Skocz do zawartości

własnie ukonczyłem...


Gość Orson

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Jak już mowa o Herkulesie, to wspomnę o jeszcze jedynym tytule, Herc’s Adventures. Nigdy nie grałem, bo w tamtych czasach był ciężko do zdobycia nawet pirat, nie mówiąc już o oryginale, ale uwielbiam taką grafikę. Chyba zaraz ściągnę roma na Classica i sprawdzę:)

 

Opublikowano

Grałem w to powyżej i taki średniak+. W Herkulesa też grałem i ta gra była trudna, z tego co pamiętam żeby zrobić save'a po ukończonym poziomie trzeba było zebrać jakieś znajdźki albo wpisać kod. Ale jeden poziom ten w mieście z Minotaurem na końcu (który też był w późniejszym Demo 1) był mega dobry. A Dino Crisis 2 jest świetne.

Opublikowano

Deathloop

DEATHLOOP_20210917132913.jpg

Backstory

Z góry zaznaczę, że jest ogrom nieścisłości w określaniu tej gry. Spotkałem się z nazywaniem jej roguelitem, na co teraz mogę zareagować ogromnym XD

To nie jest w żadnej mierze rogalik. W żadnej. I swoje argumenty wysunę za chwilę poniżej. To w pełni fabularny FPS w duchu Dishonored (autorstwo Arkane zobowiązuje) i równie swobodny w doborze preferowanego sposobu rozgrywki. A może nawet bardziej.

 

Dlaczego to nie jest rogalik?

Bo kurwa nie.

Rozłóżmy to sobie.

Czym się charakteryzuje rogalik przede wszystkim? Losowością pola gry (mapa/przeciwnicy). W Deathloop mamy cztery poziomy, a każdy z nich możemy odwiedzić w trakcie jednej z czterech pór dnia (poranek, południe, popołudnie, wieczór). Czyli szesnaście wariantów. Rzecz w tym, że te warianty poza tym się już niczym nie różnią. Rozstawienie przeciwników o danej porze jest takie samo. Konstrukcja poziomu się nie zmienia. Główne wydarzenia i aktorzy spektaklu zawsze są na tym samym miejscu. Możemy własnymi działaniami nieznacznie wpływać na pewne aspekty, ale nie ma to zupełnie związku z losowością, raczej relacją przyczyna - skutek. Jedyna losowość jaka w tej grze jest, to randomowy loot, ale ten jeszcze z Diablo nie uczynił rogalika, prawda?

 

Czym jeszcze się charakteryzuje rogalik przede wszystkim? Odstraszającą świadomością, że po zgonie tracisz wszystko. I to tutaj również nie ma miejsca. To znaczy owszem, możesz stracić właśnie zdobytą pukawkę czy medalion, ale na tej samej zasadzie, co w każdej innej grze możesz stracić postęp, póki nie dotrzesz do z góry ustalonego checkpointu. Nie dążmy do absurdu, że skoro gra nie ma autosave po zdobyciu nowego uzbrojenia to już jest rogalikiem xd Tutaj checkpointy są, tylko rozstawione co poziom, a ten może trwać od 5 minut, do godziny, zależy co chcemy osiągnąć. Po wyjściu z mapy możemy swobodnie zapisać sobie zdobyte dobra "na zawsze". Wszystkie fabularne odkrycia i wskazówki zostają z nami na stałe już w momencie ich zdobycia, nawet jeśli za chwilę zginiemy.

 

A teraz zajmijmy się wreszcie grą.

Skoro krzywdzące mity mamy już za sobą, to czym ta gra jest? Silnie osadzoną fabularnie opowieścią o pętli czasowej. Zostajemy zrzuceni na wyspę Blackreef o poranku, wraz z północą wracamy tam ponownie. Ale to czego dokonamy w trakcie całego dnia zostanie z nami. Raz poznamy jakiś kod do drzwi czy sejfu? Ponownie nie będziemy zmuszeni go zdobywać. To każdorazowo nieco przyspiesza nasz progres. Możemy poświęcić cały dzień na zdobycie jakiejś informacji, ale w kolejnej pętli wykorzystamy tę wiedzę już o poranku, co otworzy nam nowe możliwości na resztę dnia. Osobiście jestem ogromnym fanem tematyki podróży w czasie (pętla czasowa w jakimś sensie jest tym samym), więc szybko połknąłem haczyk tej opowieści i zaintrygowany brnąłem od wskazówki do wskazówki. 

 

Nieuniknionym jest, że każdy gracz na początku będzie się czuł zagubiony. No nie ma chuja, by ktokolwiek czuł się swobodnie w tym natłoku wskazówek, postaci, wydarzeń. Więc krążymy po omacku. Ale w Deathloop cierpliwość popłaca jak w niewielu innych tytułach. Stopniowo klaruje się nam jasna ścieżka. Mamy kilka tropów do zbadania, ale gra dość opiekuńczo prowadzi nas za rękę, a kolejne informacje zaczynają się szybko układać się pewien szablon. I w mig łapiemy co musimy zrobić w kolejnej iteracji pętli, by popchnąć fabułę do przodu. Całkiem satysfakcjonujące doświadczenie, nie przeczę. 

 

Zaznaczę jeszcze raz - żadnych postępów nie tracimy. Ewentualnie loot, ale nawet jeśli zginiemy "po południu", to nie ma przymusu przebijać się przez "poranek" i "południe". Możemy od razu przejść do popołudnia. No rogalik jak chuj xd Naprawdę, gra w żądnej mierze nie stara się nawet kraść naszego cennego czasu. Bez obaw.

 

A fabuła?

