Skocz do zawartości

własnie ukonczyłem...


Gość Orson

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano
37 minut temu, KrYcHu_89 napisał:

Dobry wybór, czyli robiłeś backup save'a?

Tak, pod zakonczenia a i tak zje.balem bo zjadlem itemy przed sejwem.

  • Dzięki 1
  • Smutny 1
Opublikowano

Skończyłem sobie SINGULARITY. Liczyłem na kolejną ukrytą perełkę z 7 generacji konsol no ale nie tym razem :wujaszek:

Początek nastraja optymistycznie, ale im dalej w las ( na szczęście bardzo krótki 6 godzinny lasek) tym gorzej, jedyny plus to ta mechanika zabawą czasem ale to też totalnie niewykorzystany potencjał więc nie ma co o nim nawijać. Typowy średniak który pewnie znajdzie kilku entuzjastów. No liczyłem na więcej kurcze

Opublikowano

SpecOps The Line - przyznam szczerze, ze katalizatorem do zakupu i przejscia gry byly posty tutaj i fakt, ze na Marketplace jakas znizka akurat sie nawinela. Nie zawiodlem sie, a i przypadkowy calak rowniez wpadl. Dawno nie gralem w tak nieskrepowana napierdalanke ze znikoma fabula, ktora gdzies tam sie przez misje przweija, ale tysiace pestek wyplutych z broni palnej skutecznie ja zamazuja. Koncowy maindfak nawet niezly, ale tutaj licza sie trupy, a jest ich nieskonczenie wiele. Zostwiamy za soba tyle scierwa, ze nasi bohaterowie po prostu dostaja w leb. Ilosc dostepnych pukawek jest zadowalajaca, a jest na czym (kim?) ja testowac. Ilosc miesa armatniego nie zawodzi. Lecimy przed siebie dziurawiac glowy, rozrywajac ciala granatami lub jakims wiekszym kalibrem, a nawet zasypujac przeciwnikow piachem. Ja preferowalem combo 417ka + granatnik. Na poziomie FUBAR najlepiej sie spisywaly, o ile byly dostepne. Wspomniany poziom trudnosci byl rowniez jedyna durnota tej pozycji. Nienawidze niekontrolowalnych sytuacji, a tutaj RnG jest niestety zbyt czeste. Jasne, mozna uczyc sie etapiw na pamiec, ale czasem nawet i to nie pomagalo kiedy dostawalem prosto w leb bedac nawet za zaslona. Pewne momenty byly wrecz niewspolmiernie trudniejsze niz sam final, ktory intensywnoscia mogl lekko przytloczyc. 
Fajna przygoda. Szybka, wartka, brutalna i nie za dluga, a to pomoglo przy replayability. 

  • WTF 1
Opublikowano

Metal Gear Solid 

 

Na czym: Steam Deck (wersja Master's Collection)

 

Ocena: wciąż 10/10, niech was nie zwiedzie grafika, gra jak najbardziej grywalna w 2023 roku. Epickie bossfighty, ciekawe, mądre rozwiązania gameplayowe, rzadko spotykane nawet teraz, każdy skill się przydaje. Fabuła wydaje mi się nawet lepsza, niż kiedyś, ponadczasowy temat i ponadczasowa realizacja. 

 

Ocena portu: To jest emulacja z PSX, dodali nowe menu, wsparcie aczików, możliwość edycji zapisów pod Mantisa, przełączania padów pod Mantisa, tutoriale dostępne z tego nowego menu. 

Najtańszym kosztem zrobiony port 5/10 (te 5 pkt za menu i za to, że się odpala, reszta to zwykła emulacja).

 

 

  • Plusik 2
Opublikowano

Dead Space Remake (PC, gamepass)

 

Dobrze było wrócić na Ishimure i postrzelać do nekromorfów. 16h grania na średnim, nie zrobiony tylko subquest z Rigami, bo choć zebrałem wszystkie, to nie chciało mi się wracać do zamkniętych skrzynek, więc nie robiłem tego uniwersalnego "klucza".  Całą resztę opisałem w temacie gierki. 

 

SPIDER-MAN 2

 

Zbyt bezpieczny sequel, niewykorzystany potencjał miasta oraz Venoma. Cała reszta jak powyżej- opisana w temacie gierki. Na pajęczynie buja się spoko, a teren gry to gotowa baza pod grę w stylu GTA. Dopiero z poziomu ulicy dostrzegamy ile włożono pracy w jego stworzenie.

