Skocz do zawartości

własnie ukonczyłem...


Gość Orson

Rekomendowane odpowiedzi

maxresdefault.jpg

 

Przyznam na początku, że nie było moim zamiarem kończyć ten "dodatek" w pierwszej kolejności (są jeszcze dwa oryginalne), a po prostu uruchomiłem go jako pierwszy na liście dostępnych gier zaraz po podstawowym Q2. Dopiero w trakcie rozgrywki ogarnąłem, że to ten "nowy" mission pack dodany wraz z wydaniem remastera tego kultowego klasyka.

 

Call of the Machine to w zasadzie sześć misji, plus finalny pojedynek z bossami. Każda z misji teoretycznie polega na wysłaniu jednego z naszych sprzymierzeńców na jakiś obszar, aby znaleźć tam dane potrzebne do otworzenia przejścia do finałowego poziomu a następnie udostępnienie ich do "bazy". Tym samym w teorii kierujemy poczynaniami siedmiu bohaterów, a przynajmniej tak ja to rozumiem. Nie ma to jednak kompletnie znaczenia i jest to tylko tło dla dziejącej się tutaj rzeźni. To co na pewno wyróżnia Call of the Machine na tle samego Quake II to z pewnością dynamika akcji. W niektórych etapach do wybicia mamy nawet grubo ponad setkę wrogów, co zwykle nie miało raczej miejsca w "podstawce". W pewnych momentach ścierać się musimy z dziesiątkami przeciwników na raz, co w towarzystwie odpowiednich "wspomagaczy" jak na przykład "Double Damage" pozwala nam na prawdziwą sieczkę rodem z tak lubianego Doom (2016). Warto jednak wiedzieć o tym, że nie raz w takich sytuacjach naszym nieprzyjaciołom towarzyszyć będą także przeróżni bossowie. Nie zawsze warto iść metodą "na Rambo", bo bardzo szybko zakończy się to dla nas śmiercią.

 

W swoje ręce dostaniemy tutaj także kilka nowych broni, oraz zmierzymy się z kilkoma nowymi typami przeciwników. Tym razem nawet zwykli stroggowie potrafią dzierżyć w łapach potężne spluwy i mogą z łatwością spuścić nam lanie. Co ciekawe, ubici przeciwnicy zwykle nie wyrzucają z siebie amunicji do broni z której korzystali. O zapas tejże należy zatem dobrze dbać i nie marnować co lepszych broni na słabszych przeciwników.

 

CotM spędziłem kilka naprawdę długich godzin. Momentami gra testowała moją cierpliwość, gdy do niektórych większych akcji podchodziłem po kilka jeśli nie kilkanaście razy. Mimo tego nie uważam, że to gra zła, a wręcz przeciwnie. Ona jest po prostu momentami wymagająca, ale w zupełnie uczciwy sposób. Nie doszukałem się tutaj żadnego "oszustwa" ze strony AI czy skryptów gry. Wszystko można spokojnie rozplanować i rozegrać tak, aby ukończyć starcia z zadowoleniem.

 

Polecam wszystkim którzy lubią Quake II. Ten dodatek to naprawdę coś zupełnie z innej bajki. Zupełnie inne podejście do walki oraz garść nowych broni i przeciwników sprawia, że warto się tym tytułem zainteresować. Z resztą warto zagrać dla samego faktu, że to kolejny raz Quake II, tylko w innym wydaniu :D

  • Plusik 3
Odnośnik do komentarza

Rozpykałem sobie na Decku w końcu Blasphemous, a że lubię metroidvanie, to miałem swoje oczekiwania. No i zostały spełnione, co tu kryć. Nasz chłopek roztropek w masce-czapce i po ślubach milczenia trafia tutaj na naprawdę spore wyzwania - tak jeśli chodzi o świat, w którym przychodzi mu bytować, jak i starcia jakie będzie musiał stoczyć. No ale po kolei. Rzeczywistość w Blasphemous czerpie z XVI-wiecznego chrześcijaństwa, ale tutaj wykręconego poprzez złowrogą siłę zwaną Cudem. Gra nie odwołuje się jednak bezpośrednio do rzeczywistej religii, czyni to bardziej w warstwie nazwijmy to estetycznej.

