler Spoiler Spoiler Spoiler Spoiler 7 2 Cytuj Odnośnik do komentarza
Andreal 2 123 Opublikowano 5 maja 2021 Udostępnij Opublikowano 5 maja 2021 Call of the Sea Staroszkolna przygodówka FPP dla miłośników gier sprzed lat od Cryo czy Microids. Tajemnicza wyspa, logiczne i całkiem fajnie skonstruowane zagadki, do tego sporo eksploracji. Nie jest to w żadnym wypadku symulator chodzenia, a pełnokrwista gra przygodowa. Fanom szybkich i dynamicznych tytułów mocno odradzam, dość szybko się od tego odbiją, ale jeżeli ktoś ma ochotę na kilkugodzinną, odprężającą historię, mocno polecam. Grę kiedyś zacząłem w gamepasie, abonamencik się skończył, gra w rozsypce, a wczoraj niespodziewanie mogłem zakupić miesiąc za 4 złocisze i dokończyć historię, z M$ jest jak z żoną, możesz chcieć zabić, ale w końcu i tak przytulisz i dasz buziaczka. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza
Sep 1 619 Opublikowano 8 maja 2021 Udostępnij Opublikowano 8 maja 2021 Yakuza 6 The Song of Life - na początek należy pochwalić nowy silnik bo wszystko śmiga szybciutko, walki ładują się momentalnie, wchodzenie do pomieszczeń bez żadnych loadingów. No wszystko działa płynnie. Kamurocho zostało z duchem czasu trochę przemodelowane, doszła też nowa miejscówka na Hiroszimie. Fabuła również daje radę. Oczywiście w pewnym momencie robi się jak w tureckiej telenoweli, ale fajni Yakuzy są przyzwyczajeni do takich rzeczy. Można się domyśleć w jakim kierunki sporo wątków się potoczy. Postacie które spotykamy w tej odsłonie również dają rade, każdy dostał odpowiedni czas w historii, zarówno ci źli jak i dobrzy. Nie ma tu takich kwiatków jak w Y3 czy Y5. A więc finał przygód Kiryu wypada zadowalająco. Zakończenie również, takie rozwiązanie jakie zaproponowano na końcu mi bardzo odpowiada. Mam nawet wrażenie że Nagoshi w tej końcówce zapatrzył się na twórczość Koijmy. W stosunku do innych części Yakuza 6 jest najprostsza. Nie ma już różnych stylów walki w związku z czym wszystkie pojedynki przebiegają podobnie. Nawet walki z bossami są proste. Unik, pare ciosów, podniesie przedmiotu i użycie heat action. Każdego da się pokonać tak samo. W ogóle każdy z bossów (oprócz finałowego) ma jeden pasek życia. Niby czasem jest ich kilku na rozdział, ale nie ma już tego stresu i kombinowania podczas walki z nimi, dobrania stylu. No szkoda. Yakuza to wiadomo sporo minigierek i subqestów. Miałem plan zrobić wszystkie ale mnie znużyło. Za dużo tu gadania jak zawsze. Oczywiście trafiło się kilka naprawdę spoko zadań podocznych. Dodano też dłuższe zadania jak baseball czy zarządzanie własnym klanem. Baseball to uproszczone mecze niczym w starych football manager. Można je przyspieszać, ale wiele meczy trzeba powtarzać by rozwijać zawodników, no i trzeba liczyć też na szczęście. Zarządzanie klanem to rekrutowanie ludzi i walka z pewną organizacją. Tez proste i mało urozmaicone. No nic nie równa się do klubu z hostessami z Y0, to wciągało. Czyli nie wszystko zagrało. Fabuła na plus, ale już druga jej składowa czyli walki najprostsze i mało urozmaicone w całej serii. Na pewno nie jest to odsłona którą umieszczę w top 3 serii, ale dla tych co znają przygody Kiryu pozycja obowiązkowa żeby poznać jego finał. A no i minigierka z live chatem gdzie są nagrane filmiki z prawdziwymi cycatymi japonkami to złoto. Dobrze że mieszkam sam, to nie muszę się tłumaczyć czy to gra czy nie. Dziękuje Panie Nagoshi. 3 Cytuj Odnośnik do komentarza