No jest niezła. Nie urywa niczego, ale skutecznie napędza nasze działania. Kilka mniejszych, bądź większych twistów, ale też cała masa opcjonalnych sekretów wyjaśniających LORE gry. Relacja Colta z Julianną iskrzy i ich dialogi są kapitalne, muszę to zaznaczyć. Reszta Wizjonerów również ma swój niepowtarzalny charakter (czasem uroczo zabawny), który oczywiście możemy, a nawet powinniśmy wykorzystać na własną korzyść. To w jakimś sensie zachwycające, jak wraz z kolejnymi iteracjami pętli zaczynamy zauważać pewne schematy zachowań i w naszej głowie gracza układa się plan na "ostateczne rozwiązanie", czyli zabicie wszystkich siedmiu Wizjonerów w trakcie jednego dnia - rzecz początkowo wydawałoby się, że niemożliwa staje się satysfakcjonująco wykonalna i umiejętny gracz upora się z nią w czasie krótszym, niż początkowo zaliczenie tylko jednej pory dnia.

 

No i warto wspomnieć o świetnej stylistyce, bo ta mnie absolutnie urzekła. Wiele elementów gra tutaj niezależnie, ale razem tworzą całkiem przyjemną melodię. A i same melodie bywają niezwykle urokliwe. Niejednokrotnie zatrzymywałem się, by posłuchać nutek lecących z głośników, bo sama gra raczy nas tylko coraz bardziej wyrazistą (choć powtarzalną) melodią wraz ze zbliżaniem się do wroga (system wczesnego ostrzegania).

 

Całość w zupełności jest w stanie wynagrodzić poświęcony grze czas. Bo powtórzę - to w pełni wartościowa fabularnie opowieść. 

 

Jak się w to gra?

Ogólnie mówiąc - jak chcesz. Choć mimo wszystko preferowany jest tryb stealth, to metodą na Rambo również krzywdy sobie nie zrobisz. Tym bardzie, że przeciwnicy wybitnie inteligentni nie są, choć ślepymi idiotami trudno ich nazwać. Ale jeśli preferujesz bardziej skrytobójczy styl, to również szybko dostaniesz tutaj do tego narzędzia. Broń, akcesoria, moce, ich ulepszenia, coraz więcej otwartych ścieżek (dzięki znajomości kodów z poprzednich iteracji), no jest się czym bawić. 

 

Strzelanie? Całkiem przyjemne, choć pewnie rasowi FPSowcy będą kręcić nosem. Dla mnie - rasowego stealthowca - było ze wszech miar wystarczające, resonsywne i zadowalające. Choć głownie skupiałem się na sadzeniu headshotów. W połączeniu ze Splotem jeden strzał eliminuje kilku wrogów - duma gracza gwarantowana. 

 

Tylko cztery poziomy (w czterech wariacjach) rodzą oczywisty problem z pewną powtarzalnością. No nie dało się tego uniknąć przy takim założeniu fabularnym. Gdybyś Ty miał wielokrotnie przezywać ten sam dzień, to ile razy musiałbyś znosić samego siebie walącego sobie konia? Niemniej należy to upatrywać jako wadę, bo kiedy spędzasz na Blackreef kilkadziesiąt godzin gry, to przyłapujesz się na tym, że już niczym nowym Cię nie zaskakuje. Mnie całość zajęła ok. 30 godzin, ale jestem dość powolnym, metodycznym graczem. Niemniej wciąż byłem raczony nowymi dialogami między Coltem a Julianną, więc chyba limitu nie wyczerpałem.

 

Inną kwestią, na którą mógłbym ponarzekać, to pojawiająca się w losowych momentach Julianna, która ma za zadanie nam uprzykrzyć życia i nadać mu krztyny nieprzewidywalności. Rozumiem koncepcję, ale zazwyczaj nie wpływała ona pozytywnie na moje poczucie gameplayu. Inni gracze (bo w Juliannę mogą się wcielić inni gejmerzy) nie zawsze podejmowali walkę fair, kampiąc czy w ogóle chuj wie o co im chodziło. Z kolei Julianna-AI (tryb offline) trzymała się schematów i jej żywot zazwyczaj kończył się serią z odpowiedniego karabinu, albo miną, która wypierdalała ją poza mapę (loot przepada, ale na pewnym etapie chuj z nim). No nie mogę tego elementu ocenić pozytywnie.

 

Cała reszta to cymes. Poziomy szalenie mi imponują swoim projektem, zawsze gdzieś czai się jakieś tajemne przejście, półka pozwalająca prześlizgnąć się niespostrzeżonym, zakraść się. Otwarte okna skrywają warte uwagi dobroci, czajenie się na gzymsie potrafi przynieść sporo zysku. Elastyczność stylu jest ogromna. Wątków i sekretów do zbadania jest mutum. Całość cieszy oko i ucho. Czego chcieć więcej?

 

 

W ramach podsumowania, czyli TL,DR.

Gra nie ma absolutnie NIC z rogalika. Myląca łatka roguelite to krzywdząca fasada, bo Deathloop oferuje w pełni fabularne doświadczenie, choć na ograniczonej przestrzeni i czasie.

Czy polecam?

Tak.

Gdyby to kogoś.

  • Plusik 8
  • Dzięki 1
Opublikowano

No i teraz sprzedałeś mi gierkę, bo musze przyznać, że te mętne zapowiedzi raczej nie nastawiały mnie pozytywnie, a w międzyczasie zdążyłem nawet ją znienawidzieć przez kurewsko nachalne reklamy na YouTube (przed premierą, a później także z powodu jakiejś obniżki ceny).
Kiedyś trzeba będzie w to zagrać :lapka:

  • Plusik 1
Opublikowano

Cyberpunk 2077

Zaczęte na premierę, ale porzucone, aktualnie gra już nie sprawia takich problemów i szczerze przyznam że na XSX prezentuje się całkiem dobrze... Choć nadal jest mnóstwo drobnych i nieco większych głupot, błędów i niedoróbek.

