SlimShady 3 434 Opublikowano sobota o 20:18 Opublikowano sobota o 20:18 Jaka historyjka, o co chodzi z tą wioską. Cytuj
Josh 4 773 Opublikowano sobota o 20:32 Opublikowano sobota o 20:32 No w skrócie chodzi o to, że była sobie wioska i było w niej fajnie aż taki śmieszny kapłan razem z pewnym kurduplem nie odkryli w jaskiniach złóż bursztynu z uwięzionymi w tym bursztynie pasożytami, a później wieśniaki zostały zarażone i już nie było fajnie. Cytuj
lukas_k96 310 Opublikowano niedziela o 14:34 Opublikowano niedziela o 14:34 Długo nic tu nie pisałem, z pół roku będzie i choć działo się u mnie sporo przez ten czas to gry przechodziłem, ale oczywiście pisanie posta podsumowującego odkładałem Nie ma co, po krótce lecimy Spoiler Call of Duty: Modern Warfare Remastered - miałem ochotę na kampanię singlową w COD-zie, więc postanowiłem bardzo chwaloną grę, którą ukończyłem jakieś 12 lat temu i za bardzo nic z niej nie pamiętałem. Zwłaszcza, że to wersja remastered, więc wiedziałem, że będzie grało się przyjemniej, niż w oryginał. I tak w sumie rzeczywiście było. Fajna historia, dobre strzelanie, choć nadal mam wrażenie, że fabuła miała nieco kilka słabszych, rozwleczonych momentów. Mimo wszystko 7+/10 spokojnie mogę dać. Resident Evil 0 HD - postanowiłem rozpocząć przygodę z serią Resident Evil od najniższej części, biorąc pod uwagę numerację. Osobiście uważam, że w sumie to lepiej było najpierw ograć jedynkę, a później 0, ale cóż Przygoda nie była jakoś super udana, bo dla świeżego gracza przystosowanie się do sterowania, mechanik itd. było dość trudne. Generalnie - fabularnie spoko, po jakimś czasie do tych "trudności" gameplayowych można się przyzwyczaić, ale np. backtracking mnie nudził i irytował, a to jednak sól tej serii, o czym przekonałem się w kolejnych częściach. Daję 6/10. Dying Light - wróciłem, bo... w sumie to nie wiem czemu. Kiedyś pamiętam, że ją ukończyłem, ale bawiłem się średnio i nic w sumie nie pamiętałem. Chciałem sobie odświeżyć wydarzenia przed rozpoczęciem zabawy w dwójce i mówię - spróbuję raz jeszcze. I o dziwo, tym razem mnie już wessało. Historia bez większych zaskoczeń, dobry parkour, ciekawa mechanika nocna, fajna zabawa z zombiakami. Można się fajnie pobawić i spędzić czas, więc daję 8/10. Dying Light: The Following - od razu mocą rozpędu wziąłem się za DLC. To chyba ogrywałem w sumie pierwszy raz. Jest innowacja, bo mamy wóz, ale z drugiej strony te misje i robienie wszystkiego, żeby pokonywać nim długie trasy, tym samym wydłużając czas gry, wkurzało. To samo z nabijaniem reputacji, czyli koniecznością robienia szeregu questów pobocznych, żeby otrzymać quest główny. Na plus zakończenie, tego się nie spodziewałem, a z tego co słyszymy, kontynuacja tych wydarzeń będzie w kolejnych odsłonach.... 7+/10 Call of Duty: World at War - postanowiłem przechodzić CoD-a chronologicznie od Modern Warfare, więc padło tym razem na klimaty II WŚ. Przede wszystkim gra nie ma żadnego remastera, więc samo jej ogrywanie jest mocnym powrotem do przeszłości. Fajne, epickie wydarzenia, dobrze się strzela, więc czego potrzeba więcej? 7/10 Resident Evil 1 HD - zdecydowanie lepsze wrażenia niż w prequelu. To, co irytowało mnie tam, irytowało mnie też tu, ale generalnie klimat był lepszy, fabuła ciekawsza, bohaterowie budzili większe zainteresowanie no i nasi przeciwnicy budzili respekt i grozę. Na minus, że trzeba przejść w sumie grę na dwa razy, żeby poznać całą historię. 