Skocz do zawartości

własnie ukonczyłem...


Gość Orson

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

okej przepraszam za pomyłkę :lapka:

 

jeśli przyjmiemy że to action-adventure to niestety tym gorzej wypadają tę sekcję przygodowe, w których pływamy czy skaczemy po skalnych półkach

Opublikowano (edytowane)
17 minutes ago, Pupcio said:

dla mnie slasher jest tylko wtedy jak pokazuje się ekran z wynikiem. gow to epicka ciachanka zabijanka

W starych GoW masz licznik combosów, IMO to były slashery. Action Adventure to mogę nazwać Tomb Raidera, albo Uncharted. GoW to klasyczne chodzisz i napierdalasz przeciwników robiąc combosy, zupełnie jak DMC.  Chyba ktoś tu dawno nie grał w odsłony z PS2 i nie pamięta.

Edytowane przez Czoperrr
  • Plusik 3
Opublikowano
59 minut temu, ASX napisał:

okej przepraszam za pomyłkę :lapka:

 

jeśli przyjmiemy że to action-adventure to niestety tym gorzej wypadają tę sekcję przygodowe, w których pływamy czy skaczemy po skalnych półkach

A co to być chciał za przygodę w tych sekcjach przeżyć, żeby cię usatysfakcjonowało? Jakąś letnią miłość czy co?

Opublikowano

W starych GoWach premiowane było nawet robienie comobosów bo dostawało się dodatkowe orby i to były slashery z elementami action adventure. Nowy GoW to bardziej action adventure z naciskiem na walkę (i zmiana systemu system walki wyszło tylko na dobre). Jak ktoś chce typowego slashera to ma wszystkie DMC i Ninja Gaideny które walką wyprzedzają stare GoWy o parę długości.

Opublikowano

Nie mam dużych wymagań, chciałbym żeby aby skakanie, wspinaczka czy pływanie łódka jak jest już w grze to żeby czynności te dawały frajdę i satysfakcję. 

Myślę że wystarczyłoby gdyby te elementy rozgrywki nie były tak sztywne i liniowe, to ich odbiór byłby znacznie znacznie lepszy.

 

no ale jak już pisałem to są malutkie wady, na tle ogólnie dobrej gry.

Opublikowano (edytowane)

Niedawno ukończyłem chronologicznie całą klasyczną serię(tutaj znowu potwierdzam @Pupcio, że w GOW 3 jest lepiej z bossami niż w czwórce, ale też gorzej niż w najbardziej napakowanej dwójce, za to jest dużo bardziej epicki,  w zasadzie ciężki do przebicia nawet dzisiaj.

No i tak sobie przechodziłem, później oglądałem wszystkie filmiki z procesu powstawania tych gier i tam sami twórcy mówią, ze starali się zachować idealne tempo pomiędzy walką, zagadkami i elementami platformowymi. Do tego te gry są dużo bardziej nastawione na fabułę i postaci niż typowe slaszery skrojone pod masterowanie tych samych poziomów jak Ninja Gaiden, DMC, czy Metal Gear z Raidenem.

Do czego zmierzam, to jest po prostu przygodowa gra akcji, Uncharted też od biedy można nazwać strzelanką, ale tak jak w Gowach - te gry polegają na czymś więcej.

Edytowane przez SlimShady
Opublikowano
2 godziny temu, Pupcio napisał:

dla mnie slasher jest tylko wtedy jak pokazuje się ekran z wynikiem. gow to epicka ciachanka zabijanka

Slasher = musisz umiec w system walki. GoW niewiele brakuje bo mozna grac skilowo ale mozna tez klepac trojkat przez 90% gry. Taki softslasher.

Opublikowano
21 godzin temu, Mejm napisał:

Slasher = musisz umiec w system walki.

Czyli Sekiro to slasher :dafuq:

 

Batman: Return To Arkham

Okropne, okropne remastery gacka. O ile do Asylum specjalnie nie mam problemu poza akapitami w polskiej wersji, wyjeżdżającymi poza ekran gry tak Arkham City bardzo niedbały port.

