oFi 2 433 Opublikowano 7 Kwietnia 2022 Udostępnij Opublikowano 7 Kwietnia 2022 Godzinę temu, Sep napisał: Dead Rising 4 Frank's Big Package (ps4) - nie grałem w poprzednie części, odrzucały mnie misje na czas. A że ta część tego nie miała, i tanio można ją dostać to sobie kiedyś sprawiłem. Naszła mnie chęć by wreszcie zagrać i po 1,5 godziny miałem ochotę wyłączyć i zagrać w coś innego . No niby fajnie się eksterminuje dziesiątki, setki, tysiące zombie bronią, egzoszkieletem lub jakimś pojazdem, ale co z tego jak nic więcej tu nie ma. Nijaka fabuła i ciągle to samo. Nawet mi się nie chciało tych dodatków odpalać, bo i po co jak się męczyłem z podstawką. Najlepsza jest pierwsza część i nawet trochę druga. Resztę omijać Cytuj Odnośnik do komentarza
lukas_k96 304 Opublikowano 8 Kwietnia 2022 Udostępnij Opublikowano 8 Kwietnia 2022 Plusy: - genialny klimat Japonii - piękna grafika i wykreowany świat - sensowna fabuła i wiele rozbudowanych zadań pobocznych - system walki - ciekawy system eksploracji świata Minusy: - brak wyborów w trakcie fabuły - brak wpływu systemu gry (skradanie/walka) na losy fabuły - kwestie techniczne, czasami kiepska wspinaczka Ocena: 9/10 - jedna z najlepszych gier, jaką miałem przyjemność ukończyć w ostatnich latach. Bawiłem się świetnie i gdyby nie fakt, że brak czasu lub też brak ochoty na ogólne granie to pewnie ukończyłbym ją kilka tygodni wcześniej. Generalnie gra kupiła mnie klimatem i tym, że takich gier po prostu nie ma. Do tego bardzo dobry system walki, wciągająca fabuła (choć zabrakło mi jakiegokolwiek wpływu na nią, aż się prosi o wybory moralne albo uzależnienie jej od sposobu naszego grania) i świetnie rozwiązana eksploracja wyspy. No i te bajeczne widoczki... Polecam zagrać, bo to kawał bardzo dobrego szpila. Kolejny ex od Sony, który daje radę. Plusy: - nowy teren - nowi wrogowie - sensowny pomysł z wizjami - jeszcze więcej tego samego co w podstawce Minusy: - znowu - można przyczepić się głównie do braku możliwości wpłynięcia na fabułę - przydałoby się jednak więcej zadań pobocznych i dłuższy wątek główny Ocena: 8/10 - dobre uzupełnienie podstawki. Praktycznie to samo, co w podstawce + małe zmiany w kwestii wrogów. Szkoda, że gra nie jest dłuższa - questów pobocznych jest mało, wątek główny w sumie też się szybko toczy. Mimo wszystko warto ograć, jeśli bardzo dobrze bawiłeś się w podstawce. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza
Suavek 4 634 Opublikowano 9 Kwietnia 2022 Udostępnij Opublikowano 9 Kwietnia 2022 Mobile Suit Gundam: Target in Sight (PS3) Obiektywnie kiepska gierka z czasów premiery PS3. Niedopracowana, przereklamowana, niezoptymalizowana, prosta w założeniach, niezbalansowana, nieprzemyślana, zwyczajnie słaba. Bawiłem się przy niej całkiem dobrze... ... No ja tak mam, że potrafię czerpać frajdę z kiepskich mediów. W tym przypadku gra miała kilka dobrych pomysłów i rozwiązań, czyniących gameplay nawet satysfakcjonującym, przynajmniej dla fana Gundamów. Pamiętam wieki temu pokazano pierwszy zwiastun, próbując sprzedać tę grę jako prawdziwego "next-gena" na jakże "potężne i rewolucyjne" PlayStation 3. Człowiek, który nie wiedział lepiej, dał się nabrać, myśląc, że to co pokazali, to silnik gry: Oczywiście powyższe przy końcowym produkcie nawet nie stało. Gra sprawia raczej wrażenie średniaka zlepionego na szybko jedynie na podstawie powyższego filmiku. W sensie "musimy zrobić realistyczną grę z robotami, systemem zniszczeń, destrukcją otoczenia i polać wszystko brązową farbą!" Wyszedł szrot, którego zjechano równo przy okazji recenzji. Poniekąd słusznie. Choć przyznam, że po zmianie głosów na japońskie, oraz jeśli przeboleje się HORRENDALNY framerate (chwilami dosłownie poniżej 10fps), to gra jest "ok" (tylko/aż). Prosty pseudo-taktyczny shooter z robotami. Fabuły praktycznie brak, kolejne misje bez polotu. Ale to w sumie dobrze. Jest pewna swoboda pomiędzy misjami, pozwalająca na zarządzanie pilotami i mechami, zakup nowych jednostek, ulepszeń itp. Roboty jak i ich uzbrojenie są dość zróżnicowane, więc można zarówno dobrać mecha odpowiedniego do danej misji, jak i naszego stylu rozgrywki. Tylko z tym brązem naprawdę przegięli. Brązowe jest wszystko, od menu, przez mechy, po całe otoczenie. Znaleźć tu inny kolor graniczy z cudem i prawdę mówiąc męczyło to bardziej niż framerate, który był tolerowalny przez styl rozgrywki stawiający mocno na lock-on, oraz fakt, że mechami steruje się bardziej jak czołgiem, więc raczej powoli. No i te kilka godzin w efekcie grało mi się spoko. Misje trwają raptem kilka minut w większości, więc gra była świetna żeby odpalić, pograć chwilę i wyłączyć. Nie polecam. Spoiler 2 Cytuj Odnośnik do komentarza