7+/10 Call of Duty: Modern Warfare 2 Remastered - czas na kolejną odsłonę Modern Warfare. Jak się porównuje do jedynki to widać, że tu twórcy postawili na szybszą, efektowniejszą akcję i IMO sprawdza się to zdecydowanie lepiej. Po prostu taki popcorniak, ale do grania, zamiast oglądania. No i też zyskuje w wersji remastered 8/10 Resident Evil 2: Remake - przyszedł czas na mesjasza 2019 roku wśród graczy. Podszedłem na chłodno, bez żadnej sympatii, nostalgii, pierwsze przejście. I tak - widać, że twórcy przyłożyli się mega do swojej roboty. Czuć nowoczesność, ale też - jak czytałem i oglądałem - szacunek do pierwotnej wersji, z lekkimi zmianami. Świetny Mr. X, który robi postrach. Sympatyczny Leon i Claire. Bardzo dobra grafika, mimo tego, że minęło już pięć lat od premiery. Nawet ten backtracking w nowszej odsłonie mi tak nie przeszkadzał Reszta: bez zmian, jeśli chodzi o irytujące mnie rzeczy, bo to w końcu Resident Evil. 8/10 Saints Row 3 Remastered - miałem ochotę na GTA, ale nie GTA. Wiecie o co chodzi Postanowiłem, że potrzebuję czegoś z jajem w gangsterskich klimatach. Postanowiłem więc znów zainstalować sobie tę część "Świętych", którą też ukończyłem z 12 lat temu. No i cóż, bawiłem się bardzo dobrze, choć muszę przyznać, że te aktywności dodatkowe jak wymuszanie ubezpieczeń bawiły bardziej jak się było nastolatkiem Sama fabuła - odlot totalny, rozwałka, wiele niemożliwych akcji, tu już twórcy kompletnie odlecieli, porównując to do poprzednich odsłon. Ale czy to źle? No nie, bo nikt kolejnego poważnego GTA nie oczekiwał. 8/10 O niczym chyba nie zapomniałem, lepiej jednak robić te podsumowania na bieżąco Mam nadzieję, że do końca roku jeszcze coś się uda dopisać w tym temacie 3 1 Cytuj
lukas_k96 310 Opublikowano niedziela o 21:45 Opublikowano niedziela o 21:45 Nie no, w ciągu roku to trochę więcej ukończyłem, więc jeszcze będzie czas na to, żeby zrobić roczne podsumowanie Poza tym, jeszcze pewnie coś do listy dopiszę. Cytuj
DarkStar 144 Opublikowano poniedziałek o 07:53 Opublikowano poniedziałek o 07:53 Broken Sword - Shadow of the Templars: Reforged Do tego tytułu podchodziłem jak do nowej gry. Na pewno grałem w Broken Sword 2 w zamierzchłej przeszłości. W pierwszą część wydaje mi się, że grałem, ale nie wiem kiedy i nie wiem czy ją ukończyłem. Na pewno nic z niej nie pamiętałem. Remaster zrobiony jest w ten sposób, że nowa grafika nałożona jest na starą i można sobie w każdym momencie tę wersję przełączyć. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby przejść całą grę w jej oryginalnym wyglądzie, jednocześnie zachowując wszystkie usprawnienia z remastera (dotyczące sterowania na padzie czy systemu podpowiedzi). Mimo wszystko, nie polecam. Porównywałem sobie niektóre lokacje i muszę powiedzieć, że ta świeża farba znacząco upiększyła produkt. Były jakieś kontrowersje odnośnie użycia AI przy remasterowaniu gry, ale jeżeli dało to takie efekty, to było warto. Nikt nie ma sześciu palców! Fabularnie nawet mi się podobało, chociaż grałem długo i z przerwami i momentami miałem wrażenie, że ani George (główny bohater) ani ja nie do końca wiemy po co coś robimy. Zagadki są logiczne, a zaimplementowany w remasterze system stopniowych podpowiedzi jest bardzo przydatny i nie wykłada wszystkiego na ladę od razu. Zamiast tego rzuca proste podpowiedzi, szanując inteligencję gracza. Raczej delikatnie nakierowuje, tak że możemy wszystko wykombinować sami i nie odbiera satysfakcji z rozwiązania zagadki. W grze znajduje się niesławna zagadka z kozą - było to jedyne miejsce gdzie skorzystałem z pełnej podpowiedzi. Sam Charles Cecil, twórca oryginału, stwierdził po czasie, że zagadka ta złamała zasady gry. Kto wie, ten wie, a kto nie wie, będzie miał okazję się przekonać grając w ten bardzo dobry remaster. Gra oferuje sporo opcji dostosowania jej do siebie, takich jak kolory czcionek w dialogach, umiejscowienie dialogów (nowoczesne na dole ekranu czy oryginalne nad postaciami), wyświetlanie hotspotów, automatyczne podpowiedzi (tzw. "trzymanie za rączkę"), sygnalizowanie, że odblokowaliśmy właśnie kolejną ścieżkę, etc. Można ją sobie dostosować dla kompletnych amatorów lub dla weteranów gatunku, którzy chcą zrobić wszystko sami. Ogólnie była to dla mnie bardzo przyjemna gra do pykania na handheldzie (przeszedłem częściowo na Decku, częściowo na Ally), gdzie działa wzorcowo przy minimalnym zużyciu energii. Chyba jedyne do czego mogę się przyczepić, to że chciałbym więcej muzyki. Przez większość gry w tle słychać jakieś ptaki czy inne tego typu odgłosy, ale muzyka pojawia się na krótko i tylko aby podkreślić jakieś ważne wydarzenie (np. popchnięcie fabuły do przodu). Za dużo tu ciszy, za mało atmosfery. Broken Sword - Shadow of the Templars: Reforged polecam, ode mnie 8/10. 7 1 Cytuj