  • Plusik 1
Opublikowano

W październiku skończone cztery gierki:

 

Re4r separate ways - świetny dodatek, dłuższy niż niejedna pełna gra, przepełniony akcją, choć to dalej po prostu RE4, linka jakoś nie ożywiła wg mnie gameplayu, mało pamiętam z oryginalnego dlc więc ciężko mi wyłapać ile pozmieniali ale grało się świetnie

 

Mario Wonder - najbardziej kreatywny platformer 2d w jaki w życiu grałem, pomysł goni pomysł, na oledzie wygląda genialnie, zabrakło mi jedynie lepszych Boss fightow i większej ilości dłuższych leveli

 

Slay the spire - fajny rogal karciany, nie za trudny bo skończyłem w 8h(ale bez true endingu) ale bardzo przyjemny w odbiorze, uzależnia jeszcze jedno podejście, budowanie decka daje możliwości ale zasady są też przejrzyste więc świetnie gierka sprawdza się do nieangazujacych sesji

 

Batman Arkham Knight - trzeci raz w życiu skończyłem, tym razem pierwszy raz z dlc z racji goty edition. Dalej to doskonała gra w formule która nigdy się nie zestarzeje. Nie wiem tylko co oni tam w studiu brali by zarówno podstawkę jak i dodatki tak ograbić z prawdziwych Boss fightow, batmobil jak irytował na premierę tak irytuje dalej, za dużo go i jest niepotrzebnie głównym bohaterem gry, która miała szansę być najlepszą w serii

Opublikowano (edytowane)

Aliens Dark Descent na Steam Deck

 

Kurczę, normalnie chyba moje GOTY. Kupiłem pod koniec października, właśnie poszły napisy. Steam twierdzi, że 77 godzin. Aż się nie chce wierzyć, ale rzeczywiście grałem jak tylko miałem chwilę.

 

Generalnie mam ostatnio na obcych dużą zajawkę. Dark Descent kupiłem na premierę, ale tak źle chodziło na SD, że szybko zwróciłem (głównie dlatego, że gra się wywalała przy wychodzeniu z uśpienia). Ale nie mogłem przestać o niej myśleć, bo to co zagrałem bardzo mi się podobało. Odpaliłem kilka razy Isolation, obejrzałem pierwszego obcego w wersji jakiejśtam nie kinowej i w końcu jak zobaczyłem, że jest za stówkę, kupiłem znowu. Jest dużo lepiej, usypianie działa ok. Wydajność jest momentami tragiczna, ale co ciekawe nie w trakcie rozgrywki. Niektóre miejsca w bazie strasznie zwalniają, filmik jeden czy drugi też, ale w samej grze jest nieźle. Grałem na medium, FSR na Quality, 40 fps. Bateria starczała na jakieś 2h.

 

W grze jest masa bugów nadal, ale nic poważnego. Transporter jak jeździ czasem zniknie na chwilę, na ekranie statusu żołnierza czasem jest tylko ubranie i oczy, L1/R1 czasem przewijają żołnierzy w prawo, a czasem w lewo, tego typu sprawy. Nie straciłem nigdy postępów, to się liczy.

 

Rozgrywka jest FENOMENALNA. Zasadniczo od początku do końca jest podobna, ale niektóre ulepszenia to prawie cheat mode, jak człowiek ogarnie co jak działa. Poziomy fajnie zróżnicowane, każda misja rzeczywiście rozgrywa się inaczej. Gra sama wybiera który żołnierz wykona rozkaz i ogólnie działa to poprawnie, poza

Spoiler

strzałem ze snajperki, bo trzeba tego konkretnego żołnierza tak ustawić, aby widział cel, a to potrafi być trudne zza przeszkody lub w drzwiach, bo trzeba przesuwać cały oddział i mieć nadzieję, że wróg nie zauważy. Wiele razy przez to miałem masę kłopotów.

 

Histora jest mocno przeciętna w kierunku słabej. Filmiki są spoko, głosy też dobre, dialogi marne. Ale to nic, bo rozgrywka jest fenomenalna.

 

Niby typowa gra AA (może nawet A+?), ale masę innych o wiele "lepszych" leży rozgrzebane i nie skończone, a od tej nie mogłem się oderwać.