Najbardziej bolały niedoczytujące się tekstury. Gdyby zdarzało się to rzadko albo raz może nawet bym zignorował ale mówimy tu o notorycznym braku odświeżania przez co czułem się jakbym grał w grę, gdzie 30% tekstur było z czasów psx. Zdarzały się też crashe a w DLC z Harley nawet brakujące modele w ostatniej scenie, przez co scena była niezrozumiała bo widzę lewitującego nietoperza gadającego do siebie w komicznych pozach. Na sam koniec jeszcze framerate na Sexie w Asylum celował "na oko" w 60 klatek a City 30 (aczkolwiek o dziwo nie przeszkadzało mi to jak w wielu innych grach). 

Co do samych gier po tylu latach odkąd pierwszy raz zagrałem moja opinia nt odsłon się nie zmieniła i Asylum>City. Jedynka wg mnie była dobrze skondensowaną historią z optymalną ilością znajdziek i zagadek Riddlera tak w dwójce nie mam absolutnie ochoty nawet dzisiaj zbierać tego całego szajsu, do tego jeszcze przełączanie się na Catwoman. 

Myślę, że w przyszłości może ogram wszystkie odsłony jeszcze raz na Steam Deck, tym razem pożądne porty. 

1645274071001.jpg

1645274071003.jpg

1645274071005.jpg

  • Plusik 2
Opublikowano

Dying Light 2.

Lecą napisy końcowe, a ja rozmyślam nad tym, czego ta gra mi dostarczyła. A dostarczyła. 

50 godzin wliczając masę zadań pobocznych - a dodatkowo rozkminiania wiatraków, a to szukania inhibitorów, ratowania cywilów itp. 

Na pierwszy plan wychodzi jednak świetna ścieżka dźwiękowa.

Sporo dobrych bitòw leciało w tle, a i główny utworek zapętlony daje radę.

W odniesieniu do oryginału - jak już powiedziano: jest wszystkiego więcej i wydaje mi się, że lepiej. Rozbudowany parkour, dobre lokacje, nowi zarażeni, nowe rodzaje broni, nowe miejscówki, inne statystyki. 

Fabułka skleja jakoś to w całość, ale słychać np tu na forum, że niektórych zmęczyła, a raczej nie spowodowała chęci brnięcia w nią dalej.

Generalnie oceniam wysoko całokształt, bo bawiłem się świetnie.

Bugów miałem kilka, żaden nie zabił gry, ani chęci do jej ukończenia. Klatkaż prawidłowy, bez zacięć.

Lecą napisy końcowe i rodzime nazwiska cieszą. Dobra robota Panie i Panowie!

Wracam kończyć poboczne I opuszczam miasto.

 

Spoiler

Ta gra jest jak:

20220221-223830.png

 

Wielu nie mogłem pomóc, ponieważ

20220221-223855.png

 

Najlepsza postać trzecio/czwarto planowa:

20220221-224002.png

 

Dobre widoki

20220221-224030.png

 

 

 

 

 

 

 

 

  • Plusik 4
Opublikowano

Ja też w tygodniu ukończyłem Dying Light 2.

 

Jedynkę ogrywałem nieco ponad rok temu, więc mam ją dość świeżo w pamięci. Podobała mi się na tyle, że skusiłem się wziąć sequel od razu na premierę. Czego się spodziewałem? Z pewnością bugów, drobnych niedoskonałości, możliwe, że problemów z wydajnością, bo obecnie jest to normą. Twórcy sami sobie narzucają tego rodzaju kłopoty, bo chcąc chwycić zbyt wiele srok za ogon po prostu nie mają czasu i mocy przerobowych, by każdą wersję dopieścić odpowiednio. Bazowe Playstation 4, Playstation 4 Pro, PS5, XOne, XOneX, XSS, XSX, PC w milionach konfiguracji. A każdą wersję trzeba przygotować, przetestować, naprawić to, co nie działa. No niewykonalne. 

