PiotrekP 1 863 Opublikowano 12 września Opublikowano 12 września MAD MAX (PC) Skończyłem tą jakże fascynującą fabułę , porobiłem sporo ulepszeń obozów, Maxa oraz Magnum Opusa. Zostało czyszczenie mapy, reszta upgradów i misje poboczne. Może to zrobię, może nie. Sama rozgrywka to sztampa- bierzemy misję, jedziemy na miejsce, coś rozwalamy, obijamy mordy w prostym i przyjemnym systemie walki, zbieramy złom i znajdźki w tej lokacji i śmigamy dalej. Robotę robi tu walka z pojazdu. Korzystamy z harpuna z liną i ładunkiem wybuchowym (znanym z filmu z 2015) i eliminujemy wrogie wehikuły. To najlepszy element gry, bo model jazdy jest przyjemny, a eksplodujące machiny wylatują w powietrze, nie raz zaliczając kilka obrotów, tuż nad naszym dachem. Z kolejnymi godzinami zanika jednak aspekt surwiwalu, o ile rozwijamy fortece, bo wystarczy tam skoczyć fast travelem i zapasy nam się uzupełniają. Gra graficznie już nie powala, ale same pustkowia są klimatyczne, a zbite z blach obozy przypominają Fallouta. No i burze piaskowe nadal robią swoje. Czy teraz, po dziewięciu latach, warto w to grać? Tak. Ale pamiętajcie- to gra twórców Just Cause. Tu liczą się eksplozje, obijanie pysków i zbieractwo, nie fabuła i postacie. Pierwsza ma tylko jeden mocniejszy moment na sam koniec, a spotkane persony to niewykorzystany potencjał. Jeśli Wam to pasuje, wskakujcie do Magnum Opus i z okrzykiem "What a day! What a lovely day!" ruszajcie na pustkowia. 4 Cytuj
Josh 4 773 Opublikowano 12 września Opublikowano 12 września Umówmy się: Time Splitters 2 stał przede wszystkim świetnym multikiem. Czterech pojebów siedzących obok siebie, trzymających kurczowo swoimi uwalonymi od serowych cheetosów łapami za pady, dezorientujących się nawzajem pierdami i chrumkających wesoło niczym świnki po każdym zaliczonym fragu. Jajcarskie postacie, dobrze zaprojektowane mapki i świetne tryby rozgrywki, to były najmocniejsze atuty tej gry. To już nie wróci i bez tego TS2 jest produktem mocno wykastrowanym, a szkoda, bo twórcy mogli się pokusić przynajmniej o jakieś multi przez sieć. Nie pozostało mi więc nic innego jak odpalić singla i jeszcze raz, po dobrych 20 latach zanurzyć się w tym zakręconym świecie... a raczej światach, bo w tej grze śmigamy po rozmaitych epokach czasowych i najróżniejszych lokacjach: od pilnie strzeżonej bazy wojskowej w Rosji (jak się szybko okazuje: opanowanej przez zombie), przez mroczne korytarze katedry Notre Dame z roku 1895 czy azteckie ruiny, aż po wizytę na stacji kosmicznej daleeeeeko w przyszłości. Jest różnorodnie, ale też krótko, bo całość idzie skończyć w cztery godzinki. Of course można ten czas mocno wydłużyć odpalając tryb hard, ale nie polecam, bo jest fatalnie zbalansowany (chyba, że lubisz jak przeciwnicy trafiają Cię przez ściany i jednym pociskiem z najsłabszego pistoletu sadzą criticale koszące połowę żyćka). Dosyć szybko wychodzi, że etapy są malutkie, nie obfitują w zbyt zróżnicowane zadania (na ogół trzeba po prostu znaleźć kosmiczny kryształ i dać dyla przez portal, po drodze wykonując jakieś pierdoły), a lokacje są biedne i monotonnie zaprojektowane (jest mocno korytarzowo i ubogo w detale). No, ale strzela się fajnie, czuć power giwer, a ich samych jest całe mnóstwo i w zależności od danego świata, mamy do dyspozycji totalnie inny ekwipunek. Możecie mnie poprawić jeżeli się mylę, ale TS2 to była chyba