Szkoda, bo to w gruncie rzeczy kawał niezłej gry, być może trochę pociętej na ostatniej prostej, w pewnym momencie gra nagle uznaje że pora kończyć a człowiek ma wrażenie że to jeszcze nie czas i pograł by więcej, ale cóż... może zrobić coś dobrego na miarę DLC do Wiedźmina i jeszcze wrócę. Kto wie.

 

The Artfull Escape;

Trochę niespodziewanie dokończyłem jammowanie które okazało się niezwykle krótkie, przejście "gr" zajęło mi 3,5 godziny. Któregoś piątku wieczorem siadłem sobie wieczorem do konsoli z browarem i z ciekawości odpaliłem, w sumie nie żałuję, choć były chwilę że się dłużyło, niektóre sekwencje biegania były ciut przy długie szczerze mówiąc. Jako że nie ma tam w zasadzie gameplayu a sama gry w zasadzie stara się opowiedzieć nam jedynie historie o młodym muzyku poszukującym swojej scenicznej tożsamości, a robi to w niezwykle barwny i miły dla ucha sposób. Choć przyznam że najbardziej w ucho wpadła piosenka z menu głównego. Czy polecam? Biorąc pod uwagę że to dość krótkie doświadczenie to zdecydowanie warto w ramach abonamentu. Czy bym za to zapłacił? Raczej nie.

 

Metro Exodus

Grałem już to na PS4, ale postanowiłem powrócić jeszcze raz, tym razem w wersji rozbudowanej o DLC i dedykowanej nowym konsolom. Mimo że to miejscami nieco irytuje mnie sterowanie które jest chyba największą bolączką gry to jednak kawał świetnej i bardzo klimatycznej przygody. Po raz kolejny z przyjemnością przeszedłem, choć jeszcze nie ukończyłem ostatniego DLC, ale jestem już blisko finału to muszę przyznać że w interesujący sposób rozbudowują historię. Choć opowieść o dwóch pułkownikach jest krótka, tak  przygody Sama to już pełnoprawne rozszerzenie ze sporymi nowymi lokacjami i oferująca już sporo rozgrywki w duchu nowego metra.

Polecam każdemu dla kogo w znaczący sposób liczy się świat wykreowany w grze i jest w stanie przymknąć oko na nieco kulejące strzelanie. Czekam z niecierpliwością na kolejną część.

Opublikowano

Kentucky Route Zero TV Edition:

Nie pamiętam kiedy miałem do czynienia z tak pretensjonalną, pseudoartystyczną, antygrą, ale bardzo możliwe, że nigdy.

Gra składa się z pięciu aktów i ten pierwszy jeszcze nie jest zły, nawet było klimatycznie, byłem zaciekawiony, a oprawa przypominała Inside, które bardzo lubię, tylko tutaj  jest chyba pełne 3d.

Niestety im dalej w las, tym jest co raz gorzej i szybko wychodzi na jaw, że KZR zmierza donikąd, i jest po prostu bełkotliwym, luźnym zlepkiem przećpanego łba. Bije aż na kilometr, że twórcy tego tytułu lubią się brandzlować do samych siebie w lustrze. No niby można, ale jak się nad tym zastanowić, to jednak trochę to przykre, żeby nie powiedzieć żałosne.

Trzeci odcinek był tak chujowy i męczący, że odebrał mi chęci nie tyle do  KZR, ale też do innych gier i życia w ogóle. Wróciłem dopiero po bardzo długiej przerwie i w mękach ukończyłem całość(choć na epilog już nie mam sił, bo nie mam ochoty gapić się w

Spoiler

wirtualny telewizor pół godziny i kręcić pokrętłem

Spytacie, dlaczego się męczyć? Mimo wszystko, to nie jest gra na 100h, a lubię mieć wewnętrzne pozwolenie na ocenę gry wiedząc, że ją praktycznie ukończyłem i widziałem niemal wszystko. Inaczej miałbym wyrzuty sumienia, że może później coś się wydarzy, może któryś odcinek mnie zniszczy. Niestety nie zniszczył...chociaż w pewnym sensie tak, całość to jakieś ponad 10h(2h-3h na odcinek), a czułem się jakbym próbował nadrobić wszystkie asasyny w miesiąc.

Mimo, że te dwa tytuły nie mają ze sobą wiele wspólnego, to próbuje przekazać jak bardzo  KZR jest nudne, rozciągnięte i wypełnione kiepskimi, nietrafionymi pomysłami.

Nic się tutaj nie zgadza, dialogi w większości o niczym, postaci zlewające się ze sobą, zero emocji i zainteresowania z mojej strony. Naprawdę nie pamiętam kiedy nie mogłem tak wczuć się w intrygę i zauważyłem w pewnym momencie, że mam wyjebane, że chce mieć to jak najszybciej za sobą.

 

Tych paru pismaków wystawiło bardzo wysokie oceny(gracze już dużo bardziej stonowani), ale obstawiam, że ma to coś wspólnego z przewijającą się w tle krytyką zgniłego kapitalizmu, służbą zdrowia(w stanach?), i jebaniem "bezosa" za niewypłacanie magazynierom kasy za wypadki w pracy(figaro?). Pewnie ich  trochę bardziej czerwone serduszko zabiło nieco mocniej, ale mnie to nie zachwyca. To i tak nie jest główny problem, nawet nie nazwałbym bym tego w ogóle problemem, ale tak mnie podpowiada intuicja.

