Skocz do zawartości

własnie ukonczyłem...


Gość Orson

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Spark: The Electric Jester 

Moja pierwsza ukończona gra z prezentów, jakie dostałem na tegorocznych Steam Sale. W skrócie Spark to crowdfundingowana z Kickstartera indie trylogia „klonów” Jeża Sonic, gdzie jedynka inspiruję się mocno klasycznymi odsłonami 2D. Muszę jednak głośno tutaj wtrącić, że nie jestem fanem gier z jeżem z jednego prostego powodu. Ze względu na charakter maskotki Segi gameplay, w którym zapieprzamy jak chińczyk do pracy na rowerze jest trudny do przeniesienia tak, żeby był „fajny” do gry platformowej. Gry z niebieskim ssakiem kojarzyły mi się z dobiegnięciem jak najszybciej do mety, licząc z moim upośledzonym refleksem, że po drodze nie przywalę w kolce albo jakiegoś robokraba (co, nie ukrywajmy zawsze było frustrujące bo wypadają wszystkie pierścienie). Niemniej jednak zawsze podobała mi się nieliniowa konstrukcja poziomów w jego grach, bo skutecznie podnosiło replayability.

 

Więc w czym podoba mi się Spark? Myślę, że w kilku kwestiach wychodzi naprzeciw moim zarzutom wobec Jeża. To przede wszystkim gra od fanów, dla fanów a, że fani robią gry lepsze od oficjalnych twórców żadna nowość. Wystarczy spojrzeć na taką Sonic Manię, która wyjaśnia większość tworów Team Sonic.

W Sparku sekcje, w których lecimy na łeb, na szyję nie kończą się kolcami i są dobrze zbalansowane z tym, co się dzieje na ekranie. To giera, w której naprawdę poczułem fun z lecenia przez poziomy. Właściwie większa część gry jest stosunkowo łatwa, ale ostatnie poziomy potrafiły troszkę nadszarpać nerwów (zwłaszcza 15 poziom Ty kurfo:papa:).

Spark nie jest idealny i widać momentami, że gra miała być trochę czymś innym (oryginalnie inspirowali się Megamanem ale pomysł ostatecznie zakopali). Są momenty wymagające precyzji, a nasza postać ze względu na dużą mobilność i wypite redbulle nie zawsze chce z nami współpracować.

 

Jest jakaś tam fabuła, ale nie ona gra tu pierwsze skrzypce. Dialogi postaci są mocno cringowe. Jakby pisał je 12 latek po obejrzeniu wszystkich Sonic X na Jetixie ale spoko, taka miała być konwencja przecież fandom jeża taki jest:kekyayaya: Ogólnie to fani jeża będą i tak zadowoleni.

 

Są zasadnicze dwie różnice między Spark a Sonikiem. Mamy w grze powerupy, zmieniające naszą postać (trochę jak w Kirby). Możemy mieć dwa takie powerupy przy sobie i zmieniać je albo wyrzucić. Tu też można wtrącić, że ich balans jest dyskusyjny, bo kilka konkretnych jest wg mnie bardzo OP i mocno ułatwia grę ponieważ dają większą mobilność niż pozostałe a przy tym ofensywę. 

Jak już jesteśmy przy ofensywie, walka również różni się od tej z Sonika. Nie skaczemy w przeciwników, kręcąc się ale normalnie ich bijemy. Tu również kwestia sporna czy takie rozwiązanie jest lepsze ponieważ wpływa na flow gry i często zwyczajnie omijamy ich, zamiast zatrzymywać się. Są oczywiście przeciwnicy na 1-2 hity, ale również tacy na dłuższą walkę. W moim odczuciu częściej preferowałem unikać konfrontacji zwłaszcza, że gra hojnie rozdaje po mapach health tanki (tak mamy tutaj normalny pasek życia).

 

W gierce mamy dwie postacie do dyspozycji - Tytułowy Spark i jego sztuczny kumpel robot Fark (połączenie imienia Spark i słowa Fake). Ten drugi odblokowuje się po skończeniu main story tym pierwszym. Fark ma kilka zmian, nie ma powerupów ale potrafi parować absolutnie każdą rzecz, która może zadać mu dmg (nawet jadący pociąg :obama:) i daje mu kilka frameów nieśmiertelności. Jeżeli wypełnimy specjalny pasek robiąc idealne parry odpalamy God mode + leczenie + większy dmg. Przejście gry nim było w sumie jeszcze prostsze niż Sparkiem, aczkolwiek dwóch bossów przez różnicę w graniu znacznie wydłużyło grę.