jedna z pierwszych strzelanek, w których przeciwnicy tak dobrze reagowali na ładowany w nich ołów, np. po postrzale w nogę zaczynają kuleć, a po zgarnięciu w ramię chwytają się za to miejsce. Gierka wyszła ładnych kilka lat przed RE4, które wrzuciło te reakcje na obrażenia na nowy poziom i zrobiło z tego standard dla innych shooterów, więc na rok 2002 to musiało robić wrażenie. Ogólnie nic wybitnego, ale idzie spędzić przy tej grze kilka miłych godzin. Zaraz odpalam TS3 i obadam czy jest lepiej czy tak samo. 4 Cytuj
łom 2 005 Opublikowano 12 września Opublikowano 12 września 5 minut temu, Josh napisał(a): Możecie mnie poprawić jeżeli się mylę, ale TS2 to była chyba jedna z pierwszych strzelanek, w których przeciwnicy tak dobrze reagowali na ładowany w nich ołów, np. po postrzale w nogę zaczynają kuleć, a po zgarnięciu w ramię chwytają się za to miejsce. Gierka wyszła ładnych kilka lat przed RE4, które wrzuciło te reakcje na obrażenia na nowy poziom i zrobiło z tego standard dla innych shooterów, więc na rok 2002 to musiało robić wrażenie. MGS2, Soldier of Fortune czy nawet Perfect Dark (czyli ich wcześniejsza gra) też miały dużo stref trafień. Na pewno po postrzale w nogę kuleje przeciwnik? Zdawało mi się że tylko odgrywa się animacja trafienia i po paru sekundach normalnie gania mietek podobnie jak w RE4. 11 minut temu, Josh napisał(a): Zaraz odpalam TS3 i obadam czy jest lepiej czy tak samo. Jest lepiej pod każdym względem. 1 1 Cytuj
Suavek 4 805 Opublikowano 12 września Opublikowano 12 września 15 minut temu, Josh napisał(a): Zaraz odpalam TS3 i obadam czy jest lepiej czy tak samo. Nieporównywalnie lepiej, SZCZEGÓLNIE jeśli chodzi o tryb single. TS2 przeszedłem dość niedawno i przyznam szczerze, że na tle TS3 byłem trybem Story trochę rozczarowany. Nie jest to gra, którą bym planował jeszcze w przyszłości odpalać. Co innego TS3, który zasługuje na jakiś współczesny remaster. Cytuj
Josh 4 773 Opublikowano 12 września Opublikowano 12 września 6 minut temu, łom napisał(a): MGS2, Soldier of Fortune czy nawet Perfect Dark (czyli ich wcześniejsza gra) też miały dużo stref trafień. Na pewno po postrzale w nogę kuleje przeciwnik? Zdawało mi się że tylko odgrywa się animacja trafienia i po paru sekundach normalnie gania mietek podobnie jak w RE4. Tak, później już zaczyna normalnie chodzić, nie są to jakieś stałe efekty mające wpływ na ich mobilność, chodziło mi właśnie o tę chwilową reakcję na obrażenia. Jakoś te animacje zapadły mi w pamięci jako coś niespotykanego na tamte czasy, może po prostu przez to, że tak dobrze wyglądały Cytat TS2 przeszedłem dość niedawno i przyznam szczerze, że na tle TS3 byłem trybem Story trochę rozczarowany. Nie jest to gra, którą bym planował jeszcze w przyszłości odpalać. Co innego TS3, który zasługuje na jakiś współczesny remaster. No to tym bardziej wjeżdżam, zwłaszcza że nie pamiętam z tej gry praktycznie nic Cytuj