Ogólnie to jest gra dla ludzi, którzy w czerwonej kropce na białym płótnie będą się doszukiwać sztuki wyższej i poczwórnego dna, gdy tymczasem dno jest jedno, a jest nim Kentucky.

Nie jestem bynajmniej żadnym purystą, typu "UUU, tylko czysty gameplay, nie lubię czytać, nie odbieraj mi kontroli, za dużo fabuły" Jestem jak Frycz wpierdalający kebaba w samochodzie, lubię takie i takie.

Pod warunkiem, że coś w sobie mają i czymś mnie zauroczą. To może być nawet gra doświadczenie, albo symulator chodzenia.

Kentucky niestety nie dostarcza ani gameplayowo, ani fabularnie, a do tego jest wybitnie irytujące.

Gdzieś tam się domyślam, że próbowali zgrywać Lyncha, ale oni są takim Lynchem jak zdrowy poetą(no offence).

Teoretycznie można ich pochwalić, że zrobiły to trzy osoby i robili to przez prawie 10 lat(a może nie robili, tylko tyle im zajęło wydanie wszystkich odcinków, z dosyć dużymi odstępami tj. 2013-2020).

 

Za co im wystawię najsłabsze 3/10 w historii? Ano, że KZR jest stylowe, ma super udźwiękowienie i te 2-3 bardzo fajne piosenki, ale oprawa audiowizualna, to dla mnie za mało w tym przypadku.

Szczerze nie polecam nikomu, szkoda pieniędzy i czasu. No chyba, że będzie do wypożyczenia za darmo, za 55 zł miesięcznie w GP. Wtedy możecie zaryzykować śmiercią z nudów, albo kto wie, może będziecie wystarczająco dużym alternatywkiem, żeby poczuć coś, czego nie mogłem poczuć ja.

 

P.S.

Ostatnio mam chęć się rozprawiać z tymi magicznymi indykami(na oku jeszcze Oxenfree) "ratującymi branżę", nawet ledwo zacząłem jakiś czas temu Night in the Woods, ale chyba Ludwiczek mocno pocisnął tutaj tej grze, no i odebrał mnie chęci, bo to jednak nie jest tytuł na jeden wieczór, tylko też ponad 10h, a nie wiem, czy mam na to siły. Nie żebyśmy mieli jakoś bardzo pokrewne gusta, ale mimo wszystko przytemperował oczekiwania.

 

  • Plusik 3
  • Haha 3
Opublikowano
9 godzin temu, SlimShady napisał:

Kentucky Route Zero TV Edition:

Nie pamiętam kiedy miałem do czynienia z tak pretensjonalną, pseudoartystyczną, antygrą, ale bardzo możliwe, że nigdy.

Gra składa się z pięciu aktów i ten pierwszy jeszcze nie jest zły, nawet było klimatycznie, byłem zaciekawiony, a oprawa przypominała Inside, które bardzo lubię, tylko tutaj  jest chyba pełne 3d.

Niestety im dalej w las, tym jest co raz gorzej i szybko wychodzi na jaw, że KZR zmierza donikąd, i jest po prostu bełkotliwym, luźnym zlepkiem przećpanego łba. Bije aż na kilometr, że twórcy tego tytułu lubią się brandzlować do samych siebie w lustrze. No niby można, ale jak się nad tym zastanowić, to jednak trochę to przykre, żeby nie powiedzieć żałosne.

Trzeci odcinek był tak chujowy i męczący, że odebrał mi chęci nie tyle do  KZR, ale też do innych gier i życia w ogóle. Wróciłem dopiero po bardzo długiej przerwie i w mękach ukończyłem całość(choć na epilog już nie mam sił, bo nie mam ochoty gapić się w

  Ukryj zawartość

wirtualny telewizor pół godziny i kręcić pokrętłem

Spytacie, dlaczego się męczyć? Mimo wszystko, to nie jest gra na 100h, a lubię mieć wewnętrzne pozwolenie na ocenę gry wiedząc, że ją praktycznie ukończyłem i widziałem niemal wszystko. Inaczej miałbym wyrzuty sumienia, że może później coś się wydarzy, może któryś odcinek mnie zniszczy. Niestety nie zniszczył...chociaż w pewnym sensie tak, całość to jakieś ponad 10h(2h-3h na odcinek), a czułem się jakbym próbował nadrobić wszystkie asasyny w miesiąc.

Mimo, że te dwa tytuły nie mają ze sobą wiele wspólnego, to próbuje przekazać jak bardzo  KZR jest nudne, rozciągnięte i wypełnione kiepskimi, nietrafionymi pomysłami.

Nic się tutaj nie zgadza, dialogi w większości o niczym, postaci zlewające się ze sobą, zero emocji i zainteresowania z mojej strony. Naprawdę nie pamiętam kiedy nie mogłem tak wczuć się w intrygę i zauważyłem w pewnym momencie, że mam wyjebane, że chce mieć to jak najszybciej za sobą.

 

Tych paru pismaków wystawiło bardzo wysokie oceny(gracze już dużo bardziej stonowani), ale obstawiam, że ma to coś wspólnego z przewijającą się w tle krytyką zgniłego kapitalizmu, służbą zdrowia(w stanach?), i jebaniem "bezosa" za niewypłacanie magazynierom kasy za wypadki w pracy(figaro?). Pewnie ich  trochę bardziej czerwone serduszko zabiło nieco mocniej, ale mnie to nie zachwyca. To i tak nie jest główny problem, nawet nie nazwałbym bym tego w ogóle problemem, ale tak mnie podpowiada intuicja.