 

Spark to świetny platformer. Wręcz byłby dla mnie podręcznikowym przykładem jak się robi dobrze fanowskie podróby, gdyby nie jeden szkopuł. Ze względu na zastosowany silnik 2d (Clickteam Fusion) gra momentami bardzo nie domaga technicznie i z tego, co wyczytałem nie ma to związku z naszą maszyną niestety. W takich grach jak Sonic jakikolwiek drop freameratu jest absolutnie niedopuszczalny i niestety ale tutaj dzieje się to na kilku planszach (a nawet bossfightach, gdzie miałem i z 5-7 fpsów!). Są sposoby na poprawienie tego, ale gram na Steam Decku i człowiek nie chce się bawić w instalowanie, oraz odpalanie w tle jakiś dodatkowych programów w trybie pulpitu. Z tego powodu zjeżdżam z oceną do 4-/6. Gdyby nie to u mnie byłoby spokojnie 5/6 z pocałowaniem ręki brazylijskiego twórcy.

 

Właściwie zacząłem już Spark 2 ale to opiszę później:Aloy_run:

A i muza w tej grze jest naprawdę w pyte.

 

  • Plusik 3
Opublikowano
4 godziny temu, Mejm napisał:

Skonczyl bym sobie jedynke ale tam nie ma sejwowania i trzeba robic na raz cale miasto. Chyba ze jest :wujaszek:

 

Nie ma. Ale jest prosty sposób, który sobie wypracowałem od drugiego miasta. Mapka "znajdziek" w necie, zebrać trochę mnożników i wtedy po kilku misjach masz etap opanowany :obama:

Opublikowano

W gta 1 sa jakies mnozniki? :wujaszek::wujaszek:

 

Gears of War 2 - zaczalem assassina 3 a w miedzyczasie skonczylem halo odst i girsy dwa, niesamowite to ubi. Tak czy siak, cos mnie wzielo na dwojke bo gralem raz i chcialem zrobic sobie przypomnienie przed trojka. Ktorej okazalo sie, ze nie posiadam... Moze zrobie skipa na judgement, mam nadzieje ze nic nie strace z "fabuly". Co do samej gry to czas zatarl mi w pamieci duzo. Wlasciwie sadzilem, ze etap pod ziemia jest tym ostatnim. No nie byl. Przypomnialem sobie za to ze szczelanie nie jest w tej czesci az takie dobre jak kiedys sadzilem. Walenie ze snajpery to je.bana loteria bo celownik lubi sobie podskoczyc a i AI nie pomaga migajac ludkami bo wie gdzie masz ustawiony celownik. Towarzysze broni mogliby tez nie wbiegac przed ten je.bany celownik jak siedzisz za winklem. Nie podobal mi sie tez sztuczny chaos gdzie cos cie atakuje z kilku stron, walisz worek amunicji ale okazuje sie, ze niepotrzebnie po trzy kroki dalej odpala sie skrypt i cos wybucha niszczac przeciwnikow. Sterowanie czolgiem podje.bali chyba z halo a i tak jeszcze bardziej zje.bali. Ogolnie poziomy gdzie nie idziesz i strzelasz sa najslabsze tutaj ale plus, ze starano sie rozgrywke urozmaicic. Gra nawet dzis wyglada miejscami swietnie i jest klimacik (jaskinie, opuszczony posterunek) ale jak kiedys juz pisalem - rzygam UE3. Mimo to, to nadal grywalny i mocny tutul. 8+/10.

Opublikowano

nie ukrywam, że pierwsze co mi się rzuciło w oczy, to ocena, więc jak zacząłem czytac te recenzje, a Mejm w każdym zdaniu tylko narzekał, to coraz bardziej nie mogłem się doczekać, aż w końcu zacznie chwalić

 

no i w sumie to chyba się nie doczekalem

  • This 1
Opublikowano

Reszta to stare girsy wiec co mozna napisac, kazdy chyba w girsy gral i wie ze to bardzo dobra strzelanka zabijanka.