Suavek 4 805 Opublikowano 13 września Opublikowano 13 września Persona 5 Tactica (PC) Mam bardzo mieszane odczucia co do tej gry. Jako całokształt oceniłbym ją naprawdę bardzo pozytywnie, pomimo tego, że jest to "tylko" spinoff Persony 5. Subiektywnie jednak pewne rzeczy mnie trochę (mocno) wymęczyły. Albo inaczej - tam, gdzie spodziewałem się gry strategicznej/taktycznej, otrzymałem bardziej grę logiczną, czy inne puzzle, z domieszką elementów Persony. Jestem w (prawdopodobnie) tej mniejszości, która bardzo lubiła Persona 5 Strikers. Tactica moim zdaniem kontynuuje trend bardzo dobrych spinoffów marki, szczególnie pod względem przedstawionej historii. Ta jest moim zdaniem jedną z lepszych cech gry, gdyż skupia się na zupełnie nowych bohaterach, zaś Phantom Thieves i cała otoczka metaverse stanowi jedynie tło wydarzeń. Zagrywka bardzo dobra, gdyż z pozwoliła na przedstawienie zupełnie nowego i rozbudowanego wątku, bez tracenia czasu na prezentację wszystkich bohaterów, czy innych elementów świata. A przyznam, że główny wątek fabularny, choć rozkręca się powoli, jest ostatecznie bardzo satysfakcjonujący i wciągający, zaś nowi bohaterowie zdecydowanie jednym z najlepszych aspektów tej produkcji. Pomysł stworzenia gry "taktycznej" z wykorzystaniem pewnych elementów P5 okazał się zaskakująco dobry. Od strony mechaniki gra jest bardzo fajnie przedstawiona i przemyślana. Prawdę mówiąc nie przeszkadzała mi nawet oprawa wizualna w stylu "chibi", czy tam "super deformed". Wszystko miało swój urok, zaś całość uzupełniał naprawdę solidny Soundtrack. Skąd więc wspomniane mieszane uczucia? Otóż moim zdaniem gra nie wykorzystała w pełni swojego potencjału, a zamiast tego wymęczyła gracza schematycznością, bądź też rozwiązaniami, które przyćmiły aspekt taktyczny na rzecz wspomnianych puzzli. Niech misje w stylu "ukończ poziom w przeciągu 1 tury" posłużą tutaj za dobry przykład. Co prawda większość z nich jest opcjonalna, ale nawet główne misje fabularne potrafiły się dłużyć, szczególnie przez wprowadzane stopniowo mechaniki, które teoretycznie miały urozmaicić nieco monotonię rozgrywki, zaś w praktyce niestety sztucznie ją spowolniły. Tym sposobem większość misji to kombinowanie z przełącznikami, windami, unikaniem pułapek i temu podobne. Autentycznie można było odnieść wrażenie, że sami twórcy byli tego świadomi, gdyż powtarzalność i nuda przewija się nawet w dialogach głównych bohaterów, którzy również w pewnym momencie są zmęczeni całą akcją... Nawet główna, tytułowa cecha serii została moim zdaniem kiepsko zaimplementowana. Fuzje Person są mocno uproszczone, nie pozwalają na żadne ciekawe buildy, zaś demony same w sobie są wyłącznie JPGami o określonych statystykach. Podczas gry nasze postacie korzystają wyłącznie ze swoich głównych Person. Pewnie dlatego przejście gry zajęło mi tyle czasu. Gra jest naprawdę bardzo przyjemna, jeśli ją sobie dawkujemy. Tak też bym polecał grać - przejść misję, góra dwie, i wyłączyć. Bo na dłuższą metę monotonia może dać o sobie znać i niestety zniechęcić. Jeśli jednak będziemy sobie grę dawkować, to jest tu naprawdę dużo fajnych rozwiązań. Natomiast fani P5 w szczególności powinni być zadowoleni. Dialogów jest dużo, bohaterowie są zarówno zabawni, jak i otrzymują swoje 5 minut w kontekście głównego wątku. Można się zarówno pośmiać, jak i chwilami wzruszyć. Nie mogę powiedzieć, żeby P5T była grą, którą kiedyś sobie jeszcze odświeżę, ale mimo tego cieszę się, że w nią zagrałem. I z pewnością zagram również w fabularne DLC, które z tego co czytam jest dużo lepsze od właściwej gry. Ale tu poczekam na jakąś obniżkę. Gundam Wing: Endless Duel (SNES) Bonusowo wspomnę tylko, bo przejście gry to raptem 30min. Ale w dobie popularności Anberniców i temu podobnych konsol chciałem na gierkę zwrócić uwagę, bo jest to naprawdę fajna i chyba mało znana bijatyka. Do