Edytowane przez dominalien
  • Plusik 2
Opublikowano

Super Mario Wonder - No, no, świetna gra. Na pewno żadna najlepsza platformówka 2D, ale solidny, kreatywny tytuł. Teraz robimy special worldy i tutaj dopiero gierka pokazuje pazur. No właśnie - we dwójkę czasem jest trudniej niż samemu.

 

8/10

Opublikowano

Po 13 latach powrót do Bayonetty i niczym jazda na rowerze wspomnienia i pamięć mięśniowa wróciły i młócenie cherubinów nigdy nie było bardziej satysfakcjonujące. Świetny system walki, chujowa i krindżowa a przy tym mega japońska fabuła, chwytliwa muzyka i bardzo satysfakcjonujący bossowie. Z wyłączeniem etapów "jeżdżonych" (motor i rakieta) to w sumie slasher kompletny. Do tego sporo broni, każda z własnym setem kombosów,  witch time i w miarę krótkie levele, dzięki czemu można sobie zapuścić w wolnej chwili. 9.5/10 bo i wtedy i dziś daje ogromną satysfakcję. 

 

18bbf0552b320-ec05829FEBBF84F5CFD.6DD376A279A4C348_message_435127482473841_1699716728413.thumb.jpg.4d333482d16e53c3ef45bf0c3c17dc2c.jpg

 

18bbf054a6e94-ec05829FEBBF84F5CFD.6DD376A279A4C348_message_435127484688450_1699716737064.thumb.jpg.3239d18854a72fa4b8824d7538dac988.jpg

 

18bbf055d3a66-ec05829FEBBF84F5CFD.6DD376A279A4C348_message_435127506101857_1699716820710.thumb.jpg.5d1e952d8faf0806a508132da1ea2ce9.jpg

  • Plusik 1
  • Lubię! 1
Opublikowano

The Last Guardian (ps4) - długo się zabierałem a to dlatego że nie jestem jakimś fanem gier Uedy. Ico nie zrobił na mnie większego wrażenia, Kolosy za to wspominam bardzo miło. A tutaj mamy grę bardziej podobną do Ico, tylko zamiast dziewuchy towarzyszy na wielki futrzak. Finalnie wyszła piękna historia przyjaźni wspomnianej dwójki która chwyciła mnie za serce. To co wkurwiało mnie przez całą grę to sterowanie, a raczej wydawanie poleceń Trico. Może też w tym moja wina bo za szybko chciałem żeby reagował na moje komendy i po prostu głupiał jak wydawałem mu 3 różne pod rząd. No ale było kilka sytuacji podczas przygody że na dłuższą chwilę zostałem zastopowany przez brak poprawnej komunikacji z towarzyszem. Poza tym jeśli chodzi o miejscówki i sposób zabawy to jest tu wiele podobizn do dwóch poprzednich gier Uedy. Podsumowując: było warto ze względu na relację bohater-Trico.

  • Plusik 7
Opublikowano

Metal Gear Solid (PS1/Duckstation) - powrót po 15+ latach był bardzo przyjemny. Grafika to praktycznie topka tego co można było wycisnąć z PS1, jedyna gra z podobną konstrukcją poziomów (małe przestrzenie ale z masą detali w teksturach otoczenia) która jest na podobnym (wyższym?) poziomie to Vagrant Story wydany prawie 2 lata później. Nawet przy nim MGS wyróżnia się bardzo dobrą reżyserią cutscenek ze świetnie wykorzystanymi efektami (blury, slowmo, dynamiczna kamera). Oprawa dźwiękowa z Voice Actingiem też jest na bardzo wysokim poziomie. Dźwięki są dobrze rozpoznawalne i mięsiste, aktorzy profesjonalni, muzyka wpada w ucho i pasuje do akcji. Pod tym względem kompletnie nie czuć że ta gra ma 25 lat.

 

   Fabułę chyba każdy zna, niby główny oś jest prosta (samotny agent na tajnej misji powstrzymania terrorystów) ale ma tyle pobocznych wątków, twistów a w szczególności postaci zapadających w pamięć że chłonie się ją jak dobry film akcji. Nie ma chyba ani jednego zbędnego motywu czy nieciekawej zapchajdziury. Wiadomo że dramatyzm został podkręcony ale to tylko wyszło na plus grze na ~10 godzin.

 

 Co do gameplayu to można go podzielić na parę głównych rdzeni i tak.

Walki z bossami genialne, każda inna, przychodzi praktycznie jedna za drugą, do tego okraszone świetnymi scenkami.