 

A i scena z zona doma nadal bawi. W sensie historia jest smutna, ale to jak ja przedstawiono sprawia, ze nie czuc jej ciezaru i motywacji. Nie wiemy nic oprocz tego ze Dom szuka zony i ze stalo jej sie cos zlego. Ale kto jej to zrobil, czemu, kiedy, jak? Ni ma. Jak Czesia na zime. Po wszystkim tez juz do tego nie wracamy, nie ma zadnego elementu zemsty u pana Santiago.

Opublikowano

A no takie rzeczy w tych starszych grach mocno rzucają się w oczy.

 

Tak zahaczajac o temat, to chciałem napisać, że o wielu grach, które wyszły w ostatnich latach, można powiedzieć, że powielaja schematy sprzed 10 lat (jak nie więcej), no nie? No i w ostatnim miesiącu ogrywałem Ghost of Tsushima i Far Cry 3 (tylko nie bijcie) jakoś w podobnym czasie i abstrahując od tego, że tego samuraja jeszcze nie skończyłem, bo tak bardzo mnie zmęczył (zresztą strasznie długa ta gra), to w gruncie rzeczy te gry są bardzo do siebie podobne. Ale to jak przedstawiona jest historia w tych grach - niebo a ziemia. No nie mówię, że GoT to jest jakiś majstersztyk w tej kwestii, ale jakiś poziom trzyma. Far Cry z kolei, czy ostatni wydany Prince of Persia choćby, bo mi właśnie wpadł do głowy, uświadomiły mi, jak gry video, przynajmniej w tej kwestii, poszły do przodu. No ten Vaas, te wybory moralne, te relacje między postaciami :pawel: 

 

Cyrk

Opublikowano

Podstawowa, bo grałem na PC. W sumie to teraz sobie przypominam, że tego Classica też mam na PS4, ale wolałem ograć na myszce i w lepszym klatkarzu, bo na konsolach jest chyba tylko 30 fps.

 

Sama gra faktycznie nie była taka zła - powiedziałbym, ze zaskakujaco znośna. Nawet pomimo tego, że grałem już w tę grę już milion razy, bo co drugi tytul jedzie na tym schemacie. 

Opublikowano
2 godziny temu, Mejm napisał:

W gta 1 sa jakies mnozniki? :wujaszek::wujaszek:

 

Jak w każdym oldskulowym GTA są tu mnożniki kasy/punktów, jak zwał tak zwał. Zdobywanie ich odbywa się przez wykonywanie misji, albo znajdowanie ich na mapie, głównie w skrzynkach, ale wyjątkowo mogą też być chyba nagrodą za Kill Frenzy.

Gra staje się o wiele łatwiejsza jak nazbiera się te ukryte mnożniki przed wykonaniem jakichkolwiek misji. Wtedy po chwili ma się mnożnik x8/x10, więc każda misja jest opłacana nawet i dziesięciokrotnie lepiej.

Dzięki temu patentowi dotarłem ze spokojem do ostatniego rozdziału mimo, że w poprzednim zrobiłem może ze 4 misje. Z jednej strony może to być trochę lamerskie, ale z drugiej ta gra opiera się na zdobywaniu punktów a nie fabularnej otoczce, więc zadania to dla mnie tylko wypełniacz portfela, Poza tym, gdyby nie to to chyba dostałbym szału jakbym miał zarobić 3 miliony za jednym zamachem. Ba, teraz w ostatniej części muszę zebrać 5 baniek, więc normalnie zajęłoby mi to pewnie wieczność, a tak poświęcę 20 minut na latanie po mapie, a potem to już jakoś pójdzie :kaz:

  • Plusik 1
Opublikowano

W zeszłym roku święta spędziłem z Yakuzą 0 (moją pierwszą).

W tym roku postanowiłem nawiązać do tamtego okresu i wziąłem się za bary z:

Yakuza Kiwami [PS4]

1672087577422.jpg

 

Prostsza, żeby nie napisać "biedniejsza" siostra Zero. Przyczyny oczywiste i zrozumiałe, więc nawet nie jestem rozczarowany. Dla niektórych to może być nawet zaletą, wszak Kiwami nie przytłacza. Nie jest w stanie oderwać nas od głównej osi fabularnej na długo, bo nie oferuje aż takiego bogactwa zajęć pobocznych. Pewnie: jest ich kilka, przetrwały nawet "samochodziki", a kobiece "zapasy" przeszły przeobrażenie, ale próżno tu szukać tanecznych wygibasów, nie ma rewelacyjnego zarządzania klubami z hostessami, czy też mniej rewelacyjnego, ale dość angażującego "biura nieruchomości". Nadal możemy odłożyć na jakiś czas próby uratowania życia bliskich nam osób i poszukać licznych sidequestów, choć tylko garść z nich warta jest zainteresowania. Większość pobocznych zadań charakteryzuje ten sam schemat, czyli coś trzeba komuś przynieść, gdzieś się udać, tam wysłuchać dialogu z stylu:

- hej, ty, czego tu szukasz, chcesz w mordę?