Ogólnie to jest gra dla ludzi, którzy w czerwonej kropce na białym płótnie będą się doszukiwać sztuki wyższej i poczwórnego dna, gdy tymczasem dno jest jedno, a jest nim Kentucky.

Nie jestem bynajmniej żadnym purystą, typu "UUU, tylko czysty gameplay, nie lubię czytać, nie odbieraj mi kontroli, za dużo fabuły" Jestem jak Frycz wpierdalający kebaba w samochodzie, lubię takie i takie.

Pod warunkiem, że coś w sobie mają i czymś mnie zauroczą. To może być nawet gra doświadczenie, albo symulator chodzenia.

Kentucky niestety nie dostarcza ani gameplayowo, ani fabularnie, a do tego jest wybitnie irytujące.

Gdzieś tam się domyślam, że próbowali zgrywać Lyncha, ale oni są takim Lynchem jak zdrowy poetą(no offence).

Teoretycznie można ich pochwalić, że zrobiły to trzy osoby i robili to przez prawie 10 lat(a może nie robili, tylko tyle im zajęło wydanie wszystkich odcinków, z dosyć dużymi odstępami tj. 2013-2020).

 

Za co im wystawię najsłabsze 3/10 w historii? Ano, że KZR jest stylowe, ma super udźwiękowienie i te 2-3 bardzo fajne piosenki, ale oprawa audiowizualna, to dla mnie za mało w tym przypadku.

Szczerze nie polecam nikomu, szkoda pieniędzy i czasu. No chyba, że będzie do wypożyczenia za darmo, za 55 zł miesięcznie w GP. Wtedy możecie zaryzykować śmiercią z nudów, albo kto wie, może będziecie wystarczająco dużym alternatywkiem, żeby poczuć coś, czego nie mogłem poczuć ja.

 

P.S.

Ostatnio mam chęć się rozprawiać z tymi magicznymi indykami(na oku jeszcze Oxenfree) "ratującymi branżę", nawet ledwo zacząłem jakiś czas temu Night in the Woods, ale chyba Ludwiczek mocno pocisnął tutaj tej grze, no i odebrał mnie chęci, bo to jednak nie jest tytuł na jeden wieczór, tylko też ponad 10h, a nie wiem, czy mam na to siły. Nie żebyśmy mieli jakoś bardzo pokrewne gusta, ale mimo wszystko przytemperował oczekiwania.

 

 

O kierwa, dzieki za ostrzeżenie. Mam tą gre na wishliście, bo zostałem kupiony recenzjami i oh ahami niektórych pismaków branżowych. 

Opublikowano
9 godzin temu, SlimShady napisał:

Ostatnio mam chęć się rozprawiać z tymi magicznymi indykami(na oku jeszcze Oxenfree) "ratującymi branżę", nawet ledwo zacząłem jakiś czas temu Night in the Woods, ale chyba Ludwiczek mocno pocisnął tutaj tej grze, no i odebrał mnie chęci, bo to jednak nie jest tytuł na jeden wieczór, tylko też ponad 10h, a nie wiem, czy mam na to siły. Nie żebyśmy mieli jakoś bardzo pokrewne gusta, ale mimo wszystko przytemperował oczekiwania.

 

Na Odyna wszechmogącego nie graj w Night in the Woods. Wszystko co opisałeś w Kentucky jest i tutaj. Poniżej to co miałem do napisania na temat tego ścierwa

Night in the Woods (PC)- jedna z najgorszych gier jakie ukończyłem. Beznadziejnie prostacki 'gameplay', ganianie w 2d przeplatane dialogami o niczym (po 2h leciałem tylko z głównym wątkiem takie to jest słabe) dodatkowo minigierki które wstyd by było publikować we flashu. Nie mam pojęcia jak taki crap mógł dostać oceny powyżej 4/10 (a ma 88/100 :lol:) tym bardziej że wszelkie gry Quantic Dreams, Telltale, Don't Nod czy Supermassive robią wszystko to co próbuje zrobić ta gra o wiele wiele lepiej. To jest chyba tytuł tylko dla osób które nigdy nie grały w gry. Beznadzieja. 2+/10

Opublikowano
9 godzin temu, SlimShady napisał:

Kentucky Route Zero TV Edition:

Nie pamiętam kiedy miałem do czynienia z tak pretensjonalną, pseudoartystyczną, antygrą, ale bardzo możliwe, że nigdy.

Gra składa się z pięciu aktów i ten pierwszy jeszcze nie jest zły, nawet było klimatycznie, byłem zaciekawiony, a oprawa przypominała Inside, które bardzo lubię, tylko tutaj  jest chyba pełne 3d.

Niestety im dalej w las, tym jest co raz gorzej i szybko wychodzi na jaw, że KZR zmierza donikąd, i jest po prostu bełkotliwym, luźnym zlepkiem przećpanego łba. Bije aż na kilometr, że twórcy tego tytułu lubią się brandzlować do samych siebie w lustrze. No niby można, ale jak się nad tym zastanowić, to jednak trochę to przykre, żeby nie powiedzieć żałosne.

Trzeci odcinek był tak chujowy i męczący, że odebrał mi chęci nie tyle do  KZR, ale też do innych gier i życia w ogóle. Wróciłem dopiero po bardzo długiej przerwie i w mękach ukończyłem całość(choć na epilog już nie mam sił, bo nie mam ochoty gapić się w

  Ukryj zawartość

wirtualny telewizor pół godziny i kręcić pokrętłem

Spytacie, dlaczego się męczyć? Mimo wszystko, to nie jest gra na 100h, a lubię mieć wewnętrzne pozwolenie na ocenę gry wiedząc, że ją praktycznie ukończyłem i widziałem niemal wszystko. Inaczej miałbym wyrzuty sumienia, że może później coś się wydarzy, może któryś odcinek mnie zniszczy. Niestety nie zniszczył...chociaż w pewnym sensie tak, całość to jakieś ponad 10h(2h-3h na odcinek), a czułem się jakbym próbował nadrobić wszystkie asasyny w miesiąc.