Główne strzelaniny (których nie można uniknąć) też są dobre, auto-aim działa jak trzeba, ma się wystarczający arsenał, nie jest ich dużo (4?) więc nie czuć ctrl+c, ctrl+v.

Skradanie, tutaj mam parę zastrzeżeń bo na normalu jest za łatwo (wystarczy patrzeć w okienko radaru), a na hard (na którym grałem) jest różnie. W otwartych przestrzeniach, gdzie można ogarnąć ścieżki przeciwników w trybie FPP nie ma problemów, gorzej jeśli są jakieś drzwi, bo żeby je otworzyć i zobaczyć co jest na zewnątrz trzeba ustawić się na wprost nich, więc z 2-3 razy wpadłem wprost na żołnierza. Alarm też niestety jest wszczynany jak tylko ktoś zobaczy Snejka, więc czasem uruchamia się jak już duszę przeciwnika bo podbiegłem za blisko (a nie można wolniej się poruszać tylko biegiem). Niby to są pierdoły i sekcji skradankowych jest mniej niż walk z bossami ale dla mnie skradanie w Tenchu 1 było o wiele lepiej rozwiązane i chciało się tą gierkę masterować. Z MGS1 nie mam czegoś takiego (w przeciwieństwie do MGS3).

 

   Bawiłem się świetnie przy tej grze ale następny raz w przeciwieństwie do np. FFT, FF7 czy RE3 to będzie za kolejne 15 lat, ewentualnie jak wyjdzie elegancki remake. Na dzień dzisiejszy MGS1 to dla mnie 9/10

  • Plusik 6
Opublikowano

Lollipop Chainsaw (PS3)

 

Jedna z gier, po które w zasadzie nie do końca wiem, po co sięgam, może jakieś tam umiarkowane propsy w necie, na forumie, może mityczny Suda, którego dzieła ponoć mają ten słynny CHARAKTER. No w każdym razie wrzuciłem ten tytuł do kategorii "coś krótkiego do okazjonalnego pyknięcia w tygodniu", i słusznie, bo do takiej formy zabawy najlepiej się nadaje.

Jedno jest pewne, LC jest specyficzne i nietypowe, choć w założeniach raczej prościutkie. Niby zombie slasher, wrzucony w konwencję zahaczającego mocno o absurd i kicz, komiksowego festiwalu dziwacznych i przesadzonych postaci i wydarzeń. Co by nie mówić, momentami można się uśmiechnąć słuchając dialogów czy obserwując, co się odwala na ekranie i generalnie całość działa, a bohaterów można polubić. Zresztą udział w tworzeniu scenariusza miał znany skądinąd James Gunn, więc mniej więcej możecie sobie wyobrazić, o jakie klimaty chodzi.

Robotę robi też stylistyka i warstwa wizualna (mocne kolory, specyficzna "kreska", pełno efektów), OST też dokłada cegiełkę do budowania klimatu, ale potencjał (szczególnie związany z używaniem klasycznych kawałków) był większy.

 

Sam gameplay szału niestety nie robi, dosyć szybko robi się powtarzalny, co nie byłoby takim problemem, gdyby nie to, że trzon, jakim jest ciachanie nieumarłych, jest średnio satysfakcjonujący. Owszem, wraz z progresem możemy dokupić nowe ciosy czy "rozwijać" naszą bohaterkę, ale w praktyce używałem kilku kombinacji na krzyż, a za racji na wyjątkową (poza paroma sytuacjami, typu oszołomienie) wytrzymałość przeciwników, starcia są trochę mdłe i czasami się dłużą. Ot ciachamy mobków tytułową piłą po prostu za długo, zanim padną, więc frajdy wiele w tym nie ma. Dużo tu też QTE, z gatunku tych najgorszych, karzących boleśnie za pomyłkę (szczytem była walka z ostatnim bossem, gdzie praktycznie pokonałem skurwiela, ale na samiutkim końcu pomyliłem jeden przycisk w sekwencji QTE, w rezultacie zaliczając natychmiastowy zgon i cofnięcie aż przed walkę). Tyle dobrze, że na normalu jest raczej łatwo, nie zabraknie nam lizaków odnawiających zdrowie, a całość jest dosyć krótka. Momentami drażnić mogą jeszcze jakieś poboczne sekwencje ala mini gierki, ale z drugiej strony wprowadzają jakąś odmianę do schematu.