- chyba wy.

*napierdalanka*

Koniec questa. Nagroda? Jakieś drobny bilon, albo damska torebka, której nawet nie możemy założyć Kiryu i poflexować na mieście. Czasem następuje jakiś twist, gag, morał z gatunku "nie oceniaj po pozorach" i jesteśmy wolni. Choć tak jak piszę, kilka z tych questów warto zaliczyć, jednak problem w tym, że nie wiesz które, póki ich nie odhaczysz. Więc albo posiłkujesz się jakimś poradnikiem, albo idziesz na żywioł i liczysz, że fortuna będzie sprzyjać. Ja potraktowałem kwestię dość swobodnie i uznałem, że zaliczę każdy quest, na który trafię samodzielnie i przy okazji, bez zbędnego drążenia i szukania. Grę ukończyłem, licznik sidequestów zatrzymał się na ponad 50 (z 78) i... nie chciało mi się już do sprawy wracać. Nawet najciekawszy wątek fabularny nie jest w stanie wynagrodzić prostej i powtarzalnej konstrukcji tych pobocznych zadań. W dodatku niektóre najzwyczajniej w świecie irytują. Tak jak ten z przynoszeniem chusteczek gościowi, który siedzi w miejskim szalecie. Może komuś zepsuję tym spoilerem "zabawę", ale jak będziecie je kupować, to bierzcie od razu sześć paczek. Bo jak przyniesiecie mu jedną, to za chwilę wyśle Was po dwie kolejne, potem zrobicie jeszcze jeden kurs po trzy następne. Boki zrywać.

 

A co z główną historią? No jest w pełni satysfakcjonująca. 

Pełna mniejszych czy większych głupotek, ale szczerze mówiąc już ich nie pamiętam. Grunt, że z całkiem niemałym zaangażowaniem śledziłem wydarzenia na ekranie, zarówno te dramatyczne, jak i krindżowe. Obawiałem się trochę obecności tego gówniaka do opieki, ale na szczęście nie naprzykrzano mi się z tą kreaturą zbyt często. No i mimo wszystko brakowało trochę bardziej wyrazistych bossów. Większość z nich pojawiało się w historii na chwilę tuż przed walką, po której ich rola się natychmiast kończyła. Bez kitu, każdorazowo zadawałem sobie pytanie "a ty kim kurwa jesteś w ogóle?" - żadnego tła, żadnych motywacji, tak samo anonimowi jak menele w mieście, choć z dłuższymi paskami zdrowia. Honor próbował ratować łysy Shimano, ale to trochę mało.

 

Mogłoby się wydawać, że tę lukę idealnie wypełni Goro Majima, ale niestety twórcy sami zniweczyli jego potencjał. Bo koncepcja jest taka, że walczymy z nim praktycznie co chwilę. Pojawia się w fabule, prześladuje nas podczas przebieżek po mieście, atakuje przy okazji minigierek, zawraca głowę mailami, wiele sidequestów sprowadza się do walki z nim. Co gorsze, te starcia są niezbędne do rozwoju jednego z drzewek umiejętności, a chcąc je wymaksować musimy Majimę pokonać ile razy? 100? 150? Ja po 10-15 miałem go dość. Tym bardziej, że tylko kilka z nich jest niepowtarzalnych, reszta to pętla tych samych walk na ulicach Kamurocho. Fajna, przerysowana postać, ale przez nadgorliwość autorów szybko brzydnie i najzwyczajniej wkurwia. Zresztą natężenie walk na mieście też potrafi wkurwić. I zepsuty system "ciosów ekstremalnych" też szybko przestał mnie ekscytować. I fakt, że nie ma na co wydawać pieniędzy. Niektóre walki z bossami też są irytujące (tak, mam na myśli te "pistoletowe"). Tfu.