Mimo, że te dwa tytuły nie mają ze sobą wiele wspólnego, to próbuje przekazać jak bardzo  KZR jest nudne, rozciągnięte i wypełnione kiepskimi, nietrafionymi pomysłami.

Nic się tutaj nie zgadza, dialogi w większości o niczym, postaci zlewające się ze sobą, zero emocji i zainteresowania z mojej strony. Naprawdę nie pamiętam kiedy nie mogłem tak wczuć się w intrygę i zauważyłem w pewnym momencie, że mam wyjebane, że chce mieć to jak najszybciej za sobą.

 

Tych paru pismaków wystawiło bardzo wysokie oceny(gracze już dużo bardziej stonowani), ale obstawiam, że ma to coś wspólnego z przewijającą się w tle krytyką zgniłego kapitalizmu, służbą zdrowia(w stanach?), i jebaniem "bezosa" za niewypłacanie magazynierom kasy za wypadki w pracy(figaro?). Pewnie ich  trochę bardziej czerwone serduszko zabiło nieco mocniej, ale mnie to nie zachwyca. To i tak nie jest główny problem, nawet nie nazwałbym bym tego w ogóle problemem, ale tak mnie podpowiada intuicja.

Ogólnie to jest gra dla ludzi, którzy w czerwonej kropce na białym płótnie będą się doszukiwać sztuki wyższej i poczwórnego dna, gdy tymczasem dno jest jedno, a jest nim Kentucky.

Nie jestem bynajmniej żadnym purystą, typu "UUU, tylko czysty gameplay, nie lubię czytać, nie odbieraj mi kontroli, za dużo fabuły" Jestem jak Frycz wpierdalający kebaba w samochodzie, lubię takie i takie.

Pod warunkiem, że coś w sobie mają i czymś mnie zauroczą. To może być nawet gra doświadczenie, albo symulator chodzenia.

Kentucky niestety nie dostarcza ani gameplayowo, ani fabularnie, a do tego jest wybitnie irytujące.

Gdzieś tam się domyślam, że próbowali zgrywać Lyncha, ale oni są takim Lynchem jak zdrowy poetą(no offence).

Teoretycznie można ich pochwalić, że zrobiły to trzy osoby i robili to przez prawie 10 lat(a może nie robili, tylko tyle im zajęło wydanie wszystkich odcinków, z dosyć dużymi odstępami tj. 2013-2020).

 

Za co im wystawię najsłabsze 3/10 w historii? Ano, że KZR jest stylowe, ma super udźwiękowienie i te 2-3 bardzo fajne piosenki, ale oprawa audiowizualna, to dla mnie za mało w tym przypadku.

Szczerze nie polecam nikomu, szkoda pieniędzy i czasu. No chyba, że będzie do wypożyczenia za darmo, za 55 zł miesięcznie w GP. Wtedy możecie zaryzykować śmiercią z nudów, albo kto wie, może będziecie wystarczająco dużym alternatywkiem, żeby poczuć coś, czego nie mogłem poczuć ja.

 

P.S.

Ostatnio mam chęć się rozprawiać z tymi magicznymi indykami(na oku jeszcze Oxenfree) "ratującymi branżę", nawet ledwo zacząłem jakiś czas temu Night in the Woods, ale chyba Ludwiczek mocno pocisnął tutaj tej grze, no i odebrał mnie chęci, bo to jednak nie jest tytuł na jeden wieczór, tylko też ponad 10h, a nie wiem, czy mam na to siły. Nie żebyśmy mieli jakoś bardzo pokrewne gusta, ale mimo wszystko przytemperował oczekiwania.

 

 

Ty, ale mnie nie przywołuj, gdybyś znał się na poezji to byś wiedział, że jestem na dobrej drodze, żeby zajebiście pisać. Co do tytułu to nie znam i nie lubię gier bez gameplayu, gra to ma być gra, a nie film. Wiem za to, że to Mesjasz Ogóra, jeśli dobrze pamiętam, więc szykuj się na długą, ciętą ripostę, jak bardzo jesteś w błędzie.

  • Minusik 1
Opublikowano

Liczyłem, że Zdrowy zripostuje jakąś fraszką, albo rymowanką. Zawód.

KRZ i Night on the Woods mam na wishliście, ale tak samo jak ze sto innych gier, więc możliwe, że i tak nigdy stamtąd nie wyjdzie, bo życie nie jest z gumy.

  • Haha 1
Opublikowano
Godzinę temu, Mejm napisał:

Slim, czemu skracasz Kentucky Route Zero do KZR a nie KRZ? Czy to jakis podprogowy przekaz?

Jak przejdziesz trzy razy jak Niera, to będziesz wiedział. 

Spoiler

Nie, to przez pomyłkę, ale czemu powtarzałem? Nie potrafię wyjaśnić, może stopił mnie się mózg od tej gry.