Więc w sumie wystarczało mi, żeby gra nie była zepsuta i miała jak najmniej krytycznych błędów, które uniemożliwiałyby rozgrywkę. Powiecie, że powinienem podnieść standardy i zacząć więcej wymagać, ale jestem realistą i wiem już, jak obecnie wygląda branża. A wygląda właśnie tak, że jak chcesz grać na premierę, to przygotuj mniejszy lub większy zapas cierpliwości. A jak jej nie masz, to poczekaj z zakupem.

 

Do rzeczy. Zacznę od rzeczy przykrych.

Grałem w wersję PS5, oczywiście w trybie wydajnościowym. Krytycznych błędów nie doświadczyłem. 65 godzin to chyba wystarczająca próbka czasowa. Ok, raz postać zawiesiła mi się między drzewem a murkiem i ni chuja nie mogłem wyjść. Ale to jedyny przypadek, gdy musiałem wyjść do menu głównego. Crashów konsoli nie było. Były natomiast całe wanny gliczy i bugów - niegroźnych, czasem żałosnych, czasem śmiesznych. Ot, zablokowała się możliwość interakcji z NPC/przedmiotem, nie zaliczyło mi odblokowanie wiatraka (safe house + miejsce respawnu), raz odkryta na mapie aktywność znów się resetowała i wróciła na mapę pod postacią znaku zapytania. Pierdoły, na które można machnąć ręką... dopóki nie walczysz o platynę. Bo zbugowanych trofeów miałem całe grono, poczynając od fabularnych, przez aktywnościowe, więc nie polecam.

 

 

Narzekanie na fabułę mogę zrozumieć, ale osobiście nie była ona dla mnie najbardziej istotna. Więc nie napiszę, że jestem rozczarowany. Jest poprawna. Postacie w sumie mało oryginalne, twisty dość przewidywalne, motywacje jak zgrane karty. Dialogi się nie wybijały, ale przynajmniej zostały solidnie nagrane i nie raziły sztucznością (grałem w angielską wersję). Z tego co słyszałem fragmentami polską lokalizację, to śmiech przez łzy. Więc fabuła jest, była, minęła, raczej niewiele z niej zapamiętam. Side Questy różnie. Nieliczne bardzo ciekawe i rozbudowane, ale większość to oczywiście klasyczne fetchquesty w kolorowych papierkach. A już za serię questów z książkami czy kurierami to ktoś powinien zawisnąć. Po 10 zadań polegających na tym samym. Zmieniały się tylko miejsca na mapie. Wyróżnić chciałbym rzecz jasna wyzwania parkourowe. Bo o ile nie cierpię czasówek, to te trasy po mieście były na tyle przemyślane, że każda z nich była czystą przyjemnością. 

 

A miasto? No ładne, fajne. Nieprzesadnie rozległe. Świetnie zaprojektowane pod kątem poruszania. Pełne możliwości, skrytek, intrygujących miejscówek. Niestety zbyt często zawalone powtarzalnymi aktywnościami. No wiecie, tych z kategorii - zaliczyłeś jedną? To teraz powtórzysz ją jeszcze kilka razy w innych punktach mapy. Wnętrza potrafią być do siebie bliźniaczo podobne, recykling miejscówek jest ogromny, choć szczęśliwie nie ma ich zbyt wiele, więc te 5-7 razy można jakoś przełknąć. Są nawet tradycyjne Obozy Bandytów do wyczyszczenia, ale jest ich chyba tylko 4 czy 5, więc tak jak mówię - jakością nie powalają, ale ilością też nie uprzykrzają zbytnio życia.

 

Noc? Kompletnie straciła naturę znaną z pierwszej części. Zakładam, że chodziło o to, by gracza dodatkowo nie przytłaczać, bo doszedł element czasowy (możemy w ciemności przebywać raptem kilka minut i poszukiwać źródeł światła UV). Zamieniono więc nocną grozę z jedynki na nocną frustrację i pośpiech, przynajmniej na początku gry, bo potem mamy od groma możliwości, by przedłużyć nasz czas w ciemności. Poza tym noc nie oferuje żadnych zagrożeń. Pościgi kończą się zanim na dobre się zaczną. Zero obaw i radosne hasanie po dachach nocą niewiele się różni od śmigania za dnia. No dobra, poza tym, że jest ciemno. Nie mogę tej zmiany policzyć na plus względem jedynki, bo dla mnie to większe rozczarowanie, niż miałka fabuła.