 

No także jako przerywnik od "typowego" gamingu, w dużej mierze bezstresowy i nie wymagający zaangażowania intelektualnego, za to ociekający dziwacznym klimatem, Lollipop Chainsaw nawet się sprawdza. Ale jeśli ktoś miałby szukać oryginału i dawać za niego 200-300 zł, no to raczej nie xD.

  • Plusik 1
Opublikowano

gf.thumb.png.5972b7e57365b8eeb634356a243bece7.png

 

Ostatnimi czasy troszkę wciągnąłem się w taką gundamową serię drużynowych arena fighterów Gundam VS. Spontanicznie zakupiona, dość wiekowa już odsłona na Vitę - Extreme VS-Force - okazała się strzałem w dziesiątkę i zarazem idealnym, kolejnym już u mnie przykładem na to, że obiektywne średniaki mogą mimo wszystko przełożyć się na subiektywnie świetnie spędzony czas i potrafią zapewnić naprawdę wiele frajdy.

 

Gundam Extreme VS-Force ma to do siebie, że nawet pośród fanów serii oraz gundamowych oszołomów ma raczej opinię średniaka. Głównie dlatego przez lata nieszczególnie się grą interesowałem. No to teraz nadrobiłem z nawiązką, przy okazji uzupełniania kolekcji. Wciągnąłem się w gierkę jak rzadko kiedy. Tytuł pozornie stworzony do grania krótkimi partyjkami, a tymczasem ja szukałem tylko okazji, żeby pograć kolejne misje, choćby na kibelku. Z planowanych partyjek 5-15 minut robiły się godziny, a ja tylko powtarzałem "jeszcze jedna misja i spać". Gameplay prosty w założeniach był wystarczająco urozmaicony i zróżnicowanymi celami misji, oraz grywalnymi robotami. To nie tak, że gra to jakaś ukryta perełka. Nic podobnego. Po prostu mocno przypadła mi do gustu i okazała się idealnym tytułem na krótsze, czy dłuższe posiedzenia przy przenośnej konsolce, którą troszkę ostatnio zaniedbałem. Mógłbym grać w dosłownie cokolwiek innego, ale zwykły gundamowy fighter okazał się wystarczający na obecne okoliczności i samopoczucie.

 

Niezbyt mi się chce rozpisywać o grze, w którą i tak poza mną nikt grać na pewno nie będzie. O całej serii założyłem niedawno na forum temat i tam jest więcej materiałów. Extreme VS Force na PSV okazał się o tyle ciekawy, że skupił się na rozgrywce dla pojedynczego gracza i stworzył wokół tego cały, dość pokaźny tryb kampanii oraz unikatowy dla serii styl rozgrywki. Otóż obok standardowego Versus (2vs2) jest jeszcze tryb Force, który działa w pewnym sensie jak uproszczona MOBA. Misje rozgrywają się na znacznie większych niż zwykle arenach, na których rozmieszczone są punkty strategiczne, które należy przejąć, zaś nasza drużyna może składać się z maks 6 robotów oraz okrętu flagowego, służącego jako (czasem) mobilna baza główna. Poszczególnym drużynom można wydawać proste rozkazy, zaś zdobyte punkty można przeznaczyć na dodatkowe buffy. Misje są zróżnicowane, od pokonania wszystkiego, przez przejęcie określonych punktów, po doprowadzenie okrętu w określone miejsce.

 

I chyba właśnie ten tryb przekonał mnie najbardziej. Normalna "bijatyka" 2vs2 szybko mogłaby znużyć, a tymczasem główny koncept rozgrywki na nieco większą skalę, wrzucony w nieco inny format, okazał się dla mnie strzałem w dziesiątkę (dla wiernych fanów serii już niekoniecznie). Gra ma do tego bardzo fajną Platynkę - taką, którą robiło się chętnie i naturalnie. Każda z około setki misji ma trzy opcjonalne zadania specjalne. Zadania typu "ukończ w określonym czasie", "przejdź misję określonym mechem", "ukończ bez żadnego zgonu" itp. Zachęcało to nie tylko do kombinowania, wykorzystywania różnych mechów, ale też uczyniło powtarzanie misji przyjemnym. A że za misje dostajemy punkty, które można przeznaczyć na dodatkowe buffy, plus roboty zdobywają EXP levelując na kolejne poziomy i zdobywając lepsze zdolności, to nie mogę powiedzieć, żebym odczuł jakikolwiek grind. Raczej satysfakcję z zauważalnego progresu.