oFi 2 433 Opublikowano 9 Kwietnia 2022 Udostępnij Opublikowano 9 Kwietnia 2022 (edytowane) Chrono Trigger Gierka ponadczasowa. Żeby taka pixeloza potrafiła opowiedzieć takie fajne historie to na prawdę ludzie ze Square musieli mieć talent. Muzyka to jest chyba top top jakie w tamtym czasie musiało powstać + animacje tych postaci to jest po prostu cymes. Walki co niektóre napsuły mi krwi, ale metoda prób i błędów i spokojnie się udało wszystko zrobić. Gralem na streamingu z pc przez steam linka(telefonik w łóżeczku). Gralo sie wygodnie ale streaming czasem zrywal połączenie, nie wiem czy trzeva mieć jakiś dopakowany wifi czy po prostu steam link tak ma. Spokojnie grze moge dać 9,5/10, bo nie nudziłem się ani sekundy a to co sobą reprezentuje to jest topka. Czy warto zagrac w 2022? Jeszcze jak, a nawet trzeba, bo to kamień milowy w gejmingu i jedna z gier co tam zostawia co nieco w serduszku. Cala gra opiera się na podróżach w czasie. Niby oklepany temat, ale tutaj to zostało świetnie podane i fabula mocno wciąga. Kto nie gral to musi Edytowane 9 Kwietnia 2022 przez oFi 5 Cytuj Odnośnik do komentarza
Pupcio 18 295 Opublikowano 10 Kwietnia 2022 Udostępnij Opublikowano 10 Kwietnia 2022 to jest ta steamowa wersja? Grałem sobie kiedyś na emu ale te walki ze starych jrpgów wysysają ze mnie duszę, przydałoby się jakieś przyśpieszenie jak w tych starych finalach co rzucili na ps4 Cytuj Odnośnik do komentarza
oFi 2 433 Opublikowano 10 Kwietnia 2022 Udostępnij Opublikowano 10 Kwietnia 2022 (edytowane) Godzinę temu, Pupcio napisał: to jest ta steamowa wersja? Grałem sobie kiedyś na emu ale te walki ze starych jrpgów wysysają ze mnie duszę, przydałoby się jakieś przyśpieszenie jak w tych starych finalach co rzucili na ps4 Tak Ogólnie w tej grze wiele walk możesz dać na auto i wtedy wszystko odbywa się w przyśpieszonym tempie. Jest podbita rozdzielczość i na telefonie wszystko wygląda jak żyleta. Jakby kto pytał ile mi zajął główny wątek + pare wątków pobocznych: Edytowane 10 Kwietnia 2022 przez oFi Cytuj Odnośnik do komentarza
oFi 2 433 Opublikowano 10 Kwietnia 2022 Udostępnij Opublikowano 10 Kwietnia 2022 Frost punk DLC : The Last Autumn Jest to prequel do całej otoczki fabularnej w głównej fabule gry, Najlepszy dodatek do Frostpunka według wielu szanowanych recenzentów - więc postanowiłem zakupić w cebulowej cenie 15zł. Nie zawiodłem się. Masa nowych mechanik + system motywowania robotników (stawiamy dom publiczny i kościół obok siebie i od razu motywacja skacze u ludzików . Ogólnie dodatek wciąga jeszcze bardziej niż podstawka - budujemy reaktor. Dostajemy dostawy ludzi z londynu, bo brytole wynieśli się do francji by zbudować reaktor na ziemiach gdzie zima będzie trwała krócej. Nie musimy się martwic o zbieranie drzewa bo mamy porty wodne, które przyjmują dostawy raz dziennie (w podstawce trzeba wszystko samemu zbierac). Jak ktoś grał w podstawkę i podobała mu się ogólna mechanika rozgrywki to dodatek jest bardzo dobrze przemyślany i wciąga w gameplay jak gąbka (każdy kolejny dzień to nowe wyzwania, siedziałem raz 4-5h godzin w przerwami na siku i byłem w szoku jak ten czas szybko mi minął!). Warto warto, bawiłem się wybornie i z wypiekami na twarzy czekam na Frost Punk 2 1 Cytuj Odnośnik do komentarza
drozdu7 2 693 Opublikowano 16 Kwietnia 2022 Udostępnij Opublikowano 16 Kwietnia 2022 Dead Space 2 - z rozpędu poleciałem z drugą częścią przygód Isaaca. Gra kontynuuje wątki z pierwszej części. W sumie pierwsze co się rzuca w oczy po pierwszych rozdziałach to rozmach. Pojawia się sporo skryptów, widać jak wielkie piętno na branży odcisnęły serie jak Uncharted czy CoD. Akcja dzieje się na stacji kosmicznej Sprawl, co sprawia że lokacje są dużo bardziej zróżnicowane niż w jedynce. Isaac nagle potrafi mówić , większy nacisk jest na fabułę. Wszystko się zgadza. Całość oczywiście wypełniona jest krojeniem Nekromorfów, są nowe rodzaje przeciwników, nowe bronie. No jak to w sequelach. Jednocześnie zauważyłem że twórcy zastosowali więcej chamskich zagrywek gdzie coś wyskakuje nam za plecami, częściej też zalewają nas grupami przeciwników (czasem dosłownie z dycha wyskakuje po kolei). To nadal zajebista gra akcji z elementami horroru, strzelanie daje ogromną radochę. Widać duży budżet, historia ciekawi. Choć jestem zwolennikiem pierwszej części to Visceral dostarczyło wyjebany sequel. Przyszło mi do głowy porównanie do Alien i Aliens. 9-/10 Ps. Grałem na xsx i kur.wa wygląda i działa to świetnie 3 Cytuj Odnośnik do komentarza
Pupcio 18 295 Opublikowano 16 Kwietnia 2022 Udostępnij Opublikowano 16 Kwietnia 2022 Ja jak grałem w tamtym roku na ps3 to poza rozdziałką byłem zszokowany jak ta gra dobrze wygląda, coś pięknego. To co do 3 razy sztuka? Czy nie psujesz sobie serii? Cytuj Odnośnik do komentarza
ASX 14 595 Opublikowano 16 Kwietnia 2022 Udostępnij Opublikowano 16 Kwietnia 2022 Ja ogrywałem trylogię dead space gdzieś w 2012-2013 r. I też byłem w szoku jak dobrze te gry wtedy wyglądały. A przecież jedynka gra z początku 7 generacji. Powiem więcej, ostatnio oglądałem materiały z tego nowo zapowiedzianego rimejku jedynki i imo nie ma jakieś olbrzymiej przepaści wizualnej mimo iż obie gry dziei kilkanaście lat i 3 generację sprzętu. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza
oFi 2 433 Opublikowano 16 Kwietnia 2022 Udostępnij Opublikowano 16 Kwietnia 2022 Ja czekam na remaster trylogi bo w jedynke nie gralem, a chciałbym doświadczyć tego mesjasza w 4k jednak banderii 1 Cytuj Odnośnik do komentarza
Mejm 15 283 Opublikowano 16 Kwietnia 2022 Udostępnij Opublikowano 16 Kwietnia 2022 3 minuty temu, oFi napisał: Ja czekam na remaster trylogi bo w jedynke nie gralem, a chciałbym doświadczyć tego mesjasza w 4k jednak banderii O i kolejny moralizator jak powinna wygladac definicja gracza z taka luka. Jak jeszcze raz do kogos szczeknie to mozna mu tego posta zacytowac. A nie, chwila, to tylko ofi. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza
20inchDT 3 361 Opublikowano 16 Kwietnia 2022 Udostępnij Opublikowano 16 Kwietnia 2022 Ja zapamietalem intro jako graficznie cos niespotykanego w innych grach, ale niestety w poprzednim roku odpalilem to najpierw na tv 4k, a potem tez 1080p i zabki i rozmazaniec mocno rzucaja sie w oczy. Na pc moze i gra sie nie zestarzala, ale 720p dla konsolowcow jest bolesne. Szkoda, ze gra nie dostala res boosta ;(. Osobiscie ciesze sie z remake, bo uwielbiam te gry. Skompresowany filmik nie pokaze prawdziwej roznicy. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza
oFi 2 433 Opublikowano 16 Kwietnia 2022 Udostępnij Opublikowano 16 Kwietnia 2022 26 minut temu, Mejm napisał: O i kolejny moralizator jak powinna wygladac definicja gracza z taka luka. Jak jeszcze raz do kogos szczeknie to mozna mu tego posta zacytowac. A nie, chwila, to tylko ofi. Co ty znowu sobie wymyślasz? Cytuj Odnośnik do komentarza
kotlet_schabowy 2 672 Opublikowano 16 Kwietnia 2022 Udostępnij Opublikowano 16 Kwietnia 2022 (edytowane) Wolfenstein: The Old Blood Ze względu na setting (powrót do czasów wojennych, czyli 1946 roku) nie paliłem się do tego "dodatku" (cudzysłów, bo to w sumie osobna część serii, krótsza, ale nie aż tak bardzo). W Wolfach zawsze ceniłem właśnie ten retrofuturyzm, nazistów w USA, alternatywny rozwój wydarzeń po wojnie etc. Tutaj oczywiście też ten klimacik wisi w powietrzu, ale siłą rzeczy jest inaczej. Mimo wszystko byłem pozytywnie zaskoczony tym, że "zombiaki" pojawiają się dosyć późno w grze, bo tego motywu też nie lubię. Ogólnie: stary dobry Wolf, mięsiste strzelanie, kozackie bronie, jak ktoś lubi (jak ja) to można się trochę poskradać. Do tego czytanie notatek, jakieś tam gejmizmy typu wspinanie się po ścianach, czasem coś dla odmiany, w stylu kierowania mechem. Fabułę i rozwój bohaterów mocno stonowano (nawet Blazko coś mało komentuje wydarzenia), tak samo humor, więc całość jest trochę bardziej "nijaka", ale można to wybaczyć. No i ogólnie pierwsza połowa lepsza od drugiej. Trylogię Blazkowicza oceniam bardzo dobrze i szkoda, że nie dostaliśmy sensownego i pełnoprawnego sequela TNC. Może kiedyś. What Remains of Edith Finch Czyli dalsze nadrabianie zaległych blantmanów, dawkowane na przemian od "normalnych" gier. Z jednej strony nie jest to do końca mój świat (z reguły męczy mnie powolność eksploracji czy zamulanie specyficznymi zabiegami narracyjnymi), z drugiej lubię czasem się "odmóżdżyć". Przygoda Edith ma przede wszystkim jedną dużą zaletę: opowieść (poznawana poprzez zwiedzanie dużego, zahaczającego wręcz o labirynt, domu) składa się z grubsza z mini epizodów, kiedy to poznajemy losy poszczególnych członków rodziny Finchów, i prawie każdy taki epizod ma swój autonomiczny styl, zarówno wizualny, narracyjny, jak i gameplay'owy. Niektóre lepsze, niektóre gorsze, ale generalnie jest różnorodnie i przez to nie ma nudy. Zresztą trudno się znudzić przy czasie trwania całości wynoszącym jakieś 3-4h. Żadne cudo, a historyjka też mnie nie poruszyła, ale doświadczenie było interesujące. Edytowane 16 Kwietnia 2022 przez kotlet_schabowy 1 Cytuj Odnośnik do komentarza
drozdu7 2 693 Opublikowano 16 Kwietnia 2022 Udostępnij Opublikowano 16 Kwietnia 2022 2 godziny temu, Pupcio napisał: To co do 3 razy sztuka? Czy nie psujesz sobie serii? No mam zainstalowane, ale chwilowo pogram w co innego. Szczerze to nie pali mi się, przeszedłem kiedyś DS3 no i nie mam najlepszych wspomnień, nadal pewnie bym sobie spoko postrzelał ale muszę odpocząć. Dla mnie historia Isaac - Nicole jest domknięta i w sumie nie pamiętam czego dotyczyła fabuła w trójce. W planach mam teraz zanurzenie się w świat Sekiro (oczywiście tylko na kilka godzin bo dostanę wpierdol i odechce mi się grać) Cytuj Odnośnik do komentarza
Mejm 15 283 Opublikowano 16 Kwietnia 2022 Udostępnij Opublikowano 16 Kwietnia 2022 Trojka chyba wyjasnia skad wziely sie nekromorfy no i dlc to jest juz anime lvl 9999. Ale sama gra nie byla jakims kasztanem. Wiadomo ze wiecej strzelanka ale klimat zimowy na plus, jedynie te zje.bane mikroplatnosci przypominaly o horrorze (graczy). A i wiecej etapow w przestrzeni tez spoko. No i byl coop. Cytuj Odnośnik do komentarza