wyboru mamy 9 mechów z serii Gundam Wing, mocno od siebie odmiennych pod względem statystyk i stylu walki. Kampania jest liniowa, ale sama zabawa naprawdę przyjemna. Tempo walki jest nieco wolniejsze od większości fighterów, ale można powiedzieć, że pozwala to na nieco bardziej taktyczne zagrywki. A w "najgorszym" przypadku po prostu sprawia fajne wrażenie walki z udziałem gigantycznych mechów, a nie dynamicznych mistrzów sztuk walki. Na uwagę zasługuje oprawa audiowizualna. Grafika jest bardzo ładna, zaś OST to coś, co sobie odświeżam regularnie od ponad 20 lat. Motyw Airport jest moim zdaniem rewelacyjny, a nawet zwykły BGM z ekranu wyboru robota wpada w ucho. Ogólnie fajna gierka, żeby zabić trochę czasu. Polecam posiadaczom Anberniców i pokrewnych konsol, nawet jeśli nie są fanami Gundamów. Gierka po prostu sama w sobie jest bardzo dobra. 7 Cytuj
kotlet_schabowy 2 730 Opublikowano 13 września Opublikowano 13 września (edytowane) inFamous: Second Son Gra, która nigdy tak na prawdę nie była na moim celowniku, bo zwyczajnie nie jarała mnie ta seria na PS3 (grałem tylko w demo którejś części, ziew totalny), a i "next genowa" iteracja nie zachęcała specjalnie niczym, poza graficzką (nie powiem, bo jak zobaczyłem to u kumpla w 2014, to czuć było nową jakość). No ale czasy się zmieniają i nagle okazuje się, że Sonowskie AAA cinematic experience w otwartym świecie stają się powoli niszą i gatunkiem na wymarciu, więc czemu nie dać szansy? No i okazało się, że gra jest całkiem przyjemna. Przede wszystkim wątek główny jest na tyle krótki (a świat nie aż tak wielki), że w momencie, kiedy odechce nam się bawić w zadania poboczne, możemy sobie w miarę sprawnie popchać historię do przodu. Co więcej, wspomniane side questy, mimo potężnej powtarzalności (w zasadzie 5 rodzajów zadań pomnożone przez liczbę dzielnic miasta) nawet mnie wciągnęły, szczególnie z początku. Ot są dosyć konkretne, natychmiastowe wręcz, niedługie, pozwalające trochę się pobawić gameplay'em (tak, nawet poprzez ruchowe robienie wrzutów na ścianach Dual Shockiem w roli puszki z farbą). Ogólnie gra ma całkiem dobre proporcje, przez co nie cierpi na popularną ostatnimi laty w branży chorobę, jaką jest rozwleczenie i w rezultacie zmęczenie gracza. Licznika czasu tu nie uświadczymy, ale obstawiam, że spędziłem z Delsinem jakieś 12-15h, przy czym jeszcze trochę miasta do wyczyszczenia mi zostało, ale raczej sobie odpuszczę. Najważniejsza sprawa: bohaterem po prostu fajnie się porusza. Czasem co prawda można się zirytować jakąś przeszkodą, której pokonanie z takiego czy innego powodu sprawia problem, ale ogólnie responsywność i FEELING jest git. Największy zarzut mam do niestety dosyć ważnej kwestii, mianowicie walki z przeciwnikami. No zwyczajnie nie wyszło to do końca. Duży chaos, skutkujący czasami zgonami "z dupy" (autoregeneracja, ale taka nie do końca), niska skuteczność mocy Delsina ("strzelanie" w ogóle nie ma mocy, a inne umiejętności często po prostu są za mało efektywne), przesadzona liczba wrogów przy byle okazji, skutkująca monotonią starć. Nie jest tajemnicą, że w grze mamy do dyspozycji kilka mocy, które dosyć, nomen omen, mocno się od siebie różnią, przy czym nie możemy przeskakiwać między nimi na życzenie, tylko należy je "zassać" z danego elementu otoczenia (podpowiedź na mini mapce). Niestety w praktyce jest tak, że jeden "żywioł" świetnie