 

Opublikowano (edytowane)

W ostatnich miesiącach ukończyłem trzy tytuły, żeby nie wydłużać tematu to pozwoliłem sobie wrażenia pozostawić w spoilerze ;) 

 

Spoiler

Okładka Far Cry 5 (PC)

Plusy:

- świetnie wykreowany świat

- całkiem dobry pomysł z sektą i sam Joseph się świetnie sprawdza w roli antagonisty 

- wykonywanie misji ze wsparciem towarzyszy

- wiele możliwości wykonywania zadań, dużo różnych aktywności

- dość oryginalne i zaskakujące zakończenie (które niestety sobie kiedyś zaspilerowałem)

 

Minusy:

- fabuła nieco naiwna i mocno naciągana

- wkurzające naloty i fale wroga, zwłaszcza te oskryptowane

- irytujący schemat misji rodem z Ghost Recon (odbijanie regionów)

- konieczność eksplorowania w celu odkrycia misji (zamiast tradycyjnych wież, ja akurat wolałem stary schemat)

 

Ocena: 7/10 - nie bawiłem się źle, choć muszę przyznać, że spodziewałem się więcej. Takie klimaty kupowałem, takie mnie rajcowały i generalnie pod kątem wykreowanego świata, twórcy dali radę. Mamy trochę nowości w porównaniu do poprzednich części (brak wież, eksploracja w celu odkrycia zadań czy miejsc, coś ala szukanie skarbów), zupełnie inaczej jest również toczona rozgrywka. Fabuła jak fabuła, z jednej strony jakoś zbytnio nie wciąga, choć sam zamysł gry był fajny, natomiast też nie nudzi. Joseph super jako nasz przeciwnik - do Vaasa jednak startu nie ma, natomiast Pagana z czwórki przebija z palcem w .... Najbardziej irytowały mnie te fale wrogów, które cały czas nas atakowały, aż mi się przypomniały czasy dwójki. Podsumowując - jest dobrze, ale mogło być lepiej. Mi już nieco seria się przejadła, dlatego też być może tę część nieco zbyt krytycznie oceniam. 

 

Okładka The Outer Worlds (PC)

Plusy:

- czuć, że to gra Obsidian

- dobrze wykreowane nowe środowisko

- spora nieliniowość, dużo dialogów i różnych możliwości rozwiązania zadań

- rozwój postaci, który naśladuje Fallouta

 

Minusy:

- skoro to Obsidian to niestety nie brakuje bugów i różnych glitchy

- grafika mocno zacofana

- mimo wszystko krótka 

- fabuła bez większych zaskoczeń, questy poboczne położone po całości

 

Ocena: 7/10 - jeśli lubicie gry Obsidian, dobrze bawiliście się np. przy New Vegas to tutaj też miło spędzicie kilka godzin. Słowo klucz to kilka, bo jednak RPG na 12 godzin to chyba coś nie tak. Z jednej strony fabuła niczym nie zaskakuje, questy poboczne też, ale dzięki różnym opcjom rozwiązania zadań gra przyciąga do ekranu. Na plus także rozwój postaci ala system z Fallouta. Jeśli jesteście wrażliwi na błędy techniczne, glitche i słabą oprawę audiowizualną to nie podchodźcie, bo gra was odrzuci już po kilkudziesięciu minutach. 

 

Okładka Far Cry: New Dawn (PC)

Plusy:

- ciekawe przeniesienie klimatów w post-apo

- możliwość odwiedzenia starych miejscówek w nowej formie

- skondensowany sandbox, czyli nie za dużo, nie za mało

 

Minusy:

- zmarnowany potencjał fabuły

- tragiczne bliźniaczki jako antagonistki

- konieczność grindu i rozbudowania osady, żeby ruszyć z fabułą

- różowe post-apo, expy, rozbudowywanie broni

- ciężko nie odnieść wrażenia, że to ciągnięcie kasy jak najmniejszym kosztem

 

Ocena: 6/10 - i w sumie nie wiem czy to i tak nie za wysoko. Był dobry punkt zaczepienia, była jakaś nowość, ale to wszystko zostało koncertowo spartolone. Fabuła? Nuda. Antagonistki? Szkoda gadać. Z jednej strony mamy dramat, rzeczywistość ponuklearną, a mimo to mamy jakieś głupoty, post-apo w stylu Fortnite. Do tego jeszcze konieczność grindowania, żeby ruszyć z fabułą. Mapa to bezczelny reskin tej z piątki, w nieco zmienionej formie. Ciężko nie odnieść wrażenia, że Ubisoft po prostu stwierdził, że skoro jest możliwość to warto wydoić kasę z graczy jak najmniejszym kosztem. Ukończyłem tylko dlatego, że chciałem być na bieżąco z serią i przygotowywałem się na szóstkę. Jeśli nie podobały ci się inne części to tę też odpuść. 

 

Edytowane przez lukas_k96
  • Plusik 3
Opublikowano (edytowane)

Nie tak dawno, bo raptem kilka dni temu w ramach testowania nowo zakupionego Xboxa 360 FAT przeszedłem GTA IV. Idąc za ciosem postanowiłem zagrać też w "Epizody z LC". Do przejścia wybrałem oczywiście The Ballad of Gay Tony. Lubię ten dodatek do IV, bo ma całkiem "żywy" i "kolorowy" klimat jak na standardy tej części uniwersum.

Kto wie, może za jakiś czas pójdę za ciosem i ogram też The Lost and Damned? :D

Edytowane przez Quake96
Opublikowano
15 godzin temu, Quake96 napisał:

Nie tak dawno, bo raptem kilka dni temu w ramach testowania nowo zakupionego Xboxa 360 FAT przeszedłem GTA IV. Idąc za ciosem postanowiłem zagrać też w "Epizody z LC". Do przejścia wybrałem oczywiście The Ballad of Gay Tony. Lubię ten dodatek do IV, bo ma całkiem "żywy" i "kolorowy" klimat jak na standardy tej części uniwersum.