kotlet_schabowy 2 730 Opublikowano poniedziałek o 19:08 Opublikowano poniedziałek o 19:08 (edytowane) Resident Evil 4 Remake (PS4) Z tydzień już będzie, ale jakoś nie miałem weny i/lub czasu, żeby coś napisać, a w zasadzie doszedłem do wniosku, że łatwiej i szybciej pisze mi się o grach, w których nie bardzo jest do czego się dowalić, więc jedziemy. Co tu dużo gadać, kolejna świetna gra z serii. W zasadzie od początku do końca sprawia frajdę, chce się grać i aż szkoda wyłączać konsoli. Co prawda to najdłuższy Residencik, ale trzyma poziom i nie nudzi. No ale wiadomo, nic nie jest idealne, zresztą ostatni jestem do tego, żeby wystawiać RE4 na ołtarze, bo oryginał zaliczyłem raz, w 2012 (PS2) i ze "starych" części jest chyba jedyną, do której nigdy nie wróciłem. Zwyczajnie wolę schemat znany z trylogii (a teraz też części 7-8), czyli więcej choćby prostackich zagadek i eksploracji z patrzeniem na mapkę i szukaniem kluczy, wiadomo o co chodzi (choć ktoś mi może zarzucić, że RE:VIII to też strzelanka, tyle, że w FPP, i trochę racji w tym jest, ale jednak to nadal trochę inny styl zabawy, nie mówiąc o klimacie). Fabuła, choć to zawsze w serii była niska klasa B, tutaj też jakoś wyjątkowo mocno po mnie spływa i cała ta banda hiszpańskich pojebów nigdy mnie jakoś mocno nie przekonywała xD No także wracając: naturalne jest, że abstrahując od oprawy, nie odniosę się tu jakoś mocniej do zmian w stosunku do OG. To była elegancka gierka, ale poza wioską i Regeneradorami niewiele z niej pamiętam. Wiadomo, że ogólnie rzecz biorąc, wszystko tutaj jest świeże i (raczej) lepsze. Gra się po prostu dobrze i nie ma sensu tu po kolei wymieniać rajcownych elementów, bo każdy wie, czym RE4 stoi. Strzelanie jest mięsiste, a cała otoczka związana z walką mocno rozbudowana i zapewniająca możliwość zróżnicowanej zabawy zarówno sprzętem, jak i elementami otoczenia. Nóż robi robotę, melee również. Wkurzałem się tylko czasami na celowanie, gdy przeciwnik był już bardzo blisko i robiło się nieczytelnie. Poza tym: gra cymesik. Nawet rozbudowanie jej o poboczne zlecenia okazało się strzałem w dziesiątkę i wsiąknąłem w temat na maksa, choć z dosyć głupich przyczyn nie udało mi się ukończyć ze dwóch. Byłem zmotywowany do przeczesywania mapki i robienia zadań choćby ze względu na potencjalne zakupy u niezastąpionego Sprzedawcy. No po prostu dobry game design, odpowiednio łechtający nasz układ nagrody. To, co się nie zmieniło na plus, to obecność Ashley. Tzn. owszem, konkretne elementy gameplay'u czy game designu są poprawione, ale no kurwa, to nadal Ashley xD. Czyli generalnie jeden z bardziej rakowych pomysłów na zabawę w grze, jakim są wszelkiego rodzaju misje ESKORTOWE, dbanie o NPCa, który za nami podąża itd. No jebać te fragmenty tak ogólnie. Poza tym nie jestem fanem (tak teraz, jak i grając w OG) rozwiązania, jakim jest motywowanie gracza do wkładania hajsu w rozwój pukawek, jednocześnie co parę godzin wrzucając mu nowe, teoretycznie lepsze ich wersje. Wiem, że tutaj i tak jest to w miarę spoko rozwiązane, bo dopakowaną fuzję można sprzedać za uczciwą cenę, ale nadal, nie lubię tego. Coś tam mi jeszcze po drodze trochę wadziło, ale skoro nie mogę sobie teraz przypomnieć, to widocznie nie było tak ważne. Parę słów o oprawie, no bo w końcu rozmawiamy o remake'u. Cóż, jak widać na początku posta, grałem na PS4, więc szału nie było, ale najważniejsze, że udało się utrzymać płynność. Ogólnie rzecz biorąc jest bardzo ładnie, choć