sprawdza się w sprawnym przemieszczaniu się na duże odległości/w górę (gra jest mocno wertykalna), ale jest marnym wyborem do walki z mobami, natomiast inna zapewnia w miarę sensowną siłę "ognia" w walce, ale mocno zamula przy podróżowaniu. No niewygodne to. Szkoda tym bardziej, że samo śmiganie po mieście (przy odpowiednio dobranym skillu) jest całkiem przyjemne i czuć tu lekki vibe produkcji Insomniaców (z późniejszym Spidermanem na czele). Inne porównanie, które nieraz nasuwało mi w trakcie zabawy, to Watch_Dogs. Co prawda do przemieszczania się nie są nam potrzebne żadne pojazdy, ale ogólna otoczka czy elementy prezencji trochę zalatują produkcją ubi. Może to brzmieć niezbyt zachęcająco, ale ja akurat W_D nawet lubię. Ogólnie w architekturę czy układ Seattle jakoś mocno się nie wczuwałem, w końcu to nie GTA, ale czysto wizualnie- miło zobaczyć miejsce niezbyt eksploatowane w branży gamingowej. Całość nawet 10 lat po premierze prezentuje się znakomicie. Efekty cząsteczkowe i oświetlenie robią chyba największe wrażenie, widać, że twórcy zrobili z tego swoje "danie popisowe" i znak rozpoznawczy Second Son. Poza tym ładne widoczki, niezłe projekty głównych bohaterów (bo npc to już inna bajka, ale nawet nie ma kiedy specjalnie mocno się im przyglądać), mimika, którą wychwalano po premierze (obecnie raczej nie robi wrażenia) czy szczegółowość obiektów (choćby słynna czapka głównego bohatera). Jak już mówiłem, dekadę temu szczęka mogła opaść, natomiast po podrasowaniu rozdziałki, framerate'u i paru szlifach I:SS spokojnie przeszłoby jako produkcja na obecne czasy. Co ciekawe, mamy wybór między stałymi 30 FPSami, a uwolnionym frameratem i wybrałem drugą opcję, bo mimo wszystko często jest odczuwalnie płynniej. Muzyka, jak to się ładnie mówi, nie przeszkadza, natomiast voice acting mogę pochwalić, bo cała ekipa spisała się elegancko. Troy Baker to już klasyka. Robotę robią też lekko napisane dialogi, generalnie bohaterów można polubić (lub "znielubić"), z Delsinem na czele. Spoko ziomek, na luzie, ale bez przesadnego cwaniactwa, z humorem, ale też momentami refleksji. Jak na grową fabułkę bez wielkich ambicji: jest ok. No także całkiem sympatyczny tytuł. Po DLC co prawda nie sięgnę, ale może dam szansę prequelom. I kto wie, może na szybko zrobię drugi scenariusz (pierwsze playthrough zaliczyłem jako klasyczny harcerzyk, choć jedną decyzją sobie trochę popsułem staty). Edytowane 13 września przez kotlet_schabowy 5 Cytuj
Pupcio 18 603 Opublikowano 13 września Opublikowano 13 września Kupowałem sonke 4 z tym więc jakaś mini (bardzo mini) nostalgie mam do tej części, widze że dalej fajnie się to prezentuje. Dodatku nie polecam a z poprzedników chyba tylko jednke bym sprawdził na twoim miejscu. Dwójka typowy sequel z tamtych lat. Niby ładniej, więcej i lepiej zrobione ale w tym wszystkim gdzieś poszedł sie yebać fantastyczny klimat jedynki Cytuj
Mejm 15 361 Opublikowano 13 września Opublikowano 13 września Gra miala podtytul "pedal w rurkach". Cytuj
Pupcio 18 603 Opublikowano 13 września Opublikowano 13 września A całą serie można skwitować "fajna ale nie róbcie więcej" 1 Cytuj
drozdu7 2 872 Opublikowano 13 września Opublikowano 13 września A w PsX Extreme chyba przy recenzji dwójki pisali że to najlepsza gra superbohaterska ever Cytuj
Pupcio 18 603 Opublikowano 13 września Opublikowano 13 września Ja tam zawsze byłem team prototype 1 Cytuj