Pupcio 18 295 Opublikowano 16 Kwietnia 2022 Udostępnij Opublikowano 16 Kwietnia 2022 Skończyłem sobie resistance fall of men, nie było tak źle jak myślałem że będzie po tytule startowym ps3. Co z fajności? Można przypisać sobie każdy guzik na padzie do czegokolwiek człowiek chce nie wiem czemu nie jest to jeszcze standardem w każdej grze a mamy 2022 przypominam Sekcje z pojazdami, nie ma ich za dużo ale z tego co pamiętam w żadnej innej części już do tego nie powrócili. Pasek z życiem i możliwość noszenia kilku broniek jednocześnie, dwójeczke z tego wykastrowali na szczęście w trójce przywrócili. singiel ma splitscreena i jest lokalny multik na 4 osoby. Czy kiedyś z tego skorzystam? No nie bo gram w to o 16 lat za późno (poyebana akcja że tyle czasu już minęło) No i najlepsze z tej gry to chyba horrorowy klimacik. W każdej części niby jest ale tutaj najbardziej go czuć, no i chimery dalej koks design, chyba moje ulubione stworki z tamtej generacji. Minusy? Brzydkie to- ta gra nie ma kolorów, jeden etap dosłownie nie ma kolorów coś strasznego drewniane to- niby ps3 ale strzelanie to czuć jakby się grało w te wszystkie drewniane fpsy z ery ps2 misje mimo tych krótkich przerywników z pojazdami są nudne i bez polotu a etapy w kosmicznych bazach to jest najgorsze co wymyśliły te głąby z insomniac w tej serii No co ja tu będę czarował to nie była zbyt dobra gra w 2006 i nie jest też dobra w 2022 ale nie jest też kompletnym szrotem. Powiem wam że fajnie było tak przymejmić, te gry z tamtej generacji mają specyficzny klimat i miło było wrócić myślami do czasów gdzie było się beztroskim dzieciaczkiem i czytało się o tej grze w psx extreme i ogłądało recke w gram.tv przy sobotnim kakałku aa i nabrałem ochotę żeby przejść wszystkie części jak to mój mózg ma w zwyczaju więc zacząłem śledztwo który ziomek ma mojego resa2 a w międzyczasie gram sobie w retribution na emulatorku 6 Cytuj Odnośnik do komentarza
Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Kmiot 13 579 Opublikowano 17 Kwietnia 2022 Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Udostępnij Opublikowano 17 Kwietnia 2022 Nie jestem pewien czy uda mi się w tym poście oddać odpowiedni hołd najlepszej grze tego roku, ale spróbuję. Ostrzegam, że to będzie trochę strumień świadomości, bo działam na żywioł i będę podążał od skojarzenia do skojarzenia. Właśnie (a precyzyjniej pisząc - przedwczoraj) ukończyłem Elden Ring [PS5]. Uwielbiam Soulsy, choć bardzo daleki jestem od epatowania tym uwielbieniem. Przechodzę większość z nich, robię to zazwyczaj raz i odstawiam grę na półkę. Szalenie miło je wspominam, ale z racji coraz to nowszych iteracji tych gier, nie mam jakoś czasu by nawet myśleć o powrocie do którejkolwiek. Wolę ograć jakąś nową. Elden Ringiem byłem zaintrygowany, ale niezbyt wybitnie podekscytowany. Jednak na premierę wziąłem bez zastanowienia. Teraz, po blisko dwóch miesiącach mogę się zmotywować na szerszą opinię. Przytłoczony. Tak się czułem w pierwszych godzinach gry. Otwarcie świata mnie omamiło, ale również skonfundowało. Bo jak to? Nie mam już jednej, góra dwóch ścieżek kierujących mnie po ściśle wytyczonym torze? Lubiłem to w Soulsach - niby trasa dość jasno wytyczona, ale pozwalająca na opcjonalną eksplorację dla tych, którzy są bardziej nadgorliwi. Jednak tutaj to jakiś horror dla graczy lubiących być prowadzonymi z grubsza za rączkę. Otwarty świat jest rzeczywiście otwarty. Absolutnie nic nas nie ogranicza w pomknięciu w każdą stronę i choć jest kilka "wąskich gardeł" fabularnych to trudno je określić jakąkolwiek przeszkodą. Wiedza i odpowiedni skill sprawią, że grę ukończysz zapewne w kilka godzin (mi za pierwszym razem zajęło to 130), ale to trochę jak z waleniem konia - można szybko i po łebkach, ale lepiej powoli, z lampką wina w dłoniach i cygarem (bez wąsa) w ustach. A gra nas trolluje już od startu. Niby subtelnie kieruje w jedną stronę, ale co najmniej dwa inne azymuty są równie dobrą opcją. Może nawet lepszą. Niby nas popycha do podążania za płomieniem, ale jednocześnie nie wspomina, by zainteresować się okolicą po drodze. A zainteresować się warto, bez wątpliwości. Opcjonalne katakumby, kopalnie, obozowiska, jaskinie, grobowce, to gleba, na której wyrasta potęga naszej postaci. Ludzie mówią, że to mini-dungeony tworzone metodą kopiuj-wklej. Że przypominają trochę Lochy Kielicha z Bloodborne. Tak - są generowane z gotowych "klocków", poskładane z uniwersalnych modułów, ale tym razem nie są losowe, więc nie dłużą się też niepotrzebnie. Stanę w ich heroicznej obronie, bo po pierwsze - żaden z nich mnie nie zmęczył (są zbyt krótkie), a po drugie - wiele z nich dostarczyło nieznacznych "myków", które wystarczająco urozmaicały eksplorację, po trzecie nie natrafiamy na nie co trzy kroki, więc ta naprawdę nawet nie zdążyły mi zbrzydnąć przez te 130 godzin, choć zaznaczę, że jestem dość wyrozumiałym pod tym względem graczem, więc ktoś mniej cierpliwy może poczuć ukłucie znużenia. I potrafię to zrozumieć. Rzecz w tym, że to lokacje całkowicie opcjonalne. Pomijalne, nieistotne. To znaczy istotne na tyle, że ignorując je utracisz jakiś element uzbrojenia, czar, kamienie do ulepszeń, ale nigdy nic