 

Na plus mogę za to zaliczyć decyzję o w zasadzie całkowitym porzuceniu broni palnej. Ten element nie leżał mi w jedynce i cieszę się, że w dwójce postawiono na walkę wręcz. I to znacznie usprawnioną, oferującą więcej możliwości, a już sam kop z wyskoku cieszy i bawi. Bronie są fikuśne, psują się w rozsądnym czasie, więc wymuszają rotację, ale ta nie frustruje. Każda brońka ma swoje statystyki, podobnie jak ubranka, ale elementy RPG są tutaj na podstawowym poziomie i w sumie to pomijalny aspekt, szczególnie w kwestii ubrań. Trudno w ogóle wyczuć różnicę, gdy się zmieni buty na takie z lepszymi statystykami, więc pozostaje uwierzyć twórcom na słowo, że ma to znaczenie.

 

No i na szczęście najważniejszy element gry absolutnie nie zawodzi. Poruszanie się i parkour jest kapitalny. Dziko satysfakcjonujący, płynny, dynamiczny, rozbudowany, ale intuicyjny. Kolejne umiejętności wyraźnie poszerzają wachlarz ruchów bohatera i ten aspekt rozwoju czuć pod palcami. Widać, że dopieszczano go bardzo starannie i bardzo dobrze, skoro na nim opiera się cała mechanika gry. Dzięki temu sama eksploracja mapy jest na tyle przyjemna i satysfakcjonująca, że człowiek nawet machnie na powtarzalne zadania, bo nie liczy się cel, ale droga do niego. A ta droga to czysty jak łza fun. Wiatr we włosach, ślizgi pod przeszkodami, bieganie po ścianie, przeskakiwanie przeszkód "na panterę", przewroty przy lądowaniu, odbijanie się od przeciwników, responsywność i pełna kontrola w rękach gracza. Później wchodzimy również w posiadanie dodatkowych gadżetów i nie bardzo widzę powody, by je tutaj zdradzać, ale wszystko wydaje się odpowiednio przemyślane. Szczególnie zmiany w mechanice w stosunku do gadżetów z jedynki. Te z dwójki podobają mi się znacznie bardziej.

 

Czyli tak. Gra jest według mnie jak najbardziej udana. Nie robi już takiego wrażenia jak jedynka (bo nie ma prawa) i pewne rzeczy poprawiła, inne zepsuła, ale wciąż pozostaje świetną grą, dającą ogrom frajdy z mechanik poruszania się czy walki. Widać też, że włożono w nią dużo pracy i staranności, ale w niektórych elementach trzeba było iść na kompromisy. Z tego co się orientuję, proces twórczy przebiegał ze sporymi problemami, więc w sumie sukces, że w ogóle udało się dowieźć solidny kod. 

Nie jestem zachwycony, jednak rozczarowany też nie. Bez większych wyrzutów zaliczyłem wszystkie sidequesty i aktywności, chwilami bawiłem się wyśmienicie, chwilami mniej, ale parkour wyciąga tę grę ponad przeciętność.

  • Plusik 4
  • Lubię! 2
Opublikowano

Gra stara i pewnie juz nikt w to juz nie zagra ale ostrzegam przed spoilerami bo nie chce mi sie siekac tekstu ukrywaniem.

 

Darkness - Pupcio cos gadal ze gra w dwojke (ale chyba nie ukonczyl bo mu ps3 zdechlo) wiec nadrabiajac "znane" tytuly ukonczylem jedynke.

 

Napisalem znane bo jednak Darkness byl tytulem, o ktorym sie pisalo/mowilo swego czasu. Zlozyly sie na to pewnie komiks, na ktorym gra jest oparta (o ktorym nic nie wiem) oraz wystep Mike'a Pattona podkladajacego glos pod tytulowe Darkness. Bylo to tez zapewne jeden z pierwszych oryginalnych fpsowych ip na ps3. I to widac. Zarowno na plus jak i na minus.