Square 8 705 Opublikowano 13 września Opublikowano 13 września 56 minut temu, kotlet_schabowy napisał(a): Po DLC co prawda nie sięgnę, ale może dam szansę prequelom. I kto wie, może na szybko zrobię drugi scenariusz (pierwsze playthrough zaliczyłem jako klasyczny harcerzyk, choć jedną decyzją sobie trochę popsułem staty). Jeżeli zamierzasz robić drugą ścieżkę to zamiast tego polecam ograć First Light. Czuć tam moc neonu dużo bardziej niż w podstawce. Cytuj
Sedrak 789 Opublikowano 13 września Opublikowano 13 września 1 hour ago, Pupcio said: Ja tam zawsze byłem team prototype Jedynka na mnie ogromne wrażenie zrobiła jak na tamte czasy. Wczuwa w postać i poczucie mocy to była klasa. Cytuj
Hubert249 4 285 Opublikowano 13 września Opublikowano 13 września MAFIA DE Im jestem starszy, tym częściej sięgam po remastery i rimejki. To bodajże mój piąty w tym roku. Pomimo kilku niedoskonałości jak 30 klatek czy takie sobie strzelanie, grało mi się wybornie. Oczywiście oryginał zaliczyłem jakieś sto lat temu na PC i pamiętam, że była to jedna z moich ulubionych gier na blachę. Kocham prostotę i budowę gier z tamtych lat. Wszystko jest skondensowane, różnorodne, nie przeciągnięte i można się skupić na grze, a nie dziesiątkach dodatkowych "atrakcji". Gra z charakterem. 3 Cytuj
Quake96 3 960 Opublikowano 13 września Opublikowano 13 września Nareszcie miałem ten zaszczyt i mogłem ukończyć jeszcze dosyć świeży (jak na moje standardy) remaster Quake II w wersji na PS5. Co prawda nie tak dawno, bo ze dwa tygodnie temu ukończyłem oryginalną wersję w wydaniu PC, ale dobrego nigdy za wiele Jak się grało na konsoli? Wspaniale! Grafika została odpowiednio podciągnięta dzięki czemu wygląda to nieco "świeżej" zachowując przy tym klimatyczną, kanciastą grafikę oryginalnej wersji. Sterowanie jest wręcz boskie, czego niestety obiektywnie nie można powiedzieć o innym konsolowym wydaniu tego klasyka (tak, analogowe sterowanie na PSXie ssie kule). Spędziłem z tym tytułem dwa wieczory i "podstawkę" mam już odhaczoną. Z pewnością będę chciał zagrać także w inne dostępne w tym wydaniu smakowitości, bo na żadnej innej platformie nie miałem takiej możliwości, także czeka mnie jeszcze odkrywanie nieznanej strony tej jakże ważnej dla mnie gry. Myślę zatem, że na ten rok to jeszcze nie koniec drugiego "wstrząsu" i do zobaczenia za jakiś czas! 1 1 Cytuj
Homelander 2 209 Opublikowano 14 września Opublikowano 14 września Ah Quake 2. Pierwsza gra jaką odpaliłem na moim nowym, pierwszym w życiu, pececie. Pentium 200MMX, 32mb RAM. I creme de la creme - Voodoo 2. Oryginalny Monster. Pamiętam jak kumpel pomagał mi to podłączyć i tak dalej, odpaliliśmy i wyglądało biednie. Kolega zaczął szydzić (chyba miał S3 Virge czy coś), że u niego wygląda to lepiej. I nagle w opcjach przełączyliśmy z software to glide. Ja tylko westchnąłem z zachwytu, kolega usiadł cały blady. To były czasy A sama gra? Taka se, wolałem zawsze strzelać do ludzi, albo do dinozaurów niż do ufoków czy demonów Cytuj
dominalien 266 Opublikowano 14 września Opublikowano 14 września (edytowane) W Unrealu stanąłem przodem do ściany zaraz w pierwszym korytarzu, patrzyłem się na teksturę i myślałem, że już nigdy więcej nic bardziej szczegółowego nie zobaczę. Edit: to po tym jak kupiłem Voodoo. Nie pamiętam jaki to był procek, możliwe, że AMD 486 DX4 80. Edytowane 14 września przez dominalien 1 Cytuj