kluczowego. Ciekawość mnie pchała w ich kierunku, ale wielu graczy je po prostu olewa, albo nigdy w ich okolice nawet nie trafia. Bo nie ma żadnego znacznika sugerującego, że ta lokacja tam się znajduje, póki rzeczywiście jej nie odnajdziemy. Żadnych znaków zapytania miękko wymuszających, by pozostać w okolicy. Niby detal, ale odmienia całkowicie podejście do eksploracji. Bo nie podążasz już od znacznika do znacznika, otwarty świat czyniąc siatką ścieżek. Bo rzeczywiście eksplorujesz - wchodzisz na wzniesienia, by mieć lepszy ogląd okolicy, podążasz wzdłuż skalnych ścian szukając wejść do jaskiń i katakumb, zaglądasz w zakamarki i analizując ukształtowanie terenu zastanawiasz się czy gdzieś tutaj nie ukryto dodatkowej lokacji. Nie masz ochoty na błądzenie po okolicach? Spoko. Tak jak pisałem - nie musisz. Skup się na dużych lokacjach, które trudno przegapić. A te są absolutnie urzekające. Absolutnie. Stormveil Castle już na starcie wrzuca ciarki na plecy, a naszą umiejętność tworzenia mentalnej mapy lokacji wystawia na próbę. Musimy nadążyć za tymi wszystkimi skrótami, windami, przesmykami, uwzględnić możliwość skakania oraz przemykania po dachach budynków. Zabłądź nie tam gdzie trzeba - dojedzie cię dziarski przeciwnik. Mimo wszystko pokonasz go? Czeka cię adekwatna nagroda. Ta zasada obowiązuje również w każdej innej lokacji. Raya Lucaria będąca siedliskiem magów będzie twardo bronić dostępu do swojego największego skarbu. Caria Manor również nie zamierza odpuszczać, choć oferuje przy okazji garść mało pomocnych dłoni, jeśli wiecie co mam na myśli, hehe. Potem trafimy (albo nie, bo nikt nas nie zmusi) do Volcano Manor, gdzie poczujemy ciepło domowego ogniska oraz magmowego podłoża. Zabrniemy również w iście lovecraftowskie podziemia, które oferują jeszcze głębsze podziemia, wszystko szalenie klimatyczne i intrygujące, bo musicie wiedzieć, że o ile mapa powierzchni świata jest większa, to mapa podziemi jest znacznie bardziej intensywna. A potem wbijemy jeszcze w swoiste oko cyklonu, czyli Farum Azulę, czy wreszcie wjedziemy galopem do Stolicy Leyendell, gdzie oszołomi nas przepych, wszędobylskie złoto (nawet na dachówkach!) i ogrom. Bo które miasto może sobie pozwolić na trzymanie martwego, ogromnego smoka w przestrzeni publicznej? U nas to co najwyżej wykolejone tramwaje leżą, a nie smoki. To tylko garść najważniejszych lokacji, ale kolejne dwie garści mógłbym zapełnić innymi. Wspaniałym Haligtree, gdzie królewskość miesza się z naturą oraz zgnilizną. Przepastne podziemia Stolicy, gdzie wydaje się że nie możemy zejść już głębiej, a tymczasem okazuje się, że jednak możemy i polecamy to zrobić. Krwawy Pałac i jego okolice, Podziemne Miasto Nokron skrywające więcej tajemnic, niż mogłoby się wydawać. Jezioro Zgnilizny, które tradycyjnie dla cyklu wystawia na próbę naszą cierpliwość, choć mam poczucie, że tutaj traktuje nas wyjątkowo łaskawie (w sumie skromna powierzchnia). Czy też jeden z licznych zamków i twierdz w odcieniach oraz rozmiarach wszelakich (m.in. forteca zalana trucizną. No jest co zwiedzać, a zapewne o kilku (kilkunastu?) lokacjach mógłbym jeszcze po chwili zastanowienia wspomnieć, ale nie widzę powodu, by wątek przeciągać. Jeśli do tej pory nikogo nie przekonałem, że Ziemie Pomiędzy warto odwiedzić, to więcej przykładów tego nie zmieni. Jak się w Soulsy gra wie każdy. Możliwości jest multum i wszystko zależy od naszej ochoty czy pewności siebie, bo niektórzy mają na tyle wielkie jaja, że nie mieszczą się w żadnej zbroi i biegają na golasa, radośnie się turlając. Też bym tak mógł, ale z racji, że lubię sobie utrudniać, to zazwyczaj gram podrzędnym rycerzem zakutym w żelastwo i biegam z podniesioną tarczą. Taki nawyk, bo mało to w tych grach ataków z zaskoczenia? Ale dorzucono parę nowości. Doszedł guard counter po przyjęciu uderzenia na tarczę - taka kontra zadaje przeciwnikowi niemałe obrażenia, ale przede wszystkim solidnie zbija go z postawy i potrafi od razu zachwiać. No i bardzo satysfakcjonująco siada. Są też Popioły Wojny, czyli możliwość przypisania dowolnej broni równie dowolnego (w obrębie klasy oręża) ataku specjalnego oraz buffa do rodzaju obrażeń. No wreszcie są sławetne summony, pozwalające w określonych chwilach przyzwać do pomocy pomagiera, co jest zbawieniem w tłocznych fragmentach gry oraz mało uczciwych boss fightach (dwóch, a nawet trzech na jednego). Starzy wyjadacze mogą z powodzeniem sobie takie "ułatwienia" darować, ale dla każdego innego gracza to momentami będzie wybawienie chroniące przed frustracją. Oczywiście dostępność summonów i Popiołów Wojny zależy od tego, na ile skrupulatnie plądrujemy otwarty świat. Wiele z nich poukrywanych jest w katakumbach i obozowiskach, część możemy kupić od handlarzy (czasem również ukrytych), więc generalnie im więcej gmeramy po zakamarkach, tym więcej opcji mamy. W samej eksploracji też niemałe zmiany, bo przede wszystkim dodano skok. Śmiechu warte, ale prawdą jest, że jego brak w cyklu na tyle mocno wrył mi się w świadomość, że przez