 

Fabula jest troche dziwna. Sterujemy typem, ktory ma rzekomo 21 lat ale wyglada na 26 i mowi jakby mial 35. Jest cynglem mafii ale cos tam sie pozarl ze swoim przyszywanym wujaszkiem wiec ten go chce zabic. Rozpoczynamy wiec poscigiem na autostradzie, ktory jest tak wyrezyserowny ze zbiera sie na smiech. Potem mamy wypadek i po paru scenach odziedziczamy moc Darkness. Co zabawne, bohater nie jest tym zupelnie zdziwiony, po prostu wyglada jakby nic sie nie stalo. Musialem obejrzec jeszcze raz te scene na yt bo myslalem, ze mi sie przysnelo i cos pominalem. Ale nie, nagle pstryk i mamy macki. Na poczatku tylko pomaranczowe, ktorymi mozemy szurac sie na odleglosc i zabijac samemu nawet nie wychylajac sie przez dzwi. W koncu jednak dowiemy sie czemu otrzymalismy te moc i jest to nawet klimatyczna czesc gry ale mocno mam wrazenie niewykorzystana. Gdzies tam sie fajnie otarlo o 4 jezdzow apokalipsy ale to zupelnie mylny trop. Poza tym to po prostu opowiesc o zemscie na wujku. Liczylem troche, ze bohater bedzie prowadzil dialog z mackami jak Venom ale nie, one po prostu sa i on umie je uzywac, ot tak i juz.

 

Mechanika rozgrywki rowniez jest dziwna. Bo nie jest to typowy fps gdzie przemy przez kolejne plansze i strzelamy. Tutaj mamy dzielnice NY po ktorych mozemy chodzic i do ktorych dostaniemy sie metrem. Tyle, ze sa one tylko pustymi makietami, bez absolutnego ruchu oprocz okazjonalnych, zaleznych od fabuly bandziorow. A metro jest gorsze od tego z wawy sprzed dekady. Nie dosc, ze jedna nitka to tylko dwie stacje. Gra z wczesnych lat (2007) ps3 wiec widac, ze tworcy mocowali sie z 8 rdzeniami. Bedzie ta walka widoczna takze w innych aspektach ale to do tego dojdziemy. Rozgrywka wyglada wiec tak, ze musimy zadzwonic do kogos (z budki telefonicznej, przypominam 2007 rok) i potem znalesc to miejsce. Znalesc?

 

Tak. Nie ma mapy (oprocz bardzo ogolnej w menu). Poruszamy sie wiec tak jakbysmy to robili w realu. Patrzymy na nazwy stacji metra, na tabliczki przy wyjsciach, na slupki z nazwami ulic i na te duzoformatowe mapy miasta. Umowmy sie, nie jest to specjalnie trudne zeby gdzies dotrzec (chociaz na poczatku mozna sie zgubic jesli nie wie sie o znakach) bo samych lokacji tez jest niewiele, ale dodaje to takiego odczucia, ze tworcy chcieli cos wiecej wycisnac z tej gry. W ogole w samej grze nie ma huda, widzimy tylko macki i bron, nic wiecej. Zatem jesli juz dotrzemy pod dobry adres to wlazimy do budynku i tam juz lecimy jak w standardowych fpsach (na ulicach tez mozemy strzelac i uzywac macek).

 