Ukukuki 7 101 Opublikowano 14 września Opublikowano 14 września 11 minut temu, dominalien napisał(a): W Unrealu stanąłem przodem do ściany zaraz w pierwszym korytarzu, patrzyłem się na teksturę i myślałem, że już nigdy więcej nic bardziej szczegółowego nie zobaczę. Edit: to po tym jak kupiłem Voodoo. Nie pamiętam jaki to był procek, możliwe, że AMD 486 DX4 80. Na pewno nie ten procek 1 Cytuj
KrYcHu_89 2 370 Opublikowano 14 września Opublikowano 14 września 1 minutę temu, Ukukuki napisał(a): Na pewno nie ten procek Fakt, Quake 2 wymagał taktowania minimum 90 MHz. Cytuj
dominalien 266 Opublikowano 14 września Opublikowano 14 września 2 minuty temu, Ukukuki napisał(a): Na pewno nie ten procek Tak właśnie sprawdzam jakie to były lata i ewidentnie masz rację. Pierwszy PCet 1994, właśnie na tym 486, drugi mój procek to był prawie na pewno Cyrix P166+, pewnie w 1996, a Unreal to 1998. Z drugiej strony, pamiętam, że kombinowałem z konfiguracją GLide pod DOSa mocno, a w 98 już bym tego nie robił. Czyli pewnie Voodoo kupiłem w 1996, kiedy już było Win95, ale jeszcze masa gier wychodziła pod DOS. 3 minuty temu, KrYcHu_89 napisał(a): Fakt, Quake 2 wymagał taktowania minimum 90 MHz. Akurat tu była mowa o Unrealu, ale rzeczywiście, Quake musiałem już odpalać na Cyrixie. 2 Cytuj
KrYcHu_89 2 370 Opublikowano 14 września Opublikowano 14 września 8 minut temu, dominalien napisał(a): Tak właśnie sprawdzam jakie to były lata i ewidentnie masz rację. Pierwszy PCet 1994, właśnie na tym 486, drugi mój procek to był prawie na pewno Cyrix P166+, pewnie w 1996, a Unreal to 1998. Z drugiej strony, pamiętam, że kombinowałem z konfiguracją GLide pod DOSa mocno, a w 98 już bym tego nie robił. Czyli pewnie Voodoo kupiłem w 1996, kiedy już było Win95, ale jeszcze masa gier wychodziła pod DOS. Akurat tu była mowa o Unrealu, ale rzeczywiście, Quake musiałem już odpalać na Cyrixie. Ja Q2 i Unreala to już na jakimś Pentium II 233 MHz i potężnej Riva TNT kończyłem w 1999 roku, Q2 mój pierwszy FPS, ale Unreal pamiętam zrobił jeszcze większe wrażenie, grafika była niemal fotorealistyczna :). Cytuj
Mejm 15 361 Opublikowano 14 września Opublikowano 14 września 2 godziny temu, dominalien napisał(a): W Unrealu stanąłem przodem do ściany zaraz w pierwszym korytarzu, patrzyłem się na teksturę i myślałem, że już nigdy więcej nic bardziej szczegółowego nie zobaczę. Mnie rozwalilo odbicie lustrzane na podlodze. No i wyjscie ze statku + wodospad. Cytuj
KrYcHu_89 2 370 Opublikowano 14 września Opublikowano 14 września Sea of Stars (Steam Deck) Love letter dla fanów Chrono Trigger, tylko trochę późno sie rozwija. Udało mi się ukończyć tą grę z wieloma kilkutygodniowymi przerwami, właściwie, mimo, że pacing niby był ok i gra zajęła około 25h ciągle mi coś w tej grze nie pasowało, aż do momentu, gdy dzisiaj mój pociąg z Wawy opóźnił się o JEDYNE 210 minut... Nagle gra mi wreszcie siadła i ostatni akt spadł w jednym posiedzeniu :). Sama gra jak na moje standardy jRPG jest trochę zbyt uproszczona, lokacje są malutkie i do 2/3 gry niewiele się działo też fabularnie. Za to ostatnia 1/3 to wejście w mroczniejsze klimaty (niczym końcówka Chrono Trigger). Bossfighty, super zakończenie, dużo plot twistów. System walki na duży plus, jest trochę elementów akcji i podobnie jak w CT nie jest to typowa turówka. Mamy moce ultimate, dużo rotacji skillami i BRAK grindu. Na minus malutkie lokacje i bohaterowie trochę zbyt grzeczni i cukierkowi. Niestety grę trzeba ocenić jako całość i tutaj jestem lekko jednak zawiedziony, dlatego ostatecznie takie 7.5/10. Mimo wszystko warto dla ostatniego aktu ograć całość. 2 Cytuj