pierwsze godziny gry w ogóle zapominałem o możliwości skakania. Taki ze mnie konserwatywny tradycjonalista. Sporym ukłonem w kierunku graczy będą również licznie rozstawione checkpointy - czy to punkty szybkiej podroży, czy też save-pointy tuż przed walką z bossem. Wielu odetchnie dzięki temu z ulgą i zejdzie z nich presja, bo ile to razy czytałem, że problemem w Soulsach nie było wielokrotne powtarzanie starć z "fazowcami", ale długa, uciążliwa i zmuszająca do manewrowania między mobkami droga do areny walki. No cóż, teraz tego już nie ma, zadowoleni? No ostatnie, ale może najważniejsze udogodnienie, czyli konik, na którym możemy popylać przez otwarty świat (w dungeonach i lokacjach nie). Spawnuje się on od razu pod nami, więc pozwala błyskawicznie oddalić się od zagrożenia. Umożliwia też walkę z jego grzbietu, a chyba nie muszę tłumaczyć jak spektakularnie potrafi prezentować się starcie z ogromnym smokiem, gdy galopujemy w jego kierunku, albo uciekamy przed płomieniem z jego pyska. Skoro jestem już przy starciach, to może parę słów o mięsie do bicia? No jest co tłuc. Poczynając od podrzędnych mobków, na potężnych i niepowtarzalnych bossach kończąc. Czy jest recykling? Jest i to dość duży. Zarówno w kwestii mobków, jak i bossów. Taki urok czy też upośledzenie open worldów - żaden z nich nie uniknął tego syndromu, a większość z nich wręcz polega na ciągłym powtarzaniu tych samych czynności, aktywności i walk z tymi samymi przeciwnikami. Rzecz jasna Elden Ring jest w zupełności wystarczający pod kątem urozmaicenia przeciwników, w żadnym razie nie powiedziałbym, że jest ich za mało rodzajów i typów. Z czasem tylko nie budzą już takiej ekscytacji. Każdy zrozumie to sam, gdy będzie musiał porównać swoją pierwszą walkę ze Strażnikiem Drzewa i ósmą, albo dziesiątą. Z drugiej strony niektórzy bossowie to sól tego cyklu gier - pojedynki z nimi porażają ATMOSFERĄ i DUSZĄ, okraszone są dodatkowo krótkimi acz kapitalnymi wstawkami filmowymi, gdzie trzeba pod TV podłożyć szmatę, bo KLIMAT aż wycieka z ekranu. W ogóle nastrój tej gry jest chyba tym, co w niej najbardziej cenię i co wywołuje u mnie największe wrażenie. Ten świat jest piękny, po prostu. Lokacje są magiczne i budzą całą gamę emocji oraz inspiracji. Pełno tutaj małych, nieistotnych z pozoru detali, ale dodających od siebie własnie tej odrobiny magii. Nie są do niczego potrzebne, ale jednak ktoś spędził nad nimi czas, zaprogramował i tchnął w ten fragment kodu ducha, który nie pozostawia obojętnym. A to natkniemy się na harpię śpiewającą po łacinie, albo handlarza grającego na skrzypcach smętną (choć znajomą) melodię. Wielokrotnie wpadniemy w zastawioną na nas zasadzkę, ale też będziemy świadkami, jak żołnierze czają się na inne potwory, a potem toczą z nimi bitwę, zupełnie nami niezainteresowani. Odwiedzimy też wiele pól minionych bitew, pełnych zwłok, połamanych sprzętów, ucztujących wron, a czasem kanibali. Takich uroczych szczegółów są dziesiątki, ale pozostawię większość z nich do samodzielnego odkrycia. Swoje istotne trzy grosze dokładają również liczne side-questy, standardowo dla serii tak samo urzekające, co niejasne i tajemnicze. Minusy? Są, oczywiście. Wspomniany recycling bossów może razić, ale każde pierwsze starcie z nimi poraża znacznie bardziej. Nie jestem też fanem wszystkich mało uczciwych walk 2(3) vs. 1, ale tutaj na szczęście przychodzą z pomocą summony, więc frustracji nie uświadczyłem. Trudno mi się również przekonać do patentu sekretów ukrytych za ścianami, co często sprowadza się do mało emocjonującego biegania i chlastania mieczykiem murów. No i balans tej gry chwilami leży jak psychika Pupcia w kwestii RDR. Tego prawdopodobnie nigdy do końca nie naprawią, bo otwarty świat pozostawia zbyt wiele możliwości oraz furtek. Tutaj zawsze najwięcej będzie zależało od builda postaci oraz znajomości gry czy lokalizacji kluczowych przedmiotów. Nie zgodzę się natomiast, że gra jest zbyt duża, zbyt długa czy w którymkolwiek momencie niepotrzebnie rozciągnięta. Ja od początku do końca bawiłem się wyśmienicie i siedziałem jak oczarowany. Pewnie, że ten świat jest chwilami niepozbawiony wad, niewygodny dla gracza, uwierający czy wręcz opresyjny. Ale wciąż wspaniały. Elden Ring jako całość jest po prostu zachwycający. 11 3 1 Cytuj Odnośnik do komentarza