dosyć często tekstury są trochę rozmazane. Koniec końców, poprzednie rimejki czy nawet siódemka wizualnie stoją wyżej, no ale pewnie wpływ na taki efekt ma większa skala poziomów w czwórce, może też skupienie się na wersji next-genowej. Za to oświetlenie i szczegółowość wykonania otoczenia, szczególnie wnętrz z tymi wszystkimi bambetlami, jest na naprawdę wysokim poziomie. No także jaki RE4make jest, chyba każdy widzi. Ja byłem w pełni kontent i choć nie było to odświeżenie mojej ukochanej gry, na które czekałem z wywieszonym jęzorem, a po odpaleniu wsiąkłem na 12 godzin, wyszukując każdego szczególiku zmienionego w stosunku do oryginału, to zwyczajnie oceniam całość jako świetną GRĘ. Capcom zwyczajnie robi to jak należy, mają złotą formułę i niech się jej trzymają. Edytowane poniedziałek o 19:14 przez kotlet_schabowy 4 Cytuj
drozdu7 2 872 Opublikowano poniedziałek o 19:12 Opublikowano poniedziałek o 19:12 Dla mnie to jest typ gier który po prostu siada mi momentalnie. Remake 2,3,4, Dead Space, Evil Withiny, Callisto Protocol, Alan Wake 2, teraz Silent Hill2. No bawię się wybornie w te TPP. Do tego dodam główne Residenty czy nawet Revelations. W zasadzie to dla mnie najważniejsze gry na konsoli Cytuj
Czokosz 119 Opublikowano poniedziałek o 20:55 Opublikowano poniedziałek o 20:55 (edytowane) Star Wars: Knights of the Old Republic (PC/GOG) Jedyne Star Warsy, w które grałem wcześniej to Jedi Fallen Order i Jedi Survivor, więc można powiedzieć, że to mój pierwszy klasyk z tego uniwersum na rozkładzie. Może KotOR z racji wieku gorzej wygląda pod względem takich składowych jak grafika czy system walki od dwóch powyższych gier, ale pod względem fabuły to dla mnie numer jeden. To co mnie szczególnie ujęło to mnogość ciekawych postaci, które spotkałem na swojej drodze. Nie tylko moich towarzyszy, ale również postaci drugo lub nawet trzecioplanowych. Stare Bioware potrafiło kreować ciekawe postaci, pisać dialogi, które zapadały w pamięć, nie męczyły gracza swoją bylejakością (jak ten cholerny Starfield, w którego trochę pograłem przed KotOR-em) potrafili również nadać odpowiednie tempo głównym wydarzeniom fabularnym. Powoli zawiązywała się intryga, na kolejnych planetach trzeba było radzić sobie z miejscowymi ugrupowaniami i zdobywać kolejne wskazówki potrzebne do odnalezienia drogi do miejsca, w którym Shitowie mogli budować swoją przewagę, był również mocny plot twist i na samym końcu epicka batalia mająca wpływ na przyszłe losy galaktyki. Ciekawą mechaniką była możliwość podążania ciemną lub jasną stroną mocy. Zakończenie questa w jakiś konkretny sposób lub to jak potraktowaliśmy spotkaną na naszej drodze postać powodowało, że zyskiwaliśmy punkty, którejś z tych dwóch antagonistycznych stron. Miało to przełożenie na moce, z których nasz bohater może korzystać. Mi osobiście przypasowała ciemna strona, ale bywało, że wybierałem rozwiązania, które przeciągały mnie na jasną stronę. Po prostu kierowałem się własną moralnością, oceną danej sytuacji lub korzyścią. Nieraz bywało tak, że póżniej żałowałem podjętej decyzji, ale nie bawiłem się w jakiejś wczytywanie zapisów, bo takie wątpliwości są dla mnie esencją tego gatunku. Musiałem ponieść konsekwencje swojej chciwości, głupoty, zbyt pochopnego działania. Towarzysze też robili robotę i podobało mi się, że wchodzili w interakcję nie tylko z moim bohaterem, ale również między sobą. Podejmowali różne tematy w zależności od tego kogo wziąłem ze sobą na konkretną misję. Ciekawe były okoliczności ich poznania, historię przez nich opowiadane, podobały mi się również questy z nimi związane i to, że mieli w sobie coś, co sprawiało, że każdego z nich polubiłem. Tego akurat się spodziewałem przez zagraniem w KotOR, bo jakiś czas temu przeszedłem dwukrotnie trylogię Mass Effect i wiedziałem, że potrafią wykreować towarzyszy, za którymi aż chce się pójść w ogień. Wszystkie archaizmy związane