Kto wie, może za jakiś czas pójdę za ciosem i ogram też The Lost and Damned? :D

Mi się chyba bardziej podobal lost and the damned. Fajne byly rozwałki na motorach, ale Tony za to mial fajny klubowy klimat 

Opublikowano

Wasteland 3. ( 93 godz ).

Piękna, klimatyczna przygoda. Dobra muzyka i wiele rozgrywanych w systemie turowym na różnych obszarach walk. Sporo trudnych wyborów, ciekawe postacie. Ogrom exploracji, tyleż samo dialogów. Niezliczone ilości broni, rodzajów granatów itp. 

To jest dobry tytuł.

  • Plusik 2
  • Dzięki 1
Opublikowano
9 godzin temu, Boomcio napisał:

Wasteland 3. ( 93 godz ).

Piękna, klimatyczna przygoda. Dobra muzyka i wiele rozgrywanych w systemie turowym na różnych obszarach walk. Sporo trudnych wyborów, ciekawe postacie. Ogrom exploracji, tyleż samo dialogów. Niezliczone ilości broni, rodzajów granatów itp. 

To jest dobry tytuł.

 

W ogóle nie słyszałem o tym rpegu, a rozgrywką bardzo podobne do Mutant Year Zero.

Dopisane do backloga :dance2:

  • Plusik 1
  • WTF 3
Opublikowano
45 minut temu, oFi napisał:

 

W ogóle nie słyszałem o tym rpegu, a rozgrywką bardzo podobne do Mutant Year Zero.

Dopisane do backloga :dance2:

 

Widzisz, to jest jedna tych z gier, której przechodzenia po raz pierwszy będę Ci zazdrościł. Ja mogę tylko zrobić to po raz drugi, gdzieś w przyszłości.

  • Plusik 1
Opublikowano

Spider-man 2018 Remastered - najlepsza gra o super-bohaterach w jaką grałem. Na plus:  satysfakcjonująca - pomimo prostoty systemu walki, piękna - pomimo bycia grą z poprzedniej generacji i z zaskakująco wzruszającym finałem pomimo tego, że gra sama w sobie tego nie zapowiadała. Na minus - niewyważona w poziomie trudności (dwa spokojne akty, a trzeci z początku wyciera graczem podłogę). Mógłbym też dodać zasraną znajdźkami mapkę i brak poczucia progresu (całą grę przechodzi się praktycznie jednym combosem, rzutem i jugglingiem). Te niedoskonałości bledną jednak w obliczu tego jak fenomenalnie wyreżyserowana jest ta gra, scenki akcji jak z kinowego blockbustera. :o 

 

Jeśli ktoś chce odpocząć przy konsoli - bez uczenia się wrogów, rozkminiania zagadek ze słownikiem, a poprostu dobrze się bawić to będzie to gra dla niego. Bo przecież koniec końców o zabawę tu właśnie chodzi.

  • Plusik 4
  • Lubię! 3
  • Dzięki 1
Opublikowano

Mi się też podobała konstrukcja gry, która jest zbudowana tak, że od jednej misji do drugiej cały czas "grasz". Nawet odległość misji jest tak wyważona, że zanim przebujasz się z pkt. A do pkt. B, by zacząć nową misję, to w międzyczasie Peter prowadzi rozmowę, która trwa dokładnie tyle ile zajmuje pokonanie tej odległości.

  • Plusik 1
Opublikowano
12 godzin temu, Paolo de Vesir napisał:

Spider-man 2018 Remastered - najlepsza gra o super-bohaterach w jaką grałem. Na plus:  satysfakcjonująca - pomimo prostoty systemu walki, piękna - pomimo bycia grą z poprzedniej generacji i z zaskakująco wzruszającym finałem pomimo tego, że gra sama w sobie tego nie zapowiadała. Na minus - niewyważona w poziomie trudności (dwa spokojne akty, a trzeci z początku wyciera graczem podłogę). Mógłbym też dodać zasraną znajdźkami mapkę i brak poczucia progresu (całą grę przechodzi się praktycznie jednym combosem, rzutem i jugglingiem). Te niedoskonałości bledną jednak w obliczu tego jak fenomenalnie wyreżyserowana jest ta gra, scenki akcji jak z kinowego blockbustera. :o 

 

Jeśli ktoś chce odpocząć przy konsoli - bez uczenia się wrogów, rozkminiania zagadek ze słownikiem, a poprostu dobrze się bawić to będzie to gra dla niego. Bo przecież koniec końców o zabawę tu właśnie chodzi.


No, a dla wielu (w tym dla mnie), Morales jeszcze lepszy. Zostaw sobie na święta :banderas:

Opublikowano

Horizon Zero Dawn- to byla bardzo dobra gra! Dawno nie brnalem przez gre jak po masle. Nic tu w zasadzie( Na normalu) nie sprawia klopotu, swietna fabula , czysty relaks.

Wielkie zaskoczenie bo na forum naczytalem sie kiedys od tutejszych" myslicieli", ze niby gra wydmuszka idt. Ludzie stuknijcie sie w glowe i zacznijcie traktowac gry jak entertainment a nie poezje z fizyka kwantowa :/

  • Plusik 2
  • Lubię! 1
  • WTF 2
Opublikowano

A jak komuś się nie podoba w kategorii tego waszego entertejment? No gówno a nie gra już Days gone które na forumku dość ostro masakruje przy każdej okazji jest o wiele lepsza grą poza aspektem technicznym, pozdro dla hejterów horizona, uwielbiam was

  • Plusik 1

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   1 użytkownik

×
×
  • Dodaj nową pozycję...