 

Mimo tego świadomy jestem faktu, że "obiektywnie" gra dupy nie urywa. Graficznie jest ok, ale jest to jedyna odsłona serii, która działa w 30fps. Nawet odsłony na PSP chodziły w 60fps. Jest też dość skromnie, jeśli chodzi o ilość grywalnych mechów, jak i ich dyskusyjny dobór. Poprzednie odsłony oferowały pod tym względem znacznie więcej. Zabrakło też muzyki z anime zawierającej wokal, obecnej w innych odsłonach serii. Większość OSTu to zwykłe BGM z anime plus parę oryginalnych ścieżek. Mimo tego, grało się świetnie, a sterowanie zostało bardzo fajnie dostosowane do możliwości Vity.

 

Gra wyszła na zachodzie po angielsku, ale tylko cyfrowo i nie można jej już niestety zakupić. Grałem w japończyka i jedynie tabelką z celami misji opcjonalnych musiałem się wspomóc. Poza tym można grać bez znajomości języka. Fabuła niby jest, ale można olać, bo to tylko jakieś dwie gadające lolitki. Nie wiem i nie chcę wiedzieć...

 

Nie polecam :D, bo wiem, że to ja jestem w mniejszości, że mi się takie rzeczy podobają. ;) Ale serię Gundam VS jako taką już owszem, warto sprawdzić, bo ma ona w sobie coś dziwnie satysfakcjonującego w swoim systemie, a zarazem nie jest to kolejna oklepana bijatyka.

 

 

  • Plusik 1
  • Smutny 1
Opublikowano

Nightmare Reaper - Indie boomer shooter rogal z soundtrackiem Andrewa borzego Hulshulta. Zajęło mi 47 godzin (około 90 poziomów wliczając areny:obama: )

Core gry przypomina typowe retro strzelanki aka Doom, ale z domieszką pojebanych broni i power upów - Od karabinu m16 strzelającego randomowymi pociskami typu wybuchające kurczaki, po miecz który bez problemu przetnie wszystko i każdego kosztem naszego hp.

Power upy, które dają nam tą samą broń w drugiej ręce. Nieważne, czy to będzie łuk (do dzisiaj nie wiem jak nasza główna bohaterka nimi strzela) bazooka, miecz, nalot orbitalny laseru z satelity niczym hammer of dawn z gearsów.

Plusem tego rogala jest poczucie progresu, bo przechodzimy do kolejnych leveli. Są 3 chaptery. W każdym mamy 9 biomów, po 3 proceduralnie stworzone poziomy na końcu których czeka boss.

Cały myk polega na tym, że pod koniec każdego levela wybrać można tylko 1 broń z którą przechodzimy dalej. Na początku nie mamy zbyt dużego wyboru ponieważ przechodzą tylko bronie na lvl 1.

Nasza postać staje się potężniejsza poprzez minigierki na swoim gameboyu. Walcząc w biomach zdobywamy złoto, za które kupujemy kolejne poziomy w platformówce przypominającej do złudzenia mario. Po przejściu gry czekają ng+, achievementów jest tona (149), muza jest zajebista. Kocham tą grę chociaż momentami potrafi nużyć a szukanie sekretów posianych po tych powalonych biomach bywa męczące...  Daję 4+/6:boomer:

Spoiler

image.thumb.png.9977e26b55f7452778a38e3f5f11f025.png

 

Spoiler

image.thumb.png.d78bf94ebdfe78a320bb127cd681350c.png

 

Spoiler

 

 

  • Plusik 2
Opublikowano (edytowane)
26 minut temu, kotlet_schabowy napisał:

mam edycję bez DLC i na razie kupować go nie zamierzam, ale nie powiem, kusi.

To żeby jeszcze bardziej kusiło, DLC ma dla mnie dwóch najlepszych bossów z całej gry.

Edytowane przez łom
Opublikowano

Nie wiem, ile jest ważniejszych DLC w historii niż to do Bloodborne. Naprawdę osobiście jakoś nie widzę tej gry bez tego. To jest kulminacja wszystkiego pod względem i sensu całej opowieści i przeje'banych walk z bossami. Bossowie to praktycznie level Sekiro a nie Soulsów pod względem całości, ale głównie po prostu gra nabiera masy sensu jako opowieść. Zdecydowanie nie byłaby ta gra wśród moich ulubionych gdyby nie DLC (muszę podziękować From za wydanie gry w takim stanie, że odpuściłem sobie na premierę hehe).