Samo strzelanie jest ch.ujowe. Widac, ze to wczesny projekt z ps3 i ze Starbreeze jeszcze sie motaja. Ale to doswiadczenie pozwoli im pare lat pozniej stworzyc Syndicate, w ktorym strzelanie bedzie juz zaje.biste. Jak pisalem, widac tu walke z technologia od Sony. Tutaj nie czuc w ogole z tego przyjemnosci bo bron nie daje dobrego efektu a i samo poruszanie sie jest takie jakby plywajace. Oplaca sie zatem pestki wykorzystywac do gaszenia swiatel bo wtedy nasza moc ciemnosci jest w stanie sie manifestowac. Kazde zrodlo (glownie lampy i zarowki) swiatla mozna rozbic. Troche ironia, ze w takiej grze kiedy dzisiaj nikt juz nie zwraca na to uwagi. Wiec jak odpalimy macki to zaczyna robic sie ciekawie i w sumie niezmiernie latwo. Bo generalnie juz 3 przeciwnikow na normalu jest w stanie nas poskladac w bezposredniej wymianie ognia ale macki z kolei to drugi biegun. Wystarczy, ze staniemy sobie przed drzwiami i odpalimy pomaranczowa, ktora jest po prostu wezem i wtedy czyscimy nia pomieszczenie. Przeciwnik rzadko w nia trafia wiec mozemy ich kosic praktycznie na niesmiertelnosci. Po calej akcji zzeramy serca co podnosi level Darkness i pozwala zdobyc pozostale kolory: czerwony macka ogon, rozbijamy lampy, nabijamy przeciwnikow, przesuwamy ciezkie przedmioty; zielony pistolety darkness ktore maja oprocz zabijania taka wlasciwosc, ze klada zombie (pare razy przenosimy sie do czasow I wojny swiatowej i okopow gdzie niemiaszki musza byc ubite albo tymi pistoletami albo wyjedzonym sercem) i niebieski ktory robi cos na ksztalt czarnej dziury. Pod koniec gry kiedy mamy na glowie swat i mase przeciwnikow ta moc jest po prostu dewastujaca. Ale jak mowie, rozgrywka przez to jest latwa. Do czasu bo sa momenty czegos na ksztalt bossow gdzie rzuca na nas tyle ludzi, ze powtarzamy te sama sekcje w kolko. Oprocz macek mozemy tez przywolac 4 rodzaje minionkow, ktore beda za nami lazic i wybuchac, podcinac gardla, razic elektrycznoscia (niszczac lampy) i strzelac z miniguna.

 

I tak wlasciwie wyglada rozgrywka. Niby latwo i przyjemnie ale jednak nie. Raza niedociagniecia techniczne. Dla przykladu nasza szurajaca macka nie jest w stanie "przejsc" nad martwymi cialami i spazmatycznie w nie uderza. Zmiana plaszczyzny suniecia na np pionowa to tez bol. Nasza postac zacina sie na stolach czy krzeslach, ciezko gdzies wskoczyc albo kucnac i sie przecisnac. Najwiekszym kuriozum jednak tej gry jest brak sprintu. Serio, tez musialem to googlac i w tej grze nie ma biegania. Przy niektorych dzielnicach jest to mega wku.rwiajace ale na cale szczescie nie sa one rozlegle, to nie GTA. Znakiem tamtych czasow, czyli jak mniemam staraniem dazenia do jako takiego realizmu zanim na dobre wypier.dolily go arkusze excela, jest fakt, ze na metro... musimy sobie poczekac xD Nie trwa to dlugo ale no, stoisz i czekasz. W grze jest jeszcze jakis system questow dla ludzi z metra ale zrobilem tylko ten narzucony troche przez gre bo myslalem, ze to czesc glownego watku. O reszcze dowiedzialem sie juz po fakcie z googla. Moglem przeczytac instrukcje, to jeszcze czasy kiedy je drukowano.

 

Darkness to taki troche jeszcze czas przelomu gdzie duzo rzeczy tkwi w erze ps2 a tworcy robia wszystko zeby bylo swiezo, nowoczesnie i z powerem nowych konsol. Mamy wiec czarna plansze z paskiem i napisem loading ale wczesniej odgrywa sie scenka maskujaca (ale tylko w polowie) ten pasek, gdzie bohater robi rozne pozy z bronia albo gada do siebie. Domyslam sie, ze to mialo byc czyms w rodzaju tech dema i pokazu animacji i grafiki no bo przeciez HD (tyle ze ja nie wiem czy gra ma nawet HD ready bo strzelam ze mniej). Nie ma trofeow ale mamy osobna sekcje accomplishementow czyli praktycznie to samo tylko bez wyskakujacej ikonki (tak tez bylo w DMC4). Jest nawet multiplayer ale nie wiem na czym polega, pewnie zwykle strzelanie bo nie sadze zeby byl asymetryczny gdzie mamy np 3 mobow vs 1 z mackami. Moze obadam na yt.