łom 1 963 Opublikowano 13 maja 2021 Udostępnij Opublikowano 13 maja 2021 Front Mission 4 - jeden z najlepszych RPGów turowych. Jeśli komuś przeszkadza design postaci i potworków z np. FF Tactics to może śmiało atakować ten tytuł. Bardzo dobry system, zarówno walki jaki i rozwoju postaci. W przeciwieństwie do FM3 dodatkowe umiejętności pozyskujemy poprzez wykupywanie ich za skill pointy (podobnie jak w FFT) a nie przez używanie odpowiednich części. Każda postać ma jakieś predyspozycje, ale po jakimś czasie jest możliwość ich rozbudowy. Do tego dochodzi dobrze zbalansowany system budowy mecha, nie da rady zrobić szybkiego silnego i uzbrojonego po zęby robota, zawsze jest coś za coś. Fabuła jest ok, są dwie ekipy, dezerterzy z ameryki południowej i 'naukowcy' z europy i każda z nich ma do dyspozycji inne części i walczy z innymi bossami (takie 7+/10 pod tym względem, nic nie razi ale też się nie wybija). Oprawa to czasy PS2, szału nie robi ale jest schludnie, czytelnie i intuicyjnie. Boli trochę brak internetu, różnych opcji dialogowych i zmiany celów misji (co już było w FM3) mimo tego gra jest długa, 45h. Do mojego top topów czyli FF Tactics, FM3 i Valkyria Chronicles trochę zabrakło. 8+/10 Biorę się za piątą część. 4 1 1 Cytuj Odnośnik do komentarza
Figuś 21 141 Opublikowano 14 maja 2021 Udostępnij Opublikowano 14 maja 2021 W dniu 8.05.2021 o 20:33, Sep napisał: minigierka z live chatem gdzie są nagrane filmiki z prawdziwymi cycatymi japońskimi aktorkami JAV to złoto. fix Anri Okita Cytuj Odnośnik do komentarza
Aleks 488 Opublikowano 14 maja 2021 Udostępnij Opublikowano 14 maja 2021 Unravel, Unravel 2 - kiedyś zagrałem w demko jedynki i mnie nie porwało. Dałem drugą szansę i jestem zaskoczony - oczywiście pozytywnie. Do tego stopnia, że z marszu skończyłem obie części. Dużo fajnych pomysłów wykorzystujących konwencję. Wyzwania zarówno logiczne i zręcznościowe. Pierwsza część lepsza - taka kompletna. Dwójka krótsza od pierwowzoru, ale można grać we dwoje. Dostajemy jeszcze wyzwanie z trudniejszymi zadaniami niż w głównym wątku. Ale wszystko wypada jak bardzo dobry dodatek, a nie samodzielna gra. Polecam przygody wełniaka - przyjemne gierki. W sam raz jako przerywnik w czymś bardziej wymagającym. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza
okens 540 Opublikowano 17 maja 2021 Udostępnij Opublikowano 17 maja 2021 Bardzo przecietne A Plague Tale ukonczone. Bardzo ladne lokacje probuja ukryc pod soba mialka fabule, wrukwiajacego dzieciaka i niestety najwiekszy zal jaki mam do tej gry- mechanike. Braklo chyba pomyslu i przez to gra jest bardzo latwa, tzn te niewymagajace zagadki uposledzaja to co powinno byc najmocniejsza strona gry. O Hugo tematu nawet nie rozwijam bo po prostu mnie irytowal od poczatku do samego zasranego konca. Mozna to przejsc jako cos lekkiego przed tytulem AAA ale o A Plague Tale zapomniecie po miesiacu. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza
Figaro 8 204 Opublikowano 17 maja 2021 Udostępnij Opublikowano 17 maja 2021 REmake 2 (Leon) - Ale graficzka Nie wiem do czego się doczepić. Czasem tryb TPP jest nieidealny w stresujących sytuacjach. A tak to wporzo. Wpoooorzo. Bardzo wporzo gra. Chyba ostatnia jaką ograłem na PS4 Pro. I dobrze, bo więcej tego wycia nie przeżyję. Mr X to majstersztyk bad guyów. 8-/10 POLETZAM ale Claire i innych scenariuszy nie będzie mi się już chyba chciało 1 3 Cytuj Odnośnik do komentarza
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.