 

Samo Kamurocho? Jak zwykle urocze. W dodatku nadal na tyle mocno mi siedziało w pamięci z Y0, że tutaj od razu czułem się jak u siebie. Oczywiście brakowało mi niektórych przybytków, z rozrzewnieniem wspominałem "tutaj kiedyś była dyskoteka, gdzie tańczyłem do Queen of the passion/ Koi no disco queen", a teraz nie można nawet wejść do środka. Smuteczek. Ale to wciąż bardzo wdzięczne otoczenie dla opowieści, a krótsza i zwięźlejsza fabuła Kiwami odpowiednio koresponduje z tymi ciasnymi uliczkami. Bo Y0 chwilami się dusiła i musiała rozpychać łokciami. 

 

Ogólnie żaden ze mnie ekspert od Yakuz, bo to raptem moja druga, więc nadal ulegam jej czarowi i powabowi. Tym razem nieco już mądrzejszy darowałem sobie pewne aspekty i marnotrawienie godzin na aktywnościach, które nie dają mi aż takiej frajdy. Skupiłem się na opowieści, porzucając ambicję "calakowania", bo gdybym miał jeszcze z 10 razy walczyć z Majimą, to bym tę grę prawdopodobnie znienawidził. A tak jest git i za jakiś czas chętnie wrzucę na ruszt Kiwami 2.

  • Plusik 6
Opublikowano

Silent Hill (PS1/Duckstation) - ostatni raz ukończyłem tę grę z 20 lat temu i był to dla mnie tytuł wybitny, a do ponownego ogrania zainspirował mnie podcast Piechoty (który wystawił 8/10 :yao:), więc stwierdziłem że trzeba sobie odświeżyć pamięć, bo może gra się tragicznie zestarzała. Nic z tych rzeczy.

 

SH niszczy klimatem. Jest to jedna z niewielu gier 3d ery PS1 która przez swój design omija typowe bolączki tamtych czasów. Miasto jest rozległe, ale nie widać pojawiających się budynków przed nosem, tekstury mimo niskiej rozdzielczości pasują do ziarnistych wizualiów (jak ktoś gra na Duckstation to warto pobawić się opcją Scaled Dithering i NIE grać w najwyższej rozdzielczości bo robi się za czysto), w otoczeniu jest nawrzucane trochę śmieci i przedmiotów i nie czuć typowego kopiuj>>wklej. Mgła i efekty świetlne to też wysoka klasa, z gier na PS1 tylko TR3 ma to tak dobrze zrealizowane. Najgorzej wypada wykonanie postaci i przeciwników, trochę brakuje poligonów czy lepszej animacji ale nie można mieć wszystkiego. Scenki FMV nadal wyglądają ok (a wg credistsów zrobił je jeden człowiek) szczególnie ta zapadła mi w pamięci (daję w spoiler jeśli jakaś melepeta jeszcze nie ograła SH)

Spoiler

 

Jeśli chodzi o rozgrywkę to mi się grało nadal świetnie. Sterowanie to tank control z lekką bezwładnością, do gameplayu gdzie walka to drugi plan (ze względu na ilość ammo i apteczek) pasuje i nie musi być mega precyzyjne bo jest auto aim. Kamerę też można ustawić za plecy jeśli przedefiniowana pozycja nie pokazuje tego co trzeba, no i elegancko bawi się perspektywą, pływa za postacią itd. Zagadki nadal są ciekawe, to nie tylko przynieś kryształ z punktu A do B ale też takie w których trzeba użyć długopisu i kartki (pianino) albo skojarzyć fakty (znaki zodiaku). Zwiedzanie miasta przynosi korzyści nie tylko w postaci zasobów ale też dodatkowych notatek czy innych zakończeń, dobrze to zostało zrobione bo jak się wgryźć w lore i poukładać puzzle to fabuła i historia są bardzo ciekawe, a na pewno lepsze niż reszta survival horrorów z PS1. Jak bym miał się do czegoś czepić w gameplayu to trochę koślawa walka, tylko że tak jak napisałem wcześniej to jest dla mnie dodatek, a podczas sprintu przez miasto lepiej jest jej unikać.