z system walki i grafiką wynagrodziła mi historia związana nie tylko z główną fabuła, ale też historia konkretnych miejsc, ich ugrupowań, losów, wyborów, za którą stroną tego konfliktu się wstawić. Jedni wierzyli w zwycięstwo Republiki, inni twierdzili, że Imperium wygra wojnę, więc lepiej ułożyć się z nimi. Ja też finalnie musiałem wybrać, za którą stroną się opowiem i wyszło tak, że przez całą grę mój bohater nazbierał więcej punktów ciemnej strony mocy, ale w finałowym starciu okazało się, że chyba jednak nie zawładnęła do końca moim umysłem, bo podążyłem ścieżką wytyczoną przez Zakon Jedi 🙂 Drugi KotOR wleci w przyszłym roku i liczę na kolejne kilkadziesiąt godzin dobrej zabawy. Pierwsza odsłona to dla mnie absolutny szef, który pomimo 21 lat na karku dalej jest pozycją godną uwagi. Na liczniku 33 godziny, a czuje się jakbym wykręcił drugie tyle, jakby upłynęło naprawdę dużo czasu od pojawienia się w początkowej lokacji do ostatniej potyczki. To jest dla mnie piękno gier wideo, że widzę napisy końcowe i myślę sobie "ale to była przygoda" i ciesze się, że mogłem uczestniczyć w tych wydarzeniach. Edytowane poniedziałek o 20:58 przez Czokosz 5 Cytuj
Jukka Sarasti 378 Opublikowano wczoraj o 08:56 Opublikowano wczoraj o 08:56 W końcu ukończyłem Silent Hill 2 Remake, którego kupiłem dzień po premierze, a z przyczyn różnych przechodziłem aż do teraz. Wynikało to z nawału obowiązków oraz faktu, że ta gra cholernie męczy. Nie mam jednak na myśli tego, że znajdują tu się nietrafione rozwiązania gameplayowe - po prostu klimat absolutnie dobija, a mówi to osoba, której w ogóle nie ruszają Residenty czy inne The Evil Withiny. Ba, mówi to osoba, która mniej więcej wiedziała, co ją będzie czekało w trakcie rozgrywki, uwzględniając, że to remake. Historia dalej wypada fenomenalnie i serwuje jeden z brutalniejszych plot twistów w historii giereczek. To jak poszczególne miejsca są odbiciem motywów związanych z prywatną historią Jamesa i zapisem losów nieszczęśników przeklętych trafieniem do Silent Hill, stanowi absolutny majstersztyk. Do tego podobała mi się reżyseria cutscenek. Przykładowo ostatnie spotkanie z Spoiler Angelą ruszyło mnie zaskakująco mocno. Sama eksploracja również wypada fenomenalnie - Blooberzy idealnie uchwycili brudny klimat oryginału i z użyciem współczesnej technologii pomnożyli paskudne miasteczko razy sto. Wszystko jest zasyfione i odpychające, jeszcze zanim trafiamy do Otherworld. A gdy już tam trafimy... Mało jest lokacji w grach, które tak skutecznie sprawiają, że każdy stawiany krok łączy się z uczuciem lęku. Do tego rewelacyjna ścieżka dźwiękowa i sposób, w jaki poszczególne sekwencje są zbudowane - gra zawiera sporo nie tak łatwych zagadek (a spodziewałem się, że ten element zostanie bardzo spłycony) i mądrze zbudowane "dungeony" (aż się zdziwiłem, że żaden dziennikarzyna nie szukał porównania z Soulsami, bo hurr durr otwiera się zablokowane przejścia i tworzy skróty). Moje ulubione miejsca w grze to szpital i hotel. Ten pierwszy stresował mnie najbardziej, a ten drugi ma po prostu perfekcyjny design. Zaskoczyło mnie też, jak sprawnie polski zespół poradził sobie z walką. Każde starcie wymaga odrobiny skupienia, gra dobrze oddaje fakt, że James to żaden zabijaka, a jednocześnie nie jest to toporne i frustrujące przeżycie. Ostatecznie wyszło na to, że jakieś 80% przeciwników zabiłem bronią białą, a amunicję chomikowałem tak, że do ostatniej walki wychodziłem mając ponad 80 pocisków do pistoletu, 40 do strzelby i 50 do sztucera. Jedyny mój zarzut w tym zakresie jest taki, że walki robi się trochę za dużo, zwłaszcza w więzieniu. Chyba wolałbym jednak układ w postaci mniej przeciwników, ale trudniejsze walki. Nie ograłem jakiejś dużej ilości tegorocznych gierek (a w tym roku dokończę pewnie jeszcze Anger Foot i naruszę Indianę oraz Wulonga, no i to w zasadzie tyle), ale SH2 to moje GOTY. Nie spodziewałem się wiele po Krakusach, ale teraz to totalnie odszczekuję. Chętnie zobaczyłbym ich reinterpretację SH 1, 3 i 4, a najchętniej ich autorską grę osadzoną w tym chorym uniwersum. 3 1 Cytuj