No kurde na 5 najlepszych walk z historii Soulsów, a może i całego From, to ze 3 są w tym DLC.

Opublikowano

FAR: Changing Tides

Nastrojowa opowieść o samotnej podróży w nieznane - tak jednym zdaniem można by ująć czym jest ta gra. 

 

Ruszamy niemym chłopkiem, takim bez przeszłości ani cech szczególnych, przed siebie, tj. w prawo, zdobywamy maszynę pływającą i płyniemy. Po co? Cel jako taki nie jest wyznaczony, natomiast świat jest zalany, a to chyba wystarczający powód.

 

W grze nie ma dialogów, rozwoju postaci, zadań pobocznych, znajdziek i całej reszty gówna, która by odciągała od właściwego motywu podróży. Jest za to własnoręczne sterowanie stateczkiem - nie że przyciskami pada, tylko trzeba się samemu po nim krzątać, uruchamiać mechanizmy, ustawiać żagiel, itd. Bajka. Po drodze również przyjdzie obsługiwać sporo różnych mechanizmów, co by utorować sobie tę drogę, w formie ciekawych, nieraz rozbudowanych, ale odpowiednio wyważonych zagadek. A i sam świat przedstawiony, mmm, wisienka na torcie. Dużo powalonych konstrukcji, dużo wraków wszelkiego rodzaju, spore przestrzenie, delikatny steampunk. Czasami miałem ochotę aż pójść w głąb ekranu, co by zwiedzić pewne miejscówki.

 

Technicznie jest git, AV co najwyżej poprawne: taka sobie grafika, czasem jakaś muzyczka. Ale to co najważniejsze, czyli nastrój, budowany jest tip top i w pewnym momencie można poczuć realne, potęgowane jeszcze przez pustkę dookoła, przywiązanie do swojej łajby. Jest też kilka motywów, które spokojnie można by określić mianem wyjątkowych, w ogóle gra jest unikatem, jakby nie patrzeć. Całość to kilka godzin, a ocena to 7-9 w zależności od preferencji. Kto potrzebuje czegoś spokojnego, to raczej się nie zawiedzie. A, nie można zginąć, więc relaks jest na całego.

  • Plusik 2
Opublikowano
22 godziny temu, kotlet_schabowy napisał:

mam edycję bez DLC i na razie kupować go nie zamierzam

Na twoim miejscu wziąłbym się za to teraz dopóki jesteś w transie(jak dziwnie by to nie brzmiało). Z Tymy bossami i FABUŁĄ też nie ma, co przesadzać, bo jest ich ledwie czterech, w tym jeden, to tak naprawdę nie jest stricte boss, tylko kolejna inkarnacja mrocznego pomroczniaka znanego z forum. Opcjonalny jest chujowo zaprojektowany i dostaniesz przy nim wylewu, a tych dwóch zacnych i wartych stoczenia z nimi bitwy, to na pewno końcowy za całokształt i koniu(bardziej chodzi o dizajn, otoczkę, muzykę niż walkę samą w sobie, bo też w ciasnym miejscówkach często fromarze sobie nie radzę i jest problem nie do końca z winy gracza). Jak dojdziesz w lochach, do potężnego bezgłowego robaka, czy jak on tam ma, to będziesz wiedział o co chodzi, głównie z kamerą.

No, ale i tak warto, bo klimat i wygląd miejscówek też są inne niż cokolwiek z podstawki.

Opublikowano (edytowane)

No racja z tym transem, już widzę, jak odpalam DLC np. za pół roku i gubię się w ruchach i przyciskach xD. Teraz dodatek na promce, ale to nadal prawie 5 dyszek, niewiele mniej niż pudełkowa GOTY. Orientuje się ktoś, czy w tej pudełkowej GOTY DLC jest w formie kodu? Bo jak nie, to mam pewien pomysł :nosacz3: Z drugiej strony, kilka razy męcząc się z czymś w czasie zaliczania podstawki mówiłem sobie, że nigdy więcej, a tu znowu na własne życzenie mam sobie robić krzywdę xD

 

BTW posłuchałem sobie wczoraj dłużej OSTa i chyba trochę za mało go pochwaliłem. Momentami to cudo. Ogólnie abstrahując od wad czy nie do końca przekonujących mnie patentów, BB ma w sobie cząstkę geniuszu.

Edytowane przez kotlet_schabowy

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...