 

Czy dzis polecam? No nie wiem. Mnie trzymala w sumie fabula, bo powtarzalne "strzelanie" mackami bylo po prostu OP, ktora najpierw wydaje sie przecietna ale potem zmiana setingu sprawia ze czulem sie wciagniety. Na koncu jednak niczym ona nie zaskakuje i jest mialka. Ciekawy jestem mimo to dwojki bo chyba niej byla taka mocno ciosana jak jedynka i z tego co wiem jest krotsza. Jak przejde to napisze. 6+/10.

Opublikowano

Inside - długo mi leżała na dysku, w końcu się za nią wziąłem i było warto. Lubie takie gry w smutnym, mrocznym klimacie. Do tego tytuł ma niezły twist. Krótka, ale zapadająca w pamięć przygoda.

 

Far Cry 5 - ostatni FC w jakiego grałem to dodatek Blood Dragon i kupa czas od tego momentu minęła. Nie wiem czy to "magia"gier Ubisoftu czy moje zmęczenie tego typu grami, ale chciałem jak najszybciej skończyć ten tytuł. Znaczy fajnie się przejmowało posterunki, eliminując po cichu wszystkich, kilka misji fabularnych też dało radę, nawet spoko się jeździło autem po tych leśnych terenach, ale reszta ehh. Jak po raz kolejny dostaję w misji motyw "wytrzymaj aż nadleci helikopter/przyjadą posiłki", a napiera na mnie milion wrogów, to mi się ulewało. Ogólnie większość misji to lecimy przed siebie i strzelamy. SI wrogów jest słabe, walki z bossami też, gra jest zabugowana (raz autosave mi się zrobił na wieży jak z niej spadałem :reggie:). Do tego irytuje że kultyści pojawiają się dosłownie wszędzie, co często sprowadza się do tego że nie da się pogadać z postaciami dającymi misje, bo ci słysząc nad głową wrogi samolot przyjmują pozycje obronną i trzeba przeczekać aż zagrożenie mija. No i Joseph Seed z rodzinką, choć ciągle bredzą te swoje religijne kwestie, to jednak Vaas był dla mnie większym skurwielem. Może jeszcze kiedyś wrócę do tej serii, może za jakieś 5 lat, nie wcześniej.

  • Plusik 3
Opublikowano

Skończyłem pierwsze Uncharted. Ostatni raz kończyłem dobre 10 lat temu, a mimo wszystko doskonale je pamiętałem. Cudowna gra do której mam wielki sentyment, ale i grywalnościowo wypada spoko, bo grało mi się bardzo dobrze. Sadzenie headshotów to czysta przyjemność, elementy platformowe całkiem fajne, miejscówki i klimat przyjemne. No i postacie - wiadomo, najwyższy poziom. Cudna giereczka, warto było odświeżyć. Czas na dwójeczkę

  • Plusik 5
  • Smutny 2
Opublikowano
13 godzin temu, Homelander napisał:

Sadzenie headshotów to czysta przyjemność

 

No kuźwa NIE...

Przy całej mojej sympatii dla serii i nawet do tej odsłony, w życiu nie nazwał bym tego strzelania "czystą przyjemnością", a już szczególnie "sadzenia headshotów", gdzie każdy pirat to potomek Neo i wszyscy robią jakiś dziwny unik przed strzałem w głowę.

Opublikowano
On 3/7/2022 at 6:28 AM, Wredny said:

 

No kuźwa NIE...

Przy całej mojej sympatii dla serii i nawet do tej odsłony, w życiu nie nazwał bym tego strzelania "czystą przyjemnością", a już szczególnie "sadzenia headshotów", gdzie każdy pirat to potomek Neo i wszyscy robią jakiś dziwny unik przed strzałem w głowę.

 

No to może miałem szczęście, ale trafiałem całkiem często, i za każdym razem kiedy trafiałem miałem uciechę :)

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...