Quake96 3 960 Opublikowano 15 września Opublikowano 15 września Już niemal tradycyjnie, jak co roku postanowiłem odgrzać sobie którąś z części serii Watch_Dogs. Uwielbiam je wszystkie i śmiem twierdzić, że to mój osobisty,duchowy następca serii GTA, która i tak dla mnie to skończyła się raczej na IV i EFLC. Gdybym miał zaś wybierać "ulubioną" odsłonę serii od Ubisoftu, to chyba byłaby to właśnie "dwójka". Dlaczego? Ma takie totalnie luzacki, beztroski klimat. W jedynce fabuła i otoczka jest ciężka i poważna, zaś trójka to moim zdaniem mix jedynki i dwójki, z jednej strony poważnie, z drugiej sporo "luzu" w rozgrywce. Dwójka jest dobra aby odpalić, pobawić się ze światem, a przy okazji klepać misje, które swoją drogą też są całkiem ciekawe i złożone. Uwielbiam WD2, jak i w sumie całą serię za to nieszablonowe podejście do wykonywania zadań. Misje można wykonywać na wiele różnych sposobów, gdzie osobiście moim ulubionym jest działanie z dystansu, ukrycia i likwidowanie oponentów za pomocą pułapek oraz wrogich gangów i policji. A no właśnie, hakowanie! Watch_Dogs 2 to przede wszystkim zabawa w hakera, buntownika chcącego walczyć o wolność w sposób współczesny. Cała gra opiera się właśnie na hakowaniu, grasowaniu w sieci i zdobywaniu "followersów" stanowiących tutaj substytut punktów doświadczenia. Zdobywamy dzięki temu punkty rozwoju, które wydać można na wiele przydatnych umiejętności. Lubię korzystać w tej grze ze wszelkich zdobyczy technologii i wykorzystywać je przeciw wrogom. Moimi ulubionymi "skillami" są te, dzięki którym możemy na dowolną postać nasłać czy to wrogi gang, czy patrol policji. Ta niepozorna umiejętność pozwala naprawdę mocno zmienić rozgrywkę, co jak wspominałem jest moim ulubionym sposobem na ogrywanie misji, choć nie tylko. Nie ukrywam, że od czasu do czasu czystą frajdę sprawia mi też podróżowanie po San Francisco i zabawa z exploitami sieci. Gra w żaden sposób nas za to nie kara (co miało miejsce w jedynce), więc bawić się można do woli. Fabuła jest całkiem interesująca i dotyka spraw które mogłyby dotyczyć nas samych w realnym świecie. Oto grupa hakerów obnaża działania wielkich korporacji, wzorowanych na prawdziwych odpowiednikach typu "Google" czy "Facebook". Jako Marcus Holloway, wraz z ekipą staramy się przeciwdziałać procederom mającym akcję "za kulisami", gdzie w grę wchodzi handel danymi osobowymi, wielkie pieniądze, czy nawet skorumpowana władza oraz wiele innych. Oprócz misji głównych jest też wiele zadań pobocznych które mają za zadanie budować naszą reputację w sieci i tym samym pozwolić na rozwój naszej grupy hakerskiej. Krótko mówiąc, w Watch_Dogs 2 na pewno mamy co robić! Ja przy tej rozgrywce bawiłem się przednio i kto wie, czy jeszcze do niej w tym roku nie powrócę. Z Watch_Dogs mam zupełnie jak z GTA, obie te serie uwielbiam męczyć z uporem maniaka, choćbym miał przechodzić je non-stop. Na razie jednak czas na odskocznię w innym kierunku, a w przyszłości może... Watch_Dogs Legion? A może jedynka? Kto to wie, czas pokaże 4 Cytuj
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.