 

No i zostało audio. Najpierw to co nie wyszło idealnie - voice acting, niestety słychać mały budżet, między kwestiami są pauzy i emocji też zbytnio nie ma. W 99 już było po premierze MGSa więc porównując do niego jest słabo ale nie jest to też poziom komedii jak w RE1 czy Grandii. Wyszło średnio, nie przeszkadza w rozgrywce. Reszta, czyli muzyka, ambient, wszelkie efekty dźwiękowe to jest klasa. Pierwszy raz grałem w SH1 na słuchawkach i to jaki klimat robi udźwiękowienie w tej grze to jest jakiś kosmos. Idealnie pasuje do wydarzeń na ekranie, jak trzeba to aż przytłacza swoim metalicznym brzmieniem, parę razy cofałem się żeby sprawdzić czy ten płacz/odgłos na pewno dobiegał z za zamkniętych drzwi.

 

Czy ta gra ze swoją przedpotopową grafiką nadal może straszyć? Tak, jak najbardziej, tylko trzeba grać jak w każdy horror, wieczorem, przy zgaszonym świetle, wsiąknąć w klimat, miasteczko i rozkminiać wszystko na własną rękę, a nie jak 'dzisiejsza młodzież' rozwiązywać każdą zagadkę z telefonem w ręku. Jak ktoś jakimś cudem jeszcze nie grał to niech to robi jak najszybciej i nie zraża się sterowaniem, bo tak wielkie tytuły nie wychodzą zbyt często  9+/10

  • Plusik 3
  • Lubię! 6
Opublikowano

Oby kiedyś zrobili godnego rimejka. Co do tego 8, to chyba oceniali na podstawie teraźniejszości, więc w sumie można zrozumieć. Jakby to było z retrospektywą, to trzeba by było go nabić na pal.

Opublikowano
41 minut temu, łom napisał:

wgryźć w lore i poukładać puzzle to fabuła i historia są bardzo ciekawe, a na pewno lepsze niż reszta survival horrorów z PS1

No bylo wtedy czuc, ze ma sie do czynienia z porzadna fabula (ktorej ni ch.uja sie nie rozumialo, bo nie bylo internetu) i straszonkiem w porownaniu za RE, ktore  wydalo sie zwyklym straszakiem z wyskakujacymi z szafy trupami.

 

44 minuty temu, łom napisał:

rozkminiać wszystko na własną rękę, a nie jak 'dzisiejsza młodzież' rozwiązywać każdą zagadkę z telefonem w ręku.

Wtedy to z jakims psx fan czy innym zbiorem solucji w postaci papierowej.

Opublikowano
27 minut temu, SlimShady napisał:

Oby kiedyś zrobili godnego rimejka. Co do tego 8, to chyba oceniali na podstawie teraźniejszości, więc w sumie można zrozumieć. Jakby to było z retrospektywą, to trzeba by było go nabić na pal.

Tylko co to znaczy na podstawie teraźniejszości? Grafika wygląda dzisiaj jak gówno i zasługuje na -6/10, gameplay jak sam napisałeś koślawy i w życiu żadna współczesna gra by nie przeszła z czymś takim. Daleko nie szukając wystarczy zobaczyć jak ludzie jadą po Callisto z jego specyficznym podejściem do walki i movementu. Nie da się inaczej na to patrzeć niż przez retro okulary i świadomość, że PSX nie wyszło wczoraj.

Opublikowano
19 minut temu, SlimShady napisał:

Co do tego 8, to chyba oceniali na podstawie teraźniejszości, więc w sumie można zrozumieć. Jakby to było z retrospektywą, to trzeba by było go nabić na pal.

No ja oceniam kwestie techniczne (sterowanie, walka, oprawa) w perspektywie tego co było osiągnięte na danej generacji, a resztę (klimat, grywalność, fabuła) już bez podziału na generacje. Bo jak wszystko by szło przez pryzmat teraźniejszości to np. taki Soul Reaver to by była gra max 5/10 bo sterowanie słabe, grafika niedzisiejsza i nie wiadomo gdzie iść bo nie ma mapy z ikonkami ;)

Opublikowano
3 godziny temu, Mejm napisał:

Gears of War 2 - zaczalem assassina 3 a w miedzyczasie skonczylem halo odst i girsy dwa, niesamowite to ubi. Tak czy siak, cos mnie wzielo na dwojke bo gralem raz i chcialem zrobic sobie przypomnienie przed trojka. Ktorej okazalo sie, ze nie posiadam... Moze zrobie skipa na judgement, mam nadzieje ze nic nie strace z "fabuly".