Josh 4 773 Opublikowano wczoraj o 10:39 Opublikowano wczoraj o 10:39 Disney's Hercules Nie będę ukrywał, że darzę ten tytuł gigantycznym sentymentem, ponieważ była to pierwsza gra ever jaką odpaliłem na szarej Plejce + powstała na bazie mojej ulubionej animacji jaką kiedykolwiek wypuścił Disney. Wiadomo, w czasach kiedy szalały już Crashe, Gexy, trójwymiarowe Mario a niedługo później Spyro ta skromna giereczka nie miała prawa robić większego wrażenia, ale jestem pewny że każdy kto wychował się na klasycznych bajkach wujka Walta i miał szczęście położyć łapy na egranizacji Herkulesa stworzonej przez Eurocom Entertainment, trzyma tę produkcję schowaną głęboko w swoim serduszku i dobrze ją wspomina. Gameplay jest prosty jak budowa cepa, aczkolwiek widać że gdzieniegdzie deweloper postanowił zaszaleć. Większość zabawy obserwujemy z perspektywy 2D i spędzamy na chodzeniu w prawo, omijaniu przeszkód i tłuczeniu napotkanych przeciwników. W sumie nie jestem do końca pewny czy można tę grę zaklasyfikować jako typową platformówkę czy może bardziej jako chodzoną nawalankę, bo klepania mieczem jest zdecydowanie więcej, a jeżeli już trzeba skakać to głównie po to, żeby się na coś wdrapać. Jakichś rozpadlin, kolców albo ruchomych kładek nie ma tu prawie w ogóle, tak że jeżeli ktoś jest upośledzony platformówkowo albo krzywi się na samą myśl o skakaniu w grze, to może spać spokojnie. Standardowo jak to w takich grach bywa, biegnąc przed siebie zbieramy różne pierdoły, np. porozrzucane literki układające się w imię naszego herosa, monety za które dostajemy dodatkowe żyćko albo poukrywane dzbanki, których komplet pozwala po ukończonym etapie zapisać stan gry. Fajne są upgrade'y do miecza pozwalające na krótki czas strzelać piorunami albo rzucać ognistymi kulami we wrogów, tylko kruczek polega na tym, że po zgonie wszystkie dopałki przepadają, więc trzeba się cały czas pilnować. Mi osobiście najbardziej podobały się levele trójwymiarowe, gdzie przykoksowany półgłówek biegnie w głąb ekranu omijając pod drodze przeszkody: te etapy są ciut trudniejsze, a na pewno dużo bardziej dynamiczne od standardowych, no i wyglądają przeuroczo z tymi wszystkimi sprajtami NPCów biegnącymi prosto na Herka. Jeszcze spoko prezentują się starcia z bossami, na których najpierw należy znaleźć sposób, np. walka z Meduzą gdzie wpierw trzeba sprowokować ją do zniszczenia filarów, a następnie odbijać w stronę jej promienie zamieniających wszystko w kamień. Na hardziku idzie się spocić, a jeżeli w poprzednim levelu nie udało się znaleźć kompletu wazonów otwierających dostęp do save'a, to... trzeba powtórzyć dłuższy fragment. Największą wadą gry jest czas potrzebny na jej ukończenie, na standardowym poziomie trudności całość można rozwalić w nieco ponad godzinę Ja wiem, że musieli się trzymać materiału źródłowego i nie mogli wymyślić jakichś z dupy etapów, ale chociaż te zaczerpnięte świeżo z bajki wypadałoby rozbudować, bo kończą się za szybko. Gdybym w 1997 wywalił 2 bomby na grę wideo (1/4 wypłaty typowego Kowalskiego zasuwającego na budowie albo w tartaku) i przeszedł ją w 60 min, to chyba bym się pochlastał, zwłaszcza że replay-ablility jest tu zerowe, twórcy nie pomyśleli o żadnych bonusach. Niemniej jak ktoś ma godzinę, może dwie i bardzo mu się nudzi, to polecam odpalić na emulatorku i chociaż na chwilę przenieść się w beztroskie czasy beztroskich giereczek. 2 2 Cytuj
Sedrak 789 Opublikowano wczoraj o 10:57 Opublikowano wczoraj o 10:57 Uwielbiałem Herculesa za młodu. Gra była przepiękna i mega zabawna. Cytuj