Wredny 9 453 Opublikowano 17 Kwietnia 2022 Udostępnij Opublikowano 17 Kwietnia 2022 W dniu 16.04.2022 o 07:14, drozdu7 napisał: Jednocześnie zauważyłem że twórcy zastosowali więcej chamskich zagrywek gdzie coś wyskakuje nam za plecami, częściej też zalewają nas grupami przeciwników (czasem dosłownie z dycha wyskakuje po kolei). To nadal zajebista gra akcji z elementami horroru, strzelanie daje ogromną radochę. Widać duży budżet, historia ciekawi. Choć jestem zwolennikiem pierwszej części to Visceral dostarczyło wyjebany sequel. Przyszło mi do głowy porównanie do Alien i Aliens. No własnie miałem takie same odczucia, że gra trochę schematyczna się zrobiła w porównaniu do jedynki, która była bardziej nieprzewidywalna. Tu mieliśmy wyraźny podział na straszenie subtelne "ambientu radośnie kopulującego z odgłosami otoczenia" (jak to w swojej recenzji zgrabnie ujął @Butcher) oraz zalewanie falami niczym w trybie hordy - wszystko łatwo dało się przewidzieć i za to minus. W dniu 16.04.2022 o 10:17, Pupcio napisał: Ja jak grałem w tamtym roku na ps3 to poza rozdziałką byłem zszokowany jak ta gra dobrze wygląda, coś pięknego. To co do 3 razy sztuka? Czy nie psujesz sobie serii? Po DS2 to już żadne psucie, bo przecież to już gierka akcji z elementami survival horroru. DS3 jest świetną grą i fajnym uzupełnieniem trylogii, która przecież i tak nie powinna być trylogią, bo jedynka była idealnie domkniętą całością ze świetnym zakończeniem. Skoro jednak następne części powstały i już dwójka była bardziej rozrywkowa, a mniej horrorowa to przy trójce miałem wyebane, czym będzie. Zresztą nasłuchałem się tyle oburzonych i dziwnych opinii, że strzelanka, że Gears of War, że jakieś mikrotransakcje (nigdy nie korzystałem, więc nie wiem, komu to mogło przeszkadzać), a tu się okazało, że momentami ma więcej z horroru niż poprzednia część (cała ta sekcja z lataniem promem pomiędzy wrakami). A fabularnie? Totalny odlot, jakieś macki, rozmach Mass Effect i ogólnie Uncharted w kosmosie - dla mnie już dwójka była zawodem (głównie dlatego, że w ogóle powstała), więc do trójki podszedłem z otwartą głową i zajebiście się bawiłem. Ogólnie, całościowo jedna z najlepszych trylogii w hostorii gierkowa 2 Cytuj Odnośnik do komentarza
łom 1 961 Opublikowano 19 Kwietnia 2022 Udostępnij Opublikowano 19 Kwietnia 2022 Slay the Spire (PS4 Pro) - dali w plusie to pobrałem żeby zobaczyć co to, no i poszło z 50h. Gierka to karciany rougelike gdzie po każdej śmierci zaczyna się praktycznie od nowa, można co najwyżej odblokować nowe artefakty/karty do zdobycia podczas rozgrywki. W samą grę grało mi się jak w turowego jRPGa z tym że elementem losowym nie jest to co zrobi przeciwnik (bo widać jego zamiary) tylko to jakie zagrania/karty będą dostępne w danej turze więc ważne jest żeby karty w talii współgrały ze sobą. Czasem lepiej jest nawet nie brać wygranej po walce karty żeby nie zaśmiecać talii. Cały ten loop walki>>składania talii>>zgonów>>walki strasznie wciąga i jest syndrom jeszcze jednej próby. Oczywiście ta cała losowość ma swoje konsekwencje i bardzo dużo zależy od szczęścia i od tego jakie karty są do dyspozycji. Jeden run może iść jak krew z nosa bo losują się tylko defensywne karty, a drugi skopany przez negatywne statusy (karty klątwy). Momentami za mało zależy od gracza. To nie jest np. Hades gdzie z odpowiednim skillem nawet z beznadziejnymi dopałkami da radę dużo ugrać. Dobrze że są cztery postacie do wyboru z całkiem innymi ruchami i systemami, zawsze można wybrać tą którą idzie najlepiej. Polecam szczególnie dla fanów turówek. 8/10 Cytuj Odnośnik do komentarza
XM. 10 825 Opublikowano 19 Kwietnia 2022 Udostępnij Opublikowano 19 Kwietnia 2022 Polecam Monster Train - mi się bardziej podobało Cytuj Odnośnik do komentarza
20inchDT 3 361 Opublikowano 19 Kwietnia 2022 Udostępnij Opublikowano 19 Kwietnia 2022 Mi chyba też bardziej podobało się monster train. Mam słabości do deckbuilderów czy to na żywo czy w formie gierek wideo. Cytuj Odnośnik do komentarza
łom 1 961 Opublikowano 19 Kwietnia 2022 Udostępnij Opublikowano 19 Kwietnia 2022 Na razie ogrywam Kroniki Myrtany a muszę też w końcu ukończyć Dooma 2016 który czeka na swoją kolej od 5 lat. Monster Train na ten moment wpadł do wishlisty steamowej. Cytuj Odnośnik do komentarza
Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Kmiot 13 579 Opublikowano 23 Kwietnia 2022 Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Udostępnij Opublikowano 23 Kwietnia 2022 Pokemon Legends: Arceus Cóż, to były moje pierwsze Pokemony, które ostatecznie ukończyłem od czasów... Pokemon Red na GB. Możemy to potraktować jako rekomendację? Niby tak, ale nie do końca. Mam poczucie, że te Pokemony są dla mnie tym, czym gra o Pokemonach zawsze powinna być. Silnie nastawioną na kolekcjonowanie stworków i postawienie ich na pierwszym miejscu, kosztem tego całego "chcę zostać najlepszym trenerem Pokemonów i ważniejsze są moje odznaki, a stworki to tylko narzędzie do osiągnięcia celu". Koncepcja kompletowania Pokedexu do mnie przemawia i przekonuje. Budzi we mnie tego wewnętrznego gracza i kolekcjonera, ciągle stymulując pod tym kątem, zamiast popychać dalej jedynie fabułą i poganiać od walki kogutów do walki kogutów. Wcześniejsze Pokemony próbowałem ogrywać, ale zawsze wymiękałem po kilku-kilkunastu godzinach, znużony pętlą miasteczko, route, bitwa za bitwą, dungeon/gym, walka z innym trenerem, route, miasteczko, itd. Jak chciałeś pozbierać Poksy, to mogłeś, ale absolutnie nic cię pod tym kątem nie motywowało. Warstwa kolekcjonerska była wypchana na dalszy plan, margines wręcz. Aż do teraz. Bo trafiasz na dziewiczy grunt i twoim głównym celem jest stworzenie pierwszego Pokedexu. Wyruszasz więc