 

Tak czy siak, w drodze do kilku możliwych zakończeń Penitent One będzie musiał zmierzyć się z szeregiem umartwiających się biczowników, demonicznych ministrantów czy zakonnic, rycerzy, a przede wszystkim szeregiem bardzo dobrze zaprojektowanych bossów. Umożliwi mu to nieprzekombinowany, ale zaskakująco sycący system walki - można, a nawet czasem trzeba parować ciosy, używać wślizgu, a także używać paru kombosów/ciosów specjalnych. Do tego jeszcze drogę ułatwiają mu soulsowe ectusy, fragmenty różańca nadającego magiczne właściwości oraz parę przypakowanych akcji ofensywnych wymagających uprzednio naładowania paska.

 

Blasphemous ma w sobie też jednak istotny komponent platformówki - nie jest to może gra wyginająca palce jak niektóre partie Hollow Knighta czy całe Aeterna Noctis, ale skakanie nie pełni jedynie roli ozdobnika między bieganiem pomiędzy przeciwnikami. I też działa to bardzo dobrze - w dodatku twórcom świetnie udało się uzyskać soulsowy efekt połączenia świata, gdzie kolejne zwiedzone partie mapy przekładają się na odblokowywanie skrótów.

 

Graficznie to kawał ślicznego pixel artu z masą własnej tożsamości, a plumkająca muzyka również jest charakterystyczna. Poza niezwykle przyjemnym gameplayem (dawno nie wciągnęła mnie tak metroidvania), to olbrzymią zalety gry pozostaje klimat - przygniatający, dający mocne wrażenie obcowania z wykrzywionym światem bez większej nadziei. Penitent One wcale nie przyszedł tutaj po to, aby wygrać. On jedynie może próbować naprawić swoje przewiny. Niekoniecznie mu się to uda.

  • Plusik 1
Odnośnik do komentarza

Doom 3 BFG Edition - ukonczone na Xboxie Serii X. Nie powiem że to było moje marzenie, ale chęć przejścia tej gry chodziła za mną od premiery tej gry. 

Pamietam recke w CD Action i tam gra dostała jakoś chyba 8, co było rozczarowaniem przy takim hype i tylu latach czekania. Jednak próbowałem to wtedy odpalić na swoim ówczesnym komputerku ale dalej niż początkowa godzina nie zaszedłem. Próbowałem jeszcze chyba na X360 czy One i też nic. Ale gdzieś na tej liście do zaliczenia było cały czas, a że rok mam taki iż kończę sporo starszych gier toteż wkoncu się zmierzyłem z legendarnym Doomem ;)

 

Zacznę od tego że gra wygląda i działa naprawdę świetnie. Oświetlenie nadal robi klimat. Wogóle wejście do tej gry jest fajne, jest jakaś tajemnica, coś tam przechadzamy się po tej bazie po czym nagle wszystko zaczyna się pierdolić.

Ja bardzo lubię te motywy że jesteśmy sami w nieprzyjaznym środowisku i możemy polegać tylko na własnych giwerach. Np jak w Dead Space. 

 

No ale że to Doom to jak zaczyna się zabawa to na całego. Strzela się fajnje, broni jest dużo. Jest brutalnie, no gra dla dorosłych.

Ja mam tylko jeden problem z tą grą. Jest to monotonia. Ciągłe przemierzanie korytarzy, niezwykle podobnych. Dopiero gdy

Spoiler

Trafiamy do piekła 

mamy jakąś odmianę. Szkoda, bo można było pokusić się o jakieś zagadki środowiskowo-logiczne. Cokolwiek byle urozmaicić. W samych starciach też brakuje jakiegoś polotu. Ot, najebmy wszystkiego co się da. Spawnujacy się na plecach hujki z fireballami? Milion razy. Nawet nie chce tego porównywać z Doom 2016, bo nie o to chodzi ale no na początku jest fajnie, ale pod koniec to już człowiek się tylko irytuje.

 

W każdym razie jest to bardzo fajna i klimatyczna gierka, może Drozdu zwyczajnie nie kuma starej szkoły i pierdoli głupoty (chociaż H-L2 to moja topka życiowa). Mysle jednak że najważniejsze że w to się nadal dobrze gra nawet dziś. Ode mnie 7+/10 na gorąco 

  • Plusik 2
Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...