Josh 4 773 Opublikowano wczoraj o 12:22 Opublikowano wczoraj o 12:22 A to jak już dzisiaj mam wenę, to jeszcze skrobnę o kolejnej grze, którą ostatnio odświeżyłem Max Payne 3 Gra, co do której mój stosunek zmieniał się częściej niż płeć u genderfluidowej Julkeczki z tiktoka. Przy premierze absolutnie ją uwielbiałem, do tego stopnia że rzuciłem się na platynę i nawet po jej wbiciu nie odłożyłem gry na półkę. Jak wróciłem po kilku latach doszedłem do wniosku, że to jednak już nie jest TEN Max Payne, klimat za bardzo się rozmył, a gameplay z dynamicznej, mocno arcade'owej młóćki poszedł w Gears of War. Teraz - po kolejnej dłuższej przerwie - zdanie mi się znowu zmieniło i stwierdzam, że jest bardzo dobrze, atmosfera mimo że inna, to jednak wystarczająco gęsta, chociaż generalnie bez większych spustów i jednak nigdy nie będzie to taka klasyka jak dwa pierwsze Pejny. Hmmm Na pewno trzeba przywyknąć do myśli, że zaszły tu spore zmiany. Rockstar poszedł w zupełnie inne klimaty niż Remedy zamieniając zimny Nowy Jork na upalne Sao Paulo. Zamiast obskurnych, zaszczanych, tonących w mroku wnętrz budynków i zaśnieżonych uliczek mamy kolorową dyskotekę, skąpany w świetle reflektorów stadion albo wymianę ognia w samym sercu brazylijskich slumsów grze ostro grzeje słoneczko. Nie można powiedzieć, że jest czysto i schludnie, jednak gdzieś ta przygnębiająca atmosfera zginęła, i brakuje charakterystycznego stylu noir. Jak najbardziej rozumiem, że po dwóch dosyć podobnych do siebie odsłonach trzeba było wymyślić coś innego, ale niekoniecznie akurat ten kierunek uważam za udany. Chociaż nie powiem, sceny w których policja przeprowadza szturm wlatując na grubo do slumsów i brutalnie mordując zarówno gangusów, jak i przypadkowych ludzi, którzy dostali się w krzyżowy ogień, fragment z ziomkem spalonym żywcem albo Max wbijający maczetę prosto w gardło jednemu z oprychów są cholernie brutalne i całkiem dosadnie obrazują jak wygląda życie w tym rejonie świata Najbardziej potrafią zaboleć zmiany w rozgrywce, bo nie każdemu przypasuje powolniejszy styl MP3. Jasne, mówimy cały czas o strzelance TPP, dalej jest sieczka, kule świszczą nad uszami, trupy walają się na każdym kroku, ale tam gdzie w jedynce i dwójce wlatywało się do pomieszczenia kosząc wszystko jak leci i po paru sekundach lecąc dalej, tutaj trzeba cały czas korzystać z cover-systemu i często metodyczne, pojedynczo zdejmować przeciwników headshotami, co odbija się na dynamice. Nie powiem, że gra się przez to źle, jednak na pewno inaczej niż do tej pory. Mam nadzieję, że robiąc remake MP1&2 Remedy postawi na klasyczną wymianę ognia bez czajenia się za przewróconym stolikiem. Cała reszta jest spoko: żadnego gównianego automatycznego leczenia, tylko stare dobre apteczki w formie prochów i innych podejrzanych tabsów, masa różnych broni, trochę akcji w formie celowniczka. A to wszystko okraszone świetną oprawą A-V (grafia i muza trzymają się po dziś dzień) oraz niekończącymi się monologami Maxa jakie to życie jest złe albo jaki to on jest zjebany, że w ogóle znalazł się w takiej sytuacji Świętej pamięci James McCaffrey odwalił kawał dobrej roboty ponownie wcielając się w postać przechlanego, zniszczonego życiem, wiecznie zdołowanego ex-gliny. 5 Cytuj
Mejm 15 361 Opublikowano 21 godzin temu Opublikowano 21 godzin temu Gre zarznelo dla mnie sterowanie zywcem wyciagniete z rdr, ktore w ciasnych pomieszczeniach totalnie sie nie sprawdza. Cytuj
Paolo1986 793 Opublikowano 20 godzin temu Opublikowano 20 godzin temu A ja tam bardzo dobrze wspominam 3-go Maksa, świetnie się bawiłem. Zupełnie inne klimaty, niż w dwóch pierwszych częściach, ale bullet time nadal rządził Stylowo było też inaczej, niż w takiej dwójce, gdzie opłacało się cały czas przeć na wrogów, którzy niemal "stawali w miejscu". Tutaj trzeba było korzystać z osłon. To źle? Moim zdaniem nie, walki i tak były bardzo widowiskowe i brutalne zarazem Cytuj