na mapę (jedną z kilku środowisk) i po prostu łapiesz. Jednego za drugim, Bidoofa za Pikachu, Snorlaxa za Pigeonem. Brak tutaj miasteczek (poza jedną, skromną wioską - hubem), brak Gymów, dungeonów, porozstawianych po mapie innych trenerów szukających zaczepki. Tylko ty i przestrzeń pełna tych przesympatycznych stworzonek gotowych do złapania. Masz za zadanie schwytać po minimum sztuce każdego gatunku oraz przeprowadzić pewnego rodzaju obserwację, by każdego Pokemona poznać w odpowiednim stopniu. Czasem wystarczy widzieć jego konkretny atak (albo kilka z nich), czasem złapać go w nocy, czasem dać mu jeść, albo być świadkiem ewolucji. Nic szczególnie wymagającego, ale wymusza odrobinę więcej uwagi poświęconej każdemu gatunkowi. No i trochę rozczarowujące, że większość kolekcji da się zdobyć metodą siłową - stun + pokeball aż do skutku. Łapanie Pokemonów przebiega nader sprawnie i w większości przypadków nie należy też do szczególnie trudnych czynności. Wiele poślednich gatunków wystarczy trafić w ryj Pokeballem (trafienie w potylicę zwiększa szanse). Inne wypada najpierw omamić darmowym jedzonkiem, albo oszołomić (np. kulką błota rzuconą znienacka), niektóre wymagają, by ich opór osłabić w walce. A ta przebiega nader sprawnie. Zapomnijcie o osobnych ekranach bez wyrazu - tutaj walka dzieje się w zastanym otoczeniu. Trochę prowizorka, bo to nadal turówka i nic się nie wydarzy póki nie wybierzemy komendy, ale sprawność i tempo z jakim wszystko się dzieje strasznie umila rozgrywkę. Do tego należy dopisać starcia z bossami, które dzieją się już w czasie rzeczywistym i polegają na omijaniu ataków, a potem wyprowadzaniu własnych (rzucanie jakimś gównem, które osłabia przeciwnika). Całość to sporo biegania, turlania się i czekania na możliwość ataku. Każda konsola ma takiego soulslike'a, na jakiego zasługuje. Jednak walka to wciąż ostateczność, bo ciężar gry wyraźnie przeniesiono na eksplorację. I niby fajnie, na rękę mi to. Problem w tym, że w tym celu udostępniono nam mało atrakcyjne otoczenie. Już pomijam kwestię wizualną, bo ta nigdy nie była dla mnie najistotniejsza w żadnej grze. Choć muszę zaznaczyć, że Pokemon Legends: Arceus chwilami wygląda jak tytuł z przełomu PSX/PS2. Poważnie. Okropnie. Nie zmyślam. Każdy, kto trafi do jakiejś jaskini i zobaczy te mdłe, jednolite tekstury skał to może potwierdzić. Na szczęście powierzchnia prezentuje się odrobinę (ale tylko odrobinę) przyjemniej, a momentami może się nawet podobać (ale tylko momentami). Kłopot leży w tym, że mapy są okropnie nudne. Jednostajne. PUSTE. Pomijam, biegające po nich stworzenia. Bo zapełnienie przestrzeni według twórców gry ogranicza się do wrzucenia na nią czterech albo ośmiu sztuk tego samego Pokemona. Omijaj, łap, albo walcz. Otoczenie bywa kompletnie bez wyrazu, nie zawiera w sobie niczego, za czym można myszkować i z wypiekami eksplorować, a i zawiesić oko rzadko kiedy jest na czym. Bieda pod tym względem okropna. Fabuła? Jest żadna. To znaczy jest, ale żadnego szanującego się gracza ona nie interesuje. Mnie wystarczyłoby polecenie "idź i skompletuj Pokedex" i spokój do końca gry, ale ambicja twórców sięgała dalej. Przez to mamy jakieś pozorowane dialogi o kompletnie niczym i jak na brak fabuły, to według mnie za dużo rozmawiają. To takie - za przeproszeniem - pierdolenie po próżnicy, na okrągło o tym samym, gdzie aż świerzbi kciuk, by przewinąć te smęty jak najszybciej. Za dużo gadania, za dużo NPC-ów bez wyrazu i przeciągania struny. Nie zliczę ile razy słyszałem, że "wow, spadłem z nieba" a potem dawano mi do wyboru KOMPLETNIE NIEISTOTNĄ kwestię dialogową, często sprowadzającą się do tego, że powiem to samo, ale innymi słowami. Podobnie side-fetch-questy, które wymuszają bieganie z kąta w kąt za znacznikiem, odhaczenie rozmowy i powrót do źródła. Na 100 sidequestów może z 10 wymaga odrobiny inwencji. Meczący szrot. No i serdeczne powodzenia dla każdego, kto zdecyduje się samodzielnie odnaleźć na mapach wszystkie Wispy (w zasadzie widoczne wyłącznie w nocy), Ukryte- Pokemony-Literaki (czasem stałem przy nim i nie widziałem) czy odkryć zasady ewolucji wszystkich Poksów (niektóre ewoluują tylko w ściśle określonych warunkach - np. w pełnię i po użyciu konkretnego przedmiotu). Nie znalazłem w grze dogodnego źródła tego typu informacji, pomógł dopiero Google. Żadne ze mnie fan Pokemonów. Od lat uważam, że to wałkowana to linii najmniejszego oporu seria i doceniam, że tym razem odważono się na inne podejście. Dalekie od ideału, ale obstawiam, że Game Freaks to banda wyrobników niezdolna do niczego bardziej spektakularnego, więc i tak uznaję to za sukces. Przynajmniej tym razem byli w moim odczuciu bliżsi idei Pokemonów (kolekcjonowanie, nie ciągła walka kogutów). Ale zbyt wiele elementów jest kompletnie bez wyrazu, więc to wciąż taka gra 6/10 i elo. Ale i tak najlepsze Poki, w jakie grałem o czasów GameBoya, gdy pewne rzeczy mnie jeszcze bawiły. 10 Cytuj Odnośnik do komentarza
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.