To byłby ogromny błąd, bo trójka jest chyba najlepszą, a zdecydowanie najlepiej wyglądającą częścią trylogii, no i na pewno najbardziej spektakularną, jeśli chodzi o wydarzenia.
To już prędzej Judgment odpuść.

  • Haha 1
Opublikowano (edytowane)
11 godzin temu, łom napisał:

taki Soul Reaver to by była gra max 5/10

Dla mnie jest 8/10, w momencie premiery oczko wyżej. Pomysłowi bossowie, każdy na innym patencie, dwa, płynnie przechodzące światy, wyjebany, mroczny klimat, postaci, CGI, które nadal się trzyma. Sterowanie też nie jest złe jak na grę 3d z 20 wieku(tak samo przy SH-u).

Grafika lepiej, żeby była niż jej nie było, ale ma najmniejsze znaczenia. Jest sporo gier, które ją mają, ale na tym się kończą ich zalety. Nie ma gry, która zostałyby z tego względu uratowana.

Dla mnie są dwie kategorie:

- Można ocenić starą grę z dzisiejszej perspektywy bez większego handicapu: No i są takie tytuły, które nawet po latach mają taką samą grywalność jak w momencie premiery(nawet tytuły 3d) i w niższej rozdziałce są nadal ładne i stylowe(CTR, klasyczne Crashe, Spyro, Max Payne).

 

 - Można ocenić też starą grę dzisiaj, ale tym razem ze świadomością w jakim roku wyszła i np. taki Shenmue w teraźniejszości męczy dupę, ale w 1999 mogłeś o tym marzyć, nawet nie wiedząc dokładnie, że tego chciałeś, bo nic podobnego nie było. Na tej zasadzie jak ktoś będzie oceniał technikalia Avatara w 25 wieku, to będzie musiał mieć na względzie jak filmy wyglądały w 2009 roku.

 

Są tytuły z nieśmiertelną oprawą i grywalnością, a są takie, które już przy premierze, lub niewiele po niej zaczęły trącić myszką.

Dzisiaj już wiem, że taki Cuphead(tak jak Metal Slug) zawsze będą wyglądać i będą tak samo grywalne. Bez względu jak dobre wyjdą gry za 300 lat, i czy standardem będzie rozdzielczość 32k. Oczywiście w 2d jest dużo łatwiej osiągnąć taki efekt, ale twórcy i tak mają na to wyjebane, ich interesuje, to co tu i teraz, a jak wyjdzie inaczej, no to fajnie, ale nikt w coś takiego nie celuje.

Także dla mnie są dwie szkoły oceniania, w numerze zerowym PSX-a miałem wrażenie, że właśnie zastosowano tą pierwszą(bardziej surową), albo może robili to zamiennie, w zależności od recenzenta. Nie było wyraźnego klucza.

Edytowane przez SlimShady
  • Plusik 3
Opublikowano

Jako że stosunkowo niedawno pierwszy raz zaliczyłem Soul Reavera, to muszę powiedzieć, że jest to jedna z tych lepiej starzejących się gier z PSXa i sterowanie/responsywność to naprawdę wysoki poziom, spokojnie do łyknięcia w 2022, w przeciwieństwie do wielu gier z tamtego okresu, a nawet młodszych. Więc jakim to musiało być rozpierdalatorem w '99.

Graficznie jest ładnie i w "wysokiej" rozdziałce, no ale ja mam słabość do okresu późnego PSXa, natomiast czysto obiektywnie nie da się nie być pod wrażeniem tego, co twórcy osiągnęli czysto technicznie przy tak słabym sprzęcie.

 

No a SH niestety był brzydki już na premierę. W żaden sposób to nie ujmowało tej grze, ale nie ma co się czarować, że ze wszystkimi starociami jest tak samo.