PiotrekP 1 862 Opublikowano 17 godzin temu Opublikowano 17 godzin temu Warhammer 40.000 Space Marine Jedynka z primegaming. Fajny odstresowywacz, orki przyjemnie się sieka i faszeruje ołowiem. Nie licząc jednej sekwencji gdzie wrogów nasrało kontaktowo, na dystans, jakieś stworki kamikadze... Ale w końcu się udało. Pozatym problemów nie miałem. Cytuj
Josh 4 773 Opublikowano 6 godzin temu Opublikowano 6 godzin temu (edytowane) 13 godzin temu, Paolo1986 napisał(a): A ja tam bardzo dobrze wspominam 3-go Maksa, świetnie się bawiłem. Zupełnie inne klimaty, niż w dwóch pierwszych częściach, ale bullet time nadal rządził Stylowo było też inaczej, niż w takiej dwójce, gdzie opłacało się cały czas przeć na wrogów, którzy niemal "stawali w miejscu". Tutaj trzeba było korzystać z osłon. To źle? Moim zdaniem nie, walki i tak były bardzo widowiskowe i brutalne zarazem Może nie że źle, ale od czasu Gears of War cover system jest prawie w każdym TPSie, ja już tym trochę rzygam Co nie znaczy, że wcale się nie bawiłem przy MP3, to i tak jeden z lepszych shooterów ósmej generacji konsol: giereczka wygląda ślicznie, ma najlepszy bullet time jaki widziałem, jest bardzo filmowa (ale w pozytywnym sensie) i z pewnością wrócę do niej jeszcze nie raz. Po prostu wolę styl pierwszych dwóch części. Cisnę właśnie teraz jedyneczkę i OMG, jakie to jest cały czas DOBRE, odpaliłem wczoraj "na chwilę" przed spaniem i na raz pierdyknąłem połowę gry Edytowane 6 godzin temu przez Josh 1 Cytuj
oFi 2 490 Opublikowano 6 godzin temu Opublikowano 6 godzin temu Gameplayowo mp3 najlepszy max. Dla mnie osobiście mp2 to część którą najczęściej kończyłem na PC. Zabawa z zabijaniem ludzików i patrzeniem jak ich ragdolle wpadaja gdzies na śmieci czy puszki z farbą w zwolnionym tempie bawi do dziś. 1 Cytuj
Josh 4 773 Opublikowano 6 godzin temu Opublikowano 6 godzin temu MP2 ma najlepsze momenty w całej serii i przy okazji najlepiej operuje powagą i humorem. Fragment, kiedy trzeba osłaniać Vinniego obwieszonego materiałami wybuchowymi i niezdarnie przedzierającego się w kostiumie kapitana BaseballBata przez kolejne pomieszczenia, albo koszenie oprychów w teamie po zwerbowaniu dziwki i żula, to absolutny peak. Brakowało mi takich luźniejszych motywów w Trójce. Tutaj już widać kunszt Remedy, którego zabrakło ziomkom z Rockstar, mało który team tak umiejętnie bawi się klimatem oraz konwencją płynnie mieszając mroczniejsze, wręcz psychodeliczne wątki z okazjonalnym robieniem sobie jaj i puszczaniem oczka w stronę gracza. MP3 to przy tym taki typowy akcyjniak rodem z Hollywood, bardzo efektowny ale pozbawiony tej fińskiej iskry geniuszu. 2 Cytuj
oFi 2 490 Opublikowano 5 godzin temu Opublikowano 5 godzin temu A no zapomniałem ze w dwojce jeszcze byl humor. No i bieganie Moną ze snajperką zawszę powodowało ruszenie się michałka mając te 13 lat Cytuj
SlimShady 3 434 Opublikowano 5 godzin temu Opublikowano 5 godzin temu A powiedzcie, bo to mnie najbardziej interesuje w grach. Czy Mona Sex jest woke? Cytuj
Homelander 2 209 Opublikowano 1 godzinę temu Opublikowano 1 godzinę temu Max 3 jest na mojej długiej liście gier do skończenia kiedyś, może się uda Btw. Max 1 i 2 chyba w New Jersey się działy, a nie w Nowym Jorku, tak mi się coś wydaje bez sprawdzania A do Herkulesa też mam megasentyment. I do bajki i do gry. Oczywiście grałem na piracie na Playstation, gra robiła gigantyczne wrażenie na mnie. Bajki Disneya te stare do tej pory mi się kojarzą z absolutnym wypasem i powiewem zachodu. W tygodniu jakieś Reksia, Kreciki i inne dziadostwa, a w niedziele 30 min z Disneyem i było się w innym świecie 1 Cytuj
Czokosz 119 Opublikowano 1 godzinę temu Opublikowano 1 godzinę temu Ale by się pyknęło w takiego nowego Herkulesa 2D zrobionego w takim stylu jak Prince of Persia od Ubisoftu. 1 Cytuj
Homelander 2 209 Opublikowano 1 godzinę temu Opublikowano 1 godzinę temu Jedynka na Steama za cdkeys jest po 1.50$, więc jak ktoś ma ochotę na kawałek nostalgii to jak za darmo Cytuj
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.