Opublikowano

spacer.png

 

 

No i pierwsze GTA na PSXie ukończone :kaz: Tym samym mogę odhaczyć wszystkie "klasyczne" odsłony GTA wydane na konsole :obama:

 

Jak się grało? Świetnie. Do pierwszego GTA mam szczególny sentyment, bo to w zasadzie jedna z pierwszych gier, jak i pierwsze GTA w jakie w życiu zagrałem. Pamiętam jak za gówniaka podkradałem się do komputera brata, gdy ten jeździł do wojska na służbę i wtedy też miałem przyjemność poznać ten tytuł. Po lekko 20 latach z hakiem, w końcu pierwszy raz ukończyłem GTA i jestem z tego dumny :D

Z racji, że ograłem całą trylogię "klasycznych" GTA to pozwolę sobie tutaj na małe podsumowanie:

 

GTA - Zdecydowanie "najdłuższa" z całej trójki. Sześć rozdziałów, po dwa na każde miasto. Momentami trochę irytująca, gdy postać blokuje się na jakichś przeszkodach itp. ale można to wybaczyć, wszak to pierwsze podejście do serii. Fajne, różnorodne lokacje na pewno dodają chęci do grania, bo nie męczymy przez całą grę jednego etapu. Graficznie mi się podoba, ale wiem że wiele osób stwierdziłoby, że gra "źle się zestarzała".

 

GTA London - Precyzując, GTA London 1969, choć wersja konsolowa nie ma tego dopisku z rocznikiem w tytule. Jest to na pewno najłatwiejsza i wydaje mi się, że najkrótsza z ogrywanych przeze mnie ostatnio odsłon. Dla retro gracza chcącego spróbować swoich sił z "trylogią" to chyba najprzystępniejsza część, gdyż ma dość niski poziom trudności. Co prawda graficznie prezentuje się niemal identycznie co pierwsze GTA, przez co może wielu odrzucić, ale uważam że jakby wybaczyć jej nieco "nieświeżą" oprawę to można się tutaj dobrze pobawić w jedno popołudnie.
 

GTA 2 - Jedyne GTA wydane na Dreamcasta. Od tej gry zacząłem ogrywanie "klasycznej trójcy", właśnie ze względu na wersję DC. Tutaj trzeba przyznać, że ta gra graficznie może się podobać nawet i dzisiaj. Wiadomo, styl nieco "niedzisiejszy", ale generalna jakość oprawy jest zdecydowanie ze dwa poziomy wyżej od poprzedniczek. Gameplay stał się jakby bardziej przyjemny, a niektóre misje zróżnicowane i niecodzienne. Kto też pamięta misję z "fabryką hot-dogów"? Wprowadzony system respektu wprowadza znaczące urozmaicenie i daje złudne poczucie wyboru "ścieżki" jaką chcemy podążać. Tak naprawdę sprowadza się to tylko do wzajemnego wykańczania wszystkich gangów po trochu, tylko dla własnego zysku. Mamy tu co prawda w teorii jedną dużą lokalizację (Anywhere City), ale dzieli się ona na trzy "dystrykty", które różnią się od siebie nie tylko topografią, ale i obecnymi nań gangami.

Jeśli miałbym to jakoś obiektywnie ocenić, to choć nie potrafię, na podium postawiłbym GTA 2, gdyż nie straszy tak archaiczną grafiką i gameplayem jak jedynka i London. Poza tym oferuje ona chyba najwięcej różnorodności i miodności z siania zamętu.

  • Plusik 4
  • Dzięki 1
Opublikowano

Ooo Bully, jak ja dawno w to nie grałem. Oczywiście ograne na PS2, ale to chyba z rok, dwa jak nie więcej temu. W sumie to też jakiś pomysł na grę, ale na razie zostaję chyba przy PSXie i DC. Dla odmiany może ogram jakiegoś w miarę łatwego platformera :shieeet:

Opublikowano
2 minutes ago, Quake96 said:

Ooo Bully, jak ja dawno w to nie grałem. Oczywiście ograne na PS2, ale to chyba z rok, dwa jak nie więcej temu. W sumie to też jakiś pomysł na grę, ale na razie zostaję chyba przy PSXie i DC. Dla odmiany może ogram jakiegoś w miarę łatwego platformera :shieeet:

Dawaj Raymana 2

Opublikowano

Hmm... Kusząca propozycja, ale to może zająć mi trochę więcej niż jedno popołudnie/wieczór, a dłuższą chwilę chciałbym poświęcić zupełnie nieznanej mi grze Shadow Man na DC. Niemniej przemyślę i ogranie drugiego Raymana, bo ten oczywiście od dawna kurzy się na mojej półeczce z grami :D

Na szaraku ogram sobie chyba na spokojnie Scooby Doo And The Cyber Chase. Taka łatwa, szybka gierka dla totalnego wyluzowania.

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...